środa, 16 września 2015

Rozdział 25












Wróciłam do apartamentu, witając przedpokój ciężkim westchnieniem. Zdjęłam buty, odrzuciłam też na wieszak płaszczyk oraz czapkę, której tak nie cierpiałam nosić. Ten dzień był dla mnie męczący. Spojrzałam w sufit, opierając się na moment o ścianę. Czy Sunggyu będzie mnie tak traktował nawet w święta? Czy właśnie tak będzie wyglądał nasz nowy rok? 
Potrząsnęłam głową, nie chcąc teraz o tym myśleć. Wystarczał mi fakt, że ten temat nie dawał mi spać spokojnie. Przeszłam do salonu, gdzie z kuchni dotarły do mnie dźwięki rozbawienia i chichotu. Zaciekawiona, zajrzałam ukradkiem do kuchni, gdzie ujrzałam Soryonga i Nalę, którzy wspólnie przygotowywali jakieś dania. Było im wesoło. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc radosny wyraz twarzy mojej przyjaciółki. Właśnie tak powinna wyglądać. 
Westchnęłam bezgłośnie i odwróciłam się, tym samym wchodząc w głąb salonu. Dopiero wtedy zauważyłam siedzącego na kanapie Myungsoo. Zamrugałam zaskoczona i podrapałam się w tył głowy, czując żal. Jego mina, sposób bycia, cała aura, którą emanował... On wiedział. 
Usiadłam obok, obserwując jego zachowanie. Chłopak nie drgnął i wciąż patrzył w jakiś martwy punkt ściany przed sobą. Był pochłonięty myślami, więc delikatnie szturchnęłam go w ramię, uśmiechając się przy tym ciepło. 
- Hej. - szepnęłam. - Bo Cię oskarżę o molestowanie moich ścian.
Myungsoo zamrugał zdziwiony i popatrzył na mnie pytająco. Po chwili uśmiechnął się lekko i pokręcił głową, jakby spodziewał się z mojej strony głupiego tekstu.
- Wiem, że chcesz mnie pocieszyć, ale nie próbuj. - odezwał się łagodnie i westchnął, opierając plecy o oparcie kanapy. - Pogodzenie się nie będzie łatwe, ale muszę to chyba jednak zrobić.
Zrobiłam z ust dzióbek i spuściłam wzrok. Nie wiedziałam, co w tej chwili mu doradzić i co gorsza, chyba odczytał moje myśli. Zadał pytanie, na które sama nie wiedziałam, jak odpowiedzieć.
-  Powinienem się poddać, czy dalej walczyć? - zapytał szeptem.
- Wiesz... - zaczęłam niepewnie. 
- Oni naprawdę dobrze się dogadują. I ja to widziałem. 
- To znaczy?





Myungsoo wszedł do apartamentu dziewczyn, mrużąc zaraz oczy i marszcząc brwi. W pomieszczeniu było okropnie głośno. Kotłowało się wręcz od ilości męskich głosów.
Wszedł więc w głąb mieszkania, zatrzymując się w salonie, gdzie siedziała Nala, trzymająca się za głowę. Pozostali spojrzeli w jego kierunku, zaraz postanawiając się przywitać, na co odpowiedział z grzecznością. Kiedy miał w końcu spokój, podszedł do Nali, przed którą usiadł na fotelu. 
- Uhm... wszystko w porządku? - zagadał niepewnie, widząc jej zmartwiony wyraz twarzy.
Dziewczyna westchnęła cicho i spojrzała na niego, uśmiechając się niepewnie.
- Niezbyt. Mam wielkie grono pomocników, mnóstwo pracy i chyba mnie to przerasta. - wyjaśniła wyraźnie podłamana. 
Visual podrapał się w tył głowy, przymykając jedno oko.
- Może... może jakoś pomóc? - zapytał.
- Dziękuję, ale chętnych mam aż za dużo. - odparła nieco cierpko, choć zaraz przeprosiła go za swoje zachowanie.
Drzwi apartamentu znów się otworzyły i do salonu wszedł Soryong z reklamówką, którą postawił na stole. Przywitał się ze wszystkimi, łącznie z Myungsoo i Nalą, obok której usiadł.
- Przyniosłem lekarstwa na ból głowy. - powiedział z uśmiechem.
Dziewczyna zamrugała zaskoczona, zaglądając do środka siatki.
- Ale czemu? - zapytała zdziwiona.
- Mówiłaś przez telefon, że głowa Cię rozbolała od tego wszystkiego, więc... - zawiesił na moment głos, drapiąc się po karku. - Wybacz, ale wziąłem kilka rodzai, nie wiedziałem, które bierzesz, a które faktycznie będą lepiej działać...
- Ach... - wydusiła z siebie Nala, uśmiechając się przy tym czule.
Nie powiedziała już nic na ten temat, tylko podziękowała. Jej słowa odnośnie bóli głowy były czymś w rodzaju metafory i nie sądziła, że Soryong zareaguje w ten sposób. To było bardzo miłe z jego strony. 
Myungsoo przeklął w głowie, że nic o tym nie wiedział. Też by tak zareagował! Westchnął, zastanawiając się, kogo on chciał oszukać. Nie wpadłby sam na to. Miał wrażenie, że w ogóle nie myślał.
- Jak tu szedłem, to zastanawiałem się, jak rozwiązać Twój problem. - odezwał się członek Tasty. - Skoro masz tylu ochotników, to powinniśmy to wykorzystać. Wiem, że chcesz sama wszystkiego w kuchni dopilnować i nie lubisz, jak ktoś Ci się kręci po niej, kiedy gotujesz. - dodał, uśmiechając się przy tym.
Visual znów westchnął, spuszczając wzrok. On pierwszy raz o tym słyszał. Nigdy mu nie mówiła o czymś takim, a on też właściwie nie pytał. Co on o niej w ogóle wiedział?
- Podzielmy listę zakupów. Część osób pójdzie po mięsa. Reszta po warzywa i potrzebne owoce, a potem podzielimy jeszcze kilka osób na grupy, które pójdą po napoje i ewentualne dodatki. Niech jeszcze ktoś tu zostanie i na przykład obiera ziemniaki. To będzie duża pomoc, prawda? A resztę pomogę Ci dopilnować, oczywiście pod Twoim dowództwem. Co Ty na to?
Nala zaśmiała się cicho, słysząc te słowa. Brzmiały niczym całkiem rozsądnie przemyślany plan i w dodatku, bardzo pomocny. Pokiwała więc głową, na znak zgody.
- Sporządźmy więc listę zakupów i podzielmy na odpowiednie kategorie, będzie nam łatwiej zapamiętać brakujące produkty. - dodał Soryong i wraz z dziewczyną, poszli do kuchni, zupełnie zapominając o obecności Myungsoo.
To był ten moment, kiedy zaczął się zastanawiać, co tak naprawdę ich łączyło. Nic o niej nie wiedział, sądząc po tym, co usłyszał. Ona wiedziała o nim to, co pokazywał na scenie i mówił w wywiadach. Czy powinien więc dalej się starać i czekać na jej decyzję, którą pewnie nie będzie zachwycony?









Westchnęłam, słysząc jego relację z tego wydarzenia.  Podrapałam się po policzku, zastanawiając, co mogę mu powiedzieć w tej sytuacji.
- Teoretycznie... powinien się człowiek nie poddawać. Warto walczyć o to, czego się pragnie. - powiedziałam, po czym spuściłam wzrok.
Czy poprzestania walki, poddania się, nie kazałam właśnie Sunggyu? 
- Ale jeśli wiesz, że nic z tego nie będzie... - dodałam ciszej, odwracając przy tym głowę. - Czy warto stawać na drodze czemuś, co ma sens?
Myungsoo spojrzał na mnie błyszczącymi oczami. Wiedziałam, że na mnie patrzył. Czułam to. I byłam pewna, że wie, co mam na myśli.
- Pewnie Cię to nie zaskoczy, ale masz rację. - powiedział, na co uśmiechnęłam się lekko. 
Myungsoo sam chciał bym żartowała? Chyba tak łatwiej przetrwać smutne sytuacje, prawda?
- On o nią dobrze zadba. Zna ją. Wie co lubi, a czego nie. To ma przyszłość. Ma też więcej czasu i możliwości, niż ja sam. Po co komu taki nieogarnięty człowiek, który zawsze wygląda jak pijany, albo poza tym światem? 
Spojrzałam na niego, zauważając smutek, który zagościł w jego oczach. Szturchnęłam go lekko w ramię, robiąc przy tym poważną minę.
- Każda potwora znajdzie swego amatora. Jeśli ja miałam szansę, to Ty tym bardziej. - odparłam i zaśmiałam się cicho, a do mnie dołączył zaraz Visual.
Uśmiechnął się i westchnął spoglądając na mnie. Cofnęłam się nieco strapiona, bowiem jego spojrzenie wydało mi się aż nadto łagodne i ciepłe. Miałam przeczucie, że zaraz zrobi się bardzo niekomfortowo, więc chwyciłam po leżącą na stole gazetę, którą zaczęłam przeglądać.
- Wiesz... dobrze mnie rozumiesz. - powiedział, po czym zaśmiał się cicho. - Może gdybyśmy spotkali się w innych okolicznościach, to mógłbym się w To...Ał!
Po pokoju rozległ się huk. 
Myungsoo leżał na podłodze, łapiąc się za potylicę. Przymknął powiekę, czując narastający ból, a potem spojrzał  na mnie, wciąż trzymającą w ręce zwiniętą w rulon gazetę, narzędzie zbrodni.
- Za co to było? - stęknął, podnosząc się z podłogi.
- Za głupoty. - mruknęłam speszona, wciąż machając gazetą w oznace ostrzeżenia. Zaraz jednak odłożyłam ją, gdy tylko usłyszałam, jak gołąbeczki wychodzą do nas z kuchni. 
- Wszystko w porządku? Co się tu dzieje?  - zapytał Soryong, spoglądając na nas.
- Znęcam się nad Myungsoo. - odparłam, wzruszając ramionami.
- Czyli wszystko w porządku. - stwierdziła cicho Nala, kręcąc głową w dezaprobacie.
- Przywykłem już chyba do tego. - stwierdził Myungsoo, siadając na kanapie i dalej masując obolałe miejsce. - W takich sytuacjach jak ta, przypominam sobie, że Woohyun miałby gorzej. 
Pokiwałam głową i spojrzałam  na Nalę, dając jej do zrozumienia, że chłopak ma rację.
- Dzień dobry wszystkim! - usłyszeliśmy znajomy głos, dochodzący z przedpokoju.
- Uch... mam coś do zrobienia... - szepnęłam i wyleciałam z salonu, zamykając się w swoim pokoju, nim wchodzący do pomieszczenia Howon zdążył mnie zauważyć.
Oparłam się o drzwi i westchnęłam cicho, spuszczając wzrok.
Tęskniłam za nim.
Nie potrafiłam się do tego nikomu przyznać, ale brakowało mi go. Tych zaczepek, docinek i śmiesznych sytuacji. Nawet tego, kiedy mnie irytował. Ale nie mogłam mu pozwolić na to, by się do mnie znów zbliżał. Unikałam go.
Jeśli będę z Howonem... Nie wiem, jak zachowa się Sunggyu. Teoretycznie, nie powinnam się tym przejmować i powiedziałabym to każdej zakochanej osobie, ale w tym przypadku... Czy ich przyjaźń nie zniknie? Będą się nienawidzić? A co z resztą zespołu? Odwrócą się od niego? Będą trzymać jego stronę? Utkną w martwym punkcie, między jednym przyjacielem, a drugim. 
Podeszłam do łóżka, na którym położyłam się czując dziwne zmęczenie. Może tak powinno być? Może to znak, że czeka mnie powrót do domu?





~




Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się w pozycji leżącej. Podniosłam się do siadu i rozejrzałam wokoło. Za oknem było już ciemno. Tak długo spałam? Wstałam i podeszłam do drzwi, które lekko uchyliłam. Wyjrzałam przez szparę, zauważając kilka osób stojących w korytarzu. 
- Śpi. - szepnął Soryong, który wyszedł z pokoju Nali, zamykając za sobą cichutko drzwi. - Męczący dzień miała za sobą. - dodał z uśmiechem.
Hoya założył ręce za głowę i uśmiechnął się nieco zawadiacko.
- A to dopiero początek. - stwierdził i spojrzał na Myungsoo, który stał oparty o przeciwległą ścianę. Głowę spuścił i wbił wzrok w podłogę. 
Zarówno raper, jak i drugi wokalista popatrzyli po sobie nieco zmartwieni, kierując znów spojrzenie na kolegę. Nastała niekomfortowa cisza, którą żaden nie wiedział, jak przerwać.
- Wiesz... jutro może znajdzie się i jakaś praca dla Ciebie. - powiedział Soryong łagodnie.
- Jutro mam sesję zdjęciową do magazynu. - odparł Myungsoo.
Hoya podrapał się po skroni.
- Taka praca. Nic na to nie poradzisz. - stwierdził po chwili.
- Wiem. - odparł cicho Visual.
Znów nastało milczenie. Chłopcy bardzo chcieli go pocieszyć, ale nie mieli pojęcia jak. Spuściłam wzrok, czując ogarniający mnie smutek. Zasłużył sobie na to? Teoretycznie tak. Ale czy Nala będzie potrafiła powiedzieć mu, że między nimi nie ma już czego ratować?
- A Ty co? Znów idziesz sprawdzić Angie? - usłyszałam głos Soryonga, który najwyraźniej stwierdził, że zmiana tematu będzie najlepszym rozwiązaniem.
- Ach, tak. - odparł Hoya, uśmiechając się łagodnie.
- Robisz to praktycznie codzienne. To trochę przerażające, że tak ciągle wchodzisz do jej pokoju, tylko po to, by na nią spojrzeć i sprawdzić, czy wszystko w porządku. - zażartował Soryong.
- To właściwie romantyczne. - wtrącił Myungsoo, który najwyraźniej zorientował się o zmianie tematyki rozmowy.
- Nie chciała, bym cokolwiek wobec niej robił. Staram się, ale mam wrażenie, że celowo mnie unika. - powiedział Hoya. 
Na dźwięk jego słów przygryzłam dolną wargę. Czy ten chłopak musi wszystko tak dobrze rozumieć?
- Dlatego chcę chociaż wiedzieć, czy śpi spokojnie. - powiedział raper, po czym pożegnał się z kolegami.
Drgnęłam zaskoczona, kiedy ruszył w stronę mojego pokoju. Spanikowana podbiegłam do łóżka, na którym się szybko położyłam plecami do okna i okryłam się powierzchownie kołdrą, jak tylko mogłam. Zamknęłam oczy, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Serce biło mi jak oszalałe, na samą myśl o tym, że kroki, które zbliżały się do mojego łóżka, należały do Howona. Poczułam dodatkowy ciężar na swej pościeli i jak dłoń czule przeczesała me długie włosy, odgarniając kilka kosmyków z twarzy. 
- Tak wiele chciałbym zrobić, a tak mało mogę. - szepnął Hoya. - Ciekawe, czy tęsknisz za mną, tak, jak ja za Tobą. 
Starałam się nie dać po sobie poznać, że go słyszę. Musiałam. Jednak z drugiej strony, tak bardzo chciałam zareagować, coś powiedzieć.
- Dawno już sobie nie dokuczaliśmy. Tego też mi brak. - dodał i westchnął.
Poczułam, jak ciężar zelżał na łóżku. Hoya podniósł się najwyraźniej z zamiarem odejścia. To była chwila, w której zareagowałam odruchowo.
- Czekaj. - powiedziałam, podnosząc się i łapiąc go za ramię, nim zdołał zrobić kolejny krok.
Hoya zatrzymał się i spojrzał na mnie błyszczącymi oczami, którym towarzyszył zawadiacki uśmieszek.
- Tak coś czułem, że pewnie nie śpisz. - stwierdził z rozbawieniem, na co zareagowałam marszcząc brwi.
- Więc... więc to wszystko mówiłeś specjalnie? - obruszyłam się niezadowolona faktem, że mogłam się tak łatwo dać nabrać.
- A jak wiele zmieni moja odpowiedź?
- Zmniejszy bądź zwiększy ilość Twoich siniaków, które Ci zafunduję. - warknęłam, siadając na łóżku i tym samym puszczając jego ramię.
- Może od razu przejdźmy do chwili, w której rzucasz mi się w ramiona? - zapytał śmiejąc się i rozkładając przy tym ręce.
Brew mi drgnęła, kiedy usłyszałam jego słowa, a na twarz wdarł się delikatny rumieniec. Co za palant! Znowu mnie irytował!
- Ghaaaa! Hoya, Ty kretynie! - zawołałam, rzucając się na niego, tym samym przewracając zaskoczonego chłopaka. Wylądował na podłodze, a ja na nim, przyciskając jego tors do podłoża. Chłopak zaśmiał się i spojrzał na mnie uśmiechnięty od ucha do ucha, nie omieszkawszy przy okazji oblizać sobie ust. Spojrzałam na niego uważnie, mrużąc powieki.
- Doprowadzasz mnie do szału, wiesz? - spytałam poirytowana.
Hoya podniósł nieco głowę i poruszał znacząco brwiami.
- To Twoja żądza miłości. - odparł, po czym przygryzł wargę. - Ale za mną szalejesz. Swoją drogą, czy nie taka była nasza pierwsza intymna sytuacja?
Zamrugałam zaskoczona i zarumieniłam się na wspomnienie o pobudce, którą mu kiedyś zafundowałam.
- To nie była mo... - urwałam, czując nagłą zmianę położenia.
W jednej chwili, znalazłam się pod Howonem, z uwięzionymi po obu stronach głowy nadgarstkami. Zamrugałam zaskoczona, obserwując twarz tancerza, która znalazła się w bardzo niebezpiecznej odległości od mojej własnej. 
- Co Ty... -zawiesiłam głos i spróbowałam poruszać rękoma, ale na nic się zdały moje próby. Był silniejszy ode mnie. 
- A co? Mam się odsunąć? - zapytał, uśmiechając się łagodniej.
Zrobiłam znów zdziwioną minę, zapominając przez moment o mojej irytacji.
- N-nie... - wyszeptałam, nie wiedząc nawet, jakim cudem zdobyłam się na tę szczerą odpowiedź.
Hoya sięgnął dłonią ku mym włosom, które przeczesał delikatnie, idąc ręką niżej, aż jego palce spoczęły na mym policzku. Mimo, że miałam teraz jedno ramię wolne, wciąż trwałam w bezruchu, wpatrując się w pochylonego nade mną chłopaka, którego usta były coraz bliżej mych własnych, aż wreszcie złączyły się w lekkim i czułym pocałunku. Całus szybko przeobraził się w coś bardziej namiętnego, pełnego pasji. Teraz już obie dłonie miałam wolne, więc oplotłam nimi szyję wokalisty, odwzajemniając każdy pocałunek, którym mnie obdarował. Emanowała od nas dziwna aura, pełna rozpalonych zmysłów. Poczułam, jak Hoya podnosi me ciało i trzymając na rękach przenosi na łóżko, gdzie znów zawisł nade mną. Był to moment, kiedy mogliśmy złapać oddech i przyjrzeć się sobie.
- Czy na pewno chcesz...? - zaczął niepewnie chłopak.
Odetchnęłam cicho, patrząc mu w oczy. Wcześniej nie miałam ku temu zbyt wielu okazji. Teraz widziałam jego tęczówki wyraźnie, mimo, że oświetlenie dawała tylko nocna lampka. Błyszczące źrenice, pełne uczucia, które tak długo zbywałam. Głupota nie zna granic, prawda?
- Chcę. - powiedziałam po namyśle, wiedząc, jak bardzo zawstydzały mnie te słowa i co więcej, pewnie Hoya wkrótce wypomni mi to niejednokrotnie, ale teraz nie miało to znaczenia. - Ale nie powinniśmy. - dodałam nieco ciszej, komentując to jeszcze cichym westchnieniem.
- To nie najlepszy moment, prawda? - odparł Hoya i wskazał za siebie. - Vicky może usłyszeć, a to mało wychowawcze podejście. - dodał żartobliwie, po czym parsknął śmiechem, lądując na łóżku tuż obok mnie. Usadowił się na boku i podparł głowę na dłoni, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Ty i Sunggyu... - zaczął nagle, co całkowicie rozmyło piękno tej chwili.
- Wiesz jak popsuć nastrój. - mruknęłam niezadowolona, siadając i zaczesując kosmyk włosów za ucho.
- Hej, właśnie przyznałaś, że masz ochotę na rozpoczęcie ze mną życia seksualnego, a nawet nie jesteśmy w oficjalnym związku. Co w tym złego, że zacząłem temat lidera zespołu Infinite, który nie będzie miał szansy na poznanie Cię w sferze łóżkowej?
Spojrzałam z politowaniem na rapera, wiedząc, jak bardzo musi go cieszyć i satysfakcjonować to, co właśnie powiedział.
- Nigdy nie mów nigdy. Może okaże się, że będzie mnie bardziej pociągał od Ciebie. - odgryzłam się, chcąc mu w ten sposób zrobić na złość.
- Jestem jego przyjacielem i sam cenię sobie jego osobę, nie mówiąc o mojej silnej wierze i pewności siebie, ale w takie cuda jednak nie jestem w stanie uwierzyć. - skwitował, kładąc się teraz na plecach i krzyżując ręce za głową. - To co? Chcesz się o tym wygadać, czy wolisz znów zgrywać zamkniętą w sobie główną bohaterkę?
- Masz pojęcie, jak bardzo mam teraz wielką ochotę rozbić Ci głowę o ścianę?
- Wiesz jak bardzo mnie to nakręca? - odparł, komentując to jeszcze pociągającym przygryzieniem wargi.
- Ghaaaaa. - wydusiłam z siebie poirytowana i szturchnęłam go w ramię. - Przestań.
- Dobrze, dobrze. Zamieniam się w słuch.
Przyjrzałam mu się uważnie, chcąc się upewnić czy mówił poważnie, bo w tej kwestii bywało z nim różnorako. Skinęłam głową, gdy wiedziałam, że mogę mówić i westchnęłam cicho.
- Och, czekaj. Daj mi chwilę, muszę się zastanowić, jak Ci w tym pomóc. Ta rozwinięta wypowiedź... tyle problemów... Ał, ał, ał, dobrze, już dobrze! Koniec żartów!
 Zmrużyłam powieki, patrząc, jak chłopak masuje uszczypnięte ramię.
- Więc... - zaczęłam cicho. - Jak pewnie wiesz, dalej się raczej ze mną nie spoufala. Och, źle to ujęłam. - powiedziałam, widząc zmarszczone brwi Howona. - Nie rozmawia ze mną tak, jak kiedyś. Traktuje surowo, jak rodzic niewyparzoną gębę dzieciaka, albo nauczyciel buntowniczych uczniaków w szkole. Przecież to w niczym nie pomaga, ani mnie, ani jemu! Już sama nie wiem, jak mam się zachować i co powiedzieć. Może lepiej usunąć się w cień, albo postawić sprawę jasno i klarownie? - to mówiąc, spojrzałam na tancerza, który udawał, że śpi. Łatwo przecież rozpoznać udawane chrapanie.
- To nie jest temat do żartów! - stęknęłam, szarpiąc nim we wszystkie strony.
- Dobra, dobra, dobra. Już! - zawołał, jednocześnie zlatując z łóżka.
Podniósł się opierając ręką o brzeg pościeli i spojrzał na mnie rozbawiony, zaraz jednak poważniejąc.
- Trudno go zrozumieć. Tak samo jest z Tobą. Nie możesz pochopnie podejmować decyzji. Poczekaj może, jak to się rozwinie?
- Jasne. Marzę o tym, by w takiej atmosferze spędzić święta i cały kolejny rok, nie mówiąc o uprzedniej imprezie sylwestrowej. Mogłam podjąć temat z Woohyunem, już chyba wolę wysłuchiwać durne pomysły o wyrzuceniu w Sunggyu tysiąca serc. - mruknęłam niezadowolona.
- Hej, hej. Nie oczekuj, że rada spadnie Ci z nieba. Gdyby było tak łatwo, ludzie nie mieliby problemów. A to samo w sobie, byłoby kłopotliwe. - skwitował Hoya, po czym zmarszczył brwi, zdziwiony tym, co powiedział. - Jestem geniuszem. - dodał, kiwając samemu sobie głową.
Westchnęłam cicho, bo w pewnym sensie miał rację. Nie mogę wymagać, by każdy powiedział mi, co mam robić. Sama nawet tego nie znosiłam, gdy ktoś przychodził i oczekiwał, że wszystko rozwiążę za innych, choć prędzej czy później, tak się właśnie działo. Czy czegoś takiego nie było w przypadku Myungsoo? Sierota musiała wiedzieć, co zrobić, a tę wiedzę posiadałam ja, zamiast niego. Takie są skutki picia wódki. 
- Masz rację. Pożyjemy, zobaczymy. - szepnęłam, po czym przymknęłam powieki, czując na swym czole delikatne muśnięcie.
Hoya wyprostował się i spojrzał na mnie, czochrając jeszcze po głowie.
- Wszystko się ułoży. Zobaczysz. - powiedział uspokajająco, po czym przechylił głowę. - Niestety, odmówiłaś przespania się ze mną, więc musisz przespać się z tą sprawą. - skwitował, rozkładając ręce w geście bezradności, choć widziałam na jego twarzy ten lekki uśmieszek.
- Tak, tak, idź już sobie. - odparłam, machając lekceważąco ręką, nie potrafiąc przy tym powstrzymać chichotu.
Czekał nas jutro pracowity dzień.






~





- Dobrzeeee, więc sprawdźmy. - rzekła Nala, trzymając w ręce kartkę z zapisanymi kategoriami zakupów. Soryong stał obok niej w salonie, a przed nimi była wielka masa posortowanych produktów, wykupionych już przez podzielone wczoraj grupy.
- Mięsa są?
- Tak jest.
- Nabiał jest?
- Jest.
- Warzywa i owoce?
- Są. Jędrne i gotowe do działa... - Soryong zawiesił głos, zauważając pytające spojrzenie Nali i uśmiechnął się niepewnie. - Wybacz. Są, są.
- Uhm...  Co my tu mamy dalej... A, przyprawy są?
- Są!
- Słodkości są?
- Są!
- Vicky wyjadająca świąteczne pierniki?
- Jest!
- Dobrze... Co jeszcze... Napoje bezalkoholowe oraz z procentami?
- Ku uciesze Myungsoo, są. - szepnął Soryong i zachichotał cicho.
- No, to chyba mamy wszystko. - skwitowała Nala i zastygła w bezruchu, mrugając parokrotnie. - Chwileczkę... - szepnęła, zaglądając na swoją listę. - Nie mam tu kategorii, która mówiłaby o wyjadaniu pier... - urwała i spojrzała wraz z wokalistą na dziewczynkę, która zajadała już trzecie pudełeczko, nie wspominając o jej jakże pięknie ozdobionej przez czekoladę pełnej buźce.
- Vicky! - zawołali jednocześnie i ruszyli ku dziecku, które w popłochu zaczęło uciekać.
- Oddawaj to pudełko ! - zawołał Soryong.
- Ale to już ostatnie, więc co za różnica? - odkrzyknęła Vicky, wbiegając do swojego pokoju, gdzie przeskoczyła łóżko i wyminęła goniącą ją dwójkę, wracając do salonu, gdzie schowała się za kanapą.
Soryong i Nala stanęli na przeciwko, patrząc na wystającą zza kanapy głowę.
- Tylko niczego nie dotykaj, bo pobrudzisz! - zakrzyknęła przerażona stylistka, widząc, jak blisko mebla ma Vicky rękę. Dziewczynka wolną dłonią sięgnęła do pudełeczka i chwyciła jeden z niewielu już przetrwałych tam pierników, zajadając go, niczym gryzoń ukochany smakołyk.
- Boże... Angie mnie zabije... co roku ma ochotę na pierniki... - stęknęła Nala, łapiąc się za głowę.
- Oj, nie przesadzaj. Są też inne słodycze... Chyba nie będzie aż tak źle... - zaczął niepewnie Soryong, poklepując ją po ramieniu.
Dziewczyna posłała mu spojrzenie pełne politowania.
- Więc co? Weźmiesz to na siebie?
- Jasne. Jeśli będzie taka potrzeba.
- Och, to mi ulżyło. - odrzekła Nala, udając, że odetchnęła z ulgą, po czym położyła dłoń na ramieniu Soryonga. - A... Czy widziałeś kiedyś rozwścieczonego byka, goniącego za matadorem, by jak najszybciej wbić swe ostre rogi w jego hiszpańskie klejnoty?
Soryong powoli pokiwał głową, na co Nala zareagowała uśmiechem.
- No, to właśnie tak będzie się zachowywać Angie, gdy dowie się, że nie ma tego, na co będzie mieć ochotę. - skwitowała niewinnie, a szczęka chłopaka wręcz opadła w oznace zdumienia i lekkiego przerażenia.
- Siemano! - zawołał znajomy głos z oddali, którą był przedpokój. Drzwi wejściowe trzasnęły, po czym można było usłyszeć huk uderzanych o ściany butów. Do salonu wszedł Daeryong, który rzucił swój płaszcz na fotel i rozejrzał się po pomieszczeniu, witając się ze wszystkimi skinięciem głowy.
- Co tam? - zapytał i nie zwróciwszy zbytnio większej uwagi na to co robili domownicy, zasiadł na kanapie, po drodze chwytając pilot do ręki. Jego nogi od razu wylądowały na stoliku.
- Wybacz, jest... jest... - zaczął niepewnie Soryong, widząc piorunujące spojrzenie Nali, które było wymierzone właśnie w jego stronę. - On jest adoptowany.
Dziewczyna uniosła brwi, po czym pokręciła głową i pogładziła Soryonga po ramieniu.
- Wiesz, dobrze, że chociaż umiesz śpiewać i jesteś ładny. - to mówiąc, uśmiechnęła się delikatnie, a następnie zgromiła swym spojrzeniem drugiego wokalistę. - Daeryong! Nie widzisz, że mamy tu problem? - skarciła go, nie wierząc, że jego znużone spojrzenie jednak padło teraz na nią.
- To kup se szczudła. - mruknął, na co mała Vicky zareagowała śmiechem, a jej koleżanka aż poczerwieniała ze złości i zawstydzenia.
Stojący obok chłopak, mierzący metr osiemdziesiąt, nie był w stanie zrozumieć, co braciszek miał na myśli.
- J-ja nie o tym mówiłam! Mamy naprawdę poważny problem!
Wokalista westchnął i tym razem, nie spojrzał już na nią nawet.
 - Jeśli chcecie się mamlać to tam jest wasza ukochana kuchnia wy perwersyjne zwierzaki. Ja już od dawna zajmuję tę kanapę. Jest moja. - mruknął, przełączając kanały.
- Bożeeee, otaczają mnie sami kretyni! - zawołała poirytowana Nala, łapiąc się przy tym za głowę. - Vicky! Chodzi o Vicky! - dodała, wskazując bezradnie rękoma na dziewczynkę stojącą za kanapą. - Wyżarła wszystkie pierniki! Zostało to jedno w połowie ogołocone przez nią pudełko! Zróbże coś!
- Aaaaa.... - wyszeptał Daeryong, choć Nala nie była pewna, czy może to nie sposób na niezauważone ziewnięcie. Spojrzał po chwili na dziewczynkę i skinął jej głową na przywitanie. - Ej, mała spryciaro, kopsnij no jednego. - powiedział, a w odpowiedzi dostał od Vicky jednego piernika w kształcie gwiazdki. - Dzięki. - mruknął i wsadził połowę słodkości do ust, zajadając ją od razu. - Gotfofe. - dodał, co pewnie miało znaczyć, że już coś zrobił.
- Zejdę na zawał przy was. Umrę. Po prostu się załamię. Nie wiem co jeszcze. - stęknęła stylistka.
- Ej, ale zanim to zrobisz, możesz chociaż ogarnąć jakieś zapasy jedzenia? - zapytał Daeryong, co jeszcze bardziej zirytowało dziewczynę. Wydała z siebie okrzyk pełen wściekłości i wróciła do kuchni.
- Nie wiem, czy bezpieczniej jest zostać tutaj... czy faktycznie iść do kuchni... - szepnął niepewnie jego brat.
- Soryong! Chodź tutaj! - usłyszał po chwili donośny głos i nie czekając nawet na więcej sygnałów z jej strony, od razu pobiegł  do pomieszczenia.



   


~





- Przypomnij mi, dlaczego tu w ogóle jesteś? - zapytałam, spoglądając z politowaniem na Mira, który od dłuższego czasu stał obok mnie i rozglądał się po sali.
- Nala mnie tu przysłała, bo zasmrodziłem kuchnię. - odparł spokojnie, jakby właśnie opowiadał największą oczywistość.
Brew mi drgnęła, kiedy to usłyszałam. Spojrzałam na niego z politowaniem. Chyba będę musiała potem wygarnąć to swojej kumpeli. Pociągnęłam nosem i skrzywiłam się, robiąc krok w bok.
- Mir, nie będę wąchać Twoich smrodów. - odparłam, po czym spojrzałam na niego ze zdziwieniem, nie mogąc uwierzyć, że czuł się tym zawiedziony. - Każdy ma swoje odchyły, ale Ty trochę przesadzasz, wiesz?
- Wcale nie! - odkrzyknął, za co pacnęłam go w łeb.
- Nie wiem, co gorsze. Twoje darcie gęby, czy atak Sercowego Księcia. - mruknęłam, po czym skierowałam wzrok na Woohyuna. Stał właśnie przy oknie i wysyłał serca do przelatujących tam ptaków. Jego dziecinność mnie czasem powalała.
- Gdzie rozwiesić te bombki? - zapytał Dongwoon, który podszedł do nas z pudłem wypełnionym ozdobami.
- Tam nad oknem, obok Małego Księcia. - powiedziałam, skinąwszy głową w stronę okna.
- A nie powinny być na choince? - zapytał Mir.
- Owiń Woohyuna w tę zasłonę, to będziesz mieć choinkę. - mruknęłam. - Nawet kolędę zaśpiewa.
- Czy jest coś jeszcze do zrobienia? - usłyszałam głos Doojoona.
- Tak, Sungyeol ma tam listę.
- Ach. Więc on zajął się rozdawaniem poleceń? A czemu nie ja? - zapytał zasmucony Mir.
Spojrzałam na niego z politowaniem.
- Bo pewnie zrobiłbyś z tego jedno wielkie gówno. - mruknęłam.
- A to skoro Sungyeol pilnuje listy, to co Ty robisz?
- Pilnuję was.
- Angie jest takim liderem. Musi nas pilnować. - wtrącił Sungjong z uśmiechem, przystając przy nas na moment. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, kiwając przy tym głową. Nie nazwał mnie Nooną. Nareszcie!
Rozejrzałam się jeszcze raz po sali. Każdy miał jakieś zajęcie. Woohyun i Dongwoon zawieszali ozdoby na zasłonach, śmiejąc się przy tym do siebie. Sungjong i Dongwoo ozdabiali choinkę, a Sungyeol rozmawiał z Doojoonem o kolejnym zadaniu do wykonania. Seungho i Thunder rozkładali stoły i krzesła, a Mira właśnie wkopano w rozplątywanie lampek choinkowych. Zaśmiałam się w duchu, zadowolona z jego cierpienia.
- Tak w ogóle, to moglibyśmy zaprosić jakieś dziewczyny. - powiedział nagle Hoya, który przystanął przy mnie.
- Przecież będą.
- Tylko trzy.
- Chyba nie liczyłeś Vicky, bo będą cztery.
- Ja ją liczyłem.
- No to chyba zapomniałeś o Kyane.
- Och...
Spojrzałam na tancerza, który podrapał się w tył głowy, nieco speszony. Uśmiechnął się przepraszająco i westchnął.
- Ale to i tak mało. Przy takiej ilości facetów... - odparł po namyśle.
- A co? Chcesz zgarnąć te trainee, co mają za rok zadebiutować?
- One są jak siostry. Nijak z nimi flirtować.
Posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Zaproszę APink.
- Jasne. Niech chociaż Woohyun ma coś z życia. - odparł sarkastycznie Hoya.
- Uhm... Właściwie, to nie musicie się martwić o ilość osób. Nas nie będzie. - powiedział Doojoon, który usłyszał naszą rozmowę. Spojrzeliśmy na niego pytająco, czekając na jakieś wyjaśnienie. - Nasza wytwórnia organizuje jeden wielki bankiet i my też tam powinniśmy być.
- My wybieramy się do swoich rodzin, więc też nie rzucimy się wam na głowę. - wtrącił G.O, który próbował wyplątać swojego maknae z lampek.
- Jak to? A darmowe żarcie? - zaskomlał Mir, po czym skulił się pod wpływem groźnego spojrzenia ze strony swego kolegi.
- No widzisz. Nie ma więc problemu. - skwitowałam, uśmiechając się do Howona. Pokazałam mu język i zaraz odeszłam od niego, zatrzymując się jednak na moment. - A czy ktoś w ogóle poinformował Nalę, że nie będzie musiała tyle żarcia szykować? - zapytałam, spotykając się przy tym z przeczącą odpowiedzią ze strony obecnych.
Pokiwałam głową i westchnęłam.
- Nie no, spoko. Po co ma wiedzieć, że jedzenia nie trzeba na dwadzieścia osób. - mruknęłam i podeszłam do drabiny, rozstawionej przy jednej ze ścian. Spojrzałam na zawieszone tam świąteczne puchate łańcuchy.
- A gdzie bombki? - mruknęłam niezadowolona, wchodząc na drabinę i poprawiając jeden z łańcuchów. - Jak samemu wszystkiego nie zrobisz, to nikt nic nie... - urwałam na moment, gdy zorientowałam się, że ktoś stał teraz przy drabinie. Popatrzyłam na chłopaka, który trzymał w rękach pudełko pełne lekkich ozdób.
- Myungsoo. - powiedziałam i chrząknęłam. - Ogarnij się i podaj no bombkę.
Chłopak przytaknął i wyjął z pudełka małego aniołka z zawieszką, wykonanego z lekkiego materiału. Podał mi go i zaraz odstawił karton, wyjmując kilka kolejnych ozdóbek. Kiedy zawiesiłam aniołka na łańcuchu, poczułam dotyk na swej łydce. Popatrzyłam na Myungsoo marszcząc brwi.
- Co Ty robisz?
- Asekuruję Cię. Możesz spaść, a tak to zawsze jak stracisz równowagę...
- Nie potrzebuję asekuracji. Nie jestem Woohyun albo Vicky by o własne nogi się potykać. - fuknęłam urażona.
- Ale...
- Zabieraj rękę. - warknęłam ostrzegawczo, co spotkało się z szybką reakcją. Sięgnęłam po kolejną miniaturową zawieszkę i następną. Efekt był taki, że zostało jeszcze jedno wolne miejsce, nieco dalej niż była postawiona drabina. Weszłam na najwyższy szczebel, czując się trochę niepewnie, jednak nie chciało mi się schodzić i przenosić drabiny o kawałek dalej.
- Nie powinnaś się tak wychylać... - zaczął Myungsoo, który chcąc nie chcąc, podał mi ostatnią bombkę. - Nie lepiej po prostu przenieść drabinę?
- Oj, cicho już bądź. - mruknęłam niezadowolona, a zarazem pewna swej koordynacji ruchowej. Odchyliłam się nieco, wyciągając rękę ku łańcuchowi.
Jeszcze odrobinka i sięgnę!
To był moment, w którym straciłam równowagę, a moja pewność siebie zawiodła mnie i moje przekonania. Przez chwilę próbowałam machać rękoma i jakoś się uratować, przy okazji wyrzucając z rąk bombkę. Niestety, moje starania poszły na marne i zleciałam z drabiny, ku mojemu zdziwieniu nie lądując na podłodze. Nie.
Było gorzej.
Wylądowałam w czyichś ramionach. Zamrugałam zaskoczona i spojrzałam na swego wybawcę. Zrobiłam wielkie oczy, widząc przed sobą uśmiechniętą twarz Visuala.
- Zdążyłem zareagować. Robię postępy, prawda? - zapytał uradowany swoim wyczynem.
Moje policzki nabrały rumieńców, a brew mi drgnęła pod wpływem irytacji.
- Ghaaa! Puszczaj mniee! - wrzasnęłam i dłonią odsunęłam jego twarz.
Zaskoczony chłopak przechylił się do tyłu i oboje wylądowaliśmy na podłodze. Pozbierałam się do siadu i walnęłam zdezorientowanego Myungsoo w głowę.
- Ty idioto! Patrz co żeś narobił! - wrzasnęłam zbulwersowana.
- Ale to Ty mnie... - urwał w pół zdania, zauważając moją uniesioną w powietrzu dłoń. - To... może już ze mnie zejdziesz? - wydukał niepewnie, sprawiając, że gwałtownie wycofałam się pod drabinę.
- Nic wam nie jest? - zapytał Hoya, podchodząc do mnie i pomagając wstać.
- Ten palant...
- Ten palant, ocalił Cię od upadku, więc wypadałoby podziękować. - przerwał mi Howon, który posłał mi znaczące spojrzenie.
Otworzyłam szeroko usta zdziwiona i odwróciłam wzrok, nadymając przy tym policzki. Nie byłam zadowolona z jego zachowania, ale z drugiej strony... miał rację.
- Dziękuję... - burknęłam ledwo słyszalnie.
Myungsoo pozbierał się z podłogi i podrapał w tył głowy, uśmiechając się łagodnie.
- Nie ma za co. - odparł i sam sięgnął po ozdoby, wchodząc zaraz na drabinę.
Odeszłam na bok z tancerzem, spoglądając na niego pytająco. Jego reakcja mnie bardzo zaskoczyła i byłam ciekawa, skąd się wzięła, nawet jeśli miał rację.
- No co? Przecież powinnaś była podziękować. Poza tym, nie zauważyłaś, że się stara? - zapytał, kierując wzrok na wspomnianego kolegę. Popatrzyłam na chłopaka schodzącego już z drabiny i grzebiącego w kartonie. Jakby się nad tym zastanowić... To faktycznie pojawił się, by pomóc. Udało mu się przełożyć swoją sesję zdjęciową i nie wpychał nosa w pracę Nali, nawet jeśli pomagał jej Soryong. Najwyraźniej był wciąż świadom swej niskiej szansy na zwycięstwo, ale mimo wszystko chciał się pokazać z dobrej strony wszystkim wokoło.
- Robię postępy, prawda...? - powtórzyłam szeptem słowa, które wcześniej usłyszałam od wokalisty. Zmarszczyłam brwi i uformowałam dzióbek z ust. - Ale czemu moim kosztem? - burknęłam, a moje niezadowolenie spotkało się z wybuchem śmiechu ze strony Howona.
- Jesteś urocza. - skwitował, całując mnie w policzek i nim odszedł, poczochrał mnie po głowie.
Zrobiłam poirytowaną minę, zaraz poprawiając fryzurę.
Głupek.
- Woohyun mógłbyś przestać? - usłyszałam głos Sungyeola. Rozejrzałam się po sali, omiatając wzrokiem to, co się działo. Zauważyłam głównego wokalistę biegającego po pomieszczeniu, rozrzucającego jemiołę, niczym druhna płatki róż na ślubie.
- Jemioła, jemioła, wszędzie jemioła! - zawołał Hyunnie, zawieszając ją gdzie tylko mógł. - Całujmy się wszyscy!
- Zdurniałeś do reszty, Hyung. - mruknął Sungyeol, kręcąc głową. 
- Hyung, uważaj kable są  na po... - Sungjong urwał swą wypowiedź, zasłaniając sobie przy tym oczy.
Donośny huk rozniósł się po pomieszczeniu. Przewróciłam oczami, widząc leżącego na podłodze Woohyuna, oraz jego nogi zaplątane w świąteczne lampki.
- Robota głupiego... - mruknął Mir, widząc znów poplątane kable.





~





- Co to ma znaczyć? - zapytałam, przystając w przejściu salonu.
Daeryong spojrzał na mnie i westchnął, zdejmując nogi ze stolika.
- Lepiej? - mruknął.
- Byłoby, gdybyś spotkał się z podłogą. - odparłam i zajrzałam do kuchni, gdzie Soryong i Nala pracowali nad przygotowaniem wszystkich potrzebnych posiłków. - Kiedy obiad? - zapytałam, sprawiając, że przyjaciółka aż podskoczyła zaskoczona.
Popatrzyła na mnie z politowaniem i odetchnęła cicho, uśmiechając się łagodnie. Bądź co bądź, była przyzwyczajona.
- Za godzinę. - odpowiedziała grzecznie.
- Mogłabyś coś pomóc. - napomknął członek Tasty, który właśnie zajmował się krojeniem pomidorów.
- Mógłbyś się nie odzywać nieproszony. - mruknęłam w odpowiedzi.
- Czemu Ty zawsze jesteś taka niemiła?
- A czemu Ty nigdy nie zrobiłeś porządku ze swoim bratem?
Nastała chwila ciszy, a potem usłyszałam jego westchnienie.
- Wygrałaś. - mruknął, na co zareagowałam uśmiechem.
- Zdążysz zjeść? - zapytała Nala, puszczając naszą rozmowę mimo uszu.
Pokręciłam głową, niezbyt zadowolona.
- Nie. Za pół godziny mam zajęcia z Gyu więc... - zawiesiłam głos i zaśmiałam się cicho. - Ale chętnie zostanę i poświęcę swój wokal, by z wami zjeść. - stwierdziłam z niewinnym uśmiechem.
Niestety, moja teoria spotkała się ze znacząco upominającym spojrzeniem przyjaciółki. Westchnęłam cicho i wyszłam z kuchni, wiedząc, że cokolwiek by mi powiedziała, miałaby rację. Nie powinnam tego tak rozgrywać.
- Ej, a ta cała Kyane... - zagadnął mnie nagle Daeryong, nie odrywając w ogóle wzroku od telewizora. - Ma chłopaka?
Zmrużyłam powieki, zastanawiając się, co on kombinował.
- Nie... - odrzekłam, po czym skrzyżowałam ręce na biuście. - Ale chyba nie myślisz, by do niej narywać?
Chłopak wzruszył ramionami.
- Mówiłaś, by ruszyć dalej. To czemu by nie? - odparł i uśmiechnął się kącikiem ust. - To fajna dziewczyna. Trochę nieśmiała się wydaje, ale założę się, że to tylko taka powłoka, a jak dotrzesz pod nią to...
Uciszyłam go gestem ręki.
- Ryongie, mówisz teraz jak jakiś zboczeniec. - mruknęłam i pokręciłam głową. - Mam nadzieję, że mówisz to szczerze, a nie po to, by robić mi na złość, bo wiedz, że nie zrobi to na mnie wrażenia.
Wokalista wzruszył ramionami i parsknął śmiechem.
- Nie chcę w Tobie wzbudzać zazdrości, jeśli o to Ci chodzi.
- W sumie... na pewno wszystko w porządku? - zapytałam, drapiąc się po policzku.
Od rozmowy, w której usłyszałam  pijackie wyznanie minęło trochę czasu i jakoś nie poruszaliśmy zbytnio tego tematu. Nie byłam pewna, czy nie krył wobec mnie jakichś negatywnych odczuć i wolałam się ku temu upewnić. Niby zachowywał się tak jak zawsze, ale jednak te jego dogryzane uwagi ucichły pod moim adresem.
- Tak. Po prostu... Nie wszystko musi dotyczyć Ciebie. - fuknął, jakbym uraziła jego dumę.
- Wyluzuj. - odparłam, unosząc ręce w geście obronnym. - Nic złego nie miałam na myśli. - skwitowałam i westchnęłam. - Nie sądzę, byś miał u niej jakieś szanse, ale nie zabronię Ci próbować. Żebyś potem nie marudził, jak będziesz musiał mi przyznać rację. - powiedziałam mu na odchodne.
Czy on naprawdę chciał spróbować swych szans u mojej menadżerki? Miałam wątpliwości, czy zwróciłaby na niego uwagę. To nie tak, że był złą osobą, bo on sam prawdopodobnie wiele ukrywał. Zgrywał lekkoducha i aroganckiego typka, ale w przypadku Myungsoo już się przekonałyśmy, że to nie daje zbyt dobrych efektów. Kiedy Daeryong to zrozumie?






~





Westchnęłam, stojąc przed drzwiami prowadzącymi do jednego z należących do wytwórni studia. Czekały mnie kolejne zajęcia z Sunggyu. Znów będzie taki szorstki i obcy... Ostatnie w tym roku lekcje wokalu, nie mówiąc o tym, że święta były praktycznie pojutrze. Prezenty przygotowane, tak jak sala, którą dziś naszykowaliśmy. Zostało jeszcze wszystko przypilnować od strony kulinarnej, ale wiedziałam, że tu nie mamy się czym martwić. No i była jeszcze ta nieszczęsna sfera emocjonalna. Odetchnęłam cicho i weszłam do pomieszczenia, zauważając siedzącego przy pianinie lidera. Podrapałam się po policzku, witając się z nim nieśmiało. Nie sądziłam, że kiedykolwiek dojdzie do sytuacji, gdzie będę się tak zachowywać.
Chłopak przywitał się spokojnym głosem i zaprosił mnie do siebie, wskazując wolne miejsce obok. Niechętnie podeszłam i usiadłam, czując się bardzo niekomfortowo. Ta dziwna aura aż biła od niego i nie byłam pewna, czy dam radę to dziś przetrwać.
Wszystko przebiegało tak, jak poprzednio. Omawiał ze mną teorię, sprawdzał, co zapamiętałam z poprzednich zajęć, by następnie przejść do gamy, do której trzeba było nauczyć się dostosować wokal. Musiałam też wiedzieć, w którym momencie jaka nuta się pojawiała, odróżnić ją i móc zaśpiewać. To było trudne i czasem zdarzało się, że śmiałam się z własnego, jakże niedoszlifowanego głosu. Jednak Sunggyu nie reagował. Nawet, gdy widziałam, że uśmiecha się ukradkiem, szybko powracał do swojej stonowanej aury. - Musisz zapamiętać, że te nuty się różnią. - powiedział surowo, marszcząc przy tym brwi.
- Wiem, ale to nie takie proste. - przyznałam z nutką zawodu w głosie.
- Nikt nie powiedział, że będzie. - odparł beznamiętnie.
- Okej, dość tego. - powiedziałam, wstając od pianina. Spojrzałam na zdziwionego chłopaka, który najwyraźniej nie bardzo wiedział, co mi chodzi po głowie. - Och, nareszcie jakaś inna reakcja. - stwierdziłam cierpko i pomasowałam skronie.
Zamilkłam na moment, nie wiedząc, jak delikatnie zacząć temat. Postanowiłam jednak posłuchać swych myśli i powiedzieć wszystko, co leży mi na sercu od tych kilku dni, a może i dłużej?
- Jak długo to potrwa? Będziesz mnie tak traktował do końca życia? Przez całą naszą znajomość?
Sunggyu westchnął i spojrzał na klawisze, po których delikatnie przesunął opuszkami palców.
- Jeśli będzie trzeba... - szepnął, sprawiając, że nogi się pode mną ugięły.
- Więc tak będą wyglądać nasze pierwsze wspólne święta i nowy rok? Każde urodziny, wszelkie wspólne dni? Tak to widzisz?
- Muszę przecież jakoś zapomnieć o tym, co było i o Tobie. - odparł, mówiąc już głośniej.
- I co, takie zachowanie pomaga Ci w czymkolwiek?
- Nie, działa wręcz odwrotnie! - odkrzyknął, samemu wstając. Oparł dłonie o brzeg instrumentu i odetchnął, spuszczając głowę. - Więcej o Tobie myślę. A Twoje smutne spojrzenia mi w niczym nie pomagają. Za każdym razem, gdy widzę ból w Twoich oczach mam ochotę uderzyć głową o ścianę, albo chociaż przytulić i przeprosić, ale wiem, że nie mogę!
- Więc łatwiej jest mnie traktować jak powietrze?! - odkrzyknęłam, czując wzbierane we mnie emocje.
- Łatwiej by było, gdybyś mnie ignorowała. Traktowała tak samo, jak ja Ciebie. Nie rozumiesz tego? - to mówiąc, spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Przecież to jeszcze bardziej boli... - szepnęłam.
- Ale muszę przyzwyczaić się do tego bólu. Muszę z nim żyć. Nie, ja muszę go przezwyciężyć. Bo wiesz, ja Cię rozumiem. Naprawdę, rozumiem. Długo nad tym myślałem i już wiem.
Zamrugałam zaskoczona i przechyliłam głowę, przyglądając mu się uważnie.
- Nie pasujemy do siebie. - szepnął z nutką zawodu w głosie. - Oboje jesteśmy nerwowi, mamy temperament. Byłoby więcej kłótni, niż radości. Żadne z nas nie potrafi ustąpić, jesteśmy dumni. Potrzebujesz kogoś takiego, jak Hoya. Kogoś, kto ustąpi, przyzna się do błędu, nie obrazi się za to, jaka jesteś. On będzie się z Tobą uzupełniał i ja to wiem. Ale... ale jednocześnie... tak bardzo chciałbym... - tu urwał, przygryzając dolną wargę. - Móc być na jego miejscu. Ale czy związek miałby sens, gdybym zmienił się całkowicie? Gdybyś Ty, zmieniła się dla mnie? Nie, bo nie będziesz wtedy tą, którą tak bardzo polubiłem.
Spuściłam wzrok i przycisnęłam dłoń do klatki piersiowej.
Jego słowa bolały.
Mimo, że były prawdą i nie miały w sobie nic złowrogiego, to bolały. Bo miał rację.
- Więc może powinnam zniknąć? - zapytałam szeptem. - Odejść i przestać istnieć w waszym świecie?
- Angie... przestań... - usłyszałam drżący szept lidera, ale to mnie nie powstrzymało.
- Może... Może gdybym się nie pojawiła tutaj... Gdybym odeszła, byłoby Ci lżej? Nie widziałbyś mnie, nie musiałbyś udawać zimnego drania, by przetrwać w mojej obecności i nie miałbyś też wyrzutów sumienia.
- Nawet nie próbuj... - wtrącił mi Gyu, patrząc na mnie lśniącymi oczami.
- Ale myślę o tym od wielu dni. Cały czas zastanawiam się, co by było wtedy? Może to faktycznie dobre rozwiązanie? - odparłam, czując, że pod wpływem emocji głos mi się łamie.
- Yah! - krzyknął nagle wokalista, sprawiając, że zamilkłam i podskoczyłam nawet w oznace zdziwienia.
Patrzyłam na niego niepewnie. Moje nogi zastygły w bezruchu i gdy podszedł do mnie, nie byłam w stanie się cofnąć. Sunggyu sięgnął dłonią do mych długich włosów, które przeczesał delikatnie. Chwycił palcami kilka kosmyków i przysunął do ust, uśmiechając się lekko, gdy poczuł owocowy zapach szamponu.
- Zraniłabyś zbyt wiele osób, znikając z naszego życia. - szepnął łagodnie.
Skierował swe spojrzenie na mnie i uśmiechnął się szerzej.
- Próbujesz mnie pocieszyć, wiem o tym. Znam Cię. - powiedziałam.
- A ja znam Ciebie. I wiem, że nie miałabyś serca, zostawiać nas wszystkich. Musiałabyś wtedy zniszczyć marzenia swojej siostry. Zranić uczucia nie tylko moje, ale i Howona, nie mówiąc o reszcie naszej porypanej rodziny. Nala nie zostałaby bez Ciebie i rzuciłaby cały świat, który kocha, by móc Cię wspierać. To dobrze o niej świadczy, ale na pewno nie chciałabyś, by zostawiła wszystko i ruszyła za Tobą.
Westchnęłam cicho i spuściłam głowę.
Miał rację.
- Nie chcę, byśmy żyli tak, jakbyśmy byli sobie obcy. - szepnęłam.
Sunggyu sięgnął dłonią do mego podbródka, unosząc go nieco wyżej i sprawiając, że nasze spojrzenia spotkały się.
- Ja też. - powiedział ciepło.
Na moment salą omiotło milczenie. Patrzyliśmy na siebie z lekkimi uśmiechami, do chwili, w której zauważyłam, jak Gyu przygryza wargę.
- Czy mógłbym... - urwał i westchnął.
- Tak? - zapytałam, mając nadzieję, że zmotywuję go tym do wysłowienia się.
- Czy mógłbym po raz ostatni... - zawiesił się, patrząc znacząco na me usta.
Zarumieniłam się lekko zakłopotana, bo nie sądziłam, że poruszy taki temat. Nie zdążyłam jednak zareagować, bowiem chłopak machnął lekceważąco ręką i odsunął się.
- Nieważne. Zapomnij. To głupie. Prosić o ostatni pocałunek. - powiedział z rozbawieniem, choć wiedziałam, że próbuje w ten sposób ukryć swe zawstydzenie.
- To nie głupie. - szepnęłam, wiedząc, że jest to rzecz, którą mogłabym dla niego zrobić.
Złapałam zdziwionego wokalistę za skrawek swetra i przyciągnęłam do siebie, składając na jego ustach delikatny pocałunek. Po chwili chłopak odwzajemnił go, obejmując mnie w pasie. Myślałam, że czas zwolnił swój bieg, choć tak naprawdę trwało to zaledwie chwilę. Kiedy w końcu odsunęliśmy się od siebie, posłałam Sunggyu ciepły uśmiech.
- Nie mam Ci za złe. Nie martw się. - szepnął i przytulił mnie do siebie, gładząc po włosach. Oparł brodę o moją głowę i westchnął, przymykając powieki.
Przytuliłam się do niego, pozwalając mu potrwać w tej chwili, by mógł ją zapamiętać i od tego momentu, brnąć dalej. Musiał uznać mnie za zamknięty rozdział. Wiedziałam, że nasza relacja nie będzie taka, jak miesiące wcześniej i, że pewnie uczucie dyskomfortu będzie nam towarzyszyć przez długi czas. Ale takie rzeczy się zdarzają w życiu.
Teraz był ktoś jeszcze, kto musiał skończyć jedną część, by zacząć nowy etap.






~





Nala uśmiechnęła się, kiedy schowała zapeklowane mięso do lodówki. Spojrzała na Soryonga, który zmywał naczynia i westchnęła. Mogłaby prowadzić takie życie. Wprawdzie nie lubiła kiedy ktoś obcy pałętał jej się podczas gotowania, ale ten mężczyzna to wiedział i co więcej, zawsze stosował się do jej zasad. Starał się pomagać w taki sposób, by jej nie zawadzać i naprawdę to doceniała.
- Jak tak dalej pójdzie, to będziemy musieli zainwestować w drugą lodówkę. - powiedziała żartobliwie, lekko stukając dłonią o drzwi wspomnianego sprzętu.
Wokalista uśmiechnął się na dźwięk jej słów i zakręcił wodę, wycierając teraz ściereczką mokre ślady, które zebrały się wokół zlewu.
- Vicky i jej pomocnicy szybko ogołocą lodówkę, że miejsce pojawi się lada moment. - stwierdził wesoło i wytarł dłonie, przewieszając ręczniczek przez rączkę piekarnika. Spojrzał ciepło na dziewczynę, nie przestając się uśmiechać.
- C-co? - wydukała speszona i chwyciła kosmyk swych kręconych włosów, nawijając go na palec i odwijając co chwilę. Spuściła też wzrok, nie potrafiąc spojrzeć w oczy mężczyzny.
- Tak ładnie... błyszczysz kiedy jesteś szczęśliwa. Cała ta radość od Ciebie bije. - powiedział i sięgnął dłonią ku jej głowie, by pogładzić ją po włosach, jednak jego ręka zawisła w powietrzu. Cofnął ją po chwili, drapiąc się po głowie. - Wybacz... nie lubisz, gdy ktoś dotyka Twych włosów...
- Ach, to nie tak. Lubię, o ile jest to...
- Vicky. - dokończył za nią Soryong, śmiejąc się cicho pod nosem.
Stylistka westchnęła uradowana tym, że chłopak tyle o niej wiedział. Chyba tego brakowało jej podczas relacji z Myungsoo. Wzajemnego zainteresowania. On miał zawsze jakieś treningi, spotkania, sesje zdjęciowe, dramy do kręcenia, a ona znowu musiała zajmować się wieloma zespołami, stylizować, w dodatku przejąć rolę kucharza, co wcale jej nie przeszkadzało. Oddalili się od siebie w sposób naturalny i żadne nie znało drugiego.
- Ale mogę przymknąć na to oko, tym razem. - stwierdziła po namyśle, skinąwszy chłopakowi głową.
- Cześć. - wtrącił nagle cichy głos.
Oboje spojrzeli w stronę drzwi, gdzie stał Myungsoo.
Zakłopotana Nala poruszała niemrawo ustami, a Soryong podrapał się po karku, nie wiedząc jak się zachować. Przez chwilę stali wszyscy w milczeniu, jakby brakło słów i możliwości do odzewu.
- Nie musicie się tak krępować. - powiedział nagle Visual, uśmiechając się pogodnie.
Uroczy dołeczek ukazał się na jego twarzy, przypominając Nali, co tak bardzo u niego lubiła. Wbrew temu, co między nimi było, wciąż uważała to za słodkie.
- Słuchaj, ja... ja nic nie... - zaczął niepewnie członek Tasty, ale wokalista przerwał mu, kręcąc głową.
- Wiem, że nic nie zrobiłeś. Nie startowałbyś do cudzej dziewczyny, prawda? Ale myślę, że... myślę, że tutaj nie będzie problemu. - powiedział, wprawiając w osłupienie pozostałą dwójkę.
- Co masz na myśli? - spytała nieśmiało stylistka.
- Że masz wolną wolę i prawo, by być z tym, którego lubisz. - odparł i przymknął powieki, wciąż się uśmiechając.
Było mu przykro.
Wiedziała, że bolało go to, co mówił i robił. Czuła, że będzie przygnębiony, a w sercu poczuła pojawiające się wyrzuty sumienia. Łzy napłynęły jej do oczu, by następnie powoli spłynąć po jej rumianych policzkach. Otarła wierzchnią dłoni swą twarz i pociągnęła nosem.
- Przepraszam... - szepnęła, uśmiechając się smutno i posłała łagodne spojrzenie swojemu... byłemu chłopakowi.
To był moment zerwania.
Dwa spojrzenia. Smutne, lecz pełne nadziei uśmiechy. Zrozumienie, pozbawione potrzeby użycia słów. Visual skinął jej głową i klasnął w dłonie.
- No, to tyle w mojej kwestii. Soryong, nie zmarnuj szansy, którą dał Ci los. Nie schrzań tego tak, jak ja. - dodał i wyszedł z kuchni, zostawiając oszołomione dwie, przeznaczone sobie połówki.
Soryong uśmiechnął się i podszedł bliżej Nali, kładąc dłoń na jej głowie. Zsunął ją na policzek dziewczyny, ostrożnie wycierając łzę. Pochylił się nieco, przez co stylistka mogła poczuć jego oddech na swym licu. Podniosła wzrok, spoglądając teraz mężczyźnie głęboko w oczy.
- Czy... Czy okażę się dupkiem, jeśli powiem, że tak bardzo pragnę Cię pocałować? - spytał szeptem.
Nala uśmiechnęła się rozbawiona tymi słowami i pokręciła głową.
Soryong wykorzystał to bez wahania. Usadowił dłoń na potylicy jej głowy i przycisnął do siebie, przywierając ustami do jej własnych. Pocałunek wydawał się gorący. Oboje czuli, jak bardzo łaknęli swej bliskości. Nala objęła ukochanego, zaciskając palce na jego plecach. Wolna ręka chłopaka spoczęła na jej talii, dając do zrozumienia, że nie ma zamiaru jej wypuścić.
Wszystko ma swój koniec.
Coś musi zniknąć, by nowe mogło się pojawić.






~





Stałam oparta o ścianę w przedpokoju. Ręce skrzyżowałam na biuście i wpatrywałam się w jakiś punkt  przestrzeni przed sobą. Na horyzoncie pojawił się Visual, który zajął się zakładaniem butów.
Obserwowałam go uważnie, zastanawiając się, czy cokolwiek mi powie. W końcu wyprostował się i westchnął.
- Aktorstwo to trudny zawód. - powiedział nagle.
- Wiem. - szepnęłam.
Znów nastała cisza.
Oderwałam się od ściany i podeszłam do chłopaka, kładąc dłoń na jego ramieniu. Uśmiechnęłam się łagodnie, nie mając pomysłu, jak inaczej go wesprzeć.
- Ona wie, że nie było to łatwym zadaniem. Ale na pewno będzie wdzięczna. I Ty, powinieneś cieszyć się jej szczęściem.
Myungsoo spojrzał na mnie oczami pełnymi nadziei.
- Myślisz, że i ja kiedyś znajdę kogoś takiego? Osobę, która będzie mnie kochać za to, jaki jestem, jak Ciebie kocha Hoya. Kogoś kto zatroszczy się o mnie, jak Soryong o Nalę.
- To brzmi dziwnie, kiedy porównujesz wszystko do facetów. - mruknęłam, krzywiąc się nieco, po czym zaśmiałam się cicho. - Ale tak. Jak mówiłam, każda potwora znajdzie swego amatora. A ja miałam najmniejsze szanse z całej naszej bandy.
Chłopak uśmiechnął się i skinął mi głową.
- Więc co, będziesz teraz z Hyungiem? - zapytał, sięgając do klamki.
Uniosłam kącik ust i pokręciłam przecząco głową.
- Nie mogę. Jeszcze nie. - szepnęłam i klepnęłam wokalistę w plecy. - Idźże już, bo chcę się sobą zająć. - dodałam i pożegnałam go, zamykając za nim drzwi.
Chciałam wrócić do swojego pokoju, jednak po drodze zajrzałam do kuchni, gdzie papużki wciąż się do siebie kleiły.
- Ej, jak ją weźmiesz tu na stole, to przysięgam, że się nigdy do was nie odezwę! - zawołałam, sprawiając, że oboje odskoczyli od siebie jak oparzeni, czerwieniąc się gwałtownie.
Zaśmiałam się, mając wrażenie, że Nala to się zaraz zapowietrzy. Uciekłam stamtąd, słysząc za sobą piskliwy głos przyjaciółki i wyzwiska pod moim adresem. Zamknęłam się w swoim pokoju, chichocząc pod nosem. Westchnęłam i podeszłam do łóżka, siadając na nim wygodnie. Sięgnęłam po laptop, który włączyłam.
Dawno nie sprawdzałam poczty.
Ten dziwny człowiek nie odezwał się od ostatniej rozmowy, przynajmniej nie na komórkę. Ciekawość zżerała mnie od środka, by sprawdzić skrzynkę odbiorczą, więc weszłam na stronę poczty internetowej. Zamrugałam zaskoczona, bowiem faktycznie były tam wiadomości. Co więcej, jeszcze z wczorajszego dnia. Zmarszczyłam brwi, wchodząc w wiadomość.
-  Ciekawe rzeczy się dzieją między wami... - przeczytałam i weszłam w przesłane pliki.
Moje źrenice rozszerzyły się na widok zdjęć, które miałam przed sobą. Dreszcz niepokoju przeszył me ciało i instynktownie rozejrzałam się po pokoju.
Ta sprawa ze stalkerem robiła się jednak coraz gorsza.
I nie wiedziałam, że najgorsze dopiero przede mną.












Jest kolejny rozdział, mam nadzieję, że długość was zadowala. :D 
Konkurs postanowiłam przedłużyć, więc wciąż jest aktualny i serdecznie zapraszam do wzięcia udziału. Myślę, że nagrody są fajną sprawą, bo to jednak oryginalne plakaty. ^^
Jak zwykle, dziękuję wszystkim wytrwałym czytelnikom i mam nadzieję, że dalej będziecie ze mną, aż do końca tego opowiadania (tak, niestety, ale kiedyś się skończy).
Swoją drogą, w Warszawie będzie koncert Infinite. Czy jest tu ktoś, kto się wybiera? Ja również planuję jechać (choć nie jest to jeszcze w stu procentach pewne, bo muszę sprawdzić sobie dojazd), to może jednak uda nam się spotkać podczas tego koncertu?
Dawajcie znać! Pytajcie, odzywajcie się, chętnie was poznam! <3 

17 komentarzy:

  1. ja jadę i z chęcią się spotkam...i Boże..przez ciebie nie będę mogła normalnie spojrzeć na chłopaków..tylko przez pryzmat twojego opowiadania ..xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to trzeba będzie pamiętać, by się jakoś tam znaleźć! Będzie to trudne, ale może się uda. :)
      Ojej, no to możesz mieć niezły ubaw, patrząc na niektórych z Infinite. Ale my też będziemy mieć różne odczucia, bo się nam lista biasów pozmieniała jakiś czas temu w tym zespole. :D

      Usuń
    2. OOOOO....bias lista sie zmieniła??? hmmm...sie boje że u mnie się też zmieni :P..
      teraz tylko pytanie jak się spotkać? :3

      Usuń
    3. Tak. Zmieniła się, aczkolwiek już spory czas temu i nie ma to żadnego wpływu na opowiadanie. ;)
      A to z ciekawości, jaką masz listę biasów i co to za możliwe zmiany? :D
      Co do koncertu, też pytanie jaką masz kategorię. Ja wcześniej, niż po 17:30 nie będę, bo 17:11 będę dopiero w Warszawie, planowanym przynajmniej czasem wedle Intercity. Jaką masz kategorię biletu, jeśli mogę spytać? Może wtedy uda się coś ustalić. ^^

      Usuń
    4. bilet mam Cat2,m a co do bias listy to o pierwsze miejsce walczą WoHyun i SungJong ( cały czas zadaje sobie to pytanie jakim cudem u mnie konkurują :P ) potem L, DongWoo, SungYeol.Hoya i na końcu Gyu..sorry not sorry coś mi w nim nie pasuje. Ogólnie chyba po każdym koncercie zmieniam opinie o zespole także zmiana bias listy nieunikniona ( wcześniej tak było z Vixxami i Block B) :P

      Usuń
  2. Już Ci wspominałam, że mnie mile zaskoczyłaś dzisiaj. Z rana takie cudeńka czytać, to aż dzień staje się lepszy. <3
    Biedny Myungsoo, naprawdę jest mi go szkoda, chociaż sam sobie na to zasłużył! Ale...ale... Ech~ Jednak Soryong i Nala są tacy uroczy! Ogólnie Soryong taki kochany. Bardzo dobry wybór! W końcu jedna się już ustatkowała. xD Tylko, kiedy Angie i Hoya będą w końcu razem?! Było tak blisko... spieprzyłaś! xD
    " On jest adoptowany." TEKST ROKU! Co tam, że to brat bliźniak i wyglądają tak samo... A co do Daeryonga, naprawdę? NAPRAWDĘ? xD
    Dlaczego wszyscy nagle się zmyli? Dlaczego nie będzie wszystkich na wigilii? A zapowiadała się świetna katastrofa, ale jeszcze nic straconego. Na pewno będzie jakaś katastrofa! xD
    Gyu! *chlip chlip* Kolejny odrzucony, ale jakim romantycznym gestem. Trzymaj się chłopie! Byleby wszystko wróciło do normy!
    Stalker znów atakuje. D: Już nawet nie pytam, bo za dużo mieszasz mi w głowie swoimi zawijasami na ten temat!

    Ten komentarz to jeden wielki chaos. Jak nie będziesz umiała się połapać, to trudno. Wiedz, że rozdział świetny i czekam z ogromną NIECIERPLIWOŚCIĄ na kolejny! I nie chce słyszeć o końcu! Nie mów tego! Ja nie chcę! D:

    Życzę weny i czasu! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zwykle świetny. Jak ja bardzo chciałam żeby Nala była z Myungsoo. Prawie się popłakałam. Szkoda że skończyłaś w takim miejscu bo jestem szalenie ciekawa co wymyślił ten prześladowca. W każdym bądź razie sprawa z nim robi się coraz poważniejsza. Mam nadzieję że następny rozdział pojawi się tak szybko jak ten. Powodzenia w dalszym pisaniu :). Mam jednak nadzieję że to opowiadanie tak szybko się nie skończy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hoya z Angie <3 Oni powinni być razem, Sunggyu tylko przeszkadza :c

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałam najpierw zadać moje pytanie, które zadaję Ci ostatnio cały czas, ale - lepiej nie, bo wyjdę tu na perwersyjną świnię :D (Pewnie i tak wiesz o jakie pytanie chodzi :D )

    Kocham to opowiadanie, za te emocje jakie przekazujesz. W każdym rozdziale jest trochę humoru, żartu, trochę smutków, ale przede wszystkim dużo miłości! Haha, Angie i romantyzm :D

    Koncert.. Koncert to będzie masakra :D Nasze listy biasów (zwłaszcza Twoja :D) faktycznie uległy zmianom :D

    Czekam na kolejny rozdział! <3
    I dziękuję, że wreszcie z nim zerwałam xD

    Nala ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny rozdział, nie mogę doczekać się kolejnych ^-^, niestety nie mogę jechać na koncert Infinite :( i bardzo z tego powodu mi smutno

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja Nutella!! ;; no nie.... ;;
    Moje GyuGie..... ;;
    Właśnie moje dwa paringi umarły ;;
    Ale przynajmniej trójkąty się skończyły.. :')
    Będę ryczeć :')
    Spokojnie, nie znienawidziłam cię :')
    Weny~
    I do zobaczenia w Warszawie~~

    (http://b2uty-and-the-b2st-opowiadania.blogspot.com)
    (http://my-exo-dream-pl.blogspot.com)
    (http://k-popowe-opowiadania-scenariusze.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam twoje opowiadanie w jeden dzień, jest naprawdę piękne. Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów ^^, weny życzę. Mam nadzieję, że już niedługo okaże się kto jest tajemniczym prześladowcą, bo nie mogę się doczekać aż się dowiem kto to :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku, jejku jakie świetne! Naprawdę mi się podobało, się dało poczuć świąteczną atmosferę już w październiku xD Czekam na dalsze części!
    Życzę weny, pozdrawiam i zapraszam na bloga, gdzie pojawiła się druga część opowiadania z Woozim!
    http://200-percent-of-love.blogspot.com/
    (Ps. Chyba zaczynam żałować, że dzisiaj wstawiłam tę część, bo widzę, że wszyscy na koncert i feelsy będą dla was przez tydzień zbyt duże, by skomentować moje wypociny xD)

    OdpowiedzUsuń
  10. O matko! Co ty robisz z moim życiem?! Uwielbiam Cię ♥
    Tak mnie wciągnęło to opowiadanie, genialny rozdział jak zawsze. ^^
    I co z Myungsoo to koniec? O nie... tak mi go szkoda, shipuję Nalę i Myungsoo ♥
    Zgaduję, że rozdział świąteczny będzie przed świętami, jako prezent? :D
    Życzę dużo weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy kolejny rozdział? .. :<

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy kolejny rozdział , ???? Piszesz fajnie u ciekawie więc nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w trakcie prac nad nowym rozdziałem, więc jak dobrze pójdzie, to powinien się pojawić w tym miesiącu. :)

      Usuń