piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 11





- Przestań się szarpać. - mruknęłam niezadowolona.
- Ale kiedy ona mnie uwiera. - jęknął zdesperowany chłopak.
- Trzeba było myśleć o tym wcześniej. 
Nie ma się co dziwić Woohyunowi. Bycie związanym, nie należy do najprzyjemniejszych, chyba że ktoś jest masochistą.
Ale do rzeczy.
Właśnie szłam przez korytarz, w kierunku apartamentu chłopaków. Za mną przemieszczał się nie kto inny, jak Woohyun, obwiązany brązowym sznurem, którego końcówkę trzymałam w dłoni. 
- Poskarżę się Nali. - dodał i wydął dolną wargę.
Spojrzałam na niego przez lewe ramię.
- Ostrzegałam ją o moich sposobach, dlatego nie będzie miała pretensji.
- A właściwie to gdzie idziemy? I po co?
- Odprowadzam szczeniaczka do domu.
- Piesek? Gdzie?! 
Zaintrygowany, porozglądał się wokoło.
Westchnęłam cicho, przymykając powieki.
"Rany, rany. Gdyby nie ta buźka i dobrze wyrzeźbione ciało, uznałabym go za chodzącą katastrofę."
Chłopak zawył przeciągle, nie fałszując ani jednej linii melodycznej.
"Okej, jeszcze głos."
- To droga do naszego apartamentu. - zauważył po chwili Woohyun.
- Nie no, serio? - spytałam sarkastycznie, robiąc zaskoczoną minę. - Rany, dobrze, że mi powiedziałeś. A myślałam, że idę w kierunku lodziarni.
- Lody? Zaprowadzę Cię! - zawołał uradowany i zatrzymał się, chcąc zmienić kierunek. 
Przez to sama zostałam zatrzymana i z trudem utrzymałam chłopaka w miejscu. Uparciuch. Jak w grę wchodziło jedzenie, dostawał jakiegoś doładowania energetycznego. Musiałam wybrnąć z tej sytuacji, bo w takim tempie, to ja zdążę przespać zimę na tym korytarzu. Wpadłam na pewien pomysł, który od razu postanowiłam wykorzystać. Przybrałam nieco bardziej markotny, smutny wyraz twarzy i spuściłam przy tym głowę.
- Właściwie, chciałam pójść porozmawiać z MyungSoo. - wyszeptałam, lekko zakłopotana, rumieniąc się przy tym delikatnie. 
Grę aktorską czas zacząć.
- Hm? Dlaczego? - zapytał zaciekawiony Woohyun, przyglądając mi się przy okazji.
- Bo widzisz... - zawiesiłam głos, przykładając dłoń do klatki piersiowej. - Nala cierpi. MyungSoo uznał, że go oszukała i nie chce z nią rozmawiać. Serce mi się kraje, gdy widzę ten ból i smutek, który Nala odczuwa. Wprawdzie istniała opcja, że Ty zawiniłeś, chociażby tym zdjęciem, ale ona stanęła w Twojej obronie. Uważa, że niczemu nie zawiniłeś, bo jesteś zbyt kochany i delikatny, by wyrządzać komuś taką krzywdę.
- A-ale ja... 
Zawiesił głos, ruszając teraz niemo ustami. Spojrzałam na niego szklanymi oczyma, przywołując na pomoc siły swych aktorskich łez.
- Pomyślałam, że może ja z nim porozmawiam, by to wytłumaczyć. Nala zaczyna mieć wyrzuty sumienia i coraz bardziej wierzy, że to naprawdę jej wina. - wyszeptałam, drżącym głosem.
Chłopak potrząsnął głową, robiąc przy tym spanikowaną minę.
- To nie prawda! Ona nie zawiniła! - zawołał i pełen determinacji, postąpił krok w przód. - Ruszajmy jej na ratunek! Porozmawiajmy z MyungSoo!
Uśmiechnęłam się ukradkiem, w oznace zadowolenia.
"Wygraaaałaaaam."
- Raz dwa, raz dwaaa! - zawołał i popędził w kierunku apartamentu. 
Zamrugałam zaskoczona i spojrzałam na linę, którą trzymałam w dłoni. 
- Oj. - szepnęłam i wrzasnęłam, gdy zostałam przez nią szarpnięta. - Zaczekaj! Nie nadążam! 
Przy zakręcie, spróbowałam go zatrzymać. Miałam wrażenie, że podeszwy mi się palą. Na szczęście, chłopak przystanął. Odetchnęłam cicho.
- Jak chcesz tak pędzić, to mam inny pomysł. - powiedziałam, z błyskiem w oku.






- Myślisz, że sobie poradzą? - zapytała Vicky, która wraz z Nalą, szła korytarzem. Wracały z apartamentu chłopaków i były już przy schodach. Nie mam zielonego pojęcia, czemu nie skorzystały z windy.
- Angie jest moją ostatnią nadzieją. - przyznała Nala, z dość niepewnym wyrazem twarzy. 
- Z DROOOOOOGIIIIII! - wrzasnęłam z naprzeciwka. 
Zaskoczone dziewczyny, zamrugały parokrotnie. Vicky z piskiem wskoczyła przyjaciółce na ręce i obie wycofały się pod ścianę. Obok nich, przebiegł Woohyun, a za nim popędziłam ja na rolkach, trzymając koniec sznura, którym był obwiązany chłopak. 
Dziewczyny stały w bezruchu i milczeniu przez kilka minut. W końcu, Nala odstawiła małą na podłogę i obie, bez zbędnych komentarzy, powędrowały do swojego apartamentu.
Cóż, stylistka chyba miała obawy co do tego, jak to się skończy.
I słusznie.





- Angie, bardzo przepraszam. Nic Ci nie jest?
Brew mi drgnęła pod wpływem irytacji.
- Wryłam w drzwi, które wypadły z zawiasów... - warknęłam ledwo słyszalnie, mając przymknięte powieki. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Woohyuna pełna wściekłości. - JAK MA MI NIC NIE BYĆ?!
Chłopak zasłonił się rękoma, chcąc się w ten sposób bronić. Patrzył na mnie niepewnie, zza lekko rozchylonych palców.
- Ajć! To boli! - wrzasnęłam, gdy poczułam coś piekącego na czole. Spiorunowałam swym wzrokiem mężczyznę, który próbował zdezynfekować zadrapanie. - Nie było nikogo innego w pobliżu?!
- Masz na myśli wyspecjalizowanego lekarza pogotowia ratunkowego? - odparł spokojnie MyungSoo.
- Grabarz byłby nawet lepszy. - mruknęłam, odwracając wzrok.
"Co za hańba dla mej dumy. Ktoś udziela mi pomocy." 
- AŁA!
Chłopak przykleił w końcu plaster, tuż obok prawej skroni. 
Przymknęłam powiekę, patrząc na niego drugim okiem. 
- Nie ma za co. - odparł spokojnie i wstał z kanapy, by następnie wyjść z salonu.
Posłałam Woohyunowi znaczące spojrzenie, a potem nawet skinęłam głową w kierunku odchodzącego wokalisty. Niestety, sercowy książę nie połapał się do czego była ta aluzja. Westchnęłam cicho.
- MyungSoo! - zawołałam.
Ku memu zdziwieniu, chłopak zatrzymał się, jednak nie odwrócił.
- Czy możemy porozmawiać? - spytałam.
Na początku milczał, co zaczynało mnie powoli irytować. 
"Jak pytam, to się odpowiada, a nie buduje napięcie." mruknęłam w myślach. " Ach, chwila. Pewnie analizuje informacje. Mój błąd."
- Masz na myśli poprowadzenie przez siebie monologu, określanego jednym słowem - ochrzan? 
Zamrugałam zaskoczona tą odpowiedzią. Podrapałam się po policzku.
- No, można to i tak nazwać... - szepnęłam, po czym pokręciłam głową. - Nie. Nie chcę robić z tego monologu. Naprawdę chcę wywiązać między nami rozmowę.
Wokalista obrócił ku mnie głowę, przyglądając się uważnie. Utrzymanie kontaktu wzrokowego to żadna sztuka. Nie w tej sytuacji.
- Chodzi o Nalę? - zapytał, nie ruszywszy się z miejsca. 
Skinęłam głową.
- Więc nie mamy sobie nic do powiedzenia. - odparł i zrobił krok w stronę swego pokoju.
- Myungie stój! - zawołał Woohyun, który podniósł się z kanapy. Jego głos wydawał się błagalny, choć była w nim chyba odrobina stanowczości. - Proooooszę! - dodał, robiąc przy tym swoje aegyo.
Brew mi drgnęła, gdy to ujrzałam.
" A nie, jednak błaga." pomyślałam, odwracając głowę.
MyungSoo westchnął cicho, gdy tylko się zatrzymał. Powrócił do salonu i stanął przy przejściu. Nie miał zamiaru długo zagrzać tu miejsca, zwłaszcza w moim towarzystwie.
- O co chodzi? - spytał, nieco obojętnie.
- Myungie, przestań się zachowywać jak L. - szepnął zasmucony Woohyun i wysłał mu jedno ze swych uroczych serc.
Chłopak skrzywił się nieco i bez komentarza, zajął miejsce w fotelu.
Zamrugałam, przechylając głowę na bok. To zabrzmiało całkiem ciekawie. Dopiero teraz olśniło mnie, że podobno MyungSoo prywatnie był zupełnie inną osobą. Zmrużyłam powieki. Jeśli to prawda, to dlaczego nam tego nie okazywał?
- Nie obchodzi mnie, czy będziesz uprzejmy, uśmiechnięty czy też kulturalny. Sama nie grzeszę tymi cechami. - wtrąciłam spokojnie, tym samym, zwracając na siebie uwagę Visuala zespołu. - Chcę jedynie, byś przestał zachowywać się jak jakaś niedorozwinięta i wiecznie obrażona panienka i pokazał, że potrafisz być wyrozumiałym i sprawiedliwym mężczyzną.
- Słucham? - prychnął L, mrużąc powieki.
- Nie widzisz tego, jak dziecinnie się zachowujesz? Obrazić się o coś takiego? Zupełnie, jakby doszło do zdrady. Do zdrady, między dwiema osobami, których nie łączy nawet żaden związek. Mylę się?
MyungSoo speszył się i odwrócił wzrok.
Trafiłam w sedno, co więcej, wiedział, że mam rację. Nie pojmowałam tego, że dalej brnął w ten swój urażony honor mężczyzny.
- Tu nie chodzi o to, że Nala zrobiła sobie zdjęcie z Woohyunem, prawda? - spytałam po chwili, na co odpowiedziała mi cisza. L spojrzał ukradkiem na kolegę, którego wzrok wędrował po całym pomieszczeniu. - Woohyun.
- Tak? - odparł wesoło, spojrzawszy na mnie.
- Mógłbyś sprawdzić jak się czuje Nala? Boję się, że może siedzieć w swoim pokoju i płakać.
- O nie! Nie pozwolę na to! Już lecę!
Nie minęło kilka minut, a usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi wyjściowych. Wtedy, skrzyżowałam ręce na biuście, a także założyłam nogę na nogę. Patrzyłam uważnie na chłopaka, wyczekując jakichkolwiek wyjaśnień.
- MyungSoo. Nie jestem tu z Twojego powodu, a dla mojej przyjaciółki. Jeśli jednak jest coś, co Cię gryzie... - zawiesiłam głos, spuszczając na moment wzrok. - To możesz powiedzieć. Może nie jestem sympatyczna na pierwszy rzut oka, ale... myślę, że można mi zaufać.
Znów nastała cisza.
Nie powiedziałam już nic więcej. Widziałam, jak chłopak bije się z własnymi myślami. Postanowiłam dać mu więcej czasu. Przy okazji wystawię na próbę swą wytrzymałość.
- Jakiego MyungSoo ona lubi? - usłyszałam cichy, niepewny szept.
Spojrzałam na wokalistę. Przedramiona opierał na swych lekko rozchylonych udach. Dłonie splótł ze sobą, przykładając do ich wierzchni swe wargi. Wzrok wbił w jakiś punkt na pobliskiej ścianie.
- Trudno to ocenić, skoro go jeszcze nie poznała. - odparłam ze spokojem.
Mężczyzna podniósł wzrok, spoglądając na mnie pytająco. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Przez cały ten czas, zachowujesz się jak typowy L, więc czy można stwierdzić, że poznała MyungSoo?
Chłopak nie potrafił wydusić z siebie żadnego słowa. Wpatrywał się we mnie w osłupieniu, mrugając co jakiś czas powiekami.
- Nie wątpię w to, że Cię lubi. Ona akceptuje Cię takim, jakim jesteś, takiego, jaki jej się pokazujesz.  Zauważ, że niezależnie od tego, jak ją traktujesz, zawsze jest obok. Uśmiecha się, stylizuje, ubiera, pomaga i stara się, by wasze relacje się nie zepsuły, tak jak moje z Hoyą.
- Co... Co masz na myśli?
- Nala jest odważna. Bardziej ode mnie. Wiesz dlaczego? Bo nie boi się własnych uczuć, nie lęka się do nich przyznać i o to walczyć. To, że sposób w jaki to robi, nie zawsze jest dobry to inna kwestia. Sens jest zachowany. Dlatego uważam, że powinieneś to docenić i sam pokazać to samo. Nie jest sztuką obrazić się, a przyznać do błędu lub co więcej, niezależnie od winy, dążyć do porozumienia. Jeśli tego nie potrafisz, to co możesz zaoferować?
Nastała chwila ciszy.
Chłopak nadal wpatrywał się we mnie, będąc w szoku. Jeszcze nigdy nie widziałam w jego oczach takich emocji. Cóż, ja też nie spodziewałabym się, że powiem tak dużo, w dodatku ze spokojem w głosie.
- Nie mów Nali o tym, co tu usłyszałeś. Nie. Nie mów o tym nikomu, zgoda? - szepnęłam, zdobywając się na delikatny uśmiech. - Gdy ludzie dowiedzą się, że miewam swoje przebłyski dobroci, rzucą mi się na głowę.
MyungSoo spuścił wzrok, wpatrując się teraz w podłogę.
- Wybacz. Od razu Cię skreśliłem, uznając za złą osobę. - szepnął.
- Nie. Twoja opinia była i nadal jest słuszna. Jestem złą osobą. Nie przejmuję się dobrem obcych ludzi. Prędzej uratuję zwierzę, niż tonącego człowieka. Prędzej poświęcę kogoś, niż pozwolę na utratę moich bliskich.
- To poświęcenie, którym kierujesz się dla dobra kogoś innego. Jak można to nazwać czymś złym?
Spuściłam wzrok.
- Usilne utrzymanie przy sobie bliskich, jest pewnego rodzaju egoizmem i objawem strachu. A to, jest złe.
Znów nastało milczenie, przerwane dźwiękiem otwierających się drzwi. Do salonu wbiegła zdyszana Nala, która ledwo co zdążyła zdjąć buty.
- Angie! Wszystko w porządku? Słyszałam, że uderzyłaś o drzwi! - zawołała spanikowana i zaniepokojona.
Skinęłam głową i machnęłam ręką, szczerząc się do niej.
- Takie drzwi, to za mało, by mnie zabić. - odparłam i wskazałam na swą czaszkę. - Poza tym, nie moja wina, że stały mi na drodze.
Mojej przyjaciółce brew drgnęła.
- One tam były wbudowane...
- Nadal są. MyungSoo naprawił.
- E?
Zaskoczona Nala, obróciła głowę w kierunku fotela. Zastygła w bezruchu, gdy ujrzała wspomnianą przeze mnie osobę.
"To oni się jeszcze nie pozabijali?!"
Ku jej ogromnemu zdziwieniu, MyungSoo uśmiechnął się do niej delikatnie, przy czym przymknął nieco powieki.
- Dzień dobry, Nala. - powiedział spokojnie, a zarazem z nutką ciepła w głosie.
Dziewczyna zamrugała zdumiona, nie mogąc uwierzyć własnym oczom i uszom.
Podniosłam się z kanapy, uśmiechając pogodnie. Przeciągnęłam się i rozejrzałam po pomieszczeniu. Coś było nie tak.
- Co to? - spytałam, wskazując na postawione przy kanapie walizki. Nie zauważyłam ich wcześniej. Pewnie musiałabym się o nie potknąć, by zobaczyć, że tu są.
- Walizki. - odparł krótko MyungSoo.
Brew mi drgnęła.
- Przecież widzę, że to nie srające tęczą gnomy! Ja się pytam, co to tu robi do cholery!
- Pytanie przecież brzmia-
- Odpowiadaj za nim obiję Ci tę ładną mordkę!
- Więc przyznajesz, że jest ładna.
- ANGIE! - wtrąciła nagle Nala.
Nie byłam pewna, czy jest zła o mój "komplement" czy też groźbę.
- Wyjeżdżamy do Stanów Zjednoczonych. - wyjaśnił w końcu MyungSoo.
Obie zamrugałyśmy w oznace zdumienia.
- J-jak to? - wydukałam oszołomiona.
- Będziemy tam nagrywać teledysk. Wrócimy do Korei z nową piosenką i płytą.
- Kolejna promocja? Dopiero co skończyliście, a już zapowiedzieliście trasę światową... - szepnęła zatroskana Nala.
- To odgórna decyzja, a my dostosujemy się i będziemy pracować. To będzie singiel, żadna wielka promocja, dość krótka. Dwa, góra trzy tygodnie, a potem nasze indywidualne sprawy i przygotowania do trasy. - wyjaśnił ze spokojem.
- Kiedy wyjeżdżacie? - spytała Nala.
- Dziś wieczorem. - przyznał MyungSoo, tym razem nieco speszony.
Moje źrenice rozszerzyły się pod wpływem szoku.
- C-co? Dziś... wieczorem? - wydukałam.
- Dowiedzieliśmy się wczoraj.
- Mieliście w ogóle zamiar powiadomić nas o tym?! - zawołałam poirytowana. Byłam roztrzęsiona przez to, co usłyszałam. Starałam się to jednak ukryć.
- Chcieliśmy. Od razu tego ranka, ba, nawet wczoraj, ale Hoya stwierdził, że lepiej na razie milczeć, bo dostaniesz szału i wyskoczy z Ciebie bestia.
- ZABIJĘ GNOJA!
- Angie... - szepnęła niepewnie Nala.
- Jest na swoim własnym treningu. Na czwartym piętrze znajduje się prywatna sala, którą wynajmujemy na lekcje tańca.  - wtrącił MyungSoo.
- Angie! Poczekaj! - zawołała przyjaciółka, chcąc podążyć za mną. Została zatrzymana przez wokalistę, który ściskał teraz delikatnie jej nadgarstek. Spojrzała na niego niepewnie.
- Ta rozmowa im się przyda. - powiedział.
Nala spuściła wzrok, nadal czując niepokój.
- Pomożesz nam w pakowaniu? Zaraz przyjdzie reszta.
Dziewczyna była zaskoczona tą prośbą. Zawstydzona, zarumieniła się. Skinęła jednak głową, bo nie potrafiła mu odmówić.
- To świetnie. - odparł MyungSoo i z delikatnym uśmiechem, poprowadził ją do swego pokoju.





Biegłam korytarzem, nie przejmując się tym, że mogłabym na kogoś wpaść. Zignorowałam nawet resztę zespołu, którą napotkałam po drodze, a także Woohyuna i moją młodszą siostrę. Pełna wściekłości, podążałam w kierunku sali, o której wspomniał wcześniej wokalista. Zatrzymałam się przed drzwiami. Otworzyłam je z rozmachem i wpadłam do środka.
- Ty wstrętna świ-
Urwałam swą wypowiedź i zamrugałam parokrotnie.
Przy ławce, stał Hoya. Był ubrany jedynie w dresowe spodnie w czarnym kolorze. Po jego nagim torsie i ramionach spływały krople potu. Kilka osadziło się na jego czole, które przetarł przedramieniem. Właśnie był w trakcie picia wody. Odsunął od ust butelkę i przesunął językiem po wargach. Dopiero teraz zorientował się, że wparowałam do pomieszczenia. Spojrzał na mnie, unosząc brwi w oznace zdziwienia i zamrugał parokrotnie.
- Angie? A co Ty tu robisz? - spytał zaciekawiony.
A ja? Stałam nieruchomo, niczym zamieniona w słup soli. No nie oszukujmy się, ten widok mnie poraził. Pewnie nie tylko ja dostałabym palpitacji serca, takie odczucia miałaby niejedna dziewczyna na moim miejscu. Hoya nie Hoya, to nadal mężczyzna, półnagi, oblany potem. Dlaczego kobiety to tak pociągało?
- Haaaaaaaaaaaalooooooooooooooooo~
Hoya machał mi dłonią przed twarzą. Pochylał się przy tym nieznacznie, próbując nawiązać kontakt wzrokowy.
. . .
- ŁAAAAAAA! - wrzasnęłam, wycofując się na koniec sali. Przylgnęłam plecami do ściany i zamachałam dłonią, wskazując na chłopaka. - C-CO TY WYPRAWIASZ?!
- Hee? - wydukał zaskoczony i podrapał się w tył głowy. - O co Ci chodzi? E? Chwila, Ty się rumienisz?
- NIE! Nie rumienię się! To ze złości! Ubierz się teraz!
- Po co?
- UBIERZ SIĘ NATYCHMIAAAAAST!
Nastąpiła chwila ciszy, w której próbowałam złapać oddech.
- Nie.
Brew mi drgnęła. Co za wstrętny...
- Czyżbym Cię podniecił? - spytał, uśmiechając się zawadiacko.
Zrobiłam wielkie oczy, przy czym moja twarz nabrała bardziej czerwonawej barwy. I tym razem nie byłam pewna, czy to zawstydzenie czy wściekłość.
- Ty zboczeńcu! Jak możesz dopytywać o takie rzeczy?!
- Ach, więc jednak. Jarają Cię półnadzy faceci.
"Jaką kobietę nie jarają?" mruknęłam w myślach, zaciskając dłoń w piąstkę.
- W takim razie... - zawiesił głos, przez co spojrzałam na niego z zaciekawieniem. Stał teraz bokiem do mnie.
Hoya uniósł wyżej butelkę z wodą, tuż nad swoją głowę.
Zrobiłam wielkie oczy, bo domyśliłam się, co mógł planować.
- N-nie... Nie ośmielisz się...
Chłopak uśmiechnął się poprzez uniesienie jednego kącika ust. Ujrzałam w jego oku tajemniczy błysk.
- Udowodnię Ci, byś nigdy we mnie więcej nie wątpiła. - szepnął i przechylił butelkę. Cała jej zawartość wylądowała na jego włosach, spływając powoli po twarzy, a także ciele. Coraz więcej przeźroczystych kropelek usadawiało się na jego nagim torsie. Ostrożnie przesunął dłonią po czole, by pozbyć się nadmiernej ilości płynu na twarzy. Odetchnął i uśmiechnął się arogancko.
- Od razu lepiej. Czuję się odświeżony. - stwierdził i obrócił się ku mnie. - A Ty?
A ja? Stałam znowu nieruchomo, wpatrując się z niedowierzaniem w to, co miałam przed sobą.
"Nie. Nie wierzę. On naprawdę... On naprawdę to zrobił? Czym go sprowokowałam? Dlaczego mi to zrobił? Przecież on..." poczerwieniałam mocniej.
- Ja... - zawiesiłam głos i bardziej przylgnęłam plecami do ściany. Nawet nie zauważyłam, gdy chłopak stanął tak blisko mnie. Teraz opierał dłoń nad moją głową, dzięki czemu mógł się nieco pochylić ku mej twarzy. Ten kontakt wzrokowy zaczynał mnie powoli przerażać. Miałam wrażenie, że zaraz kolana zaczną mi się trząść.
- Zawstydziłem Cię? - spytał otwarcie, z dziwną, figlarną nutką w głosie.
Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Byłam zbyt zszokowana i zawstydzona. Naprawdę mu się udało. Wprawił mnie w ogromne zakłopotanie. Co za hańba!
- Właściwie, to po co tu przyszłaś? Chciałaś mnie sobie pooglądać? - zapytał zaciekawiony, przy czym zaśmiał się cicho. - Wystarczyło poprosić o prywatny występ.
Brew mi drgnęła, dzięki czemu wróciłam na Ziemię. Przypomniałam sobie cel mojej "wizyty". Spojrzałam na chłopaka gniewnie.
- Chciałeś by wszyscy wyjechali bez pożegnania z nami? - spytałam chłodno.
Niestety, głos mi drżał. A wszystko przez nadmierną bliskość chłopaka i to, w jakim stanie było teraz jego oraz moje ciało.
- Hm? - zdziwił się Hoya, po czym zajarzył. - Ach, mówisz o naszym wyjeździe do USA? Miałaś się dowiedzieć, ale później.
- Wyjeżdżacie już dzisiaj! Kiedy miałeś zamiar powiedzieć?! Wiesz jak to Vicky zniesie?! Czy wiesz, jak bardzo ją to zrani?! - wrzasnęłam poirytowana.
- Możemy ją wziąć ze sobą. - odparł spokojnie.
- Co? - wydukałam zdumiona.
- No tak. Menadżer nie będzie miał nic przeciwko. Przecież jej szkolny kursik dobiegł końca nie? Miała tylko przez miesiąc zająć się tym, co było u nich w szkole, te wszystkie testy czy co tam musiała zaliczyć. Teraz ma wakacje, jakby na to nie patrzeć, nie?
- Przecież nie puszczę siostry z wami! Jestem za nią odpowiedzialna! Jeśli coś jej się stanie...
- Nic jej nie grozi. Zaopiekujemy się nią. A ja będę miał na nią szczególną uwagę, razem z DongWoo.
- Właśnie to mnie martwi najbardziej. - mruknęłam, krzyżując ręce na biuście.
Poczułam dłoń pod swym podbródkiem, a potem moja twarz została uniesiona ku górze, dzięki czemu, spoglądałam teraz chłopakowi w oczy. To wytrąciło mnie z równowagi i znów poczułam zawstydzenie. Jego tęczówki były zbyt błyszczące, wydawały się nie tylko hipnotyzujące, ale także sygnalizujące jakiś chytry plan bądź czyn, którym mnie zaraz zaskoczy. I nie myliłam się.
- Naprawdę bałaś się, że nie pożegnamy się z wami? - spytał ciepło, przy czym obserwował mnie spod lekko przymkniętych powiek.
- Ty mnie nie obchodzisz. Martwiłabym się o pozostałych. - skwitowałam, próbując odwrócić głowę, ale chłopak usilnie przytrzymał moją twarz.
- Nie tęskniłabyś za mną? - spytał szeptem, bardziej przybliżając swą twarz do mojej.
Starałam się trwać w swym uporze, więc z ledwością skinęłam głową.
- Nie tęskniłabym.
- Kłamczucha z Ciebie. - skwitował z rozbawieniem w głosie, po czym zbliżył się jeszcze bardziej, przez co nasze czoła stykały się ze sobą. - Ale to urocze.
Teraz to myślałam, że spłonę. Ostrożnie uniosłam dłonie, by go odsunąć i to był mój błąd. Ręce wylądowały na torsie chłopaka. Poczułam jego śliską skórę pod opuszkami palców.
- No ładnie. Już się do mnie dobierasz? - spytał rozbawiony i odsunął się. Podszedł do wieży, wyłączył ją, a następnie wziął swoją koszulkę, którą przewiesił przez ramię i wyszedł z sali, zostawiając mnie w niej samą - zszokowaną, zawstydzoną, wściekłą i przestraszoną - wszystko jednocześnie.







- Jeśli jeszcze raz ktoś mnie przytuli, to przysięgam, że go za jaja na latarni powieszę! - wrzasnęłam, gdy odchodził ode mnie Sungyeol.
Nala nie zdążyła zaprotestować, więc nieśmiało przyjmowała ich pożegnalne "prezenty".
- Noona! - zawołał SungJong, który podszedł do mnie z wesołym uśmiechem.
Westchnęłam cicho i spojrzałam na niego pytająco.
- Gdy wrócę, pokażę Ci inną stronę samego siebie! - zawołał pogodnie.
Zamrugałam zaskoczona, gdy to usłyszałam i przechyliłam głowę, przyglądając mu się uważnie.
- Inną stronę? To znaczy?
- Męską stronę!
Uniosłam brwi, słysząc to. Teoretycznie mogłam go sobie w ten sposób wyobrazić, ale jego głos był zbyt uroczy, by móc nazwać to męskim. Ale może źle go oceniałam? Nie, ja nie popełniam błędów. Po prostu zmotywowałam go do działania i pokazania samemu sobie, że może wiele osiągnąć. Tak, to brzmi lepiej.
- W porządku. Zobaczymy, gdy wrócicie. - skwitowałam, uśmiechając się nikle, po czym jęknęłam cicho, bo najmłodszy uściskał mnie na pożegnanie. To samo zrobił Nali.
- Angie~! - zawył Woohyun, których rzucił się na mnie z rozwartymi ramionami.
- Nie ma takiej opcji. - mruknęłam, robiąc krok w bok.
Chłopak wylądował na ścianie, rozpłaszczając się na niej niczym rozgwiazda na szybie akwarium. Patrzyłam na to ze skrzyżowanymi na biuście rękoma.
- Nagrabiłeś sobie, więc nie ma przytulania. - skwitowałam, obracając się do niego tyłem.
Wokalista wykorzystał to i podbiegł, obejmując mnie i Nalę jednocześnie. Zaczął pocierać policzkami o nasze własne, mając przy tym zamknięte powieki.
- Koooocham was! - zawołał wesoło, po czym z trudem udało nam się od niego uwolnić.
Mała Vicky przytulała każdego z nich, kogo tylko udało jej się dorwać. DongWoo to już w ogóle nie chciała wypuścić.
- Do później! Będę tęsknić! - zawołał DongWoo, kiedy mnie uścisnął mocno.
Po chwili po pokoju rozległ się wielki plask.
- To był odruch!
- Mogę powiedzieć dokładnie to samo o sobie!
Westchnął cicho i poszedł przytulić Nalę. Znów rozległ się plask.
- To był odruch no!
- Witamy w klubie! - zawołała zawstydzona przyjaciółka.
- Masz przesrane. - skwitował Hoya, który wytargał przyjaciela z pomieszczenia. Sama Vicky była wściekła i już chyba zaczynała podgryzać kanapę. To możliwe, bo nie karmiliśmy jej dziś za wiele. Im głodniejsza i wścieklejsza, tym trudniej u niej o spokój w żołądku.
- Do zobaczenia. - powiedział MyungSoo, który wyciągnął ku mnie dłoń.
Spojrzałam na niego zdumiona, po czym uśmiechnęłam się nikle i uścisnęłam ją.
- Nie zawiedź. - mruknęłam niby obojętnie, choć można było w tym wyczuć urok słowa "powodzenia".
Nala zamrugała zaskoczona.
"A między tą dwójką co się stało? Uderzyli się czy co?" pomyślała, po czym zamrugała zszokowana, gdy jej bias stanął tuż przed nią.
Uśmiechał się delikatnie, obserwując jej powiększające się rumieńce.
- Do zobaczenia, Nala. - powiedział i wyciągnął ku niej dłoń. Speszona, uścisnęła ją ostrożnie. Została szarpnięta za rękę i ledwo się obejrzała, a już tkwiła w ramionach wokalisty.
- Gdy wrócę... Pokażę Ci swą drugą stronę. - szepnął wprost do jej ucha. - Pokażę Ci prawdziwego MyungSoo.
Po tych słowach, puścił ją i wyszedł z pomieszczenia.
Rozejrzałam się wokoło i wybiegłam za nim.
- Chwila! A gdzie Gyu?! - zawołałam.
- Hyung? Na spotkaniu z menadżerem był. Nie mógł przyjść. Za piętnaście minut odjeżdża samochód, to może zdążysz! - zawołał, nim drzwi windy się zamknęły.
Potem usłyszałam huk i zajrzałam szybko do apartamentu chłopaków.
- Nala zemdlała. - powiedziała Vicky, wzruszając ramionami i rozłożyła ręce na znak swej bezradności.
- Przypilnuj ją! Muszę coś załatwić póki czas! - skwitowałam i popędziłam w kierunku drugiej windy. Nie działała, co wprawiło mnie w irytację. Musiałam zbiec schodami.
Właściwie, nie byłam pewna, czemu mi tak zależało na pożegnaniu się z liderem. Może dlatego, że ostatnio był dla mnie bardzo pomocny, a może miałam wyrzuty sumienia za to, jak go traktowałam wcześniej? A może po prostu przywiązałam się już do całej tej bandy i chciałam go zobaczyć po raz ostatni?
Wyskoczyłam z holu na zewnątrz hotelu. Z ledwością łapałam oddech. Rozglądałam się wokoło, w poszukiwaniu samochodów, ale nie widziałam żadnego. Spuściłam głowę, lekko zawiedziona. Więc nie zdążyłam. Postanowiłam więc wrócić do apartamentu i pozbierać te zemdlone zwłoki przyjaciółki. Słyszałam kroki za sobą, ale co miałam się tym przejmować? Pewnie jakiś klient również wracał do hotelu.
- A pożegnać się to co? - usłyszałam melodyjny głos, wyjątkowo ciepły. Poczułam uścisk na nadgarstku, przez co zatrzymałam się gwałtownie. Nie obróciłam się. Byłam zbyt zakłopotana, nie chciałam też, by ujrzał me rumieńce.
- Jakim cudem tu jesteś? - spytałam cicho.
- Miałem odjechać bez pożegnania? Tego byś chciała? - spytał lider.
Spuściłam głowę, nie udzielając odpowiedzi. Poczułam delikatny uścisk, tym razem nie dotyczył mej dłoni. Chłopak obejmował me ciało od tyłu, wtulając moje plecy w swój tors.
- Kiepsko nam wyszło przy pierwszym spotkaniu, prawda? - spytał nagle.
Skinęłam głową, choć nie bardzo wiedziałam, do czego zmierzał.
- Myliłem się co do Ciebie. Jesteś nawet urocza, gdy się tak irytujesz. I przyznaję to niechętnie, akceptuję Cię w pobliżu naszego zespołu. - wyjaśnił ze spokojem w głosie.
Miałam dziwne wrażenie, że sam jest zakłopotany.
- Mam nadzieję, że gdy wrócimy... Znów będziemy taką pokręconą ekipą, taką... powaloną rodziną. - dodał i puścił mnie.
Usłyszałam oddalające się kroki, a potem dźwięk silnika. Obróciłam się gwałtownie i ujrzałam jak stojący pod hotelem samochód, odjeżdża.







Przez resztę wieczoru próbowałam zrozumieć zachowanie lidera.
"Jesteś nawet urocza, gdy się tak irytujesz."
Czy Hoya nie powiedział czegoś całkiem podobnego?
"Kłamczucha z Ciebie. Ale to urocze."
Potrząsnęłam głową, niezbyt zadowolona z tego wszystkiego.
- NALA! - wrzasnęłam.
- Co się stało?! - zawołała spanikowana przyjaciółka, która wbiegła do salonu.
- Czy... Czy moja irytacja bywa urocza? - spytałam, nadymając policzki.
Dziewczyna patrzyła na mnie w milczeniu, z miną sygnalizującą, że zadałam głupie pytanie.
- No. - odparła krótko.
- WCALE NIEEE! - wrzasnęłam i zatupałam nogami poirytowana. - NIE, NIE, NIE, NIE!
Nala uniosła brwi, po czym skrzyżowała ręce na biuście.
- To nie tylko urocze, ale i dziecinne. - skwitowała, po czym podeszła do mnie i chwyciła za ramiona. Zaczęła mną potrząsać. - A właśnie. Co zrobiłaś mojemu MyungSoo?!
- Pranie mózgu bym zrobiła, gdyby go miał.
- ANGIE~~!
- Liczę do trzech i masz mnie puścić. Raz...
Nala od razu puściła moje ramiona, wycofując się aż pod ścianę. Otrzepałam rękawki, jakbym właśnie została obrzucona piaskiem.
- Porozmawiałam z nim, tak jak prosiłaś. Czy to nie wystarcza?
- No niby tak, ale zachowuje się dziwnie...
- Bo jest uprzejmy?
- No.
- I się uśmiecha?
- No.
- A to źle?
- N-nie...
- To nie narzekaj, bo łeb Ci ukręcę przy samej dupie.
- Jesteś niemiła.
- A dziękuję.
DING DONG.
Spojrzałyśmy na siebie jednocześnie.
- Otwórz.
- Ja? Sama idź otwórz.
- Otworzę, ale to z Ciebie sobie zrobię klamkę.
- Znowu jesteś niemiła.
- Dziękuję.
- Urooooooczaaaa! - zawołał jakiś męski głos.
Zdziwiłyśmy się, bo żadna z nas nie otworzyła drzwi. To musiała zrobić Vicky. Postanowiłyśmy wejść do przedpokoju i sprawdzić, co się dzieje. To, co tam zastałyśmy, było szokujące.
- Ahfewfnekaishf - dukała moja siostra, której jeden z chłopaków rozciągał policzki. Drugi, zaczął głaskać ją po głowie, zachwycony naturalnością jej gęstych włosów.
- Bo uznam to za napad pedofilów. - mruknęłam, krzyżując ręce na biuście.
- Oh, shit. - jęknęła Nala, która od razu rozpoznała dwóch nowych intruzów. Obaj, spojrzeli w naszą stronę. Wyglądali identycznie. Z tym, że ten wyższy miał brązowe włosy z grzywką przysłaniającą czoło, a drugi miał czarny kolor wymieszany z blondem i lekkim niebieskim, który przechodził jedynie przez centrum jego głowy. Poza tym, był niższy i czoło było odsłonięte.
- Kto to? - spytałam, wskazując na tę dwójkę. - I czemu znęcają się nad moją siostrą, skoro to moja rola?
Chłopcy zostawili dziewczynkę i pokłonili się w geście przywitania. Weszli wgłąb przedpokoju, uśmiechając się do nas.
- Co wy tu robicie? - spytała Nala, krzyżując ręce na biuście.
- Znasz ich? - zapytałam zszokowana, wskazując tym samym na gości.
- Pracuję z nimi.
- Serio? Więc to styliści?
Gdyby to była bajka, Nala pewnie zaliczyłaby właśnie glebę. Zamiast tego, zrobiła coś w rodzaju znanego wszystkim "face-palm".
- To bliźniacy. - mruknęła, chcąc mnie w ten sposób naprowadzić.
- A co to ma do bycia stylistą? Nie pozwolisz im, bo są identyczni z wyglądu? Ty rasistko. - mruknęłam oburzona.
- TASTY! TO JEST TASTY! ZESPÓŁ WOOLLIM ENTERTAINMENT! - wrzasnęła poirytowana Nala.
Zamrugałam parokrotnie, patrząc na machających do mnie chłopaków.
- A. - wydukałam jedynie i odwróciłam się, by wrócić do salonu.
- Łaaaa, rzeczywiście jest wredna. Hoya Hyung miał rację. - przyznał Daeryong, zacierając dłonie.
- Uspokój się. Przyszliśmy w odwiedziny, zwłaszcza, że Nala nam coś obiecała. - upomniał go Soryong.
Moja przyjaciółka zamrugała zaskoczona, a ja siedząc w salonie, wszystko słyszałam.
- Coś Ty im obiecała? - zawołałam zaciekawiona.
- Miałaś nam ugotować jakąś polską potrawę. Pamiętasz? - zapytał Soryong zmartwiony.
- Tiaaaaa. - mruknęła Nala, robiąc przy tym cierpką minę.
- Serio im to obiecałaś? Od kiedy Ty innym od siebie gotujesz? - spytałam zdziwiona.
- Nie miałam wyjścia. - mruknęła.





- Ale ugotujesz nam?
- Usmażysz?
- Upichcisz?
- Upieczesz?
- Zasmażysz?
- Nasmażysz?
- Nagotujesz?
- Przygotujesz?
- Zaprosisz nas?
- Prosimy, prosimy!
- Ładnie prosimy!




- Wystarczyło to zignorować. - mruknęłam, wzruszając ramionami. - Albo ich zabić. To prostsza i szybsza metoda.
- Łaaa! To naprawdę ostra dziewczyna! - zawołał Daeryong podekscytowany, zupełnie jakby zobaczył rzadko spotykany okaz zwierzęcia w Zoo.
- Wolę być ostra, niż tępa jak niektórzy tutaj. - mruknęłam, patrząc na niego znacząco.
- Angie. - syknęła Nala karcąco.
- No co?
- Zachowuj się. To nasi goście. Poza tym, są starsi.
- Twoi goście. I wiek mnie nie obchodzi.
Po tych słowach, wzięłam się za czytanie gazety, która leżała akurat obok kanapy na stoliku.
- To co z tym obiadem? - dopytywał Daeryong.
- Ja chętnie pomogę. - wtrącił Soryong.
- A ja nie.
- To niemiłe.
- No i co?
Uniosłam wzrok znad gazety.
- Chyba go polubię. - powiedziałam do siebie i kontynuowałam czytanie.
Nala westchnęła cicho i pokręciła głową.
Najpierw na głowie miałyśmy INFINITE, a teraz gdy wyjechali, musimy przetrwać z kolejnym zespołem Woollim - TASTY.





Chciałam podziękować wszystkim czytelnikom, którzy komentują te moje wypociny. XD To naprawdę motywuje do pisania, co więcej, cieszę się, gdy ktoś wyraża swą opinię na temat moich prac. ^^ Mam nadzieję, że i tym razem udało mi się napisać coś w miarę ciekawego. :3

13 komentarzy:

  1. Ja Cię KOOOOCHAAAAM!!!!!!!
    To jest CUUUUUDOOOOWNEEEE!!!
    Nie wiem jak udaje Ci się stworzyć takie cudo <33
    Jak zwykle genialne i zapierające dech w piersi. Prawie codziennie wchodzę na ten blog i patrzę czy dodałaś kolejny rozdiał :p
    Jesteś moim bóstwem, będę Ci oddawała chiłdy :D
    Życzę Ci DUUUUUUŻOOO weny i pomysłu :P
    Nie wiem jak mogłabym żyć bez Twoich opowiadań <33
    Powinnaś zostać pisarką :)
    Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą dłuższe i będą pojawiały się szybciej :D :**

    PS. Możę jakiś wątek miłosny z Tasty aby chłopcy byli zazdrośni :D (taka mała sugesti) :D
    KOCHAM CIĘĘĘĘĘ!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. TASTY!(?) O, nie spodziewałam się ich tutaj osobiście, ale nie abym narzekała, jest wręcz przeciwnie. <3 Po napisaniu z nimi scenariusza, zaczęłam ich bardzo lubić. Btw, też się dołaczam do upichcenia mi czegokolwiek... ;__; Jam wiecznie głodny człek.
    Dobra, ale przechodzę dalej do rozdziału. Naprawdę? Angie taka troskliwa i te jej uczucia. To aż dziwne... Wybacz za to. Ale podobało mi się, jak mówiła(ś) o zatrzymaniu przy sobie bliskich, wzruszyłam się, bo to czysta prawda. *-*
    Akswnmdchauwi... to moja reakcja na sytuację z Hoyą! I chociaż nie jaram się nim, to jak sobie to wyobraziłam to... Ach, to było piękne. *_* Dzięki tobie, moja wyobraźnia naprawdę działa na najwyższych obrotach. xD
    Naaah, trochę mi smutno, że chłopcy wyjechali, ale jak wrócą to na pewno z czymś nowym~ Poznamy drugą stronę MyungSoo oraz SungJonga, no jestem ciekawa. ^^

    Życzę weny, baaaardzo ale baaardzo dużo weny. I jak juz wiesz, wspieram cię w tym mentalnie, więc piszta rozdział jak najszybciej~ <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kilka dni temu natknęłam się na twojego bloga, wczoraj zabrałam się za czytanie, a dzisiaj weszłam przypadkiem i zobaczyłam nowy rozdział.
    Kocham cię ♥ Piszesz cudownie, podoba mi się styl pisania. Uwielbiam Angie i strasznie intryguje mnie jej wątek z Howonem i Chomikiem. Jeeeej... Półnagi Howon mnie rozwalił, to takie piękne ! Biedna Angie, pewnie czułabym to samo co ona.
    Bardzo się cieszę, że Nala pogodziła sie z Myungsoo ♥
    Jestem strasznie ciekawa dalszego rozwoju twojego opowiadania.
    Życzę dużo dużo duuużo weny ! HWAITING !

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest naprawdę straszne bo w niektórych momentach (no dobra nie zaciągam nikogo zwykle na siłe) jestem do Angie strasznie z charakteru podobna. Ajc to przez to pewnie ze na drugie mam Angelika. A tak serio ścierpła mi reka.

    Mam pytanko mogę pożyczyć ten tekst ?
    'Usilne utrzymanie przy sobie bliskich, jest pewnego rodzaju egoizmem i objawem strachu. A to, jest złe." Bardzo mi sie podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pożyczyć w jakim sensie? Użyć u siebie, czy jak? Bo nie bardzo rozumiem, co masz na myśli. ^^

      Jeśli chcesz go użyć gdzieś w swojej twórczości, to proszę jedynie byś pamiętała o prawach autorskich, że tak to ujmę. By było wiadome, że jest to tekst zaczerpnięty z mojej pracy. :)

      Usuń
    2. Dziękuję i będę pamiętać. To zdanie naprawdę bardzo mi sie spobalo

      Usuń
  5. AFHGAGH!! Przez Ciebie coraz bardziej lubię Infinite. Wcześniej byli takim dodatkiem, którego się miło słuchało xD
    Wielbię wszystkie wątki z Hoya i Angie.. Ba nawet czekam na jakiś większy krok ze strony Hoyi (może kiedyś się doczekam).

    Btw. Może jak chłopcy wrócą z USA to niech Angie sprawi aby Hoya był zazdrosny? Tak w odwecie za ten numer na sali treningowej xDD

    OdpowiedzUsuń
  6. Z każdym rozdziałem uwielbiam to opowiadanie coraz bardziej <3
    Z jednej strony nie chce, żeby się kończyło, ale z drugiej max nie mogę się doczekać, jak rozwiąże się trójkąt pomiędzy Hoyą, Angie i liderem ;3
    I jeszcze teraz doszli TASTY? czyżbyś planowała jakąś kłótnie z nimi, gdy zespół wróci z powrotem xD

    Twoje opowiadanie bardzo mi poprawia humor <3
    Max wciąga i cieszy mnie, że tak szybko dodajesz te rozdziały ;P
    Standard... ale weny życzę . ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak właśnie chodziło mi o sierpień.

    Moja interpunkcja wszystkich powala, zwykle takie upomnienia miałam od mojej byłej nauczycielki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wzięłam to jako wyniosłość czy coś w tym stylu bardzo sie czesze że zwróciłaś na to uwagę i że p mi napisałaś

      Usuń
  8. Ja tym razem trochę spóźniona przez wakacyjne wyjazdy,ale jestem ^^

    Rodział genialny,pełen głębokich uczuć i poważnych przemyśleń.Do tego jeszcze to zdanie: 'Usilne utrzymanie przy sobie bliskich, jest pewnego rodzaju egoizmem i objawem strachu'.Opisuje dokładnie to z czym się zmagam i co jest moim problemem,trafiłaś tym w samo sedno.Zawsze zastanawiałam się czy jestem egoistką i tchórzem chcąc na siłę trzymać bliskich przy sobie.Wydawało mi się,że to co robię jest dla nich dobre a jest odwrotnie- ta moja chęć nie wypuszczenia ich od siebie tylko im przeszkadza i ich rani.Ech,ale odeszłam od tematu,tu chodzi o rozdział,a nie moje problemy XD

    A więc,kontynuując:
    Hoya,Hoya,Hoya!Ta scena z Howonem bez koszulki,oblewającym się wodą...Podziwiam Angie,że nie zeszła tam na miejscu :p Zwykle nienawidzę narcyzów,ale Hoya to wyjątek,w jego przypadku ta arogancja jest taka seksowna XDDDD

    No i teraz nadchodzi Tasty~ Czyżby kolejni rywale dla Infinite ;D?

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytam już tak sobie, i z każdym przeczytanym rozdziałem jest coraz ciekawiej i śmieszniej ^^ Bardzo spodobało mi się wprowadzenie TASTY xD I te ich jakże różne charakterki :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale że co że what?! ._.
    Te, INFINITE, co to za nagły wyjazd do USA? ._.
    Hoya, ty tępa divo, jak mogłeś nie powiedzieć Angie, że wyjażdżacie? ._.
    A tak btw, to Angie ma swoją dobrą stronę?! D:
    Ale ta jej rozmowa z Myungsoo naprawde mi się podobała ^^
    Nie znam TASTY, więc mogę powiedzieć tylko: "O. Ktoś nowy. Fajnie" XD
    Ach... Weny życzę~

    (http://my-exo-dream-pl.blogspot.com/)
    (http://k-popowe-opowiadania-scenariusze.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń