wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 1



- Ale zobaczę ich? Zobaczę? Poznam ich? A pójdziemy tam? A znajdziemy ich? A dostaniemy autografy? Dadzą nam płyty? Zrobimy zdjęcia? Kupimy plakaty? Jestem głodna. Zjemy coś? Czy Kimchi jest dobre? Nie chcę dostać uczulenia. Mam ochotę na Bubble Tea. Kupisz mi? Kupisz? Kocham DongWoo. 
- ANGIEEEEEEE~!
- Zamknijcie się wreszcie, przecież myślę! 
Po tym warknięciu, rozejrzałam się po okolicy i ponownie spojrzałam na trzymaną w dłoniach mapkę. Ja tu próbuję zająć się sprawami organizacyjnymi, a one przyprawiają mnie o ból głowy. I gdzie jakaś wdzięczność? Ale może zacznijmy od początku.
Znajomi mówią na mnie Angie. Dwudziestoletnia dziewczyna, o wyjątkowo trudnym charakterku. Przy mnie wybuch wulkanu to podobno pikuś. Pan Pikuś, jak by mnie siostra poprawiła. Długie ciemnobrązowe włosy, w tym samym kolorze oczy, zaledwie 156 centymetrów wzrostu. W każdym razie, udało mi się spełnić marzenie. Dzięki programowi organizowanemu w naszym ojczystym kraju. Wraz z przyjaciółką wygrałyśmy możliwość wyjazdu i pracy w stolicy Korei Południowej. Istniała możliwość zabrania kogoś z rodziny bądź przyjaciół, dlatego pojechała z nami moja młodsza siostra. 
Ten mały potworek, to Vicky, ma dziesięć lat i jest wielką gadułą. Zdołasz wymyślić odpowiedź na pierwsze pytanie, a ona już zadaje piętnaste. Wielka fanka koreańskiej muzyki, z dużym uwielbieniem do INFINITE. Ma zadatki na taneczną pracę w zawodzie, oraz "miss wkurzania mnie numer jeden". Z wyglądu, taka mniejsza kopia mnie. No, nie taka mała, bo zaledwie sześć centymetrów niższa. Tak, dziesięcioletnie, wyrośnięte dziecko. Zelo byłby zachwycony, że nie jest jedyny.
Druga irytująca zrzęda, to moja przyjaciółka, Nala. Fanka sportu, a zarazem "nowa" w świecie azjatyckim. Ma kręcone włosy w kolorze, który trudno mi zidentyfikować. Można doszukać się wielu różnych odcieni. Znajdziemy brąz, czerwień, trochę czerni pewnie, a może i bordowego.  Świetna, oddana kumpela, która okazuje mi uczucia w bardzo osobliwy sposób.
- Nienawidzę Cię! - burknęła Nala, gdy jak zwykle nie wykazałam żadnego zainteresowania jej problemami.
Vicky zasypywała ją coraz to nowszymi pytaniami, co powoli wypalało kumpeli mózg. No, tak czysto teoretycznie załóżmy, że go ma.
Westchnęłam cicho i przyjrzałam się po raz enty tej cholernej mapce.
- Coś mi tu nie pasuje... - mruknęłam.  
Nala zajrzała przez moje ramię i popatrzyła na mapkę. Po chwili obróciła ją w moich dłoniach i spojrzała uważnie, jak mężczyzna proponujący w reklamie snickersa.
- Lepiej? - spytała, nawet tym samym tonem. Brakowało jedynie brytyjskiego akcentu. 
- Nieważne. - mruknęłam ostrzegawczo. 
Moja duma, to bardzo ważny element paskudnego charakteru, jaki posiadałam.
Pokiwałam głową, bo teraz nareszcie zgadzały się ulice, których adresy widniały na budynkach obok. Stałyśmy w centrum Seulu. Uparłam się, by szukać hotelu na własną rękę. Teraz jednak doszłam do wniosku, że moje lenistwo mogło jednak wcześniej zwyciężyć. Można było pojechać taksówką.
- Jak my go znajdziemy ? - spytałam samą siebie i pokręciłam głową.
- Jesteśmy tu, a hotel jest tu. Musimy jedynie... - Nala zawiesiła głos i obróciła mnie przodem do stojącego za mną budynku. - Odwrócić się. 
Zamrugałam widząc przed sobą wielki hotel, z odpowiednią nazwą. Spojrzałam na przyjaciółkę spod przymrużonych powiek i wydukałam przez zaciśnięte zęby:
- Ani słowa.
Nala uniosła dłonie w geście kapitulacji. Nie miała zamiaru się kłócić. Wiedziała, że z moim ukrytym ego nie wygra. To ja w tym "związku" używałam przemocy, nie ona. 
- Już? Już? Już? Już? Już? - dopytywała moja młodsza siostra, która skakała radośnie, niczym Maleństwo z Kubusia Puchatka, bawiące się w deptanie marchewek Królika. 
- Uspokój się. Ludzie patrzą. - szepnęłam, gdy pochyliłam się ku niej. Chciałam, by opanowała swe emocje. Zwłaszcza, gdy wejdziemy do środka.
- Gdzie Ty tu ludzi widzisz? - spytała moja przyjaciółka. 
- Nie jesteśmy już w Polsce.
- Aaaaaaaa. Faktycznie. Mój błąd. Racja. Vicky, zachowuj się. Byle jak, ale się zachowuj.
- No już jej tu nie matkuj. To zasada, której się zawsze trzymamy, jak jedziemy w gości.
Nie wiem czemu, ale Nala spojrzała na mnie, jakbym właśnie opowiedziała jej najbardziej niedorzeczną historyjkę świata. Chrząknęłam więc i wskazałam na drzwi hotelu. 
Wraz z bagażami, wgramoliłyśmy się do holu. Tak, wgramoliłyśmy, bo inaczej nie da się tego nazwać. Trzy sieroty weszły do środka, a że wyglądały jak z innego kontynentu (co było w gruncie rzeczy prawdą), to przykuły sobą uwagę wielu obecnych tam ludzi. 
- Dlaczego wszyscy na nas patrzą? - spytała zdziwiona Vicky.
- Takich stworów jeszcze nie widzieli. - mruknęłam, po czym szepnęłam do przyjaciółki. - Zawieśmy plakietkę na małej, że za przyglądanie się bierzemy 500 wonów. 
Nala spojrzała na mnie z politowaniem. Pokręciła głową, nie wyrażając zgody.
- Przepraszam, czy panienki są z Polski? 
Spojrzałyśmy z zaciekawieniem na właściciela głosu. Wysoki mężczyzna o czarnych włosach i ciemnych oczach, o azjatyckich rysach... A to dziwne nie?
- Tak to my. - potaknęła moja przyjaciółka i uśmiechnęła się niepewnie do nieznajomego. Ukłoniła się przy tym, w geście powitania.
Podszkoliła się nieco z kultury i języka. Tak, jakoś trzeba się z nimi dogadać, a nie wszyscy znali angielski. Moja siostra też dostała przyspieszony kurs językowy. Trochę to trwało i wciąć trwa. 
- Nie no, po czym pan poznał? - spytałam z uśmiechem, udając przy tym zaskoczoną. Syknęłam po chwili, bo Nala szturchnęła mnie karcąco łokciem. Prychnęłam i również się pokłoniłam. Moja siostra, nie miała jednak zamiaru podzielać naszego zachowania.
- Koreańczyk! Koreańczyk! - zawołała pokazując na mężczyznę.
- Zaskakujący widok, tu w Korei. - mruknęłam pod nosem. Zaraz jednak upomniałam młodszą i przeprosiłam mężczyznę za jej zachowanie. O swoim zapomniałam wspomnieć.
- Proszę za mną, zaprowadzę was do pokoju. Następnie pójdziemy do chłopaków. - wyjaśnił i ruszył w kierunku windy. Chwyciłyśmy walizki i powędrowałyśmy za nim.
- Czy on nie wygląda znajomo? - zapytała mnie cicho Nala.
Spojrzałam na plecy mężczyzny i zmarszczyłam brwi.
- Z której strony?
- No z twarzy! A gdzie inaczej? Angie kurde!
- Dobra, dobra, no. Przyjrzę mu się potem. 
Po tej krótkiej wymianie zdań, zamilkłyśmy. Stałyśmy w windzie razem z mężczyzną. Uśmiechaliśmy się do siebie grzecznościowo. Nie znosiłam ciszy, a moja siostra nie potrafiła wytrzymać w niej zbyt długo.
- Dokąd nas pan zabiera? - zapytała. 
Mężczyzna uśmiechnął się wesoło i pogłaskał ją po głowie.
- Możesz mówić do mnie Oppa. Nie musi być pan. - odezwał się.
- Chyba raczej Appa. Wiekowo to tak nie b-ał! - urwałam swoją uwagę, bo Nala uszczypnęła mnie w ramię. Posłałam jej agresywne spojrzenie, ale poważna mina przyjaciółki uświadomiła mi, że znów za bardzo marudzę. 
Vicky była zadowolona. Zawsze chciała do kogoś mówić Oppa.
Gdy wyszliśmy z windy, poprowadził nas korytarzem. Szłam uśmiechając się wrednie, bo wiedziałam, że mężczyzna pewnie już żałował swojej decyzji.
"Oppa to, Oppa tamto, Oppa, Oppa, Oppa." Ona nie dawała mu spokoju. 
- To będzie wasz apartament. - powiedział nagle i zatrzymał się przed ostatnimi drzwiami, w rogu korytarza. 
Popatrzyłyśmy po sobie z Nalą ze zdziwieniem i niepewnie weszłyśmy do środka. Odjęło nam mowę. Apartament nie był jakąś zapleśniałą dziurą. Wręcz przeciwnie. Wyglądał jak zwyczajne mieszkanie. 
Przywitał nas duży przedpokój, a potem w oddali salon. Stamtąd mogłyśmy przejść do kuchni, która była oddzielona od pokoju gościnnego długim blatem . Kolejne drzwi prowadziły do osobnych pokoi. Dokładnie trzech. Była jedna łazienka, ale duża, zarówno z prysznicem jak i wanną. A wszystko było urządzone w nowoczesnym stylu.
- Ja chyba śnię.. - szepnęła Nala. 
Odstawiłyśmy walizki na bok i zaczęłyśmy się przyglądać praktycznie każdemu maleńkiemu szczególikowi.
- Obudzić Cię? - spytałam z równym niedowierzaniem.
Przyjaciółka pokręciła przecząco głową, a moja siostra podbiegła do mężczyzny i objęła go mocno. Wołała przy tym, że go kocha.
- To może teraz chcecie poznać chłopaków? 
Spojrzałyśmy pytająco na towarzysza. Jakich znowu chłopaków?
- Właściwie to... chciałybyśmy się dowiedzieć, jaka czeka nas praca. W listach jakie dostałyśmy, nie było zbyt wiele wyjaśnione...- zaczęłam z niewinnym uśmiechem.
Nala potaknęła moim słowom. Już wcześniej straszyłam ją, że pewnie wplątałyśmy się w jakąś pracę w burdelu, a teraz pójdzie nas przedstawić klientom. Ta myśl została uznana za żart, ale chyba w obawach, wciąż trzymała się mojej przyjaciółki.
- To może wam wszystko omówię pokrótce. - zaczął mężczyzna, na co przytaknęłyśmy głowami. - Jedna z was będzie pracować jako stylistka. - to mówiąc wskazał na moją przyjaciółkę.
- Że ja? - wydukała zdumiona Nala. - Ale ja się na tym w ogóle nie...
- Cóż, z opisu pani koleżanki wynika, że ma pani wyczucie stylu oraz potrafi pani zrobić odpowiedni makijaż. Widząc panią teraz, jestem pewien, że miała rację. Brakuje pani doświadczenia w naszej branży, ale po kursie jaki pani przejdzie, nie będzie żadnego problemu.
Uśmiechnęłam się niewinnie do kumpeli, która spojrzała na mnie spode łba. Ja takie miłe rzeczy o niej napisałam, a ona do mnie z pretensjami, no. I dogódź tu kobiecie.
- Druga z pań, będzie pilnować chłopaków, by nie uciekli, a jeśli im się to przytrafi, to doprowadzi ich pani z powrotem do hotelu. 
Spojrzałam na niego ze zdumieniem.
- Ale Vicky jest za mała na pilnowanie...- zawiesiłam głos i niepewnie wskazałam palcem na siebie. - A, że pan o mnie mówi? 
Skinął głową.
- Ja na opiekunkę... nie nadaję się, bo...
- Z opisu pani koleżanki wynika, że ma pani doświadczenie. Wspominała o odpowiednim władczym charakterze i zdolnościach wpływających na ludzi. W dodatku panienki temperament będzie tu bardzo przydatny. 
Po jego słowach, spojrzałam ponuro na przyjaciółkę. Tym razem role się odwróciły. Ona szczerzyła się do mnie. 
- Chcielibyśmy także dać panience szansę na zagranie w dramie, którą chciałaby nasza wytwórnia wydać w przyszłym roku. - usłyszałam mężczyznę. - Pasuje pani do tytułowej roli. Podobno grała pani gdzieś wcześniej.
- Tia, w szkolnych przedstawieniach. - mruknęłam pod nosem.
- Dodatkowe szkolenie i nie będzie problemu. To co? Idziemy poznać chłopaków?
Zgodziłyśmy się. Wyszliśmy z apartamentu, zamknęłyśmy go kluczem elektronicznym, który nam wręczył  towarzysz i podążyłyśmy za nim. Tym razem, poszliśmy schodami. 
- Gadał o wytwórni, wiesz o co chodzi? - spytała szeptem Nala. 
Pokręciłam przecząco głową. Nie wiedziałam, co to były za żarty, ale przyjaciółka miała rację. Wyglądał znajomo.
Na razie nie pytałyśmy o nic. We czwórkę (tak, Vicky wciąż była z nami, wyjątkowo milcząca) weszliśmy na wyższe piętro. Zatrzymaliśmy się przy pierwszych drzwiach, po lewej stronie korytarza. Mężczyzna otworzył je szeroko i zaprosił nas do środka. Weszłyśmy, nie zapominając o zdjęciu obuwia. Stanęłyśmy w przedpokoju i spojrzałyśmy na wielką stertę butów, które walały się po podłodze. 
- Bardzo... porządne chłopaki. - mruknęłam kręcąc głową. 
- Twoja szafa wygląda podobnie. - zauważyła Vicky, za co oberwała lekko po głowie. 
- Poczekajcie chwilę, zaraz ich zawołam. - powiedział mężczyzna i zamknął drzwi.- Chłopaki! Chodźcie tu! - wydarł się z nad mojego ucha. 
Pomasowałam małżowinę i skrzywiłam się nieco. Zamrugałam zdziwiona, gdy usłyszałam hałas i stukot dobiegający z głębi apartamentu. Z pokoi wyszło nagle kilku chłopaków. Stanęli obok siebie w rządku i spojrzeli na nas. 
- Raz, dwa, trzy. Dzień dobry! Nazywamy się INFINITE! - zawołali jednocześnie, pokłonili się i wyprostowali. Spoglądali na nas z wesołymi uśmiechami. 
A ja? Wraz z Nalą, stałyśmy jak wryte. Jakby ktoś rzucił na nas zaklęcie unieruchamiające. 
- Żadnych... gwałtownych ruchów... - szepnęłam ledwo słyszalnie.
- DINOZAAAAUUUR! - zawołała moja siostra, która z rozwartymi ramionami, rzuciła się na swego idola. Chłopak zdołał zachować równowagę w momencie zderzenia i nie przewrócił się na podłogę. Był trochę zdezorientowany, ale zaśmiał się i przytulił dziewczynkę do siebie.
- Yah! Dlaczego nikt nigdy nie rzuca się na mnie?! - zawołał obruszony lider, który spoglądał na tę scenę z wyjątkowym niezadowoleniem.
Nala uszczypnęła mnie w ramię, by powstrzymać od głupiego komentarza. Słuszny manewr, bowiem już miałam ochotę się odezwać. 
- Hej, hej, Twój Oppa ma coś dla Ciebie! - zawołał Woohyun i zaczął wysyłać do Vicky serduszka. Oczywiście mała odpowiedziała tym samym, ale i tak wróciła do tulenia DongWoo. 
- Hyung, masz powodzenie. - stwierdził Hoya i zaśmiał się wesoło. 
Odwróciłam wzrok. Nala robiła to samo w przypadku eLa. Wprawdzie stał w milczeniu, wyglądając jak ledwo wybudzony ze snu... Ale wciąż bała się kontaktu wzrokowego z visualem zespołu. 
-  Ale ona urocza! - zapiszczał SungJong i kucnął przy mojej siostrze, chcąc jakoś nawiązać kontakt.
- Wiesz co... chyba wiem, skąd go kojarzyłyśmy. - szepnęłam do Nali, gdy nachyliła się do mnie. 
- Sesame player? - zapytała cicho, na co skinęłam głową. 
- To menadżer. 
- W coś Ty nas wpakowała Angie?
- Nie wiem. Ale...- zawiesiłam głos na moment. - Yah! Czyli ja mam ich pilnować?! 
Zespół spojrzał na nas z zaciekawieniem. Zarumieniłam się delikatnie, a Nala spojrzała na mnie z politowaniem.
- Musiałaś nie? - mruknęła cicho.
- Jakaś dziewczyna będzie się nami opiekować? -zapytał zaintrygowany Woohyun, któremu już oczka świeciły. 
- A czy to ja nie odpowiadam czasem za opiekę nad zespołem? - dodał podejrzliwie lider. 
Miałam wrażenie, że właśnie wywiesił na mnie nalepkę z napisem "konkurencja". 
- Dobrze wiecie w czym rzecz. Oprócz tego, zagra w naszej najnowszej dramie z SungYeolem. - zawołał ich menadżer. 
- E?! - zawołałam zdumiona. Spojrzałam na Yeola, który pomachał do mnie z uśmiechem. 
-A ta druga ładna panienka? - zapytał Woohyun, który od razu spojrzał na moją przyjaciółkę. - Lubisz nas? 
- Oj bardzo. - szepnęła Nala w zachwycie. Szturchnęłam ją porozumiewawczo. Zrozumiała, co powiedziała i poprawiła się szybko. - Waszą muzykę!
- My Ciebie też! - zawołał wesoło Woohyun i wysłał jej serduszko.  
Spojrzałam na przyjaciółkę. Jeszcze jakoś stała na nogach, ale miałam dziwne wrażenie, że ma je jak z waty.
- Będzie waszą stylistką. - wyjaśnił menadżer, który dał nam znak, że możemy się przedstawić. Oczywiście zrobiłyśmy to.  
Naprawdę trudno było nam nie reagować jak jakieś typowe fanki.  Nikt mi nie powie, że na widok swego idola, zareagowałby ze stoickim spokojem i odpowiednią obojętnością, jak na każdego innego człowieka. 
- Angie, Hoya pomoże Ci przy nauce do dramy. Ma już aktorskie doświadczenia za sobą, więc na pewno będzie pomocny. - wyjaśnił menadżer. 
Tancerz pomachał do mnie porozumiewawczo i uśmiechnął się ciepło.  Niepewnie odwdzięczyłam się tym samym gestem. Usłyszałam obok siebie cichy chichot przyjaciółki. Spojrzałam na nią spod przymrużonych powiek. Złośliwa żmija no. Już chciałam jej jakoś dokuczyć, ale nie musiałam. Menadżer uprzedził moje zamiary.
- MyungSoo jest visualem zespołu, więc najlepiej zna się tu na modzie oraz makijażu. Na pewno co nieco Ci podpowie, byś nie czuła się osamotniona. 
Uśmiech zszedł z twarzy Nali, za to wpełzł na moją buźkę. Nie tylko ja zostałam wmieszana w pracę ze swym biasem numer jeden.
- DongWoo! Nauczysz mnie tańca? Kocham taniec! I Ciebie! - zawołała Vicky, która spojrzała z nadzieją w oczkach na rapera. Chłopak zaśmiał się lekko speszony, a zarazem uradowany.
- No pewnie! Ale możesz mi spokojnie mówić Oppa. - stwierdził Dino, na co potaknęli mu inni. Tak, mogła tak mówić do wszystkich. 
Nala spojrzała niepewnie w kierunku eLa. Czuła na sobie jego spojrzenie. Pomachał do niej. Uśmiechnął się delikatnie, poprzez ledwo widoczne uniesienie kącików ust. Mrugnął porozumiewawczo.
- To żeś dolał oliwy do ognia. - stwierdziłam kręcąc głową. Nala właśnie leżała na podłodze. Zemdlała.  
Spanikowani chłopcy podbiegli do niej. Próbowali ją ocucić, a że nie dali rady, przenieśli ją na kanapę w salonie. Stali skupieni wokoło niej, niczym mrówki.
- Yah! Ona się tam udusi jak się nie odsuniecie! - zawołałam, gdy stałam oparta o blat stołu. Tak jak u nas w apartamencie, oddzielał kuchnię od salonu.
- Obudziła się! - zawołał lider. Wszyscy ścieśnili się wokół siebie, by móc ją obserwować. Utworzyli krąg nad jej głową, niczym kolorowy parasol. 
Gdy Nala otworzyła oczy, nad sobą ujrzała siedem skupionych twarzy. Jej wzrok i tak spoczął na tej jednej, konkretnej, która wydawała się bardzo zaniepokojona. 
"eL... Martwi się... a inni... aaaaaaaaaa..."
Ot, taka była interesująca myśl Nali. Uwierzcie, znam jej miny jak łączą się z mózgiem. 
- Angie... Nienawidzę Cię... - szepnęła i znów straciła przytomność. 
Chłopcy spojrzeli na mnie z niepokojem. Przestraszyli się, że właśnie mogli nas jakoś skłócić. 
- Och, to taki jej sposób na okazanie mi uczuć. - powiedziałam uspokajająco. 
Wszystkim zaświeciły się oczy, ale jakoś tak dziwnie tajemniczo.
-  Chodziło mi o przyjaźń. - mruknęłam i przewróciłam oczami, bo wszyscy wydawali się bardzo zasmuceni, że nie chodziło o jakieś intymniejsze sprawy.
- Dajcie jej odetchnąć. Jak będziecie tak nad nią sterczeć, to będzie mdleć co kolejną pobudkę. 
Spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Potem jednak rozproszyli się po salonie, uznając, że mogę mieć rację. Popatrzyłam na lidera, który stanął obok mnie.
Udawałam niewzruszoną jego obecnością. W głębi serca wiedziałam, że to niesamowita chwila. Piszczałabym z radości. Psychicznie byłam silna. Upór i duma bardzo w tym pomagały. Przynajmniej w tej jednej sytuacji.
Gyu skrzyżował ręce na torsie i pokiwał głową z miną jakiegoś znawcy. 
- Ona ma rację. Nasza obecność może ją bardzo rozpraszać. Lepiej dać jej odetchnąć, przyzwyczaić się do naszego towarzystwa. To nie takie proste. - powiedział poważnie.
- Sugerujesz, że wasza boskość ją poraża? - spytałam spoglądając na niego z politowaniem. 
Hamster pokiwał powoli głową, ni to na znak zgody, ni to sprzeciwu. 
- Ty to powiedziałaś. - usłyszałam po chwili.
Uniosłam brwi i z trudem powstrzymałam się od śmiechu. Gyu świetnie wybrnął z sytuacji. Ach, będę musiała zadzwonić do Nessy i opowiedzieć jej wszystko. No i pogadać, kiedy przyleci w odwiedziny.
- DINOOOOZAAAAAUUUUR! - wrzasnęła moja siostra, która siedziała na stopie rapera. Kleiła się do jego nogi i uśmiechała się z rozmarzeniem.
- Yah! Dlaczego ona klei się tylko do niego?! Dlaczego nikt nie klei się do mnie?! - zawołał oburzony lider. 
- Jakbyś się czuł, gdybym na przykład się tak na Ciebie rzuciła, jak ona na niego. - mruknęłam nie wytrzymując w końcu. 
Lider popatrzył na mnie uważnie, po czym odwrócił głowę, unosząc ją lekko w geście dumy.
- Czułbym się zaszczycony. 
- What? - mruknęłam, mrugając parokrotnie. 
- Ja też, ja też! - zawołał Woohyun, który zaczął energicznie machać rękoma.
- I ja! - usłyszałam SungYeola. Zaraz do niego dołączył najmłodszy.
Pomasowałam skronie. W co ja się wpakowałam?
- Hej...- zaczął cicho MyungSoo, który jako jedyny nie towarzyszył nam w rozmowie.  Spojrzeliśmy na niego pytająco.
Siedział na brzegu kanapy i obserwował śpiącą dziewczynę.
- Chyba wraca do siebie... - szepnął i pochylił się nieco, by móc się jej przyjrzeć. 
Nala uchyliła powieki i zamrugała zdumiona, gdy ujrzała nad sobą eLa.
Chłopak przechylił delikatnie głowę na bok, zamrugał w swoim charakterystycznym, zwolnionym tempie i wydął nieco wargi, niczym dziecko.
- Wszystko w porządku? - spytał cicho. 
Nala uniosła nieco głowę, która po chwili znowu opadła na poduszkę.
MyungSoo zamrugał lekko zdezorientowany. Spojrzał na mnie pytająco i wskazał palcem na przyjaciółkę.
- Ona... ja nic...
- Panie Visual... odejdź pan od niej. - powiedziałam machając ręką na znak, by się odsunął. 
Powoli wstał z kanapy i usiadł na jej brzegu.
- Jeszcze. 
Wstał i stanął za kanapą.
- Jeszcze.
Zrobił kilka kroków i oparł się o ścianę.
- Jeszcze. 
- Yah! Wtedy nie będę w salonie! 
- No nareszcie zajarzyłeś aluzję!
Chłopak spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek. Nie odwróciłam wzroku. Nie byłam Nalą, by na mnie jego spojrzenie tak działało. Jak się uprę, to i dumnie stawię czoła złu. Chłopak odwrócił się tyłem do mnie i obruszony, skrzyżował ręce na torsie. 
- MyungSoo... nie obrażaj się... - zaczął Woohyun, na co Hoya mu przerwał, tłumacząc, że lepiej go zostawić, bo ma swój własny świat. 
- Dinooooo... - szeptała Vicky, jak w jakimś transie. Nie odstępowała go ani na krok.
- Yah! A co ze mną?! - zawołał lider.
- Czuję się taki... nieistotny... - jęknął zasmucony Woohyun.
- Hej, siostrzyczko! Hoya Oppa też potrafi tańczyć!
- SungJong Oppa też! Znasz ten krok?
- O rany... w co ja się wpakowałam?  - jęknęłam i stuknęłam się w czoło.
Uparcie próbowali otrzymać choć odrobinę uwagi ze strony mojej młodszej siostry. Ta, zapatrzona w DongWoo, olała ich wszystkich. Nala spała w najlepsze, a ja nie wiedziałam, czy wytrzymam bez jej cierpliwości i spokoju ducha.
Jedno było pewne. Zapowiadało się ciekawe życie w Korei.

3 komentarze:

  1. To jest świetne, pomysł na prawdę niesamowity! Uśmiałam się po prostu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh.... XDDDDDDDDDDDD
    Wczoraj miałam wyrywany ząb. Ogólnie to nie powinnam mówić ani śmiać się .
    Lecz jest to niemożliwe ponieważ czytając to cały czas "ryłam ze śmiechu" XDDDDDDDDD
    To mnie boli XD Tak bardzo boli XD
    Ale trzymaj tak dalej ponieważ jest super ~ ^w^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hah XD
    Piękne, wspaniałe, cudowne ❤
    INFINITE ❤ Jest to mój drugi ulubiony zespół, więc znaleźć dobre opowiadanie z nimi to prawdziwy skarb.
    Świetny dobór postaci, główne bohaterki mają bardzo zarysowane charaktery, odrazu je polubiłam. Szczególną sympatią darzę Vicky ^^ ona jest taką słodziutka! No i kocha Dongwoo ❤ Ach, czuję się tak bardzo utożsamiona z tą dziewczynką, chociaż mamy tak odmienne charaktery...
    Krótko mówiąc, już lubię to opowiadanie!
    Życzę weny i pozdrawiam! ❤

    OdpowiedzUsuń