poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział 16







- AAAAAAA! 
Podniosłam się do siadu, gdy tylko usłyszałam ten donośny wrzask. Westchnęłam cicho i przetarłam powieki.
- Raaany, znowu Nala zabawia się z Soryongiem? - mruknęłam do siebie.
- Ano... Ja jestem tutaj... - szepnęła Nala, która stała w drzwiach mojego pokoju. Po chwili skrzyżowała ręce na biuście i zrobiła skwaszoną minę. - I ja się z nim wcale nie zabawiam!
- Jasne, jasne. - odparłam zamachawszy dłonią. Zamrugałam parokrotnie i spojrzałam pytająco na przyjaciółkę. - Moment... Jeśli to nie Ty tak darłaś mordę... To kto...?
Patrzyłyśmy na siebie w milczeniu przez krótką chwilę, aż w końcu nas olśniło.
- Vicky! - zawołałyśmy jednocześnie.
Zerwałam się z łóżka i wraz z koleżanką, pobiegłam w stronę pokoju mojej młodszej siostry. Wpadłam do środka, otwierając szeroko drzwi, które aż uderzyły o ścianę.
Przestraszona dziewczynka podskoczyła i pisnęła pełna przerażenia. Spojrzała na nas i zamrugała, przyglądając nam się ze zdziwieniem.
- A wam o co chodzi? - spytała zdezorientowana.
Przystanęłam drapiąc się w tył głowy, a Nala wyjrzała zza mojego ramienia, chcąc się rozeznać w sytuacji. Vicky siedziała sobie przy komputerze ze słuchawkami na uszach.
- Więc... Więc nic jej nie jest? - zapytała Nala.
- Haa? A co miało mi niby być? - odparła młodsza, unosząc brew.
- No wiesz, ten wrzask brzmiał... no zupełnie jakby ktoś Cię tu mordował. 
- Albo jakby zabrakło Ci żarcia w lodówce. - burknęłam.
- Nie ma żarcia?! - zawyła moja siostra, rozkładając ręce w geście rozpaczy. Niewielkie łezki zagościły w kącikach jej oczu.
- A, n-nie, wszystko jest. Angie żartowała. - zaczęła Nala, machając uspokajająco rękoma i robiąc przy tym niepewną minę. 
- No skoro wszystko jasne, to może wyjaśnisz nam skąd ten wrzask? - wtrąciłam, chcąc zmienić temat.
Vicky potrząsnęła głową zaraz zmieniając swą postawę. Oczy miała ogromne i pełne wesołych iskierek, oraz psychiczny uśmiech na twarzy.
- Nowa piosenka! - zawołała i aż zaczęła wymachiwać dłońmi pod wpływem ekscytacji.
- Aaaaaha. - mruknęłam po krótkiej chwili ciszy.
- Angie jak zwykle zainteresowana tematem. - skwitowała Nala, po czym spojrzała na młodszą z uśmiechem. - Jaka piosenka?
- Nowa! - zawołała Vicky.
Na czole dziewczyny pojawiła się pulsująca żyłka.
- To już zdążyłam zrozumieć... - mruknęła, wciąż się uśmiechając, choć z trudem panowała nad rosnącą w niej irytacją. - Ale jaka to piosenka?
- Fajna! 
Nala aż zacisnęła zęby, by powstrzymać się od wrzasku.
- Domyślam się, że fajna, ale jaka? 
- Spytaj w końcu o tytuł i zespół, bo ja nie mam zamiaru tu sterczeć do obiadu. Który, tak tylko przypominam, musisz zrobić. - wtrąciłam, spoglądając znacząco na przyjaciółkę.
"Jasne, zamknijcie mnie wszyscy w kuchni." pomyślała poirytowana. "Angie pewnie by mi odpowiedziała, że taki mają zamiar."
- Infinite! Wyszła już nowa piosenka Infinite! - zawołała Vicky, unosząc wysoko ręce.
- Hmm? - wydukałam zaskoczona i przechyliłam głowę, zastanawiając się nad tym. - Ale, że jaka? Skąd?
- Faktycznie! - krzyknęła Nala i plasnęła się otwartą dłonią w czoło.
- Haa? Ale kurna co? - warknęłam poirytowana, bo nie lubiłam "nie być w temacie".
Przyjaciółka spojrzała na mnie błagalnie, a jej wzrok mówił: "Nie załamuj mnie bardziej, niż to konieczne."
Mój wzrok oczywiście odpowiedział coś w stylu: "To Twój problem, radź sobie."
Nala westchnęła cicho.
- Wyjechali do Stanów, by nakręcić teledysk. Właśnie wyszedł.
- Aaaaaaaa. 
Pokiwałam głową na znak zrozumienia, nie okazując zaskoczenia, choć takowe trochę odczuwałam. Nie sądziłam, że ten czas minął tak szybko.
- Okej. - odparłam i odwróciłam się, by tym samym wyjść z pokoju.
- A Ty dokąd? - spytała zdziwiona Nala.
Zatrzymałam się i spojrzałam na nią, przecierając jedną powiekę.
- Skoczyć z balkonu wykonując podwójne salto i wylądować w taksówce przez otwarty szyberdach, by kierowca zobaczył jaką mam zajebistą piżamę. - mruknęłam, na co odpowiedziała mi cisza i politowanie wymalowane na twarzy kumpeli. - No kurde, to przecież oczywiste, że idę spać.
- Nie chcesz zobaczyć ich nowego teledysku?
- Bardzo chętnie zobaczę. - odparłam uśmiechając się, po czym zrobiłam poirytowaną minę. - Ale muszę to robić o tak wczesnej godzinie?! Jest piąta rano!
- Piąta rano? Czy teledyski nie wychodzą nieco później? - dopytała Nala, która kompletnie zignorowała mój życiowy problem.
- No tak. Ale ten teledysk wyszedł już wczoraj. Dopiero teraz się zorientowałam, że już minął siedemnasty lipca. - wyjaśniła Vicky z niewinnym uśmiechem.
- I musiałaś kurna sprawdzać teledysk o piątej rano? Nie mogłaś poczekać do tej... dwunastej? - spytałam niezadowolona.
- Angie, wstajemy za godzinę do pracy. - wtrąciła Nala.
Westchnęłam i zrobiłam minę w stylu "Nie przypominaj mi."
- Z ekscytacji nie mogłam już potem zasnąć i... koniecznie chciałam go obejrzeć. - wyjaśniła Vicky, uśmiechając się przepraszająco.
- I jak? - dopytała zaciekawiona Nala.
- Nie wiem. - odparła dziewczynka.
Przyjaciółka uniosła brew zdziwiona
- J-jak to nie wiesz? Przecież...
- Aaa, nie powiedziałam, że go obejrzałam. Użyłam słów, w których padło stwierdzenie, że...
- Dobra! Zrozumiałam! - przerwała jej szybko Nala i spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek. - Ona spędza z Tobą za dużo czasu.
Wzruszyłam ramionami, rozkładając jednocześnie ręce.
- To może obejrzymy teraz razem? - zaproponowała najmłodsza, robiąc jedną ze swych uroczych minek.
Nala od razu się poddała i spojrzała na mnie błagalnie. Westchnęłam i skinęłam głową. No dobra, sama byłam ciekawa. Obie przystanęłyśmy więc za Vicky i czekałyśmy aż wszystko włączy. Trwałyśmy w milczeniu, obserwując jak filmik się ładuje. Byłyśmy trochę strapione i poddenerwowane, bowiem nie miałyśmy pojęcia, czego się spodziewać.
- Wooaaaah... - szepnęła Vicky, gdy teledysk w końcu zaczął działać.
Obserwowałyśmy ujęcie po ujęciu, nie odrywając wzroku od chłopaków.
- O matko... - wyszeptała Nala i rozłożyła ręce w geście bezradności. - Ale Woohyun tu nie jest uroczy! On jest tu taki... taki...
- Porno? - podpowiedziała Vicky.
- Tak! - zawołała Nala, po czym spojrzała na młodszą. - Ej, jak Ty się wyrażasz?
Dziewczynka uśmiechnęła się niewinnie i razem spojrzały w moją stronę. Obserwowałam teledysk w milczeniu, mrugając co jakiś czas. Trudno było wyczytać z mej twarzy jakiekolwiek emocje. Wydawałam się znudzona, niezaskoczona i co ważniejsze, niezainteresowana, a zarazem dziwnie skupiona i zdeterminowana.
"To ta melodia... To właśnie tę melodię nucił Howon podczas kręcenia dramy..." pomyślałam.
- Angie... Kto lepiej tu wygląda? Hoya, czy Gyu? - zapytała zaciekawiona Nala. - Kto robi większe wrażenie?
- Nie wiem... - szepnęłam nie zastanawiając się nawet długo.
- Jednak musisz w końcu któregoś wybrać, prawda? Kogoś, kogo lubisz bardziej.
Przymknęłam powieki i odwróciłam głowę.
- To moi idole. Osoby, które podziwiam. Nie łączy mnie z nimi nic poza pracą.
- Więc nie przyjaźnisz się z nimi? - spytała zdziwiona Vicky, przechylając przy tym głowę.
- Czy można to nazwać przyjaźnią? - odparłam cicho i podążyłam w kierunku wyjścia. - Idę spać, mam zaledwie godzinę snu. Chcę z niej skorzystać należycie. Wam też radzę.
Dziewczyny popatrzyły na siebie, a potem na drzwi, za którymi zniknęłam. Po chwili usłyszały trzask. Zamknęłam się w swoim pokoju.
- Biedna Angie. - szepnęła Nala i westchnęła, spuszczając głowę. - Nie chciałabym być na jej miejscu.
- Ale Ty też przecież musisz wybrać między Woohyunem a Myungsoo, prawda? - spytała Vicky i spojrzała na nią zaciekawiona.
Nala spuściła głowę nieco zmieszana.
- Myślę, że już dawno dokonałam wyboru.
- Hm?
Młodsza zamrugała parokrotnie.
- Jak to?
- Lubię Woohyuna. Jest uroczy, wesoły, pełen energii, wiecznie uśmiechnięty, kochany, niczym dziecko. Te wszystkie serduszka, które robi... to naprawdę słodkie. Na pewno byłby dobrym mężem i ojcem ale... Ale tak jak kiedyś Angie mi powiedziała... Czy to, co pokazują nam na co dzień, jest faktycznie ich prawdziwą twarzą?
- Nie rozumiem...?
- Wszystko co robi przy mnie, wykonuje też na scenie. Ale z drugiej strony... Czy jest taką osobą w prywatnym życiu? Czy też może robi to po to... Bym go akceptowała takim, jakim go polubiłam na początku? Myungsoo tak właśnie robił.
- Eee?
- Był nieco inny na samym początku, nie pamiętasz?
Nala usiadła na brzegu łóżka, a Vicky obróciła się na krześle ku niej. Podrapała się po policzku i w milczeniu, próbowała skojarzyć fakty.
- No w sumie... Był taki szorstki, zaborczy i dość... traktował Cię... No...
- Jak własność. - dokończyła za nią Nala i uśmiechnęła się delikatnie świadoma tego, że nawet jej to wtedy nie przeszkadzało.
Vicky skinęła głową.
- A teraz?
Dziewczynka znów zamyśliła się na krótki moment.
- Jest... Milszy. Często się uśmiecha, chętniej pomaga, choć wciąż wydaje się nieco cichy.
- Delikatny, prawda?
Vicky pokiwała głową.
- Właśnie. Najpierw pokazał mi wszelkie wady, którymi operował często na scenie. Zaborczość, chłód, milczenie, wyższość, arogancja, egoizm. Taki mi się wydawał, takiego go... polubiłam. Ale, udowodnił mi, że potrafi być inny, że posiada też zalety. - to mówiąc, westchnęła cicho i spojrzała na towarzyszkę. - Woohyun... Nie jest chyba tak do końca szczery ze mną, jak Myungsoo. A szczerość jest przecież podstawą w relacjach międzyludzkich.
- Zaczynasz gadać i filozofować jak moja siostra. - mruknęła Vicky i nadęła policzki.
Nala zaśmiała się cicho i odchyliła nieco głowę, patrząc teraz w sufit.
- Chyba za dużo spędzałam z nią czasu. - skwitowała rozbawiona. - Ale ma to dużo plusów. Mimo, że ona nie widzi swych zalet, ja zawsze mam je na uwadze. Ktoś musi to robić w jej imieniu.
Młodsza uśmiechnęła się delikatnie i skinęła głową.
- Ale czemu ona musi być taka uparta? Twierdzi, że to nawet nie przyjaźń.
- Wydaje mi się, że nie do końca to miała na myśli. Widzisz, ich relacja faktycznie jest trudna do określenia. Też się czasem zastanawiam, czy to przyjaźń, czy może jednak coś pośredniego.
Nastała chwila ciszy, którą przerwała Nala, wstając z łóżka i wzdychając cicho.
- Angie robi jeden, podstawowy błąd. - wyjaśniła i obróciła się w kierunku drzwi. - Nie chce się przyznać i zaakceptować to, co się dzieje w jej życiu. Dopóki będzie tak działać...
- Dopóty będzie istnieć problem. - dokończyła zasmucona Vicky.
Kobieta spojrzała na nią ukradkiem i zachichotała cicho.
- Wygląda na to, że nie tylko ja zaczynam mówić jak ona.
Dziewczynka wystawiła język udając obruszoną, po czym uśmiechnęła się łobuzersko.
- No, pora spać. Angie ma rację. Została jeszcze godzina snu. Przynajmniej dla mnie i dla niej. - to mówiąc, podążyła w kierunku drzwi i nim wyszła, pomachała jeszcze ku młodszej, by po chwili zniknąć już gdzieś za korytarzem.



~



- Ts. To oczywiste, że jestem świetnym tancerzem. Kobiety lubią tancerzy. - mruknął Howon, który siedział na kanapie obok mnie.
- Ja jestem liderem i mam charyzmę. Kobiety to pociąga. - odparł Sunggyu, który siedział po mojej drugiej stronie.
- Ale tancerze są seksowni, te wszystkie ruchy ciała, to dopiero podniecające. - zawtórował mu Hoya i wychylił się nieco, by móc spojrzeć na kolegę z zespołu.
- Jestem też jednym z głównych wokalistów, a tacy to dopiero mają seksowne głosy. Aż ciarki przechodzą. - skwitował lider i również nieco się wychylił, by zmierzyć wzrokiem młodszego.
Westchnęłam starając się ich ignorować. Czytałam fragmenty scenariusza, które dotyczyły sceny będącej następną w kolejce do kręcenia na planie filmowym. Starałam się nie okazywać zainteresowania względem ich kłótni, ale niestety bardzo mnie dekoncentrowali. Siedziałam między nimi, więc udawanie, że się ich nie słyszy, było dość utrudnione.
- Naprawdę macie zamiar się kłócić, który z was jest lepszy? - zapytał Myungsoo, który siedział na fotelu. Łokieć miał ułożony na oparciu, a ciężar głowy przeniósł na dłoń. Przyglądał się starszym kolegom ze znużeniem, nie rozumiejąc ich zachowania.
- Nie ma co się kłócić, jestem lepszy. - prychnął Hoya i wzruszył ramionami.
- Kh. Kto tak powiedział? - odparł oburzony Gyu.
- Ja.
Przewróciłam oczami, a potem zrobiłam to samo ze stroną.
- Nuda. Nuda. Nuda. Nuda. Nuda. - burczał Daeryong, który siedział na drugim fotelu. Nogi miał wyprostowane i wywalone przed siebie. Ze znudzeniem wpatrywał się w ekran telewizora, skacząc przy tym po kanałach.
- Moglibyście się przestać obijać i mi pomóc. - wtrącił Soryong, który wyszedł z kuchni, ubrany w różowy fartuszek kuchenny. Dłonie wycierał o ścierkę.
- Kto Ci się kazał pchać do kuchni? - odparł Daeryong, który zaraz ziewnął.
- Ja chciałem pomóc, ale mnie wygoniłeś. - skwitował zasmucony Sungyeol, który leżał na podłodze z rozłożonymi kończynami. Posłał starszemu nieco wymowne spojrzenie.
- Dlatego, że wyjadanie to nie pomoc. - wyjaśnił Soryong z cichym westchnieniem.
- Nie? - spytała zdziwiona Vicky, która stała już za nim, z jakąś miską pełną sałatki. Powoli schowała michę za plecy i wycofała się z powrotem do kuchni, by odłożyć ją na miejsce.
Brew mi drgnęła i zamknęłam oczy, z trudem już panując nad emocjami.
- Ale dziś paskudna pogodaaa! - zawołał Sungjong, który siedział przy oknie i obserwował, jak krople deszczu uderzają o szybę.
- A właśnie, gdzie Nala? - dopytał Myungsoo, który spojrzał na mnie pytająco.
- Poszła na zakupy. - odpowiedziała szybko Vicky, która powróciła do salonu, tym razem z jakimś kawałkiem pieczonego mięsa.
- W taką pogodę?
Chłopak zamrugał zaskoczony i nieco zaniepokojony.
- Gdy wychodziła, nie padało.
- Mam nadzieję, że ma ze sobą parasol?
Vicky wzruszyła ramionami.
- Wątpię.
- Dlaczego?
- Bo leży na komodzie w przedpokoju.
- Aaaaaa! Pieczony kurczak! Wyjadasz pieczonego kurczaka! - zawołał Soryong, wskazując na dziewczynkę.
Ta zaś przestała rzuć odgryziony kawałek i powoli schowała kurczaka za plecy, udając, że nie wie w czym problem. Młodszy z TASTY postanowił zabrać ów jedzenie, spotykając się z odmową z jej strony. Krótka kłótnia zmieniła się w gonitwę po salonie i reszcie mieszkania.
- Gdybym kurna wiedziała, że się pojawicie... to bym was nie wpuściła... - mruknęłam poirytowana.






- Łaaaa. Świetnie, że przełożyli nam to na jutro. - skwitowałam siedząc na kanapie i uniosłam dłonie, przeciągając się w ten sposób.
- Tak, dzięki temu mogłyście trochę odespać. - przyznała Vicky. - Właśnie. Kiedy Nala wróci z miasta?
- Nie mam pojęcia. - odparłam wzruszając ramionami. - Nawet nie wiem po co polazła.
- Nie mówiła Ci?
- Mówiła, ale byłam wtedy w łóżku, wtulona w podusię, otoczona przyjemnym ciepełkiem mojej kołderki, próbując zasnąć, więc słuchałam jej piąte przez dziesiąte.
- Czyli wcale.
Uśmiechnęłam się niewinnie.
- Idę na posiedzenie. - powiedziała nagle siostra i podążyła w kierunku łazienki.
- Świetnie. Kolejne gówniane ustawy do przegadania? - mruknęłam kręcąc głową. Pochwyciłam więc swój skrypt i zaczęłam kartkować go, z zamiarem czytania kolejnych partii do nauki.
DING DONG.
"Dzwonki w hotelu. Może jeszcze domofon doróbcie?" pomyślałam i zignorowałam ten irytujący dźwięk, który niestety powtórzył się.
- Vicky otwórz! - wrzasnęłam.
- Kupę robię! - odpowiedziała jękliwie.
- Gówno mnie to ob...nieważne.
Westchnęłam cicho i odłożyłam scenariusz, ruszając w kierunku drzwi. Otworzyłam je i jedyne co zdążyłam zrobić, to rozchylić usta i zmarszczyć brwi.
- Urooocza! - skwitował Daeryong i poklepał mnie po głowie, a następnie wszedł wgłąb mieszkania.
- Ej, ej, ej Dae. Ja już wróciłem. - mruknął idący za nim Hoya.
- Buty byście zdjęli. Nie jesteście u siebie. Boże, kogo ja muszę pilnować. - burknął zażenowany lider, podążając za nimi.
- Hyung, ale Ty sam byś też mógł je zdjąć. - napomknął idący za nim Sungyeol. Zamachał ku mnie na przywitanie, łaskawie zdjął buty i poszedł do salonu.
- Cześć Angie, Nali nie ma? - dopytał Soryong, który już od progu zaczął się rozglądać. Nie poczekał nawet na moją reakcję, bo zaraz wszedł wgłąb salonu, a potem podążył do kuchni, trzaskając się niczym baba przy myciu garów.
- Angie Noona! - zawołał najmłodszy na przywitanie, skłonił się i pobiegł do salonu.
Na koniec wszedł Myungsoo. Popatrzył na mnie i przechylił głowę w pytającym geście.
- A z Tobą wszystko w porządku? - zapytał, zamykając za sobą drzwi.
- WYPIERDALAAAĆ! - wrzasnęłam zbulwersowana.
Wszyscy wyjrzeli z salonu i popatrzyli na mnie pytająco.
- Rany, nie sądziłem, że się tak ucieszysz na nasz widok. - szepnął L i pokręcił głową z niedowierzaniem. - Ciebie też miło znów widzieć. - dodał, poklepał mnie po ramieniu i podążył wgłąb mieszkania.
No tak, jeszcze im nie wytłumaczyłam, że to polskie słówko wcale nie oznacza przywitania.
- Zabiję ich... Zabiję... - mruknęłam poirytowana.





"Obiecałam, że ich zabiję." pomyślałam, patrząc teraz przed siebie. "Kurde, wiedziałam, że o czymś zapomniałam. Czułam to."
- Myślisz, że raz kupiłeś jakąś tam kieckę i będziesz romantykiem? To już Dongwoo jest lepszy w te klocki. - prychnął Howon.
- Żebyś się nie zdziwił. Woohyun ma w sobie więcej romantyzmu, niż wy razem wzięci. - odparł Gyu.
Nastała chwila ciszy. Obaj patrzyli na siebie w milczeniu, by nagle zerwać się na równe nogi i wybiec z apartamentu.
- Nie zdążyłam ich opierdolić... - szepnęłam zaskoczona ich zachowaniem.
- Noona a co to znaczy? - zapytał zaciekawiony Sungjong.
-Nie próbuj nawet! - zawołałam poirytowana.
Spojrzałam w kierunku przedpokoju i zamrugałam, zastanawiając się, o co im chodziło.
- Pada, pada, pada i nie przestaje padać. - zauważył Sungyeol, który teraz stał już obok okna.
- Pójdę poszukać Nali. Bo co jeśli zmoknie? - zapytał zaniepokojony Myungsoo.
- No nie wiem, będzie mokra? - odparłam ironicznie i wzruszyłam ramionami.
Wokalista spojrzał na mnie z politowaniem.
- Będzie chora!
- To mokra nie będzie?
- Angie, proszę Cię.
- O nie, ja Ci już pomagać nie będę.
- Nie o to chodziło.
- Nie? A o co? Za nim mi odpowiesz, przypominam, że Nala pewnie gdzieś się topi w kałuży, a jak się rozchoruje to Woohyun weźmie ją pod opiekę. Dziękuję, dobranoc.
Myungsoo zrobił z ust dzióbek i skrzywił się nieco, by w końcu zostawić mnie w spokoju i wyjść z apartamentu, w poszukiwaniu Nali.
Uśmiechnęłam się delikatnie, gdy usłyszałam trzask zamykanych drzwi.



~


- Wygrałam! - zawołała Vicky i aż podskoczyła uradowana.
- Oj tam, po prostu dałam Ci wygrać. - prychnęłam i podałam jej karty, by mogła je potasować.
- Wcale nie. - odparła nadymając policzki i zajęła się tasowaniem.
- Mogłybyście pomóc! - zawołał Soryong z kuchni.
- Nikt Cię nie zmusza, do przygotowywania obiadu niespodzianki! - odrzekłam.
- Właściwie po co to robi? - zapytała zaciekawiona Vicky.
- By zaimponować Nali.
- W-wcale n-nie! - zawołał z kuchni zakłopotany Soryong.
Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi, więc nie mogłam już skomentować jego słów.
- Ja jestem zajęta. - powiedziała szybko młodsza i uśmiechnęła się niewinnie.
Przewróciłam oczami i poszłam otworzyć.
- Ha? - wydukałam zdumiona.
Przede mną stał Hoya. Głowę miał obróconą w bok, nieco nadęte policzki i naburmuszoną minę. Wydawał się przy tym dziwnie zakłopotany. Dłonie trzymał schowane za plecami.
- O co Ci chodzi? - spytałam unosząc brew.
Nagle, dość energicznie wyciągnął przed siebie doniczkę z kwiatem. Była dość duża, tak jak i posadzona w niej roślina. Jakoś dziwnie rozgałęziona i z dużą ilością liści.
- To... Ona dopiero rozkwitnie... Jeśli będziesz o nią dbać... - wydukał speszony Howon.
Zamrugałam zaskoczona.
"Ach, gdybym ja chociaż o kwiaty dbała..."
- Ale, że... to dla mnie? - spytałam niepewnie.
- No weź go no. - burknął i wcisnął mi do rąk doniczkę.
Zaciekawiona Vicky podeszła do drzwi i spojrzała na prezent.
- O kuuurcze! Ale duże! - zawołała zaskoczona.
- Zanieś go proszę na mój balkon. - poinstruowałam ją i wręczyłam jej ostrożnie doniczkę, z którą jakoś podreptała w kierunku pokoju. Spojrzałam na chłopaka, który stał ze spuszczoną głową i wciąż malującym się na jego twarzy zakłopotaniem.
- Z jakiej to okazji? - spytałam.
- Żadnej. - mruknął w odpowiedzi.
- Dobrze się w ogóle czujesz?
- Bo?
- Bo właśnie podarowałeś mi kwiaty.
Skrzyżowałam ręce na biuście.
- Aha, więc nie mogę Ci podarować takiego prezentu? - odparł i spojrzał na mnie niezadowolony.
- Nie to miałam na myśli. To po prostu do Ciebie niepodobne.
- Co? Romantyzm, tak?
- No... No cóż... - zawiesiłam głos nieco zdziwiona, bowiem jego ton głosu wydał mi się dziwnie chłodny.
- Mogłem się tego spodziewać. - usłyszałam.
Poczułam się trochę niepewnie, bo ujrzałam na jego twarzy przebłysk smutku.
- Gdyby był tu Sunggyu Hyung, gdyby on podarował Ci kwiaty, uśmiechnęłabyś się i podziękowała. A mnie po prostu ochrzaniasz za dobry gest. - wyjaśnił i pokręcił głową, uśmiechając się nikle, choć była to bardziej oznaka irytacji, niż radości.
- Ale to nie tak... Ja...
Nie mogłam dokończyć swej wypowiedzi, bo Hoya ruszył korytarzem, znikając mi szybko z oczu. Spuściłam wzrok i uderzyłam piąstką o framugę drzwi. Nie byłam z siebie zadowolona.
- Angie...? - spytała niepewnie Vicky, która przystanęła obok. - W porządku?
Spojrzałam na nią z delikatnym uśmiechem i skinęłam głową.
- Wracajmy do gry. - odrzekłam i wróciłyśmy do środka.
Przez moją kłótnię z Howonem nie mogłam się skupić na zabawie z siostrą. Każdą kolejną grę w karty przegrywałam, nie próbując nawet temu zaprzeczać. Z tego całego zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Tym razem nie prosiłam Vicky o otworzenie. Od razu ruszyłam tyłek.
Wstałam, przechodząc przez przedpokój, gdzie otworzyłam drzwi wejściowe. Zamrugałam zaskoczona, widząc przed sobą jakąś sylwetkę i bukiet róż. Zasłaniał on twarz gościa, więc spróbowałam jakoś dostrzec kim jest, jednak na próżno.
- Am... W czym mogę pomóc? - zapytałam niepewnie.
- Przyjmiesz te kwiaty? - usłyszałam delikatny i ciepły głos, przez który przeszły mnie ciarki.
"Niemożliwe... Czyżby to..."
Zza bukietu wychyliła się głowa Gyu. Uśmiechnięta twarz, błyszczące oczy (które w ramach wyjątku dostrzegłam z pomiędzy powiek).
- Ale... Z jakiej to okazji? - spytałam niepewnie.
- Jest dość deszczowo, a taka pogoda często psuje ludziom humor... - zaczął nieśmiało. - A chciałbym, by na Twej twarzy gościł uśmiech. Rozpogodzi to moje serce, i pewnie innych także.
Zamrugałam zaskoczona.
"To... Dość romantyczny gest, ale przecież on nie jest taką osobą..." spojrzałam na bukiet, który wciąż był wystawiony ku mnie. "Ale to takie urocze..."
- Dziękuję. To miłe. - przyznałam z uśmiechem.
Drgnęłam nagle i otworzyłam szeroko oczy.
"Gdyby był tu Sunggyu Hyung, gdyby on podarował Ci kwiaty, uśmiechnęłabyś się i podziękowała." zabrzmiały mi w głowie słowa Howona.
Spuściłam wzrok speszona.
- Angie? - zapytała cicho Vicky, która pojawiła się za mną w drzwiach.
- Widziałeś Howona? - zapytałam po chwili.
Lider był nieco zaskoczony i zmarszczył brwi, niezbyt zadowolony.
- Wcześniej się minęliśmy w windzie. Wsiadł i zjechał na dół. Mówił, że musi się przewietrzyć. - mruknął cicho.
- W taką pogodę? - spytałam zaniepokojona i weszłam wgłąb przedpokoju, zaraz ubierając buty. - Vicky, weź od niego kwiaty i wsadź do wazonu. Ja zaraz wrócę. - to mówiąc, wybiegłam z apartamentu i zostawiłam Gyu samego z moją siostrą.



~




"Złośliwość rzeczy martwych. Kiedy biorę parasol, to świeci słoneczko, jest śliczne niebieskie niebo, cieplutko, a ludzie patrzą na mnie jak na idiotkę. Gdy nie wezmę parasola, to leje jak z cebra, jest zimno, pochmurno i ludzie patrzą na mnie jak na idiotkę." mruczała w myślach poirytowana Nala. Westchnęła cicho, niezbyt zadowolona. "Angie by pewnie powiedziała: No przynajmniej jedna rzecz jest niezmienna - Twój idiotyzm." dodała w myślach, próbując w głowie naśladować głos przyjaciółki.
Nala stała właśnie przy przejściu dla pieszych, czekając aż sygnalizacja świetlna się zmieni. Chciała przejść na drugą stronę, ale jak na złość, czerwony człowieczek nie chciał zniknąć. Patrzyła nań uparcie, jakby jej spojrzenie miało go ku temu przekonać. Przecież ileż ona tu ma jeszcze moknąć! Jeszcze trochę i ubranie przesiąknie jej całkowicie!
"A Myungsoo z parasolem nie..." urwała swą myśl, bo nie czuła już kropel deszczu, uderzających o jej mokre włosy.
Uniosła głowę i zamrugała widząc nad sobą czarny parasol, który osłaniał ją przed lecącą z nieba wodą.
- Chyba przyda Ci się pomoc, co? - zapytał delikatny, ciepły głos.
Zaskoczona dziewczyna, obróciła powoli głowę i zarumieniła się, widząc stojącego obok Myungsoo. W dłoni trzymał rączkę parasola, który właśnie robił za jej barierę.
Teraz to się modliła, by nie zemdleć.
"A Myungsoo z parasolem już jest..." poprawiła się w myślach i uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak. To prawda. - szepnęła zmieszana i zaraz spuściła wzrok zakłopotana.
L spojrzał przed siebie i zamrugał, rozchylając nieco usta. Nadął policzki i wypuścił powietrze z ust.
- Światła! Możemy przejść. Szybko póki mamy okazję! - zawołał i niespodziewanie pochwycił jej wolną dłoń, by następnie szarpnąć ją na pasy i przebiec na drugą stronę.
Zaskoczona podążała za nim, czerwieniąc się mocno. Przecież właśnie trzymał ją za rękę. Razem biegli w deszczu, z trudem chowając się pod parasolem.
Chłopak przystanął i odetchnął, gdy znaleźli się już po drugiej stronie ulicy.
- Pomogę Ci z tymi zakupami. - stwierdził i nim zdołała zaprotestować, zabrał jej jedną z siatek.
- Mogę nieść trzy w jednej ręce, co to za problem. - odparła niby obruszona. - I torbę... na ramieniu...
- Nie ma takiej opcji. - skwitował Myungsoo pewny swych słów, po czym puścił jej dłoń, ku rozpaczy właścicielki. Nie miała jednak powodów do narzekań. Chłopak stanął bokiem i wystawił ku niej swe przedramię.
- Pozwolisz? W ten sposób będziemy oboje pod parasolem. - wyjaśnił zakłopotany i spojrzał znacząco na wspomniany przez siebie przedmiot. W wystawionej ręce tkwił parasol, dzięki czemu faktycznie byliby oboje schowani.
Zawstydzona Nala nie zastanawiała się nad tym długo, choć bała się, że serce wyskoczy jej zaraz z piersi i będzie musiała go szukać w tych wielkich kałużach. Ostrożnie ujęła ramię towarzysza i skinęła głową na znak, że mogą już ruszać.
Myungsoo uśmiechnął się delikatnie i poprowadził ją w kierunku hotelu.
W tej jednej chwili zapomniała, jak uporczywy wydawał jej się ten deszcz. W tej jednej chwili, pragnęła, by droga stała się o wiele dłuższa, niż była w rzeczywistości.



~



Biegłam ile sił w nogach. Z ledwością łapałam oddech, dlatego musiałam się zatrzymywać już co kilka kroków, by zaczerpnąć powietrza. Nie było to łatwe, bowiem deszcz wezbrał na sile. Ubranie miałam praktycznie przemoczone, spodnie wydawały mi się wyjątkowo ciężkie. Włosy a la mokra włoszka, w dodatku kilka kosmyków przyklejonych do twarzy. Nie miałam jednak zamiaru się poddać i gdy tylko po raz kolejny odetchnęłam, zerwałam się do biegu. Sprawdzałam każdy napotkany lokal, wszystkie miejsca, w których mógłby przebywać Hoya.
- Łaaa, to był naprawdę on? - pisnęła nastolatka, która szła z koleżanką pod jednym parasolem.
Przystanęłam zasłyszawszy te słowa.
- Noo! Dał mi swój autograf, mam nadzieję, że kartka się nie przemoczyła. Ale wiesz, jakiś taki dziwnie smutny się wydawał. - odrzekła towarzyszka. - Może jest chory?
- Gwiazdy mają swoje humory, poza tym, kto by pomyślał, że spotka się go w parku nie? - zaszczebiotała druga i zaraz obie zachichotały.
Nie miałam pewności, czy mówią o Howonie, ale z drugiej strony, nie było nic do stracenia. Warto spróbować, zwłaszcza, że park to jedno z nielicznych miejsc, do których jeszcze nie dotarłam podczas poszukiwań. Dlatego pobiegłam tam czym prędzej.
Alejki były praktycznie puste. Natrafiłam może na dwie, trzy osoby, które minęły mnie w pośpiechu, chcąc pewnie wrócić do domu i zaszyć się w ciepłym kącie. Nie musiałam już biec, zresztą nie miałam na to sił. Przemierzałam główne aleje, a gdy to nie pomogło, zbaczałam na jakieś drobniejsze odłączenia, które prowadziły w różnorodne miejsca. Przy jednym, trafiłam na plac zabaw. Przy drugim, na fontannę. Przy jeszcze innym, na jakąś zamkniętą budkę. Podejrzewałam, że to była knajpka, bowiem były też drewniane stoliki i ławki.
Zostało mi jedno z niewielu już rozwidleń, które prowadziło pod jakieś ogromne drzewo. Możliwe, że szerokość naszego polskiego Bartka to przy tym pikuś. Rozłożyste gałęzie pełne liści wiły się między sobą, przypominając parasol, stworzony specjalnie przez matkę naturę.
Pewnie nie zwróciłabym na to większej uwagi, gdyby nie siedząca pod drzewem postać. Tknięta dziwnym przeczuciem, podążyłam ku niej. A raczej powinnam powiedzieć ku niemu, bo jak się okazało, był to chłopak. I to nie byle jaki.
- Lee Ho Won... - szepnęłam przystanąwszy w odległości metra. Spoglądałam na niego niepewnie, nie wiedząc co powiedzieć.
Hoya siedział w lekkim rozkroku, z podkulonymi nogami, które obejmował splecionymi ze sobą dłońmi. Patrzył gdzieś przed siebie, zupełnie jakby stracił kontakt ze światem rzeczywistym.
- Przyszłaś spytać czy jestem chory? - prychnął nagle.
Drgnęłam zaskoczona i spuściłam wzrok zmieszana. Pewnie w normalnych okolicznościach nawrzeszczałabym, albo powiedziała coś chamskiego. W tej sytuacji jednak... nie potrafiłam.
- Właściwie... Jeśli będziesz tu tak dalej siedzieć... To się przeziębisz... - przyznałam cicho.
- Oho, znalazła się nagle panienka opiekuńcza i kochana. - mruknął i poczochrał się po głowie, przez co kilka kropel deszczu skapnęło na ziemię.
Nie odpowiedziałam. Milczałam, obserwując czubki swych białych adidasów.
- Nie warkniesz nic? Nie skomentujesz? Nie odejdziesz obrażona? - usłyszałam.
- Nie. - szepnęłam. - Zasłużyłam sobie na takie słowa. A pewnie nawet na więcej.
Hoya uśmiechnął się kącikiem ust, choć był to raczej gest kpiący, niż wesoły.
- Przynajmniej jesteś tego świadoma. - szepnął i westchnął.
Nastała między nami cisza. Chwila, która wydała mi się wyjątkowo krępująca, a szum deszczu niewiele w tym pomagał. Budował jedynie napięcie.
- Przepraszam. - powiedziałam w końcu.
Howon drgnął i powoli obrócił ku mnie głowę. Zaskoczony podniósł się z trawy, otrzepał spodnie i podszedł do mnie, nachylając się nieco, jakby chciał lepiej zrozumieć co mówię.
- Słucham? - odparł.
- Przepraszam. - powtórzyłam i odwróciłam wzrok.
Chłopak wyprostował się i pokiwał głową.
- A z jakiej to okazji? - to mówiąc, skrzyżował ręce na torsie i przyglądał mi się uważnie.
- Miałeś rację. - dodałam niezbyt chętnie.
- Ooooo. Chyba masz gorączkę. - skwitował z miną znawcy.
- Bo przyznaję Ci rację? Bo przepraszam?
Spojrzałam na niego urażona.
- Dokładnie. To nie należy do Twoich cech charakteru. Skrucha, szanowanie innych? W ten sposób? Nie, Ty taka nie jesteś. Mieszasz z błotem uczucia otaczających Cię osób.
- Wiem. Jestem tego świadoma.
- Doprawdy? Więc najgorsze jest to, że nic z tym nie robisz.
- I pewnie nie zrobię.
Spojrzałam na niego uśmiechając się nikle.
- Nie zmienię się. Nie chcę i nie mam zamiaru. Będę zawsze sobą i... - zawiesiłam na moment głos, by wziąć głęboki wdech. - I chcę, byś Ty też taki był.
- Hm? - wydukał zaskoczony i włożył ręce do kieszeni spodni, przyglądając mi się nadal. - Co masz na myśli?
- Mówiłeś, że... Że zachowywałeś się tak, jak ja sobie tego życzyłam...
- Zgadza się. Robiłem to, czego oczekiwałaś od Howona, którego widziałaś na scenie.
- Moja wyobraźnia jest zwodnicza. Tak jak i pragnienia, marzenia. Nigdy się nimi nie kieruję, bo tak naprawdę nie wiem czego chcę od życia. Dlatego... Nie próbuj być kimś, kim nie jesteś.
Hoya uśmiechnął się delikatnie, nieco łobuzersko.
- Bywam arogancki, egoistyczny, trochę narcystyczny. Lubię być w centrum uwagi. To cechy, które faktycznie posiadam, choć nie tak zawyżone jak Ty to widzisz. Jednak nie zmienia to faktu, że też mam swoje zalety. I wiesz co jest najgorsze? Że osoba, której najbardziej chciałem to pokazać, nie dała mi nawet szansy. - powiedział z nieukrywanym żalem w głosie. - Z drugiej strony, sam się dostosowałem do Ciebie, zamiast kierować się własnymi odczuciami.
- Dziękuję Ci za kwiaty. - szepnęłam nagle, na co chłopak zamrugał zdumiony. Uśmiechnęłam się delikatnie i skinęłam głową w geście swych podziękowań. - Powinnam to zrobić wcześniej, ale... jak zwykle okazało się to dla mnie za trudne.
- Twój sarkastyczny charakterek jest naprawdę ciekawy, ale niestety czasem jest go aż za dużo. - skwitował i zaśmiał się cicho.
- Ostrzegałam, że nie jestem dobrą osobą. - mruknęłam niby urażona.
- Odpychasz od siebie ludzi, którzy chcą być blisko. Ale wiesz co... To nawet... motywujące.
- Co?
Zamrugałam zaskoczona.
Hoya obrócił się bokiem i spojrzał w niebo, uśmiechając się ciepło.
- Twoja niechęć motywuje do walki. I wiesz co? Ja na pewno spróbuję przebić się przez Twój mur. I udowodnię Ci, że też mam swoje zalety. - to mówiąc, spojrzał na mnie uważnie, z błyskiem w oku.
Zarumieniłam się i zakłopotana odwróciłam wzrok.
No co za... Uch! Odetchnęłam i przymknęłam powieki, wzruszając od razu ramionami.
- Rób sobie co tam chcesz. Nie obchodzi mnie to. - mruknęłam i obróciłam się tyłem do niego.
- Urocza zmokła kura. - skwitował Hoya z rozbawieniem i zdjął z siebie kurtkę. Trzymając ją w dłoniach, podszedł do mnie po cichutku. Ostrożnie narzucił ubranie na moje ramiona.
Zaskoczona przytrzymałam materiał kurtki, by nie zsunęła się na ziemię i spojrzałam na niego niby oburzona.
- Nie potrzebuję jej. - mruknęłam.
-  Lepiej ją załóż, bo jeszcze trochę, a będę mógł dokładniej opisać wzór i kolor Twojego stanika. - mruknął rozbawiony i gdy mnie mijał, poczochrał moje włosy.
Zrobiłam poirytowaną minę, mając ochotę skakać i krzyczeć ze złości.
- Ej! Ty cholerny, skretyniały pajacu! Poczekaj na mnie! - zawołałam i pobiegłam za nim.
- Bye bye~! - usłyszałam od niego, ba, nawet mi pomachał dłonią, nie odwracając się.
- Gryaaaaa! Lee Ho Woooon!



~



- Długo ich nie ma... - szepnęła Vicky, która patrzyła właśnie przez okno.
Sunggyu siedział na kanapie i co rusz patrzył na zegarek, który tkwił na jego nadgarstku.
- Wyszła bez kurtki... - szepnął ledwo słyszalnie.
- Nie martw się liderze. Nic jej nie będzie. - wtrącił Daeryong, który nadal zajmował fotel i oglądał telewizję.
- Nie mam powodów by się martwić. - burknął Gyu i skrzyżował ręce na torsie, marszcząc brwi.
- Jak tak dalej pójdzie, to wszystko mi ostygnie i będzie w ogóle niejadalne. - jęknął Soryong, który robił coś w kuchni.
- Od czego jest mikrofalówka? - odezwał się jego brat.
- To nie ten sam świeży smak potrawy!
Daeryong pokręcił głową i zrezygnował z kontynuowania tego tematu.
Usłyszeli dźwięk otwierających się drzwi. Sunggyu podniósł się gwałtownie z kanapy i obserwował wejście salonu, ciekawy kto przyszedł. W przejściu ujrzał Nalę i Myungsoo. Z cichym westchnieniem opadł na sofę i przywitał się z nimi niezbyt chętnie.
- A wy co tu robicie? - spytała zdziwiona dziewczyna, obserwując zatłoczony salon.
- A wy co robicie? - odpowiedział pytaniem Daeryong i poruszał znacząco brwiami.
- Naaalaaa! - zawołała Vicky i zamachała do niej w geście przywitania.
- Och, już wróciła? - rozległ się głos Soryonga, który uśmiechnięty wyszedł z kuchni. - Cześć Nala, ja właśnie... - zawiesił głos, gdy zauważył ją w towarzystwie wokalisty. - Och, Myungsoo. Cześć.
- Cześć. - przywitał się Visual zespołu i popatrzył na pozostałych ze zdziwieniem. - A wy co się tak patrzycie?
- No wiesz... - zaczął niepewnie Sungyeol.
Nala zamrugała lekko zdezorientowana, tak jak i Myungsoo, po czym oboje spojrzeli na swoje dłonie. Dziewczyna wciąż trzymała jego ramię, dzięki czemu stali dość blisko siebie. Zakłopotana, od razu odsunęła swą rękę, choć w głębi serca nie cieszyła się z tego. Zarumieniona odwróciła wzrok. Chłopak za to podrapał się w tył głowy, również lekko zmieszany. Odłożył na bok parasol, by ten mógł nieco przeschnąć i chrząknął znacząco.
- Rozpakuję zakupy. - szepnął i zabrał od niej wszystkie siatki, a gdy zdjął buty, przeszedł do kuchni.
Daeryong kaszlnął, chcąc przywrócić brata do porządku.
- P-pomogę Ci. - szepnął speszony Soryong, starając się zachować ciepły wyraz twarzy.
Nala odprowadziła ich wzrokiem, po czym sama zaczęła zdejmować z siebie buty, a także kurtkę.
- A gdzie Angie? - zapytała, gdy weszła wgłąb salonu.
- Prawdopodobnie poszła szukać Howona. - wyjaśniła Vicky, na co Daeryong i Sunggyu prychnęli cicho.
Nala uśmiechnęła się niepewnie i przymknęła przy tym powieki. Po chwili otworzyła je i spojrzała z zaciekawieniem na wazon pełen kwiatów, który stał na szafce przy ścianie. Został postawiony tuż obok ich wspólnego zdjęcia, które zrobili sobie podczas imprezy powitalnej dla Infinite, gdy wracali ze Stanów.
- Śliczne kwiaty. Kto je przyniósł? - zapytała.
- Sunggyu Oppa. - odpowiedziała od razu najmłodsza i lider odwrócił głowę, nie chcąc pokazywać dziewczynie swego zakłopotania. - Te od Hoyi są w pokoju Angie. - dodała, na co Gyu zaburczał coś pod nosem.
"Ja się już nie odzywam." pomyślała Nala i poszła do kuchni, chcąc sprawdzić, jak pozostałym idzie rozpakowywanie zakupów.
Minęło zaledwie pół godziny, a drzwi wejściowe otworzyły się po raz kolejny. Sunggyu drgnął mimowolnie i podniósł się z sofy, by spojrzeć z zaciekawieniem w stronę przedpokoju. Nawet Vicky i Nala wyjrzały z kuchni, by sprawdzić, kto zaszczycił ich swoją obecnością.
W przejściu stałam ja i Hoya. Oboje przemoczeni. Woda skapywała z naszych ubrań i włosów.
- No, no, no, no. - zanucił Myungsoo, który wyglądał na nas zza ramienia mojej przyjaciółki.
- Hm? Co? - zapytałam zdziwiona.
- Ktoś tu był romantyczny. - podpowiedział Sungyeol, który oparł się o framugę kuchennych drzwi.
Popatrzyliśmy z Hoyą po sobie, nie wiedząc co mają na myśli. Wzrok tancerza spoczął jednak na mym ciele, poniżej twarzy. Nie wiedząc w czym rzecz, spojrzałam na siebie. Zarumieniłam się, zrozumiawszy w końcu, w czym tkwił sęk.
- To nie tak jak myślicie... - szepnęłam i zaraz zdjęłam z siebie kurtkę rapera.
- Jasne. - odparła Vicky, szczerząc się wesoło.



~



"Ciekawe co Woohyun kombinował z Dongwoo. Nie było ich cały dzień. Pojawili się dopiero na kolacji. Nie chcieli nic zdradzić, nawet zespół twierdził, że nie mają pojęcia co się działo z nimi przez ten czas. Coś ukrywają, tylko jeszcze nie wiem co." pomyślałam i westchnęłam cicho.
Podniosłam się z łóżka do siadu i poprawiłam ramiączka koszuli nocnej. Rozejrzałam się po ciemnym pokoju. Wzrok zdążył się przyzwyczaić do panującego tu mroku, więc teraz dostrzegałam niektóre elementy umeblowanego pomieszczenia. W dodatku światło księżyca wpadało przez okno wprost na dolną część łóżka, więc nie było tak całkiem ciemno.
"Sunggyu był chyba zły. Kolację jadł niczym zdeterminowany mnich podczas treningu cierpliwości i milczenia." pomyślałam i pokręciłam głową niezadowolona. "Nie odezwał się ani słowem przy kolacji. W dodatku siedział z dala ode mnie. Pożegnanie też wydało mi się dziwnie chłodne."
Ułożyłam sobie łokieć na udzie, a na rozwartej dłoni podparłam policzek.
- Jak z jednym się pogodzę, to drugi strzela focha. - mruknęłam niezadowolona.
"Tylko z jakiego powodu?" dodałam w myślach i przymknęłam powieki zasmucona.
Nie chciałam być z nim pokłócona. Jakoś... bardzo bolała mnie myśl, że mógłby mnie znienawidzić. Z drugiej strony, za co mógłby być zły?
"Przyniósł mi kwiaty, podziękowałam za nie, więc dlaczego miałby się gnie..." urwałam swą myśl i podniosłam się z łóżka.
- Zostawiłam go z tym bukietem przed drzwiami... - szepnęłam mrugając parokrotnie i spuściłam wzrok.
"I pobiegłam szukać Howona..." dokończyłam w myślach.
- Ale... Czy możliwe, że właśnie za to jest na mnie zły? - spytałam samą siebie i spojrzałam na balkon. Podeszłam do niego i otworzyłam drzwi, by wyjść na świeże powietrze. Przywitał mnie lekki, przyjemny podmuch wiatru. Zadrżałam czując to i ostrożnie postawiłam stopy na chłodnej posadzce. Oparłam przedramiona o balustradę i zaczęłam obserwować niebo.
Nagle coś mnie tknęło i spojrzałam w bok. Zauważyłam stojącą niedaleko roślinę.
"No tak... Kwiaty od Howona, ale... właściwie co to w ogóle jest?" pomyślałam i podeszłam do doniczki, by następnie ukucnąć przy niej i przyjrzeć się prezentowi.
- Dziwne. Nigdy nie widziałam takiego kwia-a? - urwałam zauważając jakąś karteczkę wciśniętą między gałązkami. Wyjęłam ją ostrożnie i rozłożyłam, czytając od razu jej zawartość.



Hoja to kwiat trudny do uprawy. Trzeba o niego dbać, starannie pilnować ilości światła i wody.  
Potrzebuje szczególnej uwagi, a także uczuć ze strony opiekuna.
Czasem może pokazywać swe humory, ale ostatecznie rozkwita, pokazując wszelkie mocne strony. 
Doceni Twe starania, jeśli tylko Ty, docenisz jego własne.
Teraz już rozumiesz znaczenie mojego pseudonimu?
Hoya





Zamrugałam zaskoczona i spojrzałam ponownie na doniczkę. To dość poetycki tekst, wyjątkowo romantyczny, dający do myślenia, metaforyczny, nawet filozoficzny. Idealny... dla mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i przechyliłam głowę, przyglądając się stojącej przede mną roślinie.
- No cóż. Może faktycznie warto spróbować? - spytałam cicho i ostrożnie przesunęłam palcem po liściu kwiatu. 






~






Cóż, znowu wyszło dość długo. Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam to w czytaniu. ^^
Dziękuję za wszelkie komentarze i wasze opinie. Cieszę się też, że przybyło czytelników! 
Pomyślałam, że zrobię ankietę, na temat wątków/ pairingów w opowiadaniu, które lubicie najbardziej. Jestem ciekawa waszego zdania w tym temacie, także zachęcam do głosowania. :)

10 komentarzy:

  1. Piękny rozdział...Bardzo bardzo bardzo mi się podobał.Howon wreszcie udowodnił ,że potrafi być romantyczny.I ten liścik...Pokazał się od takiej nieznanej,filozoficznej i delikatnej strony...cudo.

    Scena w parku była też przeurocza,aż sobie puściłam odgłosy deszczu w tle żeby się lepiej wczuć w atmosferę XD.Jeszcze się tak szczerzyłam do ekranu jak głupia xd
    Zachowanie Myungsoo też było słodkie,wybawiciel Nali od zmoknięcia <3 W tym momencie też uśmiechałam się do ekranu~

    Cały nastrój rozdziału był świetny,mimo tego zimna bijącego od pogody był taki ciepły...Tak bardzo kocham twój styl pisania <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Siedzę, wpatruję się w ekran i nadal nie wiem, co mam napisać. To chyba najlepszy rozdział na tym blogu, na razie moim faworytem ze wszystkich. A zapewne pojawią się jeszcze lepsze. ^^
    Jednak przyjdźmy już do samej treści. Zafundowałaś nam bardzo dużą dawkę rozmantyzmu, ale mi to nie przeszkadzadza. Wręcz przeciwnie - lubię takie klimaty. <3 A ogromnym plusem u ciebie jest to, że nie ma tego na każdym kroku, tylko delikatnie raz na jakiś czas dasz takie urocze scenki, bo gdyby było to o wiele częściej można byłoby no... wiadomo... xD Za to również kocham twoją twórczość. <3
    Taaaaaak więc, sytuacja z Nalą i Myungsoo przypomniała mi pewną scenkę z mv Sunggyu - 60 sec, uwielbiam tę piosenkę i od razu sobie ją włączyłam, gdy czytałam ten moment poraz drugi, bo tak pasowało. Jednak jeszcze bardziej pasowało przy sytuacji z Angie i Hoyą. Kobieto, nawet nie masz pojęcia, jakie wzbudzasz we mnie emocje poprzez kilka zdań! Scena w parku była piękna, do tego te... wyznanie? Mogę to chyba tak ująć. I ta roślinka z liścikiem. Nadal uśmiechem się jak głupia do monitora po przeczytaniu tego wszystkiego.
    Jednak trochę szkoda mi Gyu, taki no... wystawiony i Soryong, który się tak starał. Ale cóż, życie. xD
    Kurde, Dongwoo i Woohyun, trochę to podejrzane. Jestem ciekawa, co mogli robić, bądź wymyśleć. A przeczuwam, że bęzie to coś przypałowego i bardzo śmiesznego. Więc proszę, pisz szybciutko kolejny rozdział! *-*
    Co do ankiety,bardzo dobry pomysł. Kiedy ją zobaczyłam, to nadal nie byłam pewna, kogo by wybrać, ale po tym rozdziale już chyba wiem, kto jest moim 100% faworytem. ^^

    Chyba się trochę rozpisałam, ale zapewne się nie gniewasz. Składniowo też zapewne wyszło dziwnie - w sumie jak zawsze, ale wiem że się doczytasz tego. Życzę weny. Hwaiting! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem bardzo ucieszona żewyszło długie,(jak zwykle śmieszne) i nawet trochę romantyczne,natomiast nie było Doongwoo, czyli tych jego tekstów :( (jeżeli cię uraziłam to przepraszam,ale jeżeli ich nie było przez prawie cały rozdział to znając Doongwoo coś wykombinuje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Vicky, że skomentowałaś rozdział. To bardzo miłe z Twojej strony. :) Wiem, że brakuje Ci tu Twojego kochanego Dongwoo, ale nie martw się - wkrótce się pojawi i to nie w byle jaki sposób. :D

      Usuń
    2. Hmm, więc czas zacząć się bać ^^
      Też jestem ciekawa, ale oczywiście nie chcesz mi powiedzieć gdzie byli -,-

      Nala :)

      Usuń
    3. UMRZYJ Z CIEKAWOŚCI. XDD Powiem jedynie, że skoro to będzie wielkie wejście Dongwoo i Woohyuna w połączonych siłach, to można zrobić jednak - bać się i załamywać ręce. <3

      Usuń
  4. A Ty jak zawsze miła <3
    Dongwoo i Woohyun - to się musi skończyć tragicznie xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Eeeextra! Uwielbiam tego bloga! On jest genialny i taki super. Ale ja wciąż jestem za DongWoo i Angie xD No cóż, ale mimo to wciąż jest to najlepszy blog ever <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Podzielam zdanie innych osób komentujących =D przeczytałam wszystkie rozdziały w 2 dni dlatego teraz będę z niecierpliwością czekać na następne rozdziały ;) Jeżeli o mnie chodzi najbardziej mi się podoba pairing Nali z eLem Pewnie dlatego że to mój bias i mam podobną osobowość do Nali XD I pewnie też był zemdlała na jego widok XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak jakoś mi się smutno zrobiło... Mam ochotę się rozpłakać... Nie wiem, czemu...
    Kwiaty, te wszystkie romantyczne teksty, deszcz... To takie... melancholijne....
    Ach... Mam ochotę włączyć sobie Fiction od BEAST i sobie popłakać....
    Weny życzę

    OdpowiedzUsuń