Weszłam do sali gimnastycznej, gdzie właśnie odbywało się rozpoczęcie roku szkolnego. Uczniowie kłębili się wokoło i rozmawiali między sobą. Panował hałas i totalny rozgardiasz.
- Nicole, poczekaj... - jęknęła moja przyjaciółka, która dreptała za mną, wręcz skradając się w obawie o przyuważenie.
Zignorowałam jej zawołanie tak jak i przemawiającego dyrektora. Weszłam na podest wystawiony przed uczniami. Zepchnęłam kilkoro nauczycieli, którzy stali obok i włączyłam trzymany w dłoni megafon, przykładając ustnik do swych warg.
- Witaj zacofana szkoło. Nazywam się Nicole i od dziś będę uczęszczać do tej rudery. - powiedziałam, a mój głos rozległ się po całym pomieszczeniu. Powiodłam wzrokiem po zebranych, przyuważywszy każde ich spojrzenie, a także zachowanie. Uśmiechnęłam się nieco kpiąco i kontynuowałam przemowę. - Słyszałam o zasadach panujących w tej budzie. I możecie być pewni, że one się zmienią, bowiem tym razem do władzy dojdę ja. Miejcie się na baczności bando sportowych amatorów. Skończycie jako bezużyteczne śmieci. Mile widziani chętni, którzy wesprą ten projekt.
Po tych słowach wyłączyłam megafon i zeszłam ze sceny, ruszając ku wyjściu. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich, ale nie przejmowałam się tym. Pochwyciłam przyjaciółkę za ramię i wyszłam z sali, kierując się gdzieś wgłąb korytarza.
- STOP! - zawołał donośny głos.
Zatrzymałam się wraz z Nalą i odetchnęłam, przecierając ramieniem czoło.
- Od tego są styliści! - wrzasnął ktoś z ekipy i kilka dziewcząt podbiegło, by chusteczkami otrzeć pot z mej twarzy. Skrzywiłam się czując to i aż musiałam zacisnąć wargi, by powstrzymać się od odepchnięcia ich.
- Doooobra będzie tego! - zawołałam zamachawszy rękoma, dzięki czemu kobiety odsunęły się w mgnieniu oka.
- Angie, uspokój się... - szepnęła Nala, która także po chwili została zaatakowana przez te panienki. Z tym, że ona nie protestowała. Nie zdążyła to raz, a dwa, nie miała w sobie tyle odwagi.
Westchnęłam i spojrzałam w kierunku reżysera, który już do nas podchodził, chcąc wyjaśnić kolejną scenę.
- Teraz będzie inna scena, w której wkroczy nasz Hyun Joong i Hoya. Przejdźmy do następnej sali. - powiedział i już zwoływał ekipę.
- Muuuusi? - jęknęłam krzywiąc się.
- Pytasz czy Hoya musi brać udział w tej dramie? - spytała Nala, która najwyraźniej zdołała się już uwolnić od pomocnic.
- Jasne, że nie. Pytam czy musi mnie wkurzać za każdym razem, gdy przejdzie obok. - burknęłam niezadowolona, po czym aż podskoczyłam, czując dźgnięcie w żebro.
- To moje przeznaczenie. - powiedział Hoya, który właśnie mnie minął. Przy okazji zanucił jakąś dziwną melodyjkę.
Uniosłam brew zdziwiona, bo nie słyszałam jej wcześniej.
- EJ! Co to kurna miało znaczyć?! - zawołałam za nim i już zrobiłam krok w jego stronę, gdy poczułam szarpnięcie za nadgarstek. Obejrzałam się i zmierzyłam spojrzeniem przyjaciółkę. - Lepiej żebyś miała dobry powód, by mnie powstrzymywać przed spełnieniem obowiązków Mrocznego Żniwiarza.
- Jak go zabijesz, stracimy pracę i wrócimy do Polski.
Zastanowiłam się chwilę.
- Jak go zabiję, to Ty pójdziesz za mnie siedzieć, a ja będę sobie dalej pracować w wytwórni. Vicky wróci do Polski.
- Dlaczego niby mam pójść siedzieć za Twoją zbrodnię?
- Bo taki jest mój plan awaryjny. Od samego początku.
Nala westchnęła patrząc na mnie z politowaniem.
- Dzięki. - mruknęła, na co odpowiedziałam cynicznym uśmiechem.
- DO ROBOTY LENIWE PARTACTWO! - wrzasnął ktoś.
- To moja kwestia, by wyzywać po ludziach. No dobra już idę no! - zawołałam, gdy Nala popchnęła mnie w kierunku sali.
- Nicole... - szepnęła moja przyjaciółka, siedząca na przeciwko mnie. Znajdowałyśmy się na szkolnej stołówce, gdzie wszyscy jedli swój lunch.
- Nicole... - znów zaczęła cicho i niepewnie.
Westchnęłam i spojrzałam na nią z ukosa.
- Co? Co jest tak ważne, że przerywasz mój posiłek? - spytałam obruszona i nachyliłam się nieco, dając jej do zrozumienia, że ma się streszczać.
- Ten chłopak... - wyjąkała, wskazując niepewnie pałeczką gdzieś w kąt pomieszczenia.
Obróciłam się i zauważyłam wspomnianą osobę. Ubrany w szkolny mundurek, bez krawata, z rozpiętymi dwoma guzikami w górnej części koszuli. Grzywkę miał postawioną do góry, a sam kolor włosów mieszał się między ciemnym brązem, a bordowym. Nasze spojrzenia spotkały się, tak jak i arogancki wyraz twarzy. Nieznajomy obdarzył mnie zadziornym uśmieszkiem i przechylił głowę, dalej mi się przyglądając.
- Mogłabyś być czasem bardziej dyskretna? - szepnęła spanikowana przyjaciółka i szturchnęła mnie w ramię. Obróciłam się ku niej i spojrzałam pytająco.
- Podoba Ci się? Mam zagadać?
- Z-zwariowałaś?! - zawołała zarumieniona i zaraz spuściła głowę speszona.
- O rany, znowu wszystko na mojej głowie. - mruknęłam i z cichym westchnieniem, wstałam od stołu.
- Nicole, dokąd Ty... poczekaj! - pisnęła za mną, ale już jej nie słuchałam. Po prostu skierowałam się do stolika, przy którym siedział ów chłopak.
- Słuchaj, wygląda na to, że podobasz się mojej koleżance, więc... może się z nią umówisz? - mruknęłam ze znudzeniem w głosie. Dawałam znaki, że nie mam ochoty na rozmowę z kimś takim, jak on.
Uczeń rozsiadł się wygodnie na krześle i zmierzył mnie spojrzeniem, z góry na dół, aż wrócił do twarzy.
- Obawiam się, że mam kogoś innego na oku. - odpowiedział zadziornie, na co zawtórowało mu kilku siedzących obok kolegów.
- Obawiam się, że mnie to nie obchodzi. - skwitowałam ze sztucznym uśmiechem i obróciłam się na pięcie, by odejść, jednak zatrzymał mnie jego głos.
- Nawet jeśli mówiłem o Tobie?
Przymknęłam powieki, po czym popatrzyłam na niego.
- Teraz dałeś mi powód, by zwrócić lunch. - skwitowałam z cierpkim uśmiechem.
Koledzy chłopaka aż zamarli w bezruchu, zwłaszcza, gdy ich "lider" wstał z krzesła, obserwując mnie uważnie.
- Uważaj. Nie każda panna ma takie szczęście, by trafić na moją listę zainteresowań. - szepnął, unosząc głowę, chcąc dać mi do zrozumienia, że jest lepszy.
- Akurat w Twoim przypadku jest trochę na odwrót. Jak każdy, trafiłeś na moją listę proskrypcyjną. - skwitowałam i bez zbędnych ceregieli, wróciłam do swojego stolika, zostawiając go zaskoczonego razem z kumplami.
- Chodźmy. - powiedziałam do towarzyszki, która szybko pozbierała swoje rzeczy i podążyła za mną w stronę wyjścia z sali.
- Nicole... Oni też wychodzą... Coś Ty im nagadała? - wyszeptała przyjaciółka, która zdążyła już ukradkiem spojrzeć za siebie.
Nie przejęłam się jej słowami. Jedynie przewróciłam oczami i wzruszyłam ramionami.
Niewiele zdołałyśmy przejść, bo już w połowie korytarza zawołał za nami znajomy mi głos. Skrzywiłam się niezbyt zadowolona i zatrzymałam, powoli obracając się ku chłopakowi, który przystanął przede mną. Koleżanka stanęła gdzieś dalej, nie chcąc przypadkiem wejść między nas dwoje. Zmierzyliśmy się wzrokiem, milcząc przez dłuższy moment.
- Mnie się tak nie traktuje. - powiedział i nachylił się nade mną, uśmiechając się przebiegle. Słysząc to, od razu spojrzałam gdzieś w bok. - Radzę Ci uważać, bo przy mnie możesz wiele zyskać. Ja też pełnię tu pewnego rodzaju władzę... - to mówiąc, dotknął palcem mego podbródka i uniósł go, tym samym zmuszając mnie do nawiązania kontaktu wzrokowego.
- Lepiej korzystaj z tego, póki możesz. - odparłam uśmiechając się chytrze. - Twoje panowanie zniknie w mgnieniu oka.
Wyraz jego twarzy zmienił się. Zaśmiał się cicho, przymykając powieki i pokręcił głową w oznace rozbawienia. Nagle jednak spoważniał i z gniewem w oczach, pochwycił me ramiona i przygniótł do ściany.
Nala aż pisnęła zaskoczona, zasłaniając sobie usta. Na korytarzu nastała cisza, a wszyscy obecni tam uczniowie, przyglądali się tej scenie.
Zamrugałam zdziwiona i patrzyłam niepewnie na Howona.
"C-co jest? T-tego nie było w scenariuszu." pomyślałam zdezorientowana.
- Myślisz, że ot tak możesz sobie ze mnie zadrwić przy kolegach? - spytał zadziornie i zbliżył swą twarz do mojej. Zarumieniłam się, wpatrując w niego z nieukrywanym zdumieniem. Był zdecydowanie za blisko.
- Skoro Ty mnie ośmieszyłaś... Ja powinienem się jakoś zemścić... - szepnął przyglądając mi się z uważnym zamysłem. Błysk w jego oku nie wróżył nic dobrego. - Już wiem. Skradnę Ci pocałunek.
- E? - wydukałam i aż przylgnęłam plecami do ściany. Zrobiło mi się dziwnie gorąco. Powoli pokręciłam głową, nie chcąc się na to zgodzić. A jego twarz była coraz bliżej, nos praktycznie dotykał już mojego. To było za bliskie! Zacisnęłam powieki bojąc się tego, co nastąpi.
- Nie robiłbym tego na Twoim miejscu. - usłyszałam czyjś głos. Powoli uchyliłam powieki i zauważyłam czyjąś dłoń, zaciśniętą na ramieniu chłopaka.
Nie wiedziałam kim był mój wybawca, ale przynajmniej uczeń odsunął się, odpychając rękę przybyłego. Przyjrzałam mu się. Wysoki, przystojny Kim Hyun Joong. Nareszcie wkroczyła jego postać.
Chłopak prychnął i skinął kolegom głową na znak, że na nich czas. Poprawił marynarkę i minął starszego, niby przypadkiem szturchając go w ramię.
- Nic Ci nie jest? - zapytał Hyun Joong, kładąc dłoń na mym ramieniu i przyglądając mi się z troską.
A ja? Stałam nieruchomo z nieobecnym wzrokiem wbitym w przestrzeń.
- CIĘCIE! - zawołał reżyser, który od razu rozładował całą napiętą dla mnie atmosferę.
Zamrugałam parokrotnie i rozejrzałam się wokoło, zauważając jak cała ekipa wkracza na plan i dokonuje jakichś zmian, konsultuje coś z aktorami, czy też poprawia im stroje.
- Zmieniamy miejsce! - krzyknął reżyser, wskazując gestem dłoni, gdzie mamy się udać.
- Chwileczkę! - zawołałam za nim, dzięki czemu zatrzymał się i popatrzył na mnie pytająco. Cóż, nie było to zbyt grzeczne z mojej strony, ale w tej chwili nie bardzo mnie to obchodziło.
- Co to miało być?! Tego nie było w moim scenariuszu! - zawołałam oburzona, a zarazem zakłopotana. Z gniewem w oczach, obserwowałam szefa całego tego przedsięwzięcia.
- No ja sobie tego nie wymyśliłem. - powiedział Hoya, który podszedł do nas, by wziąć udział w "rozmowie".
- W moim scenariuszu też to jest. - wtrącił Hyun Joong.
- Am... Ale w moim tego nie ma. - szepnęła niepewnie Nala, unosząc dłoń tak, by inni zwrócili na nią uwagę. Zaraz ją jednak opuściła, bowiem uchwyciła kontakt wzrokowy z Hyun Joong'iem.
- Wszyscy macie rację. - powiedział reżyser ze spokojem.
- Że co? - wydukałam mrugając parokrotnie. Patrzyłam na niego, jak na ostatniego idiotę.
- Niektóre fragmenty zostały specjalnie usunięte z waszych skryptów. - wyjaśnił krótko.
- Ale... Po co to? - wyszeptała zdziwiona Nala.
- Dzięki temu wasze reakcje na dane sytuacje są bardziej realistyczne. Prawdziwe zaskoczenie, czy strach, jest więcej warte niż to, co może nam dać aktor przy znajomości całego scenariusza. Uwiarygadnia to odgrywaną rolę, oraz emocje bohatera.
- Czyli... Są sceny, o których nie mamy zielonego pojęcia?
- Zgadza się.
Nala złapała się za policzki zaniepokojona.
- Więc... Ty naprawdę nie wiedziałaś o tym, że ja...
Hoya zawiesił głos i potarł kark zakłopotany. Przyglądał mi się z dość niepewnym wyrazem twarzy.
- Jaką Ty masz w końcu rolę? - spytałam, spoglądając na niego.
- Jakby to powiedzieć... Nasza relacja będzie na zasadzie... nienawiści-miłości. Krótko mówiąc...
- W tej dramie jest trójkąt miłosny. - dokończył za niego Hyun Joong.
- Ups... - wyszeptała Nala i skrzywiła się nieco.
Mnie aż brew drgnęła, bo o ile pamiętam, to właśnie z tego kazała mi się cieszyć, że nie ma w tej dramie trójkąta miłosnego. Wygląda na to, że tym razem to ona wykrakała. Spuściłam wzrok zmieszana, bo teraz wszystkim było wiadome, że moja reakcja na zachowanie chłopaka była autentyczna.
- Nie odepchnęłaś mnie...
Usłyszałam jego szept. Zamrugałam zaskoczona i podniosłam wzrok, przyglądając mu się uważnie. Nasze spojrzenia się spotkały i wprawiło mnie to w nie lada zakłopotanie, choć nie do końca byłam pewna czemu.
- Zepsułabym przecież całe nagranie i musielibyśmy wszystko powtarzać. - odparłam, a w mym głosie nie było słychać zbyt wielkiego przekonania, co do tych słów.
- Nie wiedziałaś o tym, jak wygląda ta scena. Więc chyba w normalnych okolicznościach, odepchnęłabyś mnie. A Ty tego nie zrobiłaś. Nie chciałaś bym się odsunął, prawda?
Zaczerwieniłam się delikatnie i odwróciłam głowę, chcąc ukryć swe zakłopotanie.
- Tak. Ta reakcja mnie satysfakcjonuje. - skwitował na koniec i odszedł, znikając gdzieś wśród tłumu stażystów.
- Wiesz... - zaczęła Nala niepewnie.
- Tak, miał rację. - odparłam, przerywając jej tym samym. Domyślałam się, o czym chciała wspomnieć. Wyręczyłam ją.
Teraz w milczeniu jadłyśmy jakieś kanapki, które przyszykowała nam Vicky.
- Więc dobrze myślałam, że nie chciałaś go odepchnąć?
Westchnęłam cicho.
- Nie do końca.
Przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco.
- Ja nie potrafiłam go od siebie odepchnąć. Sparaliżowało mnie. I nie jestem pewna czy to strach, czy szok, czy też może coś innego. Nie wiem.
Koleżanka nie skomentowała tego. Uznała, że nie będzie kontynuować tej rozmowy.
- Panienko Nalo! Teraz pani kolej! - zawołał ktoś z ekipy.
- J-już idę! - wydukała i wstała od stolika, zostawiając mnie samą.
Odłożyłam niedojedzoną kanapkę i upiłam kilka łyków herbaty, którą miałam w termosie. Mimo, że zmieniło się miejsce w jakim przebywałam, to nawyki pozostały te same. Przyciągało to uwagę tutejszych ludzi, ale to też dla mnie żadna nowość.
Sytuacja związana z dramą wydała mi się niepokojąca. Nie mogłam się odpędzić od tych wszystkich myśli. To była moja pierwsza rola, w której musiałam grać tego typu uczucia. I pewnie nie byłoby to aż tak problematyczne, gdyby nie fakt, że jedną z osób biorących udział w miłosnym wątku, jest sam Hoya. Mój ultimate bias. Chociaż Sunggyu...
- Ajć. - jęknęłam i potrząsnęłam głową.
Obaj siedzieli mi w głowie i za każdym razem, gdy próbowałam dokonać wyboru, nie potrafiłam. Zwlekałam z tym i nadal odkładam to na później.
"Właściwie nad czym tu się zastanawiać? Oni nic do mnie nie czują, ja do nich też. Jesteśmy znajomymi, którzy miło spędzają czas. Albo mają ochotę się rozszarpać, zależy od humoru." pomyślałam robiąc dość obojętną minę.
Mimo wszystko, nadal czułam lęk. I nie chodziło tu o jakieś miłosne sceny. Dobra, to też, ale w dużej mierze... miałam większe zmartwienie - mianowicie, że przestanę odróżniać fikcję od rzeczywistości i relacja między mną a Hoyą, zmieni się także poza dramą.
Nala przemierzała szkolne podwórko, rozglądając się wokoło. Zauważywszy idące ku niej uczennice, postanowiła podejść i poprosić o pomoc.
- Przepraszam, widziałyście może Pana Kwon?
Dziewczyny popatrzyły po sobie, zachichotały cicho i wskazały na dojo, które znajdowało się niedaleko boiska szkolnego. Nala podziękowała grzecznie, kłaniając się przy tym i podążyła w podanym kierunku. Tradycyjnym dojo nie można tego było nazwać, bowiem z wyglądu zewnętrznego przypominało nieco większy składzik na sprzęt sportowy. Drzwi były rozsuwane, więc Nala musiała użyć więcej siły, by je otworzyć. Gdy je rozsunęła, zastygła w bezruchu. Sala wydawała się dobrze przygotowana do treningów. Duża przestrzeń, kilka mat rozstawionych w kącie sali, do tego dwa wiszące worki treningowe, a w jeden z nich aktualnie uderzał mężczyzna.
Świetnie wyważone ciosy, perfekcyjna praca nóg i pot spływający po nagim torsie. Chłopak odetchnął zaprzestając trening i odwrócił się przodem do wejścia. Zamrugał zaskoczony, gdy zauważył stojącą w drzwiach dziewczynę.
- O, witam. - powiedział, uśmiechając się delikatnie. Podszedł do jednej z mat, na której leżał jego ręcznik. Podniósł go i zaczął przecierać twarz.
- Jesteś nową uczennicą prawda? Przyjaźnisz się z Nicole? - dopytywał beztrosko. Przewiesił biały ręcznik przez szyję i sięgnął po butelkę z wodą.
- A... J-ja j-ja... - wydukała nieśmiało Nala.
"Dobra. Trójkąt miłosny Angie był śmieszny. Zwłaszcza dla mnie. Ale kurde PÓŁNAGI Kim Hyun Joong to przesada!" pomyślała spanikowana.
Tak, tego też nie było w jej skrypcie.
Zaczerwieniona zamachała rękoma, chcąc powstrzymać się od omdlenia. Odetchnęła i rozchyliła usta, by kontynuować grę aktorską, jednak jedyne co zdołała zrobić, to nieme poruszenie warg. Kim Hyun Joong właśnie pił wodę z butelki. I pewnie nie robiłoby to na niej wrażenia, gdyby nie fakt, że jedyne co na sobie miał, to spodnie.
Nala przełknęła ślinę i potrząsnęła głową. Musiała wziąć się w garść.
- Skąd pan wie o mnie i o Nicole? - dopytała nieśmiało.
Mężczyzna odłożył napój i westchnął cicho.
- Znałem jej brata. Byliśmy przyjaciółmi. - odrzekł i spojrzał na nią z uśmiechem. - Ty jesteś Cassidy, prawda?
Skinęła głową. Obawiała się, że na twarzy miała widoczne rumieńce. Chociaż pewnie reżyser cieszył się z tej chwili, a Angie po prostu ryknie śmiechem, gdy ujrzy tę część odcinka.
- Chwila, znałeś jej brata?
Mężczyzna pokiwał głową.
- Więc... Jesteś w stanie jej pomóc? Ona... Raczej nie wycofa się z tej całej gry, a boję się, że może jej się stać krzywda. - szepnęła zatroskana Nala.
Nastała chwila ciszy, którą w końcu przerwał chłopak.
- Pomogę jej. - odrzekł i znów obdarzył ją swym uśmiechem. - Jeśli da mi szansę.
- CIĘCIE!
Nala od razu wydała z siebie ciche westchnienie i pełna ulgi, oparła się o framugę drzwi.
- I co? Jak się czujesz, będąc aktorką? - dopytał Hyun Joong, który przystanął przy niej, pochylając się nieznacznie. Dzięki temu, jego ciepłe spojrzenie spotkało się z jej zmieszaniem.
- D-dobrze. N-nie jest t-tak źle. - wydukała spanikowana i zrobiła krok w tył, chcąc stworzyć między nimi jakiś dystans.
" Byłoby jednak lepiej, gdybyś się kurde ubrał." pomyślała poirytowana.
- Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracować przez całą dramę. - dopowiedział i mrugnął, odchodząc w kierunku swojej garderoby.
- Świetnie. - mruknęła Nala i dotknęła policzków. Aż jęknęła, czując jakie biło od nich ciepło.
I tak nam mijał czas - na zaskakujących zwrotach akcji w dramie. Dzień za dniem, musiałyśmy przychodzić na plan filmowy. Hoya nie pojawiał się tak często, ze względu na treningi, które miał z zespołem. Przygotowywali się do comebacku, więc rzadziej widywaliśmy się ze wszystkimi .
Byliśmy już w czasie nagrań do czwartego odcinka, a w dramie działo się coraz więcej. Kolejne sytuacje, w których czułam się osaczona, zarówno przez jednego chłopaka, jak i drugiego. Coraz trudniej było mi odróżniać, czy to sen, czy jawa, aktorstwo czy prawda. Sytuacja była wymyślona, zagrana przez Hoyę, a reakcja z mojej strony jak najbardziej prawdziwa. I skąd ja miałam wiedzieć, jak on to traktuje? Najgorsze było to, że przez to wszystko zatracił się mój kontakt z liderem. Praktycznie go nie widywałam, za to Hoyę aż za często i to w dość krępujących sytuacjach. Dzień z dniem zastanawiałam się, jak to przetrwać i oddzielić od codzienności. Aż w końcu, po jakimś czasie pojawiła się pewnego rodzaju rozrywka.
- Nhahaahahahahhahahah!
- Angie, to nie jest śmieszne!
Zamilkłam na moment, próbując przyjąć poważny wyraz twarzy, ale znowu parsknęłam śmiechem i nie mogąc się powstrzymać, aż zaczęłam płakać.
- Aleś się wygłupiła! Buhahahah! Genialne! Musiałaś mieć świetną minę!
- Jasne kurde. Śmiej się. - mruknęła niezadowolona Nala i zawstydzona usiadła na fotelu, krzyżując ręce na biuście.
- Ale o co chodzi? - dopytywała po raz kolejny Vicky. Przyszła do domu w momencie, gdy ja rozpoczęłam tę salwę śmiechu i koniecznie chciała wiedzieć, w czym tkwił problem.
- A tam, nic ciekawego. - burknęła Nala i odwróciła wzrok, czerwieniąc się.
- Siadaj siostra. Opowiem Ci wszystko. - powiedziałam klepiąc miejsce obok siebie. Vicky zasiadła na kanapie, a ja jak powiedziałam, tak też zrobiłam.
Nala wracała właśnie do apartamentu. To był jej pechowy dzień. Najpierw, zapomniała portfela, co okazało się dopiero przy kasowaniu zakupów. Potem, po drodze złapał ją deszcz.
"A Myungsoo z parasolem nie ma!" mruknęła w myślach, próbując tym samym jakoś dobiec do hotelu. Niestety, gdy przebiegła przez ulice i stała praktycznie przed budynkiem, została ochlapana wodą z kałuży.
Stała teraz z lekko rozchylonymi ustami, mokrymi włosami, a także przyklejonym do ciała zimnym ubraniem i uniesionymi ku górze dłońmi.
- Świetnie. - mruknęła z cierpkim uśmiechem i powoli weszła do hotelu. Drzwi obrotowe nie chciały jednak współpracować i w pewnym momencie zacięły się, więżąc ją w środku. Przy okazji uderzyła czołem o szklaną szybę, co jeszcze bardziej ją rozzłościło. Musiała mocno szarpnąć za uchwyt i popchnąć, by w końcu znaleźć się w holu. Ku jej nieszczęściu, potknęła się o wystający fragment dywanu i wylądowała płasko na podłodze. Poirytowana pozbierała się i bucząc coś pod nosem, ruszyła w kierunku windy. Była przemoczona, poczochrana, z kompletnie rozmazanym makijażem i do tego poobijana. Będąc w takim stanie, weszła do windy, gdzie jak na złość, kłębiło się mnóstwo ludzi. Ścisk okropny.
Gdy znalazła się na odpowiednim piętrze, życzliwi ludzie pomogli jej wysiąść, wypychając poza windę. W efekcie, wylądowała znów na podłodze.
- Nic Ci nie jest? - spytał ciepły głos, przez który aż ją ciarki przeszły po plecach.
Powoli uniosła głowę i zamrugała, zauważając pochylającego się nad nią Myungsoo.
Potrząsnęła głową i spuściła ją, nie chcąc ukazać swego wyrazu twarzy. Przecież była w tragicznym stanie! Co za wstyd!
- Pomogę Ci. - stwierdził i jedną ręką złapał jej dłoń, a drugą objął ją w talii, tym samym podnosząc do pionu. Speszona nadal jednak unikała kontaktu wzrokowego.
Chłopak westchnął i poczochrał się po głowie, nie wiedząc jak się zachować. W końcu jednak uśmiechnął się i nachylił nieco, by spróbować jakoś uchwycić jej spojrzenie.
- Chodź, musimy Cię jakoś doprowadzić do porządku... - powiedział i wciąż ją obejmując, poprowadził w kierunku apartamentu, w którym mieszkał.
- Nie martw się, nie ma chłopaków. Nikt Cię nie zobaczy. - dodał, gdy niechętnie weszła do środka.
"Ty mnie widzisz, to największe poniżenie." jęknęła w myślach i zdjęła buty.
- Idź do salonu. - powiedział Myungsoo.
Dziewczyna wykonała jego polecenie, a chłopak w międzyczasie zdążył odwiedzić łazienkę i wrócić do Nali z ręcznikiem.
- Dziękuję... - szepnęła zmieszana i wyciągnęła ku niemu ręce, jednak L cofnął swoje dłonie.
- Ja to zrobię. - powiedział i nie czekając na reakcję, zaczął wycierać jej włosy.
Dziewczyna stała w milczeniu i nieruchomo, nie wierząc w to, co właśnie się działo. Nie była pewna czy zemdleć, zapaść się pod ziemię pod wpływem wstydu, rozpłakać, piszczeć czy może skakać z radości.
W końcu gdy wytarł jej włosy, ostrożnie opatulił ją tym ręcznikiem, pozwalając sobie na delikatny uśmiech.
- Zabawnie wyglądasz z tym rozmazanym makijażem. - przyznał, dotykając własnych kości policzkowych, by zademonstrować miejsce o, o którym mówił. - Ale to całkiem urocze.
Nala zaczerwieniła się mocniej, słysząc to.
- Może chcesz jakieś suche ubranie? - zagadnął i podrapał się po czubku głowy. - Hmmm. Chyba miałbym coś w sam raz na Ciebie. - dodał i wyszedł z salonu, znikając gdzieś w korytarzu.
Wrócił po kilku minutach z czarną koszulą w ręce, oraz ze spodniami dresowymi, w tym samym kolorze.
- Może być trochę przyduże, ale... wciąż suche. - powiedział z uśmiechem i wręczył Nali ów rzeczy.
- Na pewno... Mogę? - wydukała nieśmiało, obawiając się, że jej głos to po prostu piskliwy skowyt.
Myungsoo zaśmiał się, przymykając powieki i skinął głową.
- Łazienka stoi dla Ciebie otworem. - skwitował.
Dziewczyna pokiwała głową na znak podziękowań i poszła szybko w kierunku łazienki. Tam, zdjęła przemoczone ubrania, przecierając jeszcze ciało podarowanym ręcznikiem. Potem założyła na siebie koszulkę i dresowe spodnie. Faktycznie było to przyduże, ale zdecydowanie lepsze, niż klejące się ciuchy. Poskładała jakoś swe ubrania i wrzuciła do torby, która wcale nie była w lepszym stanie. Spojrzała w lustro i aż przysłoniła usta, widząc jak tragicznie wygląda.
Czarne kreski pod oczami, które przypominały smoliste łzy. Do tego podkrążone oczy, zupełnie jakby ktoś ją pobił i czerwone policzki. Spróbowała przemyć twarz wodą, ale niewiele jej to pomogło. Wory pod oczami wciąż były widoczne, tak jak i rumieńce. Westchnęła niezadowolona i wyszła z łazienki, ponownie pojawiając się w salonie.
- O, fajnie się prezentujesz w moich rzeczach. - stwierdził Myungsoo, gdy tylko zmierzył ją swym uważnym spojrzeniem.
Nala zaczerwieniła się i odwróciła wzrok zakłopotana.
"Nie zemdlej, nie zemdlej. Nie zemdlej." powtarzała sobie w myślach.
- To może... chcesz coś ciepłego do picia? - szepnął, stojąc tuż przed nią. Wpatrywał się teraz w jej jasne tęczówki, z delikatnym acz kocim uśmiechem na twarzy.
Dziewczyna nie wytrzymała tej presji i po prostu opadła na podłogę, tracąc przytomność.
- Och. - wydusił z siebie chłopak i nachylił się nieco, by móc spojrzeć na dziewczynę. - Złapać. Miałem ją złapać. Zapomniałem. - jęknął czochrając się po głowie. Postanowił naprawić swój błąd i ją chociaż przenieść na kanapę.
- WAHAHAAHAHAHAHH!
Moja siostra śmiała się, turlając jednocześnie po podłodze.
- Świetnie. Cudownie. - burknęła Nala.
- No nie narzekaj. Było całkiem romantycznie. - skwitowałam i parsknęłam znów śmiechem.
- To skoro nam tak do śmiechu, to może wspomnijmy o Twoim jakże intrygującym wydarzeniu. - odparła Nala z chytrym uśmieszkiem.
Spojrzałam na nią spode łba, nie śmiejąc się już wcale. Zaintrygowana Vicky, aż podniosła się z podłogi i popatrzyła na nas błagalnie.
- Mówcie, mówcie!
Siedziałam w salonie, czytając scenariusz. Nie byłam osobą głupią, którą łatwo zwieść. Jeśli wczytam się dokładnie w treść skryptu, to może wyczaję fragmenty, których brakuje, albo chociaż zaznaczę sobie sytuacje, gdzie może się coś wydarzyć.
DING DONG
Westchnęłam niezadowolona i podążyłam w kierunku drzwi, chwytając od razu za klamkę.
- Przysięgam, że jeśli to znowu bliźniacy, to tak im te buźki opierdole, że jeden drugiego nie pozna. - warknęłam i szarpnęłam za drzwi, otwierając je szeroko. - Cze...e...go?
Zamrugałam zdumiona, bo przede mną nie było TASTY.
Nie, gorzej.
Tam był Sunggyu.
Uśmiechał się delikatnie, patrząc mi w oczy.
- Cześć. - przywitał się, a mnie aż dreszcze przeszły, gdy usłyszałam ten jego ciepły i melodyjny głos.
- D-dobry... - wydukałam, po czym otrząsnęłam się i chrząknęłam, chcąc powrócić do swego typowego zachowania. - Nie, niedobry, bo przerwałeś mi lekturę.
- Ach, to przepraszam. - przyznał skruszony i zakłopotany potarł swój kark.
"Haaaa? On... On mnie przeprosił?" pomyślałam zdumiona, unosząc przy tym brew.
- W takim razie... Może wpadnę później... - dodał i skłonił się, wycofując od razu.
- E? - wydukałam zdumiona i zamrugałam parokrotnie. - N-Nie! - zawołałam zaraz i przygryzłam dolną wargę, zrozumiawszy, że powiedziałam to na głos.
Chłopak przyjrzał mi się uważnie, ze swym charakterystycznym chomiczym zdziwieniem.
- Znaczy... Możesz wejść, jeśli chcesz. - mruknęłam niby od niechcenia.
- Dzięki. - usłyszałam w odpowiedzi i znów zostałam obdarzona uroczym uśmiechem.
- Po prostu właź już Ty Czarujący Książę. - burknęłam i wskazałam za siebie, mając przy tym zmrużone powieki.
- Tak, tak. - odparł i zrobił wedle mych słów.
Zamknęłam za nim i przeszłam do salonu, siadając na kanapie.
- Co Cię do mnie sprowadza? - spytałam, odkładając na bok scenariusz.
- Cóż... Dawno się nie widzieliśmy... - zaczął niepewnie. Przystanął przy kanapie, przez co musiałam patrzeć w górę.
- Taaaaak. - przyznałam, po czym wskazałam na miejsce obok. - A może usiądziesz? W tym tempie, to ja skurczu karku dostanę. - to mówiąc, pomasowałam wspomnianą część ciała.
- A tak, jasne.
Lider zasiadł przy mnie i odetchnął cicho.
- Okej, wystarczy. - mruknęłam, a on spojrzał na mnie pytająco.
- Nie rozumiem?
- Zachowujesz się dziwnie. Chciałeś mnie w coś wkręcić? Nie wiem, sprawdzić czy potrafię być miła?
- Słucham?
- Od długiego czasu jesteś uprzejmy, sympatyczny, miły. Nie krzyczysz na mnie, choć wiem, że masz na to ochotę. Nie kłócisz się, tylko milkniesz, jesteś spokojny, nie obrażasz mnie, nie porażasz swym chłodnym spojrzeniem.
Sunggyu pokiwał głową, słuchając mnie uważnie, a gdy zamilkłam, uniósł brwi w pytającym geście.
- To źle?
- To podejrzane. Zachowujesz się inaczej, niż... inaczej niż...
- Na scenie?
- Uhm...
Zamilkłam zmieszana, bo właśnie zrozumiałam, jak to musiało zabrzmieć. Ta chwila ciszy upewniła mnie, że powiedziałam chyba zbyt wiele.
- Więc jak powinienem się zachowywać?
- Huh?
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Tego się nie spodziewałam.
- Jak mam się zachowywać, by Tobie to w końcu zaczęło pasować?
Lider spoglądał na mnie z powagą. Oczekiwał szczerej i poważnej odpowiedzi.
- Ale, że co?
- Gdy byłem aroganckim egoistą, to ciągle się kłóciliśmy i nie wychodziła z tego żadna pozytywna relacja. Dlatego postanowiłem pokazać nieco inne oblicze. Ba, spróbowałam nawet coś takiego jak romantyzm, czego w rzeczywistości pewnie bym nie zrobił, gdyby... - tu zawiesił głos i pokręcił głową, jednak po chwili już kontynuował. - Nasza relacja jest nieco lepsza. Już normalnie rozmawiamy, uśmiechasz się do mnie, ale... ale wciąż mam wrażenie, że coś Ci nie pasuje. Jesteś urocza, gdy się zawstydzasz, gdy panikujesz, gdy się tak irytujesz, ale... ale to pokazujesz Howonowi, nie mnie.
- A...
Zamilkłam nie wiedząc właściwie, co powiedzieć. Dlaczego ta rozmowa brzmiała znajomo?
- Więc powiedz mi... co mam zrobić, byś przy mnie też okazywała taką sympatię, jaką okazujesz przy nim? Co mam zrobić, byś mnie polubiła?
- Ale ja przecież...
- Nie, Ty wiesz co mam na myśli.
- Przestań. - jęknęłam i odwróciłam głowę zawstydzona
- Wy tu w Korei wszystko na szybko chcecie. Wystarczy wam godzina, jedna kolacja i już wszystko wiecie, a przecież tak naprawdę, relacje międzyludzkie buduje się dłużej, godzinami, dniami, nawet miesiącami czy latami. I to się tyczy zarówno przyjaźni, jak i miłości.
- A o czym mówimy teraz?
- Am... No... - zawiesiłam głos i spuściłam wzrok. Zestresowana zaczęłam aż stukać palcami o swe uda.
- Angie...? Wszystko w porządku? - szepnął zaniepokojony Sunggyu i ostrożnie ujął mą dłoń, widząc, co wyprawiam.
Zarumieniłam się czując jego dotyk. Drgnęłam mimowolnie, słysząc dźwięk otwieranych drzwi.
"Przecież Nala jest dziś z TASTY na jakimś występie, a Vicky ma zajęcia... więc..." zawiesiłam swą myśl i zamarłam widząc, kto wchodzi do pomieszczenia.
- Hej Angie, pomyślałem, że może chcesz coś przećwiczyć do dra-ou.
Hoya urwał swą wypowiedź, gdy tylko zauważył sytuację, jaka miała miejsce w salonie. Speszona zaraz zabrałam dłoń, tym samym przerywając ten dziwny dla mnie uścisk.
Sunggyu podniósł się z kanapy i zmierzył swym spojrzeniem kolegę.
- Cześć Hyung. - powiedział Howon, patrząc na niego ponuro.
- Cześć. - odparł lider, bez żadnych emocji.
Patrzyłam to na jednego, to na drugiego.
I znowu to dziwne uczucie! Ten chłód i dziwna aura wokoło.
- Widzę, że wam w czymś przeszkodziłem. - mruknął tancerz.
- C-co? N-nie, to nie tak. - wyjąkałam wstając z kanapy.
Chyba po raz pierwszy czułam się tak zakłopotana, a zarazem spanikowana. Nie wiedziałam co zrobić.
- Tak, przeszkodziłeś. - odrzekł Hamster, nie zwracając uwagi na moje słowa.
Spojrzałam na niego ze zdumieniem. Nagle cała jego ciepła natura zniknęła. Obok mnie stał charyzmatyczny lider.
- To może mam wyjść?
- Możesz.
- Tylko jeśli Angie będzie chciała.
Obaj spojrzeli na mnie pytająco, z tą samą determinacją w oczach.
- A? - wydukałam zaskoczona.
"To mnie teraz wrobili..." pomyślałam, przymykając powieki w niewinnym uśmiechu.
- Moment! Czego wy teraz oczekujecie? Że wybiorę, które z was ma zostać, a które wyjść?! - zawołałam oburzona. Obaj skinęli głowami potakująco. - To nie możecie przebywać tu ze mną jednocześnie?
- Nie. - odrzekli stanowczo i jednocześnie.
"Cóż za zgodność. Nawet w takiej sytuacji są w pełni zsynchronizowani." mruknęłam w myślach.
- Więc dobrze. - skwitowałam wzdychając cicho. - Obaj wyjdźcie.
Jeden i drugi zamrugał zaskoczony.
- Jeszcze się dziwicie? Obaj macie wyjść. Skoro nie możecie tu zostać jednocześnie, to żaden nie będzie ze mną przebywał w tym pomieszczeniu. Opanujcie dupy, bo jak wam do nich nakopię, to nie będzie co z was zbierać. Wielce skłócone panienki się znalazły, a ja mam tu robić za faceta z jajami. Tego mi jeszcze brakowało. Ja mogę wiele różnych ról przyjąć jako aktorka, ale kurde bez przesady.
Chłopcy popatrzyli po sobie, by po chwili wybuchnąć wesołym śmiechem.
Zamrugałam zaskoczona, po czym zmarszczyłam brwi, przyglądając się im.
- N-no co? - wydukałam niepewnie.
- Jesteś urocza, gdy się tak irytujesz i po wszystkich wyzywasz. - stwierdził Sunggyu.
- No, taki mały człowieczek i na wszystkich się drze. To słodkie. - potaknął rozbawiony Hoya.
- Uważaj, bo sam do największych nie należysz! - zawołałam poirytowana.
- Moich dokładnych rozmiarów jeszcze nie znasz. - skwitował poruszając znacząco brwiami.
Zaczerwieniłam się słysząc to.
- Hej, moich też nie. - wtrącił lider.
- I nie pozna.
- Skąd ta pewność?
- Instynkt mi to podpowiada.
- Założysz się, że będzie inaczej?
- Pewnie, o co?
- No nie wiem, coś się wymyśli.
Tak gadając, ruszyli ku wyjściu.
- E-ej! Co wam odbiło, by się zakładać o takie rzeczy?! - zawołałam za nimi. Niestety, odpowiedział mi jedynie trzask zamykanych drzwi. - Raaaaaany! Co to za telenowela się z tego robi!
- WAHAHAHAHAHAHAH! - wydarła się moja siostra, która znów turlała się po podłodze.
- Tak, tak, śmiej się. Koło nosa mi to lata. - mruknęłam poirytowana. Skrzyżowałam ręce na biuście i odwróciłam wzrok.
Nala była zadowolona, bo temat się zmienił. Dla niej na lepsze, rzecz jasna.
- Ty lepiej powiedz, jak Ci minął dzień w szkole. - mruknęłam.
Na dźwięk tych słów, Vicky zaraz usiadła na podłodze z dość poważnym wyrazem twarzy.
- Był dzień otwarty i można było przyprowadzać swoje zwierzątka, albo coś co się kocha... - powiedziała uśmiechając się nagle.
- Przyniosłaś coś? - zapytała zaciekawiona Nala, na co mała skinęła głową.
- Niemożliwe. Lodówka stoi wciąż w kuchni. - odparłam zaskoczona.
Dziewczyny spojrzały na mnie z politowaniem.
- Dobra, dobra, więc co przyprowadziłaś? - spytałam.
- Dongwoo. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
- Co?! - zawołała Nala.
- Jajco. - mruknęła Vicky, zasłaniając uszy.
- No nawet dwa. - mruknęłam nim parsknęłam śmiechem. Spoważniałam, gdy zauważyłam spojrzenie swej przyjaciółki.
- Musiało być zabawnie. - dodałam z niewinnym wyrazem twarzy.
- No było. Było. Ale... wyrzucili nas ze szkoły.
Vicky spuściła głowę skruszona.
- W jakim sensie? - spytałam mrużąc powieki.
- No, że wcześniej kazali nam skończyć zajęcia.
- Okeeej. Dlaczego?
- Bo... Jak była przerwa na lunch...
- O boże.
Przewróciłam oczami i spojrzałam niepewnie na siostrę.
- To myśmy zeżarli wszystko, co miały panie kucharki.
- No i co zrobiliście potem? - zapytała zaniepokojona Nala.
- No nic. Pojechaliśmy do kawiarenki na ciastko.
Stuknęłam się w czoło słysząc to.
- Ale, że była to bardziej pora obiadowa, to potem wstąpiliśmy do jakiegoś baru i zjedliśmy coś konkretniejszego.
- No świetnie. Więc cały dzień coś żarła. - burknęłam.
- Uhm... Angie... Nala... - zaczęła moja siostra niewinnie.
Spojrzałyśmy na nią pytająco, wyczekując jakiejś ciekawej informacji. Vicky uśmiechnęła się słodko i zatrzepotała rzęsami, mówiąc dwa niebezpieczne dla nas słowa:
- Jestem głodna.
~ Jak widać, w końcu pojawił się kolejny rozdział. Mam nadzieję, że i ten przypadnie wam do gustu. c:
~ Zastanawiałam się nad założeniem fanpage'a tego bloga, by każdy czytelnik miał łatwiej z dostępem do strony, oraz widział powiadomienia odnośnie nowych rozdziałów, co o tym sądzicie?
~ No i oczywiście czekam na wasze opinie odnośnie rozdziału, jak i całej serii. To bardzo pomaga nie tylko jako motywacja, ale dla samego autora są to ważne informacje. ^^
Niewiele zdołałyśmy przejść, bo już w połowie korytarza zawołał za nami znajomy mi głos. Skrzywiłam się niezbyt zadowolona i zatrzymałam, powoli obracając się ku chłopakowi, który przystanął przede mną. Koleżanka stanęła gdzieś dalej, nie chcąc przypadkiem wejść między nas dwoje. Zmierzyliśmy się wzrokiem, milcząc przez dłuższy moment.
- Mnie się tak nie traktuje. - powiedział i nachylił się nade mną, uśmiechając się przebiegle. Słysząc to, od razu spojrzałam gdzieś w bok. - Radzę Ci uważać, bo przy mnie możesz wiele zyskać. Ja też pełnię tu pewnego rodzaju władzę... - to mówiąc, dotknął palcem mego podbródka i uniósł go, tym samym zmuszając mnie do nawiązania kontaktu wzrokowego.
- Lepiej korzystaj z tego, póki możesz. - odparłam uśmiechając się chytrze. - Twoje panowanie zniknie w mgnieniu oka.
Wyraz jego twarzy zmienił się. Zaśmiał się cicho, przymykając powieki i pokręcił głową w oznace rozbawienia. Nagle jednak spoważniał i z gniewem w oczach, pochwycił me ramiona i przygniótł do ściany.
Nala aż pisnęła zaskoczona, zasłaniając sobie usta. Na korytarzu nastała cisza, a wszyscy obecni tam uczniowie, przyglądali się tej scenie.
Zamrugałam zdziwiona i patrzyłam niepewnie na Howona.
"C-co jest? T-tego nie było w scenariuszu." pomyślałam zdezorientowana.
- Myślisz, że ot tak możesz sobie ze mnie zadrwić przy kolegach? - spytał zadziornie i zbliżył swą twarz do mojej. Zarumieniłam się, wpatrując w niego z nieukrywanym zdumieniem. Był zdecydowanie za blisko.
- Skoro Ty mnie ośmieszyłaś... Ja powinienem się jakoś zemścić... - szepnął przyglądając mi się z uważnym zamysłem. Błysk w jego oku nie wróżył nic dobrego. - Już wiem. Skradnę Ci pocałunek.
- E? - wydukałam i aż przylgnęłam plecami do ściany. Zrobiło mi się dziwnie gorąco. Powoli pokręciłam głową, nie chcąc się na to zgodzić. A jego twarz była coraz bliżej, nos praktycznie dotykał już mojego. To było za bliskie! Zacisnęłam powieki bojąc się tego, co nastąpi.
- Nie robiłbym tego na Twoim miejscu. - usłyszałam czyjś głos. Powoli uchyliłam powieki i zauważyłam czyjąś dłoń, zaciśniętą na ramieniu chłopaka.
Nie wiedziałam kim był mój wybawca, ale przynajmniej uczeń odsunął się, odpychając rękę przybyłego. Przyjrzałam mu się. Wysoki, przystojny Kim Hyun Joong. Nareszcie wkroczyła jego postać.
Chłopak prychnął i skinął kolegom głową na znak, że na nich czas. Poprawił marynarkę i minął starszego, niby przypadkiem szturchając go w ramię.
- Nic Ci nie jest? - zapytał Hyun Joong, kładąc dłoń na mym ramieniu i przyglądając mi się z troską.
A ja? Stałam nieruchomo z nieobecnym wzrokiem wbitym w przestrzeń.
- CIĘCIE! - zawołał reżyser, który od razu rozładował całą napiętą dla mnie atmosferę.
Zamrugałam parokrotnie i rozejrzałam się wokoło, zauważając jak cała ekipa wkracza na plan i dokonuje jakichś zmian, konsultuje coś z aktorami, czy też poprawia im stroje.
- Zmieniamy miejsce! - krzyknął reżyser, wskazując gestem dłoni, gdzie mamy się udać.
- Chwileczkę! - zawołałam za nim, dzięki czemu zatrzymał się i popatrzył na mnie pytająco. Cóż, nie było to zbyt grzeczne z mojej strony, ale w tej chwili nie bardzo mnie to obchodziło.
- Co to miało być?! Tego nie było w moim scenariuszu! - zawołałam oburzona, a zarazem zakłopotana. Z gniewem w oczach, obserwowałam szefa całego tego przedsięwzięcia.
- No ja sobie tego nie wymyśliłem. - powiedział Hoya, który podszedł do nas, by wziąć udział w "rozmowie".
- W moim scenariuszu też to jest. - wtrącił Hyun Joong.
- Am... Ale w moim tego nie ma. - szepnęła niepewnie Nala, unosząc dłoń tak, by inni zwrócili na nią uwagę. Zaraz ją jednak opuściła, bowiem uchwyciła kontakt wzrokowy z Hyun Joong'iem.
- Wszyscy macie rację. - powiedział reżyser ze spokojem.
- Że co? - wydukałam mrugając parokrotnie. Patrzyłam na niego, jak na ostatniego idiotę.
- Niektóre fragmenty zostały specjalnie usunięte z waszych skryptów. - wyjaśnił krótko.
- Ale... Po co to? - wyszeptała zdziwiona Nala.
- Dzięki temu wasze reakcje na dane sytuacje są bardziej realistyczne. Prawdziwe zaskoczenie, czy strach, jest więcej warte niż to, co może nam dać aktor przy znajomości całego scenariusza. Uwiarygadnia to odgrywaną rolę, oraz emocje bohatera.
- Czyli... Są sceny, o których nie mamy zielonego pojęcia?
- Zgadza się.
Nala złapała się za policzki zaniepokojona.
- Więc... Ty naprawdę nie wiedziałaś o tym, że ja...
Hoya zawiesił głos i potarł kark zakłopotany. Przyglądał mi się z dość niepewnym wyrazem twarzy.
- Jaką Ty masz w końcu rolę? - spytałam, spoglądając na niego.
- Jakby to powiedzieć... Nasza relacja będzie na zasadzie... nienawiści-miłości. Krótko mówiąc...
- W tej dramie jest trójkąt miłosny. - dokończył za niego Hyun Joong.
- Ups... - wyszeptała Nala i skrzywiła się nieco.
Mnie aż brew drgnęła, bo o ile pamiętam, to właśnie z tego kazała mi się cieszyć, że nie ma w tej dramie trójkąta miłosnego. Wygląda na to, że tym razem to ona wykrakała. Spuściłam wzrok zmieszana, bo teraz wszystkim było wiadome, że moja reakcja na zachowanie chłopaka była autentyczna.
- Nie odepchnęłaś mnie...
Usłyszałam jego szept. Zamrugałam zaskoczona i podniosłam wzrok, przyglądając mu się uważnie. Nasze spojrzenia się spotkały i wprawiło mnie to w nie lada zakłopotanie, choć nie do końca byłam pewna czemu.
- Zepsułabym przecież całe nagranie i musielibyśmy wszystko powtarzać. - odparłam, a w mym głosie nie było słychać zbyt wielkiego przekonania, co do tych słów.
- Nie wiedziałaś o tym, jak wygląda ta scena. Więc chyba w normalnych okolicznościach, odepchnęłabyś mnie. A Ty tego nie zrobiłaś. Nie chciałaś bym się odsunął, prawda?
Zaczerwieniłam się delikatnie i odwróciłam głowę, chcąc ukryć swe zakłopotanie.
- Tak. Ta reakcja mnie satysfakcjonuje. - skwitował na koniec i odszedł, znikając gdzieś wśród tłumu stażystów.
- Wiesz... - zaczęła Nala niepewnie.
- Tak, miał rację. - odparłam, przerywając jej tym samym. Domyślałam się, o czym chciała wspomnieć. Wyręczyłam ją.
Teraz w milczeniu jadłyśmy jakieś kanapki, które przyszykowała nam Vicky.
- Więc dobrze myślałam, że nie chciałaś go odepchnąć?
Westchnęłam cicho.
- Nie do końca.
Przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco.
- Ja nie potrafiłam go od siebie odepchnąć. Sparaliżowało mnie. I nie jestem pewna czy to strach, czy szok, czy też może coś innego. Nie wiem.
Koleżanka nie skomentowała tego. Uznała, że nie będzie kontynuować tej rozmowy.
- Panienko Nalo! Teraz pani kolej! - zawołał ktoś z ekipy.
- J-już idę! - wydukała i wstała od stolika, zostawiając mnie samą.
Odłożyłam niedojedzoną kanapkę i upiłam kilka łyków herbaty, którą miałam w termosie. Mimo, że zmieniło się miejsce w jakim przebywałam, to nawyki pozostały te same. Przyciągało to uwagę tutejszych ludzi, ale to też dla mnie żadna nowość.
Sytuacja związana z dramą wydała mi się niepokojąca. Nie mogłam się odpędzić od tych wszystkich myśli. To była moja pierwsza rola, w której musiałam grać tego typu uczucia. I pewnie nie byłoby to aż tak problematyczne, gdyby nie fakt, że jedną z osób biorących udział w miłosnym wątku, jest sam Hoya. Mój ultimate bias. Chociaż Sunggyu...
- Ajć. - jęknęłam i potrząsnęłam głową.
Obaj siedzieli mi w głowie i za każdym razem, gdy próbowałam dokonać wyboru, nie potrafiłam. Zwlekałam z tym i nadal odkładam to na później.
"Właściwie nad czym tu się zastanawiać? Oni nic do mnie nie czują, ja do nich też. Jesteśmy znajomymi, którzy miło spędzają czas. Albo mają ochotę się rozszarpać, zależy od humoru." pomyślałam robiąc dość obojętną minę.
Mimo wszystko, nadal czułam lęk. I nie chodziło tu o jakieś miłosne sceny. Dobra, to też, ale w dużej mierze... miałam większe zmartwienie - mianowicie, że przestanę odróżniać fikcję od rzeczywistości i relacja między mną a Hoyą, zmieni się także poza dramą.
Nala przemierzała szkolne podwórko, rozglądając się wokoło. Zauważywszy idące ku niej uczennice, postanowiła podejść i poprosić o pomoc.
- Przepraszam, widziałyście może Pana Kwon?
Dziewczyny popatrzyły po sobie, zachichotały cicho i wskazały na dojo, które znajdowało się niedaleko boiska szkolnego. Nala podziękowała grzecznie, kłaniając się przy tym i podążyła w podanym kierunku. Tradycyjnym dojo nie można tego było nazwać, bowiem z wyglądu zewnętrznego przypominało nieco większy składzik na sprzęt sportowy. Drzwi były rozsuwane, więc Nala musiała użyć więcej siły, by je otworzyć. Gdy je rozsunęła, zastygła w bezruchu. Sala wydawała się dobrze przygotowana do treningów. Duża przestrzeń, kilka mat rozstawionych w kącie sali, do tego dwa wiszące worki treningowe, a w jeden z nich aktualnie uderzał mężczyzna.
Świetnie wyważone ciosy, perfekcyjna praca nóg i pot spływający po nagim torsie. Chłopak odetchnął zaprzestając trening i odwrócił się przodem do wejścia. Zamrugał zaskoczony, gdy zauważył stojącą w drzwiach dziewczynę.
- O, witam. - powiedział, uśmiechając się delikatnie. Podszedł do jednej z mat, na której leżał jego ręcznik. Podniósł go i zaczął przecierać twarz.
- Jesteś nową uczennicą prawda? Przyjaźnisz się z Nicole? - dopytywał beztrosko. Przewiesił biały ręcznik przez szyję i sięgnął po butelkę z wodą.
- A... J-ja j-ja... - wydukała nieśmiało Nala.
"Dobra. Trójkąt miłosny Angie był śmieszny. Zwłaszcza dla mnie. Ale kurde PÓŁNAGI Kim Hyun Joong to przesada!" pomyślała spanikowana.
Tak, tego też nie było w jej skrypcie.
Zaczerwieniona zamachała rękoma, chcąc powstrzymać się od omdlenia. Odetchnęła i rozchyliła usta, by kontynuować grę aktorską, jednak jedyne co zdołała zrobić, to nieme poruszenie warg. Kim Hyun Joong właśnie pił wodę z butelki. I pewnie nie robiłoby to na niej wrażenia, gdyby nie fakt, że jedyne co na sobie miał, to spodnie.
Nala przełknęła ślinę i potrząsnęła głową. Musiała wziąć się w garść.
- Skąd pan wie o mnie i o Nicole? - dopytała nieśmiało.
Mężczyzna odłożył napój i westchnął cicho.
- Znałem jej brata. Byliśmy przyjaciółmi. - odrzekł i spojrzał na nią z uśmiechem. - Ty jesteś Cassidy, prawda?
Skinęła głową. Obawiała się, że na twarzy miała widoczne rumieńce. Chociaż pewnie reżyser cieszył się z tej chwili, a Angie po prostu ryknie śmiechem, gdy ujrzy tę część odcinka.
- Chwila, znałeś jej brata?
Mężczyzna pokiwał głową.
- Więc... Jesteś w stanie jej pomóc? Ona... Raczej nie wycofa się z tej całej gry, a boję się, że może jej się stać krzywda. - szepnęła zatroskana Nala.
Nastała chwila ciszy, którą w końcu przerwał chłopak.
- Pomogę jej. - odrzekł i znów obdarzył ją swym uśmiechem. - Jeśli da mi szansę.
- CIĘCIE!
Nala od razu wydała z siebie ciche westchnienie i pełna ulgi, oparła się o framugę drzwi.
- I co? Jak się czujesz, będąc aktorką? - dopytał Hyun Joong, który przystanął przy niej, pochylając się nieznacznie. Dzięki temu, jego ciepłe spojrzenie spotkało się z jej zmieszaniem.
- D-dobrze. N-nie jest t-tak źle. - wydukała spanikowana i zrobiła krok w tył, chcąc stworzyć między nimi jakiś dystans.
" Byłoby jednak lepiej, gdybyś się kurde ubrał." pomyślała poirytowana.
- Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracować przez całą dramę. - dopowiedział i mrugnął, odchodząc w kierunku swojej garderoby.
- Świetnie. - mruknęła Nala i dotknęła policzków. Aż jęknęła, czując jakie biło od nich ciepło.
I tak nam mijał czas - na zaskakujących zwrotach akcji w dramie. Dzień za dniem, musiałyśmy przychodzić na plan filmowy. Hoya nie pojawiał się tak często, ze względu na treningi, które miał z zespołem. Przygotowywali się do comebacku, więc rzadziej widywaliśmy się ze wszystkimi .
Byliśmy już w czasie nagrań do czwartego odcinka, a w dramie działo się coraz więcej. Kolejne sytuacje, w których czułam się osaczona, zarówno przez jednego chłopaka, jak i drugiego. Coraz trudniej było mi odróżniać, czy to sen, czy jawa, aktorstwo czy prawda. Sytuacja była wymyślona, zagrana przez Hoyę, a reakcja z mojej strony jak najbardziej prawdziwa. I skąd ja miałam wiedzieć, jak on to traktuje? Najgorsze było to, że przez to wszystko zatracił się mój kontakt z liderem. Praktycznie go nie widywałam, za to Hoyę aż za często i to w dość krępujących sytuacjach. Dzień z dniem zastanawiałam się, jak to przetrwać i oddzielić od codzienności. Aż w końcu, po jakimś czasie pojawiła się pewnego rodzaju rozrywka.
- Nhahaahahahahhahahah!
- Angie, to nie jest śmieszne!
Zamilkłam na moment, próbując przyjąć poważny wyraz twarzy, ale znowu parsknęłam śmiechem i nie mogąc się powstrzymać, aż zaczęłam płakać.
- Aleś się wygłupiła! Buhahahah! Genialne! Musiałaś mieć świetną minę!
- Jasne kurde. Śmiej się. - mruknęła niezadowolona Nala i zawstydzona usiadła na fotelu, krzyżując ręce na biuście.
- Ale o co chodzi? - dopytywała po raz kolejny Vicky. Przyszła do domu w momencie, gdy ja rozpoczęłam tę salwę śmiechu i koniecznie chciała wiedzieć, w czym tkwił problem.
- A tam, nic ciekawego. - burknęła Nala i odwróciła wzrok, czerwieniąc się.
- Siadaj siostra. Opowiem Ci wszystko. - powiedziałam klepiąc miejsce obok siebie. Vicky zasiadła na kanapie, a ja jak powiedziałam, tak też zrobiłam.
Nala wracała właśnie do apartamentu. To był jej pechowy dzień. Najpierw, zapomniała portfela, co okazało się dopiero przy kasowaniu zakupów. Potem, po drodze złapał ją deszcz.
"A Myungsoo z parasolem nie ma!" mruknęła w myślach, próbując tym samym jakoś dobiec do hotelu. Niestety, gdy przebiegła przez ulice i stała praktycznie przed budynkiem, została ochlapana wodą z kałuży.
Stała teraz z lekko rozchylonymi ustami, mokrymi włosami, a także przyklejonym do ciała zimnym ubraniem i uniesionymi ku górze dłońmi.
- Świetnie. - mruknęła z cierpkim uśmiechem i powoli weszła do hotelu. Drzwi obrotowe nie chciały jednak współpracować i w pewnym momencie zacięły się, więżąc ją w środku. Przy okazji uderzyła czołem o szklaną szybę, co jeszcze bardziej ją rozzłościło. Musiała mocno szarpnąć za uchwyt i popchnąć, by w końcu znaleźć się w holu. Ku jej nieszczęściu, potknęła się o wystający fragment dywanu i wylądowała płasko na podłodze. Poirytowana pozbierała się i bucząc coś pod nosem, ruszyła w kierunku windy. Była przemoczona, poczochrana, z kompletnie rozmazanym makijażem i do tego poobijana. Będąc w takim stanie, weszła do windy, gdzie jak na złość, kłębiło się mnóstwo ludzi. Ścisk okropny.
Gdy znalazła się na odpowiednim piętrze, życzliwi ludzie pomogli jej wysiąść, wypychając poza windę. W efekcie, wylądowała znów na podłodze.
- Nic Ci nie jest? - spytał ciepły głos, przez który aż ją ciarki przeszły po plecach.
Powoli uniosła głowę i zamrugała, zauważając pochylającego się nad nią Myungsoo.
Potrząsnęła głową i spuściła ją, nie chcąc ukazać swego wyrazu twarzy. Przecież była w tragicznym stanie! Co za wstyd!
- Pomogę Ci. - stwierdził i jedną ręką złapał jej dłoń, a drugą objął ją w talii, tym samym podnosząc do pionu. Speszona nadal jednak unikała kontaktu wzrokowego.
Chłopak westchnął i poczochrał się po głowie, nie wiedząc jak się zachować. W końcu jednak uśmiechnął się i nachylił nieco, by spróbować jakoś uchwycić jej spojrzenie.
- Chodź, musimy Cię jakoś doprowadzić do porządku... - powiedział i wciąż ją obejmując, poprowadził w kierunku apartamentu, w którym mieszkał.
- Nie martw się, nie ma chłopaków. Nikt Cię nie zobaczy. - dodał, gdy niechętnie weszła do środka.
"Ty mnie widzisz, to największe poniżenie." jęknęła w myślach i zdjęła buty.
- Idź do salonu. - powiedział Myungsoo.
Dziewczyna wykonała jego polecenie, a chłopak w międzyczasie zdążył odwiedzić łazienkę i wrócić do Nali z ręcznikiem.
- Dziękuję... - szepnęła zmieszana i wyciągnęła ku niemu ręce, jednak L cofnął swoje dłonie.
- Ja to zrobię. - powiedział i nie czekając na reakcję, zaczął wycierać jej włosy.
Dziewczyna stała w milczeniu i nieruchomo, nie wierząc w to, co właśnie się działo. Nie była pewna czy zemdleć, zapaść się pod ziemię pod wpływem wstydu, rozpłakać, piszczeć czy może skakać z radości.
W końcu gdy wytarł jej włosy, ostrożnie opatulił ją tym ręcznikiem, pozwalając sobie na delikatny uśmiech.
- Zabawnie wyglądasz z tym rozmazanym makijażem. - przyznał, dotykając własnych kości policzkowych, by zademonstrować miejsce o, o którym mówił. - Ale to całkiem urocze.
Nala zaczerwieniła się mocniej, słysząc to.
- Może chcesz jakieś suche ubranie? - zagadnął i podrapał się po czubku głowy. - Hmmm. Chyba miałbym coś w sam raz na Ciebie. - dodał i wyszedł z salonu, znikając gdzieś w korytarzu.
Wrócił po kilku minutach z czarną koszulą w ręce, oraz ze spodniami dresowymi, w tym samym kolorze.
- Może być trochę przyduże, ale... wciąż suche. - powiedział z uśmiechem i wręczył Nali ów rzeczy.
- Na pewno... Mogę? - wydukała nieśmiało, obawiając się, że jej głos to po prostu piskliwy skowyt.
Myungsoo zaśmiał się, przymykając powieki i skinął głową.
- Łazienka stoi dla Ciebie otworem. - skwitował.
Dziewczyna pokiwała głową na znak podziękowań i poszła szybko w kierunku łazienki. Tam, zdjęła przemoczone ubrania, przecierając jeszcze ciało podarowanym ręcznikiem. Potem założyła na siebie koszulkę i dresowe spodnie. Faktycznie było to przyduże, ale zdecydowanie lepsze, niż klejące się ciuchy. Poskładała jakoś swe ubrania i wrzuciła do torby, która wcale nie była w lepszym stanie. Spojrzała w lustro i aż przysłoniła usta, widząc jak tragicznie wygląda.
Czarne kreski pod oczami, które przypominały smoliste łzy. Do tego podkrążone oczy, zupełnie jakby ktoś ją pobił i czerwone policzki. Spróbowała przemyć twarz wodą, ale niewiele jej to pomogło. Wory pod oczami wciąż były widoczne, tak jak i rumieńce. Westchnęła niezadowolona i wyszła z łazienki, ponownie pojawiając się w salonie.
- O, fajnie się prezentujesz w moich rzeczach. - stwierdził Myungsoo, gdy tylko zmierzył ją swym uważnym spojrzeniem.
Nala zaczerwieniła się i odwróciła wzrok zakłopotana.
"Nie zemdlej, nie zemdlej. Nie zemdlej." powtarzała sobie w myślach.
- To może... chcesz coś ciepłego do picia? - szepnął, stojąc tuż przed nią. Wpatrywał się teraz w jej jasne tęczówki, z delikatnym acz kocim uśmiechem na twarzy.
Dziewczyna nie wytrzymała tej presji i po prostu opadła na podłogę, tracąc przytomność.
- Och. - wydusił z siebie chłopak i nachylił się nieco, by móc spojrzeć na dziewczynę. - Złapać. Miałem ją złapać. Zapomniałem. - jęknął czochrając się po głowie. Postanowił naprawić swój błąd i ją chociaż przenieść na kanapę.
- WAHAHAAHAHAHAHH!
Moja siostra śmiała się, turlając jednocześnie po podłodze.
- Świetnie. Cudownie. - burknęła Nala.
- No nie narzekaj. Było całkiem romantycznie. - skwitowałam i parsknęłam znów śmiechem.
- To skoro nam tak do śmiechu, to może wspomnijmy o Twoim jakże intrygującym wydarzeniu. - odparła Nala z chytrym uśmieszkiem.
Spojrzałam na nią spode łba, nie śmiejąc się już wcale. Zaintrygowana Vicky, aż podniosła się z podłogi i popatrzyła na nas błagalnie.
- Mówcie, mówcie!
Siedziałam w salonie, czytając scenariusz. Nie byłam osobą głupią, którą łatwo zwieść. Jeśli wczytam się dokładnie w treść skryptu, to może wyczaję fragmenty, których brakuje, albo chociaż zaznaczę sobie sytuacje, gdzie może się coś wydarzyć.
DING DONG
Westchnęłam niezadowolona i podążyłam w kierunku drzwi, chwytając od razu za klamkę.
- Przysięgam, że jeśli to znowu bliźniacy, to tak im te buźki opierdole, że jeden drugiego nie pozna. - warknęłam i szarpnęłam za drzwi, otwierając je szeroko. - Cze...e...go?
Zamrugałam zdumiona, bo przede mną nie było TASTY.
Nie, gorzej.
Tam był Sunggyu.
Uśmiechał się delikatnie, patrząc mi w oczy.
- Cześć. - przywitał się, a mnie aż dreszcze przeszły, gdy usłyszałam ten jego ciepły i melodyjny głos.
- D-dobry... - wydukałam, po czym otrząsnęłam się i chrząknęłam, chcąc powrócić do swego typowego zachowania. - Nie, niedobry, bo przerwałeś mi lekturę.
- Ach, to przepraszam. - przyznał skruszony i zakłopotany potarł swój kark.
"Haaaa? On... On mnie przeprosił?" pomyślałam zdumiona, unosząc przy tym brew.
- W takim razie... Może wpadnę później... - dodał i skłonił się, wycofując od razu.
- E? - wydukałam zdumiona i zamrugałam parokrotnie. - N-Nie! - zawołałam zaraz i przygryzłam dolną wargę, zrozumiawszy, że powiedziałam to na głos.
Chłopak przyjrzał mi się uważnie, ze swym charakterystycznym chomiczym zdziwieniem.
- Znaczy... Możesz wejść, jeśli chcesz. - mruknęłam niby od niechcenia.
- Dzięki. - usłyszałam w odpowiedzi i znów zostałam obdarzona uroczym uśmiechem.
- Po prostu właź już Ty Czarujący Książę. - burknęłam i wskazałam za siebie, mając przy tym zmrużone powieki.
- Tak, tak. - odparł i zrobił wedle mych słów.
Zamknęłam za nim i przeszłam do salonu, siadając na kanapie.
- Co Cię do mnie sprowadza? - spytałam, odkładając na bok scenariusz.
- Cóż... Dawno się nie widzieliśmy... - zaczął niepewnie. Przystanął przy kanapie, przez co musiałam patrzeć w górę.
- Taaaaak. - przyznałam, po czym wskazałam na miejsce obok. - A może usiądziesz? W tym tempie, to ja skurczu karku dostanę. - to mówiąc, pomasowałam wspomnianą część ciała.
- A tak, jasne.
Lider zasiadł przy mnie i odetchnął cicho.
- Okej, wystarczy. - mruknęłam, a on spojrzał na mnie pytająco.
- Nie rozumiem?
- Zachowujesz się dziwnie. Chciałeś mnie w coś wkręcić? Nie wiem, sprawdzić czy potrafię być miła?
- Słucham?
- Od długiego czasu jesteś uprzejmy, sympatyczny, miły. Nie krzyczysz na mnie, choć wiem, że masz na to ochotę. Nie kłócisz się, tylko milkniesz, jesteś spokojny, nie obrażasz mnie, nie porażasz swym chłodnym spojrzeniem.
Sunggyu pokiwał głową, słuchając mnie uważnie, a gdy zamilkłam, uniósł brwi w pytającym geście.
- To źle?
- To podejrzane. Zachowujesz się inaczej, niż... inaczej niż...
- Na scenie?
- Uhm...
Zamilkłam zmieszana, bo właśnie zrozumiałam, jak to musiało zabrzmieć. Ta chwila ciszy upewniła mnie, że powiedziałam chyba zbyt wiele.
- Więc jak powinienem się zachowywać?
- Huh?
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Tego się nie spodziewałam.
- Jak mam się zachowywać, by Tobie to w końcu zaczęło pasować?
Lider spoglądał na mnie z powagą. Oczekiwał szczerej i poważnej odpowiedzi.
- Ale, że co?
- Gdy byłem aroganckim egoistą, to ciągle się kłóciliśmy i nie wychodziła z tego żadna pozytywna relacja. Dlatego postanowiłem pokazać nieco inne oblicze. Ba, spróbowałam nawet coś takiego jak romantyzm, czego w rzeczywistości pewnie bym nie zrobił, gdyby... - tu zawiesił głos i pokręcił głową, jednak po chwili już kontynuował. - Nasza relacja jest nieco lepsza. Już normalnie rozmawiamy, uśmiechasz się do mnie, ale... ale wciąż mam wrażenie, że coś Ci nie pasuje. Jesteś urocza, gdy się zawstydzasz, gdy panikujesz, gdy się tak irytujesz, ale... ale to pokazujesz Howonowi, nie mnie.
- A...
Zamilkłam nie wiedząc właściwie, co powiedzieć. Dlaczego ta rozmowa brzmiała znajomo?
- Więc powiedz mi... co mam zrobić, byś przy mnie też okazywała taką sympatię, jaką okazujesz przy nim? Co mam zrobić, byś mnie polubiła?
- Ale ja przecież...
- Nie, Ty wiesz co mam na myśli.
- Przestań. - jęknęłam i odwróciłam głowę zawstydzona
- Wy tu w Korei wszystko na szybko chcecie. Wystarczy wam godzina, jedna kolacja i już wszystko wiecie, a przecież tak naprawdę, relacje międzyludzkie buduje się dłużej, godzinami, dniami, nawet miesiącami czy latami. I to się tyczy zarówno przyjaźni, jak i miłości.
- A o czym mówimy teraz?
- Am... No... - zawiesiłam głos i spuściłam wzrok. Zestresowana zaczęłam aż stukać palcami o swe uda.
- Angie...? Wszystko w porządku? - szepnął zaniepokojony Sunggyu i ostrożnie ujął mą dłoń, widząc, co wyprawiam.
Zarumieniłam się czując jego dotyk. Drgnęłam mimowolnie, słysząc dźwięk otwieranych drzwi.
"Przecież Nala jest dziś z TASTY na jakimś występie, a Vicky ma zajęcia... więc..." zawiesiłam swą myśl i zamarłam widząc, kto wchodzi do pomieszczenia.
- Hej Angie, pomyślałem, że może chcesz coś przećwiczyć do dra-ou.
Hoya urwał swą wypowiedź, gdy tylko zauważył sytuację, jaka miała miejsce w salonie. Speszona zaraz zabrałam dłoń, tym samym przerywając ten dziwny dla mnie uścisk.
Sunggyu podniósł się z kanapy i zmierzył swym spojrzeniem kolegę.
- Cześć Hyung. - powiedział Howon, patrząc na niego ponuro.
- Cześć. - odparł lider, bez żadnych emocji.
Patrzyłam to na jednego, to na drugiego.
I znowu to dziwne uczucie! Ten chłód i dziwna aura wokoło.
- Widzę, że wam w czymś przeszkodziłem. - mruknął tancerz.
- C-co? N-nie, to nie tak. - wyjąkałam wstając z kanapy.
Chyba po raz pierwszy czułam się tak zakłopotana, a zarazem spanikowana. Nie wiedziałam co zrobić.
- Tak, przeszkodziłeś. - odrzekł Hamster, nie zwracając uwagi na moje słowa.
Spojrzałam na niego ze zdumieniem. Nagle cała jego ciepła natura zniknęła. Obok mnie stał charyzmatyczny lider.
- To może mam wyjść?
- Możesz.
- Tylko jeśli Angie będzie chciała.
Obaj spojrzeli na mnie pytająco, z tą samą determinacją w oczach.
- A? - wydukałam zaskoczona.
"To mnie teraz wrobili..." pomyślałam, przymykając powieki w niewinnym uśmiechu.
- Moment! Czego wy teraz oczekujecie? Że wybiorę, które z was ma zostać, a które wyjść?! - zawołałam oburzona. Obaj skinęli głowami potakująco. - To nie możecie przebywać tu ze mną jednocześnie?
- Nie. - odrzekli stanowczo i jednocześnie.
"Cóż za zgodność. Nawet w takiej sytuacji są w pełni zsynchronizowani." mruknęłam w myślach.
- Więc dobrze. - skwitowałam wzdychając cicho. - Obaj wyjdźcie.
Jeden i drugi zamrugał zaskoczony.
- Jeszcze się dziwicie? Obaj macie wyjść. Skoro nie możecie tu zostać jednocześnie, to żaden nie będzie ze mną przebywał w tym pomieszczeniu. Opanujcie dupy, bo jak wam do nich nakopię, to nie będzie co z was zbierać. Wielce skłócone panienki się znalazły, a ja mam tu robić za faceta z jajami. Tego mi jeszcze brakowało. Ja mogę wiele różnych ról przyjąć jako aktorka, ale kurde bez przesady.
Chłopcy popatrzyli po sobie, by po chwili wybuchnąć wesołym śmiechem.
Zamrugałam zaskoczona, po czym zmarszczyłam brwi, przyglądając się im.
- N-no co? - wydukałam niepewnie.
- Jesteś urocza, gdy się tak irytujesz i po wszystkich wyzywasz. - stwierdził Sunggyu.
- No, taki mały człowieczek i na wszystkich się drze. To słodkie. - potaknął rozbawiony Hoya.
- Uważaj, bo sam do największych nie należysz! - zawołałam poirytowana.
- Moich dokładnych rozmiarów jeszcze nie znasz. - skwitował poruszając znacząco brwiami.
Zaczerwieniłam się słysząc to.
- Hej, moich też nie. - wtrącił lider.
- I nie pozna.
- Skąd ta pewność?
- Instynkt mi to podpowiada.
- Założysz się, że będzie inaczej?
- Pewnie, o co?
- No nie wiem, coś się wymyśli.
Tak gadając, ruszyli ku wyjściu.
- E-ej! Co wam odbiło, by się zakładać o takie rzeczy?! - zawołałam za nimi. Niestety, odpowiedział mi jedynie trzask zamykanych drzwi. - Raaaaaany! Co to za telenowela się z tego robi!
- WAHAHAHAHAHAHAH! - wydarła się moja siostra, która znów turlała się po podłodze.
- Tak, tak, śmiej się. Koło nosa mi to lata. - mruknęłam poirytowana. Skrzyżowałam ręce na biuście i odwróciłam wzrok.
Nala była zadowolona, bo temat się zmienił. Dla niej na lepsze, rzecz jasna.
- Ty lepiej powiedz, jak Ci minął dzień w szkole. - mruknęłam.
Na dźwięk tych słów, Vicky zaraz usiadła na podłodze z dość poważnym wyrazem twarzy.
- Był dzień otwarty i można było przyprowadzać swoje zwierzątka, albo coś co się kocha... - powiedziała uśmiechając się nagle.
- Przyniosłaś coś? - zapytała zaciekawiona Nala, na co mała skinęła głową.
- Niemożliwe. Lodówka stoi wciąż w kuchni. - odparłam zaskoczona.
Dziewczyny spojrzały na mnie z politowaniem.
- Dobra, dobra, więc co przyprowadziłaś? - spytałam.
- Dongwoo. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
- Co?! - zawołała Nala.
- Jajco. - mruknęła Vicky, zasłaniając uszy.
- No nawet dwa. - mruknęłam nim parsknęłam śmiechem. Spoważniałam, gdy zauważyłam spojrzenie swej przyjaciółki.
- Musiało być zabawnie. - dodałam z niewinnym wyrazem twarzy.
- No było. Było. Ale... wyrzucili nas ze szkoły.
Vicky spuściła głowę skruszona.
- W jakim sensie? - spytałam mrużąc powieki.
- No, że wcześniej kazali nam skończyć zajęcia.
- Okeeej. Dlaczego?
- Bo... Jak była przerwa na lunch...
- O boże.
Przewróciłam oczami i spojrzałam niepewnie na siostrę.
- To myśmy zeżarli wszystko, co miały panie kucharki.
- No i co zrobiliście potem? - zapytała zaniepokojona Nala.
- No nic. Pojechaliśmy do kawiarenki na ciastko.
Stuknęłam się w czoło słysząc to.
- Ale, że była to bardziej pora obiadowa, to potem wstąpiliśmy do jakiegoś baru i zjedliśmy coś konkretniejszego.
- No świetnie. Więc cały dzień coś żarła. - burknęłam.
- Uhm... Angie... Nala... - zaczęła moja siostra niewinnie.
Spojrzałyśmy na nią pytająco, wyczekując jakiejś ciekawej informacji. Vicky uśmiechnęła się słodko i zatrzepotała rzęsami, mówiąc dwa niebezpieczne dla nas słowa:
- Jestem głodna.
~ Jak widać, w końcu pojawił się kolejny rozdział. Mam nadzieję, że i ten przypadnie wam do gustu. c:
~ Zastanawiałam się nad założeniem fanpage'a tego bloga, by każdy czytelnik miał łatwiej z dostępem do strony, oraz widział powiadomienia odnośnie nowych rozdziałów, co o tym sądzicie?
~ No i oczywiście czekam na wasze opinie odnośnie rozdziału, jak i całej serii. To bardzo pomaga nie tylko jako motywacja, ale dla samego autora są to ważne informacje. ^^
świetne...dobry pomysł z wprowadzeniem scen z dram...retrospekcje...głodna vicky :P...genialne czekam na następny rozdział...
OdpowiedzUsuńjeżeli chodzi o fanpage'a to mogłabyś o tym blogu pisać na tym który już masz, tak chyba by było dla wszystkich prościej :)
nic dodac nic ujać , KOCHAM CIĘ ~~! ♥ czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńJa nie wiem czy to dlatego, że mam dobry humor czy coś, ale nie mogłam się przestać śmiać jak to czytałam. Dogwoo jako domowe zwierzątko ahaha xD nie mogę i te trójkąty miłosne ;D
OdpowiedzUsuńA co do fanpage to możesz zrobić, chociaż i tak tu wchodzę codziennie i sprawdzam czy coś dodałaś :)
Czekam na next :)
~Alice
Fantastyczny rozdział! Dzięki że dodałaś! :-D Masz taką kreatywność. PS wiecznie głodna Vicky - brzmi znajomo ;-)
OdpowiedzUsuńAKB
Wybacz, że dopiero teraz się za to zabieram.
OdpowiedzUsuńA teraz co do samego rozdziałku: aaaaa! Normalnie jak przeczytałam sytuację w tej dramie między Hoyą a Angie, to był sam pisk. To było cudowne, i tak blisko było do pocałunku! Piękne, a zapewne jeszcze z czymś niesamowitym wyskoczysz. *-* Och, Nala w ubraniach Myungsoo, mrrr... tej to zazdroszczę. A Vicky? Jak zawsze rozbraja. Normalnie parsknęłam śmiechem przy ostatnich zdaniach.
Jestes niesamowita i będę to zapewne ciągle powtarzać. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. <3
Rozdział jak i całe opowiadanie - świetny. Nie będę się rozpisywać o tym, jak cudownie piszesz, bo sama pewnie o tym wiesz. ; )
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału. *.*
Wybacz,że dopiero teraz jestem ale szkoła nie daje mi ostatnio odpocząć ;_;
OdpowiedzUsuńRozdział,jak zwykle,genialny.Ta sytuacja Angie z Hoyą była taka djfihdugsejvdyjm (nie potrafię tego inaczej określić XD)!Tylko cała rodzina śpiąca w domu powstrzymała mnie przed piszczeniem na cały regulator,aż musiałam zrobić przerwę w czytaniu na wdech i wydech,żeby móc się uspokoić XD.I do tego Myungsoo,który zapomniał złapać Nalę i przeuroczy Gyu ;w;...
No tak,a teraz pora na powrót do szarej rzeczywistości,ech :c
Vicky XDD Dongwoo XDD Kocham was XD
OdpowiedzUsuńTe fragmenty z dramy bardzo mi się podobają, ciekawe urozmaicenie ^^
Scena z Myungsoo taka urocza ^^
Jeeeeju.. Te trójkąty miłosne >...< Nie rozumiem ich >...<
Cud, miód, malinka! ❤
(http://my-exo-dream-pl.blogspot.com)
(http://k-popowe-opowiadania-scenariusze.blogspot.com)