wtorek, 22 października 2013

Rozdział 17






- Miauuuu~
Moje powieki drgnęły, gdy usłyszałam ten dźwięk, jednak nie zareagowałam - spałam dalej. 
- Miauuu~
Coś miękkiego otarło się o moje ramię. Zadrżałam i obróciłam się na drugi bok. Wtedy poczułam zimny, mokry nos, który przesunął się po mym policzku.
- Rany, rany, co do cholery? - mruknęłam zirytowana i uchyliłam powieki. Zamrugałam nieco zaspana, patrząc na siedzącego przede mną czarnego kociaczka. Wpatrywał się we mnie swymi złocistymi ślepkami, wymachując ogonem i pomiaukując w jakimś dziwnym zadowoleniu. Czyżby się cieszył, że mnie zbudził?
- Kot. - powiedziałam, nadal patrząc na zwierzę.
- Miauuuu. - odezwał się biały kociak, który przeszedł za czarnym. 
- Drugi kot. - mruknęłam, odprowadzając go wzrokiem. - I trzeci. - dodałam, widząc rudzielca wylegującego się nad moją głową.
Leżałam przez moment w milczeniu, aż w końcu podniosłam się do siadu i rozejrzałam.
- Koty. - szepnęłam i aż brew mi drgnęła. - Wszędzie... są koty.
Na moim łóżku leżało ich przynajmniej z dziesięć. Mnóstwo innych pałętało się po całym pomieszczeniu - próbowały włazić do szafek, drapały o szybę, by wyjść na balkon, skakały po półkach i goniły się po podłodze. Odrzuciłam kołdrę, zakrywając śpiące na pościeli zwierzęta i postawiłam nogi na ziemi, tuż obok jakiegoś leżącego tam kotka. Powoli wstałam i omijając ruchome przeszkody, przeszłam przez pokój, aż wylądowałam na korytarzu, gdzie biegały inne kociaki. Przechodziłam obok, starając się nie nadepnąć na żaden z ogonów. Zatrzymałam się przy pokoju siostry i zajrzałam do środka zaciekawiona.
- Neko, neko, neko, neko, neko, neko, neko~! - wołała Vicky, tuląc co rusz kolejnego kota. 
"Ta to ma pewnie dylematy. Rąk jej brakło." pomyślałam kręcąc głową. 
W pokoju Nali były jedynie biegające koty, więc podążyłam do salonu. Tam zobaczyłam Daeryonga, który siedział w swym zacnym fotelu i oglądał telewizję. Jedyną różnicą, były koty, które usadowiły się na jego kolanach i głowie. Właściwie, widok dyndającego niczym wycieraczka ogona przed twarzą chłopaka, był nawet komiczny.
- 56, 57, 58, 59... - liczył Soryong, który siedział obok kanapy i wskazywał na koty.
- Cześć. - przywitałam się i przeszłam w stronę kuchni.
- Dzień dobry! - zawołał Soryong wesoło i spojrzał na zwierzęta. Zamrugał parokrotnie i zrobił z ust dzióbek. - Zaraz... Na czym ja skończyłem...? - tu zamilkł na chwilę, po czym złapał się za głowę. - Aaaa! Znowu się pomyliłem!
Westchnęłam słysząc go i przystanęłam w drzwiach kuchni.
- Raaaany! Nie kręćcie się tak! Nie mam tyle jedzenia! - wołała Nala, która nakładała jakąś karmę na kolejną miseczkę. - O nieee! Nie ziewajcie! - dodała spanikowana, gdy tylko jeden z kotów to zrobił. Wtedy ziewnęłam i ja (pewnie czytelnik też, pozdrawiam), co rozpoczęło łańcuszek ziewających kociaczków.
"Niedawno odkryta słabość Nali. Ziewający kot." pomyślałam kręcąc głową.
Odwróciłam się i zajrzałam z powrotem do salonu. Weszłam wgłąb pomieszczenia i podrapałam się w tył głowy, obserwując panujący tam chaos.
- Czy wyście się tu przypadkiem nie zadomowili za bardzo? - spytałam po chwili.
- To nie moje koty. - mruknął Daeryong.
- Ja o was mówiłam głąbie. - burknęłam krzyżując ręce na biuście.
Chłopak pokazał mi język i burknął coś o uroku osobistym. 
- Ja Ci zaraz d... - urwałam i zamrugałam, słysząc ciche miauknięcie obok siebie. Mały kociak łasił się do mojej nogi. Gdy na niego spojrzałam, zarumieniłam się delikatnie.
- Huh? Co jej jest? - spytał zdziwiony Soryong i wskazał na mnie swemu bratu. Ten niechętnie odwrócił wzrok od telewizji i aż zamrugał zdumiony.
- U-urocza! - zawołał pełen ekscytacji.
- Miauuu! - krzyknął wesoły kociak i podskoczył, chcąc jakoś znaleźć się w mych ramionach. Niestety, nie spodziewałam się tego i zaskoczona odchyliłam nieco ciało do tyłu. W efekcie, kot uczepił się pazurkami mojej nocnej koszulki, przez co jedno ramiączko zsunęło się ze swego pierwotnego miejsca. 
- Ooooooo! - zawołali bracia i wpatrywali się we mnie z uwagą. 
- Zdolny zwierzak! - krzyknął Daeryong. - Nazwę go Zboczuszek! Albo Geniusz Zła!
Zamknęłam oczy czerwieniąc się mocniej, po czym krzyknęłam pełna irytacji.
- Nie, nie, nie, nie, nie! - pisnęłam. 
Kot przestraszył się i uciekł, a ja stałam w miejscu, kręcąc głową na boki i przyciskając nadgarstki do biustu. Dłonie ścisnęłam w piąstki.
- Boże, boże, boże, boże, boże! - zawołał Daeryong i aż się klepnął w policzek.
- Przestań już! - warknęłam spoglądając na niego gniewnie.
- I w dodatku taka wściekła. - szepnął zachwycony.
- Co Ty do cholery odwalasz?! Toż to nie jest urocze! Nie jeeeeeeest! - wydarłam się poirytowana i zaczęłam machać rękoma we wszystkie strony.
- Nie machaj tak, bo ramiączko jeszcze wyląduje na swoim miejscu. - burknął Daeryong niezadowolony, ignorując moje skargi.
- A... A mogłabyś jeszcze poskakać? - zapytał nieśmiało Soryong.
- Hoo? Poskakać? - powtórzyłam zdumiona i zmrużyłam powieki. - Czemu miałabym... - zawiesiłam głos, zrozumiawszy co miał na myśli. - WY ZBOCZEŃCY!!!
- Angie wstała. - usłyszałam głos Nali, który dobiegł z kuchni. Wyszła z niej i stanęła w drzwiach, obserwując mnie z rozbawieniem.
- Angieee! - zawołała Vicky, która wbiegła do salonu. Zaraz jednak potknęła się o jednego z leżących tam zwierząt i wylądowała na podłodze. Na szczęście nie na kocie, tylko na dywanie.
Nasunęłam ramiączko na odpowiednie miejsce i spojrzałam na siostrę.
- Co? - mruknęłam.
- Angie, Angie, skąd te kotki?! - zawołała Vicky, gdy tylko odkleiła twarz od podłogi.
- To nie jest Twoja sprawka? - spytałam podejrzliwie, przy czym uniosłam brew.
Dziewczynka zaraz pokręciła głową. Skierowałam wzrok na przyjaciółkę, która uniosła dłonie w obronnym geście.
- Na mnie nie patrz. Nie wpadłabym na tak idiotyczny pomysł. - odpowiedziała szybko, a widząc mą poirytowaną minę, westchnęła cicho. - Wpadam na idiotyczne pomysły, ale ten nie jest mój.
- Okej. - odparłam i spojrzałam na bliźniaków.
- No chyba żartujesz. - fuknął Daeryong i pokręcił głową.
- One już tu były jak przyszliśmy. - wyjaśnił Soryong nieco spokojniej.
- Aaaaha. - odparłam i skinęłam głową, po czym zmarszczyłam brwi. - Moment, kto was wpuścił?
Popatrzyłam na współlokatorki, które wzruszyły ramionami, bowiem żadna z nich nie otworzyła im rano drzwi.
- Weszliśmy sami. - powiedział Soryong.
- Zostawiłyście na noc otwarte drzwi? - mruknęłam niezadowolona.
- Ej, no nie. Zamykałam je. Na pewno. - wtrąciła Nala.
- Były zamknięte. Po prostu otworzyliśmy kluczem. - wyjaśnił młodszy bliźniak.
- Ale... Przecież oddaliście klucz Infinite. - powiedziałam niepewnie.
- No.
- To skąd mieliście klucz?
- Dorobiliśmy. - odezwał się Daeryong i posłał mi jeden ze swych czarujących, acz aroganckich uśmieszków.
- To już podchodzi pod prześladowanie. - mruknęłam krzyżując ręce na biuście.
- To chyba nawet karalne, nie? - dodała Nala i pomasowała skronie.
- A ja ich kocham. - powiedziała Vicky i uśmiechnęła się do bliźniaków.
Przymknęłam powieki i westchnęłam cicho.
- Dobra. Skoro to nie wasza sprawka, to czyja? - powiedziała Nala i popatrzyła na nich pytająco.
Obaj jednak wzruszyli ramionami, nie mając zielonego pojęcia.
- Jest na to tylko jedna odpowiedź. - mruknęłam mrużąc powieki i po chwili wysyczałam przez zaciśnięte zęby. - INFINITE.
- No cóż... To... Całkiem prawdopodobne... - szepnęła przyjaciółka z niepewnym uśmiechem.
Minęłam ją i weszłam do kuchni, by po krótkiej chwili wyjść i ruszyć w kierunku przedpokoju.
- Idę się z nimi rozmówić. - mruknęłam.
- Angie! - zawołała za mną Nala.
Zatrzymałam się i westchnęłam bezgłośnie.
- Co? - burknęłam.
- A możesz iść bez tego tasaka? Byłabym wdzięczna.
Warknęłam pod nosem jakieś polskie przekleństwa, wyzywając wszystkich dookoła i wróciłam się, by odnieść wspomniane przez koleżankę narzędzie. Wyszłam z kuchni i ponownie podążyłam w stronę przedpokoju.
- Ten nóż też widziałam. - usłyszałam za sobą.
Westchnęłam niezadowolona i zatrzymałam się znowu.
- To ma posłużyć tylko za... Siłę perswazji no. Jakby nie chcieli rozmawiać.
- Jak mają rozmawiać, skoro zamierzasz poucinać im języki.
- To nie taki zły pomysł, jak tak popatrzeć na to co Hoya wyprawia z tym jęzorem na scenie... W sumie... - zawiesiłam głos i spojrzałam na Daeryonga. - Ty nie jesteś lepszy.
Chłopak zbladł widząc moje spojrzenie i nóż w dłoni.
- E-ej, bez przesady. T-to kwestia choreografii, przyzwyczajenia i... i... i w ogóle to pamiętaj, że wspominałaś o Howonie... - zaczął niepewnie.
- Ale z Ciebie oddany przyjaciel. - mruknął Soryong.
- Tak czy siak, odłóż go. - powiedziała Nala.
- Muuuuuuszę? - jęknęłam błagalnie.
- Angie... - szepnęła przyjaciółka, patrząc na mnie wyczekująco.
- Dobra, dobra. Nie będę Ci wykradać sprzętu kuchennego. - burknęłam i odłożyłam nóż na miejsce, tym razem nie biorąc nic w zastępstwie. Żwawym krokiem ruszyłam w stronę przedpokoju, podeszłam do wyjścia i już sięgałam do klamki, gdy drzwi otworzyły się, uderzając mnie w głowę. Zaskoczona zrobiłam krok w tył, straciłam równowagę i wylądowałam tyłkiem na podłodze, podpierając się rękoma za plecami. Zamrugałam zaskoczona, a ramiączko znów zsunęło się z mojego ramienia. Podniosłam wzrok i zauważyłam stojącego w drzwiach Sunggyu, który patrzył na mnie zszokowany.
- A temu co? - spytała zdziwiona Nala.
- Panterka. - mruknęła moja siostra, gdy udawała, że kaszle.
Cóż, pech chciał, że miałam na sobie koszulę nocną właśnie w taki wzór.
- A...A... - wydukał lider i odwrócił wzrok, drapiąc się po karku zakłopotany.
- Hyung, blokujesz prze-ee?
Sungyeol zajrzał za kolegę i zamrugał zaskoczony, całkowicie urywając swą wypowiedź.
- Oooo. - wydusił z siebie.
Sunggyu chrząknął i zdjął z siebie marynarkę, którą zarzucił niedbale na moją głowę.
- Zakryj się. - mruknął udając obojętnego i przeszedł obok, tym samym wchodząc do salonu. Członkowie zespołu podążyli za nim, a ja ostrożnie sięgnęłam dłońmi do okrycia. Zastygłam w bezruchu, gdy zamiast materiału, wyczułam ciepłe palce.
- W ten sposób nie zakryjesz nóg. - usłyszałam ciepły głos.
Jego właściciel ostrożnie zsunął marynarkę i usadowił ją na mych ramionach, a następnie wyciągnął ku mnie swą dłoń.
- No, wstawaj. - powiedział wesoło i uśmiechnął się ciepło.
Zamrugałam zaskoczona i przez moment wpatrywałam się w niego w osłupieniu. Poczułam, że robi mi się dziwnie gorąco. No cóż to za zawstydzająca sytuacja! Nie dość, że zobaczyli mnie w takim stanie, to jeszcze on mi tu pomaga?!
- Poradzę sobie. - mruknęłam zakłopotana i podniosłam się z podłogi.
- Lepiej się ubierz. Inaczej zaraz wszyscy pożremy Cię wzrokiem. - dopowiedział żartobliwie.
- Nie rozkazuj mi, sama wiem co mam zrobić. - mruknęłam i z urażoną miną, poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i odrzuciłam marynarkę na łóżko.
"Głupi Hoya. Znowu się bawi w jakiegoś wybawiciela czy co?" mruknęłam w myślach i nadęłam policzki w geście niezadowolenia. Po chwili moja twarz przybrała nieco smutniejszy wyraz.
"Sunggyu... Chyba wciąż jest zły..." pomyślałam i westchnęłam.
Nie mogłam teraz o tym myśleć. Musiałam się przecież ubrać.


~



Siedziałam na kanapie, mając skrzyżowane ręce na biuście i zamknięte oczy. Brew drgała mi co jakiś czas, pod wpływem irytacji.
- Moment... Powtórzmy, bo chyba nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam. - powiedziała Nala, która masowała skronie. - Byliście w schronisku, które odwiedzacie co jakiś czas, tak?
- Tak. - potaknął Woohyun i Dongwoo, którzy siedzieli na podłodze w salonie, ze skruszonymi minami i spuszczonymi głowami.
- Dowiedzieliście się, że schronisku grozi zamknięcie, więc chcieliście im jakoś pomóc. - kontynuowała Nala.
- Tak. - potaknęli znowu.
- Nie mieliście gdzie przenieść zwierzęta, więc wsadziliście koty do naszego apartamentu i swojego dormu.
- Tak.
- Psy też musieliśmy gdzieś przenieść. Klucz do dormu TASTY pomógł w tym. - przyznał niepewnie Dongwoo.
- CO?! - zawołał Daeryong, który aż wstał gwałtownie z krzesła. - Po moim dormie lata banda psów?!
- Nie martw się! - zaczął zaraz Woohyun, machając rękoma uspokajająco. - Część zmieściła się u CEO Woollim.
- Że... Co...?! - zawołałam i aż spojrzałam na nich poirytowana. Wstałam z kanapy z zamiarem rzucenia się.
- Spokojnie maleńka, bo jeszcze zrobisz sobie krzywdę. - mruknął Hoya, który stał obok mnie, przytrzymując moją bluzkę. Musiało to komicznie wyglądać, gdy tak machałam rękoma w kierunku jego kolegów, przebierając nogami po dywanie, a wciąż stojąc w miejscu.
- Zamknij się, bo zaraz Tobie obiję tę wstrętną gębę! - warknęłam i obróciłam się w jego kierunku.
- Tyle miłości i uroku w jednym zdaniu. - szepnął rozbawiony.
- Nie jestem urocza Ty pajacu! - zawołałam i poirytowana zaczęłam tupać nogą.
- Poskacz ze złości. Nie powstrzymuj się. - szepnął mi Daeryong, który już zmienił swe nastawienie do sytuacji.
- Eghem. Hyung. Ja tu jestem. - mruknął Howon i spojrzał znacząco na starszego.
- Uspokójcie się. - powiedział poważnie lider i spojrzał na kota, który właśnie ocierał się o jego nogi. - Lepiej zastanówmy się, co z tym fantem zrobić.
- To dość oczywiste, że nie mogą u nas zostać. - powiedział Howon, który puścił mnie dopiero, gdy przestałam się wierzgać. Usiadłam na kanapie i założyłam nogę na nogę, krzyżując ręce na biuście.
- Skoro nie mogą wrócić do schroniska, to co zrobimy? - spytała Nala niepewnie.
- Chyba nie chcecie ich wyrzucić na ulicę? - jęknął spanikowany Woohyun, który popatrzył po wszystkich szklanymi oczyma.
- Nie. Ty tam wylądujesz. - mruknęłam całkiem poważnie.
- Angie! - zawołała Nala, która już powoli poddawała się urokowi szczeniaczka imieniem Woohyun.
- Khhh. - prychnęłam i odwróciłam wzrok.
- Czy jest jakaś szansa, by schronisko przetrwało? - spytał Sunggyu i spojrzał pytająco na kolegów.
Dongwoo skinął głową.
- Trzeba uzbierać pieniądze. - wyjaśnił cicho.
- Ile?
Raper odburknął coś niewyraźnie, więc lider stanowczym tonem powtórzył swe pytanie.
- 17361 jenów. - wyszeptał.
- Ile?! - zawołałam zszokowana. - Przecież to... to...
- No na polskie to będzie około 50 000 złotych Angie. - wyjaśniła Vicky.
- Skąd to wiesz? - spytała zdumiona Nala.
- Ty jesteś słaba z matmy. Nawet tabliczki mnożenia nie umiesz. - mruknęłam, patrząc na nią podejrzliwie. - A pro po, pouczysz się tego. Nie wywiniesz się.
- Nie umiesz? Ja jestem dobry z matmy. Mogę Ci pomóc w nauce. - wtrącił Myungsoo, który usiadł obok dziewczynki i pogłaskał ją delikatnie po głowie.
- Hee? - wydukałam zdumiona, a moja siostra patrzyła na niego niepewnie.
- J-ja też jestem słaba z matmy! - wyjąkała zawstydzona Nala.
- Ma Cię nauczyć mnożenia? - spytałam unosząc brwi.
- A-Angie! - pisnęła zawstydzona przyjaciółka.
- W każdym razie... Policzyłam to na kalkulatorze walutowym, który mam w telefonie. - wyjaśniła Vicky z niewinnym uśmiechem i uniosła nieco wyżej dłoń, w której trzymała wspomniany przedmiot.
- To Ty wiesz jak to działa? - spytałam zdziwiona. - I wiesz, że go masz?
- Bardzo śmieszne. - mruknęła urażona Vicky.
- To dość spora suma pieniędzy... - szepnął Sungyeol.
- Współpracując na pewno zbierzemy potrzebne pieniądze. Musimy jednak opracować jakiś plan działania. - wyjaśnił Sunggyu, po czym postanowił wprowadzić w życie swój pomysł.



~



- Nadal nie rozumiem, dlaczego wylądowałam w jednej ekipie razem z wami. - mruknęłam stojąc na chodniku. Brew drgała mi pod wpływem irytacji.
- To decyzja lidera, nie nasza. - wyjaśnił Myungsoo, po czym dmuchnął w grzywkę. - Poza tym, uwierz mi, ja też nie jestem zadowolony z takiego podziału.
Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek, a potem wróciłam wzrokiem do Howona. Zaczepiał napotkane nastolatki i dopytywał czy wiedzą kim jest, czy kojarzą Infinite, a także czy lubią ten zespół. Gdy rozpoznawały go, proponował wspólne zdjęcie, ewentualnie autograf. Potem prosił o datki na schronisko, wyjaśniając sytuację zwierząt w nim mieszkających.
- I w ogóle czemu to on się tym zajmuje? - mruknęłam niezadowolona, wskazując na jego osobę. - Łazi, śmieje się, szczerzy do nich, przytula i w ogóle... co za kretyn.
- Jesteś zazdrosna? - dopytał Myungsoo, uśmiechając się zadziornie. Nachylił się przy tym nieco, by móc się przyjrzeć mojej twarzy.
- Rozdawaj ulotki, a nie ględzisz bez sensu. - burknęłam przyciskając wspomnianą kartkę do jego nosa. Chłopak przytrzymał ją w momencie, gdy zabrałam dłoń i odsunął od twarzy, spoglądając z zaciekawieniem na napisane na niej słowa. Potem podszedł do jakichś starszych pań, które przechodziły obok i wręczył grzecznie ulotkę, wyjaśniając zaistniałą sytuację.
Westchnęłam cicho, obserwując ich poczynania. Nie lubiłam tak sterczeć w miejscu i nic nie robić. Oni zgarniali całą robotę.
- Przepraszam... - zaczął za mną cichy głos.
Zaciekawiona obróciłam się w kierunku, z którego dobiegał. Przede mną stali młodzi chłopcy, może w wieku gimnazjalnym. Mieli ze sobą telefony komórkowe, a także jakieś zeszyty i długopisy w dłoniach.
- Pani jest tą Angie, prawda? Tą nową aktorką, która pracuje w Woollim? - dopytał nieśmiało chłopiec, poprawiając okularki tkwiące mu na nosie.
Skinęłam głową potakująco.
- Możemy prosić o autograf i zdjęcie? - zapytał inny chłopak, z nieco większą pewnością w głosie. Wyciągnął ku mnie notesik i długopis, który od niego odebrałam. Popatrzyłam na biały papier.
"W mordę. Jaki ja mam autograf?" pomyślałam i uniosłam brwi. "A ja w ogóle mam jakiś? Na cholerę mi? No w sumie jestem tu aktorką, to logiczne, że mogą mnie prosić o autograf. Ale kurde jego mać, ja nie projektowałam jeszcze swojego autografu."
Postanowiłam napisać dedykację, dopytując jeszcze o imię, a także starając się zachować podpis w miarę kreatywny i stały. To samo zrobiłam z pozostałymi autografami. Oczywiście musiałam się zgodzić na prośbę o zdjęcie, bo inaczej patrzyliby na mnie krzywo i rozgadali wszem i wobec, że ze mnie zimna suka. A przecież nie mnie należy się to miano (Nalu, znów robię z Ciebie złą osobę, wiesz?). Postanowiłam wykorzystać sytuację i podać im ulotki, tłumacząc sytuację schroniska. Jak się okazało, fani z ochotą postanowili pomóc, dokładając się finansowo.
- Jest pani świetną aktorką. - powiedział jeden z chłopców, uśmiechając się i wrzucając pieniądze do trzymanej przeze mnie puszki.
- Dziękuję. - szepnęłam niepewnie i skłoniłam się w geście podziękowań.
- Teraz gra pani w dramie z Lee Howonem prawda? Widzieliśmy już zapowiedź. Będziemy oglądać dramę, gdy tylko wyjdzie całość. - dopowiedział wesoło.
- Dziękuję. - szepnęłam znów i po raz kolejny skłoniłam się.
Westchnęłam, gdy tylko zniknęli mi z oczu i popatrzyłam na swoich towarzyszy.
"Czy ja naprawdę musiałam wylądować w jednej ekipie z Hoyą i Myungsoo? Dobra, nie gryzłam się już z Visualem zespołu i nasza relacja była o wiele lepsza, niż ta między Howonem a Nalą. Ale kurde, akurat on też tu musiał być? Już chyba wolę zestaw łopata i trumna, a dół wykopię sobie sama." mruknęłam w myślach i nadęłam policzki. "W dodatku Nala wylądowała w ekipie z WooGyu. Ta to dopiero ma przechlapane. Nic dziwnego, że Myungsoo co chwilę sprawdza zegarek. Pewnie już chciałby wrócić i mieć ich na oku."



~



- Mam wrażenie, że wyprowadzam szczeniaczka na spacer. - stwierdził Sunggyu, stojąc obok Nali i tak jak ona, obserwując poczynania kolegi.
Chłopak podchodził do napotkanych dziewcząt i robiąc słodkie minki, niczym biedny psiaczek, prosił o pomoc na schronisko. Oczywiście dawał autografy jeśli fani go rozpoznawali, a także pozował do zdjęć, nawet fragmenty piosenek im nucił.
- Tiaaaa. - odparła Nala i pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
"A mój Myungsoo z Angie się szlaja. I z Hoyą. Przecież oni się tam pozabijają." pomyślała i spuściła głowę zasmucona.
- Coś nie tak? - spytał lider, zauważywszy jej ponurą minę.
Spanikowana pokręciła głową i uśmiechnęła się niepewnie.
- N-nie no, wszystko okej.
- Nie umiesz kłamać. - skwitował, na co Nala zareagowała cichym westchnieniem.
- Masz mnie. - przyznała ze szczerym uśmiechem.
- Wiem, że wolałabyś być w drużynie z Myungsoo, ale niestety nie mogłem na to pozwolić. - powiedział nagle, rozglądając się i podając ulotkę mijanej go osobie.
- Skąd pomysł, że chciałabym być z nim w drużynie?
- Lubisz go. To widać.
Dziewczyna zarumieniła się zmieszana.
- J-jak to? P-przecież każdego z was lubię.
- Ale go lubisz bardziej. Bardziej, bardziej. - napomknął lider z uśmiechem i znów podał komuś ulotkę, dziękując za jej wzięcie.
- Pfffff. Skąd ten... absurdalny pomysł? - wydukała Nala, niezbyt przekonująco.
- Tylko na jego widok mdlejesz. Zresztą, to było pierwsze co zrobiłaś, gdy nas poznałaś.
Dziewczyna zaśmiała się sztucznie i troszkę nerwowo.
- Wszyscy to zauważyli?
- Jasne. Każde z nas. No, oczywiście mam na myśli mój zespół. Ale spokojnie. Myungsoo też Cię lubi.
- No tak, ale...
- Ale...?
- No...
Nala zawiesiła głos i spojrzała smutno na Woohyuna, który wesoło rozmawiał z fanami.
- Nie przejmuj się nim. Woohyun Cię lubi, to widać, ale on... Po prostu pragnie Twojej uwagi. Nie jest na tyle dojrzały by była tu mowa o związku, czy tego typu sprawach. On chce, byś była obok, bo jesteś osobą troskliwą i chętną do pomocy. A on jako takie wiecznie chodzące dziecko, potrzebuje tego. Nie zdaje sobie sprawy, jak możesz to odebrać. Ale on też jest świadomy Twoich uczuć do Myungsoo.  - wyjaśnił lider, ze spokojem w głosie.
- Ale nadal jakoś tak... - znów zawiesiła głos i spuściła głowę.
- Nie przejmuj się. Naprawdę. - dodał Gyu i poklepał ją pocieszająco po ramieniu.
Dziewczyna skinęła głową i zamilkła na dłuższą chwilę, jednak w końcu postanowiła się odezwać.
- Nie chciałeś być z Angie w drużynie? - dopytała cicho. Nie wiedziała, czy powinna i czy może ten temat poruszyć.
Chłopak westchnął i spojrzał na trzymane przez siebie ulotki.
- Chciałem. - odparł po namyśle. - Ale nie mogłem.
- Jak to...?
- Ostatnio... Hoya był bardziej w cenie, niż ja. I jakoś nie umiem jej wybaczyć tego, jak mnie wtedy potraktowała. - szepnął ledwo słyszalnie.
"O matko, on się tak starał, a ta go tak olała? Boże, Angie. Zjebałaś." pomyślała niezadowolona Nala.



~



- Jak mogłaś mu to zrobić? - spytała Nala z wyrzutem, gdy stała obok mnie i czekała, aż stylistka dokończy charakteryzację.
- Po raz kolejny pytam, o co Ci chodzi? - odparłam, mając przymknięte powieki.
Od godziny sterczała nade mną i truła, zadając to pytanie non stop.
- Potraktowałaś go okropnie. Naprawdę. Nawet ja bym się po Tobie tego nie spodziewała. - powiedziała, po czym zamilkła na chwilę, zastanawiając się nad swoją wypowiedzią. - W sumie, spodziewałabym się. Byłabyś pierwszą osobą, która przyszłaby mi do głowy na takie zachowanie. Właściwie na całym świecie byłabyś jako pierwsza. Właściwie to może nawet w kosmosie. Właściwie...
- Właściwie to wyjaśnij mi w końcu do cholery o co chodzi, za nim połkniesz ten tusz do rzęs i kredki do oczu. Niebieskie, żeby Ci było gorzej. - mruknęłam podirytowana.
Nala zamilkła i spojrzała na stylistkę, która po raz ostatni dopracowywała makijaż. Gdy odeszła, przyjaciółka usiadła obok mnie, by porozmawiać.
- Mówię o Gyu. On Ci kwiaty przyniósł a Ty go tak potraktowałaś. Olałaś go. Nie przeprosiłaś nawet. Nic. Nie masz wyrzutów sumienia, naprawdę? - zapytała cicho, po czym sama do siebie mruknęła. - A, Ty nie masz sumienia. Źle zadałam pytanie.
- Skąd o tym wiesz? - spytałam i zamrugałam zdziwiona, patrząc na nią uważnie.
- Więc nawet nie zaprzeczasz, że Ci nie jest przykro? No ładnie.
- Nie znasz szczegółów tej afery, prawda?
Zdziwiona Nala spojrzała na mnie i uniosła brwi, w oznace niewiedzy.
- Nie olałam go dlatego, że chciałam. I to... to nawet nie tak, że go olałam. Bo widzisz... Za nim przyszedł Sunggyu, był też Hoya... - zaczęłam cicho i wyjaśniłam jej całą sprawę; powód dla którego wyszłam, przyczyny, skutki, wszystko.
Dziewczyna wysłuchała mnie z uwagą i złapała się za głowę.
- Rany, jak z jednym się pogodzisz, to z drugim sprawy nabiorą nieco gorszego obrotu. Jeden traci, drugi zyskuje. - skwitowała.
- A ja? Zyskuję, czy tracę? - spytałam cicho i spuściłam głowę.
Nala skrzywiła się i podrapała w tył głowy.
- Nie wiem, ale... chyba jedno i drugie. W sumie, żeby coś zyskać, trzeba też coś stracić.
- Świetnie. - mruknęłam niezbyt zadowolona i wstałam z krzesła, słysząc głos reżysera. Wyszłam z przyczepy i podążyłam w kierunku miejsca, z którego się darł.
- Angieeeee! - wrzeszczał przez megafon. - Na plaaaaaaan!
- Jestem obok panie reżyserze. - mruknęłam stukając go lekko w ramię.
Mężczyzna aż podskoczył, upuszczając swój sprzęt. Nastała cisza i wszyscy obserwowali przestraszonego szefa. W końcu się opanował, chrząknął i zaczął wyjaśniać sytuację, w której miałam grać z Hyun Joongiem.
Kiwałam co jakiś czas na znak zrozumienia, aż w końcu zabraliśmy się za kręcenie.
Hoya z Nalą i resztą ekipy siedzieli za reżyserem, obserwując nasze poczynania.
Szłam chodnikiem wraz z Hyun Joongiem. Sam chodnik był dość wysoko usytuowany, bowiem tuż obok był spad, niczym z pagórka, aż na niewielką, parkową polanę. Jednak ponad ten zielony teren, rozpościerał się równie piękny krajobraz przyrodniczy.
- Zrobię Ci zdjęcie. - powiedział Hyun Joong zatrzymując się i wyjął z kieszeni telefon.
- Nie, nie, nie jestem zbyt fotogeniczna. - stwierdziłam speszona i zaśmiawszy się, zamachałam ręką, stając przed nim.
- Tylko jedno. - szepnął błagalnie i spojrzał na mnie maślanymi oczkami. - Obiecuję, że je usunę, jeśli wyjdzie tak tragicznie jak twierdzisz.
Posłałam mu karcące spojrzenie, choć wciąż uśmiechałam się delikatnie.
- Zgoda. - powiedziałam w końcu i ustawiłam się do zdjęcia, na tle krajobrazu znajdującego się za mną.
- No, jeszcze się trochę przesuń. - powiedział chłopak, ustawiając telefon przed sobą. - Jeszcze trochę. No jeszcze jeden krok.
Westchnęłam cicho słysząc to, ale wykonałam jego prośby, wciąż się uśmiechając.
- Wiesz co, to może zrobię jeszcze jeden krok. - dodałam już sama od siebie, improwizując.
To nie był chyba jednak najlepszy pomysł.
Gdy zrobiłam kolejny krok, moja noga ześlizgnęła się po trawie. Zachwiałam się i straciłam równowagę, lecąc w tył. Ujrzałam przerażoną minę  Hyun Jononga, a potem niebo nad sobą.
"Ja... Spadam?" pomyślałam zszokowana.
- Angie! - usłyszałam czyjś krzyk, a potem kobiecy pisk.
Słoneczny blask został przysłonięty przez cień, który wyskoczył nagle znad pagórka. Moje źrenice rozszerzyły się, gdy przede mną pojawił się Hoya.
- C-co Ty wyprawiasz?! - zawołałam oburzona.
- Zamknij się! - warknął rozzłoszczony i pochwycił mnie w swe ramiona, obejmując szczelnie. Obrócił się w powietrzu i przycisnął moją głowę do swego torsu. Nie minęła nawet minuta, a my leżeliśmy na trawie. Słyszałam ciche stękniecie, które wydał z siebie chłopak przy uderzeniu o ziemię. Ja wylądowałam na nim, nie doznając żadnych większych urazów. Leżałam nieruchomo, nie potrafiąc uwierzyć, że to co właśnie miało miejsce, było prawdą.
Powoli uniosłam głowę, chcąc spojrzeć na Howona. Leżał zaciskając powieki, miał nieprzyjemny grymas na twarzy. Najwyraźniej starał się ukryć fakt, że coś go bolało. Podniosłam się na rękach i usiadłam na nim okrakiem, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Pochyliłam się nad nim, obserwując go uważnie.
- H-Hoya? - wyszeptałam drżącym głosem.
Zero reakcji.
- Lee Ho Won! - zawołałam poirytowana. Mój głos zamienił się w cichy jęk.
- Powinnaś zrobić sztuczne oddychanie, bym powrócił do życia. - szepnął wciąż mając zamknięte oczy.
- Lee Ho Won, Ty pajacu! - krzyknęłam roztrzęsiona i pochwyciłam jego ubranie. Zacisnęłam palce na koszulce i potrząsnęłam chłopakiem. Zaraz jednak przestałam, bo Hoya syknął cicho w oznace bólu. - Ty idioto, coś Ty sobie wyobrażał do cholery?!
- Że spadniesz i już nigdy mnie nie zbesztasz w tak uroczy sposób. - szepnął uchylając powieki i obdarzył mnie ciepłym uśmiechem.
Zarumieniłam się słysząc to, po czym odwróciłam szybko wzrok, chcąc ukryć swe speszenie.
- Kretyn z Ciebie. - burknęłam.
- W Twoich ustach to brzmi niczym komplement. - powiedział cicho i zaśmiał się, choć zaraz syknął, czując ból w okolicy pleców.
- Angie! - usłyszałam krzyk swojej przyjaciółki, która wraz z resztą ekipy zbiegła ku nam. Zatrzymała się i popatrzyła na mnie ze zdumieniem. - Em... Angie...?
- Tak? - spytałam zdziwiona. Nie rozumiałam skąd ich pytające spojrzenia.
- No wiesz... Siedzisz... Siedzisz na Howonie. - szepnęła Nala i znacząco wskazała na chłopaka.
- He? - wydukałam i spojrzałam na niego, a potem na siebie.
- W mordę no! - zawołałam i od razu odsunęłam się na bok.
- Nala, zepsułaś wszystko. - powiedział Hoya, który ostrożnie podniósł się do siadu. Mimo uśmiechu, grymas bólu wciąż był zauważalny na jego twarzy.
- Wybacz. - odparła dziewczyna, uśmiechając się niepewnie.
Część osób z ekipy filmowej pozbierała Howona, od razu proponując wizytę lekarską. Chłopak zapewniał, że nic mu nie jest, jednak reżyser uparł się na wykonanie badań. Pojechałam tam wraz z nim, a towarzyszyła mi Nala.



~



- Angie usiądź. Te Twoje łażenie zaczyna mnie doprowadzać do szału. - powiedziała Nala, obserwując jak chodzę w te i we wte.
Znajdowałyśmy się przed gabinetem lekarskim, w którym siedział Howon. Denerwowałam się.
- Angie, przestaniesz w końcu? - zapytała znowu Nala.
- Nie mogę. - jęknęłam poirytowana i przystanęłam, opierając się plecami o przeciwległą ścianę.
- Gdybym wtedy nie improwizowała... Gdybym nie postawiła tej cholernej nogi...
- To przecież nie Twoja wina.
Nastała chwila ciszy, którą przerywały jedynie kaszle siedzących gdzieś w oddali pacjentów.
- Był taki... stanowczy i... zły. - szepnęłam po namyśle.
- Hm?
- Hoya. Gdy się nagle przy mnie pojawił... - zawiesiłam głos, wracając do tej chwili.
"Zamknij się" usłyszałam jego poważny i groźny głos.
- Martwił się. Pewnie się bał, że nie zdąży i, że coś Ci się stanie. - wyjaśniła zaraz Nala, chcąc mnie uspokoić.
- Gdybym jednak tego nie zrobiła, to on by...
- Przestań się zadręczać, bo to nie Twoja wina. Naprawdę. Nie ma sensu gdybać, skoro nic Ci nie jest.
- Ale on...
- Mu też na pewno nic nie jest.
Zamilkłyśmy, gdy drzwi gabinetu się otworzyły. Oderwałam się od ściany i spojrzałam na wychodzącego z sali Howona. Zakładał właśnie kurtkę, którą poprawił, niczym marynarkę na koncercie.
- I co? - dopytałam, obserwując go uważnie.
- Umarłem, ale ożyłem. Jestem chodzącym dowodem na prawdziwość zmartwychwstania. Jutro przyjadą po mnie komandosi i zabiorą do Strefy 51, by przeprowadzić badania, na bazie których wyhodują specjalne geny, które wszczepią ludziom podczas wizyt lekarskich, a nosiciele zmutują i staną się chodzącymi zombie i...
- Za dużo filmów się naoglądałeś. - mruknęłam przerywając mu, jednocześnie uderzając go lekko w ramię.
Hoya zaśmiał się i poczochrał po głowie, spoglądając na mnie pogodnie.
- Wybacz, ale spodobała mi się takowa wizja.
- Bądź przez moment poważny i powiedz, czy wszystko w porządku.
- Wszystko w porządku.
- Ale naprawdę?
- Naprawdę.
Nastała chwila ciszy. Obserwowałam go uważnie, niezbyt ufnie.
- Pójdę zapytać lekarza. - skwitowałam i zrobiłam krok w stronę gabinetu lekarskiego, jednak zaraz Howon zagrodził mi drogę, kładąc dłonie na mych ramionach.
- Nie ufasz mi? - spytał z dziwnym błyskiem w oku.
- W tej kwestii? Nie. Gdyby faktycznie coś Ci się stało, nie powiedziałbyś, chociażby ze względu na treningi, występy, wyjazdy, spotkania z fanami i inne tego typu sprawy. - odparłam z poważnym wyrazem twarzy.
- To prawda. - skwitował z niewinnym uśmiechem. - Ale Ciebie bym nie okłamał. Uwierz.
Westchnęłam cicho.
- Chyba... Chyba nie czujesz się winna, co? - dopytał zaciekawiony, nachylając się nieco nade mną. Próbował uchwycić ze mną kontakt wzrokowy.
Spłonęłam rumieńcem słysząc tę uwagę i spanikowana zrobiłam poirytowaną minę.
- Nie bądź śmieszny. Nie mam czegoś takiego jak sumienie, więc takowych wyrzutów też na pewno mieć nie będę. - wydukałam i odwróciłam się tyłem do niego, krzyżując ręce na biuście. - Lepiej już wracajmy, skoroś zdrów.
- Tak, to dobra myśl. Zwłaszcza, że jutro czeka nas występ w kolejnym programie.
Nala zamrugała zaskoczona.
- Już występujecie? - dopytała zdziwiona.
"Zupełnie zapomniałam, że mają comeback." pomyślałam.
Hoya przytaknął koleżance.
- Wybierzecie się z nami, prawda? - dopytał.
- E? - wydukałam i spojrzałam na niego pytająco. - Po co?
- Żeby nam towarzyszyć, wspierać, dopingować! Zaczekacie na nas za sceną, w ostateczności w garderobie, jeśli zechcecie. - wyjaśnił wesoło, a następnie spojrzał na Nalę. - Ty w sumie nie masz wyjścia, Pani stylistko.
Dziewczyna zmrużyła powieki i westchnęła cicho.
- Nie przypominaj mi. - mruknęła.
Popatrzyłam na przyjaciółkę pytająco. Po chwili na naszych twarzach pojawił się uśmiech i skinęłyśmy głowami sobie nawzajem.
- Chyba nie mamy innego wyboru. - skwitowałam.



~



- Dlaczego to ja muszę tu siedzieć w kuchni i robić tę pierdzieloną kolację? - burknęłam niezadowolona.
- Bo nie chciałaś pójść na zakupy z Nalą. - odpowiedział mi pogodny głos.
- Aaaaaha. - przytaknęłam i zamilkłam na moment, wsłuchując się w dźwięki siekanego warzywa. Sama stałam przy blacie i kroiłam ziemniaki na frytki. - Ale dlaczego robię to z Tobą?! - wrzasnęłam, wskazując nożem na stojącego obok chłopaka.
- Bo do robienia zakupów, jest potrzebny silny mężczyzna. Dlatego Hoya nie mógł tu zostać z Tobą.
Zmrużyłam powieki, robiąc z ust dzióbek.
- Woohyun, czy Ty przypadkiem też nie należysz do silnych mężczyzn? - spytałam obserwując go uważnie.
Chłopak uśmiechnął się, przymykając powieki i zwrócił się ku mnie.
- Moja siła fizyczna spada, gdy w grę wchodzą zakupy na kolację dla ponad trzynastu osób.
- Woohyun, Ty oszuście.
- Kłamstwo ma swoje zalety, jeśli użyjesz go w odpowiedniej sytuacji, w odpowiedni sposób. - wyjaśnił, wracając do krojenia warzyw.
- Mnie tego akurat tłumaczyć nie musisz. - mruknęłam niby urażona i ponownie zajęłam się ziemniakami.
W kuchni nastała cisza, przerywana jedynie stukaniem noży o deseczki.
- Sunggyu jest na mnie zły, prawda? - spytałam cicho i nieco niepewnie.
- Aż tak to widać? - odparł Woohyun z nieśmiałym uśmiechem.
Westchnęłam cicho. Spodziewałam się odpowiedzi tego typu.
- Musisz go jednak zrozumieć. - dodał chłopak.
- Rozumiem. Ma prawo się gniewać. W końcu zachowałam się niegrzecznie.
- Tu raczej nie chodzi o to.
- Hm? Nie?
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Więc o co?
- Zignorowałaś jego starania. To tak, jakbyś zraniła jego uczucia. Chociaż... Czy tak to faktycznie nie wyglądało?
Spuściłam wzrok zmieszana.
- Nie powinnaś się jednak przejmować zbytnio jego zachowaniem.
Popatrzyłam na niego po raz kolejny, z tym samym zdziwieniem.
- Jak to?
- Już dawno nie widziałem, by Hyung czuł się tak zdeterminowany. Wcześniej zależało mu tylko na spełnianiu marzeń związanych z muzyką i pomoc przyjaciołom. Teraz... Znalazł chyba nowy cel, a to bardzo ważne w życiu. Wiem, że mu zależy na dobrej relacji z Tobą, dlatego prędzej czy później, przejdzie mu. - wyjaśnił Woohyun i uśmiechnął się do mnie pogodnie.
- Tak myślisz?
- Jestem tego pewien. W końcu go znam.
Po tych słowach zaśmiał się i poczochrał mnie po włosach. Skrojone warzywa zsunął ostrożnie z deseczki do miski i odłożył sprzęt do zlewu.
- Idę odpocząć. Swoje zrobiłem. - skwitował przeciągając się i wyszedł z kuchni, witając się w przejściu z Myungsoo.
- O czym rozmawialiście? - spytał, przystanąwszy obok mnie. Zajrzał mi przez ramię ciekaw, co robię.
- O niczym związanym z Tobą albo Nalą, jeśli to chciałeś wiedzieć. - odparłam spokojnie i zabrałam się za kolejnego ziemniaka.
- Więc skoro to nic takiego, to możesz mi chyba powiedzieć, prawda?
Spojrzałam na niego zdziwiona. Westchnęłam cicho i obróciłam się przodem do kolegi.
- O co Ci chodzi?
- Miałaś jakiś problem do omówienia, więc czemu rozmawiasz o tym z Woohyunem, a nie ze mną?
Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego z politowaniem.
- Pytasz poważnie?
Chłopak skinął głową i mrugnął w swym charakterystycznym zwolnionym tempie.
Odwróciłam wzrok, nadymając policzki.
"Rany, rany. Jestem wredna dla ludzi, obojętna, chamska, egoistycznie nastawiona, wszystkich wyzywam, a faceci i tak ciągle są obok. Co to za dziwne podejście do życia?" pomyślałam niezadowolona.
- Jeśli uznam za stosowne, porozmawiam z Tobą. Dobrze? - odparłam po namyśle i zsunęłam nożem gotowe ziemniaki, które wylądowały w dużej misce.
- Nie ufasz mi? - usłyszałam poważny głos. Podniosłam wzrok i zamrugałam zaskoczona.
- Ty tak na poważnie...? - spytałam unosząc jedną brew. Odpowiedziała mi cisza, a jedyne co otrzymałam od chłopaka, to wiercące mi w duszy spojrzenie. - Ty tak na poważnie...
- Skoro ja ufam Tobie i rozmawiam z Tobą, gdy zajdzie taka potrzeba, Ty możesz robić to samo. - powiedział po chwili.
- Rozmawiasz tak ze mną w momencie, gdy sam tego potrzebujesz i gdy chcesz coś wiedzieć o Nali. Nie dlatego, że chcesz rozmawiać ze mną. - burknęłam.
- Masz o mnie aż tak złe zdanie?
Westchnęłam cicho i pokręciłam głową.
- To nie tak.
- Więc może mi w końcu powiesz?
- Powiedziałam, że jeśli będzie potrzeba to...
- Angie! Gdzie jest Angie?! - usłyszałam donośny krzyk, który dobiegał z poza kuchni.
Razem z Myungsoo popatrzyliśmy w kierunku drzwi zaciekawieni. Do pomieszczenia wpadł lider, który z ledwością próbował złapać oddech.
- Sunggyu? - wydukałam zdumiona.
- Hyung? - zawtórował mi Myungsoo, przechylając głowę.
- Angie! - wydyszał wokalista i podbiegł do mnie, łapiąc od razu za ramiona. Potem dotknął mojej głowy, oglądając ją starannie, tak jak i twarz.
- E-ej, o co Ci chodzi? - wydukałam zdezorientowana i niezbyt zadowolona. Nie lubiłam, gdy ktoś mnie dotykał bez pozwolenia. Nawet, gdy była to osoba wyjątkowo przystojna, z różnymi innymi zaletami.
- Hyung, jeśli chcesz, to ja wyjdę, ale wiesz... tak w kuchni to trochę nieetycznie... - zaczął L niewinnie. Zamyślił się chwilę, spojrzawszy w sufit i przymknął powiekę. - Chociaż w sumie... Miejsce nie ma znaczenia, jeśli...
- E-ej! Skończ z tymi głupimi wywodami zbereźniku! - zawołałam poirytowana, a zarazem zawstydzona.
- Nic Ci nie jest? Wszystko w porządku? Coś Cię boli? Nic sobie nie zrobiłaś? - dopytywał Sunggyu, spoglądając na mnie uważnie.
- T-tak, nic mi nie jest. - wydukałam zaskoczona i cofnęłam się o krok, lekko speszona.
Lider wyraźnie odetchnął z ulgą i uśmiechnął się delikatnie.
- To dobrze. - powiedział cicho.
- Hoya Hyung ją uratował. - powiedział Myungsoo, który już coś zdążył podjeść z pokrojonych warzyw.
- A, słyszałem. - szepnął Gyu.
Nastąpiła cisza.
Chłopak podrapał się po karku zakłopotany i wycofał się w stronę drzwi.
- Pójdę go poszukać i podziękować. - powiedział niepewnie i zniknął nam z oczu, by pojawić się jeszcze na moment i dopowiedzieć - I oczywiście spytam czy nic mu nie jest.
Po tych słowach wyszedł z apartamentu.
Zamrugałam parokrotnie, zastanawiając się, co właściwie miało teraz miejsce.
- Widzisz, a jednak Woohyun miał rację.
- E-e? - wydukałam i zamrugałam, spoglądając pytająco na Myungsoo.
- Jednak jesteś dla niego ważniejsza, niż przyjaciele. - odpowiedział i dał mi lekkiego pstryczka w nos.
Pomasowałam jego czubek i zrobiłam nieco naburmuszoną minę.
- Więc jednak podsłuchiwałeś! - skwitowałam i szturchnęłam go łokciem w ramię.
- Ależ skąd, po prostu pojawiłem się w właściwym miejscu i we właściwym czasie. - odparł i pochylił się nieco, by stuknąć swym czołem o moje.
Parsknęłam śmiechem i postanowiłam mu oddać tym samym. Ba, zaczęliśmy się nawet trochę siłować na głowy.
- Eghem.
Spojrzeliśmy w kierunku drzwi, z których dobiegł ów odgłos. Speszyłam się trochę, widząc kto tam stoi i uśmiechnęłam się niepewnie.
- Cześć Nala. - przywitał się Myungsoo i uśmiechnął się do niej uroczo, przymykając powieki.
- Cześć. - szepnęła i uśmiechnęła się nieśmiało, wchodząc wgłąb kuchni z zakupami w dłoniach. - Vicky znowu ukradła część zakupów i nie chce oddać. - dodała cicho.
- E?! - zawołałam i zaraz wybiegłam z pomieszczenia, wykrzykując groźby pod adresem młodszej siostry.
- Pomogę Ci. - powiedział L i wziął od dziewczyny jedną z toreb, które trzymała. Postawił ją na stole i zaczął wypakowywać znajdujące się w środku produkty.
- Widzę, że Ty i Angie dogadujecie się coraz lepiej. - szepnęła nagle Nala, chowając wypakowane rzeczy do odpowiednich szafek.
Myungsoo zamrugał i podał jej dwie puszki fasoli.
- Uhm. Jest lepiej, niż na początku. - przytaknął wesoło i pokiwał głową, nucąc pod nosem melodię jednej z ich piosenek.
"Real Story. Piosenka, którą sobie tak ukochałeś, prawda?" pomyślała dziewczyna i westchnęła cicho, przystając przy blacie, jednocześnie stawiając na nim jedną z nieschowanych jeszcze puszek.
- Zazdrosna? - usłyszała nagle tuż przy swym uchu. Ten głos był tak delikatny, a zarazem uwodzicielski, że przez jej ciało przeszedł przyjemny i dziwny dreszcz. Ciepły oddech drażnił skórę na karku, co wywołało kolejny dreszcz.
"N-niemożliwe... Niech ktoś mi powie, że to niemożliwe..." wyjąkała w myślach, stojąc nieruchomo.
Dłonie chłopaka usadowiły się na blacie, więżąc dziewczynę. Nawet gdyby chciała, nie byłaby w stanie wymknąć się z tych sideł.
- Więc...? - dopytał cicho, wyraźnie zainteresowany.
- N-nie jestem zazdrosna! N-nie mam o co! T-to nie ma n-najmniejszego sensu! - wydukała Nala na jednym wydechu. Miała nadzieję, że je głos nie zabrzmiał tak jękliwie, jak w jej własnej głowie.
Myungsoo nachylił nieco głowę, dzięki czemu naparł swym torsem na plecy dziewczyny. Gdy zauważyła kątem oka jego twarz i to w tak niebezpiecznej odległości, od razu spróbowała odwrócić głowę.
- Kiepska z Ciebie kłamczucha. - usłyszała ciepły głos.
I wtedy czas się dla niej zatrzymał. Miała wrażenie, że serce wstrzymało swą pracę, by po chwili zacząć bić coraz szybciej, aż w końcu ten dźwięk odbijał się echem w jej głowie.
Powoli, niczym zlęknione dziecko, dotknęła swego policzka. Jeszcze przed kilkoma sekundy, poczuła na nim delikatne muśnięcie. Mimo, że było to zaledwie lekkie dotknięcie, to skóra wydawała się gorąca niczym przy spotkaniu z ogniem.
"Myungsoo... Właśnie pocałował mnie w policzek... Nie wierzę..." pomyślała zszokowana.
Chłopak dawno zdążył już zająć się kolejną torbą przyniesioną przez Howona, wdając się z nim przy tym w jakąś konwersację.
Nala wciąż stała pochłonięta przez własne myśli, nie potrafiąc pozbierać swych wrażeń w jednolitą całość.




~



- To by było na tyle. Gyu znowu się do mnie nie odzywa. - mruknęłam siedząc z Nalą w garderobie.
- Daj mu trochę czasu. - zaproponowała przyjaciółka, która sprzątała stoisko swej pracy. Jeszcze przed chwilą zajmowała się charakteryzacją, poprawianiem strojów i dodatkami, które miało na sobie Infinite.
- Zaraz zaczynają! - zawołała Vicky, która już miała ochotę wybiec z pomieszczenia.
"Jeszcze trochę i zacznie tu latać po ścianach." pomyślałam kręcąc głową.
- Dobrze, skoro oni już tam czekają na swoją kolej, to chodźmy. Przystaniemy tam za sceną. - zadecydowałam i wstałam z krzesła, kierując się następnie do wyjścia. Moje towarzyszki podążyły oczywiście za swym wodzem. Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. Ach, nie. Gdyby to było tak proste, jak brzmi z definicji.
Pech chciał, że w momencie, gdy wyszłam na korytarz, ktoś akurat szedł z naprzeciwka i wpadliśmy na siebie. Zrobiłam krok w tył i przytrzymałam się framugi drzwi, w obawie, że przewrócę się na koleżanki stojące za mną. Syknęłam przymykając powieki, z trudem powstrzymując się od głupiego komentarza.
- Najmocniej przepraszam. Byłem trochę nieuważny. Nie spodziewałem się, że ktoś wyjdzie z garderoby. - usłyszałam męski, serdeczny głos.
- Nie szkoo...odzi? - wydukałam, gdy spojrzałam na stojącą przede mną osobę.
Vicky przechyliła głowę i wyjrzała zza mojego ramienia, chcąc się rozeznać w sytuacji.
- Łaaaa! Toż to DooJoon z B2ST! - zawołała podekscytowana.
Chłopak kucnął przed dziewczynką i podał jej dłoń, uśmiechając się ciepło.
- Miło Cię poznać panienko. Jesteś śliczna. Musisz być jedną z B2UTIES. - stwierdził lider i pozwolił sobie na przytulenie mojej siostry.
- Od kiedy Ty ogarniasz w tym zespole więcej imion, niż Yoseob i Hyunseung? - spytałam, marszcząc brwi.
Vicky aż odskoczyła od chłopaka i rozejrzała się wokoło.
- Hyunseung! - zawołała wskazując na stojącego nieopodal blondyna i zaraz rzuciła się na niego. Zaskoczony zdołał ją jedynie przytrzymać. Przytulił ją, choć wciąż wydawał się zdezorientowany.
- Jakaż ona urocza! - stwierdził Yoseob i kucnął przy niej, chcąc się przywitać.
Westchnęłam widząc to, po czym syknęłam czując uderzenie w ramię i to wielokrotne.
"O Boże, Kikwang, Kikwang, Kikwang." powtarzała sobie Nala w myślach.
- Czy ja mam Ci wbić łokieć w przeponę? - mruknęłam niezadowolona.
- Przepraszam. - szepnęła przyjaciółka i pogładziła moje ramię w geście swych przeprosin.
- Hej, Ty jesteś Angie, prawda? - zagadnął DooJoon, który przyjrzał mi się uważnie.
Skinęłam głową, nie wiedząc zbytnio, do czego on teraz pije.
- Ooo, to faktycznie ona! - zawołał podekscytowany Yoseob, który zaraz podbiegł do mnie, złapał za dłoń i zaczął nią potrząsać energicznie. - Miło Cię poznać! DooJoon jest Twoim fanem! Oglądał każdy odcinek, co tydzień, nawet nas do tego zmuszał! Nie żeby to było straszne, bo jesteś urocza, gdy się tak irytujesz!
Brew mi drgnęła, gdy to usłyszałam.
"Nawet on... Kolejny, który prosi się o śmierć." pomyślałam poirytowana.
Słyszałam, jak Nala za mną chichocze.
- Uhm... Dziękuję... - szepnęłam z niepewnym uśmiechem.
- E-ej! Przestań mnie tu zawstydzać! - zawołał spanikowany lider i udał, że kaszle, by dać znak o zmianie tematu. - W każdym razie... Mógłbym prosić o autograf i o wspólne zdjęcie?
Zamrugałam zdumiona.
"WTF? Przecież... Moment, DooJoon z B2ST prosi mnie o autograf?"
- To chyba ja powinnam o to prosić. - powiedziałam po chwili, uśmiechając się delikatnie.
- Angie jest waszą fanką! - zawołała Vicky, która nie odstępowała Hyunseunga na krok. Zaraz do nich dołączył Kikwang, który z ochotą przytulił małą dziewczynkę.
"Vicky Ty cwaniaro, ta to zawsze zgarnia najlepsze nagrody!" zawyła w myślach Nala, w której zaczęła wzbierać irytacja.
- Yoseoba lubi najbardziej. - wtrąciła złośliwie.
- Naprawdę? - dopytał uradowany Yoseob, któremu aż oczka zalśniły.
- Ranisz. - szepnął DooJoon, przymykając powieki w niewinnym uśmiechu.



~



"Świetnie. Dodał to zdjęcie na Twittera. I to z całym zespołem też. Z każdym z osobna, no kurde." jęknęłam w myślach, gdy tylko ujrzałam nowe wpisy i artykuły na stronach w komputerze. Zamiast ekscytować się występem Infinite, który zobaczyłam na żywo, to ja martwiłam się, co będzie dalej z moją reputacją.
"Dobrze, że nie napisał, że wymieniliśmy się numerami." mruknęłam w głowie i spojrzałam na swą komórkę. Kliknęłam parę przycisków i wyświetliła mi się książka telefoniczna, gdzie migały między innymi imiona osób z Woolllim Ent. a teraz także B2ST no i wcześniej Kim Hyun Joong.
"W sumie, to po co mi jego numer?" pomyślałam unosząc brwi. Wzruszyłam jednak ramionami i uśmiechnęłam się do siebie. "Od przybytku głowa nie boli."
- Angie! Wyłaź już stamtąd! - zawołała Nala, rąbiąc w drzwi.
Westchnęłam cicho i przewróciłam oczami.
- Nie! - odkrzyknęłam.
- Angieeeeee! Noooooo! I tak musisz wyjść! Wkrótce konferencja prasowa, a przecież dotyczy nowej dramy!
- Nie chcę! Nie w tym ubraniu!
- Przecież to ładna sukienkaaaa!
- A gówno mnie to obchodzi! Może być nawet najdroższa i najpiękniejsza na świecie, ale ja w niej nie chcę iść!
- Angie!
Prychnęłam cicho i podeszłam do drzwi, które otworzyłam.
- Mam w niej za duże cycki! - zawołałam poirytowana.
- To nie wina sukienki. Po prostu masz duże cycki. - mruknęła moja siostra, która stała obok Nali.
- Spójrz na to z innej strony. Faceci lubią tę część ciała, a teraz masz ją wyeksponowaną przez sukienkę w panterkę, którą lubi Sunggyu... Więc szybko mu złość przejdzie. - stwierdziła przyjaciółka, również się uśmiechając.
- Nie. - burknęłam i tupnęłam nogą. - Ściągam ją.
- O nie, nie, nie, nie koleżanko. Nie po to tyle męczyłam reżysera i resztę ekipy, byś mogła się pokazać w tej sukience! Teraz marsz do łazienki, musimy zrobić coś z Twoimi włosami i zająć się makijażem. - zawołała Nala i wskazała w kierunku wspomnianego pomieszczenia.
Warcząc pod nosem różne przekleństwa i marudząc jak mnie los pokarał, poszłam we wskazane miejsce.
Nala uparła się, by pomalować mi oczy na fioletowy kolor, niewielka ilość tuszu do rzęs, do tego szminka w delikatnym odcieniu różu. Włosy upięła z tyłu spinką, wplatając w nią biały pąk róży, a resztę kosmyków zakręciła, tworząc z nich delikatne fale, które opadały na ramiona.
Z Infinite mieliśmy się spotkać dopiero na konferencji. Hoya jako jedyny z zespołu brał w niej udział, choć reszta jego kolegów siedziała z przodu przed fotoreporterami, jako wsparcie emocjonalne dla nas wszystkich.
Teraz jedyne co nam pozostało, to pojechać na konferencję.
- Angieee! Muszę siku a suwak sukienki się zaciął! - jęknęła moja siostra, siedząca w łazience.
Westchnęłam stuknąwszy się w czoło.



~



- W...wow. - wyszeptał Hoya, który stał przede mną i wpatrywał się we mnie już od dłuższego czasu.
- Mówiłeś to już pięć minut temu. I dziesięć. I zaskoczę Cię, dwanaście minut temu też. - skwitowałam nieco poirytowana, ukazując na twarzy cierpki uśmiech.
- Nawet jak się wściekasz, to wciąż wyglądasz... wow. - wyszeptał.
Westchnęłam cicho i odwróciłam wzrok.
- Zacznij mrugać, bo Ci się całkiem wzrok zawiesi. - burknęłam, z trudem ukrywając swe zakłopotanie.
- Nie miałbym nic przeciwko. - szepnął kręcąc powoli głową.
"Boże, zabierzcie mnie stąd." jęknęłam w myślach.
W dodatku bacznie przyglądający mi się lider, nie ułatwiał sytuacji. Ciągle wodził za mną wzrokiem, a gdy tylko spojrzałam w jego kierunku, odwracał głowę, albo udawał, że poprawia marynarkę, lub rozmawia z kimś z zespołu.
- Jeśli to przez sukienkę się tak zachowujecie, to ją zdejmę. - warknęłam nie wytrzymując powoli.
- Pomogę Ci rozpiąć suwak jeśli chcesz. - powiedział Hoya, uśmiechając się do mnie zadziornie.
- Ty co najwyżej będziesz mógł pocałować klamkę mojej garderoby. - prychnęłam, posyłając mu chłodne spojrzenie.
- To takie metaforyczne zaproszenie na coś niegrzecznego? - dopytał zaintrygowany.
Uniosłam wzrok i popatrzyłam błagalnie w sufit.
"Serio? Serio? Pozwoliłeś na urodzenie się czegoś tak zboczonego, że nawet ja tracę cierpliwość? To jakaś kara za moje grzechy?" dopytywałam w myślach.
- Interesujące są te... te... cy...ce...c...
Spojrzałam na Howona, który zawiesił głos, wskazując palcem na mój biust.
- Cętki? - podpowiedziałam po chwili.
Chłopak pokiwał energicznie głową, mając delikatne rumieńce na twarzy.
"Bezczelny zboczeniec. " mruknęłam i spojrzałam znów w sufit. "Ale musisz mieć tam świetny ubaw ze mnie."
Rozejrzałam się po sali. Kim Hyun Joong usiadł po mojej prawicy, a obok niego Nala, która jako jedna z aktorek dramy, uczestniczyła w konferencji. Po mojej lewej stronie był Hoya, a tam już jacyś inni niewiele znaczący dla mnie ludzie.
Konferencja się rozpoczęła. Zdjęcia były robione praktycznie co sekundę. Trudno było się do tego przyzwyczaić i wiecznie uśmiechać do obiektywu. Pytania padały różnorodne, mało interesujące, przynajmniej dla mnie. Prośba o wyjaśnienie fabuły, relacji między bohaterami, pokrótce opisać zachowanie danej postaci, kiedy pierwszy odcinek, na jakim etapie są zdjęcia do dramy.
"Dziwne, że nie pytają o rozmiar gaci bohaterów." burknęłam w myślach i upiłam łyk wody mineralnej, która stała na stoliku przede mną. Miałam ochotę się skrzywić, bo nie znosiłam wody niegazowanej, ale w tym momencie lepsze było to, niż nic.
Ze znużeniem czekałam na koniec tych wszystkich nudnych pytań, gdy nagle do mych uszu dotarło coś, co nie tylko wydało się zaskakujące, ale także niepokojące.
- Jaka jest relacja między panem, a panną Angie?
Zdumiona spojrzałam na Howona, a potem i na Nalę, która wydawała się równie zdezorientowana, co ja.
- Chyba chodziło o postacie, które gramy. To jakieś przejęzyczenie, prawda? - zapytałam niepewnie.
Reporter pokręcił jednak przecząco głową.
- Pytamy o relację między wami. Czy jesteście parą?
Popatrzyliśmy po sobie z Howonem, a potem odwróciliśmy wzrok speszeni.
- Nie jesteśmy parą - odpowiedziałam.
- Ze zdjęć wynika coś zupełnie innego. - stwierdził inny reporter.
Spojrzałam w jego kierunku niepewnie.
- Jakie zdjęcia? - dopytał Hoya.
Ni stąd ni zowąd, na ekranie obok, pojawiły się zdjęcia, które wyświetlały się niczym pokaz slajdów. Byłam na nich ja z Howonem. Na jednym, szliśmy uliczką, ja ubrana w jego kurtkę, on równie przemoczony, ale uśmiechnięty. Na drugim, staliśmy na przeciwko siebie. Chłopak ostrożnie dotykał mych włosów, a ja patrzyłam w dół, zawstydzona całą tą sytuacją. No i na kolejnym, moment, w którym leżałam na tancerzu. Był to incydent, w którym razem zlecieliśmy z pagórka. Media wykorzystały to na własny sposób.
Przymknęłam powieki, widząc to wszystko. Nie wiedziałam, jak z tego teraz wybrniemy. Wszyscy byli w szoku, nie tylko ja, ale także moi przyjaciele, łącznie z zespołem Infinite.
Usłyszałam dziwny szmer, zupełnie jakby ktoś odsunął krzesło. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Sunggyu, który wstał z siedzenia. Posłał mi smutne spojrzenie, które wydało mi się wyjątkowo bolesne, a zarazem pełne pretensji. Poprawił marynarkę i bez słowa, wyszedł z sali, zostawiając wszystkich samym sobie.
Przysłoniłam usta dłonią, nie wsłuchując się już w pytania reporterów. Nie zwróciłam też uwagi na reakcje innych aktorów. Teraz miałam inne problemy na głowie.
Bo jak wyjaśnić mediom, że między mną a Howonem niczego nie ma, skoro oboje wiemy, że coś jednak jest? Coś, czego ja nie potrafię określić. Jak wytłumaczyć Sunggyu, że błędnie wyciąga wnioski, skoro coś w nich jest? I co więcej, dlaczego tak bardzo zależało mi, by znów się do mnie uśmiechnął, bez żalu w oczach?
Nie wiedziałam. Nie miałam pojęcia. Byłam jednak pewna jednej rzeczy. Pojawiła się kolejna przeszkoda na ścieżce mojego życia i musiałam ją teraz pokonać.
Ale... Jak?







A Wy? Jak sądzicie, co powinna teraz zrobić Angie?



Będę wdzięczna za komentarze z waszymi opiniami na temat rozdziału, a także wasze przemyślenia. Chętnie poznam wasz punkt widzenia. ^^
Z góry przepraszam też za wszelkie błędy, ale o tej porze mogłam coś przeoczyć podczas korekty. XD

22 komentarze:

  1. Ja bym pobiegła za Gyu.... A myungsoo jest cudowny ... Boże umarłam... Szkoda że Yeola jest mało ... Jestes boska <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W opowiadaniu pojawia się bardzo dużo osób, więc trudno utrzymać każdego z bohaterów przez cały czas. Ale nie ma co się martwić, bo każdy z nich będzie miał tu swój udział. :3

      Usuń
  2. Okej, postaram się wymyślić coś w miarę... konstruktywnego xD
    Kocham Cię <3 No po prostu... uwielbiam, ale to już przecież wiesz :D
    Do tej pory czuję ten ścisk w żołądku, już sama nie wiem który raz czytam tę scenę... Większość moich odczuć poznałaś już w nocy xD
    Biedny Gyu ;< Cholera, naprawdę nie wiem co powinnaś zrobić : O
    Ale jesteś mądra, na pewno coś wymyślisz <3
    Dziękuję, dziękuję, dziękuję <3
    Czekam na następny, jestem ciekawa co z BEAST O.o

    Nala :)
    a tak btw... 36 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, nie sądziłam, że skomentujesz rozdział tutaj. Jestem naprawdę mile zaskoczona. ^^
      BEAST, no cóż, był to ich udział gościnny, ale zapewniam, że niejednorazowy xD
      Biedny Gyu, ale o Woohyunie i Howonie, to już nie pomyślisz? XD
      W każdym razie, dzięki za komentarz, to wiele dla mnie znaczy. <3


      Widzę, że odliczanie do koncertu trwa. xDD

      Usuń
    2. No Woohyun... to Woohyun, urocze stworzenie, jednak... no sama wiesz <3
      Howon... Yy... no dobra, jest mi go żal, ale.. Aaa ja już nic nie wiem xD

      Odliczanie jak najbardziej <3 ale dłuży się to strasznie ;<

      Usuń
    3. No i nie zapominajmy o Soryongu xD
      No jednak nie tak bardzo jak żal Ci Gyu, z tego co widzę. O biednym liderze to już od drugiej w nocy biadolisz. :D

      Ale liczba 36 wygląda lepiej niż 38. A jutro frytki! <3

      Usuń
    4. No bo... No... kurde xD wiesz, że ja mam większe zapędy do głównych wokali niż do tancerzy xD Hoya sobie poradzi, a Gyu... taki... niedoświadczony xD

      Ach, Soryong... no tak :D Pamiętaj o jego bracie :P

      No 36 to zawsze lepiej niż 38, racja <3

      Dostaniesz te swoje frytki <3

      Usuń
  3. Powinna pobiec za Gyu. ^^
    Jeejciu *.*
    Nala i Myungsoo są tacy słodcy <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. wooww... po skończeniu wczoraj 16 rozdziału już zaczęłam zastanawiać się co mam robić ze swoim życiem gdy nagle wpadłam na pomysł może coś będzie nowego a tu taki odrzut 17 ROZDZIAŁ mama myślała że ducha zobaczyłam XD Ja uważam że Angie powinna porozmawiać z Gyu i sobie wszystko wyjaśnić.... Hoya lepszy...... przynajmniej według mnie ;)....lepiej niech Gyu znajdzie sobie chomiczą partnerkę w panterkę i która ma poukładane w głowie( bez urazy) to będzie chyba najlepsze dla niego XD
    Poza tym mało Nali i eLa ale przedstawiłaś taką słodką sytuację, że Ci wybaczę dziwne że Nala wtedy nie zemdlała XD tak bardzo bym chciała być na jej miejscu >_<

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślałam że spadnę z krzesła ze śmiechu. A ta zazdrość Nali i pocałunek Myungsoo... To było takie fantastyczne. Według mnie Angie po powrocie do domu powinna na spokojnie porozmawiać z SungGyu i mu wszystko wytłumaczyć, być wobec niego szczera,ale zrobić to tak, aby nie zranić Hoy. Ten jego bohaterski wyczyn był ta wspaniały że brak słów nie spodziewałam się po nim czegoś takiego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kobieto biegnij za Gyu olej ich noo.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja kocham Howona *.* wedlug mnie powinna porozmawiac z gyu ,wyjaśnić i wgl i żeby on sobie szczęśliwie żył z ...kimś tam xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Początek zaczął się komicznie,potem zaczęłam się martwić,ale wiedziałam,że najgorsze dopiero mam przed sobą (owszem,to co Hoja zaczął mówić gdy zobaczył sukienkę Angie,było śmieszne).Owszem, końcówka była smutna.Angie powinna pobiec za Gyu.Potem Perk ji yong wymyśliła by coś dalej,a można wtedy by było się pewnych scen domyślać(bez obrazy),a tak nie wiemy nic.

    Przepraszam że tak napiszę,ale nienawidzę,kiedy ktoś pisze "Kobieto biegnij za Gyu" .To szlak mnie trafia.Nie możecie normalnie napisać"według mnie Angie powinna biegnąć za Gyu.".Aż tak trudno napisać te 29 liter?Nie mówię o wszystkich użytkownikach,ale są tacy którzy tak piszą.


    podpowiedź dla Park ji yong i Nali:
    jeszcze równy miesiąc ;-)
    P.S dla Nali:"raj rolkowy,papierowy,raj rolkowy,papierowy,raj rolkowy,taralaralalaaaaaaaaaaaaala;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki siostra za komentarz. XD
      Co do tych komentarzy innych osób, nie ma w tym nic złego. Krótkie, czy długie, dla mnie liczy się fakt, że ktoś napisał coś od siebie, chociażby jedno krótkie słowo. To o wiele lepsze, niż zwyczajne przeczytanie, bez pozostawienia po sobie śladu. Dlatego nie gniewaj się tam, a ciesz, że ktoś jednak komentuje i pokazuje, że czyta. ^^

      Usuń
  9. A więc chciałabym żeby Angie pobiegła za Gyu-obrażoną-księżniczką (to by było nawet bardzo w jej stylu xD), ale nie może przecież przerwać konferencji prasowej. Ledwo co się dowiedziała o tym, że jest dziewczyną Howona, a już by się wkopała w kolejny skandal z Gyu w roli głównej ^^
    Co do reszty to AAAAAA~! Myungsoo i Nala, bohaterski Hoya i do tego koty <3 i centki xD i Tasty i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Tak strasznie dużo dzieje się w tym rozdziale~ ahh~
    Mogę wybaczyć to, że długo nie pisałaś,ale mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie tak dobry jak ten albo jeszcze lepszy xD
    Życzę weny, Hwaiting ~!

    ~Alice

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajedwabisty rozdział. Kocham Hoye, a w szczególności kiedy się tak droczy z Angie. Jestem ciekawa co będzie dalej. Kobieto trzymasz mnie z napięciu. ;d
    No ale cóż, trzeba czekać na kolejny rozdział. *.*
    PS na czyj koncert się wybieracie? ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Cieszę się, że trzymanie w napięciu mi wychodzi. :3
      Co do koncertu - Udało nam się zorganizować wyjazd na koncert Infinite. ^^

      Usuń
    2. WOW! Serio? Zazdroszczę. <333 A jeżeli mogę spytać to gdzie będzie ten koncert?

      Usuń
    3. Koncert, na który lecimy, odbędzie się w Londynie. ^^

      Usuń
  11. Dobra, teraz ja się wypowiem. I przepraszam, że znów tak późno, ale szkoła dobija. Tak więc przechodząc do samej treści - ach! Kocham to opowiadanie! Normalnie wszystko dzieje się, a szczególnie końcówka, jak w jakieś dramie. Co do tego, co powinna zrobić Angie, to wypowiem się na sam koniec. (Trzeba jakoś to chronologicznie wziąć xD). A więc koty... koty, kocham koty, ale żeby mieć cały pokój w kotach, całe mieszkanie - to już nie wiem czy bym chciała. xD Nie chcę sobie wyobrażać dormu TASTY, jeśli u nich było stado psów... ouuu... biedni.
    Sytuacja Hoya-Angie, jedno ogromne ACH! To było piękne, jak ją uratował od niefortunnego upadku, na swoją niekorzyść. Na szczęście nie poważnego się nie stało, ale samo w sobie to było takie...heroiczne. xD
    Myungsoo-Nala? Pocałunek w policzek, to było takie, takie delikatne, subtelne, urocze. Ach! Spełnienie wszelkich marzeń, a przynajmniej marzeń Nali. ^^
    Totalne zaskoczenie, kiedy pojawiło się B2ST. Nie wiem, czy będą mieli swój większy udział w tym przedstawieniu, ale podoba mi się. *-* Szczególnie koncepcja lidera jako fana Angie. Ciekawie... ^^ A Vicki to naprawdę jedna wielka szczęściara. Chciałabym być na jej miejscu. *___* Też chcę, aby tak się wszyscy nade mną zachwycali. T^T
    No i wreszcie scena finałowa! Co zrobi Angie? Bardzo dobre pytanie. Przeczytałam kilka powyższych komentarzy i zgodzę się z poniektórymi, że Angie powinna na spokojnie porozmawiać z Gyu, chociaż wiadomo że w takiej sytuacji rozmowa może skończyć się różnie. Do tego dochodzi sprawa z zdjeciami i plotkami rzekomego (a jednak widocznego) romansu z Hoyą. Jednym słowem - porobiło się, i to nieźle.
    Tak bardzo zżera mnie ciekawość, co będzie dalej. Jak postąpi Angie? Co z plotkami? Co z zespołem? Co będzie z Gyu? Jak to wszystko się rozwiąże?! Tyle pytań mi się kłębi w głowie, że wszystko już mi się miesza. xD
    Niestety, przyjdzie mi tylko czekanie... :< Jednak wierzę w ciebie (i w Nalę, i Vicki), że kolejny rozdział pojawi się szybko. *-*

    No i końcowy standardzik - WENY! ŻYCZĘ WENY!
    Hwaiting! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Dopiero teraz miałam szansę przeczytać,bo niestety w szkole taka nagonka,że na rozrywkę brakuje czasu...
    Już zanim zaczęłam czytać byłam podekscytowana co się wydarzy,i jak zwykle,nie zawiodłam się.Fenomenalny rozdział.Kocham koty,a co dopiero mężczyzn z kotami więc pojawienie się ich na początku strasznie mnie ucieszyło.Dongwoo i Woohyun tacy dobroczyńcy~
    Hoya zachował się bardzo heroicznie,widać,że zależy mu bardzo na Angie.
    Ale się szczerzyłam jak Myungsoo pocałował Nalę w policzek!To było takie przeurocze,aż się dziwię,że Nali udało się nie zemdleć :D
    Co do tej sytuacji na konferencji uważam,że Angie powinna porozmawiać z Gyu,ale już po zakończeniu konferencji.Wyjście z niej pogorszyłoby tylko sytuację.Z drugiej strony jestem bardzo ciekawa jak Hoyi i Angie uda się wybrnąć z tej sytuacji.Już nie nogę się doczekać kolejnego rozdziału!

    PS.Jak wam niesamowicie zazdroszczę,że uda się wam być na OGS!Sama planowałam pojechać,ale niestety nie dam rady... :c
    Napisz nam koniecznie jak było! :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Po pierwsze, cholernie szkoda mi Gyu, jednak wolę jego niż Howona.
    Współczuję Angie, trójkąty miłosne to paskudna sprawa, za nic nie chciałabym być na jej miejscu.
    Po drugie, Yoseoooob ❤ Kochanie ty moje ❤
    INFINITE, BEAST, jeszcze tylko VIXX brakuje i będą moje trzy ulubione zespoły ❤
    Ech... Robi się coraz ciekawiej ^^
    Weny!

    (http://my-exo-dream-pl.blogspot.com)
    (http://k-popowe-opowiadania-scenariusze.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń