środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 2


- Poradzicie sobie? - zapytał niepewnie menadżer, który spoglądał uważnie na nas wszystkich, zwłaszcza na nieprzytomną Nalę.
- Poradzimy sobie. - odrzekłam i machnęłam do niego porozumiewawczo.
Odetchnął z ulgą i przeprosił nas. Musiał iść na jakieś ważne spotkanie. Prosił, by przypilnować chłopaków i mieć oko na resztę spraw. Obiecał, że po powrocie wyjaśni nam więcej, o ile wróci przed wieczorem. Po tej krótkiej gadce, wyszedł z apartamentu, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Jestem głodny. 
Te słowa padły z ust niezadowolonego SungJonga. 
Spojrzałam na niego z politowaniem, oraz brakiem współczucia w jego problemie.
- To se coś zjedz. - odparłam bez namysłu.
- Nie ma nic do jedzenia. - odparł Maknae, a jego głos wydał mi się jeszcze bardziej łamiący i drżący, niż przed chwilą. 
- Powinnaś zrobić zakupy. - odezwał się lider.
Spojrzałam na niego ze zdumieniem. Uniosłam brwi i nachyliłam się nieco, zupełnie jakbym chciała się upewnić w tym, co usłyszałam.
- Co proszę? 
- Powinnaś zrobić zakupy. -powtórzył, bez emocji w głosie.
- A, że niby ja? - to mówiąc, wskazałam palcem na siebie. 
Lider pokiwał głową. Wydawało się, że dla niego jest to coś całkiem oczywistego. 
- Skoro się nami opiekujesz, to powinnaś zrobić zakupy.
- Czy to nie Ty, jeszcze przed kilkoma minuty miałeś pretensje, że od pilnowania jest lider?
Chłopak spojrzał na mnie z oburzeniem. 
- Yah! Powinnaś wykonywać swoją pracę, nie?! - zawołał ostrzegawczo. 
- I może mam jeszcze za was zapłacić?!
- A czemu nie?!
- Przypominam Ci, że jeszcze nie dostałam wypłaty!
- To zapłaci jedno z nas. Weź DongWoo ze sobą i swoją siostrę.
Pokręciłam przecząco głową.
- Co nie? Co nie?!
-  Moja siostra, to taka mniejsza wersja DongWoo, ale w gorszym wydaniu. Teraz wyobraź sobie dwoje takich w jednym markecie.
Nastała cisza. Wszyscy spróbowali podążyć za swą wyobraźnią. No wszyscy, za wyjątkiem eLa, który stał zwrócony nosem do ściany. Chyba nadal był na mnie obrażony. Z nim to gorzej, niż z babą przy okresie. Humorzaste zwierzę, a bez kija nie podchodź.
- Masz rację. - odezwał się nagle Hoya i pokiwał głową. - To zły pomysł, by szli z Tobą do sklepu.
Spojrzałam na lidera z wrednym uśmiechem. Ha! Miałam rację! No, zawsze miałam, ale najwyraźniej Gyu musiał się do tego przyzwyczaić. Swoją drogą, nie wyglądał na zadowolonego. Wręcz przeciwnie, widać było, jak możliwość przegranej, nie daje mu spokoju.
DongWoo i moja siostra uśmiechnęli się niepewnie. Nie, oni się wyszczerzyli, bo jednak uśmiechem nie mogę tego nazwać.
- Ja pójdę! Pomogę Ci w zakupach! - zawołał SungJong i podskoczył energicznie, na znak swych chęci. 
Spojrzałam na niego, unosząc brwi w oznace zdziwienia. Podrapałam się po policzku, nie wiedząc, jak delikatnie mu wyjaśnić, że nie ma mowy.
- Wiesz... Bez urazy, ale... Wątpię, czy dałbyś radę wszystko tu ze mną przynieść. O ile, ewentualnie bym poszła. - to mówiąc, spojrzałam uważnie na lidera. 
Gyu jedynie zmrużył ślepia i łypał na mnie spode łba. Albo oczy miał po prostu zamknięte? Nigdy nie mam pewności, czy on patrzy, czy czuwa, niczym niedźwiedź.
- Hoya pójdzie z Tobą. - powiedział nagle.
Drgnęłam, gdy usłyszałam to imię. Kątem oka spojrzałam na potakującego tancerza. Potem skierowałam swój wzrok na lidera. Był wyraźnie zadowolony ze swej decyzji. 
- Nie. - skwitowałam i pokręciłam przecząco głową. 
Ta odpowiedź nie spodobała się Gyu. Spojrzał na mnie z oburzeniem.
- Yah! Chcesz zginąć?! - zawołał, robiąc krok w moją stronę.
Nie cofnęłam się. Owszem, Gyu wydawał się groźny, ale moja duma była silniejsza. Nie mogłam się ani wycofać, ani przeprosić. 
- Hej, Hyung, teraz przesadzasz. - szepnął SungYeol, który siedział na bocznym oparciu kanapy. Przez cały ten czas, obserwował wszystko w milczeniu. Wiedział, że w dyskusje z liderem lepiej się nie wdawać. Najwyraźniej krzyki na dziewczynę, nie podobały mu się, zważywszy na to, że postanowił się wtrącić. I ku mojemu zdziwieniu, nie tylko on miał tego dość.
- On ma rację. Hyung, one są naszymi gośćmi, nie możemy na nie krzyczeć. Zrazisz je do nas, a tego nie chcemy. - wtrącił Woohyun, wyjątkowo łagodnie i spokojnie. Wolał w delikatny sposób podchodzić do kolegi z pokoju. WooGyu forever.
- Nie wywołuj wilka z lasu.- powiedziałam cicho, patrząc na lidera spod przymrużonych powiek.
Pozostali spoglądali na nas niepewnie. Nikt nie chciał wkroczyć na linię ognia. 
- Hej... Spokojnie. - szepnął zlękniony SungJong. Uniósł przy tym dłonie, w geście obronnym.
Stałam twarzą w twarz z Gyu, mierząc się z nim wzrokiem. Chyba, bo nie byłam zbytnio pewna, czy w ogóle na mnie patrzy.
- Długo mamy czekać na kolację? - spytał po chwili. 
Prychnęłam cicho. Wiedziałam, że teraz jest po prostu złośliwy. Starał się za wszelką cenę pokazać, że to on tu rządzi. 
- Jak na lidera, jesteś naprawdę żałosny. SungJong potrafi się częściej zachować jak mężczyzna. 
- Ta-daaah! - zawołał uradowany SungJong i zaczął tańczyć swój ulubiony krok. 
Spojrzałam na niego, marszcząc czoło.
- Eee. Zmieniłam zdanie. - dodałam i bez słowa poszłam do przedpokoju. Ubrałam buty i wyszłam z apartamentu. Ot, poszłam w stronę windy. Stanęłam przed nią, nacisnęłam guzik i czekałam, aż ta, wjedzie na piętro.


- Co za dziwna, uparta zrzęda. - burknął lider i poczochrał się po głowie.
- Trafił swój na swego. - szepnął MyungSoo, który w końcu odwrócił się w kierunku kolegów.
- Yah! - zawołał oburzony Hamster, który spojrzał na niego ze swym charakterystycznym oburzeniem. 
Visual zespołu uniósł dłonie w geście obronnym. Nastała cisza w pomieszczeniu.
- Nie wzięła żadnych pieniędzy. - zauważył Woohyun.
- Hoya-ssi. - zwrócił się do niego lider.
- Ne?
- Jesteś najszybszy, weź pieniądze i dogoń ją. Pomóż z zakupami. Ona nie wie nawet co kupić. No i nie da rady przynieść tego sama. 
- Oke~! 
Po tych słowach, Hoya podbiegł do przedpokoju, wygrzebał z wielkiej góry obuwia, swoje własne adidasy i je założył. Potem tanecznym krokiem opuścił pomieszczenie. W apartamencie znów nastała cisza.
- Co z nią zrobimy? - spytał DongWoo i wskazał na leżącą na kanapie Nalę.
- Zostaw ją. W końcu się obudzi, nie? - odparł Gyu i wzruszył ramionami. 
- Hej MyungSoo, zaopiekuj się nią. - dodał SungYeol i zaśmiał się cicho. 
Zawołany zamknął jedno oko i spojrzał drugim na kolegę. Nie odezwał się, więc trudno stwierdzić, czy po prostu nic nie usłyszał, czy się zgodził, odmówił, czy też może dopiero przetwarzał informację w głowie.
- Zły pomysł. Znowu zemdleje. - odezwała się Vicky, która chowała się aktualnie za raperem. 
Przestraszyła się kłótni między jej siostrą, a liderem.
- Skąd wiesz? - zapytał zaciekawiony SungJong. Kucnął w odległości metra od dziewczynki, zupełnie jakby chciał zdobyć zaufanie jakiegoś zwierzęcia. W sumie, Vicky to mały potworek, więc się zgadzało co nieco.
- Dlaczego nikt nigdy nie mdleje na mój widok? - jęknął zasmucony Woohyun. Spuścił głowę i wydął dolną wargę, na znak swej rozpaczy. 
MyungSoo dmuchnął w grzywkę i przewrócił oczami, słysząc to. Chociaż sądząc po zachowaniu, teraz to był L.
- Zaufajcie mi. Wiem, co mówię. - odrzekła Vicky i pokiwała głową, niczym wielki znawca.
Wszyscy westchnęli i spojrzeli na śpiącą dziewczynę. Nala odpoczywała w najlepsze, zostawiwszy chłopaków na pastwę Vicky, oraz mnie na pastwę ich tancerza. 



Ja zdążyłam już doczekać się windy. Drzwi się otworzyły i weszłam do środka, od razu naciskając guzik z numerem zero. Westchnęłam cicho i przeczesałam dłonią włosy. Miałam zamiar krzyczeć i tupać nogą, gdy tylko drzwi windy się zamkną. I pewnie bym to zrobiła, gdyby jakiś cień nie śmignął mi przed oczami. Ktoś wpadł do środka, wlatując na przeciwległą ścianę. Zamrugałam zdziwiona i cofnęłam się o krok. Kto wie, czy to czasem nie jakiś chory wariat, który będzie chciał mnie zgwałcić w windzie?
- Zdą...Zdążyłem... - wydukał chłopak i spojrzał na mnie, uśmiechając się ciepło. 
Zamarłam. Nagle wizja gwałtu wydała mi się całkiem ciekawa. Potrząsnęłam energicznie głową, bo to był szczyt wszystkiego, by myśleć o nim w taki sposób. Wstyd. Wstyd. Wstyd. Brakowało mi jedynie śmiechu Nali w tle. 
- A... - wydusiłam z siebie. Przylgnęłam plecami do wewnętrznej ściany windy. Miałam ochotę skulić się w kącie, byle być z dala od niego. Spojrzałam w sufit błagalnie.
" Panie Boże, Buddo, Jahwe, czy jak Cię tam zwą, czym sobie zasłużyłam na taką karę? Czym? Obiecuję, więcej nie będę nabijać się z Nali i ze wszystkiego co robi, oraz już nigdy nie uderzę Vicky, a i przestanę być złośliwa. Będę pomagać ludziom, będę dobre uczynki spełniać i stanę się lepszym człowiekiem, tylko zabierz go stąd."
Winda zatrzymała się nagle, w połowie drogi. Spojrzałam na panel z przyciskami, przy których kombinował Hoya.  
- Te, to, że moja modlitwa była lekko podkoloryzowana, nie znaczy, że musisz od razu wpakować mnie w taki pasztet. - burknęłam, patrząc pretensjonalnie na sufit. 
- Mówiłaś coś? - zapytał chłopak, który spojrzał na mnie pytająco.
- Nie, nie, nic. Nic. Zupełnie nic. - odparłam, uśmiechając się słodko i niewinnie. Odetchnęłam cicho i odwróciłam wzrok. - Co się stało? Naprawisz to?
- Czy ja wyglądam na elektryka?
Spojrzałam na Hoyę z zaciekawieniem. Nagle zaczęłam stukać rozwartą dłonią w czoło. 
- Wyobraźnio, wyłącz się. Wyłącz! - powtarzałam sobie pod nosem. 
Chłopak popatrzył na mnie, jak na ostatnią obłąkaną. 
- Hej, hej, spokojnie. Bez przemocy, okej? - poprosił, unosząc niepewnie dłonie. - Utknęliśmy w windzie, więc... Oszczędzajmy energię.
- No już gorzej być nie może. - burknęłam i zaczęłam stukać czołem o ścianę windy.
Co może być gorszego, od utknięcia w windzie ze swoim biasem?



- A może oblejemy ją wodą? - zaproponował DongWoo. Siedział na podłodze po turecku. Do jego ramienia przytulała się Vicky. 
- Dostanie zawału i posądzą nas o zabójstwo. - stwierdził SungYeol, który siedział obok niego.
- A znając charakter Hyunga, o zabójstwo z premedytacją. - dodał najmłodszy, siedzący obok Vicky  i spojrzał na lidera.
Hamster zauważył to spojrzenie i posłał mu groźną minę.
- Lee SungJong! Coś Ty sugerował?! - zawołał oburzony. Na szczęścia stał oparty o blat stołu i był z dala od niego. 
- Spokojnie, spokojnie. - zaczął szybko Woohyun. Siedział na oparciu kanapy. Za nią, stał MyungSoo, który usadowił dłonie na jej brzegu.
- Dajmy jej powąchać alkohol. - powiedział nagle.
Wszyscy spojrzeli na niego pytająco, myśląc, że zwariował.
Wokalista westchnął cicho, uśmiechając się przy tym zadziornie i przewrócił oczami. Pokręcił powoli głową i spojrzał na kolegów.
- Nie wiecie, że tak się robi?
- W Twoim świecie czy w naszym? - zapytał SungYeol.
Nagle Vicky wstała i podeszła do śpiącej Nali. 
- Yah! Wstawaj! - zawołała i szturchnęła ją w ramię. - Angie bije się z Gyu. Przez nią trafimy do więzienia! W dodatku podrywa Woohyuna.
Oczy Nali otworzyły się szeroko. Podniosła się do siadu, wrzeszcząc: "ANGELIKA!!!".
Dziewczyna zaczęła się bacznie rozglądać wokoło, w poszukiwaniu wspomnianej przyjaciółki. Minę miała niezbyt przyjemną. Nikt nie miał uśmiechniętej buzi, gdy Angie pakowała kogoś w kłopoty.
- He? Gdzie ona jest? - wydukała zdziwiona Nala. Nie widziała w pobliżu swojej kumpeli. Już sam fakt, że jej nie usłyszała, wydał się podejrzany. Żadnych marudnych uwag, żadnych złośliwości, żadnego uderzenia poduszką. Spokój. To było zbyt podejrzane i niepokojące.
- Ach, obudziłaś się! - zawołał uradowany Woohyun i zaklaskał w dłonie, na znak swej radości.
Nala spojrzała na niego i uśmiechnęła się niepewnie.
- No nareszcie. - usłyszała za sobą głos, który przyprawił ją o dreszcze.
Nie obróciła się, wręcz przeciwnie - zastygła w bezruchu. Nie miała zamiaru znowu zemdleć, a pewnie tak skończyłaby się próba nawiązania z nim kontaktu wzrokowego. Właściwie doszła do wniosku, że najbezpieczniej byłoby założyć mu torbę na głowę, ale nie chciała tego robić. Żal jej było chować tak piękną twarz pod jakąś torbę. Westchnęła cicho. Głupi ideał.
- Vicky, skąd wiedziałaś jak ją zbudzić? - zapytał zaciekawiony SungJong.
Dziewczynka usiadła obok koleżanki i wzruszyła ramionami.
- Jak poznacie bliżej moją siostrę, też będziecie woleli siedzieć czujnie, niż spać. - skwitowała.
Chłopcy wymienili między sobą pytające spojrzenia.
- Gdzie... Ona jest? - spytała Nala i rozejrzała się wokoło.
- Poszła na zakupy. - odparł lider.
- Dobrowolnie?! - krzyknęła dziewczyna i aż złapała się za serce.
- No tak... Nie do końca. - odrzekł SungYeol, przy czym skrzywił się lekko.
Lider fuknął jedynie i odwrócił głowę, krzyżując przy tym ręce na torsie.
- Poszła sama? Przecież ta sierota we własnym mieście potrafi się zgubić, a co dopiero tu. - szepnęła zmartwiona Nala.
- Ach, spokojnie. Nie jest sama. - zauważył DongWoo i wyszczerzył się w jej stronę. - Hoya z nią poszedł.
- CO?!
- No... Właściwie to pobiegł za nią, ale na pewno ją dogoni, więc...
- Kto był takim debilem, żeby wysyłać za nią Hoyę?!
- Yah! - wrzasnął oburzony Gyu.
Nala spojrzała na niego nieco zlękniona, po czym odetchnęła cicho i przymknęła powieki.
- No tak, to wiele wyjaśnia.
- YAH!
- No, to wiem, jak to się skończy.
Nastała chwila ciszy i wszyscy patrzyli w niepewności na Nalę.
Ona pokiwała głową z miną znawcy i powiedziała głosem, pełnym współczucia:
- Umrzecie z głodu.



- Więc... Jesteś z Polski? To kraj w Europie tak?
- Ne.
- Jak tam jest?
- No wiesz... Nie licząc miliona powodów, dla których chciałoby się stamtąd uciec... To spoko.
- Ale z Ciebie maruda.
- Nie jestem marudą!
- Jesteś.
- Nie jestem!
- Jesteś.
- Nie e!
- Tak.
Pokazałam mu język i odwróciłam głowę w przeciwną stronę.
Tak wyglądała moja rozmowa z Hoyą. Siedzieliśmy pod ścianami windy, na przeciwko siebie. Próba nawiązania kontaktu mijała się z celem. Nie potrafiłam z nim rozmawiać w tak swobodny sposób, jak z normalnymi znajomymi, na co dzień. Dobra, nie do końca normalnymi, ale wiadomo w czym tkwi sens.
- Czemu akurat Korea?
- Co?
Spojrzałam ze zdziwieniem na chłopaka. Hoya siedział, opierając głowę o ścianę. Patrzył w sufit z zamyśloną miną. Miał podkulone nogi, ułożone w lekkim rozkroku.
" Boże. Czy on nie ma jakichś normalnych spodni? Nawet poza występami takie dziwne nosi?"
Odwróciłam wzrok. Jak w ogóle mogłam spojrzeć w takie miejsce? Zboczona ze mnie kobieta.
- No, dlaczego akurat do Korei chciałaś przylecieć.
- A. No... Zakochałam się w waszej muzyce. Popowej w sensie. Ale ta tradycyjna, też brzmi ładnie.
- Jesteś fanką k-popu? - to mówiąc, Hoya spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
Przeszył mnie dreszcz. Te jego głupie, świecące oczka. Awwww, zabić go to za mało. Odwróciłam wzrok, udając, że coś zainteresowało mnie na drzwiach windy. Taki ładny szary kolor, rzadko spotykany przy malowaniu tych maszyn, to muszę się napatrzeć.
- No... Jestem. - wydukałam w końcu.
- A jaki jest Twój ulubiony zespół?
Przygryzłam dolną wargę. Cholera, nie pomyślałam, że zada takie pytanie.
- No cóż... Jest ich wiele...
- A nasz zespół lubisz?
- No... Tak. Lubię. Mam nawet waszą płytę i plakaty... Znaczy, siostra ma. Siostra ma. Taki duży, wisi u niej w pokoju. Drugi jest u mnie, bo... U niej nie było miejsca już, więc... zawiesiła u mnie. No, musiałam się zgodzić. - powiedziałam szybko i uśmiechnęłam się niewinnie.
- A kogo z nas, lubisz najbardziej?
- Co...?
- Twoja siostra lubi DongWoo, to widać. A Ty?
- A... Ja?
- No Ty, Ty.
- A... Co to za jakieś przesłuchanie? Ankietę robisz, czy co?
- Znowu marudzisz.
- Wcale nie!
Po tych słowach, nadęłam policzki, na znak urazy. Chłopak zaśmiał się jedynie. Wstał, gdy winda ruszyła. Ja zrobiłam to samo, krótko mówiąc - ruszyłam się. Otrzepałam swe ubranie, gdy stałam już na nogach i popatrzyłam na wyświetlane numery. Zero. Nareszcie. Wysiedliśmy z maszyny i ruszyłam w stronę wyjścia z hotelu. Tancerz pobiegł za mną.
- Hej! Poczekaj!
- Hau. Hau. - mruknęłam na odchodne.
Zatrzymałam się jednak, gdy chłopak złapał mnie za ramię. Spojrzałam na niego z oburzeniem, ale zaraz tego pożałowałam, bo nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Popatrzyłam w bok i wyrwałam rękę  z uścisku.
- Pójdę z Tobą. Pomogę Ci.
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy! Jestem samodzielną kobietą!
- Bez pieniędzy, bez listy zakupów i bez wiedzy na temat tego, co chcemy zjeść.
- Mięso. Co za różnica jakie?
Chłopak zaśmiał się i dał znak, bym szła za nim.
- Yah! Nie mów mi, co mam robić! - zawołałam i oburzona podążyłam za Hoyą. Miał niezły ubaw ze mnie, a ja chciałam go udusić. Potem odratować, by poćwiartować. Zszyć w całość, by znów zabić. Irytujące.




- Kamień, papier, nożyce! Ha! Wygrałem! - zawołał uradowany DongWoo, gdy po raz kolejny pokonał Woohyuna. Siedzieli na podłodze.
- Umieraaaaaaaaam z głodu. - jęknął SungJong, który leżał obok nich.
- Kiedy ona przyjdzie?- dodał SungYeol. Był rozpłaszczony na oknie, niczym rozgwiazda w akwarium.
- Jak zaczniemy konać z głodu, zjemy najmłodszego. - powiedział lider, a raczej zadecydował.
Maknae podniósł się do siadu i spojrzał zlękniony na niego.
- Zamiast jeść, możemy się napić. - zaproponował MyungSoo, który stał cały czas za kanapą.
Nala pokręciła głową. Mogła domyślić się, że powie coś o alkoholu.
- Napijesz się? - dodał L, kierując te słowa do niej.
- Tak, bo kocham. - szepnęła z rozmarzeniem w głosie.
Wszyscy popatrzyli na nią, jak na kretynkę. Nala była chyba przyzwyczajona, bo często tak na siebie patrzyłyśmy nawzajem. Vicky chrząknęła cicho, dając jej sygnał, że znów jej się co nieco wymsknęło.
- Em... Daleko jest ten sklep? - zapytała Nala, zmieniając temat.
- A bo ja wiem, gdzie poszli? - odparł lider i wzruszył ramionami.
- Zróbmy konkurs karaoke! - zawołała Vicky i podskoczyła wesoło.
Lider poprawił grzywkę i spojrzał z uśmiechem na dziewczynkę.
- Nie róbmy przykrości innym. Nie chcę, by znów zadręczali się, że daleko im do głównego wokalu.
- Dzięki Hyung! - zawołał uradowany Woohyun i wysłał do niego serduszko.
Gyu zrobił groźną minę i prychnął cicho.
- Ja nie o Tobie mówiłem!
Nala przewróciła oczami, widząc i słysząc jęki smutnego Woohyuna oraz wrzaski oburzonego lidera.
"Angie, zabiję Cię. " pomyślała.



- Tyle ryżu? Tyle makaronu? Co wyście powariowali wszyscy? - zapytałam, widząc zapchany wózek sklepowy.
- I po cholerę wam tyle kimchi? - dodałam.
- Wiesz ile DongWoo je? I MyungSoo? To ledwo na tydzień starczy. - powiedział Hoya, który pakował do wózka kolejne paczki mięsa.
- Na tydzień? - powtórzyłam zszokowana. Pobiegłam z powrotem do działu z makaronem i ryżem. Zostawiłam przy wózku zdezorientowanego chłopaka. Wróciłam po dwóch minutach, z kolejną wielką ilością tych porcji w dłoniach. Wrzuciłam je do koszyka.
- Chcesz żeby starczyło na dwa tygodnie?
- Na tydzień. Ta druga porcja, to dla Vicky.
- E?
- Próbowałeś kiedyś wykarmić dwanaście żołądków? - zapytałam, a chłopak popatrzył na mnie z niedowierzaniem. - Wyobraź sobie... Że ona ma taką czarną dziurę w brzuchu. Taki... Worek bez dna.
Po tych słowach, ruszyliśmy dalej. Jeszcze kilka drobnych produktów i przeszliśmy do działu chemicznego.
- Przydałoby się więcej chusteczek... I papieru toaletowego. Wiesz, że to wszystko znika w zastraszającym tempie? A my przecież nie korzystamy tak często z łazienki. Ciekawe, gdzie te wszystkie chusteczki znikają. - mówił Hoya.
- Ja... Nie chcę wiedzieć. - mruknęłam, krzywiąc się przy tym. Siedmiu facetów w apartamencie i chusteczki kończą się szybciej, niż czekolada u mnie w domu. To podejrzane i niesmacznie się kojarzy.
- Płyn i proszek do prania musimy kupić. Pewnie SunGyu zwali  na Ciebie obowiązek z robieniem prania.
- Co? Ja mam wam pranie robić? Ja będę niańką, a nie gosposią.
Zrobiłam urażoną minę.




- Lee SungJong! Wyłaź stamtąd! Wyłaź! Jak mnie nazwałeś?! No powiedz! Jak mnie nazwałeś?! - wołał lider, który dobijał się do zamkniętego pokoju najmłodszego.
- Aaaaa! Ona jest przesłodka! Przesłodka! Ma takie fajne, pulchne policzki! Jak ja! - to mówiąc, Woohyun nadął buzię i pokazał Vicky, by zrobiła to samo. Oczywiście poszła w jego ślady.
- DongWoo, zostaw bambusa! Powiedziałem coś!
- MyungSoo, ale tylko na chwilę...
- Yah, yah, co Twoje, to moje, co nie Twoje, to nie ruszaj.
- Ta zasada nie ma sensu!
- W moim świecie ma. Zostaw!
- Jeeeeesteeeeeem głoooooooodnyyyyyyyyy. Głooooooooooodnyyyyyyyyyyyyy. - wył SungYeol, który kleił się twarzą do szyby w oknie. Przy okazji, z nudów, robił głupie miny.
- Kaj jo je. Boże, kaj jo je. - szepnęła Nala, łapiąc się za głowę.



- No przecież mówiłam, że sobie poradzę!
- To są ciężkie rzeczy, zresztą, dużo zakupów, to ja też coś mogę ponieść.
- Ale wziąłeś praktycznie wszystko, zostawiając mi jedynie reklamówkę z pieczywem! Hoyaaaa!
Podążałam za chłopakiem, który był cały obładowany workami. Za nic nie chciał mi czegoś jeszcze dać do poniesienia.
- Jestem silna no!
- Wyglądasz na drobną.
- Yah! Uważaj! Zadzierasz z niewłaściwą osobą!
- Mówisz jak Gyu.
- Łaaaaaaa. Skończ mnie porównywać do tego upartego, dumnego głupka z zadartym w powietrzu nosem. Wiecznie!
- Nie wiedziałem, że aż tak go lubisz.
- Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?
- Zjedzmy kimchi.
- Hoyaaaaa!



- Konik! Konik! Konik! - wołała Vicky, którą DongWoo woził na plecach.
- Baran, baran, baran. - mruknęła Nala. Dał się w to wciągnąć, to z niego baran.
- Lee SungJong otwieraj te drzwi, za nim je wyważę!! - wrzasnął lider i znów uderzył pięścią o drzwi.
- Hyung, mówiłeś to już piętnaście minut temu. - zauważył MyungSoo, który leżał na podłodze, obejmując bambusową poduszkę.
"No zwariuję. Musi ją trzymać między nogami? Boże, co za kretyn. Nienawidzę go. "
Tak, to myśli Nali, która obserwowała przez krótką chwilę swego idola.
- Zjaaaaaadłbyyyyyyyyym cooooooooś. - jęknął SungYeol, który wciąż molestował swą twarzą szybę.
- Jaaaaaaaaaaaaaa teeeeeeeeeeeeeeeż. - dodał Woohyun, który do niego zdążył w tym czasie dołączyć. Zajął się drugą częścią okna.

Drzwi apartamentu otworzyły się z rozmachem.
- ŻARCIE! - zawołał SungYeol i Woohyun jednocześnie. Odkleili się od szyby i spojrzeli w kierunku drzwi. Ba, już stali w kuchni, w gotowości do rozpakowywania.
Weszłam do środka, zdjęłam buty i przeszłam przez salon, by następnie postawić na blacie worek z pieczywem.
- A gdzie Howon? - zapytał zaciekawiony DongWoo, który zatrzymał się na moment.
- W drodze. - mruknęłam.
W drzwiach pojawił się Hoya obładowany zakupami. Ledwo wszedł do środka. Widać było, że jest zmęczony, ale nie chciał tego po sobie pokazać, więc zdjął buty i spokojnym, choć chwiejnym krokiem, wszedł do kuchni. Postawił reklamówki przy blacie i oparł się o niego dłońmi.
- A Ty co taki zmęczony? - spytała zdziwiona Nala. - Boże, Angie, co mu zrobiłaś?
- Kazała... Iść schodami. - wydusił z siebie Howon.
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam rozpakowywać zakupy.
- Nie będę jeździć tą windą. - burknęłam.
Nala nie miała pojęcia o co chodziło, ale potem i tak by się dowiedziała.
Gdy Woohyun i SungYeol rozpakowywali zakupy, spojrzałam na pozostałych.
MyungSoo jak zwykle gwałcił bambusa na podłodze, co doprowadzało moją przyjaciółkę do szewskiej pasji. Lider dobijał się do pokoju, wołając i wyzywając najmłodszego. DongWoo bawił się z Vicky, łażąc niczym osioł, po salonie. Hoya zdążył paść na podłogę i jak poległ, tak się ostał. Obłędny rycerz waćpannie pomógł, nie ma co.
Westchnęłam cicho i pokręciłam głową. Wszystko się dopiero zaczyna. Zakupy były katastrofą, zostawienie ich tu samych też. A przed nami jeszcze wspólne przygotowywanie posiłku.


3 komentarze:

  1. Naprawdę porządnie napisany rozdział!
    Dopiero tu wpadłam, więc przeczytam wszystkie zaległe notki - mam tu na myśli link do scenariuszy, który dałaś w zakładce informacja.
    Uwielbiam MyungSoo - sama miałam ochotę coś o nich napisać, bo nie mogłam natknąć się na żadne opowiadanie. Ale tutaj na pewno zajrzę.
    Niestety ostatnio mam mało czasu na czytanie (szkoła i moje blogi na których też sobie nazbieram zaległości) ale mam nadzieje, że szybko pojawi się kolejny rozdział :*
    WENY ŻYCZĘ!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha to było świetne " - Yah, yah, co Twoje, to moje, co nie Twoje, to nie ruszaj.
    - Ta zasada nie ma sensu!
    - W moim świecie ma. Zostaw!" haha nie mogłam i nadal z tego nie moge :D
    Albo jesze ten fragment " - Konik! Konik! Konik! - wołała Vicky, którą DongWoo woził na plecach.
    - Baran, baran, baran. - mruknęła Nala. " Masz na prawde świetne poczucie humoru jak piszesz :D Kocham to czytać <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Omo! Świetne! ❤
    Już kocham Twoje poczucie humoru!
    Dongwoo i Vicky są razem tacy uroczy ^^
    A Sungyeol i Woohyun przyklejeni do szyby mnie rozwalili XD
    Shisusie, te kłótnie chłopaków z Angie są wspaniałe!
    Nie mogę się oderwać od tego opowiadania, a czytać dalej nie mogę, bo gonią spać :')
    Weny!

    OdpowiedzUsuń