czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 9





Miesiąc minął szybciej, niżbyśmy się mogły spodziewać. 
Codziennie musiałam pojawiać się na planie, by kilkanaście razy z rzędu, powtarzałaś każdą scenę. Fabuła dramy była naprawdę ciekawa, a rola jaką mi przydzielono, pasowała idealnie ze względu na podobne charaktery postaci. Cieszyłam się też, że nie zostałam wciągnięta w żaden wątek romantyczny. Wypłata naprawdę wysoka, godna zapracowania. Niestety, przez to wszystko, nie miałam czasu dla najbliższych. Wstawałam nad ranem, wracałam wieczorem, dość często kręciliśmy w środku nocy, więc nawet brakowało mi już czasu na sen.
Nala była w podobnej sytuacji, choć i tak lepszej. Na zmianę, zajmowała się zespołami. A to ktoś występował w programie, ktoś inny gościnnie pojawiał się w teledysku, TASTY i ich fanmeeting, NELL i comeback, INFINITE gdzieś w telewizji i ja z Sungyeolem w dramie. Miałam wrażenie, że gdyby mogła, to rzygałaby każdym podkładem, którego zdążyła użyć w ciągu jednego tygodnia, a co dopiero miesiąca. Efekt był taki, że była przyzwyczajona do malowania i stylizowania każdego z zespołu. Przez zmęczenie, nie zauważała już nawet, którym się zajmowała, co nie zawsze wychodziło na dobre. 
Plusem było to, że zespół zajmował się Vicky. Teraz mieli więcej luzu, więc tym samym,  mnóstwo wolnego czasu. Opieka nad dziewczynką przynosiła różne skutki, ale i tak nie byłam w stanie tego zauważyć. Rodzice dali jej szansę na polepszenie umiejętności językowych, dlatego zapisano ją do tutejszej szkoły. DongWoo zajął się nią pod względem tanecznym, czego nie mógł mi wybaczyć Hoya. 
Jak wyglądały nasze relacje? Trudno powiedzieć. Z jednej strony, nadal żartował i brnął w kierunku kursu. Zdążyłam się już do tego przyzwyczaić, choć swoich odpowiedzi nigdy nie zmieniłam, nadal go spławiałam. Ostatnio, moją uwagę bardziej przykuwał lider. Nie, nie dlatego, że jest przystojny i ma niesamowity wokal. Chodziło tu o jego zachowanie. Nie wrzeszczał na mnie, nie wykłócał się. Gdy miał na to wyraźną ochotę, wychodził z pomieszczenia i trzaskał drzwiami. Ignorował moje głupie komentarze, choć widziałam, jak wielką trudność mu to sprawia. Martwiłam się, że się rozchorował. Bo to serio dziwne, nie?
I co więcej, tego typu sytuacje, nadal się powtarzały.


Tego dnia, znowu Infinite zajęło się małą. Wieczorem postanowili ją odprowadzić do apartamentu. Przez nasze grafiki, które nie pokrywały się między sobą, musieli dostać klucz do naszego mieszkania. My miałyśmy ich, oni nasz. Uznali to za sprawiedliwe.

Do środka wszedł YaDong i WooGyu (ot, takie skróty myślowe są łatwiejsze, niż wypisywanie czterech imion). Dino trzymał małą Vicky w ramionach. Spała. Wszedł do jej pokoju i tam ją położył.
Pozostali weszli wgłąb mieszkania, gdyż w salonie paliło się światło. Ujrzeli śpiącą na kanapie dziewczynę. To byłam ja. Skąd to wszystko wiem? Chyba logicznym jest, że otrzymałam odpowiednie sprawozdanie. Inaczej jak mogłabym podzielić się z czytelnikami tą historią?
Ale do rzeczy.
Leżałam na kanapie z plikami kartek na brzuchu. Hoya kucnął przy mnie i uniósł palec, z zamiarem dźgnięcia w policzek.
- Nie radziłabym, chyba, że chcesz stracić rękę. - powiedziała nagle Nala, która właśnie wyszła z łazienki. Widok tancerza, to dla niej żadna nowość. Niestety, zauważyła WooGyu. Poprawiła swój szlafrok, mając nadzieję, że zasłania ją szczelnie i uśmiechnęła się niepewnie. - Co wy tu robicie?
- Przyszliśmy odprowadzić małą Vicky. Znaleźliśmy ją. Ona żyje? - odparł Gyu, który wskazał na śpiącą.
- Podobno nie ma serca i mózgu, więc trudno stwierdzić, czy to serio żywa i ludzka istota. - mruknęła po chwili namysłu.
- Jest jakaś taka... Taka nie Angie, gdy śpi. - stwierdził Hoya, który usiadł sobie przy kanapie i oparł się o nią plecami.
Zaskoczony, wydał z siebie nieco głośniejsze westchnienie. Objęłam nagle jego szyję i próbowałam przyciągnąć. No cóż, wyglądało to bardziej, jakbym próbowała go udusić.
- Jesteś pewien? - spytała Nala, unosząc brwi.
- Ona nie śpi? - spytał Woohyun, który obserwował jak Hoya siłuje się z moją ręką.
- Śpi. Pewnie myśli, że to jej poduszka. - odparła Nala.
- Przytula się do poduszki?
Spojrzała na niego z politowaniem.
"A MyungSoo to co kurde robi?" pomyślała.
- Właściwie, to czemu śpi na kanapie, a nie w swoim łóżku? - spytał lider.
- Wróciła późnym wieczorem, ale i tak zajęła się przeglądaniem scenariusza. Starała się jak najlepiej zaznajomić z rolą. Już niewiele im zostało do nakręcenia. Jak widać, zasnęła. - wyjaśniła przyjaciółka.
Hoya odetchnął, gdy tylko zdołał się uwolnić z uścisku. W ostatniej chwili złapał skrypt, który zleciał z sofy. Wstał, odłożył go na stolik i przeciągnął się, jak przed jakimś ćwiczeniem.
- Zaniosę ją do łóżka. - powiedział z zawadiackim uśmieszkiem i już sięgał dłońmi ku ciału, gdy czyjaś ręka złapała jego nadgarstek. Zaskoczony, spojrzał na właściciela, tak jak zresztą pozostali.
- Ja to zrobię. - powiedział Gyu z powagą i stanowczością w głosie.
Tancerz odsunął się, nie mając zamiaru walczyć. Twarz lidera wyrażała zbyt wiele determinacji, w dodatku nie należało to do jego typowych zachowań.
Lider ostrożnie ujął ciało w ramiona i podniósł z kanapy. Z poważnym wyrazem twarzy, wyszedł z salonu i zniknął za drzwiami sypialni.
- Dziwne, a temu co? - spytał cicho Woohyun.
- Nie wiem, ale to bardzo romantyczny gest. - powiedziała Nala z uśmiechem.
- Też Cię zanieść? - zapytał Namstar z lśniącymi oczkami i wyciągnął ku niej rączki.
Spojrzała na niego z niepewnym uśmiechem, a zarazem rumieńcami na twarzy.
- Dzięki, ale poradzę sobie. Poza tym, ja nie śpię, więc sama trafię.
- No to połóż się i śpij.
- Wybacz Woohyun, ale może innym razem.
Mężczyzna spuścił głowę i wydął dolną wargę zasmucony. Nali było żal chłopaka, ale co mogła poradzić, że gdy tylko ten się do niej zbliżał, ona bardziej myślała o MyungSoo.
- Pf, przecież Hyung nie jest romantykiem. - mruknął Hoya, który starał się jakoś wyjrzeć z salonu i zobaczyć cokolwiek w sypialni.
- Może i nie, ale to był bardzo romantyczny gest. - skwitowała Nala, wzruszając ramionami.
- Dziwnie się zachował. Poza tym, tak to każdy potrafi, tak czy siak.
- Dobra, daruj sobie.
- Co się dzieje? - spytał DongWoo, który wyszedł właśnie z pokoju małej.
Nala zmierzyła go swym spojrzeniem.
- Coś Ty tam robił?
- Rapowałem kołysankę.
Nala odwróciła wzrok i westchnęła cicho.
- No i po co pytałam...






Obróciłam się na lewy bok i pochwyciłam poduszkę MBLAQ, którą przytuliłam do siebie. Walnęłabym Mir'a gdybym była jeszcze obudzona, ale spokojnie, nadrobię to rano. Zmarszczyłam brwi, gdy poczułam coś na swym czole. Powoli uchyliłam powieki i obróciłam nieco głowę, by móc się rozejrzeć. Ledwo przytomna, zauważyłam znajomą twarz.
- Gyu...? - wyszeptałam, widząc jego delikatny uśmiech.
Zaspana, zamrugałam dwa razy, po czym skrzywiłam się.
- Kim Sung Gyu. Znowu nie wiem czy na mnie patrzysz, czy śpisz. - mruknęłam i obróciłam się na drugi bok.
Nawet nie wiedziałam, jak bardzo poirytowaną miał minę. Cóż, ja byłam pewna, że to sen, a niewyparzony język miałam zawsze.






- Cooooooo? - wydusiłam z siebie, gdy jadłyśmy śniadanie.
- No to co słyszałaś. - odparła Nala, wzruszając ramionami.
- Jak to zaniósł mnie do łóżka? Był w mojej sypialni?!
- Aha, a Hoya był zazdrosny.
- Co mnie to teraz obchodzi, skoro Gyu był w mojej sypialni! Ten chomik mógł gdzieś buszować! Zobaczył moje poduszki! Płyty! Plakaty! Aaaaargh!
Nala zamrugała, patrząc na mnie, jak na kretynkę.
- Angie, zostawiłaś to wszystko w Polsce. No oprócz płyt.
Uśmiechnęłam się niewinnie.
- No tak.
Przyjaciółka westchnęła cicho.
- Ne, jaki masz dziś grafik?
- Kręcimy ostatnie sceny do końcowego odcinka. Nareszcie będę to mieć za sobą, ale zostawiają sobie furtkę na drugi sezon. Jeśli widzom przypadnie do gustu, to wezmą się za kontynuację.
- No tak. A jak czuje się Sungyeol z myślą, że dziś umrze?
- A on to się cieszy, że ma dłuższą rolę niż jednoodcinkowe cameo.
- No tak.
- A Ty?
- Muszę przygotować Hoyę, MyungSoo i Woohyuna. Wystąpią w jakimś programie gościnnie, czy coś takiego. Wiesz, dać ubrania, umalować i tyle.
Pokiwałam głową na znak zrozumienia. Zamrugałam zaskoczona, gdy usłyszałam, jak drzwi apartamentu otwierają się z rozmachem. Do środka weszli YaDong.
- Cześć dziewczyny! Przyszliśmy po Vicky! - zawołał wesoło główny raper.
- Zaraz ją przyprowadzę. - powiedziała Nala, wychodząc z kuchni. Chciała koniecznie zostawić mnie sam na sam z tancerzem.
Upiłam łyk herbaty i uśmiechnęłam się niepewnie do wokalisty. Ku memu zaskoczeniu, odwrócił wzrok. Skrzyżował ręce na torsie i oparł się o ścianę.
- Jak się spało? - spytał, z nutką obojętności w głosie.
Zdziwiło mnie to i trudno było ukryć tę reakcję.
- A... Dobrze.
Pokiwał głową, unosząc brwi i robiąc swoje charakterystyczne bitch face. Nastała cisza.
- Słyszałam, że występujesz dziś w jakimś programie. - zagadnęłam, chcąc sprawdzić jego następną reakcję. Poza tym, nie lubiłam ciszy. A samo jego zachowanie, dawało mi do myślenia.
- Nic nowego. - odparł, wzruszając ramionami.
- No tak, takich aroganckich narcyzów zawsze gdzieś zaproszą, toś się przyzwyczaił. - burknęłam poirytowana i odwróciłam głowę. Zaczynał mnie wkurzać i nie potrafiłam się powstrzymać od złośliwości.
- Wybacz, że nie jestem dżentelmenem pełnym romantycznych gestów, jak przeniesienie do łóżka, w ramionach. - warknął i wyszedł z kuchni, gdy tylko pojawił się Dino z małą.
Mruknął ciche "cześć" w kierunku Nali i we trójkę wyszli z apartamentu. Moja przyjaciółka weszła do kuchni i spojrzała na mnie pytająco.
- A temu co? - spytała zszokowana.
Spuściłam głowę i pokręciłam nią. Sama byłam zaskoczona.
- Nie wiem... Na-naskoczył na mnie. - wyszeptałam speszona.
Nala zrobiła wielkie oczy.
- Co takiego? Jakim cudem? Ale, że tak nie tak, czy tak tak bardzo, czy nie bardzo, bo bardzo?
Wyjaśnienia i tłumaczenia, jak zwykle miała w zrozumiałym języku.
- Był niemiły w całkiem szczerych intencjach. Nie żartował. - mruknęłam, po czym zacytowałam jego ostatnie zdanie, którym mnie uraczył.
Nala pokiwała głową, uśmiechając się pod nosem.
- To wszystko jasne.
- Serio? To mi wyjaśnij.
- Jest zazdrosny. Przecież w taki sposób Gyu przeniósł Cię do sypialni. Sama powiedziałam, że to romantyczne.
- No bez przesady.
- Nie wykręcaj się. Wiesz, że to prawda.
- Przesadzasz. To czysty absurd. Gyu i Hoya? Nie, Ty się lepiej na stosunkach z Woohyunem skup, a nie na moich. - mruknęłam i wyszłam z kuchni. - Cześć. - dodałam i gdy wzięłam potrzebne rzeczy, opuściłam mieszkanie.
Nie było to miłe z mojej strony, ale nie wierzyłam w to, co sobie ubzdurała. Nadal chciałam znaleźć inne wytłumaczenie ich nienormalnego zachowania. W dodatku Nala wkroczyła na ścieżkę prowadzącą do tematu, którego nie znosiłam - uczucia. Nie łączyło mnie z nimi nic, oprócz pracy. Owszem, z Hoyą udawaliśmy małżeństwo, choć na typowo polskich standardach miłosnych. Był i nadal jest moim biasem, ale to wszystko, to platoniczne uczucie, do którego nigdy się nie przyznam. Z czegoś takiego nie ma miłości. Z takim wnioskiem, poszłam do pracy.





- Nie ma drugiej stylistki? - zapytała Nala z przekąsem, gdy usłyszała, że ma przygotować Howona. Obojgu współpraca nadal nie wychodziła.
- Nie marudź, nie będę dziś sprawiał kłopotu. - mruknął Hoya i usiadł na krześle. Spoglądał na swe odbicie w lustrze i czekał, aż dziewczyna go umaluje.
Nala popatrzyła na niego ze zdumieniem.
- Ty... Masz na sobie strój bez fioletu i niebieskiego. Jakiś taki...
- Biały z brzoskwiniowymi dodatkami, sama to wybrałaś stylistko.
- No tak, ale... Założyłeś to z własnej woli, sam od siebie?
- A co za różnica, czy fioletowe czy zielone czy sraczkowate? Ubranie, to ubranie.
Nala zrobiła wielkie oczy. Czyżby nagle się zmienił?
- I tak we wszystkim wyglądam bosko.
Zmrużyła powieki, słysząc to.
- A już się bałam, żeś się zmienił. - burknęła i zajęła się robieniem makijażu. Nie było to łatwe, bo za te głupie uwagi miała ochotę go ukatrupić. Zauważyła jego dziwnie zamyśloną minę, w dodatku pamiętała ostatnie wydarzenia związane z przyjaciółką. Zrobiło jej się przykro, że był w takiej sytuacji.
"Angie ma rację. Jestem zbyt empatyczna." pomyślała, niezadowolona. Wszystkim chciała pomagać. No, Koreańczykom zwłaszcza.
- Myślisz o Angie? - zapytała w końcu. Ktoś musiał podjąć ten temat, a że ona znała ją najlepiej, to wiadomym było, że na nią padnie.
Hoya uniósł brwi, robiąc swoje typowe bitch face i prychnął cicho.
- O tej marudzie? W życiu. - odparł, przewracając oczami. Ostrożnie przesunął dłonią po postawionych włosach, za co zaraz skarciła go stylistka
- Męczyłam się nad tymi cholernymi kłakami, więc ich nawet nie dotykaj. - burknęła, machając groźnie lakierem.
- Kłaki?
- Nie pyskuj stylistce.
- Tssss. Zamieniłaś się z tą paskudą osobowością?
- Więc jednak chodzi o Angie...
Tancerz odwrócił wzrok i wzruszył ramionami, udając, że nie obchodzi go to, co mówi i myśli Nala.
" Z nim jak z Angie, dumne bachory no. Jak w przedszkolu." pomyślała poirytowana.
- Słuchaj, jestem jedyną osobą, która ją zna i rozumie, więc jeśli masz z nią problem, to śmiało mów. Pomogę.
- Ona sama jest problemem.
- Powiedz coś, czego nie wiemy, łącznie z Angie.
- Kiedyś było lepiej. Żartowaliśmy z kursu, bawiliśmy się, a przez tę dramę...
- Aaaaaa. O Sungyeola żeś zazdrosny?
- Nie jestem o nikogo zazdrosny. Co Ty mi tu próbujesz wcisnąć za kit? - prychnął Hoya, marszcząc brwi. Spojrzał w lustro. - Skończyłaś?
Skinęła głową.
Chłopak wstał, poprawił marynarkę, oblizał usta i wyszedł z garderoby, nie żegnając się nawet.
Nala westchnęła, nie mając już sił na złość. Nie była pewna do kogo trudniej dotrzeć, do niego, czy do przyjaciółki.
- Jak tak dalej pójdzie, to z ich wątku miłosnego zrobi się Moda na Sukces. Koreańska wersja w dodatku. - burknęła, kręcąc głową.
- Eghem. Ciekawe rzeczy zajmują Ci myśli. - usłyszała znajomy głos. Była tylko jedna osoba, przez którą odczuwała dreszcze za każdym razem, gdy się odzywał. Ledwo się obejrzała, a na krześle siedział MyungSoo. Patrzył na dziewczynę z poważnym wyrazem twarzy. Mimo jego miny, oczka wciąż mu lśniły pełne zainteresowania.
"Umarłam i jestem w niebie. Nie, w piekle, bo to wstrętny... Awww, te oczy. Kocham go. Jezu, nienawidzę. Co za..."
- Coś długo zajęło Ci przygotowanie Hyunga. - usłyszała.
- Hm? - wydukała zdumiona. - Nie rozumiem?
- O czym rozmawialiście?
- Em no...
- I dlaczego tak długo?
- No bo wiesz...
- Macie jakieś swoje tajemnice?
- What?
- A może was coś łączy?
- C-co? Ja i Hoya?
- No wiesz, jest dobrze zbudowany, przystojny, atrakcyjny i seksowny.
- To dziwnie brzmi w ustach mężczyzny. Ale masz rację. Jest taką osobą.
- Wiedziałem.
- Jednakże, uważam, że jesteś atrakcyjniejszy.
MyungSoo spojrzał na dziewczynę uważnie. Nala zrobiła wielkie oczy i rozejrzała się panicznie po sali.
" Nosz kurde, powiedziałam to na głos?!"
Poczuła, jak zaczynają ją piec policzki. Najgorsze było to, że nie miała możliwości, by ukryć swe rumieńce.
"Pierdolnę se makijaż na twarz, tak nagle, nic nie będzie podejrzewać."
Zauważyła, jak na twarz chłopaka wdziera się tajemniczy, koci uśmieszek.
"Shit, co on teraz myśli? Pewnie, żem powalona. Boże, to akurat prawda, ale żeby musiał się zorientować już teraz? Znienawidzi mnie, a może pokocha? Jezu, o czym ja myślę? To przez Angie i Howona, i Gyu, co za popierdzielony trójkąt. Boże, Woohyun ma uroczy uśmiech też. Rany, o czym ja myślę, mózgu wyłącz się, a ja go w ogóle mam?"
- Zaraz oszaleję! - zawołała, łapiąc się za głowę.
Gdyby to była bajka, pewnie już z uszu leciałaby jej para.
- Z miłości do mnie? - zapytał L, który wciąż uśmiechał się do dziewczyny.
Teraz to by w bajce wybuchnęła jej głowa, pod wpływem zawstydzenia. A najgorsze było to, że MyungSoo wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu spraw.
- Nie zmienia to faktu, że spędziłaś tu dużo czasu z Hoyą, a mnie zawsze wyganiasz. W ogóle nie chcesz się mną zajmować. - powiedział nagle, zmieniając wyraz twarzy. Wyglądał na zasmuconego, albo niewyspanego? Trudno było ocenić, gdy tak mrugał w zwolnionym tempie. Dmuchnął w grzywkę.
- Już, już się tym zajmuję. - wybąkała Nala i faktycznie zabrała się za stylizację.
Odpowiednie ułożenie włosów, potem makijaż.
Gdy już skończyła, chłopak przejrzał się jeszcze w lustrze, poskrobał się w tył głowy i uśmiechnął zawadiacko do własnego odbicia. Stanął naprzeciw Nali i położył dłoń na jej ramieniu.
- Perfekcyjna stylistka. - powiedział i nachylił się nad uchem dziewczyny. - Tylko jako poduszka ostatnio zawodzisz. - szepnął ponętnie i wyszedł z garderoby, szczerząc się arogancko.
Nala stała nieruchomo, mając wielkie rumieńce na twarzy. Miała wrażenie, że serce przestało jej bić. On znowu to robił. Znowu się tak zachowywał.
- Nala, Nala! Woohyun Oppa przybył! - zawołał wesoło wokalista i w podskokach wparował do pomieszczenia.
- Wziuuuuuum! - pisnął, gdy zasiadł na fotelu i zakręcił się na nim kilka razy. W końcu zatrzymał krzesło i spojrzał z zaciekawieniem na dziewczynę.
- Nala, Nala? Co Ci jest? - dopytywał.
Stylistka nie odpowiedziała, jedynie opadła na niego. Straciła przytomność. Zaskoczony piosenkarz, siedział na krześle, trzymając  w objęciach dziewczynę. W dodatku ona usadowiona była na jego kolanach. Poprawił ją nieco i już chciał zbudzić, gdy nagle wpadł na lepszy pomysł. Wyjął z kieszeni spodni telefon. Głowę nieprzytomnej dziewczyny ułożył na swym torsie, tuż przy obojczyku. Usta wykrzywił jej w nieznaczny uśmiech i objął jej ciało szczelniej. Potem sam oparł głowę na jej miękkich, kręconych włosach i uśmiechnął się szeroko, rozdziawiając przy tym usta. Uniósł telefon i zrobił zdjęcie.
Poczuł, że Nala się rusza, więc szybko schował komórkę i odsunął nieco jej głowę, by nic nie podejrzewała. Uśmiechał się przez cały czas, mając lśniące, szczenięce oczka.
- Co... Jest...? - wydukała dziewczyna, która powoli otworzyła oczy. Jej powieki rozszerzyły się, gdy tuż przed swą twarzą ujrzała uśmiechniętą buźkę Woohyuna. - Co do...?
- Zemdlałaś, a ja Cię ocaliłem. Dostanę całuska w policzek w nagrodę? - zapytał słodkim głosikiem i użył swego eye-smile.
Nali brew drgnęła, przy czym z trudem panowała nad rumieńcami.
- Nie. Ale obiecuję, że zrobię Ci najlepszy makijaż na świecie. - powiedziała, ledwo zachowując spokój. - O ile mnie puścisz.
Chłopak wydął dolną wargę, robiąc smutną minkę.
- A tego ostatniego nie możemy wycofać?
Pokręciła głową.
Woohyun westchnął niezbyt zadowolony i już miał ją wypuścić, gdy nagle ktoś wpadł do środka.
- Hyung, zaraz kręcimy, możesz się pospie-
Spojrzeliście w kierunku drzwi. Nala zamarła, widząc, kto stoi w przejściu.
" O nie. "
MyungSoo stał, patrząc na was dwoje. Jego mina nie wyrażała teraz żadnych emocji. Nie było pewnym czy czuł złość, smutek, zdumienie, radość, czy może miał to głęboko w dupie.
- Hyung pospiesz się. Zaraz kręcimy. - powtórzył, ze spokojem w głosie i wyszedł.
Przez moment żadne z was się nie ruszyło. Byliście w zbyt wielkim szoku.
- Ale to nie tak jak myśli... - jęknęła Nala.
- Nie? - zapytał zdziwiony Woohyun, po czym zastanowił się chwilkę. - Ale, że co?
Pokręciła głową i zeszła z chłopaka, po czym zajęła się wybieraniem podkładu i innych, potrzebnych kosmetyków. Starała się być spokojna, nie mówiła nic. Co więcej, Woohyun nie zdawał sobie sprawy z tego, w jaką sytuację ją wpakował. Nucił sobie coś pod nosem, wymachiwał nogami jak mały przedszkolak na huśtawce, a gdy mógł, kiwał sobie głową w rytm muzyki.
" Nieświadomie popełnić taką zbrodnię. Daleko mu do Angie, ale jak tak dalej pójdzie, to kurde będą mogli współpracować." pomyślała stylistka.
A najgorsze miało dopiero nadejść.



Weszłam do apartamentu. Przeszłam kilka kroków, a gdy znalazłam się w salonie, od razu padłam na kanapę. Leżałam teraz na brzuchu, z wbitą głową w poduszkę.
- Umieram. Co za dzień. - mruknęłam niezadowolona i zmęczona.
- Mnie to mówisz? - burknęła Nala, która siedziała na fotelu obok.
Obróciłam ku niej głowę, nie mając sił na zrobienie zdziwionej miny.
- A Ty co tu robisz?
- Siedzę i dostaję szewskiej pasji.
- Och. To nie jest przypadkiem moja działka?
- Chwilowa zamiana ról.
- Dobrze, że nie ciał. Chociaż... W aktualnej sytuacji, chętnie zamieniłabym się z kimś miejscami.
Po tych słowach, obróciłam się na plecy i ułożyłam wygodnie głowę na poduszce. Spoglądałam teraz w sufit.
- Ja też. - usłyszałam.
- Hm? - wydukałam i zaciekawiona, skierowałam na nią swój wzrok. - To znaczy?
- To było tak...




- Co to ma być? - zapytał po raz trzeci L. 
- Ale co? - spytała Nala, znowu.
- To cholerne zdjęcie! - zawołał poirytowany chłopak.
Dziewczyna uniosła brew, a potem rozłożyła ramiona w geście niewiedzy.
- Kłamczucha. - warknął i postukał coś na klawiaturze swej komórki. Potem pokazał jej wpis z Twittera. Było tam zdjęcie z Woohyunem, do którego się przytulała. 
- "Nala-ah zasnęła w pracy. Bidulka ciężko pracuje, zmęczyła się. Wasz sercowy książę znów ratuje damę z opresji. Kocham was, naszą Nalę-ah też." - przeczytała, z trudem panując nad drżącym głosem.
On to dodał na Twittera? I skąd miał... Nagle ją olśniło.
- MyungSoo, to nie tak jak myślisz. - zaczęła szybko.
- Akurat. - burknął, chowając telefon. Skrzyżował przy tym ręce na torsie.
- Ale to naprawdę nie tak. Gdy wyszedłeś, zemdlałam, on mnie złapał. Musiał to wykorzystać i...
- Jasne, Woohyun wymyślił sobie coś takiego. Ten kretyn nie wpadłby nawet na to, jak odpakować tubkę pasty do zębów.
- Teraz przesadzasz, dlaczego go obrażasz?
- Bo się dobiera do mojej poduszki. Poza tym, jest idiotą. 
- Mówisz pod wpływem emocji.
- Może tak, może nie. Jakie to ma znaczenie? Nie zmieniaj tematu. Lepiej powiedz prawdę.
- Kiedy powiedziałam~! - jęknęła cicho i zdesperowana, tupnęła nogą.
- Może dać Ci czas na wymyślenie lepszej historyjki, albo może chcesz ją ustalić z tym szczeniaczkiem i księżulkiem od siedmiu boleści?
Nala zmierzyła go swym spojrzeniem.
- Nie obrażaj go. To dziecko, owszem, ale kochane i głupiutkie, na swój uroczy sposób. Jeśli jesteś zły, nie okazuj tego taką metodą. To źle o Tobie świadczy.
- Jeszcze go bronisz? Po tym, co zrobił?
- To nie jest dobre, ale on o tym nie wiedział. Chciał być miły, widzisz, że podpis pod zdjęciem też nie jest jakoś zły, czy znaczący. 
- Dotknął Cię.
- Ja was wszystkich dotykam, taka praca stylistki. 
- Tsssss. Świetnie. W sumie, co mnie to. - mruknął, udając obojętnego. Dmuchnął w grzywkę i wyszedł, trzaskając drzwiami.




- O kuuuurcze. Serio tak zrobił? - zapytałam zaskoczona.
Nala skinęła głową.
- Spodziewałabym się po nim wszystkiego, ale nie tego. Toż to kretyńskie. No w sumie Woohyun dolał oliwy do ognia, ale nieświadomie no... Masakra.
Znów skinęła głową.
- Jak się z tego wyratujesz?
- Nie mam pojęcia. Nie mam zielonego pojęcia. Boję się teraz o ich wspólne relacje. MyungSoo obrażał go raczej na poważnie. To było dziwne i przerażające.
- Mam to samo w stosunku do Gyu i Howona.
- To znaczy? - zapytała zdziwiona Nala.



- Stój! - zawołałam, łapiąc tancerza za ramię. Szarpnęłam na tyle mocno, że się obrócił. Patrzył na mnie z poirytowaniem, a zarazem dziwną niechęcią. Miałam wrażenie, że próbuje zabić wzrokiem.
- Czego? - burknął, udając obojętnego.
- O co Ci chodzi do cholery? Dlaczego się tak zachowujesz? - zapytałam, patrząc na niego uważnie.
- To znaczy jak?
- Jesteś niemiły, chamski. W dodatku obrażasz wszystkich wokoło, jesteś arogancki i narcystyczny, egoistyczny i nie do wytrzymania!
- Podobno byłem taki zawsze. Sama to stwierdziłaś, w dodatku lubiłaś chyba nasze rozmówki, nie? Zawsze taki byłem.
- Nie, nie prawda. - szepnęłam, kręcąc głową. - Teraz jesteś... bardziej oziębły. Ignorujesz mnie i to, co mówię. Omijasz mnie z daleka. A ja, nie rozumiem czemu.
Chłopak pochylił się nade mną. Zaskoczona, cofnęłam się o krok, tym samym wpadając na ścianę. Dłoń Howona wylądowała nad moją głową, a twarz tuż przy mej własnej. Uśmiechnął się arogancko i przyjrzał mi się uważnie.
- A przypadkiem nie chciałaś tego od samego początku? Bym się odczepił? Bym przestał pogrywać w ten "głupi kurs", który Ci przyszykowałem. Proszę bardzo, załatwiłem rozwód. Jesteś wolną duszyczką i rób co chcesz. Od początku chciałaś, bym dał Ci spokój. Mylę się?
Obserwowałam go, z nieukrywanym zdumieniem. W pewnym sensie miał rację. Powtarzałam to cały czas. Odpychałam go, mówiąc, że mam tego dość. A dlaczego jego nagła zmiana i chęć podążania za tym zaczęła mi przeszkadzać? Nie wiedziałam. Z drugiej strony, taki miałam charakter.
- Ja... - zaczęłam niepewnie. Niestety, zabrakło mi jakichś konkretnych argumentów.
Hoya westchnął cicho, zaśmiawszy się przy tym ledwo słyszalnie. Wciąż uśmiechał się w swój typowo arogancki sposób. 
- Tak myślałem. Nie zaprzeczysz nawet. - mruknął, z dziwną nutką zawodu. Zupełnie, jakbym właśnie nie spełniła jego oczekiwań.
Odwróciłam wzrok, zakłopotana. Przez moment nastąpiła cisza. Staliśmy tak na korytarzu, nie odzywając się do siebie. Czekaliśmy? Ale na co? Nie wiedziałam. Po raz pierwszy, nie miałam pojęcia jak się zachować.
- Pójdę już. A Ty zastanów się, czego oczekujesz. Bo nie jestem ideałem, który odczyta każdą Twą myśl. - szepnął i odszedł, znikając gdzieś za zakrętem.
Powoli osunęłam się na podłogę, opierając głowę o ścianę. Spojrzałam w sufit. 
Czego ja chciałam. Czego oczekiwałam. By dał mi spokój? Tak, rozum tego pragnął, wręcz błagał. A serce? Było oddane platonicznemu uczuciu. Która fanka, pozwoliłaby na odejście uwielbianego przez siebie biasa? Żadna. Ja też nie. Ale czy pragnęłam być blisko Howona czy jego scenicznej wersji? Sam powiedział, że zachowuje się tak przy mnie, bo to lubię. Więc to nie jest jego prawdziwe oblicze? Złapałam się za głowę. Już nic nie wiedziałam. 


- Seriooooo? - wydukała zaskoczona Nala.
Skinęłam głową.
- Nieźle pojechał. No ale kuuurde, jak może prosić o coś takiego?
- A może ma rację? Może powinnam się ogarnąć?
- Powinnaś.
- Yah! Po czyjej jesteś stronie? - mruknęłam, spojrzawszy na nią z oburzeniem.
Uniosła dłonie w geście obronnym.
- Wybacz, ale troszkę racji w tym jest.
Westchnęłam cicho. Zamilkłam na chwilę.
- Powiedz, znamy ich tak naprawdę?
Nala pokręciła głową.
- W sumie to nie bardzo. Niby zachowują się tak, jak sobie ich wyobrażałyśmy, ale...
- Ale?
- Ostatni miesiąc był dziwny. Gyu i jego spokojne zachowanie względem Ciebie? To nie pasuje do tego, co pokazuje na scenie. Więc może jednak...
- Jednak...?
- Może jednak widzimy to, co chcemy widzieć. To, co nam chcą wmówić, by ukryć prawdziwe oblicze?
Uniosłam się na łokciach, patrząc na nią z nieukrywanym zdumieniem.
Nala machnęła dłonią, w lekceważący sposób.
- Wiem, to głupie. - mruknęła.
- Nie, to ma sens. - szepnęłam po namyśle.
Nala zamrugała zaskoczona.
- Se... serio?
Skinęłam głową.
- Mamy już jakiś wniosek, tylko nie wiem jak to wykorzystać w praktyce.
Znów nastąpiła chwila ciszy. Doznałam olśnienia.
- Ale wiesz co?
Nala spojrzała na mnie pytająco.
- Chyba wiem, co nam pomoże. A raczej kto. - powiedziałam z uśmiechem.
- Wróciłam! - usłyszałyśmy głosik Vicky. Weszła do salonu, zdejmując kamizelkę. Spojrzała na nas z pogodnym wyrazem twarzy.
Posłałam Nali znaczące spojrzenie. Dziewczyna zajarzyła od razu i również popatrzyła na Vicky z uśmiechem.
- Co? - zapytała zaciekawiona, a zarazem zdziwiona dziewczynka. Patrzyła to na mnie, to na koleżankę. - No co...?



3 komentarze:

  1. O, cieszę się, że rozdział pojawił się tak szybko i do tego dłuuuugi. <3

    Yay! Podwójny trójkącik oraz zazdrość, czyli to co lubię najbardziej. Chociaż do trójkącików można się przyczepić, bo później mi będzie szkoda tego odrzuconego... ;__;
    Dobra, teraz o tym nie myślę. A co do kwestii myślenia... Uwielbiam myśli Nali!
    No i ciekawe, w co zostanie wplątana mała, biedna, nieświadoma Vicky...?

    I tak mi trochę smutno, bo za mało komedii było... Ale ja nie narzekam... I tak bardzo cieszę się, że jest rozdział~ <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech,ten Woohyun,zupełnie nieświadomie tak wszystko skomplikował ;-;
    Za to myśli Nali powalają mnie na łopatki:"Shit, co on teraz myśli? Pewnie, żem powalona. Boże, to akurat prawda, ale żeby musiał się zorientować już teraz? " Padłam XD
    Świetny rozdział,dużo poważniejszy ale mam nadzieję,że za jakiś czas ta patologiczna komedia znowu wróci <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech te trójkąty... ;_; nie rozumiem ich ;;
    Cieszę się, że Gyu taki miły się zrobił ^^
    I ten szatański plan Angie względem Vicky~ XD
    Ach... Weny! ❤

    (http://my-exo-dream-pl.blogspot.com)
    (http://k-popowe-opowiadania-scenariusze.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń