Znacie to, gdy nie wysypiacie się od dłuższego czasu i wykorzystujecie każdą wolną chwilę, byle tylko na moment zamknąć oczy i odpocząć? Tak? Ja właśnie się przekonałam, jak to jest.
W przerwie od kręcenia, gdy moja postać nie była potrzebna, zasiadłam sobie przy stoliku, w kącie sali. Nie miałam w planach żadnego przyśnięcia, ale ręce same ułożyły się na blacie, głowa na przedramionach, a powieki opadły, zabierając mnie do krainy snów. Pewnie spałabym jeszcze długo, gdyby nie głośne uderzenie o blat. Gwałtownie podniosłam głowę, ledwo przytomnie mrugając powiekami. Zauważyłam przed sobą srebrny termos.
- Obudzi Cię. - usłyszałam znajomy głos. Zaskoczona podniosłam wzrok. Po drugiej stronie stołu stał nie kto inny, jak lider zespołu INFINITE. Rozchyliłam usta, by coś powiedzieć, ale zdołał mi przerwać. - Spokojnie, to nie kawa.
Zamrugałam zdziwiona i spojrzałam ponownie na termos.
- Nie pijesz jej, więc przyniosłem herbatę.
Zmarszczyłam brwi, słysząc to.
- Skąd wiesz, że nie pijam kawy?
Właściwie, nigdy nikomu o tym nie wspominałam. Jedynie moja przyjaciółka i siostra wiedziały.
Hamster wyraźnie się speszył, bo podrapał się po skroni, wodząc wzrokiem po podłodze.
- Vicky wspominała... - wydukał speszony, choć starał się zachować obojętność w swym głosie.
- Dziękuję. - odparłam i zdobyłam się na nikły uśmiech. No dobra, ten gest był miły, naprawdę. Musiałam mu okazać swą wdzięczność, a to i tak dla mnie duże wyzwanie.
- A tak w ogóle... To co Ty tu robisz? - zapytałam, patrząc na niego podejrzliwie.
Nie był aktorem grającym w dramie, raczej nie mógł nagle pojawić się w ostatnim odcinku, co więcej, sam chyba miał swoje zajęcia. A nawet jeśli otrzymał dzień wolnego, to po jakiego grzyba, przyłaziłby tutaj?
Chłopak chrząknął, nieco speszony. Może... zarumienił się nawet? W każdym razie, poskrobał się znów po skroni, wodząc wzrokiem po całej sali.
- A bo ja... - zawiesił głos, gdy zauważył w oddali SungYeola. Zaraz pomachał do niego energicznie. - Przyszedłem sprawdzić jak sobie radzi mój mały dongsaeng.
- He? - wydukałam, patrząc nań spod przymrużonych powiek.
"No co to kurna, troskliwy Gyu mode on?"
- No wiesz, pierwsza jego kluczowa rola w dramie, to, o czym zawsze marzył. Muszę pilnować by się sprawował dobrze, by nie splamił naszego imienia, taka rola lidera. - wyparował na jednym tchu, machając zachęcająco do kolegi.
- He? Od kiedy obchodzą Cię takie obowiązki, co?
- Hyung! - zawołał SungYeol, który przystanął przy nas. Spojrzał ze zdziwieniem na lidera. - Co tu robisz?
- No jak to co? - odparł speszony i dziwnie wesoły Gyu. - Tak jak prosiłeś, przybyłem!
- Co? Ale ja przecież nie prosdbkeafneklfnek~
Chłopak nie zdołał dokończyć swej myśli, bo Hamster zasłonił mu usta dłonią.
- No to opowiadaj, co i jak! - dodał i wraz z wierzgającym piosenkarzem, ruszył w bliżej nieznanym mi kierunku.
Zamrugałam, odprowadzając ich wzrokiem. Spojrzałam na termos, który odkręciłam. Nalałam trochę herbaty i upiłam ostrożnie jeden łyk. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. Jakoś nie chciało mi się wierzyć, że Gyu pojawił się tu z powodu troski o młodszego. No ale z drugiej strony, nie przyszedłby chyba po to, by dać mi coś do picia, prawda? To jeszcze większa głupota. A może... Może faktycznie próbował być miły? Westchnęłam cicho i przymknęłam powieki, wciąż uśmiechając się ciepło. No cóż, może i ja spróbuję?
- Dino, Dino, Dino, Dinozaaaaaaaaur! Dino, Dino, Dino, Dinozaaaaaaur! - wołała Vicky, która siedziała między WooHyunem i SungJongiem.
" Ja pier, Ja pier, Ja pierdolę!" pomyślałabym, gdybym siedziała obok, ale co tam.
- Dlaczego nikt mnie nie kocha? - jęknął NamStar, patrząc oczami szczeniaczka, na małą.
- Ona jest taka słodka, gdy się ekscytuje. - powiedział wesoło najmłodszy.
DongWoo uśmiechnął się szeroko, prowadząc samochód. Nie odezwał się, ani nie skomentował tego.
- WooHyun, nie przejmuj się. To nie Twoja wina, żeś niezbyt boski w jej mniemaniu. - wtrącił lider, siedzący obok kierowcy.
Wspomniany przez niego wokalista, nadął policzki w oznace niezadowolenia. Vicky zauważyła to, więc postanowiła pójść w jego ślady. Zaraz zaczął się wesoły pisk ze strony pana Nam, odnośnie rozkosznego widoku. Pociągnął ją za policzek, w oznace sympatii. Maknae zrobił to samo z jej drugim polikiem i tak o to powstał szeroki, psychiczny uśmiech u dziesięcioletniego dziecka.
- Puci puci słodkie muci muci ciuci. - jęczał WooHyun, niczym do malutkiego dzidziusia. Zacmokał przy tym ustami, jakby miał zaraz wycałować każdą część jej głowy.
- Daleko jest ta szkoła? - mruknął Hoya. Siedział na tyle samochodu razem z MyungSoo, który obserwował mijane okolice. Nie zapomniał o tym, by mrugać w swym charakterystycznym zwolnionym tempie.
Tancerz za to, nie omieszkał zrobić bitch face, jako symbol swego niezadowolenia. Gyu uniósł wzrok, patrząc na lusterko, które wisiało tuż przy przedniej szybie. Dzięki temu, mógł zobaczyć znużoną a zarazem oburzoną minę kolegi. Nie odezwał się jednak, odwrócił po prostu wzrok na ulicę.
- Przecież codziennie jedziemy tą samą trasą. - powiedział SungJong z uśmiechem.
- Już niedaleko. - wtrącił wesoło Dino.
- Mówiliście to piętnaście minut temu. - mruknął Howon i westchnął.
- Wtedy jeszcze nie było nas w samochodzie. - zauważył WooHyun.
Hoya zmrużył powieki, chcąc spojrzeć na niego oskarżycielsko. Niestety, nie widzieli siebie nawzajem, więc nic mu to nie dało.
- Ne, a może zaprosimy Nalę Noonę i Angie Noonę na kolację? - zaproponował najmłodszy. - Tak ciężko pracują, pokażmy, że je wspieramy.
- Pokażcie. - mruknął Hoya i L jednocześnie.
WooHyun obejrzał się, by móc na nich spojrzeć, przy czym zrobił swoją rozkoszną minkę numer sześć, pod tytułem "Jak to tak to?".
- Ja dziś wieczorem nie mam czasu. Będę trenować. - odparł Hoya, wzruszając ramionami.
- Nie mamy na razie treningów.
- Wy nie, ale ja mam.
WooHyun spojrzał na MyungSoo, z uśmiechem.
- Ja też jestem zajęty.
Maknae obrócił się i spojrzał nań ze zdumieniem.
- Muszę się zająć swoimi zdjęciami, posortować, przejrzeć, usunąć co niepotrzebne itd.
- Nie możecie tego przełożyć? - zapytał SungJong z delikatnym, błagalnym wręcz uśmiechem.
- Nie. - odparli szorstko.
- Zostawcie ich. Nie będziemy do niczego zmuszać. W razie potrzeby, wiedzą, gdzie nas wszystkich szukać. - wtrącił Gyu, patrząc znów w lusterko. Uchwycił kontakt wzrokowy z Hoyą, a te spojrzenia nie były sobie nawzajem pochlebne.
W ten sposób, zakończyła się ich konwersacja.
Westchnęłam cicho, słysząc relację Vicky. Rozmowa z samochodu nie brzmiała najlepiej.
Nala siedziała obok mnie na kanapie, w transie, albo szoku, albo znowu miała przejaw swoich jakże intrygujących przemyśleń.
- A to ciekawy przypadek, że akurat oni dwaj się asymilują. - mruknęłam sarkastycznie.
Nala ocknęła się ze swego dziwnego stanu i spojrzała na mnie niepewnie.
- A co jak zespół się przez nas rozpadnie?
Spojrzałam na nią, marszcząc czoło.
- Wut?
- No widzisz, jakie relacje między nimi panują. Jak się całkiem posprzeczają? Może niekoniecznie cały zespół, ale Gyu i Hoya? Ostatnio serio między nimi czuć jakąś...
- Chemię?
- Nie! Miałam na myśli jakiś konflikt!
- Użyłaś słowa jakąś a nie jakiś, więc pomyślałam, że chemia...
- Angie, to nie czas na takie pierdoły.
- Język polski to nie pierdoła.
Nala walnęła się z otwartej dłoni w czoło. No cóż, trudno wytrzymać z moim zachowaniem.
- Lepiej myśl, jak tu z tego wybrnąć.
- Ja? Dlaczego zawsze ja mam wymyślać jakieś wyjście z sytuacji?
- Bo w naszym poronionym związku, Ty jesteś samcem alfa.
Zmrużyłam powieki, po czym odwróciłam wzrok.
- Toż to kurde mój tekst.
- Przejęte zaklepane.
- Jak ja Ci zaraz zaklepię...
Nala uniosła dłonie w obronnym geście i zaraz odsunęła się na drugi koniec kanapy, patrząc na mnie z niepewną miną.
Obserwowałam ją przez krótką chwilę.
- Słusznie robisz, słusznie. - mruknęłam, skinąwszy głową. Westchnęłam cicho, zastanawiając się nad tym, jak z tego wszystkiego wybrnąć.
Nie chciałam tego mówić głośno, ale Nala miała trochę racji. Relacja między Gyu a Hoyą, robiła się niepokojąca. Sam L i WooHyun byli tutaj pod znakiem zapytania. Z tego co usłyszałyśmy, to MyungSoo miał obojętny stosunek do niego, a przecież zawsze żyli w zgodzie.
- Przede wszystkim, pójdziemy na tę kolację. - powiedziałam nagle.
- TAAAAAAAAK~! - zawołała wesoło Vicky i rozpoczęła odprawianie rytuału, w postaci tańca radości.
- Co? - wydukała Nala, z trudem panując nad swym szokiem. - To na pewno dobry pomysł?
- A niepójście to lepszy pomysł? Zupełnie, jakbyśmy same ich unikały. Wyjdzie na to, że przyznajesz się do popełnionej zbrodni, a zespół się obrazi.
- Ale ja przecież nie pope...
- My to wiemy, WooHyun wie, L myśli inaczej. O ile myśli. Trudno powiedzieć, by miał mózg. W sumie, to rozkminiałam ostatnio, czy on w organizmie ma krew. Pewnie zamiast tego, wódka płynie mu tam hektolitrami.
Przyjaciółka westchnęła cicho i poklepała mnie po ramieniu.
- Ulżyło Ci Angie?
- Nie bardzo, ale próbowałam. Dzięki za wyrozumiałość.
Na tym zakończyłyśmy dyskusję. Nikt nie zamierzał negować mojego postanowienia. Do porozumienia i tak doszłyśmy poprzez demokrację, pod tytułem:
"Słowo Angie prawem się stało i wiecznie trwać będzie."
Tak więc, przygotowałyśmy się do kolacji z naszymi przyjaciółmi. Nie, nie przebierałyśmy się w jakieś piękne, eleganckie stroje, wręcz przeciwnie, niczym małpiatki z Madagaskaru, wkroczyłyśmy do ich dormu. Powitali nas z uśmiechem, łącznie z WooHyunem, który wylądował potem na ścianie. No cóż, nie moja wina, że próbował i mnie przytulić. Nie znoszę tego.
Właściwie, później to wcale nie miał lepiej. Nala złapała go za ucho i pociągnęła w kierunku jego pokoju, gdzie zniknęli za drzwiami. Wszyscy zaraz popatrzyli na mnie, pytającym wzrokiem.
- Czy ja wyglądam na kogoś, kto kurde wie, o co chodzi? - mruknęłam, krzyżując ręce.
- Eeeeeeeee. - zaczął SungYeol, po czym przymknął powieki. - No.
Westchnęłam cicho, przewracając oczami.
- Banda idiotów. - mruknęłam.
- My też Cię kochamy Noona! - zawołał wesoło SungJong.
"Powiesiłabym za jaja na latarni, gdyby je kurde miał, jak na faceta przystało." pomyślałam, poirytowana. Pokręciłam głową. " Ajć, nie no. Nie będę go obrażać, bo jego fanki..."
Zamrugałam parokrotnie, widząc, jak z Vicky tańczy układ do "Volume Up" od 4Minute.
"Zmieniłam zdanie."
Po tym wniosku, poszłam wgłąb kuchni.
-Aj, aj, aj, aj, aj, Naluś, Naluś, to boli boli! - zajęczał zasmucony WooHyun, z drżącą dolną wargą.
Dziewczyna puściła jego ucho i zmierzyła go swym uważnym spojrzeniem. Była zła, a żal to jej będzie później, jak uzmysłowi sobie, co wyrabia.
- Masz porozmawiać z MyungSoo. - powiedziała poważnie.
Chłopak zaczął masować swe uszko, przy czym spoglądał z zaciekawieniem na dziewczynę.
- O czym?
- Już Ty dobrze wiesz o czym!
Teraz to brakło świerszcza w tle, ponieważ WooHyun gapił się na Nalę, mając głupkowatą minę.
"Dobra, zapomniałam, że rozmawiam z dzieckiem. Ale takim kochanym! Tak mu oczka lśnią i te poliki, nic tylko wytargać go i...AAAA! Nie taki był temat kurde! WTF mózgu? Nienawidzę Cię. Angie! To jej wina. Boże, mózgu wyłącz się. "
- O tym zdjęciu, które wrzuciłeś na Twittera.
- Och, nie podobało Ci się? - spytał zasmucony chłopak i wydął dolną wargę, która znów zadrżała.
" Cholera, te jego sztuczki! To zaczyna działać! O nie, jest mi go żal! Nie! MyungSoo! Ale WooHyunek taki biedny... Aaaa! Nienawidzę ich obu!"
- Tu nie o to chodzi. - wybrnęła szybko, z ledwością uspokajając swe emocje. - MyungSoo źle to odebrał, chciałabym, byś mu to wytłumaczył.
- Okej. - odparł z uśmiechem.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- Ale nie zapomnij. - dodała, patrząc nań znacząco.
- Oczywiście. - odparł, przykładając dłonie do policzków i robiąc aegyo.
"A żeby go kurde mać szlag trafił i kurna wszystko co złe i dobre i w ogóle kocham go i o czym ja myślę?"
Gdy oboje wyszli z pokoju, napotkali na swej drodze "tematykę ich rozmowy". Kierował się w stronę swego pokoju.
Nala spojrzała znacząco na WooHyuna, dając mu wyraźny sygnał na działanie. Cóż, niekoniecznie takie, które by chciał, ale i tak nie miał wyjścia.
- Myungie! - zawołał, podbiegając do niego.
- Nie teraz. - odparł, mijając go i wchodząc do swego pokoju, gdzie zniknął im z oczu.
- Okeeeej!- zawołał za nim i pomachał dłonią na pożegnanie, szczerząc się przy tym.
- Co za kretyn, macha do drzwi. - mruknęłam, patrząc na to z kuchni.
Nala rozłożyła ręce, patrząc na WooHyuna z miną w stylu:
" Co to kurde miało być?"
Chłopak i tak w podskokach wyruszył na podróż do kuchni.
Odprowadziłam go wzrokiem, a gdy mnie minął, spojrzałam na przyjaciółkę. Jej mina mówiła mi wszystko.
- Yah, zjedz coś, by nabrać sił na zabicie go. - mruknęłam.
- Po co mi to? - odparła zdesperowana.
- Bo jak już się rozmyślisz i stwierdzisz, że jest to kochany WooHyunek, będziesz przynajmniej najedzona. - mruknęłam w odpowiedzi i poszłam do jadalni.
- Świetnie. - warknęła przyjaciółka i naburmuszona powędrowała za mną.
Kolacja minęła bez jakichś większych rewelacji. Było dość spokojnie, choć widziałam, że Nala z trudem panuje nad emocjami. Rozumiałam ją. Z jednej strony, nie chciała ranić WooHyuna. Ilekroć chciała go zatłuc, to przypominała sobie jak bardzo kochanym był stworzonkiem. Z drugiej strony, była zauroczona MyungSoo i zależało jej na dobrych relacjach z jego osobą. No wiadomo, jak się planuje wspólne życie z idolem, to trzeba żyć w zgodzie, inaczej nici z planowanego małżeństwa i mini-elków.
Właściwie, to mi przypomniało o tych Lentilkach, drażetkach z dzieciństwa. Wyobraziłam sobie biegające drażetki, które mają jedynie twarz MyungSoo i gadają jacy to są boscy. Tak, współczułam Nali. A to, że z uśmiechem na twarzy, to już inna kwestia.
"BZZZZZZZYT, BZYYYYYYYT."
Rozległo się po moim pokoju. Obróciłam się na drugi bok, mrucząc coś pod nosem.
" BZZZZZZZYT BZZZZZZZYYYYYT."
Uchyliłam powieki i powoli podniosłam się do siadu. Przetarłam oczy, ledwo widząc coś w panujących tu ciemnościach. Była już noc, a konkretniej jej środek.
- No co jest kurna, Nala się masturbuje na full włączonym wibratorze? - mruknęłam sama do siebie. Poirytowana, zawsze myślałam najbardziej wyjęte z kontekstu bzdury. Poczochrałam sobie włosy i rozejrzałam się wokoło, gdy znów usłyszałam ten sam dźwięk.
- Jeszcze jedno bzyyyyt, a wylądujesz w rynsztoku. - warknęłam do komórki.
Wzięłam telefon z nocnej półki i przymknęłam na moment powieki, porażona wyświetlaczem.
- Łosz kurde. Doznałam oświecenia. - mruknęłam i zamrugałam parokrotnie. Wzrok w końcu przyzwyczaił się do widoku ekranu.
- Trzy wiadomości? Kogo nosi o drugiej w nocy? - warknęłam, wchodząc w odebrane.
"DongWoo"
- Dobra, to było głupie pytanie. - skwitowałam i zaraz odczytałam wiadomości.
Od: DongWoo 1:55
Śpisz?
- Nie kurna, doję krowę, bo brak mi rozrywki o tej porze. - mruknęłam sama do siebie.
Od: DongWoo 1:57
Angie, nie śpij.
- Jasne, bo po co spać o drugiej w nocy. - prychnęłam.
Od: DongWoo 1:59
Otwórz drzwi.
Uniosłam brew, zdziwiona.
- E? - mruknęłam, po czym wstałam z łóżka. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Nie zdążyłam wrócić do łóżka, a dostałam kolejnego sms'a.
Od: DongWoo 2:02
Nie te drzwi. Te drugie.
- Ej, ktoś o mnie myśli! - powiedziałam do siebie uradowana, gdy tylko ujrzałam godzinę. Zastanowiłam się chwilę. - Tylko czemu musi to robić o tak późnej porze?
Wyszłam z pokoju i ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych apartamentu. Dziwne, bo przecież Dino miał klucz, mógł sam wejść bez problemu. To trochę przerażające, ale w tej chwili było mi to na rękę. Zatrzymałam się, gdy usłyszałam wibrację telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Znów wiadomość.
Od: DongWoo 2:04
BALKONOWE!!!
Uniosłam brwi, widząc to słowo. Wróciłam do pokoju i podeszłam do drzwi balkonowych, odsłaniając przy tym zasłonę. Złapałam się za serce i cofnęłam o krok. Dobra, przestraszyłam się. No, ale nic w tym dziwnego!
DongWoo stał za szybą, z szerokim, psychicznym uśmiechem, machał dłonią, w dodatku podświetlał sobie twarz telefonem, a jedyne co nas przez moment dzieliło, to szyba.
- Rany boskie, a myślałam, że nic bardziej przerażającego od mojego odbicia być nie może. - wyszeptałam, po czym zmrużyłam powieki, patrząc na szybę. - Kurde, jednak to było moje odbicie.
Otworzyłam drzwi balkonowe, wpuszczając Dino do środka. No, nie miałam wyjścia, cholera sama się wprosiła. Zamknęłam za nim drzwi i spojrzałam uważnie na chłopaka.
- Wiesz, lubię Cię i w ogóle... Jesteś tu zawsze mile widziany, bo Vicky poza Tobą świata nie widzi... - zaczęłam, uśmiechając się słodko, przy czym, ostrożnie poklepałam go po ramieniu.
- Dzięki. - odparł, szczerząc się do mnie.
Położyłam dłonie na jego ramionach.
- Nie ma za co. Tylko wiesz, intryguje mnie jedna rzecz... - zawiesiłam głos, ściskając za jego koszulkę, przy czym zaczęłam trząść chłopakiem, jak jakimś pluszakiem. - Dlaczego kurna odwiedzasz mnie o drugiej w nocy, przerywając moją porę snu?!
- A, a, j-już, ch-chwila, obudzisz wszystkich. - wydukał, próbując uwolnić koszulkę z uścisku.
- W mordę, ja nie śpię to inni też.
W końcu jednak puściłam jego ubranie, z ledwością uspokajając emocje. Usiadłam na łóżku, a chłopak oparł się plecami o ścianę, łapiąc za gardło. Sprawdzał, czy jego ciało jest nadal w całości.
- Więc? - zapytałam, spojrzawszy na niego uważnie. - Co chciałeś?
- Chodzi o Howona.
Zmrużyłam powieki, patrząc na niego przez moment w milczeniu. Po chwili, wgramoliłam się z powrotem pod kołdrę, którą się okryłam i obróciłam tyłem do niego.
- E-ej! Co Ty robisz?!
- Kopię grządki w ogródku babci Gieni.
- He?
- Głupie pytanie, głupia odpowiedź.
"Trzy... Dwa... Jeden..."
- Aaaaaaaaaaa. Rozumiem.
Westchnęłam cicho i przymknęłam powieki.
- Słuchaj, byłbym wdzięczny, gdybyś z nim pogadała.
- Już lecę.
- Mówię poważnie. - powiedział DongWoo, który usiadł na brzegu mojego łóżka. Brew mi drgnęła, ale na razie nie odezwałam się. No trudno ukryć, że byłam ciekawa, o co dokładnie chodziło.
- Ostatnio zachowuje się dziwnie.
- Ostatnio? - mruknęłam ironicznie.
- Dziwniej, niż zwykle. Mam wrażenie, że planuje morderstwo na Gyu, nie odzywa się do nikogo, nawet do mnie. Omija z daleka zespół, ciągle tylko tańczy na tej sali i tańczy.
- Czy ja wyglądam na psychologa, który rozjaśni mu umysł, czy raczej na wariata, który zryje mu psychikę do końca?
- Eeeee. Nie wiem?
Westchnęłam, zamykając oczy. Spać, spać, spać do cholery.
- Słuchaj, proszę Cię tylko, byś spróbowała z nim pogadać, o nic więcej.
Zignorowałam go. Ja mam rozmawiać z Hoyą? JA? No chyba kpi.
W pomieszczeniu nastała cisza, co mnie ucieszyło. Byłam pewna, że sobie poszedł i mogłam iść spać. Otworzyłam szeroko oczy, gdy poczułam dodatkowy ciężar tuż obok siebie.
- DongWoo, złaź z mojego łóżka. - warknęłam.
- Nieeee. - odparł, obejmując mnie i przytulając. - Będę Cię tulił tak długo, aż obiecasz, że pogadasz z Hoyą!
- Wypierdalaj z mojego łóżka!
- A dziękuję.
- Co?
- Powitałaś mnie w swym łóżku, to kultura wymaga, by podziękować.
- Jakie powi...- zawiesiłam głos, zrozumiawszy, co miał na myśli. - Cholera.
- Kochana, urocza Angie, słodka i milusia i...
- Ach, dobra skończ! Wygrałeś. Pogadam z nim, tylko weź się odsuń, złaź, wynoś się i przestań jęczeć te brednie. To jak zaklinanie biednej duszyczki!
Chłopak, z zadowoleniem na twarzy puścił mnie i zlazł z łóżka. Podniosłam się do siadu i spojrzałam na niego z oburzeniem. Ruszył w kierunku balkonu. Zamrugałam, doznając olśnienia.
- Ej, chwila. Jak Ty się tu dostałeś?
DongWoo zatrzymał się i uśmiechnął, poruszając znacząco brwiami. Cofnęłabym się, gdybym miała jak.
- To proste. Wyszedłem z hotelu, wspiąłem się na rynnie i wlazłem na sąsiedni balkon, a potem na Twój. Sprytne, co nie?
Patrzyłam na niego, mrugając w zwolnionym tempie. Za dużo czasu spędzałam z MyungSoo.
- Przecież macie klucz do apartamentu.
Raper uniósł palec, chcąc odeprzeć ten argument, ba, rozchylił nawet usta i... zastygł w bezruchu. Zajarzył, co mu właśnie uświadomiłam.
- Cholera. - mruknął, opuszczając dłonie. - To dobranoc. - dodał i wyszedł z mojego pokoju, przez balkon.
- DongWoo, ale wiesz, że możesz wyjść drzwia... - zawiesiłam głos i machnęłam dłonią lekceważąco.
Następnego dnia, tak jak obiecałam, poszłam do chłopaków. Musiałam dotrzymać słowa, bo wolałam nie wiedzieć, co w ramach zemsty przyszykowałby DongWoo.
Gdy weszłam do środka, przywitała mnie cisza. Byłam pewna, że nikogo nie ma, więc chciałam zawrócić, ale dosłyszałam głosy z telewizyjnego show. Ktoś jednak był.
Zdjęłam buty i weszłam wgłąb apartamentu. W salonie znalazłam Hoyę, oglądającego jakiś program. Nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi, po prostu siedział na kanapie i gapił się w ekran. Westchnęłam cicho.
- Pozostali są? - spytałam.
Nic. Zero reakcji.
Przewróciłam oczami i przeszłam się po wszystkich pomieszczeniach. Nikogo nie było. Wróciłam do salonu i przystanęłam w przejściu.
- Możemy pogadać? - spytałam.
Znów cisza.
" Boże, spraw, bym nabrała cierpliwości do tego aroganckiego narcyza, bo inaczej wypruję mu flaki widelcem."
- Dobra, ja pogadam, Ty posłuchasz.
Po tych słowach, podeszłam do niego i wyrwałam pilota z rąk. Chłopak spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem i wstał.
Auć. Między nami była duża dysproporcja jeśli chodzi o wzrost. Nie należał do najwyższych, ale to nie sztuka, być większym ode mnie. Co więcej, miał dość przerażającą minę. To nie zapowiadało nic dobrego, ale nie miałam zamiaru się poddać.
- Oddaj. - mruknął, chcąc złapać pilot.
Odskoczyłam gwałtownie, przy czym zrobiłam zdumioną minę.
- Och, to Ty potrafisz mówić. - mruknęłam, udając zszokowaną.
- Oddaj. - usłyszałam w odpowiedzi i znów się przysunął. Odskoczyłam i stanęłam za kanapą. Hoya obrócił się ku mnie, robiąc swe ukochane bitch face.
- Pod warunkiem, że ze mną porozmawiasz.
- Oddaj.
Rzucił się ku kanapie, więc okrążyłam ją, stając na przeciwko chłopaka. Znów dzieliła nas sofa.
- Wysłuchaj mnie chociaż. Musimy porozmawiać. Nie widzę innej opcji.
Znów okrążyliśmy kanapę i zatrzymaliśmy się tak, że znów nas dzieliła.
- Oddaj tego cholernego pilota. - warknął, wyciągając ku mnie dłoń.
Skierowałam pilot w stronę telewizji.
- Nie waż się...
Nacisnęłam czerwony przycisk i ekran zgasł. Uniosłam brwi w pytającym geście.
- Pożałujesz. - szepnął i wskoczył nagle na kanapę. Zrobił kilka susów i już stał przede mną. Jedyne co zdołałam zrobić, to krok w tył. Złapał me nadgarstki i zaczęliśmy się szamotać, o głupiego pilota.
- Oddaj!
- Nie!
- Oddawaj to!
- Dopiero, gdy ze mną porozmawiasz!
- A co ja robię?!
- Kłócisz się!
- To Ty tu jesteś od kłótni!
- Ty je zaczynasz!
- Ty ich nie kończysz!
- Bo mnie denerwujesz!
- Lubisz to!
- Nie!
- Znowu uciekasz!
- Niby od czego?!
- Od prawdy!
Zaskoczona, przestałam się szamotać. Przez to, pilot wyleciał mi z rąk. Hoya chciał go podnieść, ale nie zrobił tego, co więcej, wciąż ściskał moje nadgarstki. Przyglądał mi się niepewnie.
- To prawda. - szepnęłam, odwracając wzrok.
Howon zamrugał zaskoczony. Puścił moje ręce i zaczął w panice, dotykać się po spodniach i koszulce. Uniosłam brew zdumiona.
- Okej, albo nabrałeś ochoty na samouwielbienie, albo czegoś szukasz.
- Telefonu! Muszę Cię nagrać, póki czas!
Szturchnęłam go w ramię, robiąc urażoną minę.
- Ej!
Hoya zaśmiał się, co nie wiedzieć czemu, ucieszyło mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i przechyliłam głowę.
- Brakowało mi tego. - szepnęłam.
Tancerz zamrugał zaskoczony i przyjrzał mi się uważnie, z błyskiem w oku.
- Czego?
"Shit, powiedziałam to na głos?! Za dużo czasu przebywam z Nalą."
Spanikowana pokręciłam głową i zamachałam rękoma.
- PFFF! Niczego! Po prostu dawno nie byłeś tak arogancko...
- Pociągający?
- . . .
- Seksowny?
- A to nie to samo?
- Czyli jednak.
- Wcale nie... Ja... AAAAARGH!
Poirytowana, złapałam się za głowę.
- Wychodzę! - zawołałam i ruszyłam w kierunku drzwi.
- Wygląda na to, że tę rundę wygrałem. - powiedział mi na odchodne. Podniósł pilota, włączył telewizję i usiadł na kanapie, by znów oglądać to, co wcześniej leciało w tym pudle.
Ubrałam buty i wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Oparłam się o nie plecami i odetchnęłam cicho. Spuściłam głowę i uśmiechnęłam się delikatnie do siebie. Nie było tak źle. Wprawdzie nic sobie nie wyjaśniliśmy i nie wiem nawet czy nasza kłótnia wciąż trwa, ale miałam dziwne przeczucie, że jest szansa, by znów z nim normalnie rozmawiać. O ile można to nazwać czymś normalnym.
- Angie, wszystko w porządku? - usłyszałam nagle czyjś głos. Podniosłam głowę i ujrzałam stojącego przede mną lidera. Patrzył na mnie swymi małymi ślepkami.
- E? T-Tak! A czemu pytasz? - odparłam, z niepewnym wyrazem twarzy.
- Uśmiechasz się.
Zrobiłam wielkie oczy i zasłoniłam usta.
- To nic takiego... Ja... Muszę iść! D-do zobaczenia!
Pokłoniłam się i pobiegłam w stronę swego apartamentu. Zostawiłam zszokowanego lidera samemu sobie.
- Rozmawiałeś z nim? - spytała Nala, patrząc na WooHyuna, który siedział na naszej kanapie.
- Nie. - odparł z uśmiechem.
- Dlaczego? Obiecałeś mi coś!
- Próbowałem, ale nie chciał. Nie mogę go zmuszać do czegoś, czego nie chce. To mój przyjaciel.
- Jak ja Ci zaraz dam nie mogę...
- Wróciłam! - zawołałam, gdy weszłam do środka. Zdjęłam buty i przeszłam przez salon. Zatrzymałam się, widząc WooHyuna, związanego liną, Vicky trzymającą koniec sznura, oraz Nalę, która sterczała nad nim z poirytowaną miną. Pokiwałam głową i ruszyłam dalej w kierunku swojej sypialni.
- ANGIE! - usłyszałam za sobą. Westchnęłam i wróciłam do salonu.
- Co?
- Nie zapytasz o nic?
- Nie. - odparłam przyjaciółce. - Kumplujemy się już kilka lat, prędzej czy później musiałaś przejąć po mnie zapędy sadystyczne. Tylko wiesz, nie mieszaj w to Vicky. To, że wie, co to seks, nie znaczy, że ma obserwować waszą grę wstępną.
- ANGIE!
- O, rumienisz się.
- Serio? Ciekawe czemu. - odparła Nala sarkastycznie.
- Uuuuuuuuuuuuu. - zawyła Vicky, podsycając tym samym zawstydzenie koleżanki.
Zdesperowana przyjaciółka, spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
Westchnęłam cicho i zasiadłam w fotelu.
- Doooobra. Kogo mam zabić? - spytałam z poważnym wyrazem twarzy.
- Wiesz, że nie o to chodzi. - odparła speszona kumpela.
- Już ja wiem, co se myślisz, więc daruj. - machnęłam ręką.
- Miał pogadać z MyungSoo ale tego nie zrobił!
- Aaaaaaaaha.
- I ja cierpię!
- Aaaaaaaha.
- Panikuję! Popełnię samobójstwo!
- Vicky odwiąż Woohyuna, Nali przyda się sznur.
- ANGIE!
Uniosłam dłonie w uspokajającym geście.
- Co ja Ci poradzę, co? Przecież nie przypilnuję WooHyuna, by pogadał z MyungSoo.
Ujrzałam w oku Nali tajemniczy błysk. No, nie taki tajemniczy, bo domyśliłam się, co jej chodziło po głowie.
- Nie. - mruknęłam po chwili i wstałam z kanapy.
- Angie~~~~~! - zawołała ze słodkim akcentem i uśmiechnęła się do mnie uroczo.
- Nie obracaj się, nie obracaj się. - mruczałam do siebie, choć i tak to było silniejsze. Spojrzałam na przyjaciółkę i na ten jej pogodny, szczenięcy uśmiech. Cholera, byłam zbyt lojalna wobec niej i jak na złość musiałam zawsze chcieć jej pomóc.
Westchnęłam cicho i zmrużyłam powieki.
- Ale nie biorę odpowiedzialności za efekty.
- Kocham Cię~~~! - zawołała Nala, posyłając mi serduszko, dzięki złączonym dłonią.
- Tak, tak. - odparłam zakłopotana i machnęłam lekceważąco ręką. Ja wyrażać uczuć nie umiem, więc nie ma co liczyć na inną odpowiedź. Grunt, że przyjaciółka to wiedziała i akceptowała. Zresztą, znała mnie.
- Ja też chcę wysłać serduszko! - zajęczał WooHyun, który powiercił się na kanapie.
Jest bardzo późna pora, nadal nie ogarniam całości... Jak będzie jakaś normalna pora, ogarnę ten rozdział jeszcze raz, na spokojnie. xD
OdpowiedzUsuńDobra, ale teraz co do samej notki. Zabiłaś mnie! Totalnie. Lentilki zabijają, szczególnie gdy sobie to wyobraziłam, a później wyobraziłam sobie Hoyę (nie mam pojęcia dlaczego o nim pomyślałam), ale mniejsza o to - wyobraziłam sobie jego jako małego dzisiusia z typową dla niego bitch fejs. To już totalnie mnie zabiło. Ale z Dongwoo nie było lepiej, bo jak przeczytałam, jak się dostał na balkon... to wyobraziłam sobie małą jaszczurkę z jego twarzą, wbiegającą po rynnie. Mózg zjarany totalnie. Dziękuję! Ale i tak cię kocham za to. ^^
Ale ogólnie już co do całości to AWWWWWWW! Sytuacja z Hoyą. OMO! *_* I troskliwy lider - aż dziwnie to zabrzmiało. x__X
Dobra, kończę. Wybacz za ten zawiły, dziwny komenatarz, ale jest 4 nad ranem, nie ogarniam, etc...
Waa,ta sytuacja z Hoyą była mega!Szczególnie jak mu już humor wrócił i jego narcyzm dał o sobie znać <3
OdpowiedzUsuńDongwoo też mocny,i tak wyszedł balkonem uświadomiony,że ma klucze od mieszkania. Albo Woohyun machający do drzwi XDD
Boskie.
No i Gyu taki miły,to aż straszne :p
Teraz tylko czekać aż Namstar pogada w końcu z Myungsoo :D
Ten blog jest mega! Jeju żebyś widziała moją mine czytając ten blog. Jeśli Angie odzwierciedla jakąś oto nie muszę sie w końcu czuć samotna *.* Mnie sie nie przytula i nie dotyka chyba chyba że ja wykaże taką inicjatywę.
OdpowiedzUsuńjeeeny kobieto..kocham cię!!!!! te historyjki są boskie.....zayebista komedia.....po prostu....majstersztyk....będę miała dużo zmarszczek przez ciebie....ale n po prostu jesteś genialna....jedyne co mi się nie podoba to charakter sungjonga....zbyt dziecięcy....(z resztą to mój bias, więc sie nie przejmuj że wkurzona o to jestem)...po prostu zrobiłaś go zbyt dziecięcym...ale fakt że te tłumaczenia polskiego są bossskie...jeeny prawie padłam ze śmiechu przy dongwoo i "witaniem się w łóżku"....
OdpowiedzUsuńDinozauuuur ❤ XD Dongwoo taki ninja, że nic się przed nim nie ukryje XD
OdpowiedzUsuńEch, Sunggyu tak uroczo się zachował :>
Jeeeeju, Hoya nareszcie oprzytomniał i pogadał z Angie c:
Nala i związany Woohyun mnie rozwalili XD
Ach... Kocham ❤
Lecę czytać dalej~
(http://my-exo-dream-pl.blogspot.com)
(http://k-popowe-opowiadania-scenariusze.blogspot.com)