czwartek, 12 grudnia 2013

Sprawozdanie z OGS Londyn





Witajcie kochani!
Jak wielu z was wie, ja, Nala i Vicky, byłyśmy na koncercie INFINITE w Londynie. Z waszej strony padło kilka próśb, by opowiedzieć jak było, więc postanowiłam napisać coś w rodzaju takiego sprawozdania. Ci, którzy będą chcieli, przeczytają, a inni, mogą spokojnie wyczekiwać kolejnego rozdziału.


Zacznę od tego, że do Anglii poleciałyśmy 24 listopada. Miałyśmy spędzić cały tydzień z moją rodziną, która mieszka w jednym z angielskich miasteczek - Brighton. Piękne miejsce, które niestety nie zostało przez nas w całości zwiedzone, ale mam nadzieję, że to nadrobimy - tak jak Londyn.

27 listopada 2013 roku. 
Wielki dzień - koncert INFINITE. 

Z samego rana pojechaliśmy pociągiem do Londynu, by zwiedzić część jego atrakcji. Jako, że była to pierwsza wizyta mojej przyjaciółki w Anglii, pokazaliśmy jej najważniejsze i najbardziej znane zabytki - Parlament, Big Ben, London Eye (na który wsiadłyśmy), Muzeum Madame Tussauds. 
Cały dzień zleciał nam na chodzeniu po Londynie. Mieliśmy ładną pogodę, więc nic w tym dziwnego i złego.

Pod wieczór, koło godziny siedemnastej zjedliśmy posiłek i wybraliśmy się metrem do Apollo, budynku, gdzie mieli wystąpić nasi kochani idole. Pech chciał, że jeden z jeżdżących tam pojazdów, nie działał i musieliśmy robić wiele przesiadek. Bałyśmy się, że nie zdążymy, ale gdy zaczęli wpuszczać do budynku, my staliśmy już w kolejce (która nawiasem mówiąc, była ogromna! Wydawało się, że nie ma końca, że zajmie sporo czasu za nim nas tam wpuszczą, ale wszystko poszło sprawniej, niż się spodziewałam).
Przyznam, że odczuwałam niesmak, gdy zbliżaliśmy się do wejścia. Miałam wrażenie, że przechodzę przez jakieś wysypisko śmieci. Wszędzie były porozrzucane jakieś gazety, papierowe kubki i tacki po jedzeniu, koce, nawet poduszkę gdzie nie gdzie można było zauważyć, jakieś szale, rękawiczki czy też czapki. Szok. 
Podejrzewam, że wielu fanów stało tam od samego rana nawet, byle zająć sobie miejsce stojące, zwłaszcza blisko sceny. 
My miałyśmy miejsca na piętrze i to w pierwszych rzędach, więc widok nie był zły. Co więcej, wystrój samej sali robił wrażenie, choć scena była malutka (choć może to kwestia punktu widzenia i odległości jaka nas dzieliła). Gdy weszłyśmy by zająć miejsce (w magicznym rzędzie L - przypadek?), na wielkim białym "ekranie" wyświetlane były teledyski INFINITE, a także teaser zespołu TASTY. 
*Tak przy okazji wspomnę, że moje siedzenie miało numer 69 - piękna dwuznaczna liczba*
Za każdym razem, gdy ktoś pojawiał się na tym ekranie, fanki wpadały w szał i piszczały pełne ekscytacji, więc niewiele mogłyśmy usłyszeć z tego, co leciało w tle. MV zna się już jednak na pamięć, więc wychwyciwszy melodię, można było przypomnieć sobie towarzyszące temu słowa. Z każdą minutą rosła i w nas ekscytacja, pełne ciekawości wyczekiwałyśmy rozpoczęcia. Teledyski oglądałyśmy spokojnie, choć w głębi serca denerwowałyśmy się tym, co wkrótce może nastąpić. Z wyczekiwaniem spoglądałyśmy na zegarek. 
W końcu światła zgasły, a po sali rozległ się jeszcze większy pisk. Wyświetlony został teledysk Destiny. Gdy się skończył, rozbrzmiała głośna muzyka, a my mogłyśmy zobaczyć zza płachty, prześwitujące kształty wokalistów. Serca zaczęły szybciej bić. 
Płachta opadła, pokazując INFINITE, które rozpoczęło swój występ od wspomnianego wcześniej utworu. Tańczyli i śpiewali na naszych oczach. Jak wszystkie fanki popadły w fanatyczny szał i zaczęły wrzeszczeć w spazmach ekscytacji, tak my, siedziałyśmy na fotelach z lekko rozchylonymi ustami, wielkimi oczami wpatrując się w scenę. 
"Oni tam są... żywi..." krzyknęła mi do ucha Nala, równie zszokowana jak ja. 
Pokiwałam jej głową, wciąż zaklęta. Moja siostra miała podobną reakcję, jak i kuzynka, która nam towarzyszyła. Wpatrywałyśmy się w nich tak przez dłuższą chwilę, nie mogąc uwierzyć w to, że naprawdę ich widzimy, na żywo. 




Nie będę omawiać każdego utworu po kolei, każdego układu tanecznego, czy wszystkich naszych zachowań wedle kolejności co do minuty. Wspomnę wam o kilku fragmentach, które przykuły mą uwagę, bądź chciałabym się z wami tym podzielić.

Po pierwsze~
Wszystkie ich występy były cudowne. Jestem zachwycona tym, jak świetnie zatańczyli, jak zachowywali się na scenie. Ich aparycja, fryzury, stroje, głosy, gesty, słowa. Wszystko wydawało się takie perfekcyjne. Mój wujek wziął ze sobą małą lornetkę, dzięki której mogłyśmy zobaczyć ich z bliska. Mogłyśmy śledzić ich ruchy, ich mimikę twarzy. Wszystko. Wydawało się, że oglądamy teledysk, w jakimś dziwnym śnie. Niesamowite przeżycie.




INFINITE~



Wokal Sunggyu zachwycał mnie nie raz, ale dopiero, gdy usłyszałam go na żywo, nogi ugięły się pode mną. Fragmenty w których przeciągał swe partie, w których nadawał mocniejszego brzmienia utworom, wszelkie tonacje - wszystko było perfekcyjne. Jak dla mnie, zasługuje na miano głównego wokalu, kogoś, kto reprezentuje głosem ten zespół. Jest unikatowy, oryginalny i wpada w ucho, od razu kojarzy się z tą grupą. Mówię tu oczywiście o wokalu, niekoniecznie o samej postaci. Jego wygląd też robił wrażenie. Przyznaję, że przy "The Chaser" patrzyłam tylko na niego i ten jego taniec. Jak dla mnie, jest uroczy, gdy to tańczy. Tak, zrobił na mnie ogromne wrażenie.


Przyznaję, że głos Sungjonga był dla mnie pozytywnym zaskoczeniem, tak jak jego wizerunek. Zawsze, jak przystało na maknae, zachowywał się uroczo. Nawet w bardziej energicznych czy mrocznych piosenkach, wydawał mi się słodki, czy śmieszny, gdy próbował zachować pokerową twarz (choć to chyba zależy od piosenki i jego wyglądu). Głos wydawał mi się zawsze zbyt delikatny i troszkę dziewczęcy. W porównaniu do pozostałych członków zespołu - taki jest. I proszę mnie tu nie bić, to po prostu opinia, którą zawsze miałam. Na koncercie był inny. Nie brzmiał i nie zachowywał się tak, jak widuję go podczas występów czy w jakichś programach. Owszem, czasem zrobił aegyo, ale to wyglądało zupełnie inaczej na żywo, niż przed ekranem komputera. W dodatku fragment, gdzie wystąpił z Sungyeolem... to było szokujące, ale w pozytywny sposób. Świetnie się uzupełniali, stworzyli razem ciekawy obraz, aż miało się ochotę tańczyć i szaleć.
Podsumowując: Sungjong zrobił na mnie naprawdę pozytywne wrażenie. 


Myungsoo. Hm. Był uroczy. Uśmiechał się, mrugał, naprawdę sporo aegyo ujrzałam, co rzadko się pojawiało w jego wykonaniu. Lubię go w takiej postaci. Przy swoim image'u eL'a, nie zyskał mojej sympatii, ale w tym wydaniu, był naprawdę miodem na serce. Niestety, jego głos przy solo brzmiał dla mnie trochę... dziwnie. Nie mówię, że źle, ale wydawało mi się, że jego głos brzmi zupełnie inaczej. Ale jest to możliwe, w końcu to występ na żywo dla moich uszu, równie dobrze mógł się źle czuć, cokolwiek. Gdy śpiewa z zespołem brzmi zdecydowanie inaczej, niż przy solo. Przyznaję jednak, że podczas swojej solówki, był naprawdę słodki i aż cieszyłam się, że go widzę.


Sungyeol. Też zrobił na mnie duże wrażenie. Jak nigdy nie byłam jakąś jego specjalnie wielką fanką (choć w japońskim Be Mine i przy Sexy Back - na koncercie, był świetny), tak podczas koncertu byłam zachwycona. Jego nowa fryzura od razu przypadła mi do gustu. Głos również brzmiał naprawdę przyjemnie. Aż żałowałam, że miał tak mało tekstu. Solo było świetne. Nigdy nie wyobraziłabym go sobie w roli DJ'a, a tu taka niespodzianka. 


Hoya. Cóż, ten człowiek też wywarł na mnie ogromne wrażenie. Jest świetnym tancerzem i udowodnił to na scenie. Jest genialnym raperem i to również pokazał. Jego wokal sam w sobie też jest cudowny i tego także pozwolił mi zasmakować. Głos Howona na żywo? Coś pięknego. Uwielbiam jego partie rapu, ale gdy śpiewał, przedłużał niektóre słowa, tak melodyjnie i seksownie... byłam w siódmym niebie. Jego budowa ciała również robi wrażenie, a także wygląd. Zobaczyłam jego uroczy uśmiech na żywo, przez co zmiękły mi kolana. Jego taniec jest pełen pasji, pełen energii i siły, za co go podziwiam. Solo z Dongwoo? Świetne, genialne, cudowne. Będę powtarzać te słowa w nieskończoność. Moment, gdy zaczął tańczyć sam na tej scenie, na tej podłodze... Od razu miałam przed oczami jego solo z 2nd Invasion Evolution Concert. Przez chwilę aż wstrzymałam oddech i zamarłam w bezruchu. Nie sądziłam, że ktoś kiedykolwiek będzie miał na mnie taki wpływ.


Dongwoo. Przystojny, kochany człowiek, który jakoś nigdy nie przykuwał mojej uwagi. Może dlatego, że to bias mojej młodszej siostry i starałam się nim w żaden sposób nie interesować. Niestety, to nie takie proste. Ma śliczny uśmiech, oczy, ponętne wargi, dobrze zbudowany z (nie oszukujmy się) naprawdę zgrabnym tyłkiem. Tańczy zupełnie jakby czuł te wszystkie gesty, płynnie. Jego nowa fryzura? Nie robi różnicy, wciąż przykuwa uwagę swym zachowaniem i wyglądem. Był kochany, uśmiechał się i cieszył. A jego głos? Tak głęboki i niski, w Destiny przyprawia o dreszcze. Zaśpiewaliśmy mu także sto lat po angielsku. :)




Woohyun. Hm. Tu mam mieszane odczucia. Zacznę od tego, że jego głos na żywo brzmi naprawdę dobrze. Jest osobą, która również zasługuje na miano głównego wokalu w tym zespole (choć wolę Gyu, ale to może też kwestia większego uwielbienia do niego). Było jednak coś, co się nie zmieniło. Gdy słyszałam jego głos, miałam wrażenie, że cierpi. Jego tonacja jest tak przejmująca i czasem drżąca, że aż boję się, że on aż za bardzo przeżywa tekst. Niemniej jednak, słuchać go na żywo, to coś naprawdę pięknego. Zachowanie? Był uroczy i kochany. Typowy Woohyun, aż miło było patrzeć na jego uśmiech i te wszystkie serduszka, które posyłał fanom. Solo? Ech, no i tu będzie problem. 
Powiem tak: w pewnym momencie zniknął ze sceny i wbiegł na nasze piętro. Fanki rzuciły się na niego jak na kawałek mięsa, ostatni dostępny w sklepie. Przebiegł przez piętro, razem z lecącym za nim wianuszkiem dziewcząt. Zaciekawiona zeszłam po schodkach (zaledwie cztery chyba) i zajrzałam, co tam się dzieje. Gdybym się w porę nie cofnęła, to staranowałby mnie fotograf, a także sam Woohyun, który z wyszczerzem na twarzy, mignął mi przed oczami, rozszarpywany przez kolejne fanki, które przepychały się za mną.
Bez urazy, ale to podziałało mi na nerwy.
Nie jestem zwolenniczką takiego zachowania i jak dla mnie żadna ekscytacja nie tłumaczy takiego szału. Wiem, że jest to niesamowite, gdy ktoś kogo uwielbiasz jest tak blisko, ale żeby zachowywać się w taki sposób? Troszkę mi się głupio zrobiło. Z drugiej strony, Woohyun sam sprowokował fanów, podchodząc tak blisko. Dał im szansę, jednocześnie coś w rodzaju pozwolenia i wydawał się z tego zadowolony. Jeśli tak było, to niech się cieszy ze swej popularności. Mam nadzieję, że nie zapamięta tego jako coś złego, a pozytywnego. Szkoda tylko, że w moim odczuciu jest to niesmaczne. Jestem chyba innym fanem niż większość. Po prostu nie potrafiłabym się rzucić na kogoś kogo kocham w taki sposób jak ich. Raz, że nie miałabym odwagi, dwa, to wciąż zwyczajni ludzie i chciałabym, by wiedzieli, że wciąż dla mnie tacy są. Owszem, mają niezwykłe cechy, za które mogę ich wielbić, ale wciąż staram się pamiętać kim są. Takie mam podejście. Fanów i ich zachowanie rozumiem, choć nie akceptuję. I proszę mnie tu za to nie bić. :)


Telebim~
Był, za chłopakami. Dziwne było to, w jaki sposób działał. Raz, wyświetlane były tylko jakieś bohomazy, kształty, abstrakcyjne wzorki w różnorodnych kolorach. Innym razem, pokazywali chłopaków z bliska, w zależności kto kiedy śpiewał, co robił. A jeszcze innym razem, wyświetlali to wszystko na pół, najpierw zwykły obraz, a potem oni na telebimie. Niemniej jednak, nie za często patrzyłam na ekran. Miałam totalny dylemat, bowiem z jednej strony są tam na scenie, żywi i ruszają się i takich chcę ich widzieć, a nie na ekranie jak w domu. Z drugiej jednak strony, na telebimie widzę więcej szczegółów, ich twarze i każdy gest. Tak, trudno było się zdecydować.


Nastrój~
Idealny. Od euforii, po stres, aż po gniew, do radości i ekscytacji, smutku i łez, wzruszenia i nostalgii. Takie emocje mną władały. Chłopaki potrafili zbudować napięcie, ponieść się rytmom, pomagając w tym i nam, fanom. To co smutne, wzbudzało w nas równie piękne emocje. Chciało się płakać, bądź śmiać, gdy było coś wesołego. Skakało się razem z nimi, machało rękoma, tańczyło, śpiewało i klaskało.


Przemowa~
Zarówno rozpoczęcie jak i mowa końcowa były cudowne. To, jak się przedstawiali, to jak mówili o swych odczuciach i wrażeniach. Sunggyu, Hoya i Dongwoo, starali się jak najwięcej mówić po angielsku. Mówili to spokojnie, nie chcąc się nie pomylić. Ich starania były urocze, tak jak i wymowa. Same słowa miały w sobie przesłanie. Każdy z nich powiedział coś, przez co razem z Nalą wzruszyłyśmy się i płakałyśmy przez całą ich końcową przemowę. Łzy Woohyuna i jego słowa były także kolejnym ciosem dla naszego serca, by znów zalać się łzami. 
Wiedziałyśmy, że tak będzie, więc miałyśmy wodoodporny tusz do rzęs. XD

Nie podobało mi się to, jak reagowały fanki. Nie zrozumcie mnie źle, nie mówię, że wszyscy tak robili. Ale gdy tylko któryś z nich coś powiedział, momentalnie następował pisk, który niósł się po całej sali. Przez to, miałyśmy problem usłyszeć tłumaczenie angielskie, które było zaraz po ich własnych wypowiedziach. Ja też się cieszyłam słysząc ich słowa, wiedząc co mówią i przeżywają, że w ogóle mówią i słuchają. Ale czy nie można było pozwolić im skończyć swoje własne wypowiedzi, a potem wysłuchać tłumaczenia? Nie można było siedzieć cicho podczas piosenek smutnych, balladowych i pozwolić, by ich melodia niosła się po sali? Fani w Japonii zawsze milkną, gdy tylko ktoś śpiewa coś delikatnego i smutnego. Dlaczego u nas nie mogło tak być? 
Cóż, z tego co czytałam, to Woohyunowi akurat podoba się jak fani piszczą niezależnie od tego, co by nie powiedzieli, więc może to jednak w ich oczach nie wygląda źle. To po prostu moje własne odczucia, no i moich bliskich, którzy byli tam ze mną. 



Sam koncert trwał około trzech godzin. Brak mi już odpowiednich epitetów, by określić jak idealny i cudowny był. 

Mam nadzieję, że fani nie będą mi mieli za złe, za to, jak opisałam niektóre sytuacje, a także za to, jak napisałam o niektórych wokalistach. Teoretycznie każdy ma prawo do własnego zdania, w praktyce często czujemy się źle, gdy ktoś obraża tych, których uwielbiamy. Nie wiem czy kogoś tu obraziłam, nie miałam takiego zamiaru, jednakże wiem, że czasem ludzie odbierają niektóre sytuacje zbyt emocjonalnie, zbyt osobiście (tak, też tak robię niestety, więc tym bardziej to rozumiem). 
Nie jest to żadne tłumaczenie się z moich wypocin. Raczej prośba o uniknięcie niepotrzebnych nieporozumień. 
Fan to pojęcie względne, wiele rozumiem, ale wiele też może wydać mi się obce. 




Notka jest poprzedzona zdjęciami, które jakimś cudem udało nam się zrobić, choć niestety nie są za dobrej jakości. :<


A tu kilka filmików, które zrobiła Nala. Są krótkie, więc niewiele na nich widać. Są też kiepskiej jakości, ale to wciąż dla nas jakaś pamiątka. :D
















Chętnych zapraszam do dyskusji na temat tego, co ich zaciekawiło w opisie. :)
Pozdrawiam.
A czytelników zapewniam, że rozdział pojawi się jeszcze w tym roku. ^^

10 komentarzy:

  1. Nic dodać, nic ująć. Idealnie to wszystko opisałaś, chociaż ciężko jest wyrazić słowami to, co tam przeżyłyśmy :)
    Chyba do końca życia będę Ci dziękować za ten koncert <3
    Oczywiście moja kolejna błyskotliwa wypowiedź musiała się tu znaleźć xD
    No cóż, w każdym razie jeszcze raz Ci bardzo dziękuję, nie tylko za koncert, za wszystko <3

    PS. Nie martwcie się, nie zostanę operatorem kamery xD
    Robienie zdjęć też lepiej zostawmy Myungsoo, w końcu jest w tym najlepszy :)

    Nala :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę że napisałaś to sprawozdanie. Nie byłam na ich koncercie dlatego bardzo się cieszę. Według mnie bardzo ładnie wszystko opisałaś. Bardzo ci dziękuje że to napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgodzę się z poprzedniczką, również się cieszę, że dodałas te sprawozdanie. Bardzo miło się go czytało i uśmiechało do minotora, bo mimo tego, że troszkę zazdrościłam to i tak bardziej cieszyłam się Waszym szczęściem, że mogłyście zobaczyć swoich biasów na żywo. :)
    Filmiki, nawet jeśli są kiepskiej jakości i prawie nic nie wiadać, to i tak przyjemnie się je oglądało/słuchało. :P

    Czekam na kolejny rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze - wielka zazdrość mnie zżera :p bardzo żałuję,że nie miałam takiej możliwości T^T. Co do sprawozdania zgadzam się z poprzedniczkami miło,że napisałaś coś takiego .Rozumiem(chociaż niczego takiego nie doświadczyłam ;-; xd) jak trudno jest opisać słowami co się wtedy czuło (a żeby jeszcze było możliwe do zrozumienia ? hohoho ^^) Filmiki...pominę xD ale wspomnienia pozostaną ^^ .
    I oczywiście z cierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    btw. czy jeśli to nie bd dla cb problem moge zapytać ile masz lat ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że na to sprawozdanie są dość pozytywne reakcje. Troszkę się obawiałam, że będzie wręcz odwrotnie. XD
      A co do Twojego pytania, to nie widzę powodów, by na nie nie odpowiedzieć. Mam 20 lat, w przyszłym roku 21. :)

      Usuń
  5. Mogę zapytać kiedy pojawi się nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że zdołam go napisać jeszcze w tym tygodniu. Będzie on zdecydowanie dłuższy niż poprzednie, w dodatku miałam zjazd rodzinny na święta i sylwestra, więc stąd opóźnienia. :)

      Usuń
    2. I co? Jak idzie? Kończysz? Zaczynasz? Nie chcę być natarczywa czy coś,ale jestem ciekawa :)

      Usuń
    3. Mam jeszcze do opisania ze dwa wątki, a niestety ostatnio brakowało mi na to czasu i sił. Mam trochę na głowie. :< Ale mam nadzieję, że do końca tego tygodnia uda mi się dodać rozdział. ^^

      Usuń
    4. Ja też na to liczę i liczę także,że szybko dodasz 4 część scenariusza z Junsu

      Usuń