Pokój wydawał się taki ciemny. Okna były zasłonięte, blokując światłu dostęp do pomieszczenia. Wokoło panowała cisza, przerywana jedynie moim westchnieniem. Leżałam na łóżku, wpatrując się w sufit. Ułożyłam przedramię na czole i przymknęłam powieki.
Dlaczego to wszystko wydawało się takie trudne? Tak jakby cały świat zaczął walić mi się na głowę. Czy to przez moje decyzje? Czy może ich brak? Czy to moja chęć pomocy bliskim zniszczyła wszystko na co pracowałam przez cały mój pobyt? Może powinnam się zmienić? Ale czy ludzie nie lubili mnie za bycie sobą, tym kim jestem?
- Dlaczego... tak mi smutno? - szepnęłam, czując coraz to większą nostalgię, która ogarniała moje serce.
Zacisnęłam palce na klatce piersiowej. Zamknęłam oczy, nie chcąc, by łzy wydostały się spod powiek. - Dlaczego... to tak boli?
Droga powrotna z parku była owiana milczeniem. I choć widziałam uśmiech na twarzy chłopaka, nie potrafiłam go odwzajemnić. Ile razy wyzna jeszcze swoje uczucia? I jak długo będę odrzucać od siebie myśl, że w jakiejś cząstce je odwzajemniam? Nie umiałam udzielić mu odpowiedzi i byłam wdzięczna, że to rozumiał i szanował. Ale jak długo? Weszliśmy do hotelu, a potem do windy, nadal pogrążeni w ciszy. Hoya nucił coś pod nosem, jednak byłam zbyt zamyślona, by przysłuchiwać się melodii. Byliśmy nieświadomi tego, co nastąpi po przekroczeniu progu mojego apartamentu.
- Gdzieś Ty się podziewała?! - usłyszałam krzyk lidera, który zaraz podbiegł do mnie, łapiąc za ramiona.
Zamrugałam zaskoczona, widząc jego poirytowanie, a zarazem troskę, migoczącą w jego oczach.
- Nic Ci nie jest? Wszystko w porządku? - zapytał i nie czekając na odpowiedź, spojrzał gniewnie na rapera. - Gdzieś Ty ją znowu wywlókł?! Nie była nawet porządnie ubrana! Żadnego szalika czy czapki! Znowu za naszymi plecami kombinujesz?! Mało Ci afer randkowych?!
Patrzyłam niepewnie na Sunggyu, który wykrzykiwał te wszystkie słowa w stronę tancerza. Każde jego kolejne zdanie wywoływało w mym sercu dziwne ukłucie.
"Przestań... Proszę przestań..."
- Co z Ciebie za facet, skoro tak się...
- Przestań! - przerwałam chłopakowi, zaciskając przy tym powieki.
Zaskoczony lider puścił mnie i spojrzał pytająco, czekając na jakieś wyjaśnienie, skąd ten nagły okrzyk. Sam Howon był zdezorientowany i spoglądał na mnie z uniesiony brwiami.
- Angie..? - spytała niepewnie Nala, uświadamiając mnie, że reszta ekipy też znajduje się w apartamencie.
Omiotłam wzrokiem zespół, zarówno Infinite, jak i Tasty, Kyane, moją siostrę i przyjaciółkę, którzy patrzyli na mnie troskliwie.
"Nie patrzcie tak na mnie... Proszę, nie martwcie się o mnie..."
- Mam dość waszych kłótni. - powiedziałam i spuściłam wzrok, zaciskając przy tym dłonie w piąstki.
- Ale o czym Ty... - lider zawiesił głos, widząc, jak kręcę przecząco głową.
- Nic innego nie robisz, tylko odgrażasz się Howonowi! Zapomniałeś, że jesteście przyjaciółmi? Przestań patrzeć tylko na mnie. Nawet nie zauważyłeś, jak zaniedbałeś swój zespół. Doszło do tego, że nie umiesz opanować złego zachowania Myungsoo. Nie wspierasz też Woohyuna, który cierpi bardziej, niż mogłoby Ci się zdawać. I nie doceniasz faktu, że Hoya nigdy nie odpowiedział Ci atakiem, wciąż pamiętając o waszej przyjaźni.
Wszyscy milczeli zaskoczeni, sam Woohyun i Myungsoo spuścili głowy, gdy usłyszeli swe imiona. Faktycznie, zauważyli zmianę w zachowaniu lidera, jednak nikt się nie odzywał, akceptując kolej rzeczy. To był ich błąd i miałam nadzieję, że to właśnie zrozumieli.
- Miłość jest zawsze na pierwszym miejscu w moim życiu. - odpowiedział mi twardo Sunggyu.
- Nieprawda. Nie możesz iść tym tropem. - powiedziałam, spoglądając teraz na niego. - Bo miłość prędzej czy później zniknie. Twoja ukochana może odejść z innym, albo umrzeć. I wtedy będzie potrzebne wsparcie przyjaciół. Jeśli ich stracisz, będziesz sam do końca życia.
Sunggyu patrzył na mnie, mrugając co jakiś czas oczami. Nie potrafiłam wyczytać z jego twarzy żadnych emocji. Było mu żal, wstyd, czy to może obojętność?
- Nie przejmuj się tym. Faceci tak mają, że czasem walczą o względy dziewczyny. Taka nasza natura. - przyznał Hoya łagodnym głosem, chcąc jakoś uspokoić sytuację.
Zacisnęłam zęby słysząc to.
- Nie jestem nagrodą, ani trofeum, które można upolować.
Hoya westchnął i skinął głową, przyznając mi rację. Sunggyu jednak nie odezwał się żadnym słowem. Jedynie patrzył na mnie z dziwną determinacją. Jakby sam miał zaraz wybuchnąć.
- Przyjaźń jest ważna. Nie pozwolę wam jej sobie zniszczyć przez jakieś głupie zauroczenie. - dodałam cicho.
- Yah, teraz przesadzasz. Kto powiedział, że to zwykłe zauroczenie?- zapytał nieco oburzony Hoya.
Nie odpowiedziałam na to, jedynie zdjęłam płaszcz i odwiesiłam go na wieszak. Potem zdjęłam buty i bez słowa ruszyłam do kuchni.
- Jesteś egoistką. - usłyszałam po chwili.
Zatrzymałam się, otwierając szeroko oczy. Głos należał do lidera.
- Myślisz, że ignorowanie naszych odczuć załatwi sprawę. Pogrążasz nas w tym jeszcze bardziej takim zachowaniem. I co? Powiedziałaś swoje i mamy się dostosować, prawda? Zawsze tak robisz! Nie obchodzi Cię zdanie innych! - krzyknął Sunggyu.
- Hyung... - szepnął Woohyun, chcąc jakoś opanować jego nagły wybuch.
Przymknęłam powieki i westchnęłam cicho.
"Czy znów muszę sprawić, byś mnie nienawidził, żebyś zrozumiał, że macie przestać?"
- Masz rację. - odrzekłam, a wszystkie spojrzenia padły na mą osobę. - Jestem egoistką.
- To nie prawda... - zaczął Sungyeol, ale przerwałam mu gestem ręki.
- Skoro to wiesz, przestań się mną interesować. Kim Sunggyu. Popadasz ze skrajności w skrajność. Kochasz, nienawidzisz, nienawidzisz, i kochasz. To niebezpieczna kombinacja. Nie chcę, byś się denerwował. To szkodzi zdrowiu. - zamilkłam na moment i spojrzałam na niego kątem oka. - Czy to też egoistyczne? Proszę, zastanów się na czym polega to miano. Bo jeśli jestem samolubna, to mamy jednak więcej wspólnego, niż mogłam się spodziewać. - po tych słowach, zniknęłam im z oczu, wchodząc tym samym do kuchni.
Lider uderzył pięścią w ścianę i minął tancerza, wychodząc z apartamentu. Nie omieszkał przy tym trzasnąć drzwiami. W pomieszczeniu nastąpiła cisza i nikt nie wiedział, jak ją przerwać.
Westchnęłam cicho, opierając się dłońmi o blat. Przymknęłam powieki, zastanawiając się, co ja chcę osiągnąć tym zachowaniem. Czy naprawdę muszę znów przechodzić przez te nieprzyjemności, kiedy Gyu tak mnie traktował? A czy ja byłam lepsza?
- Wszystko w porządku? - usłyszałam za sobą łagodny męski głos.
Było w nim tyle ciepła, że poczułam się przytłoczona jego uczuciem. Odwróciłam głowę i spojrzałam na Hoyę zaszklonymi oczami. Raper zamknął za sobą drzwi, by nadać naszej rozmowie prywatności.
- Dlaczego...? - spytałam cicho i pokręciłam głową, gdy chłopak podszedł do mnie.
- Czemu to robisz? Po co? Dlaczego mieszasz mi w głowie? - dodałam łamiącym się głosem.
Mężczyzna ostrożnie obrócił mnie ku sobie i usadowił dłonie na mych ramionach, spoglądając na mą twarz z troską.
- Proszę, przestań się ranić. Przecież to Ci nie daje szczęścia. Dobrze wiesz, że ucieczka to nie wyjście z sytuacji. - powiedział, ignorując moje pytania.
- Dlaczego tak dobrze wiesz co robię i czemu? Dlaczego nie możesz przestać okazywać mi tej troski? Dlaczego nie potrafisz patrzeć na mnie z niechęcią, bez ciepła w oczach? Czemu musisz zawsze sprawiać, że robi mi się ciepło na sercu? Dlaczego jesteś miły?! Dlaczego?!
Z każdym kolejnym zdaniem, uderzałam piąstką o tors chłopaka. Zacisnęłam powieki, nie mogąc znieść myśli, że Hoya zdołał obudzić w mym sercu takie uczucia.
- Nienawidzę Cię. Nienawidzę Twojego uśmiechu. Twojego spojrzenia, Twych bystrych oczu. Twojego głosu i donośnego śmiechu. Nie znoszę Twojej troski i ciepła, którym emanujesz. Nie cierpię Twoich czułych słów! Twoich ust, Twoich ramion, którymi chcesz dać mi oparcie! Nienawidzę uczuć, które mi ciągle wyznajesz! Nie znoszę tego, że nie pozwalasz mi uciec od Ciebie i wszystkiego co mi oferujesz! Nienawidzę, gdy... - zawiesiłam głos i zamrugałam zaskoczona.
Nie, on znów to zrobił. Pocałował mnie, nie pozwalając dokończyć zdania. Spróbowałam go od siebie odsunąć, jednak chłopak przyciągnął mnie do siebie bliżej, obejmując szczelnie ramionami.
"Nie chcę. Nie chcę tego czuć. Nie chcę Cię widzieć. Nie chcę... Nie chcę stracić przyjaźni z liderem... Nie chcę być przytulana. Nie chcę..."
Zaczęłam uderzać piąstkami o jego plecy, jednak to nie dawało żadnych efektów. W końcu przestałam, poddając się. Uchyliłam powieki, gdy Hoya się w końcu odsunął. Spojrzał na mnie ciepło, uśmiechając się przy tym delikatnie. Pogłaskał mnie po głowie w czułym geście.
- To najsłodsze wyznanie miłości, jakie kiedykolwiek słyszałem. - szepnął rozbawiony.
Pokręciłam głową, pozwalając łzom spłynąć po mych policzkach.
- Kretyn. - szepnęłam.
Hoya otarł opuszką palca jedną z łez cieknących po mych licach. Spojrzałam na jego dłoń, gdzie kropelka wciąż tkwiła na palcu. Zaraz przetarłam twarz, zawstydzona tym, że pozwoliłam emocjom wyjść poza barierę.
- Strach trzeba przezwyciężać. Kiedy ktoś wyciąga ku Tobie dłoń, chwyć ją, nie uciekaj od niej. Bo... możesz jej więcej nie zobaczyć i stracisz coś, na czym Ci jednak w głębi serca zależało. - szepnął Howon, obserwując rozpływającą się na jego palcu łzę.
Spuściłam wzrok, nie komentując jego słów.
- Nie będę już się przystawiał. Nie chcę byś uciekła, choć na pewno goniłbym za Tobą. Nie wiem jak i czemu, ale zawróciłaś mi w głowie. Może to przez Twoją inność, tę twardą skorupę, pod którą ukrywasz prawdziwą naturę. A może intrygują mnie wyzwania. Wiem, że uszanuję Twoje słowa. Nie będę się kłócił z Sunggyu. Nie będę też nic robił nieprzyzwoitego wobec Ciebie. Jeśli takie jest Twe życzenie... - zawiesił głos i uśmiechnął się szeroko, mimo, że słowa nie sprawiały mu przyjemności. - Zaczekam. - dodał i przytulił mnie po raz ostatni. Odsunął się niechętnie i wyszedł z kuchni, zostawiając mnie samą.
Obróciłam się na bok, patrząc na ścianę. Pokłóciłam się z Sunggyu, a Hoya postanowił się wstrzymać. Czy... naprawdę tego chciałam? Ale czy wybierając jednego z nich, nie stracę drugiego? Nie chcę by nasze relacje się zmieniły. Zresztą, to nie jedyna osoba, z którą powadziłam się tego samego dnia. Emocje wzięły górę i wyrzuciłam z siebie wszystko, co leżało mi na sercu.
Podeszłam do drzwi, by je otworzyć i wyjść z kuchni. Nim jednak złapałam za klamkę, same otworzyły się z rozmachem. W ostatniej chwili odsunęłam się, robiąc kilka kroków w tył. Prawie straciłam równowagę. Czyjaś dłoń złapała mnie za ramię, sprawiając, że wciąż stałam swobodnie. Spojrzałam na jej właściciela i zamrugałam zaskoczona, widząc Myungsoo z zatroskaną miną.
- Wszystko w porządku? - zapytał strapiony.
Rozchyliłam usta, by odpowiedzieć, jednak intuicja mówiła mi, bym spojrzała najpierw w bok. Ujrzałam Woohyuna i Nalę, stojących w drzwiach, patrzących na mnie z niepokojem. Widziałam też coś, czego nigdy nie zapomnę. Ból, który tak bardzo tlił się w oczach mojej przyjaciółki. Wyrwałam rękę z uścisku chłopaka i palnęłam go w głowę. Złapał się za nią, wydając z siebie cichy jęk. Przymknął powieki i zaraz uchylił je, spoglądając na mnie pytająco.
- Ale za co? - spytał.
- Jeszcze się głupio pytasz? - odparłam oburzona i znów go pacnęłam.
- Angie... - zaczęła niepewnie Nala.
- Jesteś kolejnym idiotą w tym zespole! - zawołałam patrząc gniewnie na Myungsoo.
Chłopak spoglądał na mnie pytająco, z nieukrywaną dozą smutku.
- Czemu...
- Jak możesz się mną przejmować?! - przerwałam mu wpół zdania.
- No... jesteśmy przyjaciółmi, nie? Traktuję Cię jak siostrę, więc...
Potrząsnęłam głową, sprawiając, że zamilkł.
- Jak możesz przejmować się mną, kiedy masz dziewczynę, którą powinieneś się opiekować?! Czy w ogóle zwracasz na nią uwagę? Rozmawiasz? Zachowujesz się jak jej chłopak?! - krzyknęłam.
Na dźwięk mych słów, Nala spuściła głowę, a stojący obok główny wokalista, aż zacisnął palce.
- Nawet nie zauważyłeś, że coś jest z nią nie tak... Widzieli to wszyscy... Oprócz Ciebie, osoby, która powinna widzieć to od początku! Powinieneś jako pierwszy podejść i zapytać, pokazać nam, że coś jest na rzeczy, a nie, że my robimy to dla Ciebie! Jak to możliwe, że sam Woohyun martwił się o nią bardziej od jej własnego chłopaka?! - wykrzyczałam, nie kontrolując swych słów.
- Co? - spytała zdezorientowana Nala.
- Jak to możliwe, że sam Soryong głowił się i kombinował, by zrozumieć, co się dzieje?! - kontynuowałam.
- Co? - wydukał Woohyun.
- Zacznij patrzeć na tych, których powinieneś. Ci najbliżsi. Ale pamiętaj, że to nie jestem ja. Nigdy Cię nie lubiłam. I nadal nie rozumiem, co Nala w Tobie widzi. Nie umiesz tańczyć, nie potrafisz nawet porządnie zaśpiewać! Co Ci z ładnej buźki, skoro zapominasz o własnej dziewczynie?! Toleruję Cię i tylko tyle w tej sprawie! - dodałam zaciskając powieki.
Chciałam wybiec z kuchni, ale kolejny uścisk na ramieniu mnie zatrzymał. Nie spojrzałam na właściciela, wiedziałam, kim był.
- Czy nie powiedziałaś trochę za dużo? - spytał cicho Woohyun.
Racja, jednak nie miałam zamiaru teraz przepraszać. Moje słowa musiały dotrzeć do Myungsoo. Choćby miał mnie teraz znienawidzić musi spojrzeć na osobę, którą powiedział, że kocha.
- Tchórz. - szepnęłam.
Hyunnie zamrugał zaskoczony i uniósł brwi.
- Zamiast spróbować własnych sił, od razu poddałeś się, nie dając sobie szansy. Pozwoliłeś, by Nala cierpiała w tym żenującym związku. Nie nadajesz się, a może takimi słowami udowodniłeś, że jesteś godzien? Boisz się spróbować, czy tak zachowuje się osoba, która kogoś kocha? - spytałam i spojrzałam na chłopaka.
- Czy Ty nie robisz dokładnie tego samo? - odrzekł szeptem.
Skinęłam głową.
- To była moja świadoma decyzja. Jednak nie było tego w Twoim przypadku. Nie myślałeś o tym jak o poddaniu się, lecz jak o dobrej woli. Nie cofniesz tego, co zrobiłeś, ale możesz to jeszcze naprawić, wyznając prawdę. - dodałam i wyszłam z kuchni, nie słuchając nawet próśb Nali o zatrzymanie się.
Przystanęłam w salonie, gdy Sungyeol i Sungjong wstali z kanapy i popatrzyli na mnie. To samo spojrzenie, te same uczucia w oczach.
- Łatwo jest stać z boku, obserwować wszystko i milczeć, prawda? - spytałam i spojrzałam na nich z wyrzutem. Odwrócili wzrok, nie potrafiąc odpowiedzieć. - Przymykaliście oko na wszystko, bo co? Bo mieliście nadzieję, że rozwiążemy to między sobą, prawda? Bo przecież... to nasze sprawy, nie mieszacie się, co nie? Jeśli jesteście przyjaciółmi, pokażcie to. Nie stójcie z boku, próbujcie, cokolwiek, choćbyście mieli dostać za to w twarz. Miejcie siłę stawić czoła przeciwnościom losu. - zamilkłam na moment i przymknęłam powieki. - Bądźcie... silniejsi ode mnie... - szepnęłam i wybiegłam z salonu, kierując się do swego pokoju.
- Zaczekaj! - zawołał za mną Soryong.
Zatrzymałam się i obejrzałam, patrząc na niego uważnie.
- Wszyscy wiemy, że masz zły dzień, że cierpisz, ale nie możesz sama brać na siebie brzemienia... - szepnął.
Nie mówiłam nic, obserwując go.
- Obiecałeś, że będziesz walczyć. - powiedziałam po chwili ciszy.
Chłopak cofnął się o krok, słysząc me słowa.
- Czy tak wygląda Twoja walka o uczucia, które były dla Ciebie ponoć tak cenne? - spytałam i obróciłam się ku niemu. - Obleciał Cię strach? Czy może żal Ci przyjaciela, z którym musiałbyś wojować?
- S-staram się... jakoś...
- By cierpiała dalej? Dobrze Ci idzie. Obojgu wam dobrze idzie. - mruknęłam i odwróciłam się w stronę swych drzwi. Nie zdążyłam nawet chwycić za klamkę, gdy usłyszałam kolejny okrzyk. Westchnęłam zdesperowana.
"Nikt nie da mi dziś spokoju? Ile jeszcze muszę powiedzieć, by zostawili mnie samej sobie?"
- Twój sposób dawania ludziom rad daje wiele do myślenia. - powiedział Daeryong, kładąc dłoń na ramieniu brata, by go jakoś wesprzeć. - Dla mnie też masz radę?
- Przestań ganiać za kimś, kto jest tylko cieniem. - powiedziałam cicho. Obejrzałam się i uśmiechnęłam lekko, wiedząc, jak oczy musiały mi teraz błyszczeć. - Bo zauroczenie prędzej czy później minie, pojawi się nowe uczucie, któremu będzie trzeba się poświęcić. Szkoda czasu na nerwy, na agresję i awersję do bliskich. Nie popełniaj tych samych błędów co Sunggyu. Nie trać szczęścia, na które trudno w życiu zapracować. - po tych słowach, zniknęłam za drzwiami swojego pokoju.
Oparłam się o drzwi, spuszczając głowę.
"Wybaczcie... Ale tylko w ten sposób... Możecie zrozumieć i naprawić swoje błędy. Łagodna rozmowa nic nie da. Bo pójdzie w zapomnienie. Bolesne słowa zawsze zostają, mamy je w pamięci..".
Dotknęłam klatki piersiowej w miejscu, gdzie znajdowało się serce.
"Ja do dziś pamiętam... Ile złego powiedział mi Sunggyu. I wiem, ile było w tym racji. I zmagałam się, by to jakoś poprawić. Jednak poddałam się, nim nawet spróbowałam. Nie chcę, byście stracili swą szansę, przez głupi strach. "
Zasłoniłam głowę poduszką, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Angie... Angie musisz wyjść, co z dramą? Siedzisz tu od kilku dni, Angie...? - wołała zmartwiona Kyane, nie przestając pukać.
- Powiedz, że zrezygnowałam! - odkrzyknęłam.
- Nie bądź głupia, nie da się tego ot tak odwołać, wiesz, że to wyjdzie na światło dzienne, będzie podejrzane, zaczną się pytania, plotki, fani będą sprawdzać...
- Nie obchodzi mnie to!
- Hej, nie zapominaj, że siedzimy w tym obie! - zawołała obruszona moim zachowaniem menadżerka.
Westchnęłam, wiedząc, że ma rację. Nie chciałam wyjść na obrażone, czy zagubione dziecko. Nie potrafiłam jednak spojrzeć bliskim w oczy. Nie po tym, co nagadałam. Nie po tym, w jaki sposób to mówiłam. Nawet jeśli większość tych słów była powiedziana celowo.
- Uszczerbek na zdrowiu... wymyśl coś. Daj mi jeszcze kilka dni. - poprosiłam.
Usłyszałam jej westchnienie. Zgodziła się jednak. To sprawiło, że odetchnęłam z ulgą. Zamrugałam, słysząc charakterystyczny dźwięk w komórce, gdy przychodzi nowa wiadomość. Już od tygodnia siedziałam w swoim pokoju, nie sprawdzając co dzieje się w świecie i wiedząc, jak zespół i reszta się martwi. Nie pozwalałam im na żadne rozmowy. I tak byłam wdzięczna, że Nala nie zadawała zbędnych pytań, a zamiast tego, przynosiła jedzenie i jadła ze mną, oraz młodszą siostrą, która starała się z całych sił rozbawić mnie choć na moment.
Zignorowałam tego smsa i dalej leżałam na łóżku, patrząc na ścianę przed sobą. Zaraz jednak rozbrzmiał kolejny dźwięk. Westchnęłam i spojrzałam na półkę obok łóżka, gdzie leżała komórka z rozświetlonym ekranem. Podniosłam się niechętnie do siadu i chwyciłam telefon, sprawdzając wiadomości przychodzące. Zmarszczyłam brwi, widząc jakiś nieznany numer.
Od: XXXXXXX
Dlaczego nie sprawdzasz poczty? Tyle moich wiadomości przegapiłaś.
Uniosłam brew w pytającym geście. Przegapiłam wiadomości? Ale od kogo? Aż zamrugałam zaskoczona, gdy przyszła mi do głowy jedna opcja. Postanowiłam odczytać drugą wiadomość.
- Sprawdź pocztę. - przeczytałam szeptem.
Przewróciłam oczami, odrzucając telefon, który wylądował miękko na poduszce. Zaraz jednak zawibrował, znów informując o smsie. Poirytowana sięgnęłam po niego i sprawdziłam skrzynkę.
- Nie ignoruj mnie. Wiem, że to czytasz. - przeczytałam z lekkim niepokojem w głosie.
Rozejrzałam się wokoło odruchowo. Przecież nie było nikogo w pokoju.
- No dobra... - szepnęłam, odkładając komórkę, tym samym, sięgając po laptopa.
Wystarczyło kilka minut, by już móc przeglądać skrzynkę odbiorczą na poczcie. Poza głupim spamem, faktycznie było trochę maili ze znanego mi adresu. I nie byłam pewna, czy otworzenie ich zmieni cokolwiek w moim życiu. Ciekawość była jednak silniejsza. Pierwsza wiadomość zawierała zdjęcia ze studia nagraniowego, kolejne gdzieś podczas wysiadania z samochodu, kierowanie się do hotelu. I tak przez trzy wiadomości, aż w kolejnej znalazłam coś, czego nie chciałam widzieć. Odłożyłam laptopa na bok, mając szeroko otwarte oczy. Wciąż patrzyłam na ekran komputera, gdzie wyświetlone były zdjęcia. Nie, jedno z wielu tam wysłanych. Znany mi chłopak, który pochylał się nade mną, całując w czoło. Wokoło sypiące płatki śniegu.
I treść wiadomości:
"Czy to nie romantyczne? Czy to nie miało być skończone? Czyżby wytwórnia kłamała o swoich podopiecznych?"
- Kim jesteś... - szepnęłam sama do siebie.
To przestawało być zabawne.
Drgnęłam, słysząc dźwięk przychodzących wiadomości, jednak tym razem dotyczyło to poczty internetowej, a nie telefonu.
XXXXXX: I jak Ci się podobają zdjęcia? Starałem się by fotograf oddał piękno tej sceny.
Angie: Jeśli chcesz mnie szantażować, to marne Twe szanse na nawiązanie porozumienia. Nie dam Ci żadnych pieniędzy. Nie dam się nabrać.
XXXXXX: Nie interesują mnie pieniądze. Mam ich więcej, niż mogłabyś się spodziewać. Nie osądzaj mnie. Gdybym chciał Cię szantażować, zrobiłbym to już dawno.
Angie: Więc czego Ty chcesz?
XXXXXX: Myślę, że to czego chcę, nie przysporzy Ci zbytnio trudności. Chcę Twojej uwagi. Pragnę wiedzieć, że interesujesz się tylko mną. Chcę Ciebie, Angie.
Patrzyłam na ekran, czytając tę wiadomość po raz piąty. Oddech przyspieszył, a w głowie huczało mi od niepewnych myśli. Czemu ta wiadomość brzmiała tak dziwnie? Jak miałam ją rozwiązać? Czy to jakiś film? Sen? Niepewnie sięgnęłam do klawiatury, pisząc kolejną wiadomość. Nie mogłam okazać strachu. Musiałam myśleć logicznie i pamiętać, że to pewnie tylko głupi dowcip. Próba wkopania mnie w coś. Muszę uważać na słowa, bo pewnie wszystko chce zeskanować i dać mediom.
Angie: Przestań żyć platoniczną miłością. Nie mogę odwzajemnić Twoich uczuć. Jedyne co mogę Ci oferować, to przyjacielskie zamiłowanie, do fana. Wdzięczność za Twoje wsparcie. Jestem tylko człowiekiem, ale jeśli widzisz we mnie gwiazdę swojego świata, wiedz, że są inne, jaśniejsze, a ich blask jeszcze do Ciebie nie dotarł.
XXXXXX: Piękne słowa, zdolnej pisarki, czyż nie? Tego się właśnie mogłem spodziewać. Jesteś błyskotliwa i wiesz, jak wybrnąć z trudnej sytuacji. Wiem o czym myślisz i wiem, co próbujesz zrobić. Ale mylisz się. To nie miłość. To pragnienie. Pożądanie. Chcę je spełnić. To wyzwanie. Musisz je zaspokoić, bym nie postąpił zbyt pochopnie i źle.
Zmarszczyłam brwi widząc to wszystko. To jakiś psychol? Zwariował? To jak jakieś zbereźne... jak oferta gwałtu? Jak ja mam to traktować? Może wyślę mu numer do psychiatry? Nie, to jakiś chory fan, muszę się z tym uporać delikatnie.
Angie: Chcesz autograf? Moją koszulkę? Zdjęcie z dedykacją? Wycieczkę po wytwórni? Nic więcej nie mogę zaoferować. Chyba, że uścisk na fan-meetingu.
XXXXXX: Nie mógłbym się tam pojawić. To zbyt niebezpieczne.
Angie: A co Ty jakaś gwiazda show-biznesu, czy co? I skąd w ogóle masz mój numer i adres mailowy?
Westchnęłam cicho, zastanawiając się nad tym wszystkim. Czy istniało prawdopodobieństwo, że to ktoś znany? Już się nieraz słyszało, jak to Ci sławni szantażowali czy molestowali, czy inne rzeczy robili. To też normalni ludzie, nie? To jakiś pracownik wytwórni? Ktoś kto mnie znał? Czy ktoś kto mnie po prostu widział? Albo znał kogoś, kogo ja znam? Jedyna osoba, która wydaje mi się wyjątkowo oddana mojej osobie to Doojoon, ale bez przesady! Nie był psychicznym fanem! No chyba, że w filmie.
Znów zmarszczyłam brwi.
A co jak rola w dramie mu się udzieliła i teraz odwalał takie rzeczy? Podobne sceny miały być w tej historii, czyż nie? Czy on to robi? Ma mój e-mail, mój numer telefonu, wie gdzie mieszkam, bierze udział w dramie i jest jedną z głównych postaci, więc mógł bez problemu robić mi zdjęcia. Już wiele razy go przyłapywałam, gdy próbował robić selfie, mając mnie w tle, ale myślałam, że to głupie i żartobliwe. Niegroźne. Myliłam się?
XXXXXX: Nietrudno zdobyć takie dane, nie sądzisz? Zwłaszcza, jeśli sama je wręczasz. Skarbie, chcę Cię tylko dla siebie. Ignorujesz mnie i nie podoba mi się to. Spławiasz, nie zauważasz sygnałów, które Ci wysyłam. To nieczułe z Twojej strony. Ale taka jesteś, prawda? Zadziorna, złośliwa, lubisz prowokować swoją znieczulicą.
Wypuściłam powietrze z ust, gdy tylko wzięłam głębszy oddech. Powinnam już dawno go zignorować, ale chciałam wiedzieć, z kim mam do czynienia. I spławić go w delikatny sposób, by nie wypalił z tym do telewizji. Jednak z tego co mówił... znam go. Doojoon, ignoruję go cały czas. Spławiam, gdy tylko mogę. Czy to naprawdę on? To niemożliwe. To tylko... tylko przypadek...
Angie: Musisz o mnie zapomnieć. Bo jako człowiek jestem nieosiągalna. Jako idola, możesz mnie podziwiać na ekranie. Nie więcej, nie mniej.
XXXXXX: Bo wolisz Lee Howona? Czy fani wiedzą, że ta wymówka wytwórni o zwykłej przyjaźni to jedna wielka ściema? To zdjęcie, każde kolejne wam zrobione udowadnia wszystko. I nie mogę tego znieść. Jeśli ja nie mogę Cię mieć, nikt nie będzie.
Angie: Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że to brzmi jak groźba? Lee Howon to artysta, niczemu nie zawinił. Nie ma nic wspólnego z moją postawą.
XXXXXX: Lee Howon wkrótce przestanie być taki sławny, jako pełen energii tancerz. Taki potencjał może z kogoś bardzo szybko ulecieć, wiesz? Razem z duszą.
Otworzyłam szeroko oczy, widząc te wiadomości. Robiło się coraz gorzej, a ja nie potrafiłam tego powstrzymać. Ale to głupie dowcipy! To na pewno Doojoon! Przecież wszystko pasowało! A jeśli to nie on, to pewnie jakiś głupi młody dzieciak, albo stary podjarany biznesmen.
Angie: Zniknij.
To była ostatnia wiadomość, jaką do niego wysłałam. Następnie wyłączyłam pocztę i cały komputer, zamykając laptopa. Odłożyłam go na bok i położyłam się na łóżku, wpatrując teraz w sufit. Oddychałam powoli, głęboko, byle opanować emocje. Co... co się właśnie stało?
~
- To może niech Kyane z nią porozmawia? - zapytał Sungjong, patrząc po wszystkich zebranych.
W salonie siedziało z jedenaście osób. Tłoczno, a jednak wyjątkowo cicho.
Woohyun westchnął i pokręcił głową, niezbyt przekonany do wysnutej propozycji.
- Ja? - wydukała zaskoczona menadżerka, wskazując na siebie palcem. - Już próbowałam. Nie dało rady.
- Może jakbyś się bardziej postarała... - zaczął Sungjong, któremu Yeollie przerwał jednym ruchem ręki.
- Kyane nie jest zorientowana w naszych problemach. Była niewinnym świadkiem, nie mieszajmy jej w to. - powiedział z powagą wymalowaną na twarzy.
- To co zrobimy? - odparł Daeryong, wyraźnie znudzony tą całą sytuacją.
Nastąpiła chwila ciszy, przerwana nagle przez głos Nali.
- Co z Sunggyu?
Infinite popatrzyło po sobie, nie wiedząc, jak delikatnie wyjaśnić fakt, że lider był tu nieobecny.
- Trenuje? - stwierdził niepewnie Dongwoo.
- Obraził się. - mruknął Daeryong, wzruszając ramionami. - Miał prawo.
- Ale wiemy, że nie chodziło jej o kłótnie. - wtrącił Soryong, broniąc koleżanki. - Ona po prostu... w zły sposób to okazała. Każdy popełnia błędy.
- Prawdą jest, że próbowała nam po prostu wytłumaczyć, jakie błędy popełniliśmy. - sprostował Woohyun i westchnął.
- Właściwie... - zaczęła nieśmiało Kyane, zwracając tym uwagę pozostałych. - Mam pewien pomysł, jak do niej dotrzeć.
~
Minęły kolejne dwa dni. Święta zbliżały się z każdą minioną chwilą. Siedziałam przy oknie, obserwując opadające na okolicę płatki śniegu. Seul robił się coraz bielszy. Nie lubiłam zimy. Owszem, mogłam ją obserwować zza szyby, ale to całe ciepłe ubieranie się... nie.
Drgnęłam, słysząc pukanie do drzwi i westchnęłam cicho.
- Odejdź. - powiedziałam, nie chcąc nawet wiedzieć, kto stał po drugiej stronie drzwi. Te jednak uchyliły się wbrew mojej woli. Zza framugi wychyliła się uśmiechnięta twarz.
- A może jednak mógłbym wejść? - zapytał mężczyzna.
- Lee Joon? - wydukałam zdumiona i wstałam z parapetu. Skinęłam głową na znak zgody.
Chłopak zamknął za sobą drzwi, rozglądając się od razu wokoło z zaciekawieniem.
- Zawsze się zastanawiałem, jak tu musi wyglądać. - powiedział. - Podobno pokój wiele mówi o człowieku.
- Tak jak muzyka, której się słucha. Ale z pokojami jest tak, że można je posprzątać. To tak jakbyś okłamywał innych. - wyjaśniłam wzruszając ramionami.
Lee Joon zaśmiał się cicho, przez co zmarszczyłam brwi. Co ja takiego zabawnego powiedziałam?
- I to jest Angie, którą znam. Pani filozof, z odpowiedzią na wszystko. - skwitował z uśmiechem.
Skrzyżowałam ręce na biuście i również się uśmiechnęłam.
- Jest u nas takie powiedzenie. Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Równie dobrze, może to być tak: Powiedz coś, a Angie się wypowie.
Odpowiedział mi dźwięczny śmiech piosenkarza. Przeszedł kilka kroków, przystając przy półkach z różnymi ozdobnymi pierdółkami. Wyjął z kieszeni jakąś figurkę kotka, stawiając ją wśród pozostałych elementów wystroju.
- To prezent od Doojoona. - wyjaśnił i spojrzał na mnie łagodnie. - Stwierdził, że pewnie i tak nie będziesz chciała go widzieć, więc prosił, by to przekazać.
Pokiwałam głową na znak zrozumienia, nie komentując tego. Wobec Doojoona miałam mieszane uczucia. Zwłaszcza po tym incydencie z prześladowcą.
- Nasłali Cię? - zapytałam wprost, przerywając w ten sposób trwającą wokół ciszę.
- Tak jakby. - odparł Lee Joon. - Potrzebny był ktoś bezstronny.
- No tak...
Chłopak podszedł do mnie i uśmiechnął się czule. Ostrożnie pogłaskał mnie po głowie, niczym starszy brat chcący wesprzeć młodszą siostrzyczkę przed ważnym testem.
- Wiem, co chciałaś osiągnąć. Ale obawiam się, że w ten sposób niewiele zyskasz. Swoje informacje przekazałaś, po co się od nich odcinać?
Odwróciłam wzrok i westchnęłam cicho.
- Muszą się skupić na swych błędach i je naprawić.
- Ale nie są w stanie, bo siedzą w salonie zmartwieni Twoim zachowaniem. - wyjaśnił Lee Joon, wprawiając mnie w zdumienie. - Żadne z nich nie poszło zająć się sobą. Nikt nie rozmawiał o tym, co każdemu z nich wypomniałaś. Wszelkie ich rozmowy dotyczą tylko tego, jak wyciągnąć Cię z klatki, w której sama się zamknęłaś. - to mówiąc, złapał mnie ostrożnie za ramiona, zmuszając do kontaktu wzrokowego. - Martwiłaś się o nich. Ale pozwól im też martwić się o Ciebie. Doceń to, tak jak oni doceniają Ciebie. Na tym polega przyjaźń. To nie jest jednostronne uczucie.
Nie odpowiedziałam. Spuściłam jedynie głowę, w oznace skruchy, jednak nie przyznałam mu racji. Przynajmniej nie na głos. Mężczyzna westchnął i poklepał mnie po ramionach lekko, w geście wsparcia. Potem skierował się w stronę drzwi, jednak nim wyszedł, wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki jakąś płytę.
- Tu masz dowód ich starań. Obejrzyj, jeśli masz wątpliwości czy Ci wybaczą. - powiedział i położył płytkę na półce obok. Uśmiechnął się jeszcze i wyszedł.
Nadęłam policzki, spoglądając ukradkiem na zostawiony pakunek, po czym westchnęłam cicho.
- Dooooobra. - mruknęłam i sięgnęłam po płytkę.
Teraz to tylko ją odtworzyć, prawda? A do tego przyda się laptop.
Twarz Kyane pojawiła się na ekranie. Mówiła coś o jakiejś próbie mikrofonu. Zaśmiała się cicho i zaraz uśmiechnęła, machając ręką do kamery.
- Dzień dobry. Jestem Kyane, menadżer znanej wszystkim młodej aktorki Angie. - powiedziała.
- Już nie takiej młodej. Dwadzieścia dwa lata w przyszłym roku. - mruknęłam do siebie, po czym rozchyliłam usta zaskoczona. - O kurde, co musi czuć Lee Joon albo Hyun Joong.
- Dzisiaj nagrywamy specjalny wywiad. Zapytamy wszystkich tu obecnych, co myślą o naszej aktorce i koleżance. To zaczynamy? - to mówiąc, zwróciła kamerę przed siebie, pokazując miejsca, po których chodziła. Przemierzała korytarz, aż weszła do sali treningowej, gdzie siedziało kilka osób.
- Na pierwszy ogień może Woohyun Sunbaenim. - powiedziała, kierując na niego kamerę.
- Oppa, Oppa. - poprawił ją, uśmiechając się. Stanął przed ekranem, poprawiając swoje poczochrane włoski. Nie omieszkał przy tym zrobić odrobiny swego aegyo.
- Więc Woohyun Oppa, co myślisz o Angie? - zapytała Kyane, aktualny operator kamery.
- Hmmm. - mruknął wokalista, udając, że się zastanawia. - Jest nieczuła. W ogóle nie pozwala się przytulać. Zawsze gdy próbuję, ląduję na jakiejś ścianie. I mówi, że rzyga moim urokiem. - wyjaśnił.
Zamrugałam zaskoczona, patrząc na to wszystko z dość niepewną miną.
- Do czego ma mnie to kurde przekonać? - prychnęłam. - Poza tym...To prawda.
- Przytuliłem ją tylko raz. - zaczął nagle Woohyun, patrząc w sufit, jakby wszystko sobie przypominał. - Byłem bardzo smutny i targały mną dość... konkretne emocje. Mój przyjaciel nie był w stanie mnie wesprzeć i z pomocą przyszła ona.
Znów zamrugałam zdziwiona jego słowami i podrapałam się po głowie, czując to dziwne uczucie niezręczności.
- Kretyn... - mruknęłam.
Zamilkłam widząc, jak Kyane kieruje się teraz do następnej osoby, Sungjonga.
- Sungjong Oppa? Co powiesz o Angie?
- Oooo. Nie pozwala mi mówić do siebie Noona. Od razu się odgraża, że zrobi mi krzywdę. Jest wybuchowa i groźna, zwłaszcza, gdy ktoś ją krytykuje.
Brew mi drgnęła, słysząc to.
- Ale jako jedna z niewielu osób, powiedziała, że będzie czekać na mój męski image. Dała mi szansę, nie wyśmiała mnie z góry. - dodał z uśmiechem.
- Sungyeol Hyung! - zawołał po chwili, patrząc gdzieś w bok. Zamachał ręką, nawołując kolegę, który zaraz pojawił się obok.
- Hyung, omawiamy cechy Angie. Powiesz coś od siebie? - zapytał Sungjong, dając koledze czas na zastanowienie.
- Wkurza się szybko, wiecznie nabuzowana. Czasem mam wrażenie, że żyje kłótnią.
- Tak, jest strasznie kłótliwa. - potaknął mu najmłodszy.
- Ale z drugiej strony wiele kłótni starała się sama zaniechać. - stwierdził Sungyeol.
Westchnęłam słysząc, jak Kyane im dziękuję za wywiad i przechodzi do następnej osoby, Dongwoo wygłupiającego się z Vicky, moją młodszą siostrą.
- Dongwoo Oppa? - zapytała Kyane, zwracając na siebie ich uwagę.
Oboje zaprzestali wygłupów i śmiechów, spoglądając na kamerę.
- Co powiecie o Angie? Vicky, to Twoja siostra, prawda?
- Tak. - odparła młodsza, wzruszając ramionami.
- Co powiesz ciekawego?
- Lubię tańczyć z Dongwoo. - powiedziała z szerokim uśmiechem. - I kocham jeść.
- E... - zaczęła niepewnie, nieco zdezorientowana Kyane.
Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową.
- No nie powiedziałaś, co dokładnie ma omówić, to się nie dziw. - skwitowałam, choć wiedziałam, że mnie nie usłyszy. Toż to nagranie.
- Ale o Angie...
- Aaaaa. Jest złośliwa, nerwowa, niedobra, najgorsza siostra na świecie. - to mówiąc, Vicky pokazała kciuk w górę.
- A Ty Dongwoo?
Chłopak zaśmiał się głupkowato.
- No... Jest dziewczyną... - zaczął i znów zarechotał.
Stuknęłam się w czoło, zażenowana tym wszystkim.
- Dla mnie jest najlepszą siostrą na świecie, zawsze mnie obroni, gdy trzeba, ale nie mogę jej tego powiedzieć. Zezłości się i mnie uderzy. - powiedziała Vicky robiąc smutną minkę.
- Jest fajna. Zabawna na swój sposób. - dodał Dongwoo.
- Dooobrze. Poszukajmy kogoś jeszcze... O! - zawołała Kyane, obracając się z kamerą, ustawiając obraz na tańczącego Howona. Chłopak wyjął słuchawki z uszu, gdy do niego podeszła, przedstawiając mu od razu tematykę nagrywania.
- Angie... - szepnął i cmoknął ustami, mrużąc przy tym oczy. - Uparta. Nawet osioł nie jest tak uparty jak ona. Nieważne ile razy byś jej doradzała i pomagała, zawsze Cię będzie odpychać. Aspołeczna dziewczyna. I strasznie marudna.
Prychnęłam i pokazałam mu język.
- Ale... - zaczął po chwili, uśmiechając się lekko. - Często martwi się bardziej o innych, niż o siebie. Jej agresywna postawa to próba ucieczki. Kocha swych najbliższych, tylko okazuje to w nieco inny sposób, niż większość ludzi. To czyni ją wyjątkową. - powiedział i skinął głową, mrugając przy tym znacząco.
Zrobiło mi się dziwnie ciepło, gdy usłyszałam jego głos. Nawet nie zauważyłam, gdy Kyane wyszła z sali treningowej, przechodząc do studia nagraniowego, gdzie Myungsoo brzdękał na gitarze.
- Angie? - powtórzył mrugając w swój charakterystyczny sposób, po czym rozchylił usta, zastanawiając się nad zapytanym zagadnieniem.
- Obrażała mnie na każdym kroku. Zawsze. - stwierdził po chwili. - Gryźliśmy się od samego początku, do momentu, w którym zrozumiałem... jak bardzo troszczy się o swych bliskich. Pomogła mi, gdy byłem w potrzebie, choć powiedziała, że mnie nienawidzi. A jednak... pomogła. Dziękuję. - to mówiąc, mrugnął i skinął głową w stronę kamery.
- A gdzie Sunggyu-sshi? - zapytała Kyane.
- Hmmm. Chyba w dormie. - odparł chłopak, wzruszając ramionami.
Szybko kamera została przemieszczona do ich apartamentu, gdzie faktycznie lider siedział na kanapie, oglądając telewizję.
- Oppa, a Ty nie trenujesz? - zapytała menadżerka.
- Mam przerwę. - odparł, nie spojrzawszy nawet na nią.
- Robimy wywiad.
- Doprawdy? - zapytał ożywiony i spojrzał na Kyane z zaciekawieniem.
- Tak. O Angie. Mógłbyś coś o niej dodać od siebie?
Chłopak zmrużył powieki i fuknął obrażony.
- Cokolwiek? - dopytała Kyane niepewnie.
- Musi wiecznie rządzić. Angie ma zawsze rację, a jak nie, to patrz punkt pierwszy. Musi mieć ostatnie słowo, wiecznie krzyczy i obraża innych. Jest egoistką i rani wszystkich wokół. Czasem to brak do niej sił. - skwitował naburmuszony.
Westchnęłam cicho. Chyba nie spodziewałam się nic innego.
- Szkoda, że tak rzadko się uśmiecha. - powiedział nagle, nieco ciszej. - Bywają chwile, kiedy jest uprzejma, można się pośmiać i pogadać. Bo faktem jest, że doradzić umie. Liderować też, ale nie mówcie jej tego. Nie może wiedzieć, że tak myślę. - to mówiąc, spojrzał na menadżerkę, która zaczęła się wycofywać. - Gdzie idziesz? Ej?
- To... idziemy dalej... - szepnęła, a słysząc krzyk Gyu, zwiała z pokoju, trzęsąc ekranem na wszystkie strony.
Zaśmiałam się cicho, rozbawiona tą sceną.
Potem pojawił się też CEO, a także bliźniacy, czy Lee Joon oraz Doojoon, a nawet sam Kim Hyun Joong! Każdy przedstawił wady i zalety. Na szarym końcu, kamera znów zwróciła się do operatorki, która uśmiechała się do ekranu.
- Każdy ma wady i zalety, ale jak widać, są ludzie, którzy potrafią kochać za jedno i drugie. Czekają na Ciebie. Nie zawiedź ich. Do zobaczenia! - to mówiąc, pomachała wesoło, a obraz zrobił się całkowicie czarny.
Uśmiechnęłam się lekko, czując ogarniające mnie wzruszenie.
To prawda. Powinnam się wziąć w garść, a nie zachowywać jak małe dziecko. Wady, zalety, wszystko we mnie akceptują i jeśli Lee Joon ma rację, daję im teraz powody do zmartwień. Robię to, czego tak bardzo chciałam uniknąć. Tak silna osobowość, jak moja, nie może dać sobą pomiatać, nie przez jakieś słabostki. Muszę być silna, by wspierać bliskich, by im pomagać, gdy tego potrzebują. Wyjęłam płytkę, wkładając ją do szuflady. Odłożyłam laptopa na łóżko i zamknęłam go. Sięgnęłam po telefon. Nie wiedziałam, czy wszyscy siedzieli w salonie, ale jeśli tak, wolałam się upewnić. Bo znowu wyjść do nich wszystkich teraz... nie, wolałabym nie.
~
Nala była w kuchni (tradycyjnie) i zmywała naczynia po wcześniej (jak zwykle) przygotowanym przez nią posiłku. Nikt jej nie pomagał. Nie lubiła, gdy ktoś jej się pałętał po kuchni. Nuciła pod nosem jakąś melodię, niedawno zasłyszaną w radiu, gdy rozległ się dźwięk jej telefonu. Przeklęła cicho i zakręciła wodę, rozglądając się szybko za ściereczką. Po drodze zdążyła się (tradycyjnie) huknąć łokciem o szafkę, a także rozdeptać pomidora, który wcześniej sturlał się przez jej szarpnięcie ścierki.
- Halo? - powiedziała odbierając telefon.
Przytrzymała go sobie przy uchu barkiem, wycierając dokładnie dłonie.
- Gdzie Ty ten telefon masz? Leciałaś po niego do Kanady, czy co? - burknęłam, gdy usłyszałam jej głos.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. - mruknęła Nala, kucając by posprzątać paćkę pomidorową, którą sama zrobiła. - Chwila... Angie? - wydukała zaskoczona i wstała, łapiąc telefon w dłoń.
- Nie kurwa, Twój osobisty Grey, choć zobaczyć moje zabawki. - stwierdziłam ironicznie. - Tak to ja sieroto.
- Taaa, to na pewno Ty. - mruknęła Nala i uśmiechnęła się pod nosem.
- Słuchaj, jest ktoś w salonie? - zapytałam.
- Twoja siostra?
- Pytasz, czy stwierdzasz?
- No, w sensie, tak. Vicky jest. Pozostali są na treningach. A co?
- To dobrze. Nie chcę tak teraz wyjść i się z nimi zobaczyć. Naskoczyliby na mnie i w ogóle... Nie mam ochoty i... kiedy obiad?
- Już był.
- Słucham?
- Znaczy... - Nala spanikowała nieco i zaśmiała się niepewnie. - Dla Ciebie jest odłożona porcja.
- No ja myślę. - mruknęłam.
- To przyjdziesz do ku...
Nala zawiesiła głos, gdy ciemnowłosy chłopak wszedł do kuchni. Visual rozejrzał się wokoło i popatrzył na dziewczynę, mrugając pytająco.
- Z kim rozmawiasz? - zapytał.
- A... Z... Nikim... - wydukała, chowając telefon za plecami. - Co chciałeś?
Zmrużyłam powieki słysząc jej słowa, choć niezbyt wyraźnie. Mogłam więcej zrozumieć, gdy dała mnie na głośnomówiący. Nie byłam jednak pewna, czy cieszyć się z tego, co słyszę.
- Jakoś nie było zbytnio okazji by porozmawiać wcześniej... - zaczął Myungsoo, który usiadł przy stole. - Dużo myślałem nad tym, co powiedziała Angie.
Stylistka zamrugała zaskoczona, opierając się o brzeg kuchenki. Obserwowała chłopaka z zaciekawieniem, zastanawiając się, czym on w ogóle był w stanie myśleć. Zaraz jednak skarciła się w głowie za te niemiłe słowa.
- Miała rację. - powiedział.
"Spróbowałbyś powiedzieć, że nie." pomyślałam.
- Nie byłem dobrym chłopakiem. I źle mi z tym, że wiem to dopiero teraz. Przykro mi, jeśli Cię zawiodłem.
"Jeśli?" odparłam w myślach. "Ty jesteś serio tak głupi, czy udajesz?"
- Kiepski byłem. Nie opiekowałem się Tobą, jak powinienem. Dlatego... chyba trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie.
Dziewczyna pokiwała głową potakująco.
"Czy to ten moment? Kiedy ze mną zerwie? I czemu nie czuję się z tym źle? Czy nie powinnam być zasmucona? Czy nie jestem złą osobą przez to?" zastanawiała się z Nala w myślach.
- Chcę to naprawić. - powiedział Myungsoo i spojrzał na dziewczynę, która otworzyła szeroko oczy.
Sama zrobiłam zdumioną minę, wlepiając wzrok w swój telefon.
- C-co? - wydukała zdezorientowana.
- Nala, chcę z Tobą chodzić na randki. Móc spędzać czas. Nie musieć się niczym martwić. Chcę Ci pokazać, że nadal mi na Tobie zależy i udowodnię to. Powiem CEO, o mnie, o nas. Chcę, by fani zaakceptowali moje uczucia i pozwolili mi je okazywać szczerze, tutaj i na zewnątrz. - powiedział Myungsoo, z nigdy nie słyszaną wcześniej determinacją w głosie.
- E? - wydukała Nala.
Była w zbyt dużym szoku, by cokolwiek z siebie wydusić.
Rozłączyłam się. W moim pokoju nastała cisza. W tej sytuacji, tylko jeden komentarz przychodził mi do głowy.
- Ja pierdole...
Tak wiem, długo czekaliście. Niestety, ale miałam pewne poważne sprawy rodzinne, po których do dziś staram się poukładać myśli. Nie obiecuję wielkiego powrotu, po ostatnim razie zapeszyłam. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i dalej będziecie cierpliwie czekać na kontynuacje.
Pozdrawiam wszystkich czytelników! Wasze komentarze są dużym wsparciem, każda opinia się liczy! Dziękuję! <3
Podeszłam do drzwi, by je otworzyć i wyjść z kuchni. Nim jednak złapałam za klamkę, same otworzyły się z rozmachem. W ostatniej chwili odsunęłam się, robiąc kilka kroków w tył. Prawie straciłam równowagę. Czyjaś dłoń złapała mnie za ramię, sprawiając, że wciąż stałam swobodnie. Spojrzałam na jej właściciela i zamrugałam zaskoczona, widząc Myungsoo z zatroskaną miną.
- Wszystko w porządku? - zapytał strapiony.
Rozchyliłam usta, by odpowiedzieć, jednak intuicja mówiła mi, bym spojrzała najpierw w bok. Ujrzałam Woohyuna i Nalę, stojących w drzwiach, patrzących na mnie z niepokojem. Widziałam też coś, czego nigdy nie zapomnę. Ból, który tak bardzo tlił się w oczach mojej przyjaciółki. Wyrwałam rękę z uścisku chłopaka i palnęłam go w głowę. Złapał się za nią, wydając z siebie cichy jęk. Przymknął powieki i zaraz uchylił je, spoglądając na mnie pytająco.
- Ale za co? - spytał.
- Jeszcze się głupio pytasz? - odparłam oburzona i znów go pacnęłam.
- Angie... - zaczęła niepewnie Nala.
- Jesteś kolejnym idiotą w tym zespole! - zawołałam patrząc gniewnie na Myungsoo.
Chłopak spoglądał na mnie pytająco, z nieukrywaną dozą smutku.
- Czemu...
- Jak możesz się mną przejmować?! - przerwałam mu wpół zdania.
- No... jesteśmy przyjaciółmi, nie? Traktuję Cię jak siostrę, więc...
Potrząsnęłam głową, sprawiając, że zamilkł.
- Jak możesz przejmować się mną, kiedy masz dziewczynę, którą powinieneś się opiekować?! Czy w ogóle zwracasz na nią uwagę? Rozmawiasz? Zachowujesz się jak jej chłopak?! - krzyknęłam.
Na dźwięk mych słów, Nala spuściła głowę, a stojący obok główny wokalista, aż zacisnął palce.
- Nawet nie zauważyłeś, że coś jest z nią nie tak... Widzieli to wszyscy... Oprócz Ciebie, osoby, która powinna widzieć to od początku! Powinieneś jako pierwszy podejść i zapytać, pokazać nam, że coś jest na rzeczy, a nie, że my robimy to dla Ciebie! Jak to możliwe, że sam Woohyun martwił się o nią bardziej od jej własnego chłopaka?! - wykrzyczałam, nie kontrolując swych słów.
- Co? - spytała zdezorientowana Nala.
- Jak to możliwe, że sam Soryong głowił się i kombinował, by zrozumieć, co się dzieje?! - kontynuowałam.
- Co? - wydukał Woohyun.
- Zacznij patrzeć na tych, których powinieneś. Ci najbliżsi. Ale pamiętaj, że to nie jestem ja. Nigdy Cię nie lubiłam. I nadal nie rozumiem, co Nala w Tobie widzi. Nie umiesz tańczyć, nie potrafisz nawet porządnie zaśpiewać! Co Ci z ładnej buźki, skoro zapominasz o własnej dziewczynie?! Toleruję Cię i tylko tyle w tej sprawie! - dodałam zaciskając powieki.
Chciałam wybiec z kuchni, ale kolejny uścisk na ramieniu mnie zatrzymał. Nie spojrzałam na właściciela, wiedziałam, kim był.
- Czy nie powiedziałaś trochę za dużo? - spytał cicho Woohyun.
Racja, jednak nie miałam zamiaru teraz przepraszać. Moje słowa musiały dotrzeć do Myungsoo. Choćby miał mnie teraz znienawidzić musi spojrzeć na osobę, którą powiedział, że kocha.
- Tchórz. - szepnęłam.
Hyunnie zamrugał zaskoczony i uniósł brwi.
- Zamiast spróbować własnych sił, od razu poddałeś się, nie dając sobie szansy. Pozwoliłeś, by Nala cierpiała w tym żenującym związku. Nie nadajesz się, a może takimi słowami udowodniłeś, że jesteś godzien? Boisz się spróbować, czy tak zachowuje się osoba, która kogoś kocha? - spytałam i spojrzałam na chłopaka.
- Czy Ty nie robisz dokładnie tego samo? - odrzekł szeptem.
Skinęłam głową.
- To była moja świadoma decyzja. Jednak nie było tego w Twoim przypadku. Nie myślałeś o tym jak o poddaniu się, lecz jak o dobrej woli. Nie cofniesz tego, co zrobiłeś, ale możesz to jeszcze naprawić, wyznając prawdę. - dodałam i wyszłam z kuchni, nie słuchając nawet próśb Nali o zatrzymanie się.
Przystanęłam w salonie, gdy Sungyeol i Sungjong wstali z kanapy i popatrzyli na mnie. To samo spojrzenie, te same uczucia w oczach.
- Łatwo jest stać z boku, obserwować wszystko i milczeć, prawda? - spytałam i spojrzałam na nich z wyrzutem. Odwrócili wzrok, nie potrafiąc odpowiedzieć. - Przymykaliście oko na wszystko, bo co? Bo mieliście nadzieję, że rozwiążemy to między sobą, prawda? Bo przecież... to nasze sprawy, nie mieszacie się, co nie? Jeśli jesteście przyjaciółmi, pokażcie to. Nie stójcie z boku, próbujcie, cokolwiek, choćbyście mieli dostać za to w twarz. Miejcie siłę stawić czoła przeciwnościom losu. - zamilkłam na moment i przymknęłam powieki. - Bądźcie... silniejsi ode mnie... - szepnęłam i wybiegłam z salonu, kierując się do swego pokoju.
- Zaczekaj! - zawołał za mną Soryong.
Zatrzymałam się i obejrzałam, patrząc na niego uważnie.
- Wszyscy wiemy, że masz zły dzień, że cierpisz, ale nie możesz sama brać na siebie brzemienia... - szepnął.
Nie mówiłam nic, obserwując go.
- Obiecałeś, że będziesz walczyć. - powiedziałam po chwili ciszy.
Chłopak cofnął się o krok, słysząc me słowa.
- Czy tak wygląda Twoja walka o uczucia, które były dla Ciebie ponoć tak cenne? - spytałam i obróciłam się ku niemu. - Obleciał Cię strach? Czy może żal Ci przyjaciela, z którym musiałbyś wojować?
- S-staram się... jakoś...
- By cierpiała dalej? Dobrze Ci idzie. Obojgu wam dobrze idzie. - mruknęłam i odwróciłam się w stronę swych drzwi. Nie zdążyłam nawet chwycić za klamkę, gdy usłyszałam kolejny okrzyk. Westchnęłam zdesperowana.
"Nikt nie da mi dziś spokoju? Ile jeszcze muszę powiedzieć, by zostawili mnie samej sobie?"
- Twój sposób dawania ludziom rad daje wiele do myślenia. - powiedział Daeryong, kładąc dłoń na ramieniu brata, by go jakoś wesprzeć. - Dla mnie też masz radę?
- Przestań ganiać za kimś, kto jest tylko cieniem. - powiedziałam cicho. Obejrzałam się i uśmiechnęłam lekko, wiedząc, jak oczy musiały mi teraz błyszczeć. - Bo zauroczenie prędzej czy później minie, pojawi się nowe uczucie, któremu będzie trzeba się poświęcić. Szkoda czasu na nerwy, na agresję i awersję do bliskich. Nie popełniaj tych samych błędów co Sunggyu. Nie trać szczęścia, na które trudno w życiu zapracować. - po tych słowach, zniknęłam za drzwiami swojego pokoju.
Oparłam się o drzwi, spuszczając głowę.
"Wybaczcie... Ale tylko w ten sposób... Możecie zrozumieć i naprawić swoje błędy. Łagodna rozmowa nic nie da. Bo pójdzie w zapomnienie. Bolesne słowa zawsze zostają, mamy je w pamięci..".
Dotknęłam klatki piersiowej w miejscu, gdzie znajdowało się serce.
"Ja do dziś pamiętam... Ile złego powiedział mi Sunggyu. I wiem, ile było w tym racji. I zmagałam się, by to jakoś poprawić. Jednak poddałam się, nim nawet spróbowałam. Nie chcę, byście stracili swą szansę, przez głupi strach. "
Zasłoniłam głowę poduszką, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Angie... Angie musisz wyjść, co z dramą? Siedzisz tu od kilku dni, Angie...? - wołała zmartwiona Kyane, nie przestając pukać.
- Powiedz, że zrezygnowałam! - odkrzyknęłam.
- Nie bądź głupia, nie da się tego ot tak odwołać, wiesz, że to wyjdzie na światło dzienne, będzie podejrzane, zaczną się pytania, plotki, fani będą sprawdzać...
- Nie obchodzi mnie to!
- Hej, nie zapominaj, że siedzimy w tym obie! - zawołała obruszona moim zachowaniem menadżerka.
Westchnęłam, wiedząc, że ma rację. Nie chciałam wyjść na obrażone, czy zagubione dziecko. Nie potrafiłam jednak spojrzeć bliskim w oczy. Nie po tym, co nagadałam. Nie po tym, w jaki sposób to mówiłam. Nawet jeśli większość tych słów była powiedziana celowo.
- Uszczerbek na zdrowiu... wymyśl coś. Daj mi jeszcze kilka dni. - poprosiłam.
Usłyszałam jej westchnienie. Zgodziła się jednak. To sprawiło, że odetchnęłam z ulgą. Zamrugałam, słysząc charakterystyczny dźwięk w komórce, gdy przychodzi nowa wiadomość. Już od tygodnia siedziałam w swoim pokoju, nie sprawdzając co dzieje się w świecie i wiedząc, jak zespół i reszta się martwi. Nie pozwalałam im na żadne rozmowy. I tak byłam wdzięczna, że Nala nie zadawała zbędnych pytań, a zamiast tego, przynosiła jedzenie i jadła ze mną, oraz młodszą siostrą, która starała się z całych sił rozbawić mnie choć na moment.
Zignorowałam tego smsa i dalej leżałam na łóżku, patrząc na ścianę przed sobą. Zaraz jednak rozbrzmiał kolejny dźwięk. Westchnęłam i spojrzałam na półkę obok łóżka, gdzie leżała komórka z rozświetlonym ekranem. Podniosłam się niechętnie do siadu i chwyciłam telefon, sprawdzając wiadomości przychodzące. Zmarszczyłam brwi, widząc jakiś nieznany numer.
Od: XXXXXXX
Dlaczego nie sprawdzasz poczty? Tyle moich wiadomości przegapiłaś.
Uniosłam brew w pytającym geście. Przegapiłam wiadomości? Ale od kogo? Aż zamrugałam zaskoczona, gdy przyszła mi do głowy jedna opcja. Postanowiłam odczytać drugą wiadomość.
- Sprawdź pocztę. - przeczytałam szeptem.
Przewróciłam oczami, odrzucając telefon, który wylądował miękko na poduszce. Zaraz jednak zawibrował, znów informując o smsie. Poirytowana sięgnęłam po niego i sprawdziłam skrzynkę.
- Nie ignoruj mnie. Wiem, że to czytasz. - przeczytałam z lekkim niepokojem w głosie.
Rozejrzałam się wokoło odruchowo. Przecież nie było nikogo w pokoju.
- No dobra... - szepnęłam, odkładając komórkę, tym samym, sięgając po laptopa.
Wystarczyło kilka minut, by już móc przeglądać skrzynkę odbiorczą na poczcie. Poza głupim spamem, faktycznie było trochę maili ze znanego mi adresu. I nie byłam pewna, czy otworzenie ich zmieni cokolwiek w moim życiu. Ciekawość była jednak silniejsza. Pierwsza wiadomość zawierała zdjęcia ze studia nagraniowego, kolejne gdzieś podczas wysiadania z samochodu, kierowanie się do hotelu. I tak przez trzy wiadomości, aż w kolejnej znalazłam coś, czego nie chciałam widzieć. Odłożyłam laptopa na bok, mając szeroko otwarte oczy. Wciąż patrzyłam na ekran komputera, gdzie wyświetlone były zdjęcia. Nie, jedno z wielu tam wysłanych. Znany mi chłopak, który pochylał się nade mną, całując w czoło. Wokoło sypiące płatki śniegu.
I treść wiadomości:
"Czy to nie romantyczne? Czy to nie miało być skończone? Czyżby wytwórnia kłamała o swoich podopiecznych?"
- Kim jesteś... - szepnęłam sama do siebie.
To przestawało być zabawne.
Drgnęłam, słysząc dźwięk przychodzących wiadomości, jednak tym razem dotyczyło to poczty internetowej, a nie telefonu.
XXXXXX: I jak Ci się podobają zdjęcia? Starałem się by fotograf oddał piękno tej sceny.
Angie: Jeśli chcesz mnie szantażować, to marne Twe szanse na nawiązanie porozumienia. Nie dam Ci żadnych pieniędzy. Nie dam się nabrać.
XXXXXX: Nie interesują mnie pieniądze. Mam ich więcej, niż mogłabyś się spodziewać. Nie osądzaj mnie. Gdybym chciał Cię szantażować, zrobiłbym to już dawno.
Angie: Więc czego Ty chcesz?
XXXXXX: Myślę, że to czego chcę, nie przysporzy Ci zbytnio trudności. Chcę Twojej uwagi. Pragnę wiedzieć, że interesujesz się tylko mną. Chcę Ciebie, Angie.
Patrzyłam na ekran, czytając tę wiadomość po raz piąty. Oddech przyspieszył, a w głowie huczało mi od niepewnych myśli. Czemu ta wiadomość brzmiała tak dziwnie? Jak miałam ją rozwiązać? Czy to jakiś film? Sen? Niepewnie sięgnęłam do klawiatury, pisząc kolejną wiadomość. Nie mogłam okazać strachu. Musiałam myśleć logicznie i pamiętać, że to pewnie tylko głupi dowcip. Próba wkopania mnie w coś. Muszę uważać na słowa, bo pewnie wszystko chce zeskanować i dać mediom.
Angie: Przestań żyć platoniczną miłością. Nie mogę odwzajemnić Twoich uczuć. Jedyne co mogę Ci oferować, to przyjacielskie zamiłowanie, do fana. Wdzięczność za Twoje wsparcie. Jestem tylko człowiekiem, ale jeśli widzisz we mnie gwiazdę swojego świata, wiedz, że są inne, jaśniejsze, a ich blask jeszcze do Ciebie nie dotarł.
XXXXXX: Piękne słowa, zdolnej pisarki, czyż nie? Tego się właśnie mogłem spodziewać. Jesteś błyskotliwa i wiesz, jak wybrnąć z trudnej sytuacji. Wiem o czym myślisz i wiem, co próbujesz zrobić. Ale mylisz się. To nie miłość. To pragnienie. Pożądanie. Chcę je spełnić. To wyzwanie. Musisz je zaspokoić, bym nie postąpił zbyt pochopnie i źle.
Zmarszczyłam brwi widząc to wszystko. To jakiś psychol? Zwariował? To jak jakieś zbereźne... jak oferta gwałtu? Jak ja mam to traktować? Może wyślę mu numer do psychiatry? Nie, to jakiś chory fan, muszę się z tym uporać delikatnie.
Angie: Chcesz autograf? Moją koszulkę? Zdjęcie z dedykacją? Wycieczkę po wytwórni? Nic więcej nie mogę zaoferować. Chyba, że uścisk na fan-meetingu.
XXXXXX: Nie mógłbym się tam pojawić. To zbyt niebezpieczne.
Angie: A co Ty jakaś gwiazda show-biznesu, czy co? I skąd w ogóle masz mój numer i adres mailowy?
Westchnęłam cicho, zastanawiając się nad tym wszystkim. Czy istniało prawdopodobieństwo, że to ktoś znany? Już się nieraz słyszało, jak to Ci sławni szantażowali czy molestowali, czy inne rzeczy robili. To też normalni ludzie, nie? To jakiś pracownik wytwórni? Ktoś kto mnie znał? Czy ktoś kto mnie po prostu widział? Albo znał kogoś, kogo ja znam? Jedyna osoba, która wydaje mi się wyjątkowo oddana mojej osobie to Doojoon, ale bez przesady! Nie był psychicznym fanem! No chyba, że w filmie.
Znów zmarszczyłam brwi.
A co jak rola w dramie mu się udzieliła i teraz odwalał takie rzeczy? Podobne sceny miały być w tej historii, czyż nie? Czy on to robi? Ma mój e-mail, mój numer telefonu, wie gdzie mieszkam, bierze udział w dramie i jest jedną z głównych postaci, więc mógł bez problemu robić mi zdjęcia. Już wiele razy go przyłapywałam, gdy próbował robić selfie, mając mnie w tle, ale myślałam, że to głupie i żartobliwe. Niegroźne. Myliłam się?
XXXXXX: Nietrudno zdobyć takie dane, nie sądzisz? Zwłaszcza, jeśli sama je wręczasz. Skarbie, chcę Cię tylko dla siebie. Ignorujesz mnie i nie podoba mi się to. Spławiasz, nie zauważasz sygnałów, które Ci wysyłam. To nieczułe z Twojej strony. Ale taka jesteś, prawda? Zadziorna, złośliwa, lubisz prowokować swoją znieczulicą.
Wypuściłam powietrze z ust, gdy tylko wzięłam głębszy oddech. Powinnam już dawno go zignorować, ale chciałam wiedzieć, z kim mam do czynienia. I spławić go w delikatny sposób, by nie wypalił z tym do telewizji. Jednak z tego co mówił... znam go. Doojoon, ignoruję go cały czas. Spławiam, gdy tylko mogę. Czy to naprawdę on? To niemożliwe. To tylko... tylko przypadek...
Angie: Musisz o mnie zapomnieć. Bo jako człowiek jestem nieosiągalna. Jako idola, możesz mnie podziwiać na ekranie. Nie więcej, nie mniej.
XXXXXX: Bo wolisz Lee Howona? Czy fani wiedzą, że ta wymówka wytwórni o zwykłej przyjaźni to jedna wielka ściema? To zdjęcie, każde kolejne wam zrobione udowadnia wszystko. I nie mogę tego znieść. Jeśli ja nie mogę Cię mieć, nikt nie będzie.
Angie: Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że to brzmi jak groźba? Lee Howon to artysta, niczemu nie zawinił. Nie ma nic wspólnego z moją postawą.
XXXXXX: Lee Howon wkrótce przestanie być taki sławny, jako pełen energii tancerz. Taki potencjał może z kogoś bardzo szybko ulecieć, wiesz? Razem z duszą.
Otworzyłam szeroko oczy, widząc te wiadomości. Robiło się coraz gorzej, a ja nie potrafiłam tego powstrzymać. Ale to głupie dowcipy! To na pewno Doojoon! Przecież wszystko pasowało! A jeśli to nie on, to pewnie jakiś głupi młody dzieciak, albo stary podjarany biznesmen.
Angie: Zniknij.
To była ostatnia wiadomość, jaką do niego wysłałam. Następnie wyłączyłam pocztę i cały komputer, zamykając laptopa. Odłożyłam go na bok i położyłam się na łóżku, wpatrując teraz w sufit. Oddychałam powoli, głęboko, byle opanować emocje. Co... co się właśnie stało?
~
- To może niech Kyane z nią porozmawia? - zapytał Sungjong, patrząc po wszystkich zebranych.
W salonie siedziało z jedenaście osób. Tłoczno, a jednak wyjątkowo cicho.
Woohyun westchnął i pokręcił głową, niezbyt przekonany do wysnutej propozycji.
- Ja? - wydukała zaskoczona menadżerka, wskazując na siebie palcem. - Już próbowałam. Nie dało rady.
- Może jakbyś się bardziej postarała... - zaczął Sungjong, któremu Yeollie przerwał jednym ruchem ręki.
- Kyane nie jest zorientowana w naszych problemach. Była niewinnym świadkiem, nie mieszajmy jej w to. - powiedział z powagą wymalowaną na twarzy.
- To co zrobimy? - odparł Daeryong, wyraźnie znudzony tą całą sytuacją.
Nastąpiła chwila ciszy, przerwana nagle przez głos Nali.
- Co z Sunggyu?
Infinite popatrzyło po sobie, nie wiedząc, jak delikatnie wyjaśnić fakt, że lider był tu nieobecny.
- Trenuje? - stwierdził niepewnie Dongwoo.
- Obraził się. - mruknął Daeryong, wzruszając ramionami. - Miał prawo.
- Ale wiemy, że nie chodziło jej o kłótnie. - wtrącił Soryong, broniąc koleżanki. - Ona po prostu... w zły sposób to okazała. Każdy popełnia błędy.
- Prawdą jest, że próbowała nam po prostu wytłumaczyć, jakie błędy popełniliśmy. - sprostował Woohyun i westchnął.
- Właściwie... - zaczęła nieśmiało Kyane, zwracając tym uwagę pozostałych. - Mam pewien pomysł, jak do niej dotrzeć.
~
Minęły kolejne dwa dni. Święta zbliżały się z każdą minioną chwilą. Siedziałam przy oknie, obserwując opadające na okolicę płatki śniegu. Seul robił się coraz bielszy. Nie lubiłam zimy. Owszem, mogłam ją obserwować zza szyby, ale to całe ciepłe ubieranie się... nie.
Drgnęłam, słysząc pukanie do drzwi i westchnęłam cicho.
- Odejdź. - powiedziałam, nie chcąc nawet wiedzieć, kto stał po drugiej stronie drzwi. Te jednak uchyliły się wbrew mojej woli. Zza framugi wychyliła się uśmiechnięta twarz.
- A może jednak mógłbym wejść? - zapytał mężczyzna.
- Lee Joon? - wydukałam zdumiona i wstałam z parapetu. Skinęłam głową na znak zgody.
Chłopak zamknął za sobą drzwi, rozglądając się od razu wokoło z zaciekawieniem.
- Zawsze się zastanawiałem, jak tu musi wyglądać. - powiedział. - Podobno pokój wiele mówi o człowieku.
- Tak jak muzyka, której się słucha. Ale z pokojami jest tak, że można je posprzątać. To tak jakbyś okłamywał innych. - wyjaśniłam wzruszając ramionami.
Lee Joon zaśmiał się cicho, przez co zmarszczyłam brwi. Co ja takiego zabawnego powiedziałam?
- I to jest Angie, którą znam. Pani filozof, z odpowiedzią na wszystko. - skwitował z uśmiechem.
Skrzyżowałam ręce na biuście i również się uśmiechnęłam.
- Jest u nas takie powiedzenie. Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Równie dobrze, może to być tak: Powiedz coś, a Angie się wypowie.
Odpowiedział mi dźwięczny śmiech piosenkarza. Przeszedł kilka kroków, przystając przy półkach z różnymi ozdobnymi pierdółkami. Wyjął z kieszeni jakąś figurkę kotka, stawiając ją wśród pozostałych elementów wystroju.
- To prezent od Doojoona. - wyjaśnił i spojrzał na mnie łagodnie. - Stwierdził, że pewnie i tak nie będziesz chciała go widzieć, więc prosił, by to przekazać.
Pokiwałam głową na znak zrozumienia, nie komentując tego. Wobec Doojoona miałam mieszane uczucia. Zwłaszcza po tym incydencie z prześladowcą.
- Nasłali Cię? - zapytałam wprost, przerywając w ten sposób trwającą wokół ciszę.
- Tak jakby. - odparł Lee Joon. - Potrzebny był ktoś bezstronny.
- No tak...
Chłopak podszedł do mnie i uśmiechnął się czule. Ostrożnie pogłaskał mnie po głowie, niczym starszy brat chcący wesprzeć młodszą siostrzyczkę przed ważnym testem.
- Wiem, co chciałaś osiągnąć. Ale obawiam się, że w ten sposób niewiele zyskasz. Swoje informacje przekazałaś, po co się od nich odcinać?
Odwróciłam wzrok i westchnęłam cicho.
- Muszą się skupić na swych błędach i je naprawić.
- Ale nie są w stanie, bo siedzą w salonie zmartwieni Twoim zachowaniem. - wyjaśnił Lee Joon, wprawiając mnie w zdumienie. - Żadne z nich nie poszło zająć się sobą. Nikt nie rozmawiał o tym, co każdemu z nich wypomniałaś. Wszelkie ich rozmowy dotyczą tylko tego, jak wyciągnąć Cię z klatki, w której sama się zamknęłaś. - to mówiąc, złapał mnie ostrożnie za ramiona, zmuszając do kontaktu wzrokowego. - Martwiłaś się o nich. Ale pozwól im też martwić się o Ciebie. Doceń to, tak jak oni doceniają Ciebie. Na tym polega przyjaźń. To nie jest jednostronne uczucie.
Nie odpowiedziałam. Spuściłam jedynie głowę, w oznace skruchy, jednak nie przyznałam mu racji. Przynajmniej nie na głos. Mężczyzna westchnął i poklepał mnie po ramionach lekko, w geście wsparcia. Potem skierował się w stronę drzwi, jednak nim wyszedł, wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki jakąś płytę.
- Tu masz dowód ich starań. Obejrzyj, jeśli masz wątpliwości czy Ci wybaczą. - powiedział i położył płytkę na półce obok. Uśmiechnął się jeszcze i wyszedł.
Nadęłam policzki, spoglądając ukradkiem na zostawiony pakunek, po czym westchnęłam cicho.
- Dooooobra. - mruknęłam i sięgnęłam po płytkę.
Teraz to tylko ją odtworzyć, prawda? A do tego przyda się laptop.
Twarz Kyane pojawiła się na ekranie. Mówiła coś o jakiejś próbie mikrofonu. Zaśmiała się cicho i zaraz uśmiechnęła, machając ręką do kamery.
- Dzień dobry. Jestem Kyane, menadżer znanej wszystkim młodej aktorki Angie. - powiedziała.
- Już nie takiej młodej. Dwadzieścia dwa lata w przyszłym roku. - mruknęłam do siebie, po czym rozchyliłam usta zaskoczona. - O kurde, co musi czuć Lee Joon albo Hyun Joong.
- Dzisiaj nagrywamy specjalny wywiad. Zapytamy wszystkich tu obecnych, co myślą o naszej aktorce i koleżance. To zaczynamy? - to mówiąc, zwróciła kamerę przed siebie, pokazując miejsca, po których chodziła. Przemierzała korytarz, aż weszła do sali treningowej, gdzie siedziało kilka osób.
- Na pierwszy ogień może Woohyun Sunbaenim. - powiedziała, kierując na niego kamerę.
- Oppa, Oppa. - poprawił ją, uśmiechając się. Stanął przed ekranem, poprawiając swoje poczochrane włoski. Nie omieszkał przy tym zrobić odrobiny swego aegyo.
- Więc Woohyun Oppa, co myślisz o Angie? - zapytała Kyane, aktualny operator kamery.
- Hmmm. - mruknął wokalista, udając, że się zastanawia. - Jest nieczuła. W ogóle nie pozwala się przytulać. Zawsze gdy próbuję, ląduję na jakiejś ścianie. I mówi, że rzyga moim urokiem. - wyjaśnił.
Zamrugałam zaskoczona, patrząc na to wszystko z dość niepewną miną.
- Do czego ma mnie to kurde przekonać? - prychnęłam. - Poza tym...To prawda.
- Przytuliłem ją tylko raz. - zaczął nagle Woohyun, patrząc w sufit, jakby wszystko sobie przypominał. - Byłem bardzo smutny i targały mną dość... konkretne emocje. Mój przyjaciel nie był w stanie mnie wesprzeć i z pomocą przyszła ona.
Znów zamrugałam zdziwiona jego słowami i podrapałam się po głowie, czując to dziwne uczucie niezręczności.
- Kretyn... - mruknęłam.
Zamilkłam widząc, jak Kyane kieruje się teraz do następnej osoby, Sungjonga.
- Sungjong Oppa? Co powiesz o Angie?
- Oooo. Nie pozwala mi mówić do siebie Noona. Od razu się odgraża, że zrobi mi krzywdę. Jest wybuchowa i groźna, zwłaszcza, gdy ktoś ją krytykuje.
Brew mi drgnęła, słysząc to.
- Ale jako jedna z niewielu osób, powiedziała, że będzie czekać na mój męski image. Dała mi szansę, nie wyśmiała mnie z góry. - dodał z uśmiechem.
- Sungyeol Hyung! - zawołał po chwili, patrząc gdzieś w bok. Zamachał ręką, nawołując kolegę, który zaraz pojawił się obok.
- Hyung, omawiamy cechy Angie. Powiesz coś od siebie? - zapytał Sungjong, dając koledze czas na zastanowienie.
- Wkurza się szybko, wiecznie nabuzowana. Czasem mam wrażenie, że żyje kłótnią.
- Tak, jest strasznie kłótliwa. - potaknął mu najmłodszy.
- Ale z drugiej strony wiele kłótni starała się sama zaniechać. - stwierdził Sungyeol.
Westchnęłam słysząc, jak Kyane im dziękuję za wywiad i przechodzi do następnej osoby, Dongwoo wygłupiającego się z Vicky, moją młodszą siostrą.
- Dongwoo Oppa? - zapytała Kyane, zwracając na siebie ich uwagę.
Oboje zaprzestali wygłupów i śmiechów, spoglądając na kamerę.
- Co powiecie o Angie? Vicky, to Twoja siostra, prawda?
- Tak. - odparła młodsza, wzruszając ramionami.
- Co powiesz ciekawego?
- Lubię tańczyć z Dongwoo. - powiedziała z szerokim uśmiechem. - I kocham jeść.
- E... - zaczęła niepewnie, nieco zdezorientowana Kyane.
Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową.
- No nie powiedziałaś, co dokładnie ma omówić, to się nie dziw. - skwitowałam, choć wiedziałam, że mnie nie usłyszy. Toż to nagranie.
- Ale o Angie...
- Aaaaa. Jest złośliwa, nerwowa, niedobra, najgorsza siostra na świecie. - to mówiąc, Vicky pokazała kciuk w górę.
- A Ty Dongwoo?
Chłopak zaśmiał się głupkowato.
- No... Jest dziewczyną... - zaczął i znów zarechotał.
Stuknęłam się w czoło, zażenowana tym wszystkim.
- Dla mnie jest najlepszą siostrą na świecie, zawsze mnie obroni, gdy trzeba, ale nie mogę jej tego powiedzieć. Zezłości się i mnie uderzy. - powiedziała Vicky robiąc smutną minkę.
- Jest fajna. Zabawna na swój sposób. - dodał Dongwoo.
- Dooobrze. Poszukajmy kogoś jeszcze... O! - zawołała Kyane, obracając się z kamerą, ustawiając obraz na tańczącego Howona. Chłopak wyjął słuchawki z uszu, gdy do niego podeszła, przedstawiając mu od razu tematykę nagrywania.
- Angie... - szepnął i cmoknął ustami, mrużąc przy tym oczy. - Uparta. Nawet osioł nie jest tak uparty jak ona. Nieważne ile razy byś jej doradzała i pomagała, zawsze Cię będzie odpychać. Aspołeczna dziewczyna. I strasznie marudna.
Prychnęłam i pokazałam mu język.
- Ale... - zaczął po chwili, uśmiechając się lekko. - Często martwi się bardziej o innych, niż o siebie. Jej agresywna postawa to próba ucieczki. Kocha swych najbliższych, tylko okazuje to w nieco inny sposób, niż większość ludzi. To czyni ją wyjątkową. - powiedział i skinął głową, mrugając przy tym znacząco.
Zrobiło mi się dziwnie ciepło, gdy usłyszałam jego głos. Nawet nie zauważyłam, gdy Kyane wyszła z sali treningowej, przechodząc do studia nagraniowego, gdzie Myungsoo brzdękał na gitarze.
- Angie? - powtórzył mrugając w swój charakterystyczny sposób, po czym rozchylił usta, zastanawiając się nad zapytanym zagadnieniem.
- Obrażała mnie na każdym kroku. Zawsze. - stwierdził po chwili. - Gryźliśmy się od samego początku, do momentu, w którym zrozumiałem... jak bardzo troszczy się o swych bliskich. Pomogła mi, gdy byłem w potrzebie, choć powiedziała, że mnie nienawidzi. A jednak... pomogła. Dziękuję. - to mówiąc, mrugnął i skinął głową w stronę kamery.
- A gdzie Sunggyu-sshi? - zapytała Kyane.
- Hmmm. Chyba w dormie. - odparł chłopak, wzruszając ramionami.
Szybko kamera została przemieszczona do ich apartamentu, gdzie faktycznie lider siedział na kanapie, oglądając telewizję.
- Oppa, a Ty nie trenujesz? - zapytała menadżerka.
- Mam przerwę. - odparł, nie spojrzawszy nawet na nią.
- Robimy wywiad.
- Doprawdy? - zapytał ożywiony i spojrzał na Kyane z zaciekawieniem.
- Tak. O Angie. Mógłbyś coś o niej dodać od siebie?
Chłopak zmrużył powieki i fuknął obrażony.
- Cokolwiek? - dopytała Kyane niepewnie.
- Musi wiecznie rządzić. Angie ma zawsze rację, a jak nie, to patrz punkt pierwszy. Musi mieć ostatnie słowo, wiecznie krzyczy i obraża innych. Jest egoistką i rani wszystkich wokół. Czasem to brak do niej sił. - skwitował naburmuszony.
Westchnęłam cicho. Chyba nie spodziewałam się nic innego.
- Szkoda, że tak rzadko się uśmiecha. - powiedział nagle, nieco ciszej. - Bywają chwile, kiedy jest uprzejma, można się pośmiać i pogadać. Bo faktem jest, że doradzić umie. Liderować też, ale nie mówcie jej tego. Nie może wiedzieć, że tak myślę. - to mówiąc, spojrzał na menadżerkę, która zaczęła się wycofywać. - Gdzie idziesz? Ej?
- To... idziemy dalej... - szepnęła, a słysząc krzyk Gyu, zwiała z pokoju, trzęsąc ekranem na wszystkie strony.
Zaśmiałam się cicho, rozbawiona tą sceną.
Potem pojawił się też CEO, a także bliźniacy, czy Lee Joon oraz Doojoon, a nawet sam Kim Hyun Joong! Każdy przedstawił wady i zalety. Na szarym końcu, kamera znów zwróciła się do operatorki, która uśmiechała się do ekranu.
- Każdy ma wady i zalety, ale jak widać, są ludzie, którzy potrafią kochać za jedno i drugie. Czekają na Ciebie. Nie zawiedź ich. Do zobaczenia! - to mówiąc, pomachała wesoło, a obraz zrobił się całkowicie czarny.
Uśmiechnęłam się lekko, czując ogarniające mnie wzruszenie.
To prawda. Powinnam się wziąć w garść, a nie zachowywać jak małe dziecko. Wady, zalety, wszystko we mnie akceptują i jeśli Lee Joon ma rację, daję im teraz powody do zmartwień. Robię to, czego tak bardzo chciałam uniknąć. Tak silna osobowość, jak moja, nie może dać sobą pomiatać, nie przez jakieś słabostki. Muszę być silna, by wspierać bliskich, by im pomagać, gdy tego potrzebują. Wyjęłam płytkę, wkładając ją do szuflady. Odłożyłam laptopa na łóżko i zamknęłam go. Sięgnęłam po telefon. Nie wiedziałam, czy wszyscy siedzieli w salonie, ale jeśli tak, wolałam się upewnić. Bo znowu wyjść do nich wszystkich teraz... nie, wolałabym nie.
~
Nala była w kuchni (tradycyjnie) i zmywała naczynia po wcześniej (jak zwykle) przygotowanym przez nią posiłku. Nikt jej nie pomagał. Nie lubiła, gdy ktoś jej się pałętał po kuchni. Nuciła pod nosem jakąś melodię, niedawno zasłyszaną w radiu, gdy rozległ się dźwięk jej telefonu. Przeklęła cicho i zakręciła wodę, rozglądając się szybko za ściereczką. Po drodze zdążyła się (tradycyjnie) huknąć łokciem o szafkę, a także rozdeptać pomidora, który wcześniej sturlał się przez jej szarpnięcie ścierki.
- Halo? - powiedziała odbierając telefon.
Przytrzymała go sobie przy uchu barkiem, wycierając dokładnie dłonie.
- Gdzie Ty ten telefon masz? Leciałaś po niego do Kanady, czy co? - burknęłam, gdy usłyszałam jej głos.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. - mruknęła Nala, kucając by posprzątać paćkę pomidorową, którą sama zrobiła. - Chwila... Angie? - wydukała zaskoczona i wstała, łapiąc telefon w dłoń.
- Nie kurwa, Twój osobisty Grey, choć zobaczyć moje zabawki. - stwierdziłam ironicznie. - Tak to ja sieroto.
- Taaa, to na pewno Ty. - mruknęła Nala i uśmiechnęła się pod nosem.
- Słuchaj, jest ktoś w salonie? - zapytałam.
- Twoja siostra?
- Pytasz, czy stwierdzasz?
- No, w sensie, tak. Vicky jest. Pozostali są na treningach. A co?
- To dobrze. Nie chcę tak teraz wyjść i się z nimi zobaczyć. Naskoczyliby na mnie i w ogóle... Nie mam ochoty i... kiedy obiad?
- Już był.
- Słucham?
- Znaczy... - Nala spanikowała nieco i zaśmiała się niepewnie. - Dla Ciebie jest odłożona porcja.
- No ja myślę. - mruknęłam.
- To przyjdziesz do ku...
Nala zawiesiła głos, gdy ciemnowłosy chłopak wszedł do kuchni. Visual rozejrzał się wokoło i popatrzył na dziewczynę, mrugając pytająco.
- Z kim rozmawiasz? - zapytał.
- A... Z... Nikim... - wydukała, chowając telefon za plecami. - Co chciałeś?
Zmrużyłam powieki słysząc jej słowa, choć niezbyt wyraźnie. Mogłam więcej zrozumieć, gdy dała mnie na głośnomówiący. Nie byłam jednak pewna, czy cieszyć się z tego, co słyszę.
- Jakoś nie było zbytnio okazji by porozmawiać wcześniej... - zaczął Myungsoo, który usiadł przy stole. - Dużo myślałem nad tym, co powiedziała Angie.
Stylistka zamrugała zaskoczona, opierając się o brzeg kuchenki. Obserwowała chłopaka z zaciekawieniem, zastanawiając się, czym on w ogóle był w stanie myśleć. Zaraz jednak skarciła się w głowie za te niemiłe słowa.
- Miała rację. - powiedział.
"Spróbowałbyś powiedzieć, że nie." pomyślałam.
- Nie byłem dobrym chłopakiem. I źle mi z tym, że wiem to dopiero teraz. Przykro mi, jeśli Cię zawiodłem.
"Jeśli?" odparłam w myślach. "Ty jesteś serio tak głupi, czy udajesz?"
- Kiepski byłem. Nie opiekowałem się Tobą, jak powinienem. Dlatego... chyba trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie.
Dziewczyna pokiwała głową potakująco.
"Czy to ten moment? Kiedy ze mną zerwie? I czemu nie czuję się z tym źle? Czy nie powinnam być zasmucona? Czy nie jestem złą osobą przez to?" zastanawiała się z Nala w myślach.
- Chcę to naprawić. - powiedział Myungsoo i spojrzał na dziewczynę, która otworzyła szeroko oczy.
Sama zrobiłam zdumioną minę, wlepiając wzrok w swój telefon.
- C-co? - wydukała zdezorientowana.
- Nala, chcę z Tobą chodzić na randki. Móc spędzać czas. Nie musieć się niczym martwić. Chcę Ci pokazać, że nadal mi na Tobie zależy i udowodnię to. Powiem CEO, o mnie, o nas. Chcę, by fani zaakceptowali moje uczucia i pozwolili mi je okazywać szczerze, tutaj i na zewnątrz. - powiedział Myungsoo, z nigdy nie słyszaną wcześniej determinacją w głosie.
- E? - wydukała Nala.
Była w zbyt dużym szoku, by cokolwiek z siebie wydusić.
Rozłączyłam się. W moim pokoju nastała cisza. W tej sytuacji, tylko jeden komentarz przychodził mi do głowy.
- Ja pierdole...
Tak wiem, długo czekaliście. Niestety, ale miałam pewne poważne sprawy rodzinne, po których do dziś staram się poukładać myśli. Nie obiecuję wielkiego powrotu, po ostatnim razie zapeszyłam. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i dalej będziecie cierpliwie czekać na kontynuacje.
Pozdrawiam wszystkich czytelników! Wasze komentarze są dużym wsparciem, każda opinia się liczy! Dziękuję! <3
Jeeeeeeeeej tyle czekania, ale zupełnie było warto ♡ piękny rozdział, a te wszystkie mądre rady wszystkich no... dają do myślenia.
OdpowiedzUsuńNie wiem, o co chodzi z twoimi problemami rodzinnymi, jednak mam ogromną nadzieję, że poczujesz się lepiej i wszystko dobrze się ułoży. ♡
czekam już niecierpliwie na kolejny rozdział! :D
Aigoo... To jest słodki, wzruszający, świetny rozdział. Strasznie mi się podoba. Angie wróciła! Świetny pomysł z tym filmikiem! Jestem strasznie ciekawa jak potoczą się losy Angie i Nali.
OdpowiedzUsuńW końcu ktoś im przemówił do rozumów. ;D
Joonie taki powazny, Doojoon prześladowca, co ty robisz z moim zyciem?! XD
Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale UZALEŻNIŁAM się od tego opowiadania! Gdyby nie ty, nie zainteresowałabym
się tak INFINITE i nie poznałabym ich. Kocham Cię za to. ❤
Mam nadzieję, że wkrótce twoje życie wróci do normy i spokoju. Tego Ci życzę z całego serca. ;3
Czekaaaać? Będę! Zawsze i wszędzie! Hwaiting! ;*
Dzięki za ten rozdział, jak zwykle cudowny. Mam nadzieję, że uda Ci się wszystko na nowo poukładać. Bądź dzielna i nie poddawaj się.
OdpowiedzUsuńHwaiting
Hana
Najważniejsza rzecz, którą chcę napisać: Na pewno wszystko się u Ciebie ułoży i wróci do normy! Problemy przestaną być problemami i odejdą w zapomnienie :)
OdpowiedzUsuńBloga odkryłam wczoraj i całkowicie wsiąknęłam :P nic nie robiłam cały dzień tylko czytałam aż ku mej ogromnej rozpaczy skończyły się rozdziały! Ale skoro ostatni dodałaś 23.03.2015 to znaczy, ze nie jest zawieszony uff... :D
Bardzo miło się go czyta! Śmieję się cały czas i przeżywam jakbym brała w tym udział osobiście :P
A jak przeczytałam, że główna bohaterka jest jak ja z Zabrza... miód na moje serce <3
Ależ mnie intryguje z kim w końcu będzie?! Kto jest tym okropnym sasengiem?! Z kim będzie jej przyjaciółka?! (Mam nadzieję, ze z obecnym chłopakiem a L pójdzie w końcu poszukać mózgu w swoim świecie 4D)
I jaki jeszcze zespół ze świata K-POPu się pojawi?! Szczerze to rozbudziłaś moją nadzieję na pojawienie się całego MBLAQ :D
Jak wszyscy czytelnicy czekam na nowy rozdział :) Trzymaj się :)
Pozdrawiam :)
Tak, z MBLAQ tez byłoby super ^^
UsuńNo to tego.. Moje Infinity Kochane!
OdpowiedzUsuńCzemu nie chcesz mi powiedzieć kto jest tym cholernym stalkerem?! :D Niby można się domyślić, ale z Tobą to nigdy nic nie wiadomo :D
Mój chłopak, rany, tak bardzo się tego nie spodziewałam :D Ty naprawdę umiesz zaskoczyć! Chyba boję się tych całych randek, w co Ty jesteś w stanie mnie jeszcze wplątać xD
Angie, Angie, tak bardzo wszystkich rozstawia po kątach, strach się bać :D
Mój Ty osobisty Grey'u xD
No nic, czekam na następny rozdział z niecierpliwością :D
I pamiętaj Angie, kochamy Cię! <3
Nala :)
ja tak krótko
OdpowiedzUsuńKOCHAM TE OPOWIADANIE, JEST NAJLEPSZYM OPOWIADANIEM W MOIM ŻYCIU, PISZESZ POPROSTU CHOLERNIE ZAJEBIŚCIE <3 <3 <3
Im więcej rozdziałów, to tym bardziej się w tym zakochuję :3 (i utożsamiam z Nalą ale to szczegół xD) i wcale nie przeszkadza mi takie czekanie, bo wiem że czekam na kolejną zajebistą bombę twojego talentu :3
Hwaiting, poukładaj sprawy rodzinne, oby wszystko poszło jak najlepiej, my (no przynajmniej ja) cierpliwie na Ciebie poczekamy <3 <3
Dobra, tu możesz mnie ukatrupić, że tego nie skomentowałam wcześniej. Chociaż rozdział przeczytałam zaraz po dodaniu... Jeeeednak, mniejsza o to. :D
OdpowiedzUsuńSmutno jakoś po przeczytaniu tego, tak bardzo żal mi było Angie, tak trochę nieswojo po jej takim apatycznym zachowaniu. Aleeeee, na razie ten kryzys zażegnany, ale nurtuje mnie kim jest ten prześladowca. I coś czuję, że na pewno nie jest to Doojoon. Śmierdzi tu kimś innym, którego na pewno poznamy niedługo. Co do Myungsoo i Nali... Dupek! Niech się wypałuje, za bardzo skrzywdził Nalę... ale miłość jest ślepa i głupia, a faceci to debile i nie myślą normalnie. Jestem ciekawa, co z tego jeszcze wyjdzie. ;)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! <3
Hmm... Ten prześladowca... nie, to nie Doojoon :|
OdpowiedzUsuńTo nie może być Doojoon :|
To zbyt oczywistr, żeby to był on :|
No i to papa Doojoon :| On taki nie jest :|
Ech... Angie... Tylko byś wrzeszczała na wszystkich... XD
Nie no, rozdział świetny, jak zawsze ^^
Zaczynam powoli godzić się z tym, ze GiyGie umiera... :')
Hoya, chociaż ty tego nie zepsuj!
Weny~
(http://b2uty-and-the-b2st-opowiadania.blogspot.com/)