poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział 26












Ciche westchnienie chłopaka po raz kolejny omiotło korytarz. Ludzie mijali go siedzącego na pobliskim krześle i nie zwracali uwagi. Każdy przychodził tu z własnych prywatnych powodów i w jego przypadku było podobnie. Ale nie chciał tu być. Nie z przyczyny, jakiej musiał. Nie sądził, że do tego dojdzie podczas jego kariery. Splótł palce, niczym do modlitwy. Łokcie oparte o kolana, powoli zaczynały drażnić jego skórę, ale nie przejmował się tym. Wbił wzrok przed siebie, chcąc zebrać chociaż jedną spójną myśl w swej głowie. Panował w niej jednak zbyt wielki chaos.
- Sunggyu?
Ten kobiecy szept wyrwał go z zamyślenia. Spojrzenie jego maleńkich oczu padło na właścicielkę. Stała nad nim lekko pochylona, z wyraźnym niepokojem wymalowanym na twarzy. Usiadła obok niego, kiedy wiedziała, że chłopak powrócił myślami do otaczającego go świata. Przez krótki moment milczała. Wydawało się, że każde z nich rozumiało zachowanie drugiego, a jednak wciąż trudno było dobrać słowa do rozpoczęcia jakiejkolwiek rozmowy.
- To moja wina. - powiedział nagle lider, przerywając tym samym panującą wokół nich ciszę.
Dziewczyna pokręciła głową i popatrzyła na towarzysza błagalnie.
- Nie obwiniaj się. Nie zrobiłeś nic złego. Winnego powinniśmy szukać wśród osób, które mają za zadanie pilnować swych podopiecznych, a kimś takim jestem...
- Przestań. - przerwał jej Sunggyu.
Wyprostował się i skierował wzrok ku sufitowi. Teraz to on chciał jej powiedzieć, by się nie obwiniała. To głupie. Sam robił to samo. Czy szukając winnego, rozwiążą zaistniały problem?
- Nie zatrzymałem jej... A mogłem. 
- Nie upilnowałam jej. A mogłam. 
Popatrzyli na siebie i przez chwilę, ich kąciki ust uniosły się ku górze, jakby ich wzajemna próba pocieszania się, naprawdę zadziałała. 
- Bezsilność mnie dobija. - mruknął i wstał, obracając się ku szybie, przy której cały czas siedział. Spojrzał na szpitalne łóżko, które znajdowało się w pomieszczeniu i na osobę, leżącą na nim. Aparatura do której był podłączony pacjent pokazywała wszystkie życiowe reakcje. Tętno, ciśnienie. Nie mogło jednak powiedzieć nic więcej, tak jak lekarze.
Nie wiadomo, kiedy pacjent się obudzi.
Pozostawał jeszcze jeden problem.
- Co ja mu powiem, kiedy się zbudzi? - szepnął Sunggyu i ostrożnie usadowił rozwartą dłoń na szkle. 
Dziewczyna podniosła się z siedzenia i obróciła, stając teraz obok wokalisty. 
- Nie martw się. Spróbujemy coś z tym wszystkim zrobić. - powiedziała i ułożyła swą dłoń na ręce chłopaka.
Oboje poczuli falę ciepła, która miała być jedynie wzajemnym wsparciem. Nic poza dotykiem nie mogła zrobić w tym momencie. Słowa niewiele zdziałają.
Chłopak spojrzał na towarzyszkę z nadzieją w oczach.
- Obiecujesz?
Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie i skinęła głową.
- Słowo menadżera.







~





- Angie? - powtórzył mężczyzna i podrapał się w tył głowy, próbując sobie cokolwiek przypomnieć. - Szczerze mówiąc... - zaczął niepewnie i schylił się nieco, by przypadkiem ktoś nie podsłuchał rozmowy.
Rozmawiający z nim chłopak również się nachylił, by ten poczuł się pewniej i kontynuował swą wypowiedź.
-  Wczoraj na stróżówce... Przysnąłem. Znowu. Więc nie jestem w stanie powiedzieć, czy ktoś wchodził lub wychodził wieczorem. Przepraszam. - wyjaśnił skruszony pracownik.
Chłopak westchnął niezadowolony. Wiedział, że uzyskanie jakichkolwiek wskazówek nie będzie proste, ale nie sądził, że już na początku odczuje trudność. Skłonił się w podzięce i pożegnał stróża, odchodząc od jego przydrożnej budki. Rozejrzał się wokoło i podrapał po policzku.
Szlaban był otwierany tylko przez stróża, więc żaden samochód nie mógł tu wjechać bez jego wiedzy. Czy były tu w ogóle jakieś kamery? 
- Przepraszam, mam jeszcze jedno pytanie. - powiedział, podchodząc do niedawno zaczepionego pracownika. - Czy są tu jakieś kamery, które padają na wjazd?
- Ach... Jest jedna przy szlabanie, która rejestruje numery wozów, które się tu pojawiają. - odpowiedział.
- Czy mógłby pan sprawdzić, czy ktoś tu wjeżdżał bądź wyjeżdżał wieczorem? To bardzo ważne. - poprosił, składając dłonie w błagalnym geście. Stróż wyraźnie się wahał, więc musiał go szybko przekonać, póki miał ku temu okazję. - Znam kilka koreańskich boysbandów, więc mogę panu załatwić płyty z autografami?
Te słowa najwyraźniej były dobrym kontrargumentem, bowiem oczy stróża zalśniły pełne zainteresowania.
- W sumie... zbliżają się urodziny mojej córki... - szepnął sam do siebie i pokiwał głową, spoglądając następnie na chłopaka. - Zobaczę, co da się zrobić. - dodał, w ten sposób kończąc rozmowę.
Szanse były znikome, a adrenalina podskoczyła w górę, kiedy nadszedł taki zwrot akcji w tej sytuacji.
Soryong poczuł się zaintrygowany i pełen nadziei, choć wciąż w głębi serca skrywała się ta nutka strachu, że niczego się pomocnego nie dowie.
Teraz wystarczyło jedynie dogonić towarzyszkę, która już od jakiegoś czasu rozmawiała z członkiem staffu, który odpowiadał za kręconą dramę.
- Rozumiem, dziękuję. - usłyszał, kiedy do niej podszedł i przystanął, przywitawszy się od razu z jej rozmówcą. - Czy możemy się rozejrzeć po budynku? - dopytała z uśmiechem.
- Jasne. Nie jesteśmy teraz w stanie dokończyć kręconych wczoraj scen, więc budynek stoi na razie wolny. - odparł mężczyzna, po czym pożegnał się z nimi i odszedł, zostawiając ich samym sobie.
Czerwonowłosa westchnęła i przeczesała dłonią swe kręcone pukle włosów.
- Nic nie widzieli, nic nie słyszeli, czy tak? - dopytał Soryong dla pewności, na co towarzyszka skinęła głową.
- Nie spodziewałam się szybkich efektów, ale... nadzieja na łatwe rozwiązanie była i  nadal jest. - odrzekła i spojrzała na chłopaka, z lekkim uśmiechem.
Mimo, że bardzo martwiła się o przyjaciółkę, nie chciała dać po sobie tego pokazać. Musiała być silna, nie tylko dla niej, ale i samej siebie, a przede wszystkim dla Vicky, która nie wiedziała jeszcze o tajemniczym zniknięciu siostry.
- Chodźmy. - szepnęła, wchodząc w głąb budynku i przemierzając korytarz.
Piętnaście minut szybko im zleciało, zwłaszcza, gdy w żadnym pomieszczeniu nie natrafili na nic nadzwyczajnego, co mogłoby ich do czegoś doprowadzić. Nala weszła na trzecie piętro, przystając przy jednej z kolumn i wyjmując dzwoniący telefon z kieszeni.
- Cześć, jak tam wasza wyprawa? - usłyszała w słuchawce dziewczęcy głos.
- Bezowocnie. - odparła Nala i jednocześnie z Kyane, wydała z siebie ciche westchnienie. Postanowiła sprostować fakty, które udało się ustalić, łącznie z nutką nadziei na nagrania z monitoringu przy szlabanie wjazdowym.
- Małymi kroczkami do przodu. - skwitowała Kyane, próbując brzmieć optymistycznie.
- Budynek jest dość duży, więc sprawdzanie go jeszcze nam trochę za...
Nala urwała, bowiem kiedy zrobiła kilka kroków w przód, coś zostało przez nią kopnięte. Zdziwiona podeszła do błyszczącej w cieniu kąta rzeczy i podniosła ku światłu. Zamrugała, obracając znajdę w dłoni.
- Nala? - usłyszała przy swym uchu głos Kyane, pełen niepewności.
- Telefon... - szepnęła stylistka. - Telefon Angie.. Na pewno... Poznaję go...
Obie zamilkły na moment.
- Rozładowany? - zapytała po chwili Kyane.
Nala przycisnęła jeden z klawiszy, po czym wyświetlacz zalśnił ukazując jakąś tapetę i prośbę o wpisanie hasła.
- Nie, ale jest zakodowany. - mruknęła niezadowolona Nala. - Ona zawsze musi wszystko utrudniać?
Menadżerka westchnęła, nie komentując tego. Wiedziała, że Angie stworzyła sobie hasło do komórki, by przypadkiem ktoś niepowołany nie dostał się do niego. Miała tam wiele kontaktów, a po ostatnich wydarzeniach związanych z dziwnym psychopatycznym fanem, wolała być ostrożna.
- Może wysłać go do jakiegoś informatyka albo hakera? - zaproponowała Kyane.
- To chyba nie będzie konieczne... - szepnęła Nala i uśmiechnęła się lekko. - Znam jedną osobę, która zna jej hasła. Ale czy warto ją w to mieszać?
Menadżerka zmarszczyła brwi, nie wiedząc na początku co ma na myśli. W końcu jednak wszystko stało się jasne. Bo była jedna osoba, która znała jej hasło, do wszystkiego.
- Zastanowimy się nad tym po waszym powrocie. - odezwała się po chwili.
- W porządku. Rozejrzymy się tu jeszcze, może znajdziemy coś więcej. - dodała Nala i pożegnała koleżankę, kończąc rozmowę.
Pojawił się znak na ich drodze do rozwiązania.
Dobry czy zły? Będzie pomocny? A może okaże się pustym śladem?





~




Zacisnęłam powieki i zmarszczyłam brwi, niezadowolona faktem, że jasne światło przeszkadza mi w spaniu. Powoli otworzyłam oczy, przysłaniając je ręką. Podniosłam się do siadu i ze zmrużonymi powiekami podeszłam do okna, by przysłonić je i odciąć światłu dostęp do pokoju. Spojrzałam jeszcze na panoramę Tokio, która rozpościerała się za szybą i uśmiechnęłam się delikatnie. Japonia była naprawdę piękna zimą, oczywiście kiedy podziwiało się ją zza zamkniętego pomieszczenia.
Stałam tak przy oknie z uśmiechem na twarzy, by po chwili pozwolić grymasowi zaskoczenia wedrzeć się na mą buzię. Otworzyłam szeroko oczy, przyciskając nos do szyby, a także dłonie, zapominając o prawdopodobnym palcowaniu.
JAPONIA?! JAKIM CUDEM?!
Odsunęłam się od okna i rozejrzałam wokoło lekko spanikowana. Ten pokój nie należał do mnie. Wyglądał bardzo podobnie do tego, który ucharakteryzowali scenarzyści do dramy, w której grałam. Byłam w hotelu znajdującym się w Tokio? Jak to możliwe? Podeszłam do łóżka, chcąc na nim usiąść. Musiałam złapać oddech i uspokoić emocje. Wtedy dotarło do mnie, że ktoś leży pod puchatą pierzyną. Niepewnie sięgnęłam do obróconego tyłem mężczyzny i złapałam go za ramię, obracając ku sobie.
- Lee Joon? - wydukałam zaskoczona.
Dlaczego spał obok mnie? Co my oboje robimy z dala od domów? Najchętniej bym go zbudziła i zapytała o wszystko, ale zanim by się wybudził, zanim skończyłby ze swoimi krzykami zdumienia i zanim zakończyłby swój własny monolog pytań, zdążę sama się czegoś dowiedzieć. Wystarczyło wyjść z pokoju i rozejrzeć się po korytarzu, a także znaleźć kogoś z obsługi. Dlatego podeszłam do drzwi wyjściowych i szarpnęłam za klamkę, jednak drzwi ani drgnęły. Zdziwiona pociągnęłam je jeszcze raz, potem pchnęłam w obawie, że może inaczej się je otwiera. Nawet próbowałam rozsunąć, chociaż widać było ewidentnie, że to najnormalniejsze drzwi.
- To niemożliwe... - szepnęłam zdumiona całą tą sytuacją.
Pomacałam się po kieszeniach dżinsowych spodni w poszukiwaniu własnego telefonu, ale go nie znalazłam. Powróciłam więc do części sypialnianej apartamentu, przystając przy nocnej półce, gdzie stał telefon. Sięgnęłam po słuchawkę chcąc spróbować się z kimś połączyć, jednak usłyszałam głuchą ciszę.
- Odłączony? - dodałam cicho, nie mogąc uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę.
Odłożyłam słuchawkę i siadłam na brzegu łóżka, próbując poukładać myśli. Była jednak zbyt wielka gmatwanina w mojej głowie. Pomasowałam skronie i zamknęłam oczy, próbując się skupić.
- Zastanów się Angie... Ostatnie co pamiętasz to...? - szepnęłam sama do siebie.
     Moją próbę połączenia szarych komórek przerwało ziewnięcie. Obróciłam głowę ku powoli wybudzającemu się chłopakowi. Lee Joon przeciągnął się niczym zadowolony z popołudniowej drzemki kociak. Spojrzał na mnie spod jeszcze nieco posklejanych powiek i uśmiechnął się łagodnie.
- Dzień dobry. - przywitał się, jakby budzenie się przy mnie było czymś normalnym.
- Trzy... Dwa... Jeden... - mruknęłam pod nosem i przewróciłam oczami, kiedy moje podejrzenia się sprawdziły.
Mężczyzna zrobił nagle wielkie oczy i mimo, że miał na sobie koszulkę, pozasłaniał się całą pościelą, wycofując na koniec łóżka i tym samym lądując na podłodze z donośnym hukiem i mimo wszystko, cichym jękiem. Podniósł się do siadu z poczochranymi włosami i dmuchnął w grzywkę, rozglądając się wokoło.
- Czy my... - zaczął niepewnie.
Zamrugałam zdziwiona, po czym zrobiłam poirytowaną minę.
- Oczywiście, że nie! Zwariowałeś?!
- W sumie racja. Jesteś dla mnie za młoda. Wolę starsze kobiety.
Pokręciłam głową, nie wierząc, że rozmawiałam z nim na takie tematy.
- Nie, nie wiem. - odrzekłam, kiedy zobaczyłam jak otwiera usta. - Nie mam pojęcia. - dodałam, gdy znów to zrobił. - Naprawdę. - zakończyłam, przewidując jego kolejne pytanie.
- Czytasz w myślach? - zapytał po chwili milczenia.
Westchnęłam i parsknęłam śmiechem.
- Tylko u ludzi z mózgiem. Ty po prostu byłeś do przewidzenia.
Chłopak zmrużył oczy, po czym westchnął i podrapał się po karku.
- Więc wychodzi na to, że żadne z nas nie wie, skąd się tu wzięliśmy? - zapytał.
- Nie mogę sobie przypomnieć. - szepnęłam i spuściłam głowę, spoglądając na pulchną poduszkę.
- A co jest ostatnią rzeczą jaką pamiętasz? - dopytał Lee Joon, siadając na skraju łóżka. - Może zaczynając od początku, do czegoś dojdziemy?
Zastanowiłam się chwilę. To nie był głupi pomysł. Wytężyłam swe myśli, próbując sobie cokolwiek przypomnieć.
- Chciałam coś ważnego powiedzieć Howonowi... - szepnęłam i zmarszczyłam brwi, doznając olśnienia. - Tak... Rozmawiałam z Hoyą...






- Wychodzicie? - zapytałam zaskoczona, kiedy zespół kończył pomagać nam w sprzątaniu po śniadaniu. 
- Mamy świąteczny fanmeeting. - wyjaśnił Sungyeol, który tak jak wszyscy starał się ignorować nucenie kolęd przez Woohyuna.
- Mieliśmy spędzić ten dzień razem, przygotowując wszystko do jutrzejszej Wigilii. - zaoponowałam, nie ukrywając swego niezadowolenia.
- Wybacz, nie mamy wpływu na nasze schedule. - przeprosił Sungjong, który już ubierał buty.
- Też nie byliśmy zbyt szczęśliwi, że jednak musimy iść do pracy. - dodał Sunggyu. 
- Ale Ty też masz dziś jeszcze jakieś nagrania, prawda? Czas Ci szybko zleci i ledwo się obejrzysz, a znów się zobaczymy. - powiedział Hoya z uśmiechem.
- Ale... Ale... - zaczęłam niepewnie, widząc, jak wszyscy z zespołu są już praktycznie gotowi do wyjścia. - Ale ja muszę Ci coś ważnego powiedzieć. - dodałam szybko, łapiąc go za ramię, nim zdążył zrobić krok ku drzwiom.
Tancerz spojrzał na mnie zdziwiony, po czym poczochrał mnie po głowie i uśmiechnął się szeroko. 
- Wyznasz mi swe uczucia podczas świątecznej kolacji. - powiedział żartobliwie.
- Hoya, to nie jest śmieszne. Mówię poważnie - odparłam niezadowolona z jego żartów. - Chociaż te pięć minut. Chyba Cię nie zbawi? To aż taki problem? - dodałam urażona. 
- Samochód na dole czeka. Musimy iść. - wtrącił Sunggyu z przepraszającym wyrazem twarzy.
-  Naucz się Angie cierpliwości. Wiesz, że to wina mojej pracy, a nie moich własnych wymysłów. - stwierdził Hoya spokojnie i schylił się, by pocałować mnie w policzek, jednak ja odwróciłam głowę, nie powalając mu na to. Tancerz westchnął i wzruszył ramionami. - Przesadzasz.... - mruknął.
- Zapomnij. Nic nie mówiłam. Idź sobie. W nosie to mam. - odparłam i ruszyłam w stronę swojego pokoju.
- Zadzwonię do Ciebie później to pogadamy. - zawołał za mną jeszcze.
- To nie rozmowa na telefon. Zresztą, nieważne. Zapomnij! - krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami.
Nie powinnam tak reagować, ale ta sprawa ze stalkerem mnie powoli wyżerała od środka.






- Chciałam mu coś naprawdę ważnego powiedzieć. - szepnęłam i westchnęłam. - Tak... Chodziło o stalkera...
Lee Joon uniósł brew w pytającym geście. Chcąc nie chcąc, postanowiłam mu wszystko wyjaśnić, zwłaszcza jeśli okaże się, że to z winy ów prześladowcy tu wylądowaliśmy. Chłopak wysłuchał uważnie wszystkiego co miałam mu do powiedzenia i co jakiś czas kiwał głową na znak zrozumienia. Zastanawiał się nad tym zagadnieniem, bowiem widział, że to poważny problem. Kiedy skończyłam swe wyjaśnienia, westchnął i podrapał się w tył głowy.
- Nieciekawie... Wiem przez co przechodzisz, chociaż nie miałem aż tak wyrwanego z filmu ekscesu. - powiedział po dłuższym przemyśleniu. - Więc kiedy zawiozłem Cię do szpitala...
Skinęłam głową.
- Tak. On o tym wiedział. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby, tym samym łapiąc mocno materiał pościeli, by opanować rosnącą we mnie złość i wyrzuty sumienia.






Nie potrafiłam się skupić na odgrywaniu swojej roli. Cały czas błądziłam myślami przy stalkerze, zastanawiając się, kto to mógł być i czy nawet w tej chwili robił zdjęcia z ukrycia. Zamiast pamiętać o swej pracy, rozglądałam się czasem wokoło, nawet w trakcie nagrywanych scen, przez co burzyłam cały system.
- Zróbmy sobie przerwę! - zawołał reżyser, który podszedł do mnie, kiedy tylko opuściłam przygotowany dla nas w budynku pokój hotelowy. 
- Przepraszam. To moja wina. Wiem o tym. - powiedziałam szybko, sprawiając, że mężczyzna cofnął się na moment i przyjrzał mi się uważnie, jakby nie był do końca pewien, czy faktycznie rozmawiał ze mną.
- Hmm. N-no tak. Nie wiem co się dzieje, ale dobrze by było, gdybyś sobie to rozwiązała jakoś, bo w przeciwnym razie nie będziemy w stanie nakręcić żadnej sceny z udziałem Twojej bohaterki. Bez głównych postaci trochę trudno o dramę, nie sądzisz? - powiedział reżyser, wymuszając na koniec swych słów uśmiech. 
Silił się na krzyk, ale wiedział, że w moim przypadku to nic nie zdziała, a wręcz przeciwnie, dolałby oliwy do ognia. Uspokoił go chyba fakt, że przyznałam się do błędu. Nie zdziwiłabym się, gdyby właśnie to teraz notował w swoim zeszyciku.
- Wszystko w porządku? - zapytał Lee Joon, który podszedł do mnie w wolnej chwili. Podał mi butelkę wody i uśmiechnął się łagodnie.
- Dzięki... - szepnęłam i upiłam kilka łyków, następnie kręcąc głową. - Jestem trochę rozkojarzona. To wszystko.
- Świąteczny czas to taki okres, kiedy bardziej zastanawiamy się nad rzeczami niezwiązanymi z pracą. Rozumiem to. Nauczyłem się nad tym panować, a i Ty po większej praktyce dojdziesz do tego. - powiedział i skinął głową ku Doojoonowi, który podszedł do nas.
- I co? Jak się czujesz? Wszystko dobrze? Wyglądałaś, jakbyś była w innym świecie. - stwierdził z nutką rozbawienia w głosie. Pewnie chciał rozweselić mnie i zmienić panującą w powietrzu atmosferę.
- Coś Cię martwi? - zapytał Lee Joon. Kiedy skinęłam głową, zaśmiał się cicho. - Masz to wypisane na twarzy. 
- Pokłóciłam się z przyjacielem. To było niepotrzebne... Powinnam przeprosić, ale nie wiem czy dam radę. - powiedziałam cicho, jakby w obawie, że ktoś niepowołany usłyszy takie wyznanie z mojej strony. 
Już wystarczyły mi zdumione wyrazy twarzy Doojoona i Lee Joona.
- W takich sytuacjach, najczęściej się przeprasza drugą osobę... - przyznał lider Beast, drapiąc się w tył głowy. 
- Ale to też jego wina, chodziło tylko o pięć minut rozmowy. A on miał problem. - burknęłam niezadowolona.
- Możliwe, że teraz tak samo jak Ty, zastanawia się nad tym, co zrobił. Jeśli spotkacie się później i porozmawiacie, pewnie nie tylko on usłyszy przeprosiny. - stwierdził Lee Joon i położył dłoń na mym ramieniu. - Nie martw się tym teraz. Wszystko będzie dobrze.
Westchnęłam i skinęłam głową.
Obaj mieli rację. Wszystko sobie wyjaśnimy. Teraz nie czas na rozmyślanie o tym, nawet jeśli faktycznie mnie to martwiło. Czy takie zachowanie było normalne? Nie dla mnie. A dla ludzi zakochanych? Czy to właśnie świadczyło o moich uczuciach do Howona? 
- Kretyn... - dodałam szeptem i zamrugałam, kiedy usłyszałam ogłoszenie o końcu przerwy.
- Chcesz jeszcze chwile poczekać? - dopytał Doojoon, który pochylił się nade mną, by przyjrzeć się mojej twarzy. Wydawał się równie strapiony co jego towarzysz. Pokręciłam przecząco głową. Postanowiłam wziąć się w garść i po prostu skupić się na swojej pracy. W końcu w niej byłam.
I udawało mi się to przez następny czas. Nawet nie zauważyłam, jak szybko czas przeleciał. W przerwach obaj koledzy starali się o pozytywną atmosferę i zawsze próbowali mnie rozśmieszać, co pomogło mi całkowicie zapomnieć o sprzeczce, którą niepotrzebnie wszczęłam. 
Do czasu.
Kiedy nastała jedna z kolejnych przerw dzisiaj, podeszłam do swej torby, by sprawdzić telefon. Zamrugałam zdziwiona, widząc ogromną ilość nieodebranych połączeń. Praktycznie od każdego członka zespołu Infinite, a także samej Nali i mojej menadżerki. I to wydzwaniali tak od dobrej półtorej godziny. Chciałam oddzwonić, ale Myungsoo mnie ubiegł, ponownie wybierając mój numer.
- Czego chcesz? - zapytałam, odbierając.
- Angie... - zaczął niepewnie Visual.
Przewróciłam oczami, spodziewając się tego. Nie wie czemu do mnie zadzwonił? A może zastanawia się, co w ogóle miał powiedzieć? Albo się pomylił?
- Tak? - zapytałam, powstrzymując się od głupich komentarzy.
- Słuchaj... Bo...
Brew mi drgnęła pod wpływem irytacji.
- Myungsoo wyduś to w końcu z siebie, bo nie mam czasu na czekanie aż w końcu Twój mózg odnajdzie się na etapie ewolucji. Jestem w pracy, zresztą podobno wy też więc...
- Hoya jest w szpitalu. 
Znieruchomiałam i otworzyłam szeroko oczy. Słowa tak nierealne odbiły się echem w mojej głowie. 
- C-co powiedziałeś? - wydukałam, nie potrafiąc ukryć swego szoku i rosnącej paniki.
- Miał wypadek. W jego samochód uderzył inny kierowca... - wyszeptał Myungsoo, równie przejęty.
Teraz rozumiałam, skąd jego problem z dobraniem słów. Nie wiedział, jak mi to powiedzieć.
- Gdzie? - wyszeptałam, wsłuchując się w jego instrukcje.  - Już jadę.
Rozłączyłam się szybko i podbiegłam do reżysera, który właśnie rozmawiał z Lee Joonem. Pokłoniłam się, wprawiając w zdumienie stojącą przede mną dwójkę.
- Przepraszam, ale... mój przyjaciel jest teraz w szpitalu. Miał wypadek. Muszę do niego pojechać. Proszę, czy mogę dziś wyjść wcześniej? - zapytałam, zaciskając palce w piąstki, byle tylko jakoś opanować emocje.
- J-jesteś główną postacią w tej dramie, więc jak mamy... - tu reżyser urwał, bowiem Lee Joon przystanął obok mnie i również się pokłonił.
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Proszę jej pozwolić. Wezmę na siebie odpowiedzialność, jeśli takowa będzie konieczna. - powiedział z przekonaniem, trwając przy mym boku.
- Lee Joon, dlaczego Ty... - zawiesiłam głos i podniosłam głowę, słysząc westchnienie ze strony reżysera. Drapał się po karku, patrząc na nas spod przymkniętych powiek.
- W porządku. Gdyby to ktoś mnie bliski nagle miał wypadek, też bym tak popędził ile w nogach sił. Idź więc. Ale uważaj na siebie. - powiedział, uśmiechając się lekko.
- Dziękuję. - odrzekłam i jeszcze raz się pokłoniłam, tym samym podchodząc do krzesła, na którym były rozłożone moje rzeczy. Pozbierałam je i schowałam do torby.
- Gdzie idziesz? - spytał zdziwiony Doojoon, który podszedł do mnie.
- Muszę iść. - odrzekłam tylko, zakładając kurtkę.
- Nie możesz sobie po prostu pójść. Znowu uciekasz od nagrywań? Kolejny kaprys? - zapytał niezadowolony lider.
Spojrzałam na niego zdziwiona tym wyskokiem.
- Nie, mam coś ważnego do załatwienia. Powiedziałam. Nie musisz znać szczegółów. - odburknęłam i odwróciłam się na pięcie, by odejść. Zostałam jednak zatrzymana przez silny uścisk na mym nadgarstku.
- Czy nie możesz mi po prostu powiedzieć o co Ci chodzi? - zapytał Doojoon, patrząc na mnie spod zmarszczonych brwi.
- Puść ją. - zaoponował Lee Joon, który podszedł do mnie od razu. - Ktoś jej bliski jest w szpitalu. Musi się tam udać. 
- Och... - wydusił z siebie zszokowany lider Beast. Spojrzał na nadgarstek, który wciąż ściskał i zażenowany puścił mnie w końcu, spuszczając przy tym głowę w geście zawstydzenia. - Wybacz, ja myślałem, że Ty znowu...
- Nieważne. Nie mam na to czasu. - odrzekłam, ruszając w stronę wyjścia.
- Zawiozę Cię. - dodał Lee Joon, który złapał tylko swoją kurtkę i podążył za mną.





- Wypadek? - powtórzył Lee Joon ze zmartwioną miną. - Nie jechali całą grupą w vanie?
Westchnęłam cicho i spuściłam głowę.
- Jechali... Na fanmeeting tak. Ale po jego zakończeniu... - zawiesiłam głos i przygryzłam dolną wargę. - Wtedy to była już moja wina.





Wbiegłam do szpitala, zatrzymując się dopiero przy recepcji. 
- Przepraszam, gdzie leży Lee Howon? - zapytałam, z ledwością łapiąc oddech.
- Bardzo mi przykro, ale nie mogę nikomu udzielać takich informacji. No a poza tym, nic mi nie wiadomo o takim pacjencie. - stwierdziła pielęgniarka.
- Nie chrzańcie mi tu! - krzyknęłam, uderzając pięścią o ladę.
Wiedziałam, że robią to, by chronić jego tożsamość, ale media i tak się w końcu dowiedzą. Nie będą w stanie tego długo ukrywać, a ja... ja musiałam tam być.
- Proszę się nie awanturować, bo wezwiemy ochronę. - zaoponowała druga pielęgniarka.
- Oj wzywaj, bo może Ci się zaraz przydać!  - warknęłam i zamilkłam, słysząc, jak znajomy głos woła me imię. 
Obróciłam się, by zauważyć Sungjonga, który najwyraźniej czekał na mnie na dole, a moje krzyki pomogły mu w znalezieniu się nawzajem. 
- W porządku. Jest z nami. - powiedział, podchodząc do recepcji i uśmiechając się do pielęgniarek.
- Sungjong, gdzie on jest? Co się stało? Muszę go zobaczyć. - zaczęłam, ignorując uśmiechające się do niego pracownice.
Wokalista pogładził mnie po ramieniu i pokiwał głową, obiecując zaprowadzić do rannego kolegi. Nie odpowiedział jednak na żadne z moich pytań, twierdząc, że nie jest do tego odpowiednią osobą. Całą jazdę windą niecierpliwiłam się. Miałam wrażenie, że trwa to w nieskończoność. Niewiedza mnie wykańczała.  W końcu wyszliśmy na korytarz, którym idol poprowadził mnie do zamkniętej sali, przed którą siedzieli inni członkowie Infinite, a także Nala i Kyane oraz bliźniacy. Wielka grupa, w której poczułam się nagle osaczona. Każdy chciał mnie przytulić i wesprzeć, ale nie tego teraz chciałam. 
Spojrzałam na Sunggyu, który nie podszedł do mnie, a jedynie spoglądał z bólem w oczach. 
- Czemu czujesz się winny? - zapytałam, wiedząc, że właśnie takie miał odczucia.
Podeszłam do niego, pozwalając mu na objęcie mnie. Nie sądziłam, że jego uścisk będzie tak silny, a zarazem pełen desperacji. Czułam, jak jego zaciśnięte na mej kurtce palce drżały.
- Gyu? - wyszeptałam, gładząc go po plecach. - Co się stało?
- Przepraszam... To moja wina... Gdybym go zatrzymał... - wyjąkał lider i odsunął się ode mnie, pozwalając mi podejść do szyby.
Zrobiłam dwa powolne kroki, w obawie co tam zobaczę. Nogi się pode mną ugięły, kiedy stanęłam twarzą w twarz z rzeczywistością. Bo właśnie tam, na szpitalnym łóżku leżał Hoya. Przypięty do wszelkiej maści aparatury, śpiący i nieświadomy naszej obecności.
- Kiedy nasz meeting się skończył, Hoya chciał Ci zrobić niespodziankę i pojechać do Ciebie na plan filmowy. Wiedział, że to, co chciałaś mu powiedzieć rano, musiało być dla Ciebie bardzo ważne, więc nie chciał tracić czasu... - zaczął spokojnie Sungyeol, który przystanął obok mnie i lidera.  - Taksówkarz jednak stracił panowanie nad kierownicą, kiedy drugi samochód w nich uderzył i wypadł z drogi... 
- Nie wiemy kiedy się obudzi, ale to na pewno nastąpi. Jego obrażenia nie były krytyczne, a lekarze zapewniają, że to wyjątkowo łagodny wypadek. - dodał Soryong.
- Łeeeee, Hoooyaaaa! - usłyszałam wycie zasmarkanego Woohyuna. 
Zacisnęłam palce, próbując opanować emocje, które wzrastały we mnie z każdą minioną sekundą. 
To nie wina Sunggyu, czy innych członków Infinite.
To nie wina kierowcy, ani jednego, ani drugiego.
To nie wina Howona.
To ja.
Gdyby nie moja kłótnia, nie te słowa, które rano powiedziałam... Nie doszłoby do tego.
To ja jestem winna wypadkowi.
Wtedy usłyszałam dźwięk sms-a. Spojrzałam na wyświetlacz i zmarszczyłam brwi, wściekła z faktu, do kogo należał ten numer.
- Ostrzegałem, że prędzej czy później coś się stanie... - przeczytałam ledwo słyszalnym szeptem, po czym zacisnęłam zęby, powstrzymując się od wrzasku.
- Dość tego. Czas na konfrontację. Nikt nie będzie mi bezkarnie niszczył życia. Ani mnie, ani nikomu mi bliskiemu. - powiedziałam, wprawiając w osłupienie obecnych wokoło towarzyszy. 
Nie czekając na ich reakcję, po prostu pobiegłam w stronę windy, nie reagując nawet na zawołania ze strony moich przyjaciół. 
"Chcesz się spotkać? Zróbmy to teraz. Udowodnię Ci, że ze mną się nie zadziera."
Taką wiadomość, z dopiskiem miejsca spotkania wysłałam stalkerowi.    






- O rany... Angie... - zaczął niepewnie Lee Joon, nie wiedząc, jak nawet zareagować. Zaraz jednak oprzytomniał i usiadł bliżej mnie, łapiąc za ramiona i spoglądając mi w oczy. - Nie zrobiłaś nic złego. Nie obwiniaj się, rozumiesz? To są sytuacje losowe, nie przewidzisz tego.
- Gdybym powiedziała parę słów mniej... Hoya nie poczułby się, jakby zawiódł moje oczekiwania!
- Słowa nie mogą doprowadzić do wypadku, tylko ludzie. A Hoya to przecież silny facet. Za bardzo mu na Tobie zależy, by ot tak pozwolić sobie na poddanie się bez walki. - wyjaśnił Lee Joon, uśmiechając się delikatnie.
Pokiwałam głową, dziękując mu za okazane wsparcie.
- Skąd... skąd wiesz, że ja i on... - zaczęłam niepewnie.
Nie pamiętam, bym mówiła mu coś takiego.
- Sposób w jaki mówisz o nim, no i sam fakt, że jakaś kamerka nagrała was w pokoju, kiedy byliście we dwoje. Sama to powiedziałaś. Angie proszę Cię, nie jestem aż tak tępy, za jakiego mnie miałaś. - stwierdził z rozbawieniem. - I co? Spotkałaś się z tym stalkerem? - dopytał, tym samym wracając do głównego tematu.
Westchnęłam i spojrzałam w sufit.
- Chyba tak... Skoro jestem tu.
- Chyba?





Był już wieczór. Cały budynek stał opustoszały, jedynie słyszałam echo moich stąpających butów. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i na godzinę, która już była. Może on się nie pojawi? Może wyczuje podstęp? Ale żadnego nawet nie ma! Byłam tu przecież sama. Nie jestem głupia. Mam plan, ale nie wymagał on dodatkowych środków w postaci wsparcia.
Przeszłam się jeszcze korytarzem, przeglądając wysłane wiadomości. Stalker mi nic nie odpisał, ale na pewno odczytał sms-a. Jeśli ciągle mnie obserwował, to i musiał odbierać wiadomości z tej przeklętej, niezarejestrowanej komórki.
W pewnym momencie dotarły do mnie kroki i nie zdążyłam na nie zareagować. To były zaledwie dwa susy, kiedy napastnik doskoczył do mnie i złapał od tyłu, przyciskając przedramię do mojej klatki piersiowej. Złapałam jego rękę, próbując ją od siebie odsunąć i wtedy przyłożył mi wolną dłonią kawałek materiału, który wydzielał dziwny zapach. Poczułam się dziwnie senna.
Chloroform!
Nie przewidziałam tego!
Upuściłam telefon, który wylądował gdzieś niedaleko na podłodze. Moje oczy wbrew mojej woli zamknęły się, a całe moje ciało opuściły siły.
Byłam zdana na łaskę swego oprawcy.






- Więc tak musiałam się tu dostać. Potraktował mnie środkiem przez który straciłam przytomność i wywiózł tutaj. - powiedziałam, zrozumiawszy sens całej tej sytuacji. - Ale po co?
- Nie mam pojęcia, ale to wyjaśnia, dlaczego znalazłem Cię leżącą na podłodze. - powiedział Lee Joon, który sam najwyraźniej zaczął sobie wszystko przypominać.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Wróciłem tego dnia wieczorem do budynku, bowiem zostawiłem tam swój telefon. Zamiast wziąć ten prawdziwy, przez przypadek wziąłem ze sobą ten, który użytkuję jako główny bohater. Kiedy szedłem do sali, gdzie zawsze się przebierałem, zauważyłem jak ktoś leży na ziemi. Podbiegłem i zobaczyłem, że to Ty. Byłaś nieprzytomna. Próbowałem Cię ocucić i zamierzałem zadzwonić po kogoś by pomógł, ale wtedy poczułem silny ból w okolicach potylicy i sam straciłem przytomność. - mruknął i złapał się za wspomniane miejsce, wydając z siebie cichy syk. - Chyba mam guza.
- Najwyraźniej przerwałeś stalkerowi robotę i dlatego tu jesteś. Byłeś niepotrzebnym świadkiem. - skwitowałam.
- N-nie mów tak. Tacy przeważnie kończą w rynsztoku. - wyjąkał zniesmaczony aktor, którego aż przeszedł dreszcz.
Westchnęłam cicho i spojrzałam jeszcze raz na wnętrze pokoju. Podeszłam do szafy i otworzyłam ją, orientując się, że są tu rozpakowane ubrania. Wszystkie należały do garderoby bohaterów, których graliśmy w dramie.
Czy to miało w ogóle sens?
To tak, jakbyśmy tu mieli spędzić swój najbliższy czas.
Ale... jutro Wigilia...
- Kiedy mówi się o niezapomnianych świętach, chyba nie to ma się na myśli. - powiedziałam i zatrzasnęłam drzwi szafy.







~





Wszyscy mieli zebrać się w salonie apartamentu, w którym mieszkały dziewczyny. Sunggyu chciał zostać i pilnować kolegę leżącego w szpitalu. Pozostali mieli wrócić i wraz z Nalą, która szykowała napoje dla wszystkich, oraz Kyane mieli omówić to, co zdołali się dowiedzieć dotychczas. Menadżerka postanowiła wykorzystać fakt, że jeszcze czekali na towarzyszy i weszła do pokoju Angie, by móc się w nim rozejrzeć.
- Ona Cię zabije, jak się dowie. - usłyszała nagle za sobą, przez co aż podskoczyła przestraszona.
Spojrzała za siebie i odetchnęła z ulgą, widząc stojącą w drzwiach młodszą siostrę aktorki.
- Nie zdąży, jeśli wcześniej umrę na zawał serca. - odparła z nutką sceptycyzmu w głosie, choć na twarzy widniał uśmiech.
Wróciła do przeglądania półek z książkami, a także innych miejsc, nawet najmniej podejrzanych.
Młodsza dziewczynka obserwowała to wszystko z nieukrywanym zdziwieniem.
- Czego szukasz? - zapytała.
- Czegoś podejrzanego. - odpowiedziała odruchowo, zapominając na moment, że rozmawia z Vicky. - Znaczy... pożyczałam Angie książkę i mi jej nie oddała.
- Dlatego szukasz jej pod łóżkiem?
Kyane podniosła się z podłogi i uśmiechnęła niewinnie.
- Moja siostra zniknęła i ja to wiem, nie musicie udawać, że nic się nie stało. - stwierdziła dziewczynka, wprawiając menadżerkę w osłupienie. - Nie jestem małym dzieckiem. Widzę i słyszę więcej, niż wam się wydaje.
Kyane westchnęła, uznając, że się poddaje. Nie miała wyjścia, nie okłamie jej już, zwłaszcza jeśli słyszała rozmowy, jakie odbywały się między pozostałymi.
- Więc czego tak naprawdę szukasz? - ponownie zagadnęła młodsza.
- Angie mówiła, że ktoś ją prześladuje. Jakiś sasaeng. Dostawała zdjęcia, które ktoś zrobił je właśnie w tym pokoju, ale to by oznaczało, że gdzieś tu była ukryta kamera. - wyjaśniła Kyane, która przystanęła przy szafce z różnymi papierowymi stworkami i innymi plastycznymi wytworami.
- To moja półka. - powiedziała z dumą w głosie Vicky. - Znaczy... Angie, ale ja ją tak ozdobiłam.
- Ona się na coś takiego zgodziła?
- Nie miała wyjścia. Zagroziłam, że powiem cały alfabet za pomocą bekania. - odparła dziewczynka, uśmiechając się szeroko.
Kyane skrzywiła się obrzydzona i już chciała odsunąć się od półki, kiedy coś przykuło jej uwagę.
- A co to? - zapytała, wskazując na figurkę kotka.
- Aaaa to. Prezent od Doojoona. Lee Joon to przyniósł, bo ten drugi bał się spotkać z Angie. Znaczy, ona gadała, że to burak jest i kretyn i strasznie upierdliwy. - wyjaśniła i podeszła do szafki, by zdjąć kotka. - Śmieszny jest, bo mu się czasem oczy tak świecą. Angie mi nie wierzy, ale tu na pewno jest jakiś przycisk. - powiedziała zafascynowana Vicky, pewna, że odkryje jakąś tajemnicę. Potrząsnęła figurką, niestety w pewnym momencie ją wypuszczając z rąk. Przedmiot runął na podłogę i rozpadł się, wypełniając pomieszczenie swym, niewielkim zresztą, hukiem. Zaraz potem nastało milczenie.
- Cóż... Skoro go nie lubi... to może mi wybaczy? - zapytała nieśmiało Vicky.
Kyane kucnęła, by pozbierać to, co z figurki zostało, a dziewczynka zaczęła swój monolog, pełen przerażenia.
- Schowaj mnie! Schowaj! Zepsułam figurkę! Wszystko na marne, po co ja ją dotykałam!
Menadżerka zmarszczyła brwi, zauważając coś błyszczącego wśród odłamków.
- Niekoniecznie... - szepnęła i uniosła błyskotkę wyżej, by móc się jej przyjrzeć. - Chyba dokonałaś właśnie ciekawego odkrycia...
- He?
Kyane nie zdążyła jej nic wyjaśnić, bowiem dźwięk otwieranych drzwi przerwał ich rozmowę. Od razu wyszły z pokoju, przystając w salonie, gdzie każdy chłopak rozsiadał się już wygodnie.
- A gdzie Woohyun? - zapytała Nala zdziwiona brakiem jego wyskoku pełnego pisku.
- Nie chcieliśmy zostawić Sunggyu samego. Woohyun to jego najbliższy przyjaciel, więc to dobrze, że właśnie on postanowił zostać. - wyjaśnił Sungyeol, uśmiechając się łagodnie.
- Tak, jak puszczą mu  nerwy, to wyżyje się na nim. On i tak zawsze ryczy, więc co za różnica z jakiego powodu? - dodał rozbawiony Daeryong.
Pozostali postanowili zignorować jego słowa, chociaż wiadomym było, że trochę racji miał.
- Podsumujmy to, co już wiemy. - zaczęła Kyane, kiedy wszyscy byli już gotowi do rozmowy.
Niektóre wątki wracały ponownie, by móc je na nowo przeanalizować. Chociażby to, co udało im się dowiedzieć podczas rozmowy z pracownikami budynku, gdzie kręcona była drama.
- Jeśli telefon jest zakodowany, to co nam to daje? - zapytał Sungyeol.
- Właściwie całkiem sporo, bo jest ktoś, kto wie, co z tym fantem zrobić. - powiedziała Nala, na którą padły teraz wszystkie spojrzenia. - Tak się składa, że znam kogoś, kto wie, jakich haseł używa Angie. - to mówiąc, spojrzała znacząco na Vicky, tak jak i pozostali.
Niezbyt kumata dziewczynka, obróciła się za siebie, jakby osoba, o której była mowa, stała gdzieś w oddali. Kiedy zorientowała się, że nikogo tam nie ma, powróciła wzrokiem do swych gości.
- Ooooooo, że o mnie mowa? - zapytała, wskazując na siebie i uśmiechnęła się szeroko. - A no znam.
- Przecież Angie na pewno nie zostawiłaby znanego Ci hasła. Włamałabyś się bez problemu, i co? - odparł Daeryong, który powątpiewał w tę możliwość.
- Nie zmieniłaby hasła. Nie w sytuacji, której się znalazła jakiś czas temu. - skwitowała Kyane, nie kwapiąc się do wyjaśnień.
Ona sama była świadoma, że skoro pojawił się problem stalkera, to lepiej było zachować hasła tak, by ktoś znał je w razie potrzeby. To właśnie na jej komputerze i telefonie znajdowały się ewentualne dowody.
 Nala podała Vicky komórkę, by ta mogła potem na spokojnie wpisać hasło.
- Znalazłam dzisiaj w pokoju Angie ten mały elemencik. - dodała Kyane, pokazując wszystkim miniaturową rzecz, którą trzymała teraz w dłoni. - To mini kamerka. Nagrywa, robi zdjęcia. - wyjaśniła jeszcze, widząc zdziwione miny pozostałych.
- W pokoju Angie? Ale czemu? - dopytywali zdezorientowani.
- Przyczynę zostawmy na później. Sęk w tym, że była ukryta w figurce, którą Angie otrzymała od kogoś. Możliwe, że jest to nasz sprawca. - skwitowała Kyane.
Nie chciała teraz tłumaczyć faktów związanych z psychicznym fanem, ani tego, kto faktycznie stał za prezentem, który otrzymała aktorka. Straciłaby wiele czasu na wyjaśnienia, które były przecież całkiem logiczne. Poza tym, kiedyś powątpiewała w winę osoby, która podarowała ów prezent. Teraz, sprawy się miały się inaczej. Była już jakaś konkretna poszlaka.
- Ktoś ją obserwował, to znaczy, że to było w jakimś stopniu zaplanowane? - zagadnął Sungyeol.
- Albo po prostu nadarzyła się dobra okazja. - dodał Sungjong.
- Cóż, może kamery przy stróżówce coś jednak wykażą i uda nam się zebrać więcej informacji. - napomknął Soryong.
- Oby. Fakt, że Angie zniknęła nie będzie wiecznie tajemnicą, tak samo jak pobyt Howona w szpitalu. To szok, że ten jeden dzień wytrzymały media w ciszy, ale prędzej czy później ktoś może to wydać do telewizji, a wtedy będzie trudniej cokolwiek przeszukiwać. - mruknął Dongwoo.
- Najważniejsze, że grono wtajemniczonych składa się tylko z nas wszystkich tu zebranych i Woohyuna oraz Sunggyu. No dobra, jeszcze CEO, choć wie tylko o Howonie w szpitalu. Zniknięcie Angie trzeba zachować w tajemnicy tak długo, jak to tylko możliwe. - wyjaśniła Kyane z determinacją w głosie.
Wszyscy potaknęli jej, nie mając zamiaru się kłócić. Ich rozmowę przerwało pukanie do drzwi. Lokatorzy popatrzyli po sobie pytająco, bowiem żadne z nich nie spodziewało się gościa.
- Może zamówiłam pizzę, a nie pamiętam? - powiedziała sama do siebie Vicky, która podążyła w stronę przedpokoju, by otworzyć drzwi. Kiedy szarpnęła za klamkę, otworzyła szeroko oczy, zdumiona tym, co zobaczyła. Niezapowiedziani goście mogli bardzo utrudnić sprawę.
- Co wy tu robicie?! - zawołała zszokowana Vicky.
- Niespodzianka! Wesołych Świąt! - zawołała kobieta i przytuliła dziewczynkę, zaraz ją całując.
- Co wy tu robicie? Czy tak się wita rodziców po długiej rozłące? - dopytał mężczyzna, śmiejąc się i czochrając dziewczynkę po głowie.
- Rodzice?! - zawołali wszyscy zebrani w salonie, patrząc z przerażeniem na Kyane.
Dziewczyna skrzywiła się i stuknęła w czoło.
Sprawa się skomplikowała.
Czy może być gorzej?













Nareszcie pojawił się rozdział! I to nie tak źle, bo minęły zaledwie dwa miesiące od poprzedniego. Jestem z siebie dumna, nawet jeśli niezbyt dobrze to o mnie świadczy.
Spóźnione życzenia dla Dongwoo, bowiem urodzinki obchodził. <3
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu, mimo, że nie jest on pełen komizmu, jak przeważnie bywało. Życie nie jest kolorowe, nie zapominajmy o tym i tutaj bohaterowie też muszą o tym pamiętać.
Wciąż zapraszam was na aska, chętnie was poznam, więc pytajcie i zostawiajcie namiary. :)
Wszystkie zaległości na blogach, których adresy mi pozostawialiście, na pewno nadrobię, zwłaszcza, że jutro powinnam znaleźć odrobinę czasu.
Proszę was o cierpliwość. :)
Pozdrawiam i dziękuję, że wciąż tu zaglądacie!
Każdy z was, jest motorem do pisania tego opowiadania. ^^



8 komentarzy:

  1. Przez Ciebie i ten rozdział prawie spóźniłam się do szkoły i nie nauczyłam się na kartkówkę z podstaw hotelarstwa, ale to nic.
    Nareszcze jest rozdział! ❤
    Jeju, na początku myślałam, że to Angie jest w szpitalu >..<
    Hoya.... ;;
    Jeju, smutno mi się zrobiło :<
    Doojoon... To miałeś nie być ty......... ;;
    Nah..
    Dziękuję za rozdział, może nie wesoły, ale poważne też są potrzebne.
    Weny życzę~

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle dobrego z rana mnie spotkało! Oprócz rajdu po sklepach w poszukiwaniu kreacji sylwestrowych D: wracając do tematu: wybacz, że dopiero teraz komentuje, chociaż miałam feelsy od samego rana. Od rana zapierdziel z samorządem, na pewno rozumiesz i wybaczasz. xD
    Ależ mamy tutaj zawrót akcji... Ty naprawdę wiesz, jak zaskoczyć czytelnika! Nikt nie robi tego lepiej niż Ty. :) Mimo że rozdział smutny, dość przygnębiający to i tak czytało się go bardzo dobrze. Tak bardzo tęskniłam za tym, jak coś dodasz albo przynajmniej dasz jakiś znak życia!
    Stalker... mamy dwóch podejrzanych: Doojoon oraz Lee Joon. Jego też podejrzewam, i to chyba nawet bardziej niż Doojoona! Ale może też niekoniecznie ta dwójka, bo ktoś mógł wcisnąć Doojonowi figurkę, kiedy ten szukał prezentu dla Angie... nie wiem jakim cudem, ale w mojej głowie wygląda to dość logicznie. Dzisiaj mam jakiś kreatywny dzień. :D
    Hoya... biedaczysko, ale tak myślę, że dzięki temu wypadkowi to przynajmniej pogodzą się z Sunggyu i będą znów taką dobrą dużą rodziną. ;-;
    Do tego wszystkiego dochodzą rodzice... zadając końcowe pytanie, można tylko wywnioskować, że może być jeszcze gorzej. Ja wiem, że z reguły staram się być optymistą, ale w tej kwestii to... no cóż. :D Zawsze trzeba się obawiać, co tam siedzi w Twojej głowie i jak zamierzasz to wykorzystać. xD
    Teraz tylko z nadzieją oczekiwać na nowy rozdział, i że wszystko zakończy się dobrze dla naszych bohaterów.
    Weny, weny i jeszcze raz weny oraz czasu i chęci. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojojojojijij
    Tak się nie robi, nie przerywa się w takim momencie.
    Bardzo mi się podoba wątek z tym porwaniem i mam podejrzenia kto za tym stoi ale tylko podejrzewam hehe.
    Czekam na kolejny życzę weny i motywacji oraz czasu <3
    Super!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, nareszcie, jak się ciesze, miałam dzisiaj zły dzień, ale po przeczytaniu twojego rozdziału od razu humor mi się poprawił ^^. Weny życzę. Czekam na kolejny rozdział :) .

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytalam od poczatku Twoje opowiadanie od samego poczatku. Nieraz poplakalam sie ze smiechu.Mam nadzieje ,ze jeszcze nie raz bede mogla sie posmiac. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Angie, Angie, Angie!
    Zakończenie rozdziału w takim momencie - tak bardzo w Twoim stylu!
    Rozdział faktycznie nie należy do tych najzabawniejszych, ale takie też muszą być, masz rację.
    Generalnie, nie mogę się doczekać aż wreszcie się wszystkiego dowiemy, kto w końcu za tym stoi i co z nim zrobi Angie jak tylko go dorwie :D
    Tym czasem, niech Lee Joon odwali Ci tam jakieś balety dla zabicia czasu, haha :D
    Czekam aż sobie poukładasz wszystko w swojej mini-główce i będzie nowy rozdział, oby jak najprędzej <3

    Nala ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteś wspaniała. Uwielbiam czytać twoje opowiadania. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Na twojej drugiej stronie też.
    Tylko mam jedno pytanko, bo nie mogę spać po nocach. Czy są jakieś szanse, że Nala jeszcze będzie z Myung Soo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za Twe miłe słowa! Takie komentarze bardzo motywują do działania i dalszego pisania. Niestety, obawiam się, że muszę Cię zmartwić, bowiem Nala i Myungsoo nie będą razem. Jej związek z Soryongiem to nie przejściowy kryzys. Rozstanie miało być przykładem tego, że nie wszystko bywa kolorowe, nawet tam, związki mogą się skończyć czymś innym, niż happy end. Dodało chyba trochę realizmu. A przynajmniej taki był plan. :)
      Mam też nadzieję, że moja odpowiedź nie zmieni Twojego zdania co do opowiadania i dalej będziesz je czytać. Pozdrawiam serdecznie! ^^

      Usuń