sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 24









Drzwi mojego pokoju uchyliły się powoli, a ja wystawiłam nieśmiało głowę, rozglądając się zaraz wokoło. Chciałam niezauważenie ulotnić się z pokoju. Musiałam porozmawiać z Kyane, powiedzieć, że wracam znów do gry. Nikt nie pojawił się w zasięgu wzroku, więc wyszłam z pomieszczenia, przechodząc przez salon, aż do przedpokoju. Założyłam kozaki, a potem płaszczyk i sięgnęłam do klamki drzwi wyjściowych.
- Angie? - usłyszałam za sobą.
Skrzywiłam się nieco, wiedząc, że głos należy do twarzy zespołu Infinite. Cóż za zrządzenie losu, że właśnie teraz zakończył rozmowę z Nalą i postanowił wyjść.
Powoli obróciłam się ku niemu, spoglądając pytająco. Musiałam udać zaskoczenie jego widokiem, nie dać po sobie poznać, że cokolwiek wiem o jego wizycie. Wyszłam z założenia, że i tak nie trudno będzie go nabrać, więc westchnęłam cicho.
- A wyglądam Ci na główny wokal zespołu Super Junior? - zapytałam sarkastycznie.
- Nie?
Skrzyżowałam ręce na biuście, patrząc na niego z politowaniem.
- To nie brzmiało jak stwierdzenie.
- Czy tam nie ma kilku wokali?
- Wiesz co znaczy słowo główny?
- Ale tam...
Uciszyłam go ruchem ręki.
- Nieważne. Nie mam czasu na te pierdoły. - powiedziałam poirytowana i otworzyłam drzwi.
- Czekaj! - zawołał za mną. - Ja... Uch... Możemy... porozmawiać?
Wzięłam głęboki wdech. Zdjęłam płaszcz i nie przejmując się butami na nogach, podążyłam do swojego pokoju, ściskając go za nadgarstek. Wprowadziłam chłopaka do środka, zamykając za nim drzwi. Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Nie mam dużo czasu. Czego chcesz? - spytałam.
To dla mnie niezręczna sytuacja. Fakt, że milczał przez dłuższą chwilę wcale nie pomagał. Wiadomym było, że robił to by połączyć resztki szarych komórek w głowie, ale to wciąż nadawało dyskomfortu tej sytuacji. Zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach.
- Rozmawiałem z Nalą. - powiedział po chwili.
Westchnęłam unosząc brwi.
"Serio? Przez te dwie minuty wysiliłeś się na sklecenie jednego zdania złożonego z trzech słów, w tym imienia? Jestem pod wrażeniem."
- Aha. - odrzekłam nieco obojętnie. - I co w związku z tym? To chyba dobrze, prawda?
Moje zachowanie nie należało do najprzyjemniejszych i doskonale to wiedziałam. Taka jednak była potrzeba. Koniec z łagodnym traktowaniem.
- Powiedziałem jej, że miałaś rację.
- Brawo. - powiedziałam zaklaskawszy sztucznie w dłonie. - Odkryłeś Amerykę Kolumbie.
Myungsoo spojrzał na mnie krzywiąc się w oznace niezrozumienia.
- Nieważne. Słuchaj, dobrze, że sobie wszystko wyjaśniliście i...
- Właściwie, teraz to tylko czekam na jej decyzję. - przerwał mi.
Zmarszczyłam brwi nieco zdezorientowana.
- J-jak to? - wyjąkałam niepewnie.
Może niepotrzebnie się wtedy rozłączyłam? Najwyraźniej coś mnie ważnego ominęło. Wszelkie informacje i tak by mi nie uciekły, bo chłopak miał zamiar zdać mi z tego relację.




 - Nala, chcę z Tobą chodzić na randki. Móc spędzać czas. Nie musieć się niczym martwić. Chcę Ci pokazać, że nadal mi na Tobie zależy i udowodnię to. Powiem CEO, o mnie, o nas. Chcę, by fani zaakceptowali moje uczucia i pozwolili mi je okazywać szczerze, tutaj i na zewnątrz. - powiedział Myungsoo, z nigdy nie słyszaną wcześniej determinacją w głosie.
- E? - wydukała Nala.
 Była w zbyt dużym szoku, by cokolwiek z siebie wydusić. Wpatrywała się w chłopaka, jakby miała nadzieję, że zaraz zaśmieje się i ogłosi, że to jakaś koreańska odmiana "Mamy Cię". Wbrew jej oczekiwaniom, na twarzy wokalisty nie ukazał się żartobliwy uśmiech.
- Oczywiście, to jedynie słowa. - powiedział nagle.
Nala przechyliła głowę, zastanawiając się, do czego zmierzał tym razem.
- Angie mnie oświeciła. - dodał z uśmiechem.
Dziewczyna westchnęła, mrużąc oczy.
"Jak można mylić anioła z diabłem? Gdyby ona to słyszała..."
- Mogę wiele obietnic składać, ale to bez znaczenia, jeśli nie wprowadzę tego w życie, prawda? Wiele mogę mówić i o wiele mogę prosić i oczywiście, chcę naprawić błędy, bo na nich się człowiek uczy. Wydaje mi się, że uzyskałem swoją lekcję, której nie zapomnę. Potrzebuję jednak szansy, by móc się zmienić.
Każde słowo wypowiadał z dziwnym ciepłem w głosie. Sam uśmiech, który zagościł na jego twarzy, był życzliwy, wręcz zaskakujący.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - szepnęła dziewczyna, z nutką niepewności w głosie.
Bała się tego, jakie będzie sedno jego słów.
- Chcę byś przemyślała sobie tę sytuację. Wiem, że pewnie nieraz zastanawiałaś się nad tym wszystkim. I mam nadzieję, że nie trwałaś ze mną w związku przez litość, czy też by nie zranić mych uczuć. Nie wiem, czy wciąż czujesz do mnie to, co kiedyś. Jeśli jest szansa, że można wszystko naprawić, chcę z niej skorzystać i mam nadzieję, że mi podarujesz taką możliwość.
- Czyli...
- Proszę Cię o podjęcie decyzji.
Nala drgnęła słysząc to jedno magiczne słowo, które tak często pojawiało się ostatnio. W przeciągu kilku miesięcy nieraz piętnowała tym swoją przyjaciółkę, wiedząc, jaka to konieczność. Ileż bólu przyniosło jej przeciąganie wszystkiego? Ta niewiedza, o której wszystkich wokoło przekonywała. Jednak teraz, gdy była na jej miejscu... Nareszcie wiedziała, co czuła Angie. Ta niepewność, strach przed konsekwencjami. Wszystko zależne od jednego słowa. 
- To musi być też Twoja decyzja, by kontynuować nasz związek. Nie, by móc go rozpocząć od nowa. - powiedział z czułym uśmiechem, a ciemne oczy zalśniły mu pełne nadziei.
To wcale nie pomagało.
- I nie martw się. Jeśli wybierzesz Soryonga... - zaczął nagle Visual, odwróciwszy wzrok. Podrapał się w tył głowy, przygryzając dolną wargę. Czuł na sobie oniemiałe spojrzenie stojącej przed nim dziewczyny.
- N-nie rozumiem? - wyjąkała, czując jak policzki zaczynają ją piec od ilości zawstydzenia.
- Wiem o tym, co się między wami wydarzyło. - odrzekł krótko, bez wyrzutu, bez pretensji.
Dziewczyna spuściła wzrok i rozchyliła usta chcąc coś powiedzieć, jednak Myungsoo skutecznie jej to uniemożliwił. Zaledwie dwa kroki wystarczyły, by znalazł się tuż przy niej, więżąc ją w swych objęciach.
- Nie musisz nic mówić. - szepnął, wciskając nos w jej ciemnoczerwone, kręcone włosy. Przymknął powieki, napawając się ich zapachem.
Sama dziewczyna stała nieruchomo, z nieukrywanym zdumieniem. Powoli uniosła dłonie, usadawiając je na plecach chłopaka. Przymknęła powieki, czując zbierające się w oczach łzy. Już dawno nie czuła tego przyjemnego ciepła, które emanowało od jego ciała. Ostatni raz, gdy tak ją przytulił... Kiedy to było? Nie pamiętała.
- Przepraszam... - wyjąkała i załkała cicho.






Stałam oparta plecami o ścianę, a wokalista zasiadł na moim łóżku. Usadowił ręce za plecami i wpatrywał się w sufit, z nikłym, smutnym uśmiechem.
- Nie wydajesz się zaskoczona. - szepnął spokojnie.
- Jestem jej przyjaciółką. Wiem o wiele więcej, niż mógłbyś przypuszczać. - odrzekłam cicho, choć bez pretensji w głosie.
Nie słynęłam zbytnio z umiejętności okazywania uczuć, a co dopiero współczucia, jednak w głębi serca, wiedziałam, że jest mi go żal. Nie umiałam tego pokazać inaczej, niż po prostu poprzez zmianę tonacji na nieco delikatniejszą.
- Skąd się dowiedziałeś? - zapytałam.
- U źródła.
Zamrugałam, podnosząc głowę.
Nasze spojrzenia się spotkały. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będziemy prowadzić tego typu rozmowę. Nie chodziło już nawet o powód, czy o tematykę, a fakt, jak wiele potrafił mówić i jak bardzo zmieniła się emanująca od niego aura. Przynajmniej na ten moment.
- Nie mam do nikogo żalu. Zasłużyłem sobie. Mogłem od początku zachować się jak... jak prawdziwy ja. Bałem się jednak... że Nala polubiła mnie... no wiesz..
- Nie wiedziałeś, czy wolała Ciebie, czy też sceniczne ego, to masz na myśli.
Chłopak uśmiechnął się i skinął głową.
- Soryong przyszedł do mnie dwa dni temu. Chciał być szczery, nie tworzyć tajemnic. Otwarcie powiedział, co wydarzyło się kiedy byliśmy w trasie i jakie żywi do Nali uczucia. - zaczął i westchnął, zaśmiawszy się cicho. - Na początku czułem złość. Szybko jednak przerodziła się w zrozumienie, żal do samego siebie, a nawet... myśl, że Soryong będzie dla niej kimś lepszym, niż ja mogłem kiedykolwiek spróbować.
Zamrugałam obserwując go uważnie. Smutne spojrzenie wbite w sufit, ten dziwnie melancholijny uśmiech. Cierpiał z własnej głupoty i był tego świadom. Zdawało się, że wie, ile może stracić i że może się to okazać nieuniknione.
- Ile dałeś jej czasu? - zapytałam.
- Ile tylko sobie zapragnie. Powiedziałem, że zaczekam na jej decyzję. Nie chcę jej do niczego zmuszać. Nie chciałbym, by musiała się zadręczać, czy też czuć presję. Obaj zapowiedzieliśmy, że będziemy skłonni walczyć o jej względy, jednak nie chcemy żadnych przepychanek i niemiłych sytuacji, jak...
- Jak między Sunggyu a Hoyą.
Wokalista podrapał się po policzku z niepewnym uśmiechem.
- Właśnie. To byłaby dla niej zbyt duża presja. Żadne z nas nie życzy jej strachu o naszą przyjaźń. Nikt nie chce, by przechodziła przez to, co Ty... - dodał szeptem.
- Nala ma delikatne i dobre serce. Wiele rzeczy odbiera uczuciowo. Może wydaje się słaba psychicznie i emocjonalnie, ale nieraz pokaże wam jeszcze swoją siłę. Zacznie od podjęcia decyzji. Bo prędzej czy później, jakieś drzwi wybierze i nie obiecuję, że będziesz za nimi stał Ty. - powiedziałam stanowczo, choć ciepło.
Sam doprowadził do tego wszystkiego, ale gdzieś jednak czułam, że powinien dostać drugą szansę. Niemniej jednak, wiedziałam, że Soryong może więcej jej zaoferować. Zbyt wiele możliwości, zagadnień, które sobie nawzajem dodawały plusów, czy też minusów. Nala była w kiepskim położeniu i wcale jej nie zazdrościłam. Ale... czy faktycznie ja miałam łatwiej?






~





Kyane nie narzekała na swój pokój. Był dużym apartamentem, gdzie było więcej mebli, niż jej własnych rzeczy. Szefostwo przemyślało wszystko i uzyskała specjalne pomieszczenie, przerobione na jej osobiste biuro. Nieraz przysypiała tam nad wielką górą papierów, zapominając je później posegregować i schować. Duża łazienka, z ogromną wanną, w której mogła się relaksować, kiedy tylko znalazła wolną chwilę. Jedyne czego nie rozumiała, to stojący w salonie instrument. Pianino nie było czymś, na czym potrafiłaby zagrać, choć nie ukrywała, muzykę tworzyło piękną. Ładnie prezentowało się przy dużych szybach, prowadzących na balkon, gdzie rozpościerał się widok na ciemne uliczki Seulu.
Właśnie znalazła chwilę na podziwianie swego miejsca zamieszkania i pracy, a także ludzi, których miała szansę poznać. Cała ekipa była zgraną rodzinką, jak każda miała swoje wzloty i upadki. Cieszyła się, że ciepło ją przyjęli, ale czasem czuła się jak taka kula u nogi. Dostawiona na boku. W wielu sytuacjach musiała się dopiero odnaleźć, a większość, w których brała dotychczasowo udział, były dość krępujące. Do współpracy z Angie zdążyła się już przyzwyczaić, ale towarzystwo pozostałych? To wciąż dla niej nowość.
- Ach... - westchnęła, tak komentując cały ten monolog prowadzony w jej głowie.
Spojrzała na zegar wiszący nad drzwiami łazienki.
- Uch... - stęknęła widząc godzinę.
Podniosła się, wychodząc następnie z wanny. Gorąca kąpiel była relaksującym zajęciem, ale niewiele mogła sobie poświęcić na nią czasu. Po doprowadzeniu się do ładu i składu, założyła krótki podkoszulek na ramiączkach w kolorze mleka, a do tego krótkie dżinsowe szorty. W mieszkaniu było ciepło, bez zbędnych spojrzeń i ocen, więc mogła sobie na to pozwolić. Wyszła z łazienki, wycierając dokładnie włosy.
Zatrzymała się jednak, słysząc muzykę, wygrywaną przez pianino. Nie puszczała muzyki przed pójściem do kąpieli, a ta melodia... brzmiała niczym na koncercie. Trzymając ostatnie kosmyki włosów w objęciach mokrego już ręcznika, powolnym krokiem przeszła do salonu, zauważając siedzącą przy pianinie postać. Zamrugała zaskoczona, patrząc jak mężczyzna wygrywał spokojną i smutną melodię. Jego skupiona twarz i nikły uśmiech. Smutny, poprzez wariujące w nim emocje. Ciepły, przez miłość do muzyki.
- Sunggyu? - zapytała niepewnie menadżerka.






~





Westchnęłam cicho, stojąc przed drzwiami apartamentu. Wpatrywałam się w wyryty w nich numer, jakby miał mi podpowiedzieć jakąś dobrą zajawkę na przywitanie. Jak nigdy nie miewałam problemów z takimi rzeczami, tak tym razem czułam, że to problematyczne. Zacząć zwyczajnie? Od razu wypalić prosto z mostu w czym rzecz? Wzięłam głęboki wdech, uznając, że będzie co ma być. Dlatego sięgnęłam ku drewnianym wrotom, by zastukać, jednak zastygłam w bezruchu, z wyciągniętą w powietrzu ręką. Drzwi otworzyły się, ukazując drugiej osobie moją zdziwioną twarz. Zaskoczenie pogłębiło się, kiedy tylko zorientowałam się, że przede mną stoi lider Infinite. On sam zresztą był zdezorientowany. Przez moment staliśmy w milczeniu, wpatrując się w siebie, doprowadzając stojącą za nim Kyane do coraz większego dyskomfortu.
- To do poniedziałku. - powiedział nagle Gyu, uśmiechając się do menadżerki i bez słowa minął mnie, lekko jeszcze szturchając ramieniem.
Przymknęłam powieki, czując jak ten dotyk przeszywa me ciało, pozostawiając nieprzyjemne ukłucie w sercu.
- Cz-cześć... - wybąkała Kyane na odchodne i spojrzała na mnie niepewnie. - Słuchaj, ja to wyjaśnię...
Pokręciłam głową i przechyliłam głowę, uśmiechając się lekko.
- Mogę wejść? Mam sprawę, a łatwiej będzie to omówić w środku, a nie na korytarzu. - zagadnęłam.
Dziewczyna zreflektowała się i cofnęła, wpuszczając mnie do apartamentu. Zamknęła za mną drzwi i podrapała się po policzku, obserwując jak zdejmuję buty.
- Słuchaj... On... Ja powinnam Ci wyjaśnić...
- Masz laptopa? Tablet? Cokolwiek z internetem? - odparłam, ignorując jej słowa. Popatrzyłam na nią i westchnęłam cicho. - Będę potrzebować, by powiedzieć w czym rzecz.
- Angie... - zaczęła Kyane wręcz błagalnie. - Proszę, nie bądź zła.
- Nie jestem. - odrzekłam szybko i usiadłam na kanapie, rozwalając się na niej, jak we własnym mieszkaniu. Nic dziwnego, że Daeryong to lubił. Zdecydowanie fajniej jest tak leżeć u kogoś innego.
- Więc dlaczego nie pozwalasz mi na wyjaśnienia?
- Cokolwiek Ci powiedział, mam nie wiedzieć. Pewnie o to prosił, prawda?
Menadżerka nie odpowiedziała, wiedząc, że miałam rację.
- No ale...
- Gdybym Cię poprosiła, powiedziałabyś, czy tak?
- Zgadza się. Jesteśmy jedną ekipą, nie możemy mieć sekretów, więc...
- Poprosiłam?
Nastała chwila ciszy, którą przerwał szept dziewczyny.
- No nie...
- Więc zachowaj wyjaśnienia na później. - odparłam i spojrzałam na koleżankę z uśmiechem. - Kyane, nie martw się. Nie mam powodów, by mieć Ci coś za złe. Przyszedł, bo potrzebował rozmowy, więc co w tym złego? A to, że się zachował, jak zachował... To lepsze, niż to, co widziałam oczami wyobraźni. - to mówiąc, podniosłam wzrok i popatrzyłam w sufit.
W mojej wyobraźni, dawno wykrzyczał jak bardzo mnie nienawidzi. W mojej głowie, znów zadawaliśmy sobie nawzajem ból. Czy teraz było inaczej? Tak i nie. Wprawdzie bolało, ale to wciąż lepsze, niż kolejna kłótnia. Sunggyu nie zapomni o wszystkim poprzez ignorowanie mojego istnienia. To niemożliwe, chyba... Chyba, że naprawdę zniknę z jego życia. Wyprowadzić się, spotykać z resztą ekipy potajemnie? A może całkowicie wymazać się z ich życiorysu?
- Angie? - usłyszałam i zamrugałam, spoglądając na Kyane, która wyciągała ku mnie swojego laptopa, z włączoną już wyszukiwarką Google.
Podziękowałam sięgając po jej własność i usadawiając sobie na kolanach, zaczęłam wpisywać adres poczty elektronicznej. Nie minęła chwila, a już byłam zalogowana, a menadżerka czytała wymienione z fanem maile.
Patrzyłam jak mimika jej twarzy się zmienia, jak ukazuje zdumienie, a zarazem niepewność i lęk. Kręciła głową na boki z nieukrywanym niedowierzaniem.
- To trzeba zgłosić na policję. - powiedziała po chwili.
Pokręciłam głową i westchnęłam cicho.
- Nie mogę. - odrzekłam krótko, ze spokojem w głosie.
- Jak to nie możesz? Problem jest poważny, a takie rzeczy zgłasza się na policję.
- Jakby mi mało afer było. - skwitowałam cierpko, a widząc pytające spojrzenie koleżanki, postanowiłam wyjaśnić w czym sęk. - Takie rzeczy szybko wyciekają od policji do mediów. Nie chcę w to mieszać wytwórni. A co dopiero moich bliskich. On ewidentnie ich zna i groził im.
- I co? Chcesz go sama znaleźć?
- Nie wiem. Nie wiem, co z tym zrobić. Może zapomnieć? Nie otwierać poczty? - zapytałam niepewnie.
- Ignorowanie problemu nie sprawi, że on sam w sobie zniknie, wiesz?
- Uch...
- Ktoś kto Cię zna... I Twoich bliskich... No ale... kto mógłby...
- Nie wiem, na początku myślałam o Doojoonie.
- Ej, to fan. Wiem, że czasem Cię irytuje, ale to głównie dlatego, że nie lubisz wszystkiego, co robi. Ty nawet Woohyuna w ściany wgniatasz, gdy ten próbuje Cię uściskać. - skwitowała Kyane, stając od razu w obronie idola.
- Ale to on najbardziej pasuje do tego wszystkiego! Te słowa, tak wiele wskazuje na niego!
- Nie, nie, on nie jest taki. Bez przesady Angie.
Westchnęłam, nie mając zamiaru się kłócić. Ale wydawało mi się, że Kyane też nie miała pewności, a po prostu nie chciała wierzyć w takie scenariusze. Też wolałam uznać to za wytwór mojej wyobraźni.
- Mniejsza o to. Powiedziałam Ci, bo jesteś moim menadżerem i obok bliskich, jesteś kolejną potencjalną ofiarą, albo celem fotografa czy też... jakiegokolwiek kontaktu. Niejedna osoba próbowała się pewnie ze mną zaznajomić, a Ty jako menadżer odmawiałaś. - powiedziałam, na co Kyane skinęła głową.
- To prawda. Ale raczej nie zdarzało się, by ktoś wydzwaniał wielokrotnie. - odparła wzruszając przy tym ramionami.
Westchnęłam i pokręciłam głową.
To jednak trudniejsze, niż myślałam. W ten sposób do niczego nie dojdziemy. Nie znajdę winowajcy, bo jestem idolem, więc nawet publicznie się nie pokażę, bo zaraz mnie ktoś przyuważy. Nie dopytam w sklepach, w miejscach wyrabiania zdjęć, gdziekolwiek, bo mnie ktoś może rozpoznać. Już samo wypytywanie wydaje się podejrzane.
- Nie mów innym. - dodałam szybko, wiedząc, co może się teraz roić w głowie menadżerki. - Nie chcę ich martwić. Jeszcze cholera wie, na jakie głupie pomysły wpadną.
- Mam być w zmowie milczenia? Będę współwinna! - oburzyła się Kyane.
- O to chodzi. Na kogoś winę trzeba zwalić i tym razem nie będzie to Nala. - odparłam, pokazując jej język. - Poza tym... niedługo święta. Wypadałoby kupić prezent osobie wylosowanej.
- Chyba nie zamierzasz zwalić na mnie jeszcze jakiejś listy zakupów?
Pokręciłam głową, uśmiechając się przy tym łagodnie. Widziałam, jak Kyane odetchnęła z ulgą, jednak zaraz spojrzała na mnie uważnie. Takie uśmiechy nie były w moim stylu, więc nie mogły wróżyć nic dobrego.
- Masz coś wpisane w palmtopie na jutrzejsze popołudnie? - zapytałam i nim zdążyła odpowiedzieć, dodałam. - To wpisz sobie coś w stylu: zakupy z Angie.
Dziewczyna spojrzała na mnie z politowaniem i westchnęła zrezygnowana, komentując to trzema słowami:
- Powinnam dostać podwyżkę.





~





Nareszcie drama mogła ruszyć dalej z kręceniem odcinków. Wprawdzie miałam niezbyt pozytywne odczucia wobec Doojoona, którego optymizm i wesołe nastawienie do wspólnego nagrywania mnie przerażało, ale wciąż starałam się zachować stoicki spokój, a przynajmniej odrobinę. Lee Joon był dużym wsparciem, który swoją obecnością i słowami poprawiał każdą sytuację. Czasem jego uśmiechy przyprawiały o gęsią skórkę, ale zawsze przepraszał, twierdząc, że za dużo czasu spędził przy ćwiczeniu do roli psychola. Infinite bardzo ucieszyło się na wieść, że w końcu opuściłam pieczarę. Do czasu, aż znów zaczęłam rozstawiać ich po kątach. Daeryong nawet proponował, że mój pokój powinien zostać przerobiony na grotę smoka. A święta? Miały być już za dziesięć dni. A co robiłam ja? Aktualnie siedziałam w biurze CEO, patrząc na niego, jak na ostatniego idiotę. Członkowie Infinite stali za mną, nie ukrywając zdziwienia.
- To jakiś żart? - zapytałam wprost, nie siląc się na żadne zwroty grzecznościowe, do czego szef i tak był już przyzwyczajony.
- Nie, to nie żart. Jesteś naszą artystką, więc powinnaś też brać udział w innych zadaniach. - wyjaśnił spokojnie CEO.
- Jestem aktorką. Niedługo pewnie wepchniesz mnie w modeling, bo do tego aktorzy też się podobno nadają, ale śpiewanie świątecznych piosenek? Po pierwsze, nie umiem śpiewać, a po drugie... Fuj. - wyjaśniłam, krzywiąc się przy tym.
- No co Ty! Będzie fajnie! Tak wesoło i słodko! - zawołał uradowany Woohyun, szczerząc się od ucha do ucha.
- Będziesz symbolem świąt! Prezent dla nas! - dodał żartobliwie Sungyeol, myśląc, że to poprawi atmosferę.
Popatrzyłam na niego z uniesionymi brwiami. Nawet Hoya i Gyu posłali mu pytające spojrzenie.
- N-no co? - zapytał niepewnie wokalista.
- To tak, jakbyśmy mieli ją wstążką obwiązać Hyung, tak to zabrzmiało. - wyjaśnił Sungjong.
- Obwiązać ją wstążką? - powtórzył Dongwoo i uśmiechnął się, robiąc przy tym dość typowe dla niego rape-face.
- Yah, o czym Ty myślisz? - upomniał go główny tancerz, szturchając w ramię.
Dino zaraz opamiętał się i otarł obślinioną brodę.
- Wybaczcie. Za dużo animców. - wyjaśnił i zaśmiał się jak na dinozaura przystało.
- Angie obwiązana wstążką? Ale po co? - spytał Myungsoo, nie wiedząc, co w ogóle wszyscy mieli na myśli.
- To nie jest temat tego spotkania! - zawołał CEO, lekko spanikowany.
- Boże, co za napaleńce. Mogłeś ich nazwać Never Ending Sex, albo An Infinite Number of Sex, albo Perverted Infinite, albo...
- Angie, wystarczy. Dziękuję. - wybąkał szef, łapiąc się za głowę.
- Boże, spotkaliśmy się, by obgadać sprawę mojego śpiewania, a skończyliśmy na tematyce seksu. - skwitowałam, kręcąc głową. - Nawiasem mówiąc, nie będę śpiewać! Nie umiem!
- Vicky twierdzi, że dużo śpiewałaś w szkole podstawowej i gimnazjum. Że wygrywałaś konkursy... - zaczął Sungyeol.
- To było przecież z siedem, może nawet dziesięć lat temu! - odparłam poirytowana. - Już dawno nie śpiewałam! Straciłam wokal! Nie mam zamiaru tego trenować z jakimś nie wiadomo jakim...
- Ja Ci pomogę.
Spojrzałam ze zdziwieniem na właściciela głosu. Nie tylko ja byłam zaskoczona, bo sam zespół i nawet szef pokazali swe zdumienie na twarzach. Podejrzewałam, że cały świat byłby zdumiony, nie mówiąc o kosmitach obserwujących nasze posrane życie zza atmosfery.
- Ja Ci pomogę. - powtórzył Sunggyu, który stał oparty o ścianę, ze skrzyżowanymi na torsie rękoma. Minę miał poważną, ale ton głosu spokojny. - Aczkolwiek zajmie to dużo czasu i na pewno nie wyrobimy się na święta. Przynajmniej nie tego roku.
- Dobrze. Darujmy więc sobie ten projekt w tym czasie. Pomyślimy nad tym w przyszłym roku, może wtedy coś się uda. - zadecydował CEO. - Możecie się rozejść.
Wszyscy wyszli z sali i porozdzielali się w grupki, które skierowały się w różne miejsca. Zostałam na korytarzu ja i lider. Spojrzałam na niego z nieukrywanym zaciekawieniem.
- Dlaczego? - zapytałam, wiedząc, że nie muszę podawać tematyki i powodu tego pytania.
Chłopak westchnął i pomasował skronie, zakładając prawą dłoń na biodrze.
- Jestem zmęczony, wiesz? - skwitował i bez żadnych wyjaśnień, minął mnie, zostawiając tym samym na korytarzu.
Spuściłam głowę zrezygnowana. A już miałam nadzieję, że może coś się zmieniło i nie będzie mnie ignorował. Cóż, odezwał się w pewnym sensie, więc nie do końca wymazał mnie ze swego świata. Ale czy to nie kwestia konieczności? To, że byłam nadal w zasięgu jego ręki? Czy może planował mnie jakoś zrazić do siebie i wygonić? Czy ja naprawdę będę musiała odejść?
Z takimi myślami wróciłam do apartamentu, gdzie zobaczyłam Vicky, która tarzała się po podłodze przedpokoju w napadzie śmiechu. Zdjęłam buty i weszłam do salonu, patrząc na siedzącą na kanapie Nalę, która zgrzytała zębami ze złości.
- Czy ona znów opróżniła lodówkę w dwie minuty po zapełnieniu jej jedzeniem? Czy po prostu to kolejna z Twoich jakże interesujących historii, w których z siebie robisz idiotkę? - zagadnęłam z uśmiechem.
- Dzięki. Dobrze, że na przyjaciół można liczyć. - skwitowała cierpko.
Zajęłam miejsce obok niej i poklepałam koleżankę po plecach.
- No już, już. Gadaj co Cię gryzie, że rzucasz piorunami w So Ji Suba szukającego dowodów. - powiedziałam, podnosząc wzrok na telewizor, gdzie akurat leciała drama z jego udziałem o nazwie Ghost.
- Te prezenty to głupi pomysł. - burknęła Nala, krzyżując ręce na biuście.
Rozchyliłam usta chcąc coś odpowiedzieć, ale do salonu wturlała się moja młodsza siostra, wciąż drąca się i rycząca śmiechem, niczym hiena po wizycie w zakładzie psychiatrycznym. Zatrzymałam  Vicky stopą, gdy ta tylko napatoczyła się w okolicy mojej nogi. Spojrzała na mnie, ledwo łapiąc powietrze.
- Jeśli nie chcesz skończyć jako wycieraczka do jakże mych zacnych butów, lepiej się przymknij. - mruknęłam, mrużąc powieki.
- Przepraszam. - jęknęła niewinnie i zaraz usiadła, szczerząc się jak głupi do sera.
- Jak da mnie, te prezenty to fajna sprawa. Baaanaaał. - dodała.
- Dostałaś najbanalniejszą osobę! - skwitowała Nala.
- Myungsoo? - spytałam, patrząc ze zdziwieniem na Vicky. - Przecież jest nieletnia. Kto Ci alkohol sprzedał, przyznaj się? A może ktoś kupił za Ciebie? Ukradłaś komuś kartę kredytową?
- Tak, Myungsoo, bo nawet by nie ogarnął, że coś zniknęło. - odparła.
- Ha. Ha Ha. - skwitowała Nala szorstko. - Bardzo śmieszne. I czemu uważacie, że dla niego to najprościej kupić prezent? Może was miło zaskoczy?
- Serio? Przecież on by nawet nie pamiętał, że coś dostał! - wyjaśniłam, rozkładając ręce. Westchnęłam i oparłam głowę na oparciu kanapy, patrząc w sufit. - Tak proste... Też tak chcę.
- A komu Ty kupujesz prezent? - zapytała Nala.
- Sobie, tylko w męskiej wersji.
- AHAHAHAHAHAHAHAAH!
Skrzywiłam się, słysząc głos mojej siostry. Znów dostała napadu śmiechu.
- Ja kupuję prezent Howonowi. - mruknęła Nala.
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem, z trudem powstrzymując się od parsknięcia śmiechem.
- To nie jest zabawne. - powiedziała przyjaciółka.
Pokiwałam głową, zaciskając usta w wąską kreskę, byle tylko nie wybuchnąć, choć miałam wielką ochotę się zaśmiać.
- Jeszcze znajdź jakiś prezent, ja pierdole... - szepnęła Nala.
- Ja już kupiłam. - skwitowałam, wzruszając ramionami.
Obie towarzyszki popatrzyły na mnie z niedowierzaniem, tym samym czekając na jakieś wyjaśnienie.
- Wykupiłam taką salę w budynku nieopodal. Przerobiłam na dupną klatkę z zajebistym kołowrotkiem w lamparcie cętki. Będzie mógł trenować bieganie po mojej głowie i doprowadzanie do szału swoimi fochami. - powiedziałam i wzruszyłam ramionami w niewinnym geście, uśmiechając się przy tym.
Nala pokręciła głową z dezaprobatą i westchnęła. Widziałam jednak, że kąciki jej ust uniosły się ku górze.
- Taak. Angie is back. - powiedziała.
- O super. To może SHINee o tym zaśpiewa? Mają wprawę w przypominaniu kto ma comeback. - powiedziałam, po czym uniosłam brew, gdy Vicky ryknęła donośnym śmiechem.
- Hahahahahaha, kołowrotek. Hahahaah, dobre. - zawołała łapiąc się za brzuch.
- Poprawiło jej się jarzenie. Jest trochę szybsze. - skwitowała Nala kiwając głową w oznace podziwu.
Zaśmiałam się cicho, słysząc to i pokręciłam głową.
Tak, naprawdę miło było wrócić.




~




- A to? Yay, może to? O mamuniu, to jest cudne! Boże, co tam to, może to? Jejku, a to? Aaaa, tu jest tyle idealnych rzeczy! Musiałbym wykupić cały sklep! - piszczał Woohyun, który biegał od jednej pierdoły, do drugiej.
- W sklepie gdzie wszystko jest po 1500 Won* ? Tyle badziewia? - dopytał dla pewności Hoya, patrząc z uniesionymi brwiami na kolegę.
Główny wokalista zrobił nachmurzoną minę i przytulił jedną z maskotek, która akurat wpadła mu w ręce.
- To nie są badziewia. - mruknął, niczym urażone dziecko.
- Są. Sam w sumie wyglądasz jak badziewie w tych włosach. Tak często patrzysz w lustro i nigdy nie widziałeś? - zapytał Hoya, uśmiechając się łobuzersko.
Woohyun rozchylił usta formując je w kształt litery "O" i popatrzył na mnie z wyrzutem, jakby oczekiwał, że dam Howonowi reprymendę.
Zrobiłam głęboki wdech i wydech, po czym pomasowałam skronie i przymrużyłam powieki.
- Przypomnijcie mi, dlaczego w ogóle zgodziłam się pójść z wami na zakupy?
- Bo nas kochasz? - odparł Woohyun, robiąc aegyo i przybliżając do mej twarzy misia, zaczął cmokać ustami, by udać całuśnego pluszaka.
Spojrzałam na zabawkę, a potem na wokalistę.
- Nie wiem, komu teraz mam większą ochotę przywalić. Temu miśkowi, czy Tobie. - mruknęłam. - Ale chyba znajdę rozwiązanie.
- Hmm? Jak to? - spytał zdziwiony Hyunnie.
Złapałam miśka i pacnęłam nim w głowę chłopaka, sprawiając, że na jego twarzy wdarło się zdumienie, pomieszane ze smutkiem.
- O ile pamiętam, wolałaś zakupy z nami, niż całodobową słodkość Woohyuna obok siebie. - przypomniał Hoya, przyglądając nam się z boku.
- Co tak nieformalnie, a gdzie Hyung? - zapytał zasmucony wokalista.
W odpowiedzi, raper zrobił swój tradycyjny bitch face.
- Czy możecie w końcu kupić te zasrane prezenty, bo normalnie nie wytrzymam z wami. Was dwoje wziąć na zakupy. Boże. - jęknęłam, wychodząc ze sklepu.
- Yah,  sugerujesz, że powinienem kupić jej coś gównianego? - zawołał za mną Howon, wychodząc ze sklepu. - Może po prostu dam jej swoje? Przynajmniej będzie złote, w końcu jestem idealny we wszystkim.
Woohyun rozejrzał się po sklepie, nie wiedząc co zrobić. Tyle produktów chciał tu kupić, ale nikt nie wyraził aprobaty. Zauważył jakieś dziewczęta, które patrzyły na niego i szeptały coś między sobą. Może to fanki? Musiał szybko zrobić coś dla fan serwisu, by poruszyć serca Inspirit.
- Hoya poczekaj! WooYa forever! - zawołał wybiegając za nami.
- Swoją drogą, czy nie powinnaś pomagać Nali w robieniu zakupów na świąteczny obiad? - zagadał Howon, ignorując starszego kolegę, który właśnie do nas dołączył.
- Och, ja już jej pomoc zapewniłam. - odparłam z uśmiechem.






~





Nala siedziała w domu, oglądając telewizję. To była wyjątkowo relaksacyjna chwila, kiedy mogła samodzielnie zająć kanapę, nie martwiąc się o to, że nogi Daeryonga znów są na stoliku, a Soryong łazikuje w kuchni chcąc pomóc w gotowaniu. Dom był pusty. Nie słyszała niczego, poza mówiącym w telewizji So Ji Subem. Mogła też sobie pozwolić na luźniejsze ciuchy w postaci krótkich dresowych spodenek i bluzki na ramiączkach, bez stanika, by biust mógł trochę odetchnąć.
Rozległo się jednak pukanie do drzwi.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, zastanawiając się, kto to może być. Wiedziała jednak, że Kyane miała przyjść i przynieść coś Angie, więc podeszła do drzwi z założeniem, że to właśnie menadżerka za nimi stoi. Otworzyła je więc szeroko i zaraz pożałowała tego. Zrobiła wielkie oczy, widząc przed sobą kilku poszczególnych idoli.
- Cześć. - przywitał się Doojoon z szerokim uśmiechem.
- C- co wy... - dziewczyna zawiesiła głos, kiedy hołota wprosiła się do środka, nie czekając na jej zaproszenie.
- Przybyliśmy z pomocą. - powiedział Dongwoon, witając się z dziewczyną i zdejmując zaraz buty.
- Myśmy jeszcze nie mieli okazji się poznać. Jestem Seungho, lider MBLAQ. - powiedział wysoki mężczyzna, który skłonił się przed Nalą, ukazując przy tym swą ciemnawą czuprynę.
- Macie jakieś ciekawe programy w telewizji? - zapytał G.O, który wyjrzał mu zza ramienia, patrząc na stylistkę pytająco. - O, swoją drogą, jestem Byung Hee. - dodał i zaraz minął wszystkich, dopytując, gdzie jest telewizor.
"Boże, kolejny Daeryong?" pomyślała Nala z politowaniem, po czym zmarszczyła brwi. "Chwila, co on miał na myśli mówiąc ciekawe programy?"
- A ja jestem Mir! - zawołała następna osoba, która pojawiła się w drzwiach. Wyszczerzył się szeroko, łapiąc za dłoń dziewczyny i machając nią energicznie. Zaraz jednak przestał i rozdziawił buzię, patrząc gdzieś poniżej głowy Nali.
- Em... Przepraszam? - zapytała niepewnie.
- Och, wybacz. Ale... no rzuca się co nieco w oczy. - odparł i wszedł do mieszkania, zostawiając dziewczynę całą w rumieńcach i zawstydzeniu.
- Boże... gdzie ja mam stanik... - jęknęła, łapiąc się za biust.
- Uuuum. - wydukał Thunder, który stał teraz w drzwiach. - Przepraszam, że tak na dokładkę jestem... - zaczął, patrząc nieśmiało na dziewczynę stojącą przed nim.
- O matko... - wyszeptała zażenowana.
        Szybko zabrała ręce, chowając je za plecami. Uśmiechnęła się grzecznie, mając nadzieję, że jej gościnne zachowanie odwróci uwagę od jakże żenującej sytuacji, w której się przed chwilą znalazła. Zamknęła drzwi, kiedy wszyscy byli już w środku mieszkania i podrapała się po policzku.
- Właściwie... to co tu robicie? - zapytała niepewnie.
- Uhm. Angie dzwoniła, że potrzebujesz pomocy ze zrobieniem zakupów i przygotowaniem tego wszystkiego, więc wpadliśmy. - powiedział Doojoon, który przed minutą wyszedł z kuchni, zajadając coś w międzyczasie. Otarł twarz wierzchnią rękawa i przełknął przeżute jedzenie, kontynuując mówienie. - Chciałem wziąć jeszcze parę osób, ale Angie stwierdziła, że ja i Dongwoon wystarczymy.
- Ciekawe. - mruknęła Nala i westchnęła.
- Do nas też dzwoniła. Znaczy, do Lee Joona. Ale on nie mógł się pojawić ze względu na swój osobisty schedule, więc przyszliśmy bez niego. Nie wiedzieliśmy, że będzie ktoś jeszcze. - przyznał Seungho, uśmiechając się zaraz. - Ale dobrze się znamy między sobą, więc nie będzie problemu.
- No tak... - szepnęła dziewczyna i weszła do salonu.
Westchnęła, widząc siedzącego na kanapie G.O oraz Mira, którzy przeglądali listę programów, mówiąc coś o kanałach produktywnych dopiero w nocy.
Podeszła do jednej z komód, otwierając pierwszą szufladę. Sięgnęła po długopis i kartkę, mając zamiar rozdzielić teraz wszelkie zadania związane ze świętami. Wzięła potrzebne rzeczy i zasiadła z nimi przy stole  w kuchni.
"Okej Nala. Spokojnie. Nie będzie tak źle. Trzeba tylko przetrwać te zakupy, przygotowanie jedzenia na dodatkowe dziesięć, może jedenaście osób i tyle. Mogło być przecież gorzej. "
- Czy Woohyun coś nie wspominał, że Key wpadnie z zespołem na świąteczny obiad? - usłyszała z salonu głos Mira, przez co aż podniosła głowę, robiąc przy tym przerażoną minę.






*1500 Won - 5 złotych


Rozdział jak widać w końcu się pojawił. Dziękuję wszystkim za wytrwałe i cierpliwe czekanie. Jak wiecie, wena nie sługa, czasem jest, sam czas też potrzebny, możliwości i mniej lenistwa oraz wiele innych ważnych czynników. Tak czy siak, pozdrawiam i dziękuję za wszelkie opinie. <3



13 komentarzy:

  1. yeeyuu..kolejny rozdział....i kolejne problemy sercowe....mam nadzieję że jakoś wybrniecie..:)... aż nie mogę się doczekać co będzie w rozdziale świątecznym...boże..chyba wszystkie wytwórnie znajdą się u was na wigiliii :p
    powodzenia w pisaniu i ogarnięciu tego wszystkiego.....(ja i tak uważam że kiedyś Nala wybuchnie...i nie będzie ciekawie..każdy ma swoje granice wytrzymałości złości - wiem..sprawdzone na własnej osobie :P )..ale życzę weny by szybko pojawił się nowy rozdział i nowe opowiadanko na drugim blogu :3 (często będę zaglądać by sprawdzić)

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu! Doczekałam się, po prostu nie mogę w to uwierzyć. xD
    Biedna Nala... Ty naprawdę ją kiedyś wykończysz psychicznie. Jak ona ma sobie poradzić z tą całą bandą? Z tego będzie więcej szkody niż pożytku. xD Te święta to będzie mieszanka wybuchowa. Aż strach pomyśleć, co siedzi Ci teraz w głowie...
    I sprawa Myungsoo! Ta cała sprawa mam wrażenie coraz bardziej się komplikuje. Nala... Ty to jednak masz najbardziej przewalone. Nic tylko współczuć. ^^

    Mam nadzieję, że kolejny rozdział już się pisze, a przynajmniej są do niego pomysły! Życzę weny, weny i jeszcze raz weny oraz czasu. <3
    I tak będę Cię męczyć i robić spam, pamiętaj o tym. ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeej nowy epizod :) I pojawiło się MBLAQ <3 <3 <3
    Bardzo fajny rozdział :) Dzięki :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jupi! Nareszcie powróciłaś i to z takim rozdziałem, że czapki z głów^^. Nowi bohaterowie, nowe zdarzenia...czego chcieć więcej. Nie każ nam czekać na kolejną część zbyt długo :).
    Hwaiting Hana

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział, jak każdy z resztą! Taaak się cieszę, że Myungsoo wreszcie zrozumiał ♥
    Padłam, jak zaczęłam czytać nazwy dla Infinite z wersją sex xd
    MBLAQ?! Zdziwienie i radość!Miiirr, łajza ♥ Miło, że nie odsunęłaś Thundera.
    Omo! Omo! Omo! świetn, pefekcyjny od początku do końca.
    Życzę dużo weny, hwaiting! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze czytam, jestem na 10 rozdziale, ale już dodaje do ulubionych u siebie xd www.dirty-breath.blogspot.com i jak już pisze adres to zapraszam xd
    Lece czytać <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam już jakiś czas temu, ale oczywiście zapomniałam skomentować, a byłam pewna, że to zrobiłam. Okazało się inaczej.
      A więc,
      teksty Angie, Nali i Vicky (dokładnie w tej kolejności) są po prostu genialne. Angie i mnie, i mojej Renie (Renfri, też pewnie przybędzie za jakiś czas z komentarzem) przypomina... cóż, no mnie. Oczywiście, nie w 100%, ale podobieństwo naprawdę jest ogromne jeśli chodzi o charakter. W kontaktach tych bardziej uczuciowych jest jednak różnica. Ale i tak postać jest świetna i ją uwielbiam <3
      Nala to wypisz, wymaluj Rena (Renfri, prawda, Skarbie? <3) też lubi mdleć na widok idoli, albo raczej tego co mają pod koszulką.
      Rozdziały są długie, co mi się strasznie podoba, czyta się lekko i przyjemnie, ale jedna rzecz jednak troszkę mi nie pasuje, a mianowicie ilość adoratorów przypadających na jedną bohaterkę płci pięknej. Jeden - extra! to taki standard w fanfiction, dwóch - luz, też częste w ff, w dramach, ten drugi przeważnie ma złamane serce, trzech... no okej, na upartego jestem w stanie to znieść... ale czterech? Nie jest to żaden błąd oczywiście, tylko mnie to osobiście razi. Ale jest plus! Mianowicie to jak rozwijasz akcje. To cudowne <3 Serio. Nienawidze opowiadań, gdzie jest miłość od pierwszego wejrzenia, wyznanie w 3 rozdziale i ogólnie akcja zdecydowanie zbyt szybka i nieprzemyślana. A u Ciebie tego nie ma. Relacje między bohaterami wykreowałaś naprawdę bardzo dobrze, a akcja posuwa się tak jak powinna, to piękne <3
      Poza tym jednym elementem, który mi nie podchodzi jest extra, a mi się świetnie czytało :)
      Do ulubionych już dodałam [dirty-breath(zapraszam)]
      Pozdrawiam i czekam i na kolejny ;)

      Usuń
  7. Kyane, na Ciebie to zawsze mogę liczyć, dzięki! <3

    Nie dość, że mnie wkopałaś w tę całą wigilię z "pomocnikami" to jeszcze muszę Howonowi prezent kupować -,- No normalnie.. złośliwcu jeden! :D

    Aż się boję co dostaniesz Ty, no i od kogo :D

    Kocham Vicky turlającą się po pokoju, aż ją widzę oczami wyobraźni <3

    Czekam na kolejny rozdział, mimo,że aż strach się bać :D

    Nala :)

    PS.Mir Ty świnio -,-

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawa jestem tych świąt. Skoro tyle osób będzie to pewnie też będzie zamieszanie i dojdzie do wielu ciekawych sytuacji, bo coś nie chce mi się wierzyć w to że będą wszyscy grzeczniutko siedzieć. Współczuję Nali tyle gotowania i jeszcze prezent dla Hoyi. Ciekawa jestem kim jest ten prześladowca (coś czuje że miły to on nie będzie). Mam nadzieję że za niedługo pojawi się nowy rozdział i hwaiting w pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetna część jak całe opowiadanie! Naprawdę mi się podoba x')
    Chciałam przy okazji powiedzieć,że na moim blogu pojawiła się kolejna część opowiadania z BamBamem (GOT7),także zachęcam do skomentowania x')
    http://200-percent-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Twoje opowiadanie jest niesamowite! Wciąga i przyjemnie się czyta, nawet nie zwraca się uwagi na długość rozdziałów. Jestem Inspirit od niedawna, ale uważam, że dzięki Tobie wiem trochę więcej o Infinite i chętnie zapoznałabym się z Tobą, Nalą, Vicky i Kyane. :D ^-^

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeju te problemy sercowe . Wszystko jest bardzo ciekawe, I caly czas toczaca sie akcja powoduje ze czyta sie bardzo fajnie I w napieciu . Jestem bardzo ciekawa jak potocza sie ich losy :) Czekam na nastepny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeeeeju... Vicky, MBLAQ, BEAST, Kyane, Sunggyu, L, święta... Co się dzieje?! D:
    XD
    Nutella ma szansę na przetrwanie! ❤ Yey~
    Ech.. Angie i świąteczne piosenki? XD
    Lecę czytać dalej~

    (http://b2uty-and-the-b2st-opowiadania.blogspot.com)
    (http://my-exo-dream-pl.blogspot.com)
    (http://k-popowe-opowiadania-scenariusze.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń