Rozdział dedykuję Vicky, która ma dziś urodziny~! <3
Nala westchnęła cicho, gdy poczuła na skórze promienie słońca. Zostawiła odsłonięte okno wieczorem i teraz miała tego skutki. Ciepło powoli wspinało się po jej ramieniu, aż w końcu zatrzymało się na twarzy.
Zmarszczyła brwi i niezadowolona obróciła się na bok, tyłem do "świata". Ułożyła wygodnie głowę na poduszce, chcąc ponownie zagłębić się w senne fantazje (jakkolwiek to brzmi).
Miała wrażenie, że teraz jest jej o wiele milej, niż przed chwilą. Promienie słońca ogrzewały jej plecy, przed sobą również czuła ciepło, ba, takie powietrze chuchało na jej czoło. Gdyby się wsłuchać lepiej, to można by odnieść wrażenie, że to kwestia miarowego oddechu. No ale Nala nie mogła samej sobie dmuchać na czoło, przecież takiego wiatraka pod nosem nie miała.
Powoli uchyliła powieki, chcąc przekonać się, cóż takiego wprawia ją w to dziwne odczucie. Przed sobą ujrzała szyję. Podniosła wzrok. Teraz przyglądała się całej twarzy. Widziała pełne, malinowe wargi, delikatne azjatyckie rysy, rzęsy, zamknięte oczy, nos, urocze policzki, a także czarną grzywkę, która przysłaniała czoło. Spojrzenie dziewczyny padło niżej, gdzie mogła zauważyć czarną koszulkę na szerokich ramiączkach, bez rękawów. Na talii Nali spoczywała dłoń mężczyzny. Reszta jego ciała schowana była pod kołdrą, dokładnie pod tą, którą sama spała.
- Ach, jaki przyjemny sen. - stwierdziła z uśmiechem i chcąc wykorzystać sytuację, zbliżyła się do chłopaka. Ostrożnie wtuliła się w jego tors, dotykając nosem ciepłej szyi. Ciało mężczyzny było rozgrzane przez temperaturę jaka wytworzyła się pod pierzyną. Dłoń, która leżała na jej boku, zmieniła swe położenie i wylądowała na jej plecach, obejmując resztę ciała.
- Nala... Jesteś taka cieplusia... Taka z Ciebie fajna podusia... - szepnął zaspany głos. Jego właściciel oparł brodę na czubku głowy, wspomnianej dziewczyny i westchnął.
- Wiem, wiem... Już to mówiłeś... - odrzekła przyciszonym głosem i uśmiechnęła się delikatnie.
Zapadła między nimi cisza, którą nie przerwały nawet ich nieco głębsze oddechy.
- Wow. - wydukał żeński głos.
Nala zmarszczyła brwi i uchyliła powieki, zrozumiawszy, że zna ten głos.
- Ty szybka jesteś widzę. Nie spodziewałabym się tego po Tobie.
Stylistka odsunęła się niechętnie od chłopaka i podniosła na dłoniach, by rozejrzeć się po swoim pokoju. W drzwiach przyuważyła pozostałych lokatorów: Vicky z szeroko rozdziawioną buzią i mnie - ze skrzyżowanymi rękoma na biuście, z miną usatysfakcjonowanego nauczyciela.
- O co Ci chodzi? - spytała zaspana Nala.
- Nie jesteście jeszcze parą, a już lądujecie razem w łóżku? - spytałam z szyderczym uśmiechem.
- Co? - wydukała dziewczyna, nie mając pojęcia o czym mówię.
- Weź no spojrzyj na swoje łóżko, obok siebie. - zaproponowałam.
Nala zmarszczyła brwi i popatrzyła na swoje posłanie. Po chwili skierowała wzrok na mnie.
- No Myungsoo leży. - skwitowała. - Boże, Angie, to przecież sen. Mam prawo z nim spać.
Zrobiłam dzióbek z ust i powoli pokręciłam głową.
- Moja kochana, tępa pało. To nie sen, a Kim Myung Soo naprawdę leży z Tobą w łóżku, pod jedną kołdrą. - wyjaśniłam spokojnie i powoli. - I nie radzę zaglądać pod kołdrę. Nie chcesz wiedzieć, czy ma na sobie gatki, czy też nie.
- W sumie... - zaczęła niewinnie Nala, jednak zamilkła, gdy spojrzałam na nią znacząco. Zaraz jednak zbladła, robiąc wielkie oczy. Nareszcie zrozumiała, co do niej powiedziałam.
- Chwila... co on... jak on... kiedy... - zaczęła jąkając się.
Wzruszyłam ramionami, jednocześnie rozkładając ręce.
- Ty mi powiedz. - odparłam z cierpkim uśmiechem.
- Uhuhuhuhu, Nala taka niegrzeczna... - wyszeptała Vicky z chytrym uśmieszkiem.
- E-ej to nie tak! - zawołała Nala, choć szybko ściszyła swój ton, w obawie, że zbudzi królewicza.
- Co się dzieje? - spytał męski głos.
Jego właściciel stanął w drzwiach, tuż za mną, opierając przedramię o framugę.
- Nala zabawiała się z Myungsoo i udaje skacowaną, z urazem o nazwie - amnezja. - wyjaśniłam krótko, starając się nie spoglądać na chłopaka.
Moja przyjaciółka zmarszczyła brwi i wskazała palcem na lidera.
- Moment, a co on tu robi? - spytała podejrzliwie.
- Stoi w drzwiach i przygląda się sytuacji, w której zostałaś przyłapana? - odparłam sarkastycznie.
- No ale... on ma na sobie tylko podkoszulek i dresowe spodnie, zupełnie jakby właśnie się obudził...
Zacisnęłam usta w prostą kreskę i zastanowiłam się chwilę jak to wyjaśnić. Sam lider wydawał się speszony, a dowodem na to był jego odwrócony wzrok i nerwowe czochranie włosów.
- Nocował na naszej kanapie. Wieczorem przeprowadziliśmy poważną rozmowę, a gdy go zostawiłam na chwilę, zasnął, więc pozwoliłam mu przenocować. - wyjaśniłam ze spokojem w głosie.
Kłamstwo nie było mi obce, ani problematyczne. Mój ton zawsze brzmiał prawdziwie, choć nie w każdej sytuacji można było uznać coś za prawdę.
- Ach tak... I co, pomogłaś mu się przebrać? - spytała wciąż podejrzliwa przyjaciółka.
- Sam to zrobiłem, gdy się ocknąłem w środku nocy. - wtrącił szybko Sunggyu. Starał się ratować moją wymówkę.
- I nie poszedłeś do siebie?
- Wyobrażasz sobie, że lider popularnego, koreańskiego popowego zespołu wychodzi w środku nocy z pokoju hotelowego, który nie należy do niego, a do kobiet, z którymi współpracuje na co dzień, gdzie jest dziewczyna, która właśnie ma aferę randkową z kolegą z jego zespołu? - zapytałam z cierpkim uśmiechem.
Nala rozchyliła usta, po czym je zamknęła i skinęła głową.
- Fakt. Masz rację.
- Poza tym, nie próbuj tu zmieniać tematu. Tu chodzi o Twoją sytuację łóżkową. - odparłam, wskazując skinięciem głowy na śpiącego chłopaka.
- Ale ja nic nie wiem... - jęknęła zdesperowana Nala.
Pokiwałam głową na znak zrozumienia.
- Więc dowiemy się u źródła. - skwitowałam i ruszyłam w kierunku łóżka.
- Co Ty... n-nie! Przecież on śpi!
Zastygłam nad łóżkiem, trzymając skrawek kołdry i spojrzałam na Nalę z miną nie znoszącą sprzeciwu. Pewnie dlatego zamilkła i nie próbowała mnie już powstrzymywać.
- Yah, wstawaj. - mruknęłam i szarpnęłam za kołdrę.
Chłopak zmarszczył nos i pokręcił głową.
- Noona, jeszcze pięć minut... - mruknął cicho i z uśmiechem wtulił twarz w poduszkę.
- Że co kurna? - warknęłam poirytowana.
- Angie... - syknęła Nala.
- Od kiedy on ma siostrę? - zapytała zdumiona Vicky.
- Od... teraz? - podpowiedział zdezorientowany Sunggyu.
- Kurna nie będę robić za starszą siostrę jakiegoś pijane-przyszłego niedoszłego jeszcze szwagra. - skwitowałam z uśmiechem. Musiałam się jakoś poprawić, bo wzrok Nali był wyjątkowo wymowny.
- Wstawaj! - zawołałam i szarpnęłam znów za kołdrę. - Jebnę mu w pysk jak się zaraz nie obudzi.
- Ej. On ma... całkiem atrakcyjnego wyglądu twarz, a nie pysk. I co to ma być, że będziesz go bić? - wtrąciła Nala.
- Typowe rodzeństwo?
- Od kiedy wy...
- Od teraz.
Po tych słowach pacnęłam go w głowę. Chłopak zaraz otworzył oczy i rozejrzał się wokoło, jakby właśnie ktoś zmusił go do wytrzeźwienia. I nie był z tego zadowolony.
- Co jeeeest? - spytał, uraczywszy nas ziewnięciem.
- Spuściłam Twój telefon w kiblu, aparat wyciepnęłam przez balkon. Leć na dół to jeszcze zdążysz pozbierać resztki. Zabawa puzzlami gwarantowana. All day, all night. - powiedziałam z powagą w głosie.
Szatyn zrobił wielkie oczy, jakby miał zaraz puścić pawia i przyjrzał mi się uważnie.
- Co zrobiłaś? - wychrypiał ledwo przytomnie.
Westchnęłam cicho i przewróciłam oczami.
- Możesz mi łaskawie wytłumaczyć, co Ty robisz w łóżku Nali?
Myungsoo rozejrzał się wokoło, aż w końcu jego wzrok znów spoczął na mnie.
- Leżę?
- Pytasz się czy stwierdzasz?
- Nie wiem.
Odetchnęłam cicho, masując skronie.
"Zapierdolę mu. Jak kurna k-pop kocham, zapierdolę mu." powiedziałam sobie w myślach.
"Boże, Angie mu zapierdoli. Jak Myungsoo kocham, zapierdoli mu." pomyślała Nala.
"Ale będzie kurde bitwa. A ja nie mam popcornu." stwierdziła w myślach Vicky. "Kurde, kiedy śniadanie?"
"Angie jest urocza jak się wkurza, ciekawe, że w nocy była taka delikatna..." pomyślał Sunggyu z uśmiechem i zaraz spoważniał, zrozumiawszy co stwierdził. "Zabrzmiałem jak typowy zboczeniec, czyli Hoya."
"Makaron się gotuje, to czemu ryż nie jest na twardo?" zapytał sam siebie Myungsoo, po czym zmrużył powieki i spojrzał w sufit. "Co ja wygaduję? Przecież frytki są z kartofli."
- Ej! Ja pytam poważnie! - zawołałam poirytowana.
- Co? - spytał zdziwiony L.
- Co... Ty... tu... robisz...? Oprócz leżenia, oddychania i innych pierdół, które mnie gówno obchodzą.
- Jak się tu znalazłeś? - dopowiedziała Nala, na którą Myungsoo teraz spojrzał. Moja przyjaciółka zaraz jednak odwróciła wzrok, nie chcąc nawiązywać z nim kontaktu twarzą w twarz.
- Ona mnie zaprosiła. - skwitował, wskazując na stylistkę.
Wspomniana zrobiła wielkie oczy, ba, nawet Gyu się postarał i pokazał tęczówki. Vicky rozdziawiła buzię, a ja spojrzałam na niego z lekko uniesionymi brwiami i niedowierzaniem.
- Okej, a tak na poważnie?
- No mówię poważnie.
- Dobra, cofnijmy się. Znaczy, Ty już w sumie nie musisz...
- Angie... - wtrąciła Nala.
- No w każdym razie... Zacznijmy od tego, jak się tu znalazłeś. Wiem, że to będzie trudne cofnąć się w czasie o tyle godzin, ale spróbuj wytężyć zalążki szarych komórek i...
- Angie...
- I przypomnij sobie swoją wieczorną wycieczkę do łoża mojej kumpeli. I lepiej mów prawdę, bo jak ultrafioletem przejadę i znajdę jakąś sper-
- Angie!
Zamilkłam i spojrzałam wyczekująco na chłopaka.
- Wieczorem... - zaczął spokojnie.
"O kurde, to ja może lepiej usiądę, bo za nim skleci jakiekolwiek zdanie, to ja zdążę zagrać w dramie, z pięć razy wyjechać za granicę i jeszcze pobić rekord w zbijaniu bąków." pomyślałam i przysiadłam na brzegu łóżka, spoglądając uważnie na wokalistę.
- Sunggyu Hyung powiedział, że idzie pogadać z Angie Nooną...
- Kurde nie jestem przecież nawet starsza od Ciebie, więc mnie tak nie nazywaj.
- Ale lubię nazywać Cię siostrą...
- A ja nie lubię Ty wstrętna kupo mię-
- Angie... - wtrąciła Nala.
Odetchnęłam cicho i uśmiechnęłam się sztucznie.
- Kontynuuj. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- No i mówił, że wróci późno wieczorem. Ale go długo nie było, a ja nie umiem bez niego spać, więc poszedłem go poszukać.
- Moment, nie umiesz zasnąć bez Sunggyu?
- Nie lubię spać, gdy wszystkich nie ma jeszcze w domu. Martwię się.
Milczałam przez dłuższą chwilę, próbując zrozumieć to, co właśnie usłyszałam. Poddałam się jednak i pokiwałam głową, by kontynuował swe jakże konkretne i szczegółowe wyjaśnienia.
- Więc poszedłem do was. Chciałem poszukać Sunggyu Hyunga, ale po drodze natknąłem się na pokój Nali, więc zajrzałem do środka. No i ona tak uroczo sobie spała, ale zaczęła coś mówić przez sen. Wydawało mi się, że wspomniała o mnie, więc się nachyliłem... a potem to już Ty mnie brutalnie zbudziłaś, Angie Noona.
- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a nogi z dupy powyrywam. Nie jestem ani starsza, ani Twoją siostrą.
- A szkoda.
- Nie, nie szkoda. To raczej ulga.
- Hyunnie też chciałby byś była jego siostrą.
- Odpierdolta się wszyscy ode mnie.
- A co to zna-
Westchnęłam i zamachałam rękoma.
- Ja się już nie odzywam! Śpijcie sobie dalej, a ja idę odpocząć!
- Jestem głodna. - mruknęła Vicky i spojrzała na moją przyjaciółkę.
- Wiem, wiem. Już idę. - skwitowała z cichym westchnieniem.
Wyszliśmy z pokoju, zostawiając dwójkę gołąbków w łóżku. Gdy Nala odsunęła kołdrę i usiadła, chcąc wyleźć, poczuła silne ramię owijające się wokół jej talii.
- Tylko trzymaj się z dala od Hyunniego. - usłyszała chłodny szept tuż przy swym uchu. - Lubi Cię aż za bardzo. To moja konkurencja.
"Uwierz mi, i tak wybrałabym Ciebie." pomyślała Nala i westchnęła cicho.
- Uhm... Myungsoo, muszę zrobić śniadanie, a nie zrobię go jeśli Ty...
- Poproszę kimchi. - mruknął, gdy puścił dziewczynę.
- A może coś, co faktycznie nazwiemy śniadaniem?
- To może... kimchi.
Nala pokręciła głową ze zrezygnowaniem i wstała w końcu z łóżka.
~
- Możemy porozmawiać? - spytał Sunggyu, stojąc w drzwiach mojego pokoju.
- Nie. - odparłam ścieląc łóżko.
Chłopak westchnął i wszedł wgłąb pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Przystanął przy łóżku, czekając aż spojrzę na niego.
- Angie. - odezwał się ciepło.
Zignorowałam to i zaczęłam poprawiać poduszki, chcąc udać, że nie mogę na niego spojrzeć.
- Angie, proszę Cię. Musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym. - odparłam i spojrzałam na niego. Zaraz jednak odwróciłam wzrok, czując nagle ogarniające mnie zakłopotanie.
- Angie, przecież to co było...
- To co było, minęło. Dawno temu i nie prawda. Zapomnij o tym.
- Jak mogę zapomnieć o tym, że my...
- Przestań. - jęknęłam i zacisnęłam powieki. Odetchnęłam i spojrzałam przed siebie.
- Po prostu... przestań.
Lider chciał coś powiedzieć, ale zamknął usta, gdy tylko usłyszał dźwięk komórki. Spojrzałam na wyświetlacz i przewróciłam oczami, widząc kto dzwoni.
- Dzień dobry DooJoonnie. - przywitałam się grzecznie z rozmówcą.
- Ach, prosiłem Cię byś mówiła do mnie mniej formalnie.
"To nie jest przecież formalne." mruknęłam w myślach.
- DooJoon Oppa. - poprawiłam się niezbyt chętnie.
- Ach, jak to uroczo brzmi w Twych ustach.
"Kill me please." jęknęłam w myślach, spojrzawszy błagalnie na lidera.
- Coś się stało, że dzwonisz o tak wczesnej porze?
- No wiesz, chciałem Cię przeprosić, że byłem taki...
- Natarczywy?
- Tak myślisz?
Westchnęłam cicho. Cóż, wydzwaniał dość często, wypisywał smsy, ale nie było w tym żadnego nagabywania do spotkań. Chociaż dla mnie to wciąż natarczywe.
- Pomińmy ten temat, Oppa.
- Ach~!
Przewróciłam oczami. Co za fanboy.
- Chciałem Cię przeprosić. Za moje zachowanie. Nie pomyślałem, że Twoja sytuacja może być trudna, znaczy, że w ogóle masz jakąś trudną sytuację...
Zmarszczyłam brwi, przysłuchując się jego słowom.
- Ale o czym Ty mówisz?
- No, o tej aferze randkowej. Wiem jak to jest, gdy związek nie wychodzi i chciałem byś wiedziała, że wspie-
- Jaki związek?
- No... Przecież... Wytwórnia Woollim wydała oficjalne oświadczenie i...
- Ach... - zawiesiłam głos.
Wydali oświadczenie nie informując mnie nawet o tym?
- Dzięki. Oppa, muszę kończyć. Do usłyszenia.
Nie czekając na reakcję, rozłączyłam się.
- Wszystko w porządku? - zapytał zaniepokojony lider.
Zignorowałam go i zasiadłam na łóżku, sięgając po laptopa. Kilka minut i już mogłam wyszukiwać informacje. Oficjalna strona wytwórni była najlepszym miejscem do sprawdzenia faktów.
- Więc... Woollim oficjalnie przyznało, że ja i Hoya byliśmy parą od momentu, gdy zaczęliśmy kręcić razem dramę. Jednakże nasze grafiki się nie pokrywają i brak czasu zadecydował o tym, że nie możemy się już spotykać. - powiedziałam, niezbyt zadowolona.
- Zrobili ze mnie byłą dziewczynę Howona. - dodałam cicho. - Przecież mnie z nim nic...
- Nie zaczynaj znowu tej samej śpiewki. - burknął zirytowany chłopak.
Spojrzałam na niego zaskoczona, choć zaraz moje zdziwienie zniknęło. Wiedziałam co ma na myśli, ale nie potrafiłam się z tym pogodzić. Dlatego postanowiłam dalej trzymać się swojej wersji.
- Jest szansa, że w ogóle wrócimy do tematu, którym zaczęliśmy tę rozmowę? - spytał Gyu.
- Nie. - odparłam krótko i zamknęłam laptopa. - Lepiej idź, za nim zaczną coś podejrzewać.
Lider westchnął cicho. Poddał się. Wiedział, że nie ma szans ze mną wygrać.
- Masz rację. Wkrótce tu będą pozostali. - odparł i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie w nim samą.
Odłożyłam komputer na biurko i podeszłam do okna. Pogoda była przepiękna, ale nie poprawiało mi to humoru. To, co wydarzyło się w nocy... nie powinno mieć miejsca. Co więcej, nie mogłam o tym nikomu powiedzieć. Nawet mojej najlepszej przyjaciółce.
- Angie... - zaczął Gyu niepewnie.
Siedziałam na łóżku mając podkulone nogi. Obejmowałam je szczelnie ramionami, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Rumieńce zdobiły me policzki, oczy wydawały się pełne niepokoju.
Chłopak siedział obok, obserwując mnie z troską.
- Angie... To było...
- Przypadek. To tylko przypadek. - skwitowałam cicho.
Sunggyu spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ale to wciąż pocałunek.
- To był przypadek! Gdyby nie Vicky, gdybyś nie spadł, gdybyś nie udawał, gdybym ja nie spojrzała, gdybym się nie przestraszyła, że coś Ci się kretynie stało, do niczego by nie doszło. Do niczego. Pocałunek z przypadku się nie liczy. Nie ma znaczenia. Nie ma, nie ma, nie ma.
- Angie...
- Nie ma znaczenia, więc trzeba zapomnieć i olać. Nic nie było. Do niczego nie doszło.
- Angie...
- Co?! - krzyknęłam zirytowana i spojrzałam na niego oburzona.
- Mógłbyś przestać wymawiać moje im-
Zamilkłam i otworzyłam szeroko oczy. Usta chłopaka przywarły do moich, uniemożliwiając mówienie. Zrobiło mi się dziwnie gorąco.
Przez dłuższą chwilę przyciskał swe wargi do mych własnych, aż w końcu odsunął się. Spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem.
- A pocałunek z zaskoczenia? Liczy się? - spytał ciepło.
Wpatrywałam się w niego zszokowana, nie mogąc pojąć, że to co się wydarzyło, było prawdziwe.
- Ty... - zaczęłam niepewnie, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.
- Czy... możemy porozmawiać o n-
- Nie. - odparłam szybko i odwróciłam głowę.
- Ale...
- Nie. Przestań. Jest późno, trzeba iść spać.
Chłopak westchnął i skinął głową.
- Masz rację. Pójdę już. - odparł niechętnie i wstał z łóżka, kierując się w stronę wyjścia.
- Czekaj. Nie możesz iść do swojego apartamentu. - powiedziałam szybko.
Zdziwiony Gyu zatrzymał się i spojrzał na mnie pytająco.
- No, no jak ktoś Cię przyuważy? I rozgłosi? Zrobi zdjęcia? Puści plotkę? Cokolwiek? Będą kłopoty.
Mężczyzna pokiwał głową na znak zgody.
- Masz rację. To co? Mogę się przespać w salonie?
- Jasne. Tam gdzieś w szafce będą koce, możesz wziąć. - odparłam i wyprostowałam nogi, chowając je pod kołdrą.
- Dzięki. - powiedział Gyu i uśmiechnął się delikatnie. Podszedł do drzwi i chwycił za klamkę, ale nie szarpnął za nią. - Chyba, że...
- Hm? - wydukałam i spojrzałam na niego pytająco.
- Chyba, że... pozwolisz mi zostać tutaj? - zapytał cicho, zakłopotany.
"E?" bąknęłam w myślach, robiąc przy tym wielkie oczy. Spłonęłam rumieńcem i zawstydzona położyłam się, podsuwając kołdrę aż pod nos. Ułożyłam się na boku i leżałam w milczeniu, nie komentując jego zapytania. Bo jak mam to skomentować? Chcę ale nie chcę? Nawet ja bym nie zrozumiała takich słów, ani ich sensu.
- Milczenie jest zgodą, wiesz? - dopytał Gyu.
Znów jednak odpowiedziała mu cisza.
- Więc uznaję to za zgodę. - dodał spokojniej.
Nie zareagowałam. Leżałam nieruchomo, milcząc cały czas. Nagle poczułam jak łóżko ugina się pod wpływem dodatkowego ciężaru. Sunggyu położył się obok mnie, przykrywając kołdrą.
- Hej, ja nie gryzę wiesz? Nie musisz spać na krawędzi, zwłaszcza, że mogłabyś spaść. - powiedział strapiony.
Przesunęłam się zaledwie o pięć centymetrów, przez co wciąż dzieliła nas duża odległość. Usłyszałam ciche westchnienie. Potem poczułam silne ramię wokół mej talii. Zostałam przyciągnięta i przyciśnięta do ciepłego torsu. Ręka wciąż mnie obejmowała, nie chcąc puścić.
- Sunggyu puść mnie... - wyszeptałam ledwo słyszalnie. Bałam się, że gdy spróbuję mówić głośniej, to wyjdzie z tego jeden wielki pisk.
- Dobranoc. - odparł, ignorując moją prośbę. Poczułam jak wtula twarz w moje włosy, jak delikatnie przesuwa nosem po moim karku. Zadrżałam przez to.
- Twoje włosy ślicznie pachną... I są takie miękkie... - szepnął zadowolony.
- Bo je umyłam idioto. - burknęłam zakłopotana.
- Psujesz piękny nastrój Angie. Ale... to nawet urocze, więc rób tak kiedy tylko zechcesz. - usłyszałam w odpowiedzi.
"Jak wymorduję połowę ludzkości, też nazwiecie to uroczym?" mruknęłam w myślach poirytowana.
Westchnęłam ze zrezygnowaniem i zamknęłam oczy. Skoro już zostałam uwięziona w takiej sytuacji, w dodatku bez wyjścia, to po prostu spróbuję zasnąć. Okazało się to jednak trudniejsze, niż mogłabym przypuszczać.
- Weź te kolano. - mruknęłam.
. . .
- Jakie kolano?
- To, które podsunąłeś pod mój tyłek.
. . .
- To... nie kolano... - szepnął zawstydzony chłopak.
Otworzyłam oczy słysząc to.
- Do salonu. Do salonu, do salonu. Spać w salonie, już! - zawołałam, wyrywając się z jego uścisku. Podniosłam się do siadu, opierając dłonie za plecami i spojrzałam na niego cała zaczerwieniona.
- Uhm... - zaczął niepewnie Gyu i ostrożnie nasunął ramiączko na moje ramię. - Ale ja przecież nie...
- Do salonu. Już. - pisnęłam poirytowana i zamachałam rękoma w geście desperacji.
- Ale ja bym chciał z Tobą...
- Nie... nie kończ.
- Nie to miałem na myśli!
- Gyu! Już!
- Dobrze, dobrze. - mruknął niezadowolony. Położyłam się i odwróciłam tyłem do niego, czekając aż wyjdzie z pokoju. Faktycznie to zrobił, posłuchał mnie i poszedł spać do salonu. Nie zmienia to jednak faktu, że tego typu przeżycia nie wyprę łatwo z pamięci.
~
- Więc wkrótce rozpoczynacie trasę koncertową? - zapytałam dla pewności.
- Tak, można to nazwać naszą... pożegnalną kolacją. - wyjaśnił Sungyeol z delikatnym uśmiechem.
- Nala, nie będziemy się widzieć tak długo! Musimy korzystać póki się widzimy! - zawołał Woohyun, wyciągając ku niej ręce. Po chwili jednak oberwał pomarańczą, przez co głowa odchyliła mu się do tyłu, a sam zleciał z krzesła.
- Hyunnie! - pisnęła przestraszona Nala.
- Jak zwykle celny cios. - skwitował rozbawiony Hoya.
- Kocham Cię siostrzyczko. - powiedział zadowolony Myungsoo.
- Jeszcze jedno słowo, a sam oberwiesz... - warknęłam, podwijając rękawy.
- A moją siostrą też zostaniesz? - zapytał Sungjong.
- Nie będę waszą siostrą! Niczyją! Odwalcie się ode mnie! Nie chcę mieć tak posranej rodziny! - zawołałam poirytowana.
- Jak Ty nas kochasz! - skwitował uradowany Daeryong, po czym zleciał z krzesła, gdyż oberwał pomarańczą w twarz.
Prychnęłam cicho, krzyżując ręce na biuście, a pozostali zanieśli się śmiechem, gdy dwaj wokaliści zbierali się z podłogi.
Pożegnalna kolacja. Mieliśmy się nie widzieć przez najbliższe kilka miesięcy. Jedna rozłąka już była, ale zdecydowanie krótsza. W dodatku nie powiedziałam im jeszcze, że będę w tym czasie w Japonii. Każde z nas będzie gdzie indziej. Vicky wróci do Polski by spędzić wakacje z rodziną. Ja zostałam zaproszona do podkładania głosu w nowym anime, a także do współpracy przy jakiejś kolejnej produkcji. Nala zostanie w Seulu, pilnując pozostałych artystów wytwórni. INFINITE rozpocznie trasę koncertową. Będziemy w różnych miejscach, o różnych porach dnia, z różnymi obowiązkami.
Poradzimy sobie?
~
- Naaaalaaaaaaa, ja tak będę tęsknił! - wył Woohyun pełen rozpaczy.
- Ja też będę tęsknić, ale może... - zaczęła Nala i uśmiechnęła się niewinnie. - Może puść już moją nogę? Ścierpła mi, więc wiesz...
- Och, wybacz. - szepnął zawstydzony i odsunął się, zaraz stając na równe nogi. Zrobił minę zbitego psiaka, mając zaszklone od łez oczęta.
- No już, już. Spokojnie. Zobaczymy się przecież jeszcze. - uspokajała go Nala.
- Pilnuj jej, gdy mnie nie będzie. - powiedział Myungsoo, który stał obok mnie i obserwował tę sytuację.
Spojrzałam na niego, uniósłszy brew.
- A czy ja wyglądam na niańkę? - odparłam.
- Angie Noona...ał!
Chłopak złapał się za głowę i spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach.
- Za co?
- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a przysięgam, że skończysz jako karma dla psów. - warknęłam ostrzegawczo.
- O co Ci chodzi?
- Skończ z tym Noonowaniem, bo nie jestem nawet starsza od Ciebie.
- Ale zachowujesz się tak.
- Że co?
- Jesteś dojrzalsza ode mnie. Potrafisz mówić wprost to, co myślisz i nie udajesz kogoś, kim nie jesteś.
Spuściłam wzrok słysząc te słowa. Spojrzałam kątem oka na Vicky płaczącą w koszulkę Dongwoo, a także na Nalę i jej ryczącego księcia.
- Ciekawe... ile jest prawdy w tym, co powiedziałeś... - szepnęłam.
Na szczęście wokalista nie dosłyszał moich słów.
- Będę tęsknił. - powiedział Myungsoo, który poczochrał mnie po głowie. - Angie Noona.
- O-oi! Miałeś tak do mnie nie mówić!
- Hai, hai.
- Nie wyjeżdżaj tu z japońskim! - zawołałam za nim, machając rękoma w akcie gniewu.
Chłopak zdążył już jednak podejść do Nali, objąć ją w talii i bez uprzedzenia pocałować w policzek.
- Będę tęsknił. Zdzwonimy się. - powiedział z uśmiechem i odszedł, nie pozwoliwszy jej na żadną sensowną reakcję. Cóż, i tak by go żadną nie uraczyła.
- Ja też chcę tak! - zawołał Woohyun i szybko przytulił dziewczynę, ucałowawszy jej drugi policzek. Zaraz po tym, uciekł w podskokach, radując się ze swego czynu.
BUM.
Spojrzałam na leżącą na podłodze przyjaciółkę, a potem skinęłam głową na znak, by ją podnieśli. Dobrze, że chociaż Sungyeol i Sungjong zrozumieli co trzeba zrobić.
Rozejrzałam się wokoło z zaciekawieniem. Dopiero teraz zorientowałam się, że nie ma tych największych skromnych panów zespołu.
- Wiedziałam, że coś dziwnie cicho było... - szepnęłam i ruszyłam na zwiady. Postanowiłam w pierwszej kolejności sprawdzić pokoje. Był to strzał w dziesiątkę, bo w "graciarni" znalazłam jednego z nich, mianowicie lidera.
Siedział na łóżku i patrzył przed siebie, jak zaklęty w kamień. Zamknęłam drzwi i przystanęłam przed nim z niepewną miną.
- Wszystko w porządku? - spytałam cicho.
- Nie znoszę pożegnań. - odparł i westchnął.
- Chyba nikt nie lubi. No, może gdy niechciana teściowa w końcu opuszcza dom, to wtedy nie można się doczekać pożegnania. - powiedziałam, starając się zabrzmieć dość żartobliwie, ale to nie bardzo podziałało.
- Angie...?
- Tak?
- Podobają Ci się dobrze zbudowani faceci?
Zamrugałam słysząc to pytanie.
- C-co?
- Czy podobają Ci się do-
- Słyszałam to, ale nie rozumiem skąd nagle takie... takie... pytanie.
- Bo w sumie Hoya... jest dobrze zbudowany, nie? Całkiem niezłe mięśnie brzucha i te ramion też...
Podrapałam się po policzku i zarumieniłam delikatnie.
- N-no to prawda...
- Gdybyś wiedziała jak ja wyglądam, wybrałabyś mnie zamiast niego?
- Co? Przecież nie chodzisz z torbą na głowie i wiem jak wyglą...
- Nie, mówię o... o ciele. Gdybyś wiedziała jak... jak wyglądam, wybrałabyś mnie?
- Chwila, od kiedy jest jakiś temat w stylu: wybierz kogoś?
Odpowiedziało mi milczenie.
- Okej, to prawda, że Hoya jest dobrze zbudowany, wysportowany, ma naprawdę dobrze zarysowane mięśnie brzucha i kuszący tors sam w sobie i całkiem muskularne ramiona, ale to nie... - zawiesiłam głos widząc, jak chłopak nagle wstaje z łóżka. - Co Ty...?
Zamrugałam zauważywszy jak zaczyna odpinać guziki koszuli. Patrzyłam na niego lekko zdezorientowana, aż w końcu zamachałam rękoma w obronnym geście.
- Ła, ła, ła! C-co Ty wyprawiasz?! Skoro chcesz się przebrać, to mi po prostu powiedz, a wyjdę! - zawołałam i odwróciłam się w kierunku drzwi. Zdążyłam zrobić tylko jeden krok. Dłoń zacisnęła się na mym nadgarstku, zatrzymując całe ciało.
- Nie chcę byś wyszła. - powiedział spokojnie chłopak. Puścił mój nadgarstek i obróciłam się ku niemu z niepewnym wyrazem twarzy.
- Więc co Ty...
- Skoro lubisz takich chłopaków, to udowodnię Ci, że ja też dobrze wyglądam. - skwitował rozpinając kolejne guziki. Tors powoli stawał się coraz to bardziej widoczny. Już rozpinał guziki uwalniające jego brzuch i...
- E? - wydukał zaskoczony. Zamrugał widząc na swych dłoniach moje własne.
- Nie wygłupiaj się. - powiedziałam uśmiechając się delikatnie. Zaczęłam zapinać guziki na nowo, powoli pnąc się palcami w górę.
- Zauroczył mnie Twój głos, nie ciało. Wyjątkowe oczy, nie abs. Dlatego, nie musisz mi nic udowadniać. Wolę byś został... zagadką, którą trzeba odkryć. - skwitowałam i uśmiechnęłam się wesoło, gdy zapinałam ostatni guzik. Nie zdążyłam nawet odsunąć swych dłoni, bowiem lider złapał je i ścisnął kurczowo, jakby bał się, że zaraz ucieknę.
Zarumieniłam się i spojrzałam na niego niepewnie.
- N-nie rób tego. - powiedziałam szybko, wiedząc co chciał zrobić.
- Dlaczego? Nie podobało Ci się? - spytał cicho, lekko zaniepokojony.
- Wiesz doskonale, że nie w tym rzecz! - zawołałam oburzona. Ucichłam jednak, nie chcąc zwracać na siebie większej uwagi. - Po prostu... Nie możesz.
- Ale czemu n-
Urwał słysząc śmiechy dochodzące zza drzwi. Wykorzystałam sytuację i wyślizgnęłam dłonie z uścisku, od razu wychodząc z pokoju. Odetchnęłam cicho, wiedząc jak mało brakowało.
- Gdzie Hoya? - spytałam wchodząc wgłąb salonu.
- Trenuje w sali tanecznej. Typowe. - skwitował Dongwoo z uśmiechem.
- Nie chce się pożegnać czy co? - spytałam naburmuszona.
- Spytaj go. - zaproponował szczerząc się.
- Pójdę sprawdzić. - skwitowałam i wyszłam z apartamentu, nie czekając na żadną reakcję z ich strony.
~
Zajrzałam ukradkiem do sali. W środku ćwiczył Hoya, do jednej z ich piosenek. Miał na sobie biały podkoszulek, przesiąknięty potem. Kropelki spływały po jego ramionach i czole. Zarumieniłam się i przylgnęłam do ściany, gdy tylko spojrzał w kierunku drzwi. Stałam tak w milczeniu, aż nagle ucichła muzyka. Zmarszczyłam brwi i zajrzałam znów do sali.
"Gdzie on..." zawiesiłam swą myśl, zauważywszy, że nie ma go w środku.
Ostrożnie weszłam do sali, rozglądając się uważnie. Jak to możliwe, że zniknął, skoro nie było tu żadnych szaf czy przejść do innych pomieszczeń?
- Mam Cię. - usłyszałam za sobą. W jednej chwili ramiona objęły mnie w talii, tuż pod biustem, nie pozwalając mi na jakikolwiek ruch rąk. Spojrzałam kątem oka za siebie i zauważyłam uśmiechniętego tancerza.
- C-Co Ty robisz? Jesteś cały mokry, p-puść mnie, ble! - zawołałam poirytowana.
Nie miało to tak naprawdę znaczenia. Ale co ja poradzę, że spocony mężczyzna, tak skąpo ubrany oddziaływał na mnie i moje ciało?
- Ble? Ale podglądałaś z wielkim zainteresowaniem... - szepnął wprost do mojego ucha.
Zadrżałam słysząc ten cichy głos.
- Stęskniłaś się, co? - spytał po chwili.
- Puść mnie, jak Ci obiję ten Twój ryjek to dopiero będziesz miał tęsknotę, za bandażami! - warknęłam, próbując uwolnić się z uścisku. Wierciłam się i kręciłam, chcąc zmusić go do puszczenia mnie.
- Nie rób tak, bo ocierasz się o...
- Nie kończ! - zawołałam zawstydzona i zastygłam w bezruchu.
Chłopak zaśmiał się, wyraźnie zadowolony z mojej reakcji. Puścił mnie w końcu i obszedł, przyglądając mi się z nieukrywaną satysfakcją. Potem powędrował do ławki, gdzie miał położone swoje rzeczy. Sięgnął po ręcznik i zaczął ocierać szyję, a także twarz.
- Co się stało, że przyszłaś? Znowu masz ochotę na pokaz? A może chcesz dokończyć to, co tu zaczęliśmy? - zapytał rozbawiony.
- Ale masz radochę, co? - warknęłam łypiąc na niego spode łba.
- Twoja złość jest wyjątkowo urocza, a zarazem... kusząca. Na swój powalony sposób. - skwitował wesoło i obdarzył mnie ciepłym uśmiechem.
Odwróciłam wzrok, bowiem ten jego uśmiech miał na mnie... równie zły wpływ jak jego ciało.
- Wyjeżdżacie wkrótce, więc...
- Chciałaś się pożegnać? - dokończył, na co skinęłam potakująco głową.
Hoya upił kilka łyków wody i przetarł usta przedramieniem.
- Wiedziałem. Lubisz mnie. I to jak. - stwierdził uśmiechając się i odetchnął, nie zapomniawszy o oblizaniu warg.
- Że co? - prychnęłam. - Nie lubię Cię. Na pewno nie tak, jakbyś chciał. Za wysokie progi na Twoje nogi.
- Mogłaś poczekać aż wrócę do apartamentu.
- C-co?
- Żeby się pożegnać. Mogłaś poczekać. Ale przyszłaś. Wiedząc, że będziemy tu sami. - powiedział Hoya i spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
- To nie... - zawiesiłam głos, zrobiwszy krok w tył. Poczułam się trochę niepewnie, bo jakkolwiek bym chciała się wybronić, nie mogłam. Miał rację. Przecież nie musiałam tu przychodzić, a jednak przyszłam. Ale to dlatego, że bałam się, że...
- Nie masz co się obawiać. Nie zapomniałbym się pożegnać. - uprzedził me myśli.
Spojrzałam na niego ze zdumieniem.
- A może to coś innego Cię trapi? - dodał i odłożył ręcznik, a także butelkę i ruszył powoli w moim kierunku. Jak na komendę, zaczęłam się cofać.
- N-nie rozumiem... - wybąkałam.
- Boisz się, że się nie pożegnam? Czy też może boisz się tego, że mógłbym o Tobie zapomnieć?
- A co mnie obchodzi czy mnie pa-
- Boisz się, że przestaniesz wzbudzać moje zainteresowanie? Czy boisz się, że mnie więcej nie zobaczysz?
- J-ja n-nie... - urwałam i spojrzałam za siebie. Moje plecy przylgnęły teraz do ściany. Zniknęła szansa na ucieczkę.
- Cokolwiek by to nie było. Jest związane ze mną, prawda? - szepnął.
Zaskoczona spojrzałam przed siebie. To był mój błąd. Nasze spojrzenia spotkały się. Jego twarz zdobił delikatny, ale zadziorny uśmieszek, a oczy lśniły pełne zaintrygowania. Zrobił kolejny krok, przez co nasze brzuchy stykały się, zmniejszyło to odległość między nami.
- Boisz się, że czar pryśnie i zostaniesz sama? Czy boisz się, że nie będzie okazji do głębszego zbliżenia? W gruncie rzeczy, w dramie się nie do końca udało. Żadnego pocałunku, jedynie jakieś delikatne sceny, bez konkretnej bliskości. Znów Ci się udało. Ale poza serialem, jesteś sobą, taką Angie jaką chciałbym pocałować. I wiesz co... - tu zawiesił głos i pochylił się nade mną. - Mam zamiar to zrobić.
- N-nie... - wyjąkałam spanikowana i odruchowo usadowiłam dłonie na jego torsie. Zadrżałam czując materiał spoconej koszulki pod opuszkami palców.
- Powinnaś już dawno wiedzieć... - odparł Hoya, robiąc krok w przód, przez co przylgnął do mnie bardziej. - Że ja nikogo nie słucham. - dokończył z uśmiechem.
- Nawet nie próbuj mnie po-
Nie zdążyłam dokończyć swej wypowiedzi. Hoya pochylił się nade mną i pocałował. Zrobił to gwałtownie, a zarazem czule, delikatnie, a zarazem namiętnie. Zacisnęłam powieki, nie chcąc tego odwzajemnić. Miałam nadzieję, że zaraz się odsunie, jednak myliłam się. Przyciskał swe wargi tak długo, aż w końcu uległam i odwzajemniłam pocałunek. Gdy tylko to zrobiłam, tancerz cofnął się. Puścił mnie i stanął swobodnie zakładając ręce za głową.
- Taką sytuację trudno zapomnieć, prawda? Więc oboje będziemy mieć siebie w pamięci. - skwitował wesoło i uśmiechnął się szeroko.
Przysłoniłam usta dłonią, wpatrując się w niego w osłupieniu.
- A wiesz co jest najlepsze...? Odwzajemniłaś mój pocałunek. A to znaczy, że nie jestem Ci obojętny. Nie ma znaczenia, jak długo będziemy osobno. Wrócę i będę dalej walczył. - powiedział cicho i wyszedł z sali, zostawiając mnie samą.
Powoli osunęłam się na podłogę, wciąż przysłaniając usta dłonią.
"Niemożliwe... Nie, nie, nie, nie. Nie, to nieprawda! To było wymuszone! Zmusił mnie do tego! Wcale nie chciałam, by... Nie chciałam!" powtarzałam sobie w myślach.
Przesunęłam palcem po wargach, rumieniąc się delikatnie.
"Sunggyu... Hoya... Naaaaa! Przestańcie mi mieszać w głowie! Wynoście się z niej! Nie chcę was tam! Nie chcę! Nie mogę!" krzyczałam w myślach. Położyłam się na podłodze, spoglądając w sufit.
"Może... może mi przejdzie... Gdy ich nie będzie..." pomyślałam przymykając powieki.
- Dramatyzuję... - skwitowałam wzdychając cicho.
~
Wyjechali.
Zniknęli na kilka miesięcy z mojego życia. Z naszego życia. Vicky poleciała do rodziny i choć trudno było jej się rozstać, to jestem pewna, że świetnie spędzi czas z bliskimi, których od dawna nie widziała. Ja miałam zaledwie tydzień do wylotu do Kraju Kwitnącej Wiśni i każdą wolną chwilę spędzałam z Nalą.
Gdy była możliwość, rozmawialiśmy z INFINITE. Komórka, smsy, internetowe rozmowy, to, na co była okazja.
Nie, Nala rozmawiała. Choć chciałam ich zobaczyć, nie potrafiłam. Myślałam, że unikając z nimi kontaktu, udając, że nie mają dla mnie znaczenia, uda mi się odtrącić uczucia dwoje z nich. Ta siódemka błaznów stała się rodziną, którą bałam się stracić. Przywiązałam się, a wiedziałam, że to bolesne uczucie. Zawsze tak było. Uciekałam od tego, czego chciałam. Paradoksalny bezsens. Ale taka już byłam.
Niespodzianki?
Ach, tak. Nie omieszkali nam takowych nie zrobić.
- Comeback?! - zawołałam, widząc bliźniaków. Byli ubrani w białe garnitury, włosy mieli ułożone w dokładnie taki sam sposób. Mieli jedynie różne buty.
- Dziś dowiedziałam się, że kręcili teledysk, gdy zajmowałyśmy się dramą. Stylistki wyjaśniły mi jak mam ich ubierać i czesać. Tylko wciąż nie wiem, jak ich odróżnimy. - powiedziała Nala i westchnęła cicho.
Podeszłam do nich i zastukałam palcem w policzek, zastanawiając się nad tym. Wiadomym było, że nie są identyczni. Jeden był wyższy, drugi miał bardziej owalną twarz, mieli też inne uzębienie. Ale postanowiłam wykorzystać okazję i zachować się jak typowa Angie.
PLASK.
Obaj dostali po mordzie i obaj jednocześnie chwycili się za obolałe policzki.
- Ała, Angie za co to było? - zapytał jeden z nich, ze spokojem i skruchą w głosie.
Drugi za to poruszał żuchwą i spojrzał na mnie z zadziornym uśmieszkiem.
- Ostra, ale jaka słodka w swym fachu. - powiedział zadowolony.
Pokiwałam głową.
- Już wiem, który jest który. - skwitowałam unosząc dłonie i odchodząc od nich na bezpieczniejszą odległość.
Nala westchnęła cicho i skinęła głową, uśmiechając się nikle. To było dla niej nawet zabawne.
- No cóż, tylko jeden z nich ma obsesję na punkcie Twojego uroku. - powiedziała Nala i zachichotała.
- Świetnie. Psychol, chomik, chodzące porno. Co jeszcze? - mruknęłam, wyliczając na palcach.
- Fanboy.
Zmrużyłam powieki, gdy przyjaciółka wspomniała o liderze BEAST.
- Ekstra. - burknęłam i skierowałam się do kuchni.
- Angie, będziesz na naszym występie nie? Zobaczysz jaki jestem seksi bliźniak. - zawołał Daeryong idąc za mną.
- Obleśny jest. Ale on tak tylko przy niej. Normalnie jest naprawdę... normalniejszy. - zauważył Soryong, który przystanął przy Nali.
Dziewczyna pokiwała głową i popatrzyła w stronę kuchni, zaciekawiona tamtejszym rozwojem akcji.
- Więc... Teraz będziemy spędzać ze sobą więcej czasu... - zaczął chłopak nieco onieśmielony.
Stylistka spojrzała na niego zdziwiona i powoli pokiwała głową, przytakując mu w ten sposób.
- Fajnie. Będziesz blisko. Miło jest, jak jesteś obok. - stwierdził rumieniąc się.
- D-dzięki...? - odparła niepewnie, również odczuwając zakłopotanie.
Tak, Soryong miał swoją okazję i nie wahał się jej wykorzystać. Ale czy to się w ogóle dobrze skończy? Nie mam pojęcia. Nie było mnie już wtedy. Nala była zmuszona walczyć z nimi bez mojego wsparcia.
~
- No i znowu to samo... - szepnęłam spoglądając na wyświetlacz telefonu. Nala nie odbierała swojej komórki. Przecież to niemożliwe, by nie wiedzieć, że ktoś próbuje się dodzwonić kilkanaście razy dziennie. A gdy sprawdzi się telefon to widać ilość nieodebranych połączeń. Może boi się oddzwonić? No ale bez przesady!
Westchnęłam niezadowolona i spojrzałam na datę w kalendarzu. Minęło już tyle czasu odkąd wyjechałam do Japonii. Miesiąc? Półtora? Więcej? Nie byłam pewna, ale Nala nagle urwała kontakt. Może miała sporo pracy z TASTY? No ale po tym czasie to już się chyba nie promowali, nie?
- Aish... - jęknęłam i odłożyłam telefon na półkę. Usłyszawszy pukanie do drzwi, podążyłam w ich kierunku. Otworzyłam je i zamrugałam, widząc stojącego przed sobą mężczyznę.
- Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałem spytać czy leci u pani woda w łazience? U mnie jakoś nie chce działać prysznic i nie mam pojęcia czy to przypadek, czy też może ogólnie hotelowa awa-aria?
Mężczyzna przyjrzał mi się uważnie i zaraz uśmiechnął pogodnie.
- Angie! - zawołał uradowany i przytulił mnie mocno.
Zmarszczyłam brwi lekko zdezorientowana i poklepałam go niepewnie po plecach.
- Hyun Joong... P-puść mnie... - wydukałam speszona.
- Mów mi Oppa, nie będę się czuł aż tak staro. - odparł rozbawiony.
"Jakim cudem, skoro to zwraca uwagę na to, że jest starszy ode mnie?" pomyślałam zdziwiona.
- Oppa. - mruknęłam z nieukrywanym niezadowoleniem.
- Od razu lepiej. - skwitował wesoło i puścił mnie, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Co tu robisz? - dopytałam wciąż zaskoczona.
- Będę kręcił reklamę. Krótko to będzie trwało, ale zawsze jakiś grosz w kieszeni, no a poza tym spotkania z fanami, zwiedzanie Japonii i jak widać, miłe sąsiedztwo. - powiedział wesolutki.
- Chcesz wejść prawda? - spytałam uśmiechając się cierpko. Pokręciłam głową i zaprosiłam go gestem dłoni do środka. Wparował wgłąb mieszkania i to bez oporu. Zamknęłam drzwi i podążyłam za nim do salonu, gdzie już się wygodnie rozsiadał na kanapie.
- No i co tam u Ciebie słychać, co? Radzisz sobie z tą całą sytuacją? - dopytał zaciekawiony, choć w jego głosie bardziej przeważała troska.
- Mówisz o tej aferze randkowej...? - odparłam niechętnie.
Odpowiedział mi skinięciem głowy. Westchnęłam cicho.
Właściwie, gdyby nie on, to pewnie byłby kolejny skandal. Tamtego dnia, gdy media wyciągnęły na wierzch te wszystkie zdjęcia, a Gyu wyszedł bez słowa z sali, chciałam za nim pobiec. Już nawet próbowałam się zerwać z miejsca, gdy od tego wszystkiego powstrzymał mnie silny uścisk na nadgarstku. Dłoń należała do Kim Hyun Joonga, który spokojnie acz stanowczo patrzył na mnie swymi bystrymi oczyma. Możliwe, że ja i Woollim jesteśmy mu winni podziękowania.
- Trochę przykre, że nie możecie być już razem. Ale tak się przeważnie te afery kończą, a my nie możemy nic na to poradzić. - dopowiedział Hyun Joong z przekąsem.
- Ja i Hoya nigdy nie byliśmy parą. - powiedziałam bez zastanowienia.
Mężczyzna spojrzał na mnie uważnie, jakbym mówiła mu o przybyszach z kosmosu udających tańczące na samolocie zebry.
- Woollim nie jest wytwórnią, która kłamie, więc nie uwierzę, że powiedzieli coś takiego.
- Naprawdę nic nas nie łączyło.
- No to nic was nie łączyło, czy nie byliście parą, bo to jednak różnica.
- Co?
Spojrzałam na niego zdziwiona, nie bardzo wiedząc co miał na myśli.
- Nie trzeba być parą, by czuć coś do siebie. Nie trzeba też coś czuć do siebie, by być parą, a uwierz mi, w świecie show-biznesu jest to czymś naturalnym.
Odwróciłam wzrok słysząc te słowa. Miał rację.
- Więc? - dopytał z uśmiechem.
- Przecież znasz odpowiedź. Z tego co zauważyłam, to nawet CEO znał odpowiedź. - burknęłam niezadowolona.
- A Sunggyu?
Zamrugałam i spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Co Sunggyu?
- No co jest między wami?
- Na...a... - zawiesiłam głos, nie wiedząc jak to skomentować. - D-dlaczego zadajesz takie pytanie?
- No wiesz... Jego zachowanie wskazywało, że...
- Przesadzasz. - przerwałam mu i machnęłam lekceważąco ręką.
- Hm. Przychodził i obserwował każde Twoje poczynanie na planie. Gdy grał Hoya, to był średnio zainteresowany. Przynosił Ci herbatę w termosie, przykrywał kocem, gdy zasypiałaś i prosił reżysera, by dawał Ci więcej odpoczynku ze względu na to, że dopiero zaczynasz w tej branży. - wymienił Hyun Joong z uśmiechem na twarzy.
Zamrugałam znów, jeszcze bardziej zdziwiona. Spuściłam wzrok i uśmiechnęłam się nikle. Sunggyu był wyjątkowo opiekuńczy w stosunku do mnie i mimo, że to było urocze, to nie miałam pewności, czy to faktycznie pasuje do jego charakteru. A może ukrywał swoje oblicze, tak jak Myungsoo?
- To nie ma znaczenia. - skwitowałam i przybrałam stoicki wyraz twarzy. - Oni mnie i tak nie interesują.
Mężczyzna westchnął i przyjrzał mi się uważnie.
- Przed czym Ty uciekasz Angie? - zapytał prosto z mostu.
Drgnęłam mimowolnie i podeszłam do okna, spoglądając teraz na roztaczający się za nim widok. Ostrożnie dotknęłam dłonią zimnej szyby i westchnęłam.
- Boję się, że ich zranię. Boję się podjąć decyzję. Boję się dokonać wyboru. Boję się tego, co chcą mi ofiarować. Boję się tego, co mogą do mnie czuć. Boję się, że ja coś poczuję, że się przywiążę. Boję się tego, czego pragnę. Boję się miłości i bliskości. - wyszeptałam i przymknęłam powieki.
- Życie polega na tym, by stawiać czoła lękom, pokonywać je i zdobywać najwyższe szczyty. Jeśli uciekniesz, stracisz pewnie najcenniejszą rzecz, najcenniejszy dar jaki możesz w życiu posiąść. Przecież widzę, że cierpisz. - powiedział spokojnie, z nutką ciepła w głosie. Zamilkł na dłuższą chwilę, po czym znów kontynuował. - Ty już dokonałaś wyboru, prawda? Tylko boisz się uznać to za prawdę.
Zacisnęłam palce na szybie i pokręciłam przecząco głową.
- Nie, i nie dokonam wyboru. Bo to nie miejsce i czas na takie przemyślenia. - odparłam i spojrzałam na chłopaka. - Dlaczego mi pomagasz? Przecież ledwo się znamy.
- Czasem łatwiej jest się wygadać obcej osobie, niż tej najbliższej naszemu sercu. - odpowiedział uśmiechając się.
"Sama nie raz tak powtarzałam." pomyślałam i pokiwałam głową.
- Poza tym, przypominasz mi... taką młodszą siostrę, która potrzebuje starszego brata wskazującego jej drogę, gdy zbłądzi. - dodał wesoło.
Zmrużyłam powieki robiąc poirytowaną minę.
"Następny z jakimś kompleksem młodszej siostry? I to w stosunku do mnie? Co jest ze mną nie tak, kurde?" mruknęłam w myślach i westchnęłam zażenowana. "Wszystkie cud-chłopięcia od razu wsadzają mnie do wora z rodziną. No, prawie wszyscy."
- Dzięki. - powiedziałam na koniec i znów obdarzyłam go uśmiechem, tym razem pełnym wdzięczności i ulgi.
~
"Sorry, ale mam tyle na głowie, że nie miałam jak oddzwonić. Wracam wieczorem i padam na łóżko, by za chwilę znów wstać i wracać do roboty. Przesrane Angie, przesrane. :<"
Przeczytałam tę wiadomość dwa razy, zastanawiając się, co moja przyjaciółka przede mną ukrywa. Skoro ma czas, by napisać mi tę wiadomość, to czemu nie zadzwoni, by po prostu pogadać?
"No okej, rozumiem. A co tam jeszcze słychać?" - odpisałam.
"Nic ciekawego w sumie. Zalatana jestem. Tutaj maluj i ubieraj TASTY, tu NELL przygotuj na jakiś występ. Tutaj ich przygotuj do programu, tam do reklamy. Nie ogarniam własnego życia, a jeszcze wciągnęli mnie w zastępstwo za jakiegoś stylistę innej wytwórni i mażę po gębach jakichś obcych bab. Angie, robię się taka jak Ty. Przeraża mnie to. :<"
Przeczytałam tę wiadomość, mrużąc oczy.
Ona nigdy aż tak wygadana nie była. Co zdanie jest zmiana tematu na inny. Postanowiłam nie wypytywać na razie i pozwolić jej myśleć, że niczego nie wyczuwam. Chociaż pewnie się domyśla, że mnie się tak zmylić nie da.
Dałam jej czas. Minął miesiąc, a ja jedyne co robiłam to nagrywałam głos do anime. Miałam więcej wolnego, więc gdy mogłam, rozmawiałam z Vicky. Nala jedynie odpisała co jakiś czas, wciąż nie odbierając. Sunggyu i Hoya otrzymywali ode mnie wiadomości w podobny sposób. Zwodziłam ich, nie chcąc rozmawiać. Chociaż do Howona przestałam pisać całkowicie. Nie odbierałam, nie odpisywałam, nie pozwalałam też kombinować przy pozostałych członkach zespołu. Unikałam go jak ogień wody.
Ile czasu już minęło? Kolejny miesiąc? Lato się już kończyło, tyle wiedziałam. A ich koncerty? Nie wiedziałam nawet gdzie teraz są, co grają, z kim, na czym, po co, jak. Nie sprawdzałam zdjęć, filmików, informacji, relacji i innych rzeczy z tym związanych. Nie chciałam wiedzieć. Bolało mnie to, że byli tak daleko ode mnie.
"Takie są efekty, jak ktoś się kurna przywiąże do bandy pacanów." burknęłam w myślach niezadowolona.
A Nali nie było nawet obok mnie. Nie chciała nawet ze mną pogadać, tylko pisała zdawkowe wiadomości. Co się z nią kurde działo? Coś musiało się wydarzyć, ale nie mogłam ot tak zapytać, bo spanikuje i nic mi nie powie. A nie chciałam naciskać.
- Za dużo myślę. - szepnęłam i postanowiłam się zdrzemnąć, póki miałam dzień wolny.
Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Otworzyłam zaspana oczy i zaczęłam przesuwać dłonią po łóżku, aż wymacałam komórkę.
- Halooo? - wydukałam, odbierając połączenie.
- Onee-chaaaan! - zawołała Vicky, przez co aż musiałam odsunąć słuchawkę od ucha.
- Już nie śpię. Czego? - burknęłam.
- Dzwonię by pogadać! Mówiłam mamie, że Hoya i Gyu się Tobą interesują! - zawołała wesoło.
Teraz to aż zerwałam się na równe nogi.
- Co?!
Zamilkłam i zrobiłam dość niepewną minę.
- Uhm... I... I co powiedziała?
- Że dzieci dopiero po ślubie.
Stuknęłam się w czoło słysząc to.
- A tata powiedział...
- Mu też powiedziałaś?!
- No?
- No dobra, i co powiedział?
- Że jeśli jest bogaty, przystojny, słucha Cię, wytrzymuje z Tobą i zadowala Cię seksualnie, to niech Cię bierze ale bez możliwości na reklamację.
Uśmiechnęłam się cierpko i mlasnęłam w oznace dezaprobaty.
"Ale który?" mruknęłam w myślach.
Vicky uznała moje milczenie za pozwolenie na dalsze ględzenie, więc kontynuowała swoje opowiastki: co porabiała, co się działo, jak z Infinite, wszystko ze szczegółami, jak to moja młodsza siostrzyczka miała w swym zwyczaju.
Zdążyłam w międzyczasie zrobić sobie picie, przejrzeć program telewizyjny na najbliższy tydzień i zjeść jakąś przekąskę.
Podskoczyłam w pewnej chwili, gdy po apartamencie rozniósł się wielki łomot.
- Czekaj, ktoś dobija się do drzwi. - burknęłam do telefonu, kierując się w ich stronę.
Ledwo nacisnęłam klamkę, a drzwi otworzyły się z rozmachem, uderzając o przeciwległą ścianę. Zaskoczona cofnęłam się o krok, by po chwili poczuć silny uścisk na swych ramionach. Telefon wypadł mi z rąk, a napastnik zatrzasnął nogą drzwi i poprowadził mnie aż pod ścianę, która zablokowała mi jakąkolwiek drogę. Wpatrywałam się w osłupieniu w chłopaka, nie mogąc uwierzyć, że go widzę. Po dość długim czasie...
- Ty głupia, głupia babo! - zawołał rozwścieczony.
Mimo, że ton głosu był gniewny, to oczy wydawały się pełne niepokoju, a zarazem dziwnej ulgi.
Wpatrywałam się w niego w osłupieniu, nie potrafiąc wydusić z siebie słowa.
- Czy Ty zawsze musisz wszystkim sprawiać tyle zmartwień?! Chcesz żebyśmy wszyscy na zawał zeszli?! - zawołał poirytowany.
- Huh? - wydukałam zdumiona i nim zdołałam coś dodać, chłopak przyciągnął mnie do siebie i wtulił w swój tors. Pogłaskał mnie czule po włosach i oparł brodę na czubku mej głowy.
- Najważniejsze, że nic Ci nie jest... - szepnął ciepło.
Spuściłam wzrok zawstydzona.
"Więc to o to chodziło..." pomyślałam zmieszana.
Nie odzywałam się do niego przez długi czas. Ignorowałam wszelkie sposoby kontaktu, cokolwiek co dałoby mu znak, że żyję. Owszem, jakoś rozmawiałam z resztą, ale robiłam to skrupulatnie, poza jego wiedzą. To musiało go boleć. Cóż, mnie też.
- Masz rację. Przepraszam. - wyszeptałam ledwo słyszalnie.
- Nawet nie próbuj zwalać winy na in-co?
Wokalista odsunął mnie od siebie i zmierzył wzrokiem, jakby chciał się upewnić czy to na pewno ja.
- Masz rację. Przepraszam. - powtórzyłam uśmiechając się delikatnie.
- Czy Ty naprawdę właśnie prze-ał~!
Złapał się za głowę i pomasował miejsce, w które oberwał.
- Dobra, to jednak Ty. - mruknął.
- Tak. I jak widzisz, jestem cała i zdrowa, więc możesz wracać skąd przybyłeś. - odparłam. - Sunggyu pewnie dostanie szału, gdy zorientuje się, że uciekłeś.
- Uhm... Ale... To był jego pomysł. - odparł Hoya, drapiąc się po głowie. Obdarzył mnie przy tym niewinnym uśmiechem.
- C-co?
Spojrzałam na niego zdumiona.
- I to on najbardziej mnie tam kryje.
Poruszałam niemo ustami, nie mogąc w to uwierzyć. Oni i współpraca?
- On też się martwił. Wyczuł tak jak ja, że dziwnie się zachowujesz. Wiesz... jest liderem i nie mógł sobie pozwolić na nagłe zniknięcie, ale najszybszy członek zespołu, który najbardziej się niepokoi, tak. Słuchaj, cały zespół się martwił.
- Boże, nie jestem dzieckiem, ani waszą rodziną, więc się wszyscy odczepcie. - burknęłam i ruszyłam w stronę kuchni.
Hoya zdołał mnie dogonić i zatarasować drogę ramieniem.
- Jesteś naszą rodziną, czy Ci się to podoba, czy nie. - skwitował tonem, nie znoszącym sprzeciwu. Aż mnie ciarki przeszły po plecach, ale postanowiłam tego po sobie nie okazywać. - Czemu mnie unikasz?
Westchnęłam i odwróciłam się tyłem, krzyżując ręce.
"Jak ja mam to wytłumaczyć?" jęknęłam w myślach. "Bo jedyną przeszkodą, która stoi między mną a Gyu jesteś Ty? To absurd. Tak nie mogę powiedzieć..." urwałam swą myśl i zamrugałam, czując jak silne ramiona owijają się wokół mej talii.
- Jeśli mnie nienawidzisz, nienawidź mnie dalej. Jeśli źle o mnie myślisz, myśl tak dalej. Jeśli masz mnie dość, miej dalej. - powiedział cicho, z nutką ciepła w głosie. Oczami wyobraźni widziałam ten jego czuły uśmiech, który chował teraz za mymi włosami. - Ale nie odwracaj się ode mnie. Bo to będzie boleć bardziej, niż najgorsze odczucia, jakimi mogłabyś mnie darzyć.
Zrobiło mi się dziwnie gorąco. Policzki zaczęły mnie piec, serce zabiło szybciej, a dziwne ciepło wypełniło mój brzuch. Motylki.
"Nie. Myliłam się." pomyślałam, otwierając szerzej oczy. "To nie Hoya stoi na przeszkodzie."
Spuściłam wzrok zawstydzona.
"To uczucia, które ja mogę do niego żywić. To ja jestem przeszkodą, nie on."
Westchnęłam i wyślizgnęłam się z uścisku.
- W porządku. Już nie będę tak robić.
- Serio?
- Nie. Ale spróbować mogę.
Hoya zaśmiał się i skinął głową.
- Właśnie takiej Angie mi brakowało. - skwitował uradowany.
Zdobyłam się na lekki uśmiech, choć humor wcale mi się nie poprawił.
~
Minął kolejny miesiąc, czy mi się zdaje, a może tylko dwa tygodnie? Już nie mogłam zliczyć dni, które mijają. Mam wrażenie, że jeszcze wczoraj wyganiałam Howona z apartamentu, byle jak najszybciej dostał się na lotnisko. To, że tu przyleciał, było wyjątkowo romantyczne, ale przez to, że Gyu maczał w tym palce, nie mogłam tego docenić. A może po prostu bałam się, że w ten sposób lider byłby stratny?
Pokręciłam głową chcąc odgonić od siebie te myśli.
- Lepiej pójdę do Hyun Joonga. Może jeszcze tam jest. - mruknęłam i wyszłam z pokoju.
Po drodze spojrzałam ukradkiem na kalendarz.
Był już początek listopada, a więc zbliżały się urodziny Dongwoo.
- Czy złożyłam Sungyeolowi życzenia w sierpniu? - spytałam samą siebie, stukając palcem po wardze. - Hmmm....
- Sto lat gigantyczny Masaju! Niech światło słońca wciąż świeci w ten Twój wielki czerep, niech Twe wielgachne zęby lśnią ostrym światłem i oślepiają fanki, które mdleją i giną rozdeptane wśród tych wszystkich podeszew, a Twoja wiecznie wnerwiona twarz będzie ozdobą dla zespołu. - powiedziałam przez telefon, bez zająknięcia.
- Dzięki Angie. To... najbardziej oryginalne życzenia, jakie kiedykolwiek dostałem. - przyznał speszony Sungyeol, choć wyczuwałam w jego głosie nutkę rozbawienia.
- Hmmmm, tak. Złożyłam mu życzenia. A Sungjong? - zapytałam samą siebie, patrząc na kalendarz.
- Ładniejszy ode mnie kolego, życzę Ci jak najwięcej męskości i charyzmy, żebyś przestał wyglądać i tańczyć lepiej ode mnie, byś częściej mnie słuchał i skończył nazywać Nooną.
- Och, Angie Noona, jakie to słodkie!
- Yah! Nie słuchasz mnie!
Brew mi drgnęła na wspomnienie tej krótkiej wymiany zdań.
- Tak. - skwitowałam cicho.
Zamrugałam parokrotnie, gdy usłyszałam głośny huk. Ktoś dobijał się do drzwi.
- Moment, kurde komu znowu się tak spieszy?! - wrzasnęłam poirytowana i podążyłam w stronę przedpokoju. Szarpnęłam za klamkę i to był mój błąd.
Ktoś nagle wpadł do środka i nim zdążyłam zareagować, zostałam mocno przytulona. Napastnik ukrył twarz w moich włosach i zacisnął palce na mych plecach.
- Ej, co to ma ku-e? - urwałam czując, jak mężczyzna drży. - E-ej... - dodałam nieco zaniepokojona.
Do mych uszu dotarł dziwny szloch.
- Przepraszam... - wyszeptał chłopak. - Nie miałem do kogo się zwrócić... Ja... Pomóż mi... - wyjąkał zdesperowany.
- M-Myungsoo... - wydukałam zszokowana i westchnęłam cicho. Długo biłam się z myślami, czy mu pomóc, bowiem Nala by mnie zabiła. Ale w tej sytuacji... Byłaby jeszcze wścieklejsza, gdybym go tak olała. Ostrożnie objęłam go i poklepałam po plecach.
- No już, już. Uspokój się. Usiądziemy, napijesz się czegoś i wszystko mi opowiesz, dobrze? - zaproponowałam ciepło, z pozytywną nutką w głosie.
"Boże, brzmię jak baba z reklamy Tchibo." jęknęłam w myślach, po czym zmarszczyłam brwi. "A może to było Jacobs?"
Gdy usadziłam roztrzęsionego chłopaka na kanapie, zamknęłam drzwi wejściowe, potem przygotowałam herbatę, którą go poczęstowałam. Dopiero wtedy usiadłam na przeciwko niego, w fotelu, z zamiarem wysłuchania jakże frustrującej historii. Ajć, czy moje nastawienie nie jest zbyt okrutne?
- Więc...? - zagadnęłam, nie wiedząc jak inaczej zacząć. - Widzę, że wy tam w swoim zespole macie wielkie zapędy do odwiedzania mnie na drugim krańcu świata.
Dobry żart, nie jest zły. Poza tym, chyba podziałał, bo Myungsoo uśmiechnął się blado.
- Tylko Ty możesz mi pomóc. Nawet Hyung tak uważał. - szepnął wpatrując się w swój napój.
Zmarszczyłam brwi.
"Hyung? Ale który?"
- W czym pomóc? - zapytałam, nie chcąc zagłębiać się w szczegóły.
- No... No Nala... - zawiesił głos i spojrzał na mnie zdziwiony. - Ty nic nie wiesz?
- Huh? O czym?
- Nala nie mówiła?
- Ale kurna o czym?
- No... Ta afera randkowa...
- Jeszcze raz odpowiesz dwoma słowami, to chwycę za tasak i skończysz jako nowy gatunek ryby na sushi. - warknęłam.
Dopiero po tej groźbie Myungsoo postanowił wyjaśnić coś więcej. Byłam w szoku, ale to by wiele wyjaśniało. Fakt, dla którego nie dzwoniła. Rozpoznałabym po głosie, że coś jest nie tak. Nie potrafiłaby kłamać, tym samym, rozpłakałaby mi się do telefonu, a ja pierwsze co bym zrobiła, to przylot do Seulu.
Westchnęłam cicho.
Pewnie znów myślała, że wyjdzie na kogoś, kto mi głowę zawraca, że mam pracę na głowie, a nie jej problemy. Rany, co za dziewczyna. Ale... Ja bym zrobiła tak samo, albo nawet gorzej.
- Czy to prawda, że byliście parą? - zapytałam po chwili.
Wokalista od razu pokręcił przecząco głową.
- Nie, to ona sobie coś ubzdurała. Nigdy nie byliśmy razem. Dlatego wytwórnia zaprzeczyła, ale fani znaleźli jakieś zdjęcia jak robimy razem zakupy...
- Po coś je robił?
- Poprosiła mnie o pomoc, a skoro się przyjaźniliśmy... Sama mówiłaś, że mam być częściej jak Myungsoo a nie jak L!
- Akurat w tamtej sytuacji lepiej by było, gdybyś zachował się jak L, Hoya i Sunggyu razem wzięci!
Koreańczyk westchnął i pokiwał głową, przyznając mi rację.
- Nala dowiedziała się z mediów... nie ode mnie... Więc nie odbiera telefonów. Nie odpisuje, nie oddzwania.
- Rozumiem... - zawiesiłam głos i przymknęłam powieki.
- Więc co tu do cholery robisz, zamiast siedzieć teraz pod jej drzwiami i skomleć o wybaczenie?! - wrzasnęłam po chwili i z agresją rzuciłam w niego poduszką, którą miałam za plecami. Dobrze, że chłopak wcześniej odłożył kubek na stolik. Przynajmniej leżał teraz na kanapie z poduszką na łbie, a nie poparzony herbatą.
Odsunął poduchę i podniósł się do siadu.
- Przecież nie otworzyłaby mi. Nie chciałaby mnie widzieć. Albo... - zawiesił głos i spuścił wzrok.
"Rozpłakałaby się na jego oczach." dokończyłam za niego w myślach. "Teraz rozumiem. Nie chciał, by cierpiała jeszcze bardziej. "
- Odważny jesteś, że przychodzisz z tym do mnie, wiesz?
- Zależy Ci na niej, tak jak mnie. No, może trochę w inny sposób, niż mnie, ale wciąż jednak...
- Do rzeczy. Chcesz bym Ci pomogła.
Skinął głową.
Westchnęłam i pomasowałam skronie, zastanawiając się nad tym.
- Co dalej z tą aferą będzie? - zapytałam nagle.
- Jeśli fani dalej będą węszyć i nie uwierzą w nasze wyjaśnienia... Wytwórnia wyda inne oświadczenie.
- Inne?
Zmarszczyłam brwi. Nie podobało mi się to.
- Tak. Inne. Mianowicie, że byliśmy parą ale to ukrywaliśmy, teraz nie jesteśmy, bo nie ma jak, bla bla bla.
"Wiedziałam. Zupełnie jak w przypadku mnie i Howona. Co Woollim zamierza zyskać na takich kłamstewkach?" pomyślałam i pokręciłam głową.
- W porządku. - skwitowałam i wstałam z kanapy.
Myungsoo popatrzył na mnie pytająco, czekając na jakieś wyjaśnienia.
- Bierzmy się do roboty. - powiedziałam z uśmiechem.
~
Zastukałam do drzwi. Odczekałam chwilę, a gdy się otworzyły, obdarzyłam mężczyznę wesołym uśmiechem.
- Hyun Joong!
- A gdzie Oppa?
- Oj tam, oj tam. Słuchaj, mamy do Ciebie sprawę.
- My?
Dałam mu znak, by się schylił. Potem pokrótce powiedziałam mu na ucho, w czym tkwił sęk. Mężczyzna wysłuchał, uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Pomogę wam. - powiedział pogodnie.
Uśmiechnęłam się zadowolona i spojrzałam na Myungsoo usatysfakcjonowana. Zdobył się na lekkie uniesienie kącików ust, ale wciąż wydawał się pogrążony w smutku.
- Yooosh! Operację Nutella uważam za rozpoczętą! - zawołałam, unosząc zaciśniętą piąstkę.
~
- Nala, sms'a chyba dostałaś! - zawołał Daeryong, który siedział na kanapie i oglądał telewizję.
- Przyniesiesz mi telefon? - odkrzyknęła.
- A co ja pies?!
- Nie, ale kopia Howona na pewno. - burknęła wchodząc do salonu.
Spojrzała na chłopaka i pokręciła głową.
- Sms... - szepnęła i zmarszczyła brwi, widząc, że jest to numer Hyun Joonga.
Jej wyraz twarzy zmienił się. Zrobiła wielkie oczy, gdy przeczytała treść.
- Zamawiam lot do Japonii. - stwierdziła i wyleciała z apartamentu bez żadnego wyjaśnienia.
"Angie jest w szpitalu. Zemdlała podczas nagrań. Prawdopodobnie odwodnienie. Nie martw się. Nic jej nie jest. Odpoczywa w szpitalu. :)"
~
Przed nami było sporo pracy. Najpierw trzeba było wynająć jakiś lokal. To nie był problem, bowiem Hyun Joong znalazł wyjątkowo przytulne miejsce. Usunęliśmy wszystkie stoliki i krzesła, zostawiając pustą salę przed niewielką sceną.
- Okej, a teraz trzeba podzielić obowiązki! - skwitowałam, rozstawiając od razu kolegów po kątach.
Hyun Joong zajmował się oświetleniem i podłączaniem wszelkich sprzętów typu głośniki, mikrofon itd. Myungsoo miał nadmuchać balony, a ja przyczepiałam odpowiednie ozdoby na ściany. Spojrzałam na chłopaka, by sprawdzić jak sobie radzi. Balon, który zdołał nadmuchać, wybuchnął mu powietrzem w twarz i odleciał, zostawiając z wybałuszonymi oczyma. Westchnęłam i podałam mu balonik, który leżał teraz obok sceny. Poklepałam go po ramieniu. To go chyba obudziło, bo uśmiechnął się i próbował dalej.
Najgorsze było zawieszenie wielkich kul wypełnionych płatkami róż. Drabina i ja to wciąż zbyt niskie połączenie. Nie mogłam dosięgnąć do tego przeklętego haka. I pewnie bym się przewróciła, gdyby nie Hyun Joong, który wpakował mnie na swe ramiona i pomógł z zawieszeniem ozdoby.
Tak, dobrze, że tu był.
Zawiesiliśmy też balony, układając w piękne duże serce. Do tego kilka ozdobnych kwiatów wokoło na ścianach. Potem sprawdzaliśmy ustawienia reflektorów, podłączyliśmy gitarę, sprawdziliśmy nagłośnienie.
- Musimy Cię jakoś ubrać. - stwierdziłam, patrząc na Myungsoo.
- Coś znajdę. - zapewnił mnie, ale pokręciłam przecząco głową.
- Masz przy sobie strój z teledysku Man in Love?
Skinął głową.
- Na koncertach w nich występujemy, więc...
- Załóż go.
- E? Ale...
- Zaufaj mi. Załóż go.
- Uhm.
Chłopak przystał na moje słowa.
Później musieliśmy jeszcze zrobić próbę, a także porozmawiać z właścicielem, by pamiętał, jaki jest znak rozpoznawczy dla osób, które mają wstęp.
Gdy Myungsoo się przebrał, musiałam z nim przećwiczyć mowę, sprawdzić co pamięta, co wie, a co muszę mu przypomnieć. W razie czego, podałam mu kartkę z wyraźnie zapisanymi słowami, drukowanymi literami w razie potrzeby.
- Angie, dostałem wiadomość od Nali, że jest na lotnisku. - powiedział zdyszany Hyun Joong, który wpadł nagle do lokalu.
Zamrugałam zaskoczona.
- To już minęło tyle czasu? - zapytałam samą siebie i spojrzałam na zegarek w telefonie.
Faktycznie. Był już wieczór, a dopiero co rano braliśmy się za przygotowania.
- Okej, kontynuujemy nasz plan. Przechodzimy do fazy B. - zadecydowałam.
"Angie już wyszła ze szpitala. Wypisała się, wiesz jaka jest. Siedzimy w klubie "Love & Hate", możesz do nas dołączyć. :)"
- Wysłane! - zawiadomił mnie Hyun Joong.
- Dobrze. Więc dokończmy to, co zaczęliśmy. - stwierdziłam z wesołym uśmiechem.
~
- Zabiję jak ją dorwę... - mruknęła Nala, gdy znalazła się pod klubem.
"Co ja gadam. Nie dałabym rady."
Westchnęła, podeszła i przedstawiła się łamanym japońskim. Nawet nie miała czasu się go pouczyć, ale wstyd. Dobrze, że ją ochroniarz zrozumiał i wpuścił bez robienia problemów.
- Angie, Ty wstrę-e?
Dziewczyna zastygła w bezruchu, gdy znalazła się na sali. Było ciemno. Dosłownie. Kompletnie nic nie widziała, za wyjątkiem jakichś połyskujących kolorów.
"Balony?"
Przysłoniła oczy, gdy oślepił ją blask reflektorów. Gdy tylko zmieniły swój cel na scenę, spróbowała spojrzeć w ów kierunku. Zamrugała zszokowana, gdy ujrzała tam Myungsoo, z gitarą w dłoniach, przed mikrofonem, ubranego w strój z Man in Love.
- Dziś jest specjalny dzień i występ. Ten koncert ma nazwę "Conffesion". Mam nadzieję, że spodoba się osobie, do której kieruję te słowa. - mówił Myungsoo, patrząc na Nalę z czułym uśmiechem. - Jest to utwór, który napisałem sam. Nie był jeszcze wydany na światło dzienne i nie będzie, dopóki najważniejsza dla mnie osoba go nie oceni.
Po tej przemowie, rozpoczął grę na gitarze. Zaczął śpiewać piosenkę, którą sam napisał. A te słowa...
"Conffesion? To po angielsku wyznanie, prawda? Czy te słowa, mogę tak traktować? Ale to by znaczyło, że..." zawiesiła głos w swej głowie.
Wpatrywała się w chłopaka z nieukrywanym zachwytem, a zarazem wzruszeniem. Pojawił się tutaj, przygotował to wszystko, zaśpiewał dla niej, wyznając takie uczucia... Jak ona miała się teraz na niego gniewać?
Nie chciała tego, ale łzy spłynęły po jej policzkach. Nie potrafiła ich powstrzymać. Była zbyt przejęta tym, co ją spotkało.
Gdy wokalista zakończył swój występ, wyjął z kieszeni kartkę, którą rozłożył i uniósł do światła. Widać było, że to co próbuje rozczytać sprawia mu trudność i nie ma się co dziwić.
- Jeśli mnie nienawidzisz, nienawidź mnie dalej. Jeśli źle o mnie myślisz, myśl tak dalej. Jeśli masz mnie dość, miej dalej. - powiedział cicho, z nutką ciepła w głosie. - Ale nie odwracaj się ode mnie. Bo to będzie boleć bardziej, niż najgorsze odczucia, jakimi mogłabyś mnie darzyć.
Nala przysłoniła usta dłońmi, słysząc te słowa. Chociaż raz Hoya się na coś przydał.
Myungsoo schował kartkę i spojrzał na dziewczynę bystrymi oczyma, uśmiechając się przy tym słodko.
- Nala. Zależy mi na Tobie. Pozwól mi to udowodnić. - powiedział spokojnie, po czym odetchnął. Odłożył gitarę i oparł o głośnik. Potem ostrożnie zszedł ze sceny i podszedł do oniemiałej dziewczyny. Stanął przed nią i spojrzał w oczy.
- U nas nie ma czasu na randki. Wszystko idzie szybko. - szepnął spuściwszy na moment wzrok. Powrócił nim do obserwacji Nali. - Ale jeśli tego pragniesz, to będę na nie chodził. Byś poznała mnie lepiej, bym ja Cię poznał. I może to trochę za szybko z mojej strony, ale...
Zawiesił głos i zamilkł, skupiając swój umysł jeszcze bardziej.
- Ko-cham Cię. - wydukał w języku polskim, łamiąc go jak tylko się dało.
Moja przyjaciółka zaczerwieniła się, z trudem powstrzymując się od zemdlenia.
- T-to sen... prawda...? Ale przecież Ty... Bo ja... No i... A potem Ty... i Ona.. A ja... Aaa... Jak ja... Bo ja...
Chłopak zamrugał widząc, jak Nala plącze się we własnych słowach. Ostrożnie ujął w dłonie jej twarz i nie ostrzegając, musnął czule jej wargi, nie pozwalając na żadne kolejne wypowiedzi. Dziewczyna zamarła w bezruchu, zszokowana tą sytuacją i spłonęła większym rumieńcem (jest to w ogóle możliwe?). Temperatura jej ciała podskoczyła do granic możliwości, a motylki miały zaraz wyskoczyć z brzucha.
Nieśmiało odwzajemniła pocałunek, pozwalając się przytulić.
"To Myungsoo. Wszystko bym mu wybaczyła" pomyślała, delektując się smakiem jego ust.
- Dobrana z nich parka. - szepnął Hyun Joong, który wraz ze mną stał za sceną. Z ukrycia obserwowaliśmy ich poczynania.
- Tak, to prawda. - powiedziałam, po czym spojrzałam na piosenkarza. - Dzięki za pomoc.
- Nie ma za co. Ja was zawsze chętnie wesprę.
Już chciałam coś dodać, gdy poczułam wibrację telefonu w kieszeni spodni. Wyjęłam ją i odebrałam połączenie, odchodząc gdzieś na bok.
- Słucham? Ach, tak. Już po wszystkim. Pogodzili się. - powiedziałam ciepło.
- To dobrze. Ulżyło mi. - odrzekł męski głos.
- Dzięki za wysłane informacje. Te maile okazały się bardzo pomocne. No i fajnie, że tak szybko załatwiłeś bilety.
- Nie ma za co. Kocham ich oboje, więc nie chciałbym by cierpieli.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że oni właśnie zostali parą?
- Tak. I mimo, że będzie mnie to boleć, to z drugiej strony... czuję radość i dumę. To jakby mój młodszy brat. No i... jest lepszą partią niż ja. W końcu, ja kłamię.
Uśmiechnęłam się nikle i spojrzałam w kierunku sali, gdzie zakochani bujali się w rytm muzyki, która leciała w tle. Płatki róż powoli sypały się wokół nich.
- Może. Czas pokaże. - szepnęłam.
To był czas pełen zaskakujących wydarzeń, zwrotów akcji, których żadne z nas by się nie spodziewało. Walka uczuć, rozterki i bezsensowne ucieczki. Niespodzianki, które niejedno z nas wytrąciło z równowagi.
I wiecie co?
To nie koniec. Bo wciąż na nas czekają kolejne.
Matko, wyjątkowo długie, nareszcie skończyłam. XD
Jak widać, wykorzystałam tu kilka faktów autentycznych - afera randkowa Myungsoo, jego piosenka.
Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza i rozdział się spodoba. ^^
Nutella - tak nazwałam pairing Nali i Myungsoo. Nie mieliśmy innego dobrego połączenia, kiedyś padło to słowo, a że Nala lubi Nutellę, tak też zostało. :D
Jak ktoś ciekaw - co to za piosenka, to pod słowem piosenka i słowa, są ukryte linki do tłumaczenia oraz utworu. :)
Z góry przepraszam za wszelkie błędy ale poprawianie ich o tej godzinie było dla mnie nie lada wyzwaniem, więc mogły się gdzieś jakieś ostać. @_@
Czekam na wasze opinie! ^^
- Chwila... co on... jak on... kiedy... - zaczęła jąkając się.
Wzruszyłam ramionami, jednocześnie rozkładając ręce.
- Ty mi powiedz. - odparłam z cierpkim uśmiechem.
- Uhuhuhuhu, Nala taka niegrzeczna... - wyszeptała Vicky z chytrym uśmieszkiem.
- E-ej to nie tak! - zawołała Nala, choć szybko ściszyła swój ton, w obawie, że zbudzi królewicza.
- Co się dzieje? - spytał męski głos.
Jego właściciel stanął w drzwiach, tuż za mną, opierając przedramię o framugę.
- Nala zabawiała się z Myungsoo i udaje skacowaną, z urazem o nazwie - amnezja. - wyjaśniłam krótko, starając się nie spoglądać na chłopaka.
Moja przyjaciółka zmarszczyła brwi i wskazała palcem na lidera.
- Moment, a co on tu robi? - spytała podejrzliwie.
- Stoi w drzwiach i przygląda się sytuacji, w której zostałaś przyłapana? - odparłam sarkastycznie.
- No ale... on ma na sobie tylko podkoszulek i dresowe spodnie, zupełnie jakby właśnie się obudził...
Zacisnęłam usta w prostą kreskę i zastanowiłam się chwilę jak to wyjaśnić. Sam lider wydawał się speszony, a dowodem na to był jego odwrócony wzrok i nerwowe czochranie włosów.
- Nocował na naszej kanapie. Wieczorem przeprowadziliśmy poważną rozmowę, a gdy go zostawiłam na chwilę, zasnął, więc pozwoliłam mu przenocować. - wyjaśniłam ze spokojem w głosie.
Kłamstwo nie było mi obce, ani problematyczne. Mój ton zawsze brzmiał prawdziwie, choć nie w każdej sytuacji można było uznać coś za prawdę.
- Ach tak... I co, pomogłaś mu się przebrać? - spytała wciąż podejrzliwa przyjaciółka.
- Sam to zrobiłem, gdy się ocknąłem w środku nocy. - wtrącił szybko Sunggyu. Starał się ratować moją wymówkę.
- I nie poszedłeś do siebie?
- Wyobrażasz sobie, że lider popularnego, koreańskiego popowego zespołu wychodzi w środku nocy z pokoju hotelowego, który nie należy do niego, a do kobiet, z którymi współpracuje na co dzień, gdzie jest dziewczyna, która właśnie ma aferę randkową z kolegą z jego zespołu? - zapytałam z cierpkim uśmiechem.
Nala rozchyliła usta, po czym je zamknęła i skinęła głową.
- Fakt. Masz rację.
- Poza tym, nie próbuj tu zmieniać tematu. Tu chodzi o Twoją sytuację łóżkową. - odparłam, wskazując skinięciem głowy na śpiącego chłopaka.
- Ale ja nic nie wiem... - jęknęła zdesperowana Nala.
Pokiwałam głową na znak zrozumienia.
- Więc dowiemy się u źródła. - skwitowałam i ruszyłam w kierunku łóżka.
- Co Ty... n-nie! Przecież on śpi!
Zastygłam nad łóżkiem, trzymając skrawek kołdry i spojrzałam na Nalę z miną nie znoszącą sprzeciwu. Pewnie dlatego zamilkła i nie próbowała mnie już powstrzymywać.
- Yah, wstawaj. - mruknęłam i szarpnęłam za kołdrę.
Chłopak zmarszczył nos i pokręcił głową.
- Noona, jeszcze pięć minut... - mruknął cicho i z uśmiechem wtulił twarz w poduszkę.
- Że co kurna? - warknęłam poirytowana.
- Angie... - syknęła Nala.
- Od kiedy on ma siostrę? - zapytała zdumiona Vicky.
- Od... teraz? - podpowiedział zdezorientowany Sunggyu.
- Kurna nie będę robić za starszą siostrę jakiegoś pijane-przyszłego niedoszłego jeszcze szwagra. - skwitowałam z uśmiechem. Musiałam się jakoś poprawić, bo wzrok Nali był wyjątkowo wymowny.
- Wstawaj! - zawołałam i szarpnęłam znów za kołdrę. - Jebnę mu w pysk jak się zaraz nie obudzi.
- Ej. On ma... całkiem atrakcyjnego wyglądu twarz, a nie pysk. I co to ma być, że będziesz go bić? - wtrąciła Nala.
- Typowe rodzeństwo?
- Od kiedy wy...
- Od teraz.
Po tych słowach pacnęłam go w głowę. Chłopak zaraz otworzył oczy i rozejrzał się wokoło, jakby właśnie ktoś zmusił go do wytrzeźwienia. I nie był z tego zadowolony.
- Co jeeeest? - spytał, uraczywszy nas ziewnięciem.
- Spuściłam Twój telefon w kiblu, aparat wyciepnęłam przez balkon. Leć na dół to jeszcze zdążysz pozbierać resztki. Zabawa puzzlami gwarantowana. All day, all night. - powiedziałam z powagą w głosie.
Szatyn zrobił wielkie oczy, jakby miał zaraz puścić pawia i przyjrzał mi się uważnie.
- Co zrobiłaś? - wychrypiał ledwo przytomnie.
Westchnęłam cicho i przewróciłam oczami.
- Możesz mi łaskawie wytłumaczyć, co Ty robisz w łóżku Nali?
Myungsoo rozejrzał się wokoło, aż w końcu jego wzrok znów spoczął na mnie.
- Leżę?
- Pytasz się czy stwierdzasz?
- Nie wiem.
Odetchnęłam cicho, masując skronie.
"Zapierdolę mu. Jak kurna k-pop kocham, zapierdolę mu." powiedziałam sobie w myślach.
"Boże, Angie mu zapierdoli. Jak Myungsoo kocham, zapierdoli mu." pomyślała Nala.
"Ale będzie kurde bitwa. A ja nie mam popcornu." stwierdziła w myślach Vicky. "Kurde, kiedy śniadanie?"
"Angie jest urocza jak się wkurza, ciekawe, że w nocy była taka delikatna..." pomyślał Sunggyu z uśmiechem i zaraz spoważniał, zrozumiawszy co stwierdził. "Zabrzmiałem jak typowy zboczeniec, czyli Hoya."
"Makaron się gotuje, to czemu ryż nie jest na twardo?" zapytał sam siebie Myungsoo, po czym zmrużył powieki i spojrzał w sufit. "Co ja wygaduję? Przecież frytki są z kartofli."
- Ej! Ja pytam poważnie! - zawołałam poirytowana.
- Co? - spytał zdziwiony L.
- Co... Ty... tu... robisz...? Oprócz leżenia, oddychania i innych pierdół, które mnie gówno obchodzą.
- Jak się tu znalazłeś? - dopowiedziała Nala, na którą Myungsoo teraz spojrzał. Moja przyjaciółka zaraz jednak odwróciła wzrok, nie chcąc nawiązywać z nim kontaktu twarzą w twarz.
- Ona mnie zaprosiła. - skwitował, wskazując na stylistkę.
Wspomniana zrobiła wielkie oczy, ba, nawet Gyu się postarał i pokazał tęczówki. Vicky rozdziawiła buzię, a ja spojrzałam na niego z lekko uniesionymi brwiami i niedowierzaniem.
- Okej, a tak na poważnie?
- No mówię poważnie.
- Dobra, cofnijmy się. Znaczy, Ty już w sumie nie musisz...
- Angie... - wtrąciła Nala.
- No w każdym razie... Zacznijmy od tego, jak się tu znalazłeś. Wiem, że to będzie trudne cofnąć się w czasie o tyle godzin, ale spróbuj wytężyć zalążki szarych komórek i...
- Angie...
- I przypomnij sobie swoją wieczorną wycieczkę do łoża mojej kumpeli. I lepiej mów prawdę, bo jak ultrafioletem przejadę i znajdę jakąś sper-
- Angie!
Zamilkłam i spojrzałam wyczekująco na chłopaka.
- Wieczorem... - zaczął spokojnie.
"O kurde, to ja może lepiej usiądę, bo za nim skleci jakiekolwiek zdanie, to ja zdążę zagrać w dramie, z pięć razy wyjechać za granicę i jeszcze pobić rekord w zbijaniu bąków." pomyślałam i przysiadłam na brzegu łóżka, spoglądając uważnie na wokalistę.
- Sunggyu Hyung powiedział, że idzie pogadać z Angie Nooną...
- Kurde nie jestem przecież nawet starsza od Ciebie, więc mnie tak nie nazywaj.
- Ale lubię nazywać Cię siostrą...
- A ja nie lubię Ty wstrętna kupo mię-
- Angie... - wtrąciła Nala.
Odetchnęłam cicho i uśmiechnęłam się sztucznie.
- Kontynuuj. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- No i mówił, że wróci późno wieczorem. Ale go długo nie było, a ja nie umiem bez niego spać, więc poszedłem go poszukać.
- Moment, nie umiesz zasnąć bez Sunggyu?
- Nie lubię spać, gdy wszystkich nie ma jeszcze w domu. Martwię się.
Milczałam przez dłuższą chwilę, próbując zrozumieć to, co właśnie usłyszałam. Poddałam się jednak i pokiwałam głową, by kontynuował swe jakże konkretne i szczegółowe wyjaśnienia.
- Więc poszedłem do was. Chciałem poszukać Sunggyu Hyunga, ale po drodze natknąłem się na pokój Nali, więc zajrzałem do środka. No i ona tak uroczo sobie spała, ale zaczęła coś mówić przez sen. Wydawało mi się, że wspomniała o mnie, więc się nachyliłem... a potem to już Ty mnie brutalnie zbudziłaś, Angie Noona.
- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a nogi z dupy powyrywam. Nie jestem ani starsza, ani Twoją siostrą.
- A szkoda.
- Nie, nie szkoda. To raczej ulga.
- Hyunnie też chciałby byś była jego siostrą.
- Odpierdolta się wszyscy ode mnie.
- A co to zna-
Westchnęłam i zamachałam rękoma.
- Ja się już nie odzywam! Śpijcie sobie dalej, a ja idę odpocząć!
- Jestem głodna. - mruknęła Vicky i spojrzała na moją przyjaciółkę.
- Wiem, wiem. Już idę. - skwitowała z cichym westchnieniem.
Wyszliśmy z pokoju, zostawiając dwójkę gołąbków w łóżku. Gdy Nala odsunęła kołdrę i usiadła, chcąc wyleźć, poczuła silne ramię owijające się wokół jej talii.
- Tylko trzymaj się z dala od Hyunniego. - usłyszała chłodny szept tuż przy swym uchu. - Lubi Cię aż za bardzo. To moja konkurencja.
"Uwierz mi, i tak wybrałabym Ciebie." pomyślała Nala i westchnęła cicho.
- Uhm... Myungsoo, muszę zrobić śniadanie, a nie zrobię go jeśli Ty...
- Poproszę kimchi. - mruknął, gdy puścił dziewczynę.
- A może coś, co faktycznie nazwiemy śniadaniem?
- To może... kimchi.
Nala pokręciła głową ze zrezygnowaniem i wstała w końcu z łóżka.
~
- Możemy porozmawiać? - spytał Sunggyu, stojąc w drzwiach mojego pokoju.
- Nie. - odparłam ścieląc łóżko.
Chłopak westchnął i wszedł wgłąb pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Przystanął przy łóżku, czekając aż spojrzę na niego.
- Angie. - odezwał się ciepło.
Zignorowałam to i zaczęłam poprawiać poduszki, chcąc udać, że nie mogę na niego spojrzeć.
- Angie, proszę Cię. Musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym. - odparłam i spojrzałam na niego. Zaraz jednak odwróciłam wzrok, czując nagle ogarniające mnie zakłopotanie.
- Angie, przecież to co było...
- To co było, minęło. Dawno temu i nie prawda. Zapomnij o tym.
- Jak mogę zapomnieć o tym, że my...
- Przestań. - jęknęłam i zacisnęłam powieki. Odetchnęłam i spojrzałam przed siebie.
- Po prostu... przestań.
Lider chciał coś powiedzieć, ale zamknął usta, gdy tylko usłyszał dźwięk komórki. Spojrzałam na wyświetlacz i przewróciłam oczami, widząc kto dzwoni.
- Dzień dobry DooJoonnie. - przywitałam się grzecznie z rozmówcą.
- Ach, prosiłem Cię byś mówiła do mnie mniej formalnie.
"To nie jest przecież formalne." mruknęłam w myślach.
- DooJoon Oppa. - poprawiłam się niezbyt chętnie.
- Ach, jak to uroczo brzmi w Twych ustach.
"Kill me please." jęknęłam w myślach, spojrzawszy błagalnie na lidera.
- Coś się stało, że dzwonisz o tak wczesnej porze?
- No wiesz, chciałem Cię przeprosić, że byłem taki...
- Natarczywy?
- Tak myślisz?
Westchnęłam cicho. Cóż, wydzwaniał dość często, wypisywał smsy, ale nie było w tym żadnego nagabywania do spotkań. Chociaż dla mnie to wciąż natarczywe.
- Pomińmy ten temat, Oppa.
- Ach~!
Przewróciłam oczami. Co za fanboy.
- Chciałem Cię przeprosić. Za moje zachowanie. Nie pomyślałem, że Twoja sytuacja może być trudna, znaczy, że w ogóle masz jakąś trudną sytuację...
Zmarszczyłam brwi, przysłuchując się jego słowom.
- Ale o czym Ty mówisz?
- No, o tej aferze randkowej. Wiem jak to jest, gdy związek nie wychodzi i chciałem byś wiedziała, że wspie-
- Jaki związek?
- No... Przecież... Wytwórnia Woollim wydała oficjalne oświadczenie i...
- Ach... - zawiesiłam głos.
Wydali oświadczenie nie informując mnie nawet o tym?
- Dzięki. Oppa, muszę kończyć. Do usłyszenia.
Nie czekając na reakcję, rozłączyłam się.
- Wszystko w porządku? - zapytał zaniepokojony lider.
Zignorowałam go i zasiadłam na łóżku, sięgając po laptopa. Kilka minut i już mogłam wyszukiwać informacje. Oficjalna strona wytwórni była najlepszym miejscem do sprawdzenia faktów.
- Więc... Woollim oficjalnie przyznało, że ja i Hoya byliśmy parą od momentu, gdy zaczęliśmy kręcić razem dramę. Jednakże nasze grafiki się nie pokrywają i brak czasu zadecydował o tym, że nie możemy się już spotykać. - powiedziałam, niezbyt zadowolona.
- Zrobili ze mnie byłą dziewczynę Howona. - dodałam cicho. - Przecież mnie z nim nic...
- Nie zaczynaj znowu tej samej śpiewki. - burknął zirytowany chłopak.
Spojrzałam na niego zaskoczona, choć zaraz moje zdziwienie zniknęło. Wiedziałam co ma na myśli, ale nie potrafiłam się z tym pogodzić. Dlatego postanowiłam dalej trzymać się swojej wersji.
- Jest szansa, że w ogóle wrócimy do tematu, którym zaczęliśmy tę rozmowę? - spytał Gyu.
- Nie. - odparłam krótko i zamknęłam laptopa. - Lepiej idź, za nim zaczną coś podejrzewać.
Lider westchnął cicho. Poddał się. Wiedział, że nie ma szans ze mną wygrać.
- Masz rację. Wkrótce tu będą pozostali. - odparł i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie w nim samą.
Odłożyłam komputer na biurko i podeszłam do okna. Pogoda była przepiękna, ale nie poprawiało mi to humoru. To, co wydarzyło się w nocy... nie powinno mieć miejsca. Co więcej, nie mogłam o tym nikomu powiedzieć. Nawet mojej najlepszej przyjaciółce.
- Angie... - zaczął Gyu niepewnie.
Siedziałam na łóżku mając podkulone nogi. Obejmowałam je szczelnie ramionami, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Rumieńce zdobiły me policzki, oczy wydawały się pełne niepokoju.
Chłopak siedział obok, obserwując mnie z troską.
- Angie... To było...
- Przypadek. To tylko przypadek. - skwitowałam cicho.
Sunggyu spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ale to wciąż pocałunek.
- To był przypadek! Gdyby nie Vicky, gdybyś nie spadł, gdybyś nie udawał, gdybym ja nie spojrzała, gdybym się nie przestraszyła, że coś Ci się kretynie stało, do niczego by nie doszło. Do niczego. Pocałunek z przypadku się nie liczy. Nie ma znaczenia. Nie ma, nie ma, nie ma.
- Angie...
- Nie ma znaczenia, więc trzeba zapomnieć i olać. Nic nie było. Do niczego nie doszło.
- Angie...
- Co?! - krzyknęłam zirytowana i spojrzałam na niego oburzona.
- Mógłbyś przestać wymawiać moje im-
Zamilkłam i otworzyłam szeroko oczy. Usta chłopaka przywarły do moich, uniemożliwiając mówienie. Zrobiło mi się dziwnie gorąco.
Przez dłuższą chwilę przyciskał swe wargi do mych własnych, aż w końcu odsunął się. Spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem.
- A pocałunek z zaskoczenia? Liczy się? - spytał ciepło.
Wpatrywałam się w niego zszokowana, nie mogąc pojąć, że to co się wydarzyło, było prawdziwe.
- Ty... - zaczęłam niepewnie, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.
- Czy... możemy porozmawiać o n-
- Nie. - odparłam szybko i odwróciłam głowę.
- Ale...
- Nie. Przestań. Jest późno, trzeba iść spać.
Chłopak westchnął i skinął głową.
- Masz rację. Pójdę już. - odparł niechętnie i wstał z łóżka, kierując się w stronę wyjścia.
- Czekaj. Nie możesz iść do swojego apartamentu. - powiedziałam szybko.
Zdziwiony Gyu zatrzymał się i spojrzał na mnie pytająco.
- No, no jak ktoś Cię przyuważy? I rozgłosi? Zrobi zdjęcia? Puści plotkę? Cokolwiek? Będą kłopoty.
Mężczyzna pokiwał głową na znak zgody.
- Masz rację. To co? Mogę się przespać w salonie?
- Jasne. Tam gdzieś w szafce będą koce, możesz wziąć. - odparłam i wyprostowałam nogi, chowając je pod kołdrą.
- Dzięki. - powiedział Gyu i uśmiechnął się delikatnie. Podszedł do drzwi i chwycił za klamkę, ale nie szarpnął za nią. - Chyba, że...
- Hm? - wydukałam i spojrzałam na niego pytająco.
- Chyba, że... pozwolisz mi zostać tutaj? - zapytał cicho, zakłopotany.
"E?" bąknęłam w myślach, robiąc przy tym wielkie oczy. Spłonęłam rumieńcem i zawstydzona położyłam się, podsuwając kołdrę aż pod nos. Ułożyłam się na boku i leżałam w milczeniu, nie komentując jego zapytania. Bo jak mam to skomentować? Chcę ale nie chcę? Nawet ja bym nie zrozumiała takich słów, ani ich sensu.
- Milczenie jest zgodą, wiesz? - dopytał Gyu.
Znów jednak odpowiedziała mu cisza.
- Więc uznaję to za zgodę. - dodał spokojniej.
Nie zareagowałam. Leżałam nieruchomo, milcząc cały czas. Nagle poczułam jak łóżko ugina się pod wpływem dodatkowego ciężaru. Sunggyu położył się obok mnie, przykrywając kołdrą.
- Hej, ja nie gryzę wiesz? Nie musisz spać na krawędzi, zwłaszcza, że mogłabyś spaść. - powiedział strapiony.
Przesunęłam się zaledwie o pięć centymetrów, przez co wciąż dzieliła nas duża odległość. Usłyszałam ciche westchnienie. Potem poczułam silne ramię wokół mej talii. Zostałam przyciągnięta i przyciśnięta do ciepłego torsu. Ręka wciąż mnie obejmowała, nie chcąc puścić.
- Sunggyu puść mnie... - wyszeptałam ledwo słyszalnie. Bałam się, że gdy spróbuję mówić głośniej, to wyjdzie z tego jeden wielki pisk.
- Dobranoc. - odparł, ignorując moją prośbę. Poczułam jak wtula twarz w moje włosy, jak delikatnie przesuwa nosem po moim karku. Zadrżałam przez to.
- Twoje włosy ślicznie pachną... I są takie miękkie... - szepnął zadowolony.
- Bo je umyłam idioto. - burknęłam zakłopotana.
- Psujesz piękny nastrój Angie. Ale... to nawet urocze, więc rób tak kiedy tylko zechcesz. - usłyszałam w odpowiedzi.
"Jak wymorduję połowę ludzkości, też nazwiecie to uroczym?" mruknęłam w myślach poirytowana.
Westchnęłam ze zrezygnowaniem i zamknęłam oczy. Skoro już zostałam uwięziona w takiej sytuacji, w dodatku bez wyjścia, to po prostu spróbuję zasnąć. Okazało się to jednak trudniejsze, niż mogłabym przypuszczać.
- Weź te kolano. - mruknęłam.
. . .
- Jakie kolano?
- To, które podsunąłeś pod mój tyłek.
. . .
- To... nie kolano... - szepnął zawstydzony chłopak.
Otworzyłam oczy słysząc to.
- Do salonu. Do salonu, do salonu. Spać w salonie, już! - zawołałam, wyrywając się z jego uścisku. Podniosłam się do siadu, opierając dłonie za plecami i spojrzałam na niego cała zaczerwieniona.
- Uhm... - zaczął niepewnie Gyu i ostrożnie nasunął ramiączko na moje ramię. - Ale ja przecież nie...
- Do salonu. Już. - pisnęłam poirytowana i zamachałam rękoma w geście desperacji.
- Ale ja bym chciał z Tobą...
- Nie... nie kończ.
- Nie to miałem na myśli!
- Gyu! Już!
- Dobrze, dobrze. - mruknął niezadowolony. Położyłam się i odwróciłam tyłem do niego, czekając aż wyjdzie z pokoju. Faktycznie to zrobił, posłuchał mnie i poszedł spać do salonu. Nie zmienia to jednak faktu, że tego typu przeżycia nie wyprę łatwo z pamięci.
~
- Więc wkrótce rozpoczynacie trasę koncertową? - zapytałam dla pewności.
- Tak, można to nazwać naszą... pożegnalną kolacją. - wyjaśnił Sungyeol z delikatnym uśmiechem.
- Nala, nie będziemy się widzieć tak długo! Musimy korzystać póki się widzimy! - zawołał Woohyun, wyciągając ku niej ręce. Po chwili jednak oberwał pomarańczą, przez co głowa odchyliła mu się do tyłu, a sam zleciał z krzesła.
- Hyunnie! - pisnęła przestraszona Nala.
- Jak zwykle celny cios. - skwitował rozbawiony Hoya.
- Kocham Cię siostrzyczko. - powiedział zadowolony Myungsoo.
- Jeszcze jedno słowo, a sam oberwiesz... - warknęłam, podwijając rękawy.
- A moją siostrą też zostaniesz? - zapytał Sungjong.
- Nie będę waszą siostrą! Niczyją! Odwalcie się ode mnie! Nie chcę mieć tak posranej rodziny! - zawołałam poirytowana.
- Jak Ty nas kochasz! - skwitował uradowany Daeryong, po czym zleciał z krzesła, gdyż oberwał pomarańczą w twarz.
Prychnęłam cicho, krzyżując ręce na biuście, a pozostali zanieśli się śmiechem, gdy dwaj wokaliści zbierali się z podłogi.
Pożegnalna kolacja. Mieliśmy się nie widzieć przez najbliższe kilka miesięcy. Jedna rozłąka już była, ale zdecydowanie krótsza. W dodatku nie powiedziałam im jeszcze, że będę w tym czasie w Japonii. Każde z nas będzie gdzie indziej. Vicky wróci do Polski by spędzić wakacje z rodziną. Ja zostałam zaproszona do podkładania głosu w nowym anime, a także do współpracy przy jakiejś kolejnej produkcji. Nala zostanie w Seulu, pilnując pozostałych artystów wytwórni. INFINITE rozpocznie trasę koncertową. Będziemy w różnych miejscach, o różnych porach dnia, z różnymi obowiązkami.
Poradzimy sobie?
~
- Naaaalaaaaaaa, ja tak będę tęsknił! - wył Woohyun pełen rozpaczy.
- Ja też będę tęsknić, ale może... - zaczęła Nala i uśmiechnęła się niewinnie. - Może puść już moją nogę? Ścierpła mi, więc wiesz...
- Och, wybacz. - szepnął zawstydzony i odsunął się, zaraz stając na równe nogi. Zrobił minę zbitego psiaka, mając zaszklone od łez oczęta.
- No już, już. Spokojnie. Zobaczymy się przecież jeszcze. - uspokajała go Nala.
- Pilnuj jej, gdy mnie nie będzie. - powiedział Myungsoo, który stał obok mnie i obserwował tę sytuację.
Spojrzałam na niego, uniósłszy brew.
- A czy ja wyglądam na niańkę? - odparłam.
- Angie Noona...ał!
Chłopak złapał się za głowę i spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach.
- Za co?
- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a przysięgam, że skończysz jako karma dla psów. - warknęłam ostrzegawczo.
- O co Ci chodzi?
- Skończ z tym Noonowaniem, bo nie jestem nawet starsza od Ciebie.
- Ale zachowujesz się tak.
- Że co?
- Jesteś dojrzalsza ode mnie. Potrafisz mówić wprost to, co myślisz i nie udajesz kogoś, kim nie jesteś.
Spuściłam wzrok słysząc te słowa. Spojrzałam kątem oka na Vicky płaczącą w koszulkę Dongwoo, a także na Nalę i jej ryczącego księcia.
- Ciekawe... ile jest prawdy w tym, co powiedziałeś... - szepnęłam.
Na szczęście wokalista nie dosłyszał moich słów.
- Będę tęsknił. - powiedział Myungsoo, który poczochrał mnie po głowie. - Angie Noona.
- O-oi! Miałeś tak do mnie nie mówić!
- Hai, hai.
- Nie wyjeżdżaj tu z japońskim! - zawołałam za nim, machając rękoma w akcie gniewu.
Chłopak zdążył już jednak podejść do Nali, objąć ją w talii i bez uprzedzenia pocałować w policzek.
- Będę tęsknił. Zdzwonimy się. - powiedział z uśmiechem i odszedł, nie pozwoliwszy jej na żadną sensowną reakcję. Cóż, i tak by go żadną nie uraczyła.
- Ja też chcę tak! - zawołał Woohyun i szybko przytulił dziewczynę, ucałowawszy jej drugi policzek. Zaraz po tym, uciekł w podskokach, radując się ze swego czynu.
BUM.
Spojrzałam na leżącą na podłodze przyjaciółkę, a potem skinęłam głową na znak, by ją podnieśli. Dobrze, że chociaż Sungyeol i Sungjong zrozumieli co trzeba zrobić.
Rozejrzałam się wokoło z zaciekawieniem. Dopiero teraz zorientowałam się, że nie ma tych największych skromnych panów zespołu.
- Wiedziałam, że coś dziwnie cicho było... - szepnęłam i ruszyłam na zwiady. Postanowiłam w pierwszej kolejności sprawdzić pokoje. Był to strzał w dziesiątkę, bo w "graciarni" znalazłam jednego z nich, mianowicie lidera.
Siedział na łóżku i patrzył przed siebie, jak zaklęty w kamień. Zamknęłam drzwi i przystanęłam przed nim z niepewną miną.
- Wszystko w porządku? - spytałam cicho.
- Nie znoszę pożegnań. - odparł i westchnął.
- Chyba nikt nie lubi. No, może gdy niechciana teściowa w końcu opuszcza dom, to wtedy nie można się doczekać pożegnania. - powiedziałam, starając się zabrzmieć dość żartobliwie, ale to nie bardzo podziałało.
- Angie...?
- Tak?
- Podobają Ci się dobrze zbudowani faceci?
Zamrugałam słysząc to pytanie.
- C-co?
- Czy podobają Ci się do-
- Słyszałam to, ale nie rozumiem skąd nagle takie... takie... pytanie.
- Bo w sumie Hoya... jest dobrze zbudowany, nie? Całkiem niezłe mięśnie brzucha i te ramion też...
Podrapałam się po policzku i zarumieniłam delikatnie.
- N-no to prawda...
- Gdybyś wiedziała jak ja wyglądam, wybrałabyś mnie zamiast niego?
- Co? Przecież nie chodzisz z torbą na głowie i wiem jak wyglą...
- Nie, mówię o... o ciele. Gdybyś wiedziała jak... jak wyglądam, wybrałabyś mnie?
- Chwila, od kiedy jest jakiś temat w stylu: wybierz kogoś?
Odpowiedziało mi milczenie.
- Okej, to prawda, że Hoya jest dobrze zbudowany, wysportowany, ma naprawdę dobrze zarysowane mięśnie brzucha i kuszący tors sam w sobie i całkiem muskularne ramiona, ale to nie... - zawiesiłam głos widząc, jak chłopak nagle wstaje z łóżka. - Co Ty...?
Zamrugałam zauważywszy jak zaczyna odpinać guziki koszuli. Patrzyłam na niego lekko zdezorientowana, aż w końcu zamachałam rękoma w obronnym geście.
- Ła, ła, ła! C-co Ty wyprawiasz?! Skoro chcesz się przebrać, to mi po prostu powiedz, a wyjdę! - zawołałam i odwróciłam się w kierunku drzwi. Zdążyłam zrobić tylko jeden krok. Dłoń zacisnęła się na mym nadgarstku, zatrzymując całe ciało.
- Nie chcę byś wyszła. - powiedział spokojnie chłopak. Puścił mój nadgarstek i obróciłam się ku niemu z niepewnym wyrazem twarzy.
- Więc co Ty...
- Skoro lubisz takich chłopaków, to udowodnię Ci, że ja też dobrze wyglądam. - skwitował rozpinając kolejne guziki. Tors powoli stawał się coraz to bardziej widoczny. Już rozpinał guziki uwalniające jego brzuch i...
- E? - wydukał zaskoczony. Zamrugał widząc na swych dłoniach moje własne.
- Nie wygłupiaj się. - powiedziałam uśmiechając się delikatnie. Zaczęłam zapinać guziki na nowo, powoli pnąc się palcami w górę.
- Zauroczył mnie Twój głos, nie ciało. Wyjątkowe oczy, nie abs. Dlatego, nie musisz mi nic udowadniać. Wolę byś został... zagadką, którą trzeba odkryć. - skwitowałam i uśmiechnęłam się wesoło, gdy zapinałam ostatni guzik. Nie zdążyłam nawet odsunąć swych dłoni, bowiem lider złapał je i ścisnął kurczowo, jakby bał się, że zaraz ucieknę.
Zarumieniłam się i spojrzałam na niego niepewnie.
- N-nie rób tego. - powiedziałam szybko, wiedząc co chciał zrobić.
- Dlaczego? Nie podobało Ci się? - spytał cicho, lekko zaniepokojony.
- Wiesz doskonale, że nie w tym rzecz! - zawołałam oburzona. Ucichłam jednak, nie chcąc zwracać na siebie większej uwagi. - Po prostu... Nie możesz.
- Ale czemu n-
Urwał słysząc śmiechy dochodzące zza drzwi. Wykorzystałam sytuację i wyślizgnęłam dłonie z uścisku, od razu wychodząc z pokoju. Odetchnęłam cicho, wiedząc jak mało brakowało.
- Gdzie Hoya? - spytałam wchodząc wgłąb salonu.
- Trenuje w sali tanecznej. Typowe. - skwitował Dongwoo z uśmiechem.
- Nie chce się pożegnać czy co? - spytałam naburmuszona.
- Spytaj go. - zaproponował szczerząc się.
- Pójdę sprawdzić. - skwitowałam i wyszłam z apartamentu, nie czekając na żadną reakcję z ich strony.
~
Zajrzałam ukradkiem do sali. W środku ćwiczył Hoya, do jednej z ich piosenek. Miał na sobie biały podkoszulek, przesiąknięty potem. Kropelki spływały po jego ramionach i czole. Zarumieniłam się i przylgnęłam do ściany, gdy tylko spojrzał w kierunku drzwi. Stałam tak w milczeniu, aż nagle ucichła muzyka. Zmarszczyłam brwi i zajrzałam znów do sali.
"Gdzie on..." zawiesiłam swą myśl, zauważywszy, że nie ma go w środku.
Ostrożnie weszłam do sali, rozglądając się uważnie. Jak to możliwe, że zniknął, skoro nie było tu żadnych szaf czy przejść do innych pomieszczeń?
- Mam Cię. - usłyszałam za sobą. W jednej chwili ramiona objęły mnie w talii, tuż pod biustem, nie pozwalając mi na jakikolwiek ruch rąk. Spojrzałam kątem oka za siebie i zauważyłam uśmiechniętego tancerza.
- C-Co Ty robisz? Jesteś cały mokry, p-puść mnie, ble! - zawołałam poirytowana.
Nie miało to tak naprawdę znaczenia. Ale co ja poradzę, że spocony mężczyzna, tak skąpo ubrany oddziaływał na mnie i moje ciało?
- Ble? Ale podglądałaś z wielkim zainteresowaniem... - szepnął wprost do mojego ucha.
Zadrżałam słysząc ten cichy głos.
- Stęskniłaś się, co? - spytał po chwili.
- Puść mnie, jak Ci obiję ten Twój ryjek to dopiero będziesz miał tęsknotę, za bandażami! - warknęłam, próbując uwolnić się z uścisku. Wierciłam się i kręciłam, chcąc zmusić go do puszczenia mnie.
- Nie rób tak, bo ocierasz się o...
- Nie kończ! - zawołałam zawstydzona i zastygłam w bezruchu.
Chłopak zaśmiał się, wyraźnie zadowolony z mojej reakcji. Puścił mnie w końcu i obszedł, przyglądając mi się z nieukrywaną satysfakcją. Potem powędrował do ławki, gdzie miał położone swoje rzeczy. Sięgnął po ręcznik i zaczął ocierać szyję, a także twarz.
- Co się stało, że przyszłaś? Znowu masz ochotę na pokaz? A może chcesz dokończyć to, co tu zaczęliśmy? - zapytał rozbawiony.
- Ale masz radochę, co? - warknęłam łypiąc na niego spode łba.
- Twoja złość jest wyjątkowo urocza, a zarazem... kusząca. Na swój powalony sposób. - skwitował wesoło i obdarzył mnie ciepłym uśmiechem.
Odwróciłam wzrok, bowiem ten jego uśmiech miał na mnie... równie zły wpływ jak jego ciało.
- Wyjeżdżacie wkrótce, więc...
- Chciałaś się pożegnać? - dokończył, na co skinęłam potakująco głową.
Hoya upił kilka łyków wody i przetarł usta przedramieniem.
- Wiedziałem. Lubisz mnie. I to jak. - stwierdził uśmiechając się i odetchnął, nie zapomniawszy o oblizaniu warg.
- Że co? - prychnęłam. - Nie lubię Cię. Na pewno nie tak, jakbyś chciał. Za wysokie progi na Twoje nogi.
- Mogłaś poczekać aż wrócę do apartamentu.
- C-co?
- Żeby się pożegnać. Mogłaś poczekać. Ale przyszłaś. Wiedząc, że będziemy tu sami. - powiedział Hoya i spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
- To nie... - zawiesiłam głos, zrobiwszy krok w tył. Poczułam się trochę niepewnie, bo jakkolwiek bym chciała się wybronić, nie mogłam. Miał rację. Przecież nie musiałam tu przychodzić, a jednak przyszłam. Ale to dlatego, że bałam się, że...
- Nie masz co się obawiać. Nie zapomniałbym się pożegnać. - uprzedził me myśli.
Spojrzałam na niego ze zdumieniem.
- A może to coś innego Cię trapi? - dodał i odłożył ręcznik, a także butelkę i ruszył powoli w moim kierunku. Jak na komendę, zaczęłam się cofać.
- N-nie rozumiem... - wybąkałam.
- Boisz się, że się nie pożegnam? Czy też może boisz się tego, że mógłbym o Tobie zapomnieć?
- A co mnie obchodzi czy mnie pa-
- Boisz się, że przestaniesz wzbudzać moje zainteresowanie? Czy boisz się, że mnie więcej nie zobaczysz?
- J-ja n-nie... - urwałam i spojrzałam za siebie. Moje plecy przylgnęły teraz do ściany. Zniknęła szansa na ucieczkę.
- Cokolwiek by to nie było. Jest związane ze mną, prawda? - szepnął.
Zaskoczona spojrzałam przed siebie. To był mój błąd. Nasze spojrzenia spotkały się. Jego twarz zdobił delikatny, ale zadziorny uśmieszek, a oczy lśniły pełne zaintrygowania. Zrobił kolejny krok, przez co nasze brzuchy stykały się, zmniejszyło to odległość między nami.
- Boisz się, że czar pryśnie i zostaniesz sama? Czy boisz się, że nie będzie okazji do głębszego zbliżenia? W gruncie rzeczy, w dramie się nie do końca udało. Żadnego pocałunku, jedynie jakieś delikatne sceny, bez konkretnej bliskości. Znów Ci się udało. Ale poza serialem, jesteś sobą, taką Angie jaką chciałbym pocałować. I wiesz co... - tu zawiesił głos i pochylił się nade mną. - Mam zamiar to zrobić.
- N-nie... - wyjąkałam spanikowana i odruchowo usadowiłam dłonie na jego torsie. Zadrżałam czując materiał spoconej koszulki pod opuszkami palców.
- Powinnaś już dawno wiedzieć... - odparł Hoya, robiąc krok w przód, przez co przylgnął do mnie bardziej. - Że ja nikogo nie słucham. - dokończył z uśmiechem.
- Nawet nie próbuj mnie po-
Nie zdążyłam dokończyć swej wypowiedzi. Hoya pochylił się nade mną i pocałował. Zrobił to gwałtownie, a zarazem czule, delikatnie, a zarazem namiętnie. Zacisnęłam powieki, nie chcąc tego odwzajemnić. Miałam nadzieję, że zaraz się odsunie, jednak myliłam się. Przyciskał swe wargi tak długo, aż w końcu uległam i odwzajemniłam pocałunek. Gdy tylko to zrobiłam, tancerz cofnął się. Puścił mnie i stanął swobodnie zakładając ręce za głową.
- Taką sytuację trudno zapomnieć, prawda? Więc oboje będziemy mieć siebie w pamięci. - skwitował wesoło i uśmiechnął się szeroko.
Przysłoniłam usta dłonią, wpatrując się w niego w osłupieniu.
- A wiesz co jest najlepsze...? Odwzajemniłaś mój pocałunek. A to znaczy, że nie jestem Ci obojętny. Nie ma znaczenia, jak długo będziemy osobno. Wrócę i będę dalej walczył. - powiedział cicho i wyszedł z sali, zostawiając mnie samą.
Powoli osunęłam się na podłogę, wciąż przysłaniając usta dłonią.
"Niemożliwe... Nie, nie, nie, nie. Nie, to nieprawda! To było wymuszone! Zmusił mnie do tego! Wcale nie chciałam, by... Nie chciałam!" powtarzałam sobie w myślach.
Przesunęłam palcem po wargach, rumieniąc się delikatnie.
"Sunggyu... Hoya... Naaaaa! Przestańcie mi mieszać w głowie! Wynoście się z niej! Nie chcę was tam! Nie chcę! Nie mogę!" krzyczałam w myślach. Położyłam się na podłodze, spoglądając w sufit.
"Może... może mi przejdzie... Gdy ich nie będzie..." pomyślałam przymykając powieki.
- Dramatyzuję... - skwitowałam wzdychając cicho.
~
Wyjechali.
Zniknęli na kilka miesięcy z mojego życia. Z naszego życia. Vicky poleciała do rodziny i choć trudno było jej się rozstać, to jestem pewna, że świetnie spędzi czas z bliskimi, których od dawna nie widziała. Ja miałam zaledwie tydzień do wylotu do Kraju Kwitnącej Wiśni i każdą wolną chwilę spędzałam z Nalą.
Gdy była możliwość, rozmawialiśmy z INFINITE. Komórka, smsy, internetowe rozmowy, to, na co była okazja.
Nie, Nala rozmawiała. Choć chciałam ich zobaczyć, nie potrafiłam. Myślałam, że unikając z nimi kontaktu, udając, że nie mają dla mnie znaczenia, uda mi się odtrącić uczucia dwoje z nich. Ta siódemka błaznów stała się rodziną, którą bałam się stracić. Przywiązałam się, a wiedziałam, że to bolesne uczucie. Zawsze tak było. Uciekałam od tego, czego chciałam. Paradoksalny bezsens. Ale taka już byłam.
Niespodzianki?
Ach, tak. Nie omieszkali nam takowych nie zrobić.
- Comeback?! - zawołałam, widząc bliźniaków. Byli ubrani w białe garnitury, włosy mieli ułożone w dokładnie taki sam sposób. Mieli jedynie różne buty.
- Dziś dowiedziałam się, że kręcili teledysk, gdy zajmowałyśmy się dramą. Stylistki wyjaśniły mi jak mam ich ubierać i czesać. Tylko wciąż nie wiem, jak ich odróżnimy. - powiedziała Nala i westchnęła cicho.
Podeszłam do nich i zastukałam palcem w policzek, zastanawiając się nad tym. Wiadomym było, że nie są identyczni. Jeden był wyższy, drugi miał bardziej owalną twarz, mieli też inne uzębienie. Ale postanowiłam wykorzystać okazję i zachować się jak typowa Angie.
PLASK.
Obaj dostali po mordzie i obaj jednocześnie chwycili się za obolałe policzki.
- Ała, Angie za co to było? - zapytał jeden z nich, ze spokojem i skruchą w głosie.
Drugi za to poruszał żuchwą i spojrzał na mnie z zadziornym uśmieszkiem.
- Ostra, ale jaka słodka w swym fachu. - powiedział zadowolony.
Pokiwałam głową.
- Już wiem, który jest który. - skwitowałam unosząc dłonie i odchodząc od nich na bezpieczniejszą odległość.
Nala westchnęła cicho i skinęła głową, uśmiechając się nikle. To było dla niej nawet zabawne.
- No cóż, tylko jeden z nich ma obsesję na punkcie Twojego uroku. - powiedziała Nala i zachichotała.
- Świetnie. Psychol, chomik, chodzące porno. Co jeszcze? - mruknęłam, wyliczając na palcach.
- Fanboy.
Zmrużyłam powieki, gdy przyjaciółka wspomniała o liderze BEAST.
- Ekstra. - burknęłam i skierowałam się do kuchni.
- Angie, będziesz na naszym występie nie? Zobaczysz jaki jestem seksi bliźniak. - zawołał Daeryong idąc za mną.
- Obleśny jest. Ale on tak tylko przy niej. Normalnie jest naprawdę... normalniejszy. - zauważył Soryong, który przystanął przy Nali.
Dziewczyna pokiwała głową i popatrzyła w stronę kuchni, zaciekawiona tamtejszym rozwojem akcji.
- Więc... Teraz będziemy spędzać ze sobą więcej czasu... - zaczął chłopak nieco onieśmielony.
Stylistka spojrzała na niego zdziwiona i powoli pokiwała głową, przytakując mu w ten sposób.
- Fajnie. Będziesz blisko. Miło jest, jak jesteś obok. - stwierdził rumieniąc się.
- D-dzięki...? - odparła niepewnie, również odczuwając zakłopotanie.
Tak, Soryong miał swoją okazję i nie wahał się jej wykorzystać. Ale czy to się w ogóle dobrze skończy? Nie mam pojęcia. Nie było mnie już wtedy. Nala była zmuszona walczyć z nimi bez mojego wsparcia.
~
- No i znowu to samo... - szepnęłam spoglądając na wyświetlacz telefonu. Nala nie odbierała swojej komórki. Przecież to niemożliwe, by nie wiedzieć, że ktoś próbuje się dodzwonić kilkanaście razy dziennie. A gdy sprawdzi się telefon to widać ilość nieodebranych połączeń. Może boi się oddzwonić? No ale bez przesady!
Westchnęłam niezadowolona i spojrzałam na datę w kalendarzu. Minęło już tyle czasu odkąd wyjechałam do Japonii. Miesiąc? Półtora? Więcej? Nie byłam pewna, ale Nala nagle urwała kontakt. Może miała sporo pracy z TASTY? No ale po tym czasie to już się chyba nie promowali, nie?
- Aish... - jęknęłam i odłożyłam telefon na półkę. Usłyszawszy pukanie do drzwi, podążyłam w ich kierunku. Otworzyłam je i zamrugałam, widząc stojącego przed sobą mężczyznę.
- Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałem spytać czy leci u pani woda w łazience? U mnie jakoś nie chce działać prysznic i nie mam pojęcia czy to przypadek, czy też może ogólnie hotelowa awa-aria?
Mężczyzna przyjrzał mi się uważnie i zaraz uśmiechnął pogodnie.
- Angie! - zawołał uradowany i przytulił mnie mocno.
Zmarszczyłam brwi lekko zdezorientowana i poklepałam go niepewnie po plecach.
- Hyun Joong... P-puść mnie... - wydukałam speszona.
- Mów mi Oppa, nie będę się czuł aż tak staro. - odparł rozbawiony.
"Jakim cudem, skoro to zwraca uwagę na to, że jest starszy ode mnie?" pomyślałam zdziwiona.
- Oppa. - mruknęłam z nieukrywanym niezadowoleniem.
- Od razu lepiej. - skwitował wesoło i puścił mnie, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Co tu robisz? - dopytałam wciąż zaskoczona.
- Będę kręcił reklamę. Krótko to będzie trwało, ale zawsze jakiś grosz w kieszeni, no a poza tym spotkania z fanami, zwiedzanie Japonii i jak widać, miłe sąsiedztwo. - powiedział wesolutki.
- Chcesz wejść prawda? - spytałam uśmiechając się cierpko. Pokręciłam głową i zaprosiłam go gestem dłoni do środka. Wparował wgłąb mieszkania i to bez oporu. Zamknęłam drzwi i podążyłam za nim do salonu, gdzie już się wygodnie rozsiadał na kanapie.
- No i co tam u Ciebie słychać, co? Radzisz sobie z tą całą sytuacją? - dopytał zaciekawiony, choć w jego głosie bardziej przeważała troska.
- Mówisz o tej aferze randkowej...? - odparłam niechętnie.
Odpowiedział mi skinięciem głowy. Westchnęłam cicho.
Właściwie, gdyby nie on, to pewnie byłby kolejny skandal. Tamtego dnia, gdy media wyciągnęły na wierzch te wszystkie zdjęcia, a Gyu wyszedł bez słowa z sali, chciałam za nim pobiec. Już nawet próbowałam się zerwać z miejsca, gdy od tego wszystkiego powstrzymał mnie silny uścisk na nadgarstku. Dłoń należała do Kim Hyun Joonga, który spokojnie acz stanowczo patrzył na mnie swymi bystrymi oczyma. Możliwe, że ja i Woollim jesteśmy mu winni podziękowania.
- Trochę przykre, że nie możecie być już razem. Ale tak się przeważnie te afery kończą, a my nie możemy nic na to poradzić. - dopowiedział Hyun Joong z przekąsem.
- Ja i Hoya nigdy nie byliśmy parą. - powiedziałam bez zastanowienia.
Mężczyzna spojrzał na mnie uważnie, jakbym mówiła mu o przybyszach z kosmosu udających tańczące na samolocie zebry.
- Woollim nie jest wytwórnią, która kłamie, więc nie uwierzę, że powiedzieli coś takiego.
- Naprawdę nic nas nie łączyło.
- No to nic was nie łączyło, czy nie byliście parą, bo to jednak różnica.
- Co?
Spojrzałam na niego zdziwiona, nie bardzo wiedząc co miał na myśli.
- Nie trzeba być parą, by czuć coś do siebie. Nie trzeba też coś czuć do siebie, by być parą, a uwierz mi, w świecie show-biznesu jest to czymś naturalnym.
Odwróciłam wzrok słysząc te słowa. Miał rację.
- Więc? - dopytał z uśmiechem.
- Przecież znasz odpowiedź. Z tego co zauważyłam, to nawet CEO znał odpowiedź. - burknęłam niezadowolona.
- A Sunggyu?
Zamrugałam i spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Co Sunggyu?
- No co jest między wami?
- Na...a... - zawiesiłam głos, nie wiedząc jak to skomentować. - D-dlaczego zadajesz takie pytanie?
- No wiesz... Jego zachowanie wskazywało, że...
- Przesadzasz. - przerwałam mu i machnęłam lekceważąco ręką.
- Hm. Przychodził i obserwował każde Twoje poczynanie na planie. Gdy grał Hoya, to był średnio zainteresowany. Przynosił Ci herbatę w termosie, przykrywał kocem, gdy zasypiałaś i prosił reżysera, by dawał Ci więcej odpoczynku ze względu na to, że dopiero zaczynasz w tej branży. - wymienił Hyun Joong z uśmiechem na twarzy.
Zamrugałam znów, jeszcze bardziej zdziwiona. Spuściłam wzrok i uśmiechnęłam się nikle. Sunggyu był wyjątkowo opiekuńczy w stosunku do mnie i mimo, że to było urocze, to nie miałam pewności, czy to faktycznie pasuje do jego charakteru. A może ukrywał swoje oblicze, tak jak Myungsoo?
- To nie ma znaczenia. - skwitowałam i przybrałam stoicki wyraz twarzy. - Oni mnie i tak nie interesują.
Mężczyzna westchnął i przyjrzał mi się uważnie.
- Przed czym Ty uciekasz Angie? - zapytał prosto z mostu.
Drgnęłam mimowolnie i podeszłam do okna, spoglądając teraz na roztaczający się za nim widok. Ostrożnie dotknęłam dłonią zimnej szyby i westchnęłam.
- Boję się, że ich zranię. Boję się podjąć decyzję. Boję się dokonać wyboru. Boję się tego, co chcą mi ofiarować. Boję się tego, co mogą do mnie czuć. Boję się, że ja coś poczuję, że się przywiążę. Boję się tego, czego pragnę. Boję się miłości i bliskości. - wyszeptałam i przymknęłam powieki.
- Życie polega na tym, by stawiać czoła lękom, pokonywać je i zdobywać najwyższe szczyty. Jeśli uciekniesz, stracisz pewnie najcenniejszą rzecz, najcenniejszy dar jaki możesz w życiu posiąść. Przecież widzę, że cierpisz. - powiedział spokojnie, z nutką ciepła w głosie. Zamilkł na dłuższą chwilę, po czym znów kontynuował. - Ty już dokonałaś wyboru, prawda? Tylko boisz się uznać to za prawdę.
Zacisnęłam palce na szybie i pokręciłam przecząco głową.
- Nie, i nie dokonam wyboru. Bo to nie miejsce i czas na takie przemyślenia. - odparłam i spojrzałam na chłopaka. - Dlaczego mi pomagasz? Przecież ledwo się znamy.
- Czasem łatwiej jest się wygadać obcej osobie, niż tej najbliższej naszemu sercu. - odpowiedział uśmiechając się.
"Sama nie raz tak powtarzałam." pomyślałam i pokiwałam głową.
- Poza tym, przypominasz mi... taką młodszą siostrę, która potrzebuje starszego brata wskazującego jej drogę, gdy zbłądzi. - dodał wesoło.
Zmrużyłam powieki robiąc poirytowaną minę.
"Następny z jakimś kompleksem młodszej siostry? I to w stosunku do mnie? Co jest ze mną nie tak, kurde?" mruknęłam w myślach i westchnęłam zażenowana. "Wszystkie cud-chłopięcia od razu wsadzają mnie do wora z rodziną. No, prawie wszyscy."
- Dzięki. - powiedziałam na koniec i znów obdarzyłam go uśmiechem, tym razem pełnym wdzięczności i ulgi.
~
"Sorry, ale mam tyle na głowie, że nie miałam jak oddzwonić. Wracam wieczorem i padam na łóżko, by za chwilę znów wstać i wracać do roboty. Przesrane Angie, przesrane. :<"
Przeczytałam tę wiadomość dwa razy, zastanawiając się, co moja przyjaciółka przede mną ukrywa. Skoro ma czas, by napisać mi tę wiadomość, to czemu nie zadzwoni, by po prostu pogadać?
"No okej, rozumiem. A co tam jeszcze słychać?" - odpisałam.
"Nic ciekawego w sumie. Zalatana jestem. Tutaj maluj i ubieraj TASTY, tu NELL przygotuj na jakiś występ. Tutaj ich przygotuj do programu, tam do reklamy. Nie ogarniam własnego życia, a jeszcze wciągnęli mnie w zastępstwo za jakiegoś stylistę innej wytwórni i mażę po gębach jakichś obcych bab. Angie, robię się taka jak Ty. Przeraża mnie to. :<"
Przeczytałam tę wiadomość, mrużąc oczy.
Ona nigdy aż tak wygadana nie była. Co zdanie jest zmiana tematu na inny. Postanowiłam nie wypytywać na razie i pozwolić jej myśleć, że niczego nie wyczuwam. Chociaż pewnie się domyśla, że mnie się tak zmylić nie da.
Dałam jej czas. Minął miesiąc, a ja jedyne co robiłam to nagrywałam głos do anime. Miałam więcej wolnego, więc gdy mogłam, rozmawiałam z Vicky. Nala jedynie odpisała co jakiś czas, wciąż nie odbierając. Sunggyu i Hoya otrzymywali ode mnie wiadomości w podobny sposób. Zwodziłam ich, nie chcąc rozmawiać. Chociaż do Howona przestałam pisać całkowicie. Nie odbierałam, nie odpisywałam, nie pozwalałam też kombinować przy pozostałych członkach zespołu. Unikałam go jak ogień wody.
Ile czasu już minęło? Kolejny miesiąc? Lato się już kończyło, tyle wiedziałam. A ich koncerty? Nie wiedziałam nawet gdzie teraz są, co grają, z kim, na czym, po co, jak. Nie sprawdzałam zdjęć, filmików, informacji, relacji i innych rzeczy z tym związanych. Nie chciałam wiedzieć. Bolało mnie to, że byli tak daleko ode mnie.
"Takie są efekty, jak ktoś się kurna przywiąże do bandy pacanów." burknęłam w myślach niezadowolona.
A Nali nie było nawet obok mnie. Nie chciała nawet ze mną pogadać, tylko pisała zdawkowe wiadomości. Co się z nią kurde działo? Coś musiało się wydarzyć, ale nie mogłam ot tak zapytać, bo spanikuje i nic mi nie powie. A nie chciałam naciskać.
- Za dużo myślę. - szepnęłam i postanowiłam się zdrzemnąć, póki miałam dzień wolny.
Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Otworzyłam zaspana oczy i zaczęłam przesuwać dłonią po łóżku, aż wymacałam komórkę.
- Halooo? - wydukałam, odbierając połączenie.
- Onee-chaaaan! - zawołała Vicky, przez co aż musiałam odsunąć słuchawkę od ucha.
- Już nie śpię. Czego? - burknęłam.
- Dzwonię by pogadać! Mówiłam mamie, że Hoya i Gyu się Tobą interesują! - zawołała wesoło.
Teraz to aż zerwałam się na równe nogi.
- Co?!
Zamilkłam i zrobiłam dość niepewną minę.
- Uhm... I... I co powiedziała?
- Że dzieci dopiero po ślubie.
Stuknęłam się w czoło słysząc to.
- A tata powiedział...
- Mu też powiedziałaś?!
- No?
- No dobra, i co powiedział?
- Że jeśli jest bogaty, przystojny, słucha Cię, wytrzymuje z Tobą i zadowala Cię seksualnie, to niech Cię bierze ale bez możliwości na reklamację.
Uśmiechnęłam się cierpko i mlasnęłam w oznace dezaprobaty.
"Ale który?" mruknęłam w myślach.
Vicky uznała moje milczenie za pozwolenie na dalsze ględzenie, więc kontynuowała swoje opowiastki: co porabiała, co się działo, jak z Infinite, wszystko ze szczegółami, jak to moja młodsza siostrzyczka miała w swym zwyczaju.
Zdążyłam w międzyczasie zrobić sobie picie, przejrzeć program telewizyjny na najbliższy tydzień i zjeść jakąś przekąskę.
Podskoczyłam w pewnej chwili, gdy po apartamencie rozniósł się wielki łomot.
- Czekaj, ktoś dobija się do drzwi. - burknęłam do telefonu, kierując się w ich stronę.
Ledwo nacisnęłam klamkę, a drzwi otworzyły się z rozmachem, uderzając o przeciwległą ścianę. Zaskoczona cofnęłam się o krok, by po chwili poczuć silny uścisk na swych ramionach. Telefon wypadł mi z rąk, a napastnik zatrzasnął nogą drzwi i poprowadził mnie aż pod ścianę, która zablokowała mi jakąkolwiek drogę. Wpatrywałam się w osłupieniu w chłopaka, nie mogąc uwierzyć, że go widzę. Po dość długim czasie...
- Ty głupia, głupia babo! - zawołał rozwścieczony.
Mimo, że ton głosu był gniewny, to oczy wydawały się pełne niepokoju, a zarazem dziwnej ulgi.
Wpatrywałam się w niego w osłupieniu, nie potrafiąc wydusić z siebie słowa.
- Czy Ty zawsze musisz wszystkim sprawiać tyle zmartwień?! Chcesz żebyśmy wszyscy na zawał zeszli?! - zawołał poirytowany.
- Huh? - wydukałam zdumiona i nim zdołałam coś dodać, chłopak przyciągnął mnie do siebie i wtulił w swój tors. Pogłaskał mnie czule po włosach i oparł brodę na czubku mej głowy.
- Najważniejsze, że nic Ci nie jest... - szepnął ciepło.
Spuściłam wzrok zawstydzona.
"Więc to o to chodziło..." pomyślałam zmieszana.
Nie odzywałam się do niego przez długi czas. Ignorowałam wszelkie sposoby kontaktu, cokolwiek co dałoby mu znak, że żyję. Owszem, jakoś rozmawiałam z resztą, ale robiłam to skrupulatnie, poza jego wiedzą. To musiało go boleć. Cóż, mnie też.
- Masz rację. Przepraszam. - wyszeptałam ledwo słyszalnie.
- Nawet nie próbuj zwalać winy na in-co?
Wokalista odsunął mnie od siebie i zmierzył wzrokiem, jakby chciał się upewnić czy to na pewno ja.
- Masz rację. Przepraszam. - powtórzyłam uśmiechając się delikatnie.
- Czy Ty naprawdę właśnie prze-ał~!
Złapał się za głowę i pomasował miejsce, w które oberwał.
- Dobra, to jednak Ty. - mruknął.
- Tak. I jak widzisz, jestem cała i zdrowa, więc możesz wracać skąd przybyłeś. - odparłam. - Sunggyu pewnie dostanie szału, gdy zorientuje się, że uciekłeś.
- Uhm... Ale... To był jego pomysł. - odparł Hoya, drapiąc się po głowie. Obdarzył mnie przy tym niewinnym uśmiechem.
- C-co?
Spojrzałam na niego zdumiona.
- I to on najbardziej mnie tam kryje.
Poruszałam niemo ustami, nie mogąc w to uwierzyć. Oni i współpraca?
- On też się martwił. Wyczuł tak jak ja, że dziwnie się zachowujesz. Wiesz... jest liderem i nie mógł sobie pozwolić na nagłe zniknięcie, ale najszybszy członek zespołu, który najbardziej się niepokoi, tak. Słuchaj, cały zespół się martwił.
- Boże, nie jestem dzieckiem, ani waszą rodziną, więc się wszyscy odczepcie. - burknęłam i ruszyłam w stronę kuchni.
Hoya zdołał mnie dogonić i zatarasować drogę ramieniem.
- Jesteś naszą rodziną, czy Ci się to podoba, czy nie. - skwitował tonem, nie znoszącym sprzeciwu. Aż mnie ciarki przeszły po plecach, ale postanowiłam tego po sobie nie okazywać. - Czemu mnie unikasz?
Westchnęłam i odwróciłam się tyłem, krzyżując ręce.
"Jak ja mam to wytłumaczyć?" jęknęłam w myślach. "Bo jedyną przeszkodą, która stoi między mną a Gyu jesteś Ty? To absurd. Tak nie mogę powiedzieć..." urwałam swą myśl i zamrugałam, czując jak silne ramiona owijają się wokół mej talii.
- Jeśli mnie nienawidzisz, nienawidź mnie dalej. Jeśli źle o mnie myślisz, myśl tak dalej. Jeśli masz mnie dość, miej dalej. - powiedział cicho, z nutką ciepła w głosie. Oczami wyobraźni widziałam ten jego czuły uśmiech, który chował teraz za mymi włosami. - Ale nie odwracaj się ode mnie. Bo to będzie boleć bardziej, niż najgorsze odczucia, jakimi mogłabyś mnie darzyć.
Zrobiło mi się dziwnie gorąco. Policzki zaczęły mnie piec, serce zabiło szybciej, a dziwne ciepło wypełniło mój brzuch. Motylki.
"Nie. Myliłam się." pomyślałam, otwierając szerzej oczy. "To nie Hoya stoi na przeszkodzie."
Spuściłam wzrok zawstydzona.
"To uczucia, które ja mogę do niego żywić. To ja jestem przeszkodą, nie on."
Westchnęłam i wyślizgnęłam się z uścisku.
- W porządku. Już nie będę tak robić.
- Serio?
- Nie. Ale spróbować mogę.
Hoya zaśmiał się i skinął głową.
- Właśnie takiej Angie mi brakowało. - skwitował uradowany.
Zdobyłam się na lekki uśmiech, choć humor wcale mi się nie poprawił.
~
Minął kolejny miesiąc, czy mi się zdaje, a może tylko dwa tygodnie? Już nie mogłam zliczyć dni, które mijają. Mam wrażenie, że jeszcze wczoraj wyganiałam Howona z apartamentu, byle jak najszybciej dostał się na lotnisko. To, że tu przyleciał, było wyjątkowo romantyczne, ale przez to, że Gyu maczał w tym palce, nie mogłam tego docenić. A może po prostu bałam się, że w ten sposób lider byłby stratny?
Pokręciłam głową chcąc odgonić od siebie te myśli.
- Lepiej pójdę do Hyun Joonga. Może jeszcze tam jest. - mruknęłam i wyszłam z pokoju.
Po drodze spojrzałam ukradkiem na kalendarz.
Był już początek listopada, a więc zbliżały się urodziny Dongwoo.
- Czy złożyłam Sungyeolowi życzenia w sierpniu? - spytałam samą siebie, stukając palcem po wardze. - Hmmm....
- Sto lat gigantyczny Masaju! Niech światło słońca wciąż świeci w ten Twój wielki czerep, niech Twe wielgachne zęby lśnią ostrym światłem i oślepiają fanki, które mdleją i giną rozdeptane wśród tych wszystkich podeszew, a Twoja wiecznie wnerwiona twarz będzie ozdobą dla zespołu. - powiedziałam przez telefon, bez zająknięcia.
- Dzięki Angie. To... najbardziej oryginalne życzenia, jakie kiedykolwiek dostałem. - przyznał speszony Sungyeol, choć wyczuwałam w jego głosie nutkę rozbawienia.
- Hmmmm, tak. Złożyłam mu życzenia. A Sungjong? - zapytałam samą siebie, patrząc na kalendarz.
- Ładniejszy ode mnie kolego, życzę Ci jak najwięcej męskości i charyzmy, żebyś przestał wyglądać i tańczyć lepiej ode mnie, byś częściej mnie słuchał i skończył nazywać Nooną.
- Och, Angie Noona, jakie to słodkie!
- Yah! Nie słuchasz mnie!
Brew mi drgnęła na wspomnienie tej krótkiej wymiany zdań.
- Tak. - skwitowałam cicho.
Zamrugałam parokrotnie, gdy usłyszałam głośny huk. Ktoś dobijał się do drzwi.
- Moment, kurde komu znowu się tak spieszy?! - wrzasnęłam poirytowana i podążyłam w stronę przedpokoju. Szarpnęłam za klamkę i to był mój błąd.
Ktoś nagle wpadł do środka i nim zdążyłam zareagować, zostałam mocno przytulona. Napastnik ukrył twarz w moich włosach i zacisnął palce na mych plecach.
- Ej, co to ma ku-e? - urwałam czując, jak mężczyzna drży. - E-ej... - dodałam nieco zaniepokojona.
Do mych uszu dotarł dziwny szloch.
- Przepraszam... - wyszeptał chłopak. - Nie miałem do kogo się zwrócić... Ja... Pomóż mi... - wyjąkał zdesperowany.
- M-Myungsoo... - wydukałam zszokowana i westchnęłam cicho. Długo biłam się z myślami, czy mu pomóc, bowiem Nala by mnie zabiła. Ale w tej sytuacji... Byłaby jeszcze wścieklejsza, gdybym go tak olała. Ostrożnie objęłam go i poklepałam po plecach.
- No już, już. Uspokój się. Usiądziemy, napijesz się czegoś i wszystko mi opowiesz, dobrze? - zaproponowałam ciepło, z pozytywną nutką w głosie.
"Boże, brzmię jak baba z reklamy Tchibo." jęknęłam w myślach, po czym zmarszczyłam brwi. "A może to było Jacobs?"
Gdy usadziłam roztrzęsionego chłopaka na kanapie, zamknęłam drzwi wejściowe, potem przygotowałam herbatę, którą go poczęstowałam. Dopiero wtedy usiadłam na przeciwko niego, w fotelu, z zamiarem wysłuchania jakże frustrującej historii. Ajć, czy moje nastawienie nie jest zbyt okrutne?
- Więc...? - zagadnęłam, nie wiedząc jak inaczej zacząć. - Widzę, że wy tam w swoim zespole macie wielkie zapędy do odwiedzania mnie na drugim krańcu świata.
Dobry żart, nie jest zły. Poza tym, chyba podziałał, bo Myungsoo uśmiechnął się blado.
- Tylko Ty możesz mi pomóc. Nawet Hyung tak uważał. - szepnął wpatrując się w swój napój.
Zmarszczyłam brwi.
"Hyung? Ale który?"
- W czym pomóc? - zapytałam, nie chcąc zagłębiać się w szczegóły.
- No... No Nala... - zawiesił głos i spojrzał na mnie zdziwiony. - Ty nic nie wiesz?
- Huh? O czym?
- Nala nie mówiła?
- Ale kurna o czym?
- No... Ta afera randkowa...
- Jeszcze raz odpowiesz dwoma słowami, to chwycę za tasak i skończysz jako nowy gatunek ryby na sushi. - warknęłam.
Dopiero po tej groźbie Myungsoo postanowił wyjaśnić coś więcej. Byłam w szoku, ale to by wiele wyjaśniało. Fakt, dla którego nie dzwoniła. Rozpoznałabym po głosie, że coś jest nie tak. Nie potrafiłaby kłamać, tym samym, rozpłakałaby mi się do telefonu, a ja pierwsze co bym zrobiła, to przylot do Seulu.
Westchnęłam cicho.
Pewnie znów myślała, że wyjdzie na kogoś, kto mi głowę zawraca, że mam pracę na głowie, a nie jej problemy. Rany, co za dziewczyna. Ale... Ja bym zrobiła tak samo, albo nawet gorzej.
- Czy to prawda, że byliście parą? - zapytałam po chwili.
Wokalista od razu pokręcił przecząco głową.
- Nie, to ona sobie coś ubzdurała. Nigdy nie byliśmy razem. Dlatego wytwórnia zaprzeczyła, ale fani znaleźli jakieś zdjęcia jak robimy razem zakupy...
- Po coś je robił?
- Poprosiła mnie o pomoc, a skoro się przyjaźniliśmy... Sama mówiłaś, że mam być częściej jak Myungsoo a nie jak L!
- Akurat w tamtej sytuacji lepiej by było, gdybyś zachował się jak L, Hoya i Sunggyu razem wzięci!
Koreańczyk westchnął i pokiwał głową, przyznając mi rację.
- Nala dowiedziała się z mediów... nie ode mnie... Więc nie odbiera telefonów. Nie odpisuje, nie oddzwania.
- Rozumiem... - zawiesiłam głos i przymknęłam powieki.
- Więc co tu do cholery robisz, zamiast siedzieć teraz pod jej drzwiami i skomleć o wybaczenie?! - wrzasnęłam po chwili i z agresją rzuciłam w niego poduszką, którą miałam za plecami. Dobrze, że chłopak wcześniej odłożył kubek na stolik. Przynajmniej leżał teraz na kanapie z poduszką na łbie, a nie poparzony herbatą.
Odsunął poduchę i podniósł się do siadu.
- Przecież nie otworzyłaby mi. Nie chciałaby mnie widzieć. Albo... - zawiesił głos i spuścił wzrok.
"Rozpłakałaby się na jego oczach." dokończyłam za niego w myślach. "Teraz rozumiem. Nie chciał, by cierpiała jeszcze bardziej. "
- Odważny jesteś, że przychodzisz z tym do mnie, wiesz?
- Zależy Ci na niej, tak jak mnie. No, może trochę w inny sposób, niż mnie, ale wciąż jednak...
- Do rzeczy. Chcesz bym Ci pomogła.
Skinął głową.
Westchnęłam i pomasowałam skronie, zastanawiając się nad tym.
- Co dalej z tą aferą będzie? - zapytałam nagle.
- Jeśli fani dalej będą węszyć i nie uwierzą w nasze wyjaśnienia... Wytwórnia wyda inne oświadczenie.
- Inne?
Zmarszczyłam brwi. Nie podobało mi się to.
- Tak. Inne. Mianowicie, że byliśmy parą ale to ukrywaliśmy, teraz nie jesteśmy, bo nie ma jak, bla bla bla.
"Wiedziałam. Zupełnie jak w przypadku mnie i Howona. Co Woollim zamierza zyskać na takich kłamstewkach?" pomyślałam i pokręciłam głową.
- W porządku. - skwitowałam i wstałam z kanapy.
Myungsoo popatrzył na mnie pytająco, czekając na jakieś wyjaśnienia.
- Bierzmy się do roboty. - powiedziałam z uśmiechem.
~
Zastukałam do drzwi. Odczekałam chwilę, a gdy się otworzyły, obdarzyłam mężczyznę wesołym uśmiechem.
- Hyun Joong!
- A gdzie Oppa?
- Oj tam, oj tam. Słuchaj, mamy do Ciebie sprawę.
- My?
Dałam mu znak, by się schylił. Potem pokrótce powiedziałam mu na ucho, w czym tkwił sęk. Mężczyzna wysłuchał, uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Pomogę wam. - powiedział pogodnie.
Uśmiechnęłam się zadowolona i spojrzałam na Myungsoo usatysfakcjonowana. Zdobył się na lekkie uniesienie kącików ust, ale wciąż wydawał się pogrążony w smutku.
- Yooosh! Operację Nutella uważam za rozpoczętą! - zawołałam, unosząc zaciśniętą piąstkę.
~
- Nala, sms'a chyba dostałaś! - zawołał Daeryong, który siedział na kanapie i oglądał telewizję.
- Przyniesiesz mi telefon? - odkrzyknęła.
- A co ja pies?!
- Nie, ale kopia Howona na pewno. - burknęła wchodząc do salonu.
Spojrzała na chłopaka i pokręciła głową.
- Sms... - szepnęła i zmarszczyła brwi, widząc, że jest to numer Hyun Joonga.
Jej wyraz twarzy zmienił się. Zrobiła wielkie oczy, gdy przeczytała treść.
- Zamawiam lot do Japonii. - stwierdziła i wyleciała z apartamentu bez żadnego wyjaśnienia.
"Angie jest w szpitalu. Zemdlała podczas nagrań. Prawdopodobnie odwodnienie. Nie martw się. Nic jej nie jest. Odpoczywa w szpitalu. :)"
~
Przed nami było sporo pracy. Najpierw trzeba było wynająć jakiś lokal. To nie był problem, bowiem Hyun Joong znalazł wyjątkowo przytulne miejsce. Usunęliśmy wszystkie stoliki i krzesła, zostawiając pustą salę przed niewielką sceną.
- Okej, a teraz trzeba podzielić obowiązki! - skwitowałam, rozstawiając od razu kolegów po kątach.
Hyun Joong zajmował się oświetleniem i podłączaniem wszelkich sprzętów typu głośniki, mikrofon itd. Myungsoo miał nadmuchać balony, a ja przyczepiałam odpowiednie ozdoby na ściany. Spojrzałam na chłopaka, by sprawdzić jak sobie radzi. Balon, który zdołał nadmuchać, wybuchnął mu powietrzem w twarz i odleciał, zostawiając z wybałuszonymi oczyma. Westchnęłam i podałam mu balonik, który leżał teraz obok sceny. Poklepałam go po ramieniu. To go chyba obudziło, bo uśmiechnął się i próbował dalej.
Najgorsze było zawieszenie wielkich kul wypełnionych płatkami róż. Drabina i ja to wciąż zbyt niskie połączenie. Nie mogłam dosięgnąć do tego przeklętego haka. I pewnie bym się przewróciła, gdyby nie Hyun Joong, który wpakował mnie na swe ramiona i pomógł z zawieszeniem ozdoby.
Tak, dobrze, że tu był.
Zawiesiliśmy też balony, układając w piękne duże serce. Do tego kilka ozdobnych kwiatów wokoło na ścianach. Potem sprawdzaliśmy ustawienia reflektorów, podłączyliśmy gitarę, sprawdziliśmy nagłośnienie.
- Musimy Cię jakoś ubrać. - stwierdziłam, patrząc na Myungsoo.
- Coś znajdę. - zapewnił mnie, ale pokręciłam przecząco głową.
- Masz przy sobie strój z teledysku Man in Love?
Skinął głową.
- Na koncertach w nich występujemy, więc...
- Załóż go.
- E? Ale...
- Zaufaj mi. Załóż go.
- Uhm.
Chłopak przystał na moje słowa.
Później musieliśmy jeszcze zrobić próbę, a także porozmawiać z właścicielem, by pamiętał, jaki jest znak rozpoznawczy dla osób, które mają wstęp.
Gdy Myungsoo się przebrał, musiałam z nim przećwiczyć mowę, sprawdzić co pamięta, co wie, a co muszę mu przypomnieć. W razie czego, podałam mu kartkę z wyraźnie zapisanymi słowami, drukowanymi literami w razie potrzeby.
- Angie, dostałem wiadomość od Nali, że jest na lotnisku. - powiedział zdyszany Hyun Joong, który wpadł nagle do lokalu.
Zamrugałam zaskoczona.
- To już minęło tyle czasu? - zapytałam samą siebie i spojrzałam na zegarek w telefonie.
Faktycznie. Był już wieczór, a dopiero co rano braliśmy się za przygotowania.
- Okej, kontynuujemy nasz plan. Przechodzimy do fazy B. - zadecydowałam.
"Angie już wyszła ze szpitala. Wypisała się, wiesz jaka jest. Siedzimy w klubie "Love & Hate", możesz do nas dołączyć. :)"
- Wysłane! - zawiadomił mnie Hyun Joong.
- Dobrze. Więc dokończmy to, co zaczęliśmy. - stwierdziłam z wesołym uśmiechem.
~
- Zabiję jak ją dorwę... - mruknęła Nala, gdy znalazła się pod klubem.
"Co ja gadam. Nie dałabym rady."
Westchnęła, podeszła i przedstawiła się łamanym japońskim. Nawet nie miała czasu się go pouczyć, ale wstyd. Dobrze, że ją ochroniarz zrozumiał i wpuścił bez robienia problemów.
- Angie, Ty wstrę-e?
Dziewczyna zastygła w bezruchu, gdy znalazła się na sali. Było ciemno. Dosłownie. Kompletnie nic nie widziała, za wyjątkiem jakichś połyskujących kolorów.
"Balony?"
Przysłoniła oczy, gdy oślepił ją blask reflektorów. Gdy tylko zmieniły swój cel na scenę, spróbowała spojrzeć w ów kierunku. Zamrugała zszokowana, gdy ujrzała tam Myungsoo, z gitarą w dłoniach, przed mikrofonem, ubranego w strój z Man in Love.
- Dziś jest specjalny dzień i występ. Ten koncert ma nazwę "Conffesion". Mam nadzieję, że spodoba się osobie, do której kieruję te słowa. - mówił Myungsoo, patrząc na Nalę z czułym uśmiechem. - Jest to utwór, który napisałem sam. Nie był jeszcze wydany na światło dzienne i nie będzie, dopóki najważniejsza dla mnie osoba go nie oceni.
Po tej przemowie, rozpoczął grę na gitarze. Zaczął śpiewać piosenkę, którą sam napisał. A te słowa...
"Conffesion? To po angielsku wyznanie, prawda? Czy te słowa, mogę tak traktować? Ale to by znaczyło, że..." zawiesiła głos w swej głowie.
Wpatrywała się w chłopaka z nieukrywanym zachwytem, a zarazem wzruszeniem. Pojawił się tutaj, przygotował to wszystko, zaśpiewał dla niej, wyznając takie uczucia... Jak ona miała się teraz na niego gniewać?
Nie chciała tego, ale łzy spłynęły po jej policzkach. Nie potrafiła ich powstrzymać. Była zbyt przejęta tym, co ją spotkało.
Gdy wokalista zakończył swój występ, wyjął z kieszeni kartkę, którą rozłożył i uniósł do światła. Widać było, że to co próbuje rozczytać sprawia mu trudność i nie ma się co dziwić.
- Jeśli mnie nienawidzisz, nienawidź mnie dalej. Jeśli źle o mnie myślisz, myśl tak dalej. Jeśli masz mnie dość, miej dalej. - powiedział cicho, z nutką ciepła w głosie. - Ale nie odwracaj się ode mnie. Bo to będzie boleć bardziej, niż najgorsze odczucia, jakimi mogłabyś mnie darzyć.
Nala przysłoniła usta dłońmi, słysząc te słowa. Chociaż raz Hoya się na coś przydał.
Myungsoo schował kartkę i spojrzał na dziewczynę bystrymi oczyma, uśmiechając się przy tym słodko.
- Nala. Zależy mi na Tobie. Pozwól mi to udowodnić. - powiedział spokojnie, po czym odetchnął. Odłożył gitarę i oparł o głośnik. Potem ostrożnie zszedł ze sceny i podszedł do oniemiałej dziewczyny. Stanął przed nią i spojrzał w oczy.
- U nas nie ma czasu na randki. Wszystko idzie szybko. - szepnął spuściwszy na moment wzrok. Powrócił nim do obserwacji Nali. - Ale jeśli tego pragniesz, to będę na nie chodził. Byś poznała mnie lepiej, bym ja Cię poznał. I może to trochę za szybko z mojej strony, ale...
Zawiesił głos i zamilkł, skupiając swój umysł jeszcze bardziej.
- Ko-cham Cię. - wydukał w języku polskim, łamiąc go jak tylko się dało.
Moja przyjaciółka zaczerwieniła się, z trudem powstrzymując się od zemdlenia.
- T-to sen... prawda...? Ale przecież Ty... Bo ja... No i... A potem Ty... i Ona.. A ja... Aaa... Jak ja... Bo ja...
Chłopak zamrugał widząc, jak Nala plącze się we własnych słowach. Ostrożnie ujął w dłonie jej twarz i nie ostrzegając, musnął czule jej wargi, nie pozwalając na żadne kolejne wypowiedzi. Dziewczyna zamarła w bezruchu, zszokowana tą sytuacją i spłonęła większym rumieńcem (jest to w ogóle możliwe?). Temperatura jej ciała podskoczyła do granic możliwości, a motylki miały zaraz wyskoczyć z brzucha.
Nieśmiało odwzajemniła pocałunek, pozwalając się przytulić.
"To Myungsoo. Wszystko bym mu wybaczyła" pomyślała, delektując się smakiem jego ust.
- Dobrana z nich parka. - szepnął Hyun Joong, który wraz ze mną stał za sceną. Z ukrycia obserwowaliśmy ich poczynania.
- Tak, to prawda. - powiedziałam, po czym spojrzałam na piosenkarza. - Dzięki za pomoc.
- Nie ma za co. Ja was zawsze chętnie wesprę.
Już chciałam coś dodać, gdy poczułam wibrację telefonu w kieszeni spodni. Wyjęłam ją i odebrałam połączenie, odchodząc gdzieś na bok.
- Słucham? Ach, tak. Już po wszystkim. Pogodzili się. - powiedziałam ciepło.
- To dobrze. Ulżyło mi. - odrzekł męski głos.
- Dzięki za wysłane informacje. Te maile okazały się bardzo pomocne. No i fajnie, że tak szybko załatwiłeś bilety.
- Nie ma za co. Kocham ich oboje, więc nie chciałbym by cierpieli.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że oni właśnie zostali parą?
- Tak. I mimo, że będzie mnie to boleć, to z drugiej strony... czuję radość i dumę. To jakby mój młodszy brat. No i... jest lepszą partią niż ja. W końcu, ja kłamię.
Uśmiechnęłam się nikle i spojrzałam w kierunku sali, gdzie zakochani bujali się w rytm muzyki, która leciała w tle. Płatki róż powoli sypały się wokół nich.
- Może. Czas pokaże. - szepnęłam.
To był czas pełen zaskakujących wydarzeń, zwrotów akcji, których żadne z nas by się nie spodziewało. Walka uczuć, rozterki i bezsensowne ucieczki. Niespodzianki, które niejedno z nas wytrąciło z równowagi.
I wiecie co?
To nie koniec. Bo wciąż na nas czekają kolejne.
Matko, wyjątkowo długie, nareszcie skończyłam. XD
Jak widać, wykorzystałam tu kilka faktów autentycznych - afera randkowa Myungsoo, jego piosenka.
Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza i rozdział się spodoba. ^^
Nutella - tak nazwałam pairing Nali i Myungsoo. Nie mieliśmy innego dobrego połączenia, kiedyś padło to słowo, a że Nala lubi Nutellę, tak też zostało. :D
Jak ktoś ciekaw - co to za piosenka, to pod słowem piosenka i słowa, są ukryte linki do tłumaczenia oraz utworu. :)
Z góry przepraszam za wszelkie błędy ale poprawianie ich o tej godzinie było dla mnie nie lada wyzwaniem, więc mogły się gdzieś jakieś ostać. @_@
Czekam na wasze opinie! ^^
i po raz kolejny umieram...od samego początku do końca nie mogłam się oderwać...zaye..wszystko świetne łóżkowe sprawy :P, " Psychol, chomik, chodzące porno (..) Fanboy"....zapowiada się interesująco...szkoda mi Woohyuna, że właściwie też maczał w tym palce i zostanie sam, ale myślę, że lepiej to zniesie niż jeden z "adoratorów" Angie....hohohoh..czemu nie pozwoliłaś rozebrać się Hamsterowi?..(to chyba jedynie mi przeszkadza :P )
OdpowiedzUsuńMnie też żal Hyunniego (przez większość czasu wolałam właśnie Nalę z nim, ale jednak w opowiadaniu fabuła jest inna), choć jest też inny adorator Nali, który będzie miał równie przykre wspomnienia. XD
UsuńCo do Hamstera - Nali też się nie podobało, że nie został rozebrany, ale kto powiedział, że taka okazja się nie powtórzy? :D
Dzięki bardzo za komentarz! ^^
Czytałam to przez godzinę i dwadzieścia minut.
OdpowiedzUsuńZa dużo powiedzieć się nie da,bo by się trzeba było rozpisywać przez kilka godzin XD
Mówiąc w skrócie,super.Romantyczne,poważne,śmieszne oraz słodkie(jak Myungsoo powiedział Nali po polsku że ją kocha.Po prostu słiiit)
PS.jesteś super i oby było coraz więcej rozdziałów(wielkie dzięki za prezent urodzinowy :3)
Nie ma za co siostrzyczko. :D Tak się akurat złożyło i udało. ^^
UsuńTeż uważam, że wyznanie Myungsoo po polsku było urocze. :)
Gdy przeczytałam, to jedynie na co było mnie stać to jedno wielkie westchnięcie. Rozdział naprawdę bardzo długo wyczekiwany, ale opłacało się czekać na to cudo.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem, od czego mam zacząć. Wszystkie dobre określenia jakoś nie pasują, bo naprawdę brak mi słów. Jednak chyba zacznę od Nutelli (dobre xD). Cała tak akcja, ta piosenka i te słowa, którego autorem jest Hoya to było...było... Piękne. Zbyt piękne, wręcz bajkowe. :) Naprawdę się wzruszyłam, czytając ten fragment, a jeszcze jak mi leciała ta piosenka w tle. Wczułam się w tę atmosferę. Hah, a domyślam się, że Nala czytając ten fragment to już zgonawała... xD Tylko trochę szkoda Woohyuna :<
Co do Angie - może jeszcze czas temu śmiałabym się lub po prostu współczuła w jej sytuacji. Teraz jednak doskonale to rozumiem i trudno mi cokolwiek napisać na ten temat. Podobała mi się rozmowa z Hyun Joong'iem i pewne słowa, które odnoszą się zapewne nie do jednego człowieka.
No, ale dość tego przymulania! :D Jestem ciekaw, kiedy Angie zadecyduje i kogo w końcu wybierze, bo zapewne każdy czytelnik już tylko na to czekam ;)
Hah, a jeszcze nie muszę wspominać o naj naj najlepszym fragmencie w całym rozdziale. Ach, jesteś mistrzem. xD
I jeszcze raz, wszyskiego najlepszego dla Vicky! <3
Idę czekać na kolejny rozdział, tym razem mam nadzieję, że będzie mniej czekania. :)
Wielkie dzięki Kyane <33333333333333
UsuńPS. To pisała vicky;-)(sorry że dopiero teraz odpisuję,ale teraz weszłam na kompaXD).
Jeśli masz teraz obecnie ferie to błagam cię napisz coś więcej bo czekałam na 19 rozdział jak na co najmniej zbawienie xD Uwielbiam MyungSoo i Nale. Osobiście wolę Hoye zamiast lidera. Weny życzę i czekam! ^^
OdpowiedzUsuńP.S.
Przez twoje opowiadanie sama zaczęłam myśleć o opowiadaniu z infinite.. xD
OMO! Czy ty czytasz mi w myślach, dziś w szkole zastaniawiałam się kiedy będzie następny rozdział...i jest *.*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział.. tak dużo MIŁOŚCI ♥
Jejku Nala i Myungsoo, tak słoodko. Tak na to czkałam ;3
Do Vicky:
Wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia i spełnienia marzeń. ^^
Bardzo Ci dziękuję za życzenia ^ ^
UsuńPS.Jak by co to pisała Vicky
Każdy twój rozdział jest wspaniały, ale czuję że ten będzie moim ulubionym. Wszystko było takie piękne a końcówka taka romantyczna. To było takie piękne i wzruszające. Jejku ty tak fantastycznie piszesz. I oczywiście wszystkiego najlepszego dla twojej siostry.
OdpowiedzUsuńOkej, zebrałam się w sobie jakoś to teraz czas na komentarz xD
OdpowiedzUsuńJuż sama wiem czy wolę GyuGie cz HoGie xD ostatnio jakoś... bardziej.. no sorry Gyu, ale sam sobie zgotowałeś taki los xD
Najlepszy fragment z jego "kolanem" xDDD uśmiałam się :D
Co do Myungsoo...To wszystko było takie.. kochane, urocze, romantyczne, piękne... do tej pory ryczę jak czytam kolejny raz tę scenę z występem, piosenką... pewnie znów nie zasnę, tak jak wczoraj, a w zasadzie dzisiaj xD a potem jestem zombie :D jak Hyunnie w BTD xD
Skoro już przy nim jesteśmy... No biedny, ale co poradzę, że Myungsoo... jest tym moim pierdolonym ideałem? <3
Vicky już dzisiaj z rana śpiewałyśmy sto lat, ale co tam, wszystkiego koreańskiego kochana ; *
Podsumowując, to mój ulubiony rozdział, chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego :) to wyznanie... ach <3
Pisz następny, błagam <3
Kocham Cię, Nala ; *
No,no,no, nie spodziewałam się tak długiego komentarza(myślałam że zemdlałaś XD)
UsuńJeszcze raz bardzo Ci dziękuję za życzenia ^ ^
PS.Jak by co to pisała Vicky
Powiem Ci jedno, czekanie na to cudo to była męczarnia! Choć muszę przyznać, że rozdział wart jest czekania. Cały pomysł i do tego język, którym opisujesz wszystko jest dla mnie idealny. Naprawdę kocham twój sarkazm i to jak przedstawiasz Angie. Do tego dochodzą te wszystkie urocze sceny( choć gdy nie pozwoliłaś Gyu rozpiąć do końca koszuli, chciałam cię udusić). To, że "kocham cię" powiedział po polsku na prawdę mnie wzruszyło.Jestem fanką GyuGie więc rozdział zaliczam do jednego z najlepszych. Podsumowując, poprawiłaś mi humor, napisałaś rozdział na +6 i ogólnie nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńHwaiting
Hana
P.S. W końcu się przemogłam i dodałam tutaj komentarz ^^
[SPAM]
OdpowiedzUsuńWitaj!
Chciałbyś/chciałabyś zareklamować swojego azjatyckiego bloga i poznać inne? Nic prostszego, zgłoś się na:
http://azjatyckie-blogi.blogspot.com/
Od jakiegoś czasu wchodzę na Twoje blogi (oczywiście dzięki Kyane ^.^), czytam każdą nową notkę… Jednak nie pozostawiam po sobie żadnego komentarza, a wszystkie feelsy trzymam w sobie, zamiast najzwyczajniej napisać je w komentarzu. Przepraszam :c poprawię się *spuszcza głowę ze skruchą*
OdpowiedzUsuńNo dobrze. Żeby napisać ten komentarz, czytam ten rozdział drugi raz, ale robię to z czystą przyjemnością :3 zwłaszcza, że nieco mi się zapomniało, jak w ciągu dwóch tygodni jedyną rzeczą jaką czytałam była „Lalka”… No, może z małymi przerwami ^.^”
Sam początek rozdziału jest taki uroczy *~* Jak Nala się budzi przy boku swojego biasa, który szepcze, że jest fajną podusią :D I jeszcze myśl, że to jest sen, aż tu nagle bum! i pojawia się Angie z podejrzeniami~ :D Jej sarkazm mnie po prostu powala na łopatki xD Ale dziwi mnie, że Nala nie zemdlała, jak dotarło do niej, że to nie jest sen, a rzeczywistość :D
Sama podobnego sformułowania czasem używam o zbieraniu resztek i składaniu puzzli, kiedy rozmawiam z kimś o lekarzach, a wciąż mnie ono śmieszy, zwłaszcza, że użyte jest w innym kontekście :D
Biedny, zaspany Myungsoo chyba nie ogarniający do końca sytuacji, nie wie czy stwierdza, czy pyta.. A do tego te myśli Angie, Nali i wiecznie głodnej Vicky. Po prostu bomba :D ale ta rozkmina Myungsoo odnośnie makaronu, ryżu i frytek.. bezcenna :D
Ach. Angie i jej stanowczość, a także fakt, że stara się nie dopuszczać do siebie głębszych uczuć i zachowując trzeźwy umysł. To jedne z wielu cech które uwielbiam w bohaterce :3 Wszystkie opisy uczuć, czy sytuacji sprawiają, że bez trudu mogę sobie to wszystko wyobrazić <3 Pocałunek z zaskoczenia *-* taki uroczy i delikatny *_* (tylko czemu sobie wyobraziłam to w wersji anime? ;____;) Sunggyu jest taki kochany, jak przyciąga do siebie Angie :3 Ale to „kolano”…. Kobieto, nie wiem jak Ty to robisz, że w każdej notce znajdę coś, z czego będę się śmiała przed długi czas :D
Sytuacja z Woohyunem i pomarańczą.. Aż wyobraziłam sobie tą sytuację w zwolnionym tempie, jak pomarańcza ląduje centralnie na środku jego twarzy, przewraca się razem z krzesłem a wokół głowy krążą gwiazdki :D
Choć wiem, że niedługo tą osobę (lub te osoby) niedługo zobaczę, to pożegnania zawsze są dla mnie smutne :c Ale ten wątek z rozbieraniem… Aż nie wiem jakich słów użyć, żeby opisać co się dzieje w mojej głowie O___O Sunggyu jako jeszcze nie odkryta zagadka~ :3 Wiedziałam, że się nie zawiodę i w końcu Nala zemdleje.. To już chyba taka "tradycja" :D
Angie się zmieszała, Angie się zmieszała~ :D (czemu się cieszę jak dziecko? O__o) Ta sytuacja z Hoyą.. I jego zadziorny uśmieszek… (a całość wyobrażenia psuje krążący w mojej pamięci jego bitch face ;___;) I pocałunek *__* Ajajaj~ <3
Sposób Angie na rozwiązanie problemu, który z bliźniaków jest który jest rozwalający :D Ilekroć czytam „chomik” w kontekście Sunggyu, nie mogę później patrzyć na swojego chomika-prętogryzła, ponieważ chce mi się śmiać :D
"Przybysze z kosmosu udające tańczące na samolocie zebry".. Jeśli będzie mi się to kiedykolwiek śniło, to nie sądzę, żebym mogła się wtedy pozbierać ze śmiechu z podłogi.. Ten widok jest zbyt rozwalający (niczym Luhan w ciele kulturysty X___X).. Takie tańczące glutki przebrane w strój zebry na samolocie... Eee... wyobraźnio, get out... xD
Wyznanie Angie czego się boi.. Jejciu *-* Aż chce się podejść i pocieszyć, wesprzeć <3 Dać kubełek lodów i usiąść wygodnie w kanapie, obejrzeć jakiś film ^.^
UsuńW pewnym momencie rozdziału, kiedy opisujesz, że w ciągu tego wyjazdu do Japonii Angie nie interesuje się tym, co się dzieje z Infinite, a nawet tego unika. To jest takie prawdziwe, takie smutne, przykre i trudne zarazem :C Później ma się dziwne wyrzuty sumienia, albo zdaje się sprawę, że tym sposobem, rani się również siebie...
Ta niespodziewana wizyta Howona, tak bardzo romantyczna *~* Bez względu na to, czy to był pomysł Sunggyu czy nie, przyjechał, bo się martwił. Nic tylko tulić takiego faceta c(^-^c) . A te słowa o nienawiści i tak dalej.. Wiedz, że trafiły do mojego serca tak bardzo, że aż z wrażenia zapisałam je w pamiętniku... <3
Omo, omo, omo *-* Myungsoo i jego problem, z którym przychodzi do Angie, a później to wyznanie. Yaaaaaa *_____* Takie kochane, urocze i w ogóle <3 nie jest mega przesłodzone, tylko takie w sam raz :3
Chociaż to tylko opowiadanie (czasem "aż" opowiadanie) to wiele bym dała, żeby niektóre z tych sytuacji przeżyć w prawdziwym świecie ze swoim ultimate u boku *-* i nie ukrywam, że dzięki czytaniu tego opowiadania zmobilizowałam się do ogarnięcia Infinite :3
Odkąd czytam Twoje prace uważam, że są w pewien sposób genialne, a czytelnik zawsze znajdzie coś dla siebie - trochę dobrego humoru, dwuznaczne teksty, sprawiające czasem, że w moim mózgu dzieje się burza pozytywnych wyobrażeń i nie da się tego szybko zapomnieć (tego "kolana" sama się szybko nie pozbędę z myśli... :D).
Z niecierpliwością będę wyczekiwała kolejnych Twoich prac, a czytając je, choć na chwilę oderwę się od szarej rzeczywistości ・ω・
Pozdrawiam i życzę duuużo weny <3 Hwaiting (/^▽^)/
Bozeee jak ja kocham twoje opowiadanie >.<
OdpowiedzUsuńBłagam cię, napisz następny rozdział, bo nie wytrzymam
Hwaiting <3
Pozdrawiam ~Neko-chan :*
Park Ji Yong! Nawet nie wiesz jak Cię kocham >_< Jesteś moim idolem, mistrzem, guru etc. XD Jesteś taka twórcza, zazdroszczę <.> z takim talentem to się trzeba urodzić! >_< Masz poczucie humoru, umiesz wprawić lubi w nastrój, a także zmieniać z linijki na linijkę ludzki humor ;d po prostu WYBUCHOWA MIESZANKA :D a tak wgl : Anya 4ever (tak, tak...Angie+Hoya XD)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~
OMO! ❤ Nutella forever ❤ GyuGie forever ❤
OdpowiedzUsuńJeju... Tak emocjonujący rozdział....
Aż nie wiem, co powiedzieć...
Świetne!
A ten fragment mnie rozwalił XD
"Zapierdolę mu. Jak kurna k-pop kocham, zapierdolę mu." powiedziałam sobie w myślach.
"Boże, Angie mu zapierdoli. Jak Myungsoo kocham, zapierdoli mu." pomyślała Nala.
"Ale będzie kurde bitwa. A ja nie mam popcornu." stwierdziła w myślach Vicky. "Kurde, kiedy śniadanie?"
"Angie jest urocza jak się wkurza, ciekawe, że w nocy była taka delikatna..." pomyślał Sunggyu z uśmiechem i zaraz spoważniał, zrozumiawszy co stwierdził. "Zabrzmiałem jak typowy zboczeniec, czyli Hoya."
"Makaron się gotuje, to czemu ryż nie jest na twardo?" zapytał sam siebie Myungsoo, po czym zmrużył powieki i spojrzał w sufit. "Co ja wygaduję? Przecież frytki są z kartofli."
Ach... Weny!
I Nutella forever! ❤
(http://my-exo-dream-pl.blogspot.com)
(http://k-popowe-opowiadania-scenariusze.blogspot.com)